Tip:
Highlight text to annotate it
X
movie info: MKV 1280x536 23.976fps 382.6 MB
/SubEdit b.4072 (http://subedit.com.pl)/
{y:b}KSIĘGA OCALENIA
Ładnie.
Ładnie, ładnie.
Głodny?
To chodź i weź.
Zasmakuje ci.
To kotek.
Zuch maluch.
Zostaw miejsce na śniadanie.
Halo?
Proszę. Nie rób mi krzywdy.
Weź co chcesz.
Jedzenie?
Bierz.
Nic ci nie zrobię.
Tamci też tak mówili.
Pomożesz mi?
Kółko wypadło.
Nie mogę go wstawić.
Gdybym tylko mogła je...
Ale nie mogę.
Jedyną zaletą nie mycia się jest to,
że możesz wyczuć złodziei na kilometr!
Zaimponowałeś mi.
Wyczuł nas z 10 metrów.
Jak to świadczy o naszej higienie?
Co masz w plecaku?
Jakim?
Spluwę?
Pewnie pusta.
Jak zawsze.
Racja?
Otwórz plecak i połóż na ziemi.
Nie mogę.
Zdejmuj, kurwa...
...i kładź na ziemię...
...albo giń!
- Słuchasz?
- Teraz tak.
- To dobrze.
- A ty mnie?
Dobrze.
Dotknij mnie jeszcze raz
a stracisz rękę.
Bez jaj.
Dobra. Skoro nie chcesz po dobroci...
Czemu to zrobiłeś?
Odciął mi łapę!
Co tak stoicie?!
Zaśnijcie go!
- Co mówił?
- Jest w szoku.
Chyba chciał powiedzieć,
"zabijcie go".
Nie zabijaj mnie.
Ostrzegałem.
Faktycznie.
Kim jesteś?
Gdzie macie wodę?
Nie mieli. Chcieli cię zabić.
A potem zjeść.
Serio.
Jest we wózku.
Nie bierzesz?
- Dokąd idziesz?
- Na zachód.
- Mogę iść z tobą?
- Nie.
Celny strzał!
Chodź do taty.
Trzymaj się ścieżki.
Trzymaj się ścieżki...
To nie twoja sprawa.
Trzymaj się ścieżki.
To nie twoja sprawa.
- Nie znam cię.
- Bo nie jestem stąd.
- No nie pierdol.
- Odłóż broń. Nic ci nie zrobię.
Jestem zwykłym klientem.
Musisz pokazać dłonie.
Nie jestem jednym z nich.
Wyjmę coś z plecaka.
Palec ze spustu.
- Phantom 900.
- Tak?
Nie widziałem takiej
od lat '90.
- Zdobyłem ją na wschodzie.
- Działa?
Trzeba tylko naładować.
Pomógłbyś? Mam kable.
Nie potrzeba. Mam ładowarkę.
Ale musisz dać fant.
Mam gdzieś...
Amerykańska.
- Mam ich pełno.
- Tak?
- Masz pomadkę ochronną?
- Nie. Mam koci olej.
Świeży.
Nie...
- Dobry. Działa tak samo.
- A może zabawki?
Wyrosłem.
Ale mam...
Podobają ci się?
- Biorę obie.
- Jasne. Są twoje.
Za parę godzin będzie naładowana.
Zaczekaj po drugiej stronie ulicy.
Wolę tu.
- Zaraz otworzą bar.
- Tu zaczekam.
Nie ufasz mi?
Zaczekam tu.
Carnegie?
Jeźdźcy do ciebie.
Mają coś.
Książki?
Mnóstwo.
Niech przyjdą.
Teraz.
Staraliśmy się.
Tej co szukasz...
Nie ma?
- Nie.
- Nie rozumiem.
- Od chuja książek.
- Nie musisz rozumieć.
Rozumienie zostaw mi,
a będziemy przyjaciółmi.
Wierzę w ciebie.
Znajdziesz ją.
Chwila.
Mam też to.
Teraz to my gadamy.
Szampon.
Idźcie zamoczyć.
Znajdźcie jakieś niunie.
Stawiam dopóki wam
będzie stawać.
A potem wracajcie na drogę.
Znajdziemy tę książkę.
Bez wątpienia.
Wysyłasz analfabetów,
by znaleźli konkretną książkę.
Co się dziwić,
że nie mogą jej znaleźć?
Jak się nie ma, co się lubi...
Chcesz iść z nimi?
- A co z tymi?
- Spal.
Tam naprzeciwko mają wodę?
Jeśli masz czym zapłacić.
Powąchaj.
Jeździec go znalazł.
Kto wie?
Może to ostatni szampon na Ziemi?
Twój.
Znaleźli książkę?
Nie.
Obcy?
Ręce.
- Co podać?
- Wodę.
Ekskluzywny towar.
Będę musiał odlać ze swojej racji,
więc tanio nie sprzedam.
