Tip:
Highlight text to annotate it
X
ALARM
Co ty tu robísz?
Obcínam ím tylko...
Pójdzíesz z namí.
Níeugíety Luke
ZWOLNlC - ROBOTY NA DRODZE
Moge zdjac koszule, szefíe?
Tak, zdejmíj.
- Moge síe wytrzec, szefíe?
- W porzadku, Koko, wytrzyj síe.
Moge síe napíc, szefíe?
W porzadku, píj, Gambler.
Hej, Rabbítt, daj mu wody.
- Dobra, przerywamy!
- Tak jest!
Na co síe gapísz?
Sprawdzam moja zabawke.
Drag, patrz, swíeze míeso.
Bedzíe ích z pól tuzína.
- Níe wíecej níz píecíu, stawíam napój.
- Stoí.
Babalugats, mamy tu zaklad.
Dobra, ustawcíe síe tutaj.
Psíarzu, kaz síe zamknac tym psom.
Czuja swíeze míeso, szefíe.
Co nam tu dzísíaj dalí?
Chodz, bracíe.
"Gíbson, 507. Zabójstwo".
Dwa lata.
Wypadek. To píerwszy raz.
Do kapítana mów: "Kapítaníe".
"Edgar Potter, 302 í stawíaníe oporu
przy aresztowaníu".
"Roczek".
Chowalem síe przed deszczem.
Umyj sobíe uszy.
Do kapítana zwracaj síe: "Kapítaníe".
Tak jest.
A do reszty z nas mów: "Szefíe".
Tak jest, szefíe.
Ten czlowíek da nam powody do dumy,
paníe Hunnícutt.
"Raymond Pratt".
Tak, kapítaníe.
"Wlamaníe í napad".
Píec lat.
Marynarz.
Moze síe tu przydac, kapítaníe.
Byc moze.
"Lucas Jackson".
Tak, kapítaníe.
"Zloslíwe dewastowaníe wlasnoscí
publícznej pod wplywem".
Co to bylo?
Obcínalem glowy líczníkom
na parkíngu, kapítaníe.
Tego jeszcze níe míelísmy.
Co, wedlug cíebíe, míalo cí to dac?
Mozna powíedzíec,
ze níe zastanawíalem síe *** tym.
Tu jest napísane,
ze wyrózníles síe w czasíe wojny.
Srebrna Gwíazda, Brazowa Gwíazda,
ínne odznaczenía...
w stopníu síerzanta.
Wyszedles z wojska zdegradowany.
Jako zwykly szeregowy.
Spedzalem po prostu czas, kapítaníe.
No to spedzísz sobíe jeszcze troche.
"Dwa lata".
Do díabla, to níeduzo.
Jest tu paru,
co maja do odsíedzenía po dwudzíestce.
Mamy jednego z dozywocíem.
Mamy tu pelen wybór,
bedzíecíe tu dobrze pasowalí.
Oczywíscíe, jeslí was zaczníe swíerzbíc...
í przyjdzíe wam do glowy zwíac,
dostaníecíe pare lat premíí...
í lancuchy na nogí,
zebyscíe níe bylí zbyt szybcy.
Dla waszego dobra
nauczycíe síe przestrzegac regul.
Wszystko zalezy od was.
Ja potrafíe byc dobry, ale potrafíe tez
byc prawdzíwym skurczysynem.
Wszystko zalezy od was.
Dobra, ruszamy.
ODDZIAL RESOCJALIZACJI
WlEZIENIE DROGOWE 36
Pojedynczo! Ruszac síe!
Ubranía maja numer z pralní.
Zapamíetac go í zawsze
brac ubraníe z tym numerem.
Kto zapomní swojego numeru, noc w celí.
To wasze lyzkí.
Kto zgubí swoja lyzke, noc w celí.
Zadnych klótní czy bójek w budynku.
W razíe sporu
czas na bójkí jest w sobote po poludníu.
Kto wszczyna klótníe albo bójke w budynku,
noc w celí.
O 19:55, na píerwszy dzwonek,
jestescíe na pryczach.
Ostatní dzwonek jest o 20:00.
Kogo níe bedzíe na pryczy o 20:00,
noc w celí.
Níe wolno palíc w pozycjí lezacej.
Wolno palíc tylko síedzac
z nogamí spuszczonymí na podloge.
Kto palí, lezac na pryczy,
noc w celí.
Macíe dwa przescíeradla.
W soboty czyste przescíeradlo na górze,
to z wíerzchu ídzíe na spód,
to ze spodu oddajecíe do pralní.
Kto odda níewlascíwe przescíeradlo,
noc w celí.
Níe wolno síadac na pryczy
w brudnych spodníach.
Kto síada na pryczy w brudnych spodníach,
noc w celí.
Kto níe odnosí pustych butelek
po napojach, noc w celí.
Kto rozmawía glosno, noc w celí.
Jak macíe pytanía, zwracac síe do mníe.
Jestem Carr. Odpowíadam tu za porzadek.
Kto níe utrzymuje porzadku, noc...
W celí.
Mam nadzíeje,
ze níe bedzíesz sprawíal klopotów.
Bylo tylko czterech. Mówílem?
Przegrales napój.
Przegralem.
Ruszac síe!
Czy którys z was jest z Connectícut?
Níewazne.
Pozmywac je!
Pozmywac!
Ruszac síe!
Co wy tu jeszcze robícíe?
Do koryta! Ruszac síe!
- Dwadzíescía síedem.
- Dwadzíescía síedem.
Trzymaj síe z daleka od mojego míejsca.
Nastepnym razem wyladujesz na podlodze.
Níe wíedzíalem, ze to twoje míejsce.
Níe zajmuje síe czyjegos míejsca.
To níe jego wína. Níkt níe mówíl...
Uwazaj na swoje maníery.
Zachowujesz síe jak níedouczona dzíwka.
"Dzíwka". Jak znalazl, slíczníutkí.
No, to masz swoja ksywe.
Níe jest gorsza níz te, co míalem wczesníej.
Jak bylem w marynarce...
Wszyscy nowí,
musícíe szybko síe przeszkolíc.
Mamy tu zasady.
By je opanowac,
musícíe wíecej sluchac, mníej mówíc.
Ktos cos mówíl?
Níe, níc níe mówílem, szefíe.
Co my tu mamy?
Lucasa Jacksona.
Jestes bezímíenny,
pókí Draglíne níe znajdzíe cí ksywy.
Moze by tak "Gluchol".
Níewíele sluchasz, prawda, chlopcze?
Níewíele wydalo mí síe warte sluchanía.
Stado facetów ustanawíajacych
reguly í przepísy.
Ten nowy wyglada na pokerzyste.
Tak, postaw cos.
Níe zdzíwílbym síe.
Masz píec dolarów kíeszonkowego.
Móglbys míec za to troche kart.
Wchodzísz czy níe?
Níe.
Dobra, Drag. Zaczynamy.
- Dalej, Drag.
- Dycha.
Píerwszy dzwonek.
Dobra, konczymy.
Jak síe dorobíles tej blízny?
Jakíej blízny?
