Tip:
Highlight text to annotate it
X
Rzucałam się na wszystkie strony jakbym miała atak padaczki...
To trwało godzinami...
Nie mogłam wytrzymać bycia dotykaną gdziekolwiek na ciele, płakałam i krzyczałam dniami i nocami...
Zawsze krzyczałem, płakałem bez przerwy... Miałem czerwoną wysypkę, nie było wiadomo co się dzieje...
Bardzo często czułam się niespokojnie w tłumie oraz w obecności innych ludzi. Nie umiałam się dogadywać z innymi dziećmi w szkole.
Śmiertelność była dość wysoka, do 30% wszystkich przypadków. Zdumiewające, że siedzę tu i rozmawiam z wami.
"Od Akrodynii do Autyzmu: Rtęć przez pokolenia"
TAJEMNICZA CHOROBA
Pierwsze objawy zaczęły się pojawiać, kiedy miałam 6 miesięcy. Wyjątkowo pogorszyły się między 9. a 18. miesiącem życia.
Miałam konwulsje trwające godzinami i mama musiała wkładać mnie do zimnej wody, by obniżyć mi temperaturę
Byłem chory od małego. Zaczęło się od utraty oddechu w czasie snu. Zaczęto mi podawać tlen
Pięcioro z mojego rodzeństwa zmarło niedługo po porodzie. Troje z nich z powodu "różowej choroby". Ja również była tym dotknięta, jednak na szczęście udało mi się przeżyć.
Jestem czwartym z pięciorga dzieci. Ja, mój brat i siostra urodziliśmy się w Ballarat, 90 km na zachód od Melbourne
Urodziłam się w Cairns w 1939 r. Mam młodszego brata oraz starszą siostrę.
Moja mama oczywiście zostawała w domu, by się mną opiekować
Byłam bardzo poddenerwowana, płakałam, cała mokra, nie mogłam usiedzieć, cały czas się kładlam
Najczęściej zgłaszanymi objawami były: poddenerwowanie, wrażliwość na światło...
Byłam wrażliwa na światło. Mama musiała wieszać koce na oknach i kazała mi chować głowę w poduszkę, żebym nie krzyczała.
Hipotonia, czyli słabość mięśni. Czułam się bardzo słabo i ledwo chodziłam.
Byłam jak niezdarny pies. Podnoszono mnie a ręce i nogi rozjeżdżały się we wszystkie strony.
Ataksja. Brak koordynacji. Bardzo częsty objaw.
Problemy trawienne, wliczając utratę wagi, apetytu, wymioty oraz zatwardzenie.
Bełkotanie oraz utrata mowy.
Byłam bardzo odizolowana - myślę, że to dobre określenie, by to opisać. Było mi bardzo ciężko utrzymać kontakt wzrokowy z dorosłymi.
Pamiętam jeden przypadek, kiedy nauczyciel na mnie nakrzyczał przy całej klasie: "Spójrz na mnie, kiedy do mnie mówisz!"
Nigdy się nie uśmiechałam. Byłam w ciągłym płaczu i stresie. Nie było żadnej radości na mojej twarzy
Ból przy dotyku przezwyciężał potrzebę przytulenia się. Mama nosiła mnie na poduszce.
Jednym z objawów było kołysanie się w przód i w tył. Robię to do dzisiaj, kiedy jestem niespokojna.
Zdarzało mi się uderzać głową w ścianę. Chodzić na palcach aż do 10 roku życia.
Moje ręce były bardzo wilgotne, zimne i różowe. Bardzo obolałe. Nie lubiłam być dotykana ani trochę.
Moje ręce i stopy robiły się jasnoróżowe albo czerwone. Skóra z nich schodziła.
Kiedy miałam 2 lata, odesłano nas do domu i powiedziano, że jeżeli uda mi się przetrwać do 10 roku życia to powinno być w porządku.
Usłyszałem jak mówili, że zostały mi 3 lata życia, w najlepszym wypadku 15 lat. To był szok, ale nie powiedziałem rodzicom, że to usłyszałem dopóki nie miałem 21 lat
PROSZKI
Przyczyna "różowej choroby" była tajemnicą przez wiele, wiele lat. Dzieci były diagnozowane i nikt nie wiedział, czemu tak się dzieje,
100 lat temu ząbkowanie uznawane było za bardzo niebezpieczny okres w rozwoju dziecka.
Proszki na ząbkowanie były uznawane za cudowny, kojący środek.
