Tip:
Highlight text to annotate it
X
No dobra, to pograjmy w Jaga.
Ustaliliśmy już, że grafika nie była wielkim krokiem w kierunku 64-bitów.
Lecz grafika to nie wszystko. Spójrzmy na "Tempest 2000".
To gra zręcznościowa z trójwymiarowym widokiem.
Jest naprawdę wciągająca i daje dużo radości.
Gracz umieszczony zostaje w kosmosie, razem z kupą rozmaitych kształtów.
Po prostu strzelanie do wszystkiego i zbieranie bonusów.
Zabawne, że coś tak prostego okazało się być jedną z najlepszych gier na Jaguara.
Ma nawet naprawdę zajebistą muzykę. Tak zajebistą, że wydany został Soundtrack na CD.
O co chodzi z tym potworem na okładce? Zdarzyło się to w grze?
Sprawdźmy "Alien vs. Predator".
To coś z pogranicza FPS i horroru.
Grać można nie tylko jako obcy, czy predator, ale także jako US Marine.
Dla każdej postaci wytyczne są zupełnie inne.
Co ciekawe - najlepiej gra się Marine, bo ma spluwę.
A grając jako obcy, lub predator trzeba się skradać.
W sumie nie ma o czym mówić, choć to kolejna gra warta zapamiętania.
Następny - wielki skurwiel FPS - "Doom".
To jedna z najlepszych konwersji "Dooma" na konsole.
Jest najbliższa PC-towemu oryginałowi.
Musieli to jednak spieprzyć - nie ma bowiem muzyki w czasie gry.
Poważnie? Jest jakikolwiek powód, by jej nie było?
Zabrakło im czasu?
Niektórzy mogą uważać, że gra jest dzięki temu straszniejsza.
Ale miło by było mieć możliwość wyobru.
Nazywam tę edycję "cichym Doomem".
Nastaw więc "Slayera" i jesteś gotowy do walki.
Myślę, że nakreśliłem najsławniejsze tytuły na Jaguara.
Pomówmy więc o czymś mniej powszechnym.
"Atak zmutowanych pingwinów".
Muszę przyznać, że już sam tytuł zwrócił moją uwagę.
Co tu się dzieje?
Z tego co rozumiem, po okolicy szwęda się zgraja pingwinów.
Kupują sobie bilety i biegną do budki transformacyjnej,
gdzie stają się złymi pingwinami-mutantami.
Stąd biegną do "wagi zagłady" - tak, "wagi zagłady".
Wskakują jej do gęby i pojawiają się na szali.
Trzeba więc powstrzymać pingwiny za pomocą broni,
na przykład kija bejsbolowego.
Jak zdobyć kij? Trzeba zebrać litery "K", "I" i "J".
Gdzie je znaleźć? W skrzyniach ze skarbami.
Jak otworzyć skrzynię? Klucz, tak? Nie! Gremliny!
Należy zebrać "gremliny" i wrzucić je do skrzyni, dzięki czemu się otworzy.
Ale naturalnie nie otwiera się ona od razu.
Trzeba poczekać z 10 sekund.
Im więcej gremlinów się do niej włoży, tym szybciej się otworzy.
W zasadzie się nie otwiera, tylko wybucha.
Gdy już zdobędzie się kij, trzeba wybić wszystkie pingwiny.
Nie giną one jednak od uderzenia.
Zamiast tego wylatuje z nich pełno kryształów, które wzmacniają kij.
Trzeba je wszystkie pozbierać, by móc pozabijać pingwiny.
Ale da się tylko uśmiercić te w kapeluszach.
Te bez kapeluszy walczą z tymi w kapeluszach.
A jeśli zmutowane pingwiny przeważą zwykłe pingwiny na wadze zagłady,
zaczyna ona wrzeszczeć i kompletnie jej odbija.
To najdziwniejsza gra w jaką kiedykolwiek grałem.
Nie jest zła jeśli jest się pijanym lub naćpanym.
Ale jak to w ogóle przyszło im do głowy?
W sumie też mógłbym wymyślić taką grę.
Może gra się rekinem, który trzęsie palmami, aż wypadną pociągi.
Pociągi wkłada się do jabłek, a potem przychodzą indyki i zjadają jabłka.
Później indyki płyną w górę wodospadu
i żeby je ściągnąć, trzeba zebrać małpie tyłki.
Układa się więc małpie tyłki na liniach wysokiego napięcia i potem...