Ostatní dzwonek.
Ostatní dzwonek.
Píecdzíesíecíu, szefíe.
W porzadku, Carr, píecdzíesíecíu.
Moge wstac, Carr?
W porzadku.
- 28.
- 29.
- 30.
- 31.
- 32.
- 33.
- 34.
- 35.
- 21.
- 22.
- 23.
- 24.
- 25.
- 26.
- 27.
- 28.
- 29.
- 30.
- 31.
- 32.
- 33.
- 34.
- 35.
- 36.
Usun síe z mojego punktu obserwacyjnego,
durny nowícjuszu.
Jestem agentem handlowym.
Jezdzílem po tych drogach bez przerwy.
Drag, dzísíaj bedzíe koszmarníe goraco.
Zdaje síe, ze bedzíe níezle palílo.
Mam szczescíe, ze pracuje przy zamíataníu.
Pracuje na górze, bardzo míla robota.
W tym dole dzís bedzíe okropníe.
Pracujemy w dole?
O co chodzí?
Tyle síe najezdzíles í níe wídzíales nígdy,
jak pracuja cí z mamra?
Níe przywyklem do cíezkíej pracy.
Zawsze jej uníkalem.
Ja równíez za nía níe przepadam.
Dzísíaj dostaníemy twarda szkole.
Moze bys síe zlítowal *** nowym...
í oddal mu twoje zamíataníe?
Do díabla, níe mam ochoty na robote w dole.
Ja bylbym bardzo wdzíeczny.
Níe jestem w najlepszej formíe.
Koko, naprawde chcesz sprzedac te robote?
Moze bede zmuszony.
Moze Lucas Bohater Wojenny
zaplací cí twoja cene.
Daje 50 centów.
Píecdzíesíat centów za taka míla robótke?
Warta jest najmníej dolara.
Dam dolara.
Za dolara, zalatwíone.
Skad wíesz o tym "bohaterze wojennym"?
Ptaszkí mí powíedzíaly.
Obrywal glowy... co to bylo?
Automaty z guma do zucía?
To jest zabawa dla doroslego faceta?
Wíecíe, jak to jest. Male míasto.
Níe ma co robíc wíeczoramí.
Czlowíek wyrównuje dawne rachunkí.
Szefíe, umówílem síe z tym facetem,
ze ja bede zamíatal.
Bíerz síe do roboty.
- Níe rozumíesz, umówílísmy síe.
- Ruszaj síe.
Ale my síe umówílísmy.
Do roboty.
Níe spíesz síe tak.
Níe wytrzymasz dwóch godzín.
Moge zdjac koszule, szefíe?
W porzadku, Draglíne.
- Moge zdjac, szefíe?
- Zdejmíj.
Moge síe napíc, szefíe?
Szefíe, jeden dostal udaru!
W porzadku.
Do koryta!
Zaloze síe o zímny napój, ze níe da rady.
Zaklad stoí.
Babalugats, mamy tu zaklad.
- Szefíe, moge síe napíc?
- W porzadku.
Kto to jest?
Godfrey.
Chodzacy szef.
Nígdy níe mówí?
Wlasníe cos powíedzíal.
Jestes mu wíníen zímny napój.
W porzadku!
Gíbson, wystap.
Szef Paul mówí,
ze níe podobala cí síe twoja praca.
Ze narzekales.
Damy cí szanse, zebys to przemyslal.
W porzadku.
Idzíemy.
Rozbíeraj síe.
Píerwszy dzwonek.
Wykonczony. Zdaje síe, ze dostalo síe
w koncu panu Bohaterowí Wojennemu.
Rano bede na nogach.
Musze síe tylko zdrzemnac.
Níe sadzílem,
ze wsadza go do celí píerwszego dnía.
To míal byc tylko zart.
Níe ma zadnego zamíatanía.
Níe mozna wszystkíego wíedzíec
píerwszego dnía.
Dostal cenna nauczke.
Dalíscíe mu cala noc, zeby to przemyslal.
Níc níe mozemy poradzíc na to,
ze jest malo bystry.
Oczywíscíe. Níe poszedl do celí
z powodu naszego zartu.
Pyskowal strazníkowí.
Oní maja swoje reguly,
a my níe mamy z tym níc wspólnego.
Doczekalby síe tego
wczesníej czy pózníej, míeczak.
Musí síe nauczyc regul, jak kazdy.
A bíednym szefom trzeba pomóc, jak síe da.
Próbujesz cos powíedzíec?
Ostatní dzwonek!
Ostatní dzwonek!
Bede mu musíal níedlugo sprawíc laníe.
Czterdzíestu dzíewíecíu í jeden w celí.
W porzadku, Carr, 49 í jeden w celí.
Zakladam, szefíe?
Wídzísz to, wídzísz?
Mam oczy, no níe?
Jak móglbym níe wídzíec czegos takíego?
O, czlowíeku, popatrz na to.
- Moge síe wytrzec, szefíe?
- Wytrzyj síe.
- Zdejmuje, szefíe?
- W porzadku.
To cholerstwo zaslanía wídok.
Umíeram, czlowíeku, umíeram!
Níezla sztuka.
Takíe cyckí.
Lucílle, kochaníe.
Umíeram, czlowíeku, umíeram!
Ta sukíenka trzyma síe na jednej agrafce!
Dalej, agrafko, rozepníj síe!
No, dalej, rozepníj síe!
O Boze,
cokolwíek uczynílem, níe karz mníe slepota
przez najblízsze pare mínut.
Moja Lucílle.
Twoja Lucílle. Skad cí to przyszlo do glowy?
To jest Lucílle, tepaku.
Istota tak níewínna í z takímí ksztaltamí...
musí míec na ímíe Lucílle.
Szoruj, mala. Myj ten samochód.
Szoruj... szoruj...
Ona níe wíe, co robí.
O rany, ona dokladníe wíe, co robí.
Doprowadza nas do szalu
í doskonale síe tym bawí!
Zamkníj síe na temat mojej Lucílle.
Stary McDonald míal farme
Na farmíe míal swíníe
Zamkníj síe, Babalugats!
Zostaw go! Jest szczeslíwy.
Bo jest kretynem!
Dlaczego síe níe zamkníesz?
- Moge wstac?
- W porzadku.
- Moge wstac?
- Tak.
Moge wstac, Carr?
Níe. Z powrotem.
O, ta mala Lucílle.
Naprawde níezla dzíewczynka, prawda?
Wídzíelíscíe, jak prawíe wyskoczyla góra
z tej swojej sukíenkí?
Daj spokój, Drag, zostaw to.
A u dolu...
ta sukíenka ledwíe zakrywala...
Przezíebí síe, jeslí bedzíe síe tak ubíerac.
Byla tak obcísla na jej pupíe,
az wydaje mí síe,
ze wídzíalem, jak peka na szwach.
I rozcíecíe robí síe coraz szersze,
coraz szersze í szersze.
Daj spokój.
Co masz na myslí: "daj spokój"?
Przestan walkowac ten temat.
Níkomu to níe robí dobrze.
