Tip:
Highlight text to annotate it
X
�
Tłumaczenie: 1306Gemini
...to jest decydujące, czego jako gatunek musimy się dowiedzieć. Nie jesteśmy tymi strukturami ego. Nasze ja, jest tylko dozorcą, ale nie jest właścicielem domu.
Jesteśmy czymś o wiele bardziej wszechstronnym, głębszym, gruntowniejszym. I chodzi o to, aby to pojąć.
Tam chcę was dzisiaj wieczór w krótkiej przedmowie poprowadzić. Nie zatrzymamy się w tym mentalnym obszarze. Jako gatunek będziemy się dalej rozwijać ponad ten racjonalny, egocentryczny poziom do poziomu doświadczenia, który z pewnością jest następnym dla naszego gatunku..
Podstawą tego wszystkiego jest miłość. Ten wszechświat jest wszechświatem miłości i połączenia.
I jeżeli nam się uda nie tylko wiedzieć i uwierzyć, lecz także doświadczyć, będziemy jako ludzie w spokoju i zadowoleniu żyć i móc iść w kierunku nowej egzystencji, o której nie mamy jeszcze pojęcia.
Miłość do naszych bliźnich. Faryzeusz pytał Jezusa: 'Kto jest moim bliźnim?' Na to odpowiedział mu Jezus: 'Pewien mężczyzna wędrował z Jeruzalem do Jerycha i został napadnięty przez rozbójników.'
'Okradli go i pobili. Potem odeszli i zostawili go leżącego i półżywego. Przypadkiem przechodził tą drogą kapłan, zobaczył go i ominął. Jeden z Lewitów [przedstawiciel jednej z grup kapłańskich judaizmu] przyszedł do tego miejsca, zobaczył go i ominął.'
'Potem przyszedł mężczyzna z Samaryi, który był w podróży. Gdy go zobaczył poczuł litość, podszedł do niego, polał oliwą i winem jego rany i opatrzył je. Umieścił go na swoim wierzchowcu, zaprowadził do zajazdu i zatroszczył się o niego.'
'Następnego ranka wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i powiedział: Troszcz się o niego, a jeżeli potrzebujesz dla niego więcej, zapłacę ci, gdy wrócę.'
Jezus zapytał: 'Jak myślisz, który z nich okazał się bliżnim tego, który został przez rozbójnika napadnięty?'
Takich ludzi są tysiące. Miliard ludzi w naszych czasach nie ma wystarczająco do jedzenia. Miliony umierają z głodu. Dostali się między rozbójników. A kim są rozbójnicy?
Inna historia: Pewien mnich zachorował na czerwonkę i leżał w smrodzie swego moczu i kału. Gdy Buddha wstąpił do jego schronienia, zapytał dlaczego nikt się nim nie opiekuje. 'Inni mnisi nie zajmują się mną, bo i ja dla nich nic nie robię' - odpowiedział chory.
Buddha i jego towarzysz Ananda umyli mnicha, podnieśli i położyli na łóżko. Buddha stanął przed wspólnotą i zapytał dlaczego nikt nie zatroszczył się o chorego mnicha?
I powiedział do nich: 'Mnisi, wy nie macie ani matki ani ojca, których musielibyście pielęgnować. Jeżeli się nawzajem o siebie nie troszczycie, kto będzie się o was troszczył? Ktokolwiek pielęgnowałby mnie, powinien troszczyć się i o tych, którzy są chorzy.'
Taka sama historia.
Rozpoznajemy coraz częściej, że koniecznością dla naszego gatunku jest doświadczenie nowego poziomu, doświadczenie, że jesteśmy jednym. Należymy do siebie. Jesteśmy siecią, jesteśmy oczkami w sieci. Ale najpierw jesteśmy siecią, a potem jesteśmy oczkami w sieci.
Relacje, dużo uwagi, żeby nie zapomnieć o dotyku, są ważnymi segmentami naszego życia. Jest wielkim podarunkiem bycie widzianym, wysłuchanym, zrozumianym przez drugiego człowieka.
Największe, co mogę dać innemu człowiekowi jest go widzieć, słuchać, zrozumieć i być dla niego dobrym.