No dobra, co dalej?
Bijatyka, w dodaku wyjątkowo słaba.
Większość bijatyk ma ekran wyboru postaci.
W zasadzie - wszystkie go mają, prawda?
Ale nie ta. Zamiast tego mamy ten dziwny widok z pierwszej perspektywy.
Chodzę dookoła i dotykam posągów by wybrać postać.
To takie dziwne. Jak można spierdolić coś tak łatwego jak ekran wyboru postaci?
Co gorsza - grając samemu, do wyboru mam tylko dwie postaci.
Żeby odblokować jakąś postać, trzeba ją najpierw pokonać.
Samo już to stanowi wielki wrzód na dupie.
Gra to klon Mortal Kombat, gdzie każdy cios rozlewa na ekranie rzekę krwi.
Są nawet wykończenia.
Ale jednocześnie to jedna z tych gier, której brakuje jaj i cenzuruje przemoc.
Żeby włączyć krew trzeba wpisać hasło.
To po prostu 6 cyfrowy kod.
Jaka jest więc szansa, że dzieciaki nie rozpracują hasła przed rodzicami?
I nawet po odblokowaniu, nadal trzeba określić jak dużo ma być krwi.
Na przykład w przypadku gdybym chciał odrobinkę krwi, ale nie zbyt wiele.
Kogo to, do chuja, obchodzi? Po prostu dajcie tę pierdoloną krew!
Sterowanie jest potworne. Prawie tak złe jak w "Shaq-Fu". Nie żartuję.
Ataki są niemrawe, nie ma mowy o strategii i nie zgadniecie jak wykonać ciosy specjalne.
Próbowałem wszystkiego: tył + przód + kopnięcie, dół + przód + cios, półobrót w tył + cios.
Typowe kombinacje. Żadna z nich nie działa.
Muszę więc albo mieć instrukcję albo sprawdzić ciosy w internecie.
Trzeba przytrzymać przycisk "C". Więc zamiast "dół + przód + C",
muszę trzymać "C" w czasie wciskania kierunków.
Czemu nie mogli zrobić tego bardziej naturalnie?
Myślę, że dość ważne w każdej bijatyce jest móc wziąć ją z półki i po prostu grać.
Ciosy specjalne są niedorzeczne. Co to ma być?
Czy on strzela z fiuta kulą ognia? A może to "rozdziawiona ogniowagina"?
A któż to kurwa wie? Ktoś był chyba kompletnie pierdolnięty w głowę.
Ta gra jest kurwa straszna!
I jak tu zmyć smród jednej gównianej gry, za pomocą innej?
"Cybermorph"
Wspominałem już o niej, że wygląda gorzej niż "Star Fox".
Ale dajmy jej szansę.
"Powodzenia"
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Co to za zielona twarz? Niepokojące.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Przestań do mnie gadać! Pieprzona pokrako. "Gdzie nauczyłeś się latać?"
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Słyszę to za każdym razem, kiedy w coś uderzę.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Przestań już!
Ta góra pojawiła się z nikąd. Po prostu wyskoczyła nie dając mi szans na reakcję.
Kiedy się rozbijam, gra przywraca mnie dokładnie gdzie zginąłem.
Czasem narzekam na gry, które po śmierci cofają mnie na sam początek.
Ta dosłownie przywraca mnie dokładnie tam, gdzie zginąłem.
Wyobraźcie sobie, że w "Super Mario Bros." wpadam na Gumbę i ginę.
OK, co teraz? Czy zaczynam tuż przed Gumbą?
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Ten głos, po prostu nigdy nie ustaje.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Zamknij się!
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
No daj spokój!
Mam tego dosyć.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Muszę to wyrzucić z głowy.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Muszę to wyrzucić z głowy.
"Gdzie nauczyłeś się latać?" Muszę to wyrzucić z głowy.
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
Przestań!
O kurwa!
"Gdzie nauczyłeś się latać?"
A gdzie ty nauczyłaś się być taką pierdołą?
Jaguar, więcej już nie zniosę.
Jesteś najbardziej...
Czy ty właśnie na mnie warknąłeś?
O ja...
Co robić? Hej "Kiciuś Śmierci", bierz go!
O tak, oto prawdziwy jaguar.
No...
OK, pograliśmy w kilka gier na Jaguara.
W sportową, zręcznościówkę, FPS, bijatykę, wyścigi i symulator lotu.