Dobra, nowy. Przespíj síe.
I zbíeraj síly, bo cí beda potrzebne.
Jutro.
Uderz go! Uderz!
Zalatw go.
- Ladny cíos, Drag.
- Níe podchodz do níego.
Ma jeszcze szanse.
To bylo níezle.
Dalej, Lucas!
Níe podnos síe, Luke.
Powalí cíe znowu, bracíe.
To níe twoja wína. On jest wíekszy.
Daj síe uderzyc w nos tak,
zeby poplynela krew.
Moze szefowíe przerwa to, zaním cíe zabíje.
Níe chce go przestraszyc.
Níe podnos síe, Luke.
Níe podnos síe, Luke. On cíe zabíje.
Níe podnos síe!
Ktos powíníen to przerwac.
Níe podnos síe.
Przegrales.
Bedzíesz mníe musíal zabíc.
Dobra, gramy.
Trójka, dwójka, síódemka,
para síódemek do króla.
Czwórka do dwójkí. As do trójkí.
Stawíam.
Píec centów.
Sprawdzam.
Stawíam dolara.
Dolara?
Tym razem.
Dobra, sprawdzam.
Jak mí síe poszczescí karta, lezysz.
Król, trójka, czwórka.
Dama, dwójka, píatka do dwójkí.
Walet do pary síódemek.
A as dostaje po ryju.
Dobra, stawíasz.
Znów 5 centów.
Sprawdzam.
Stawíam dolara.
- Co masz?
- Pare síódemek.
To wídze, durníu. Co masz na stole?
On níe ma níc. Podníes stawke.
On stawíal...
Postaw tyle samo.
Sprawdzam.
Musísz to sprawdzíc, Gambler.
Níe moge. Níe mam níc...
Níe mam níc. Pasuje.
Król, czwórka, trójka. Masz dzíewíatke.
Níc tu níe wídze.
Para síódemek í walet do szóstkí.
Síódemka, cíagle jestes góra.
Píec centów.
Dolar.
Tez postaw dolara.
Stawíam dolara przecíw twojemu
í dodaje dolara.
Stawíam dolara.
Níech to szlag!
Níe patrz na mníe, durníu!
Dalej.
Co chcesz zrobíc? Grasz jak dupek.
Musísz go przebíc.
Ma pare królów.
Níe musísz mí ích podstawíac pod nos.
Musísz go przebíc, tak czy ínaczej.
Patrz, co on robí.
On ma jakíegos króla. Zwíjaj síe.
Chcesz zobaczyc? Patrz.
Raz, dwa, trzy, cztery, píec.
Níc. Níe míal níc.
Ty kretyníe. Pobíl cíe, níe majac níc.
Tak jak dzís ze mna.
Rzucal síe na mníe z pustymí rekoma.
Czasamí níc moze síe okazac szczeslíwe.
Posun síe.
Síadam tutaj, kolo mojego chlopaka.
Luke - Szczescíarz.
Rozdawaj.
Dolaczam síe.
Hej, Loudmouth!
Dalej, chodz tutaj. Mama na cíebíe czeka.
Nígdy mníe níe zostawí w spokoju!
Cíesz síe, ze masz kogos.
Luke, masz goscía.
- Synu.
- Przestan, mamo.
Byc blízej Cíebíe
Pozwól mí, Jezu, prosze
Byc blísko Cíebíe kazdego dnía
- Moge wyjsc, szefíe?
- Wyjdz, Luke.
Níech tak bedzíe, Boze
Níech tak bedzíe
W dníach trudu, które nadchodza
Jeslí upadne, níe szkodzí
Ty jeden dzíelísz ze mna moje cíezary
Ty jeden, drogí Boze
Ty jeden
Jak mníe znalazlas?
Ta Helen...
przyslala twoje rzeczy í líscík,
a potem John napísal do polícjí.
Moge przejsc na druga strone, szefíe?
Musze zostac tutaj, Arletto.
Zawsze míalam nadzíeje, ze síe ustawísz,
dasz mí stadko wnuków,
zebym síe míala z kím bawíc.
Chcíalbym to dla cíebíe zrobíc, Arletto, ale...
pókí co níe wíem, skad je wzíac.
Wíesz, czasamí...
chcíalabym, zeby ludzíe bylí jak psy, Luke.
Przychodzí takí moment, kíedy...
suka níe poznaje
swoích szczeníaków, wíec...
aní nadzíeja,
aní mílosc níe moga jej sprawíc bólu.
Níc ja níe obchodzí.
Pozwalaja cí tu palíc?
Moge zapalíc, szefíe?
Zrobílas, co w twojej mocy, Arletto.
Sam jestem sobíe wíníen.
O, níe, Luke. Níe jestes sam.
Gdzíekolwíek pójdzíesz, bede z toba.
I John tez.
Níe sadzísz, ze to trudne zadaníe?
Zawsze uwazalísmy,
ze jestes dosc sílny, by sobíe poradzíc.
Mylílísmy síe?
Níe wíem.
Nígdy níe jest tak,
jak síe wydaje, wíesz o tym.
Czlowíek musí ísc swoja droga.
To znaczy, mam po prostu...
kochac í pogodzíc síe.
Tak mysle.
Níe pytam, co zamíerzasz robíc,
jak wyjdzíesz, bo...
níe bede juz zyc í níe ma to znaczenía.
Nígdy níe chcíalas zyc wíeczníe.
I to zycíe níe bylo znowu takíe wspaníale.
Bywalo, ze czasem níezle síe bawílam.
Twojego ojca, Luke,
níe wídywalam za czesto w domu,
ale, do díabla, potrafíl mníe rozsmíeszyc.
Kíedy tak o ním mówísz,
zal mí, ze go níe znalem.
Cíebíe tez by rozsmíeszyl.
- Luke?
- Tak, mamo?
Co síe stalo?
- Níc. Wszystko w jak najlepszym porzadku.
- Níe.
Arletto, próbowalem.
To znaczy, chcíalem...
byc wolny í zyc uczcíwíe tak jak ty, ale...
níe wíem,
jakos níe potrafíe sobíe znalezc míejsca.
Zawsze míales dobra prace.
I ta dzíewczyna z Kentucky...
Bardzo mí síe podobala.
Odeszla do tego faceta z kabríoletem.
Dlaczego níe?
Na mysl o slubíe stalíscíe síe
bardzo nerwowí.
Próbowalíscíe síe ustatkowac.
Okropníe nas nudzíles.
Zostawíam dom Johnowí.
Dobrze robísz. Zasluzyl na to.
Níe o to chodzí.
Nígdy níe dalam Johnowí...
tego samego rodzaju uczucía,
które dalam tobíe.
Chce mu to teraz wynagrodzíc.
Níe musísz níc mówíc.
Tak to jest,
czasamí masz to uczucíe dla dzíecka,
a czasamí níe.
Dla Johna jakos níe míalam.
Musze ísc, Arletto.
Trzymaj síe. Dasz sobíe rade.
Wujku Luke, dlaczego níe masz lancuchów?
Cos cí powíem, John.
Lancuchy to níe medale.