Mnisi, do których mówił Buddha byli przez fałszywe zrozumienie zainteresowani tylko własnym wyzwoleniem i oświeceniem. Szukali tylko dla siebie drogi przebudzenia i nie troszczyli się o drugiego.
Gdy Buddha identyfikował się z chorym mnichem, sygnalizował, że pomiędzy przebudzeniem i cierpieniem istnieje związek. I że w doświadczeniu oświecenia z konieczności rozchodzi się o odpowiedzialność za bliźnich. O miłość.
Wciąż przychodzą do mnie ludzie, którzy przeżyli głębokie doświadczenie. Pierwsze co mi mówią jest: 'Cały świat mógłbym wziąć w ramiona. Czuję się połączony ze wszystkimi ludźmi i wszystkimi istotami'.
Drugą rzeczą, którą mówią jest: 'Nie potrafię inaczej, muszę kochać, muszę być aktywny i pomagać ludziom, których spotykam.'
Obie te rzeczy przeżywają ludzie, którzy przełamują nowy poziom doświadczania - satori, jak mówi zen, albo mistyczne doświadczenie, jak mówimy my chrześcijanie.
W tym zrównaniu, jedności z wszystkim innym, które pochodzi z doświadczenia jedności, leży mądrość: wszystko na drodze ma swoje uzasadnienie. Mądrość, która mówi, że nie ma żadnego absolutnego oddzielenia między Ty i Ja.
Ale ten poziom musi być doświadczany. Z tego doświadczania wyrasta miłość. Kto kocha ten otrzymuje. Jest tak, że miłość zawsze dostaje odpowiedź w tej czy innej formie.
Ta miłość, o której mówię nie ma nic wspólnego z moralnością. Ona opiera się na doświadczeniu braku rozdzielenia. Dopóki miłość bliźniego pozostaje przykazaniem [nakazem]: 'kochaj swego bliźniego jak siebie samego', dopóty nie dotarliśmy do tego poziomu miłości.
Jeżeli kochamy naprawdę, to rozpoznajemy w drugim człowieku siebie samego i doświadczamy, że rzekome zło w nim, jest naszym złem, a dobro w nim, naszym dobrem.
Ostatnio przyszła do mnie z miasta pewna kobieta, wstrząśnięta i zapłakana i powiedziała: 'Jestem żebrakiem, który w mieście siedział...Jestem tym żebrakiem.'
W tej kobiecie nastąpiło nagle doświadczenie jedności, doświadczenie, że ten człowiek, który żebrząc siedział na skraju ulicy, tak samo do niej należy, jak jej krewni czy przyjaciele.
Ktoś widział w telewizji program o morderstwie i rozpoznał: 'Jestem też tym mordercą. Mam udział w tym zdarzeniu naszego gatunku, które przejawia się w takiej formie.'
To rodzaj miłości egzystencjalnego połączenia, która nie potrafi inaczej jak pomagać innym. Tylko ta miłość potrafi oddać ostatnią koszulę, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Przyjąłby ktoś tę postawę tylko z grzeczności, byłaby ona powierzchowna i bez powiązania z naszą prawdziwą istotą.
Jeśli prawdziwie kochamy, nie potrafimy inaczej, bo doświadczamy jedności wszelkiego życia i zranilibyśmy się sami, raniąc innych.
Miłość nie jest z tego powodu bezkrytyczna. Potrafi też powiedzieć 'nie' i bronić własnych przekonań.
Zrobiła to Marguerite Porrette, Francuzka, która pisała o miłości, także Giordano Bruno. Oboje zostali skazani na stos, ponieważ nie chcieli wyrzec się przeświadczenia o wspólnocie i miłości.
W jednym ze zbiorów kōanów (zen) pyta mistrz zen Tosan: 'Nawet Shakyamuni i Maitreya służą każdemu jednemu. Powiedz mi kim jest każdy jeden?'
Każdy jeden, każde jedno jest Praprzyczyną bytu, z którego pochodzimy, w którym uczestniczymy. Przede wszystkim jesteśmy falą oceanu...