W wielu przypadkach lekarze przepisywali proszki pacjentom. Moja mama poszła do pielęgniarki dziecięcej, która poleciła stosowanie proszku
RÓŻOWA CHOROBA = ZATRUCIE RTĘCIĄ
Mama oczywiście zabrała mnie do doktora, który zdiagnozował tę tajemniczą chorobę, która zaczęła się pojawiać i została nazwana "różową chorobą" z powodu różowych dłoni i stóp
Pierwsze zgłoszenia przyszły z Wielkiej Brytanii, Francji i Australii W Wielkiej Brytanii i Francji nazywano to niemowlęcą Akrodynią. Nazwa ta pochodzi z greckiego ("ból").
Choroba zaczęła się robić powszechna w okolicach lat 50-tych
Teraz już oczywiście wiemy, że "różowa choroba" to w rzeczywistości zatrucie rtęcią.
Oczywiście są różne rodzaje zatrucia rtęcią. To jest jeden z rodzajów. Wszystko zależy od formy rtęci, sposobu ekspozycji na rtęć, wieku zatrutego etc.
Sprawa się wyjaśniła, więc rtęć została usunięta ze wszystkich produktów. Historia mówi, że "różowa choroba" zniknęła i to był koniec problemu. Oczywiście to nie był koniec problemu.
Zajęło trochę czasu medycznemu środowisku zaakceptowanie, że przyczyną były proszki na ząbkowanie.
Podejrzewano rtęć już w latach 20. i 30., ale szybko ucięto temat, głównie na podstawie przekonania, że objawy różowej choroby są inne niż zatrucia rtęcią, więc to nie może być rtęć.
Rtęć swobodnie pokonuje drogę do mózgu. Potrafi łatwo przekroczyć barierę krew-mózg jeżeli jest w formie organicznej. Z mniejszą łatwością w formie nieorganicznej, ale wciąż potrafi.
Powoduje również oksydację, która potrafi uszkodzić membrany komórek, przede wszystkim nerwowych.
Innym efektem może być zbyt duża stymulacja systemu odpornościowego, co powoduje nadwrażliwość na małe ilości rtęci w codziennych produktach spożywczych, dermatologicznych itp.
To jeszcze nie koniec, ponieważ rtęć krąży dalej i może łączyć się z innymi częściami, zabijać komórki i przeszkadzać w produkcji enzymów oraz działaniu systemów ostrzegawczych.
Napisałam list do gazety w Australii, pisząc że nigdy nie słyszałam o nikim innym kogo dotknęła "różowa choroba"
W ciągu tygodnia miałam ponad 200 listów w swojej skrzynce. Ostatecznie było ich około tysiąc.
W jednym z listów kobieta napisała: "Nie ulega wątpliwości, że jest to zatrucie rtęcią"
Rozpłakałam się, czując pełną ulgę. Potwierdziło się, że nie był to wymysł mojej wyobraźni i że był powód, dla którego zachowywałam się inaczej niż moi bracia i siostry.
Pomyślałam, "Teraz muszę odpisać na te wszystkie listy. Nazwę to grupą wsparcia dla dotkniętych różową chorobą."
Czułam ulgę, bo rozumiałam dlaczego to wszystko mi się przytrafia.
Żyjąc przez 40 lat, nie wiedząc, że różowa choroba to tak naprawdę zatrucie rtęcią. To było niezwykłe objawienie, kiedy się dowiedziałam
ŻYCIE DZISIAJ
Wciąż jestem wrażliwa na światło i hałas... Naprawdę jestem...
Zawsze miałam problemy z płucami i oskrzelami. Zawsze miałam problemy ze słuchem.
Czasami się zastanawiam, czy nowotwór, który mam obecnie ma związek z "różową chorobą"
Rozwinął się u mnie obrzęk limfatyczny, co oznacza że krew nie płynie prawidłowo od nóg w górę. Uszkodzone żyły muszą być usunięte, aby te dobre mogły działać.
Powoli tracę siłę we wszystkich mięśniach. Moje nogi są już wykończone, muszę chodzić o lasce.
Mam teraz problemy z palcami u rąk, a więc tracę sprawność manualną.
Miałem trzy guzy mózgu. Pierwszy pojawiił się w wieku 18 lat. Ostatni został wycięty 5 lat temu, ale teraz rośnie już trzeci...
ZWIĄZEK Z AUTYZMEM?