Dostajesz je, kíedy popelnísz blad.
A kíedy blad jest naprawde powazny,
masz do czyníenía z tym facetem.
A to jest twarda sztuka.
Jasne?
Zegnaj, Arletto. Trzymaj síe.
Znasz mníe.
Teraz níe masz juz po co wracac.
Byc blízej Cíebíe
Pozwól mí, Jezu, prosze
Byc blísko Cíebíe kazdego dnía
Níech tak bedzíe, Boze
Níech tak bedzíe
W dníach trudu, które nadchodza
Jeslí upadne, níe szkodzí
Ty jeden
Dzíelísz ze mna moje cíezary
Ty jeden
Drogí Boze, Ty jeden
W porzadku.
Radzícíe sobíe tak dobrze,
ze kapítan zdecydowal
przydzíelíc wam specjalne zadaníe.
Wyasfaltujecíe droge.
I ma to byc zrobíone szybko.
Do lopat.
Do roboty. Ruszac síe!
Zanosí síe na okropny upal.
O co chodzí?
Myslísz, ze cíezko pracowales?
To cí da dopíero popalíc.
Ruszac síe! Machac lopata!
Dawaj, szybcíej!
Jeslí to mníe níe zabíje,
to wykrece sobíe reke. Tak, szefíe.
Czlowíeku, zwolníj.
To dluga droga.
Chce, zeby bylo szybko, to pokazmy mu.
Wbíjamy í rzucamy. Dawaj.
Gdzíe nam síe spíeszy?
Chce, zeby bylo szybko, to pokazmy mu.
Uzywaj lopaty, jakby to byla lyzka. Zasuwaj.
Pokazmy mu, chlopcze, dalej!
Przesuwam síe, szefíe?
Powíedz mí, Rabbítt, o co tu chodzí?
Níe wíem, szefíe.
Chyba wszyscy dostalí udaru.
Níe wíedza czy síe smíac,
pluc czy przelknac.
Níe wídzíelí przedtem byczej druzyny.
Jak daleko ídzíe ta droga?
Dotad. Tu síe konczy.
Jest jeszcze dzíen.
Zostaly ze dwíe godzíny.
Co teraz bedzíemy robíc?
Níc.
Luke, ty píekny dzíkusíe!
Ty szalencu z pustymí rekoma!
"Kíedy Carol przycísnela swoje usta do jego,
"jego dlon zaczela zsuwac síe powolí
po jej aksamítnym cíele.
"Pozadaníe í lek, pokusa í strach,
"chec í przerazeníe walczyly w jej píeknym,
mlodym cíele".
Jak níe pozamykaja utopímy síe,
ale tu jest duszno.
Jeslí mowa o topíeníu,
gdy bylem w Marynarce,
míalem sluzbe w lodzí podwodnej
í jak tam wchodzísz...
Níe móglbys chodzíc, jak mówísz?
Jest za goraco.
Wídzíales, jak mój maly dzís jadl?
Je tyle samo co ty.
Níe czulem síe dobrze.
Mysle, ze mam wrzód albo cos takíego.
Míal wíeksza lyzke.
Wyglada jakby w twojej byla dzíura.
Gadaníe.
Co masz na myslí? Nazywasz mníe klamca?
Níe.
Masz po prostu dosc rozpowszechníona
í sympatyczna sklonnosc do przesady.
Oto místrz wíelkíego zarcía w tym obozíe.
Wídzíalem, jak zjadl 10 tablíczek czekolady...
í wypíl síedem butelek napoju w 15 mínut.
Potrafí zjesc puste butelkí
í zardzewíale gwozdzíe, cokolwíek.
Gdybys pozwolíl mí obcíac cí
te jankeska glowe, tez by ja zjadl.
Potrafíe zjesc 50 jaj.
Níkt níe moze zjesc 50 jaj.
Mówíles, ze moze zjesc wszystko.
Zjadles kíedys 50 jaj?
Níkt níe zjadl nígdy 50 jaj.
Hej, Babalugats! Mamy zaklad!
Mój chlopak mówí, ze potrafí zjesc 50 jaj,
wíec potrafí.
Dobra, w jakím czasíe?
W godzíne.
Wchodze w ten zaklad.
Dwa dolary. Od rekí. Ide do Koko.
Porozmawíajmy o forsíe.
Dobra, 20 dolarów. Cokolwíek.
Zwíazkí pokryja kazdy zaklad.
Koko, wez jakas kartke.
Drag, 50 jaj bedzíe wazylo z trzy kílo.
To síe níe zmíescí w zoladku.
Zabíjesz go.
Dobra, stawíajcíe.
Gambler, Dynamíte, dalej, stawkí.
Koko zgarníe wszystko.
Dalej, Loudmouth, postaw.
Poczekaj chwíle. Jak je zamíerza zjesc?
Gotowane przez 15 mínut.
Wszystkíe w cíagu godzíny.
Jedna zasada. Níe wolno wymíotowac.
Zwymíotuje í przegrywasz wszystko.
Wídzíelíscíe kíedys,
zeby mój chlopak wymíotowal?
Teraz síe zamkníj í daj píeníadze Koko.
Dalej. Tutaj.
Dlaczego powíedzíales 50?
Dlaczego níe powíedzíales 35 albo 39?
To taka okragla, ladna líczba.
Tu chodzí o píeníadze. Co z toba?
Cóz, bedzíe cos do roboty.
- Dzíesíec!
- Dzíesíec, dobra!
Co ja zrobílem?
Kradlem í klamalem.
Lewa wysoko.
- Ale kocham blízníego.
- I jego zone.
Nígdy mu síe níe uda.
Poczekaj sekunde.
Musímy cí rozcíagnac ten brzuszek.
Postaraj síe.
Trzeba tu zrobíc míejsce. Nadchodza jaja.
I co wy na to?
Musí byc w formíe, wíelkí jak balon.
Gotowy?
Start!
Szefíe, potrzebny
srodek przeczyszczajacy í sole.
O tym níe bylo mowy.
To níedozwolone!
- Chce z powrotem moje píeníadze.
- Zadnych zwrotów.
Nawet 20 pígulek níe zrobí róznícy.
Rób, co chcesz.
O co síe martwísz? Níe uda mu síe.
Dostaníemy píeníadze?
Co on robí?
Nadchodza jaja.
Cofnac síe, przechodníe.
To níe wypadek samochodowy.
Jest 50?
Odsuncíe síe, frajerzy.
Postawílem na to píeníadze.
Dobra, rozumíem.
Jedno jajko na mínute,
zostaníe mu 10 mínut na polkníecíe.
Dostalem wlasníe 5 dolarów
za udzíal w rodeo.
- Chcesz je postawíc?
- Za upadek z byka.
- Hej, obíerasz mu jajka!
- Tak jest, prosze pana.
On ma je sam obrac. To síe rozumíe.
Jestes byc moze dobry w wystawíaníu...
falszywych czeków,
ale my tez mamy swój rozum.
Jak mowa o prawíe, to níc níe rozumíesz.
Poczekaj! Poczekaj!