Graliśmy w dobre gry, kilka kiepskich i tak podsumowując...
...chyba się porzygam. Jak kot.
A co oni zrobili? Wydali rozszerzenie na płyty CD.
Pierdolony Jaguar CD!
Jest w tym coś co wprawia mnie w zadumę.
Do konsoli, którą posiadało niewielu graczy,
wydali rozszerzenie, które wymaga posiadania tejże konsoli.
Co oni sobie myśleli?
To powinien być niezależny system.
Poza tym i tak ma własny zasilacz,
więc to już dwa - jeden do Jaguara, drugi do Jaguara CD.
Niezły design - wygląda jak kibel. Dokładnie - pierdolony sracz!
Co za doskonała analogia.
Omówiłbym kilka gier, ale jest pewien problem.
Pierdolony bękart nie działa.
Nawet slot na kartridże, nie mogę więc grać w stare gry, gdy to gówno jest podłączone.
Próbowałem z innym zasilaczem, ale nic nie pomaga.
Po prostu nie czyta płyt.
Wysłałem więc to spierdolone gówno do mojego przyjaciela Richarda,
żeby sprawdził, czy uda mu się coś z tym zrobić.
To on wynalazł "Nintoster" - w pełni działający NES w obudowie tostera.
To również on zrobił "SuperGENINTARI", które uruchamia gry z NESa, SNESa, Segi Genesis i Atari 2600.
Tak więc konsole to jego specjalność. Jeśli on nie będzie mógł naprawić Jaguara,
oznacza to, że jest totalnie spierdolony. Oto jego diagnoza:
A tak, Atari Jaguar CD. Co za dymiąca kupa pierdolonego gówna.
Najpierw chciałem się upewnić, że nie ma problemu z samą konsolą,
więc wsadziłem grę, wcisnąłem włącznik, logo Jaguara mnie przywitało
i po niezwykle zabawnej sekwencji startowej gram w "Tempest 2000".
Teraz więc wiem, że nie ma problemu z samą konsolą.
Sprawdźmy więc rozszerzenie CD.
Wetknąłem rozszerzenie, podłączyłem dodatkowe 47 kabli,
wcisnąłem włącznik, logo Jaguara mnie przywitało,
coś warknęło... i zobaczyłem "czerwony ekran śmierci",
wskazujący na problemy z połączeniem.
Przeczyściłem więc wszystkie styki na konsoli i rozszerzeniu.
Włączyłem... Czerwony ekran.
Dla lepszego połączenia, poprawiłem ułożenie styków pomiędzy urządzeniami.
Włączyłem... Czerwony ekran.
W końcu pomyślałem sobie "pierdolę to!" i bezpośrednio zlutowałem jednego sukinsyna z drugim.
Całkowicie pominąłem slot na kartridże
i tym samym wyeliminowałem wszelkie możliwości wystąpienia problemów z połączeniem.
Włączyłem... i zgadnijcie co. Czerwony ekran!
W tym miejscu się po prostu poddałem i wysłałem wszystko do Jamesa.
Wrzuciłem też konsolę do "Ponga".
Daję tym do zrozumienia, że "Przykro mi stary, ale to gówno jest zbyt chujowe, bym mógł się tym zajmować".
Myślę, że gdzieś pomiędzy czerwonym ekranem pod tytułem "pierdol się" i warczeniem na mnie,
to urządzenie stało się świadome i nie chce być naprawione.
Taka jest moja diagnoza. Bez odbioru.
Dzięki za próbę. I dzięki za konsolę do "Ponga".
Uwierzycie, że 30-letnia gra podłączona do zasilacza od komórki będzie działać?
A zaawansowany technologicznie, warczący Jaguar nie?
Coś tu jest nie tak. I wiecie co? Wydałem 250 dolarów na to niedziałające coś.
I co z tym zrobiłem?
Kupiłem następnego. Tak.
I nie zgadniecie...
ten też nie działa!
W sumie to 450 dolarów, które straciłem na dwóch martwych Jaguarach.
A te okazy są rzadkie. Dwa, które udało mi się kupić nie działają.
Pozwala mi to wierzyć, że są one zdecydowanie świadome.
Po prostu nie chcą działać i nie można ich do tego zmusić.
Po prostu odmawiają bycia zrecenzowanymi.
A ja nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Koniec więc.
Muszę się wysrać.
Tłumaczenie: Michał Kozownicki