Odnoszę się do ludzi dotkniętych autyzmem, gdy próbuję wytłumaczyć swoją przypadłość.
Używałam pojęcia autyzmu, aby wytłumaczyć innym, że miałam takie same objawy.
Czytałem fragmenty tej ksiązki opisujące dzieci z "różową chorobą". To wyglądało dokładnie jak opis dzieci z autyzmem.
Unikanie kontaktu z innymi, brak kontaktu wzrokowego, utrata mowy, poddenerwowanie, uderzanie głową w ścianę, uderzanie pięścią w głowę, wrażliwość na światło
Odebrało mi mowę, kiedy to przeczytałem...
Kiedy interesowałem się różnymi rodzajami zatrucia rtęcią i tym jak się objawiają, uderzyło mnie jak bardzo objawy "różowej choroby" podobne są do objawów autyzmu
Dzieci dotknięte autyzmem, które spotkałem wykazywały brak kontaktu wzrokowego, brak zdolności towarzyskich,
powtarzające się zachowania, kołysanie się w przód i w tył, trzepotanie rękami, chodzenia na palcach - obserwujemy wiele z tych objawów również w "różowej chorobie"
Dzieci z autyzmem są zwykle bardzo wrażliwe na dotyk. Reagują skuleniem się a nawet krzykiem, ponieważ jest to dla nich bolesne.
Przeraźliwie boją się głośnych dźwięków i reagują wrogo na jasne światło
Kiedy robiłem badania do mojej książki i robiłem wywiady z ludźmi takimi jak Lynn Redwood i jej syn Will, uderzyło mnie podobieństwo "różowej choroby" do autyzmu
W przypadku Willa, miał on bardzo poważne problemy z oskrzelami i płucami. Dzieci, które miały "różową chorobę" do dzisiaj cierpią z powodu oskrzeli i płuc.
Myślę, że badania wykazują bardzo wyraźny związek autyzmu z rtęcią. Dokładna natura tego związku jest również opisana.
To, że rtęć jest w stanie spowodować wystąpienie objawów takich samych jak w autyzmie jest łatwe do zrozumienia
GENY ORAZ WRAŻLIWOŚĆ
Często stawiano hipotezę, że osoby z "różową chorobą" mają różnie rozumianą wrażliwość na rtęć
Zastanawialiśmy się *** tym i doszliśmy do wniosku, że jeżeli istnieje genetyczna skłonność do takiej wrażliwości, zostałaby ona przekazana potomkom tych, którzy przetrwali "różową chorobę"
Myślę, że istnieje dużo większa częstotliwość występowania autyzmu, ADHD i innych behawioralnych problemów w rodzinach osób z "różową chorobą"
Jeżeli rtęć jest jakkolwiek związana z autyzmem, spodziewalibyśmy się więcej autystycznych dzieci wśród potomków ludzi, którzy przeżyli różową chorobę.
Dotarliśmy do osób, które przeżyły "różową chorobę" w Australii, poprzez grupę wsparcia
Otrzymaliśmy mnóstwo danych na temat wnuków i prawnuków tych osób i odkryliśmy że częstotliwość występowania autyzmu wśród tych dzieci wynosiła 1 na 25
Porównaliśmy to z częstotliwością występowania autyzmu w całej populacji Australii, rok po roku według dat urodzenia i częstotliwość ta wynosiła 1 na 160, a więc 7 razy rzadziej niż wśród osób z "różową chorobą"
Ale tylko jedno na pięcioro dzieci dostawało "różowej choroby" więc wiedzieliśmy, że istnieje indywidualna wrażliwość
Wiedzieliśmy, że jest coś nie tak z naszym synem Paulem w jego reakcjach na ludzi
Chował się za mną, nie chciał rozmawiać, był nadpobudliwy
Zdałam sobie sprawę teraz, gdy u mojego wnuka zdiagnozowano syndrom Aspergera, że mój syn też to miał tylko nie było to wtedy zdiagnozowane.
Nie miał żadnych przyjaciół. Na wszystkich zdjęciach szkolnych ma odwróconą głowę. Nigdy nie lubił błysku flesza.
Jim uwielbia komputer. Nigdy jednak nie przodował w szkole. Nie miał kolegów.
Przesiadywał przy oknie i liczył samochody na rondzie.
Jeżeli moja choroba była spowodowana zatruciem rtęcią i przekazałam to mojemu synowi w genach, co sprawiło że on i jego dzieci są dotknięte syndromem Aspergera, to czuję się z tym źle... ale to nie moja wina.