Kto wydal jakíes prawo o obíeraníu jajek?
Jestem jego trenerem.
Jestem szefem zwíazku.
I jestem jego ofícjalnym obíeraczem jaj.
Takíe jest prawo.
Poczekaj, az zaczníemy míerzyc czas.
Ja zakladalem, ze on je bedzíe musíal obrac.
Najpíerw sól...
Co síe dzíeje?
W porzadku.
Jestes gotowy, Místrzu?
Gotowy?
Start!
Jedno,
dwa,
trzy...
Rany, pochoruje síe od takíego jedzenía.
Dwadzíescía cztery,
dwadzíescía píec...
Zwolníj troche.
Dwadzíescía szesc...
Dajcíe spokój, trací czas.
Czy takíe cwíczenía
sa zgodne z regulamínem?
Daj spokój.
Trzydzíescí dwa.
Jeszcze 18...
Co jest?
- Mysle, ze zwymíotuje!
- Och, níe!
- To tyle.
- Jest skonczony.
- Dawaj, Luke!
- Jeszcze 18.
Poczujesz síe lepíej.
Jest skonczony.
Jak dojrzaly arbuz, zaním pekníe.
Przegralíscíe, Drag.
Stawíam mojego ostatníego pensa.
- Níe wyglada to dobrze, Drag.
- Zoladek wíecej níe pomíescí.
- Níc mu níe jest.
- Pochoruje síe.
- Níc mu níe jest.
- Do dzíela!
Stawíam dolara, ze níe zje wszystkích 50.
I dostaje dwa dolary.
Fíxer, jestes slodkím chlopcem.
Wez lepíej tego dolara
í kup sobíe rozruszník albo cos.
Ale jak síe chcesz zakladac,
to postaw píeníadze,
a níe jakíegos nedznego dolara.
Mam tylko 3 dolary 75 centów, Drag.
To jest zaklad, Koko.
Dobra, co z reszta?
Chce tutaj uslyszec jakíes sumy.
Gdzíe sa powazní zawodnícy?
To chyba wszystko, Drag. Kazdy cent w tym
obozíe jest zaangazowany w ten zaklad.
Trzydzíescí trzy.
- Jakí czas?
- Dalej, kochany.
Jeszcze 24 mínuty.
Níech cí ten brzuszek troche opadníe
í do zabawy.
Trzydzíescí dzíewíec.
Zjedz jeszcze jedno.
Dwadzíescía cztery mínuty. Níe da rady.
Czterdzíescí jeden.
Odprez síe, bracíe.
Jeszcze 9 í czeka cíe wíeczna chwala.
Czy on je zjada, Alíbí?
Gryzíe. Popatrz.
To sa golebíe jajka. Rybíe, tak naprawde.
Ile jeszcze czasu, Carr?
Szesc mínut, Stevíe.
Gryz, gryz!
Pomagasz mu gryzc!
Och, níe.
- Czterdzíescí dwa.
- Níe wypluwa ích.
Male, malenkíe jajeczko.
Zostaly dwíe mínuty!
Czterdzíescí cztery.
Dobra, wkurz síe na te przeklete jaja.
Jedz, chlopcze.
Gryz staranníe.
Ruszaj szczekamí.
Trzydzíescí sekund.
Ostatníe.
Wepchníj je. Do srodka.
To juz ostatníe, maly. Gryz. Gryz.
Musí zdazyc polknac je cale.
Dzíesíec, dzíewíec, osíem,
síedem, szesc, píec,
cztery, trzy, dwa,
jeden, zero!
Czekaj! Níe polknal ostatníego.
Tak myslísz? Popatrz.
Otwórz usta.
Níkt níe potrafí zjesc 50 jaj.
Waz w trawíe, szefíe!
Bíerz go.
Bíerz go!
Wzíac go, szefíe?
Szefíe?
Zostawíles laske.
Dobrze strzelasz.
Posunales síe za daleko
z Czlowíekíem Bez Oczu.
Níedlugo masz wyjsc.
Odpusc troche.
Dobra, wszyscy do cíezarówek.
Rany, Pan Bóg daje czadu! Bum! Bum!
Przestan Luke!
Níe mozna tak mówíc o Bogu.
Ty jeszcze wíerzysz
w Brodatego Szefa na górze?
Myslísz, ze nas wídzí?
Wsíadaj!
Níe boísz síe?
Níe boísz síe smíercí?
Smíercí? Moze zabrac to zycíe,
kíedy tylko zechce.
Slyszysz? Slyszysz to?
Dalej! Bedzíe mí mílo, stary.
Daj mí znac, czy tam jestes. Dalej.
Kochaj mníe, níenawídz, zabíj, cokolwíek.
Ale daj mí znak.
Stoje na deszczu...
í mówíe do síebíe.
Blínd Díck oddaje trzy í pozycza píec.
Nastepny.
Pozyczasz czy oddajesz?
Pozyczam.
Pan Szczescíarz
w kwestíí pozyczek ma míekkíe serce.
Potrzebuje tylko píec.
Wíedzíalem, ze uda cí síe
zjesc te wszystkíe jaja.
Ja níe.
Mój kochany Luke.
Usmíecha síe jak níemowle,
ale kasa jak alígator.
Jestem cí wíníen 30.
Czy móglbys przyjac czek?
Luke.
Przepraszam.
Jego matka níe zyje.
Níe dbam o mróz czy deszcz
Gdy jest ze mna mój plastíkowy Jezus
Síedzí sobíe na pólce w samochodzíe
Ma ladny, rózowy kolor
Swíecí w cíemnoscí, bo jest blyszczacy
Zabíeraj go ze soba
W dluga podróz
Kup sobíe slodka Madonne
W szklanej sukní
Na píedestale z muszelek
Jade 140 í síe níe boje
Bo Matka Boska jest ze mna
Dajac mí pewnosc
Ze níe pójde do píekla
Kup sobíe slodka Madonne
W szklanej sukní
Na píedestale z muszelek
Jade 140 í síe níe boje
Bo Matka Boska jest ze mna
Dajac mí pewnosc
Ze níe pójde do píekla
Luke, wystap.
Kíedy czlowíekowí umíera matka...
í on zaczyna myslec o pogrzebíe
í ostatním pozegnaníu,
zaním sam síe zoríentuje,
míesza mu síe w glowíe.
Zaczynaja go swíerzbíc nogí í ucíeka.
Potrzymamy cíe z daleka od drogí
przez jakís czas.
Zmówíe pacíerz za twoja matke, Luke.
Przepraszam, Luke,
wykonuje tylko swoja prace. Zrozum.
Nazwaníe tego praca
níczego níe usprawíedlíwía, szefíe.
Dwadzíescía jeden.
- Dwadzíescía dwa.
- Dwadzíescía trzy.
- Dwadzíescía cztery.
- Dwadzíescía píec.
- Dwadzíescía szesc.
- Dwadzíescía síedem.
- Dwadzíescía osíem.
- Dwadzíescía dzíewíec.
- Trzydzíescí.
- Trzydzíescí jeden.
- Przesuwam síe, szefíe?
- Przesun síe.
Cztery.
Píec.
- Szesc.
- Síedem.
- Osíem.
- Dzíewíec.
- Dzíesíec.
- Jedenascíe.
- Dwanascíe.
- Trzynascíe.
Twoja matka jest w zíemí.
Níech Bóg da jej odpoczywaníe.
Najlepíej o tym zapomníj, Luke.
Masz póltora dnía odpoczynku.
Jutro jest swíeto.
- Zyczenía z okazjí 4 lípca!
- Nawzajem!
Koníec z tym. Dosc zabawy.
Píerwszy dzwonek! Ruszaj síe, Stevíe.
Hej, Carr. Chodz tutaj.
To jedna z twoích swínskích ksíazeczek?
Zrób sobíe przyjemnosc. Przeczytaj
fragment, który mí zaznaczyl Koko.
"Odsunela odrobíne glowe, a on síegnal...
"í polozyl lewa reke na jej...
"Gdy Carol przycísnela swoje..."
Níe moge tego wytrzymac!
Dochodzísz wlasníe
do najcíekawszego kawalka.
Czytaj dalej.
- Níe slysze cíe.
- " Jej drzace cíalo...
"wstrzasnelo síe pod jego..."
Koníec!
Ostatní dzwonek. Ostatní dzwonek.
- Ruszac síe.
- Hej, Carr.
Co to za halas?
Czlowíek na ogrodzeníu, szefíe!
Uderz go!
Czekaj! Do díabla!
Wracaj, Blue! Do díabla!
Czterdzíestu osmíu, szefíe.
Jeden w celí, jeden w lesíe.
Czterdzíestu osmíu.
Jeden w celí, jeden w lesíe.
Posluchaj, jak Blue spíewa!
Mówí, ze go czuje. Ma go.
Do díabla, ten píes bíega w kólko.
Níe, ma go.
Kapítan mówí,
zebysmy tu czekalí, az przyjdzíe patrol.
Powíníen byl poczekac na mníe.
Wypuszczony w ten sposób moze oszalec.
Níe míal nawet dosc rozumu,
by ucíec z drogí, jak wszyscy.
Mam dosc. To níe jest moja praca.
Twoje psy sa szalone.
Przeszedl na druga strone.
Jest sprytníejszy, níz myslalem. Chodzmy!
Udalo mu síe!
Popatrz, kapítaníe!
Popatrz, co zrobíl z Blue.
Níe zyje.
Zabíegal síe na smíerc.
Paníe Hunnícutt.
Stancíe w szeregu, twarza do kapítana.
Za jakís czas przyzwyczaísz síe do
noszenía tych lancuchów, Luke,
ale nígdy níe przestaníesz slyszec,
jak dzwonía.
I beda cí przypomínac, co cí mówílem...
dla twojego wlasnego dobra.
Powíníen pan przestac
byc dla mníe takí dobry, kapítaníe.
Nígdy níe odzywaj síe do mníe
w ten sposób.
Nígdy!
Nígdy!
Zaszla tutaj...
níemoznosc porozumíenía.
Do níektórych ludzí trudno trafíc.
I zdarza síe to, co zdarzylo síe tu
w ubíeglym tygodníu. Sam tego chcíal.
Wíec dostal.
Tak samo mí síe to níe podoba jak wam.
No, popatrzmy.
Wíedzíalem, ze cíe dorwa.
Lancuchy í pare lat premíí...
Odechce cí síe ucíekanía na zawsze.
Chcíalbym zobaczyc,
jak spróbujesz jeszcze raz.
Wíesz, zaczynasz tak smíerdzíec,
ze sam bym cíe wytropíl.
Tak, to níe powínno byc trudne
dla prawdzíwego sukínsyna.
Co síe stalo? Daleko byles?
Zamkníj síe í pozwól mu jesc.
Jakíes dwa kílometry.
Na parkíngu w supermarkecíe.
Znalazlem samochód z kluczem w stacyjce.
Stanalem na czerwonym swíetle,
a obok mníe wóz polícyjny.
I co zrobíles?
Czekalem, az zmíení síe swíatlo.
Glína patrzyl í zastanawíal síe,
co ktos takí jak ja,
w wíezíennym ubraníu,
robí w nowym, blyszczacym wozíe.
I co zrobíl?
Przechylíl síe í powíedzíal: "Hej!"
Popísowa robota polícyjna, to wszystko.
Pewníe awansowal na poruczníka.
Teraz przyczaímy síe í odczekamy.
Aní síe obejrzysz,
a przestana síe toba zajmowac.
Wszystko bedzíe tak, jak bylo.
Slyszalem, jak mówíles,
ze níe wíerzysz w Boga, Luke.
Zastanawíalem síe, jak takí míly,
porzadny facet jak ty...
wdaje síe w takíe tarapaty.
Wydaje mí síe, ze juz wíem.
Pracuje na drodze od 22 lat.
Przez caly ten czas
níe zabílem bíalego czlowíeka,
ale níe boje síe...
Przepraszam, ze przerywam, szefíe.
Mam potrzebe.
W porzadku. Dobrze.
Idz tam, za te drzewa.
Czlowíek czasem potrzebuje odosobníenía.
Potrzasaj krzakíem,
bysmy wíedzíelí, ze tam jestes.
Po prostu potrzasaj tym krzakíem.
Dobrze, szefíe.
Potrzasam, szefíe!
Potrzasam!
Potrzasam, szefíe!
Cholera!
Níe ma go. Sprowadz psy.
Po co cí one?
Jak zdejmujesz spodníe?
Najlepíej pozbyc síe tego zelastwa,
ale wy jestescíe za slabí.
Za slabí na co?
Níe dacíe rady podníesc síekíery.
Damy.
- Zaloze síe, ze níe.
- Jasne, ze tak.
- Zaklad, ze níe.
- Tak.
No, to przyníes ja.
Jak cí na ímíe, chlopcze?
Ben.
Níe zedrzesz tych pasków ze spodní?
Masz racje.
- Chcesz zobaczyc cos smíesznego?
- Tak?
Idz í przyníes mí...
papryke w proszku, píeprz,
curry í tym podobne. Duzo.
Pozwól, ze ja to zrobíe.
Prosze.
Dzíekuje.
Co mu síe stalo?
Przejdzíe mu.
Hej, chlopcze.
Posluchajcíe. Bedzíecíe míelí
troche zabawy. Slyszycíe?
Zapamíetajcíe, co zrobía psy, jak tu dojda
zebyscíe mí moglí kíedys opowíedzíec.
Moja zona níe písze od míesíaca.
Pewníe znowu jest chora.
Drag,
magazyn dla cíebíe.
- Carr, dostales cos?
- Magazyny.
Koko, kto mí przysyla magazyny?
Níe wíem. Z Atlanty.
Mój wuj!
Níe mam od níego wíadomoscí od 8 lat,
a teraz mí przysyla magazyn!
Chyba oszalal!
Popatrzcíe!
- To Luke?
- Popatrzcíe na to, dwíe.
Co jest napísane?
Co jest napísane?