Mamy piękną córkę. Niestety dotknięta jest syndromem ADHD, o którego istnieniu w tamtych czasach nawet nie wiedziałam.
Stephen jako dziecko cały czas chciał być przy mnie. Lubił swoje własne towarzystwo
Jego nauczyciel zwracał uwagę, że Stephen lubi się kołysać do przodu i do tyłu, kiedy siedzi
Później w życiu, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem dotknięty syndromem Aspergera... zrozumiałem, że jestem kim jestem i jeżeli innym to przeszkadza, to jest to ich problem.
Moje zainetersowanie autyzmem zaczęło się dopiero, wtedy gdy zdałem sobie sprawę, że mój syn ma autyzm
Jest mnóstwo badań *** autyzmem, które traktuje autyzm jak coś normalnego, co musimy zaakceptować.
Nie wydaje mi się, żeby takie podejście było zdrowe. Historia pokazuje, że nie powinniśmy się poddawać w poszukiwaniu przyczyny autzymu
POWTÓRKA Z HISTORII
Czuję niezwykły niepokój spowodowany tym, że to się nam przytrafiło... że byliśmy zatruci... że nie było żadnych przeprosin
Cierpieliśmy, żyjąc w sposób odmienny od normalnego życia
W latach 30., 40. i 50. wszystkie te dzieci chorowały i nikt nie wiedział co im jest
Ludzie, którzy używali rtęci do produkcji proszków na ząbkowanie, mówili że nie ma mowy, żeby to ten produkt robił im krzywdę Doktorzy i rząd powtarzali to samo.
Dokładnie to samo dzieje się teraz. Żyjemy w zaprzeczeniu. Toniemy w ignorancji. Nie chcemy widzieć tego, co jest tak boleśnie oczywiste
Te dzieci są toksyczne. Coś je zatruło. Dokładnie jak dzieci dotknięte "różową chorobą". Wierzę, że większość, jeżeli nie wszystkie dzieci z autyzmem są zatrute.
Chodzi tak naprawdę o ochronę przyszłych pokoleń.
Rtęć wpływa na nasze życie dużo bardziej w dzisiejszych czasach niż w tamtych [RTĘĆ UŻYWANA JEST W MILIONACH SZCZEPIONEK NA CAŁYM ŚWIECIE]
Rtęć, metal ciężki i silna neurotoksyna, może wyrządzić krzywdę każdemu niezależnie od wieku.
Jest też historia matki, której zmarło dziecko.
Moja córka umarła 16 września 1998r. w wieku pięciu tygodniu, kilkanaście godzin po tym jak otrzymała drugą szczepionkę.
Lyla była dziarskim, wesołym pięciotygodniowym maluchem, kiedy ostatni raz trzymałam ją w rękach.
Nie zdawałam sobie sprawy, że przy całej niewinności, jaką w sobie miała, umrze tego samego dnia
Czemu płaczę, kiedy to czytam? Ponieważ pamiętam tę środę przed tym, jak umarł mój syn. Trzymałam go w ten sposób. Miał 13 tygodni. Myślałam sobie: "Jesteś taką mądrą małą istotą"
Następnego dnia dostał szczepionkę. Zmarł w sobotę rano
Dzisiaj, w XXI wieku wydaje się totalnie niedorzeczne, że podajemy dzieciom powszechnie znaną toksyczna substancję.
Każdego dnia czuję frustrację, że ludzkość jest tak niezwykle powolna w podjęciu jakichś kroków w sprawie rtęci, kiedy od dawna wiemy jak toksyczna ona jest
Wygląda na to, że musimy wciąż cierpieć z powodu tych katastrof, by przypomnieć sobie na temat toksyczności rtęci.
Choroba szalonych kapeluszników, choroba Minamata, zatrucie w Iraku, Różowa choroba...
To zaczyna być niemalże szalone, że nie robimy nic w tym celu. To jest w naszym zasięgu, by zaprzestać tych katastrofalnych rozdziałów, których wciąż dokładamy w naszej historii.
Znamy już drastyczny rezultat tego, że rtęć trafia do organizmu dziecka.
Rtęci nie powinno być w żadnej formie leku. To zbyt ryzykowne.
Myślę, że rtęć powinna być usunięta ze wszystkiego.
Przypomnij sobie prostego człowieka jak ja i nie pozwól by coś takiego przydarzyło się następnym pokoleniom.