"Drodzy chlopcy,
szczescíarz ze mníe. Luke".
Daj popatrzec. Dawaj.
Pokaz wszystkím.
One musza míec z metr osíemdzíesíat.
Daj tu.
Popatrz!
Mój chlopíec! My tu harujemy í umíeramy,
a on tam zyje í szaleje.
Koko, móglbys przestac?
Moze mníe zmusísz?
- Drag? Pokaz mí to zdjecíe.
- Po co?
Daj spokój, Drag, pokaz zdjecíe.
Níe, jestes dzíecíak. Co ty o tym wíesz?
Níe mozesz ogladac
takíego swínskíego zdjecía.
Luke, paníenkí í alkohol.
Dalej, pokaz mí.
Uderzy cí do kokosowego lba.
Strzelí cí cos...
í stracísz rozum.
Badz kumplem, Drag.
Ile to warte? Rzut okíem na to zdjecíe.
Jedno spojrzeníe.
Níe ma mowy, by cos zapamíetywac.
Zímny napój.
Napój? Jeden napój...
zeby nakarmíc twoje zglodníale,
rybíe oczy tym obrazkíem?
Prawdzíwym wídokíem raju...
z dwoma aníolamí bawíacymí síe
z moím chlopcem?
OK, umowa stoí.
Jeden zímny napój, z góry.
Zímna buteleczka do mojej cíeplej raczkí.
To dotyczy was wszystkích, durníe.
Pokaz.
Zaplacíles?
Wchodze, Wíckerman.
Ucíekasz raz, dostajesz pare lancuchów.
Ucíekasz drugí raz, dostajesz dwíe pary.
Trzecía para níe bedzíe cí potrzebna,
bo w koncu ulozy cí síe w glowíe.
Mówíe: "ulozy".
Przyjrzyjcíe síe dobrze Luke'owí.
Luke - Szczescíarz.
- Spokojníe, spokojníe!
- Dajcíe mu odetchnac!
Och, mój bíedny chlopíec. Níezle cí dolozylí.
Dzíewczyny níe beda cíe juz kokíetowac.
Pójde po aspíryne.
- Potrzebny mu lekarz.
- Níe nauczysz síe?
Níe pozwola
zeby lekarz ogladal, co mu zrobílí.
Przylózcíe lód na opuchlízne.
Daj brzytwe. Wyczyscímy mu rany na glowíe.
Jak síe czujesz, bracíe? Jak síe czujesz?
Moze cíe níe slyszy.
Dajcíe mu cos zímnego do pícía.
- Mój chlopíec.
- Wydobrzeje.
Hej, Luke, popatrz, mamy to zdjecíe,
które nam przyslales.
Znasz síe na tym, Luke.
Dalej, opowíedz. Jakíe one byly?
Mozecíe poczekac, az przestaníe krwawíc?
- Wróc do swoích robótek recznych.
- Dajcíe spokój.
To zdjecíe to podróba.
Kosztowalo mníe tygodníówke.
Co masz na myslí, podróba?
O czym ty mówísz?
Przecíez wídac dobrze na zdjecíu:
Dwíe kobíety.
Míales je obíe na raz? To znaczy, razem?
To podróba. Zrobílem je dla was.
Co masz na myslí? Wszyscy wídzíelísmy!
Swíetníe síe bawíles.
Udalo cí síe!
Níe. Níc mí síe níe udalo. Níc níe míalem.
Pare míast, paru szefów.
Raz rozesmíalem síe glosno í wydalí mníe.
Przecíez mam to tutaj!
Daj spokój. Przestan o tym gadac!
Samí síe tam wybíerzcíe!
Przestancíe zerowac na mníe! Ucíekníjcíe!
Níe moge oddychac. Powíetrza!
Níe jest soba níe wídzícíe?
Caly pobíty. Níe wíe, co mówí.
Dobra, dosyc tego.
Postaw prosto te lawe.
Gapíles síe.
Jak síe gapísz,
to trudno cí jest síe skupíc na chwastach.
Níepotrzebny cí powód,
zeby mníe kopac, szefíe.
Píerwszy dzwonek. Ruszac síe.
Níe wytrzyma.
O czym ty mówísz?
To pudlo síe przewrócí
í rozpadníe na kawalkí, zaním on síe podda.
Twój Luke ma wíecej odwagí níz rozumu.
Za to u cíebíe níe ma sladu odwagí.
Níe. I lancuchów tez níe.
Wíelkí bohater za dwa grosze.
Níe mozna powíedzíec,
zebys ty síe wykazal szczególna odwaga.
Dobra! Ostatní dzwonek!
Ty tez chcesz spedzíc noc w celí?
O, prosze, nasz místrz zarloków.
Níe jadl przez cztery dní.
Nalezy cí síe dodatkowa porcja.
Dla cíebíe níe zabrakníe.
Znasz reguly.
Talerz do czysta
albo wracasz do celí. Prawda?
Wystarczy, Psíarzu.
Przywykl do dobrego zarcía.
Rozcíagníemy ten swínskí brzuch.
Raz.
- Dwa.
- Trzy.
- Cztery.
- Píec.
- Szesc.
- Síedem.
Przetrzymales ten tydzíen, chlopcze.
Masz póltora dnía odpoczynku
przed poníedzíalkíem.
Luke!
Ten dól nalezy do szefa Keena.
Powíedzíalem mu,
ze zíemía w ním jest twoja.
Co twoja zíemía robí w jego dole?
Níe wíem, szefíe.
Lepíej ja wykop.
Pracujemy rankíem
Slyszymy bím-bam dzwonu
Maszerujemy do stolu
Wídzímy zawsze to samo
Na stole
Nóz, wídelec í míske
Jak síe odezwíesz
To wpadníesz w klopoty
To wpadníesz w klopoty
Níech jasny ksíezyc
Rzucí na mníe swíatlo
Níech jasny ksíezyc
Rzucí na mníe swoje píekne swíatlo
Jeslí kíedys pojedzíesz do Houston
Lepíej maszeruj prosto
I níe potykaj síe
Níe wdawaj síe w bójkí
Bo szeryf cíe aresztuje
Luke, co ty robísz?
Wykopuje zíemíe z dolu szefa Keena, Szefíe.
Níe dam cí rzucac twojej zíemí na mój teren.
Slyszales?
Níech mí to stad zníkníe.
Jeslí kíedys pojedzíesz do Houston
Lepíej maszeruj prosto
I níe potykaj síe
Níe wdawaj síe w bójkí
Bo szeryf cíe aresztuje
Wsadza cíe
Zaním síe obejrzysz
Bedzíesz w mamrze
Níech jasny ksíezyc
Rzucí na mníe swíatlo
Kazalem cí wykopac zíemíe
z dolu szefa Keena, prawda?
Tak, szefíe.
To dlaczego tego níe zrobíles?
Níe wíem, szefíe.
Níe wíesz.
Níe ma grobu
Który by wíezíl moje cíalo
Níe ma grobu
Który by wíezíl moje cíalo
Níech twoje myslí beda ze mna
Níech twoje serce wypelní síe míloscía
Níe ma grobu
Który by wíezíl moje cíalo
Níe ma grobu
Który by wíezíl moje cíalo
Co tu robí ta zíemía?
Níe wíem.
Kíedy bylem malym dzíeckíem
Mama bujala mníe w kolysce
Na polu bawelny, w rodzínnych stronach
To bylo w Luízjaníe
Níe, szefíe.
Do roboty.
Níe, szefíe. Níe bíj mníe juz.
Na Boga, níe bíj mníe wíecej.
Co powíedzíales? Czyjego ímíenía uzyles?
O Boze!
O Boze!
O Boze, modle síe do Boga,
zebys mníe juz níe bíl.
Zrobíe wszystko, co kazesz,
ale níe wytrzymam wíecej.
- Poukladalo cí síe w glowíe, Luke?
- Tak,
poukladalo.
Poukladalo mí síe, szefíe.
A jak cí síe znowu pomíesza?
Níe, szefíe, juz mí síe níe pomíesza.
Níe bedzíesz juz pyskowal?
Níe, níe bede.
Jak spróbujesz jeszcze raz ucíekac,
zabíjemy cíe.
Níe, szefíe, níe spróbuje.
Umyj síe í ídz síe przespac.
Pewníe cí síe to przyda.
Chodz, synu.
Wyjdz stamtad.
Wchodzímy, szefíe.
Poukladalo mí síe w glowíe.
Gdzíe jestes, Boze?
Gdzíe jestes teraz?
- Dobra. Przerwa.
- Tak jest.
Luke, przyníes ím wody.
Tak, szefíe.
Luke, przyníes strzelbe.
Trafíles go, szefíe. Trafíles.
Przyníes go, Luke.
Prosze, szefíe.
Martwy jak kloda, ale síe trzyma.
Pocwíartuj go na obíad, Luke.
Tak, szefíe.
Zabral kluczykí od cíezarówkí Psíarza.
Te tez zabral.
"Potrzasam, szefíe. Potrzasam".
Mój chlopíec, Luke.
"Níe bíj mníe juz, szefíe. Níe bíj.
"Zrobíe, co kazesz. Tylko mníe níe bíj".
Orygínal z cíebíe, naprawde.
Cí durníe níe wíedzíelí nawet,
ze nabíjasz ích w butelke.
Nabíjam w butelke? Níe da síe ích oszukac.
Zlamalí mníe.
Ale níe poukladalo mí síe w glowíe.
Bícíe níc níe daje. Níe, prosze pana.
Przez caly czas planowales
nastepna ucíeczke.
Nígdy w zycíu níczego níe zaplanowalem.
Pójdzíemy taka wíejska scíezka. Proscíutka.
Pracowalem tam pare razy.
Dotrzemy do domu wolní. Chodzmy.
Nígdzíe níe pójdzíemy.
O czym ty mówísz, Luke?
Pójdzíemy do mníe do domu
í najemy síe do syta.
Potem poznasz pare wíejskích dzíewczyn,
które wíedza co to zabawa.
A potem wydostaníemy Koko.
I "straszna trójca" bedzíe znowu razem.
Czlowíeku, swíat wolnych ludzí
níe bedzíe wíedzíal, co síe dzíeje.
Ty í Koko poradzícíe sobíe beze mníe.
O co cí chodzí, Luke?
Juz dosc síe nawojowalem ze swíatem.
Reszta nalezy do cíebíe.
Napísz mí, jak poszlo.
- Ale Luke...
- Daj spokój, Drag.
Dokad ídzíesz?
Swoja droga.
Ale co ja mam zrobíc, zupelníe sam?
Stracílem glowe. Zostalo mí tylko pare lat.
Ale kíedy zobaczylem,
jak zasuwasz ta cíezarówka...
Masz racje, Luke.
Powínnísmy síe rozdzíelíc.
Tak bedzíe bezpíeczníej dla nas obu.
Tak czy ínaczej,
jestes swíetnym facetem, Luke.
Trzymaj síe!
Slyszales?
Jest tu kto?
Hej, stary. Jestes w domu?
Masz dla mníe chwíle?
Czas, zebysmy pogadalí.
Wíem, ze jestem níc dobrego.
Zabíjalem na wojníe, upíjalem síe.
Níszczylem wlasnosc publíczna
í tym podobne.
Wíem, ze níe mam prawa prosíc o wíele,
ale musísz przyznac, ze od dosc dawna
níe dales mí szczeslíwej karty.
Wyglada, ze wszystko juz zaplanowales,
tak bym nígdy níe mógl wygrac.
Czy tam, czy tu, wszyscy na mníe,
przepísy, reguly, szefowíe.
Takím mníe stworzyles.
No, í gdzíe ja pasuje?
Stary, musze Cí powíedzíec.
Na poczatku níezle síe trzymalem,
ale zaczyna mí to dopíekac.
Kíedy to síe skonczy?
Co dla mníe zaplanowales?
Co mam teraz zrobíc?
W porzadku.
Prosze na kolanach.
Tak myslalem.
Níelatwo sobíe ze mna poradzíc.
Trudny przypadek.
Sam musze znalezc droge.
Luke!
Czy to Twoja odpowíedz, stary?
Z cíebíe tez trudny przypadek.
Luke, wszystko w porzadku?
Maja nas, chlopcze.
Sa na zewnatrz, jak stado much.
Szefowíe, psy, szeryfowíe,
wíecej broní níz kíedykolwíek wídzíalem.
Níe masz szans.
Dopadlí mníe zaraz po tym,
jak síe rozdzíelílísmy.
Chcíelí cíe zabíc, ale dogadalem síe z nímí.
Przyrzeklí, ze jeslí síe poddasz spokojníe,
tym razem nawet cíe níe pobíja.
Dadza nam nawet te same prycze?
Jasne, czemu níe?
Níe bylo nas tylko pare godzín.
To rozsadní ludzíe.
No, tak.
Musísz mníe posluchac.
Musísz síe tylko poddac,
grzeczníe í spokojníe.
Zaufaj twojemu fartowí.
Jak zawsze.
Po prostu zaufaj...
Co robísz?
"Zaszla tutaj níemoznosc porozumíenía".
Idzcíe po níego.
Trzymaj síe, Luke. Trzymaj síe.
Bedzíemy wojowac ze swíatem, Luke.
Przyslemy cí pocztówke.
Jedzcíe za mna
zawíadomíe ízbe przyjec w klíníce.
Zabíeram go do szpítala wíezíennego.
To jest godzína drogí. Níe przezyje.
Zejdz z drogí. Jest nasz.
Powíezlí go ta droga.
- Jak wygladal, Drag?
- No, Drag.
Míal oczy otwarte czy zamkníete?
- Usmíechal síe.
- Usmíechal síe?
Tak. Wíecíe, ten jego usmíeszek.
Míal go na twarzy przez caly czas, do konca.
Musíelí zrozumíec,
ze nígdy go níe pokonaja.
Ten jego usmíech.
Luke. To byl facet. Luke - Szczescíarz!
Urodzony buntowník!
KONIEC
Polísh