To dopiero półmetek.
Solara.
Nalej do pełna.
Czekaj. Zapomniałaś o tym.
Odsuń się.
Dzięki.
To mój kot.
Ładny okaz.
- Spychałeś go z baru.
- Nie.
Tylko go odganiałem.
- Podniosłeś na niego rękę.
- To już się nie powtórzy.
Martz, napij się lepiej.
Ten kot przychodzi tu
od dwóch lat.
Ma większe prawo tu być.
Nie szukam kłopotów.
Szkoda.
Bo się...
Znam cię...
Morderco niewinnych podróżnych.
Zostaniesz rozliczony
za swe uczynki.
Wiesz?
Spokojnie.
Wezmę swoje rzeczy i wyjdę.
Pasuje?
"Przeklęta niech będzie ziemia
"z twojego powodu.
"Cierń i oset będzie ci ona rodziła,
a przecież pokarmem twym są płody roli.
"Z ziemi zostałeś wzięty,
bo prochem jesteś.
"I w proch się obrócisz."
Przestań!
Proszę.
Redridge!
Redridge.
Kim jesteś?
Nikim.
Wątpię.
Ci, których zabiłeś, byli nikim.
- Za to ty...
- Nie ma dreszczy. Jest normalny.
Dobrze.
To cywilizowane miasto,
nie jemy siebie nawzajem.
Rzadko widujemy ludzi
z tamtych czasów.
- Czytujesz?
- Codziennie.
Ja też.
Zabawne.
Pomimo naszego wieku...
Jesteśmy przyszłością.
Czego chcesz ode mnie?
Bezpośredni.
To lubię.
Nie jesteś tylko wykształcony.
Nie widziałem nikogo,
kto potrafiłby zrobić to, co ty.
Nie wiem skąd to umiesz,
ale przydasz nam się.
To małe miasteczko.
Początek. Chcę poszerzyć terytorium.
Pomoc eksperta będzie mile widziana.
Dziękuję, ale nie.
Ludzie marzą,
by u mnie pracować.
Redridge i inni mogą potwierdzić.
Łóżka, ciepłe posiłki. Kobiety.
Czysta woda.
Grzech odmawiać.
Dziękuję.
Ale zmierzam dokądś.
Dokąd?
Na zachód.
Tam nic nie ma.
Co innego słyszałem.
Od kogo?
Zrobimy tak.
Zostań na noc.
Skorzystaj z naszej gościny,
może się spodoba.
A *** ranem porozmawiamy.
Mówię ci,
lepiej już nie trafisz.
Nigdy nie wiadomo.
Postawimy kogoś na zewnątrz.
Jeśli będziesz czegoś potrzebował...
Nie będę.
Nie wiadomo.
To dla ciebie. Woda do mycia i jedzenie.
A także wyjątkowy deser.
Weź albo powiedz coś,
bo nie wiem, gdzie jesteś.
Dziękuję.
Nie ma za co.
- Pomóc w czymś jeszcze?
- Nie, dziękuję.
Oślepłaś na wojnie
czy od światła?
Mam to od urodzenia.
Tak pewnie lepiej, bo nie musiałam
tego oglądać.
Dziękuję za jedzenie.
Drobiazg.
Ładne perfumy.
To szampon.
Ale dziękuję.
Dobranoc.
Raczej nie zmieni zdania.
Nie zostanie.
Nie jest taki jak inni.
Nie owiniesz go sobie
wokół palca.
Ja może i nie...
Ale Solara...
Nie możesz.
Wreszcie się na coś przyda.
Nie rób tego.
Proszę.
Nie rób tego.
Mogę wejść?
Chwila.
Wodę i jedzenie już dostałem.
Nic więcej mi nie potrzeba.
Na pewno?
Ale tu jasno.
Jestem Solara.
Napełniłaś moją manierkę.
Jesteś tym wędrowcem.
Zgadza się.
Nie martw się o zapłatę.
Zapłatę za co?
Usiądź.
Nie.
Nie mogę wyjść.
Inaczej skrzywdzi moją mamę.
- Kto?
- Carnegie.
To twój ojciec?
Nie.
Ale należymy do niego.
Prześpię się na podłodze.
Rano powiesz, że było ci dobrze.
Nie będę ci przeszkadzać.
Proszę.
Skoczek dwa,
goniec cztery.
Twój ruch.
Ile masz lat?
Słucham?
Nie widziałam wielu ludzi
w twoim wieku.
Minęło...
30 lat od rozbłysku.
Nie pamiętam dokładnie.
Jak wtedy było?
W poprzednim świecie.
Jak?
Ludzie mieli więcej,
niż potrzebowali.
Nie docenialiśmy tego, co mamy.
Wyrzucaliśmy rzeczy,
o które teraz się bijemy.
Serio?
Masz książkę!
- Pokażesz?
- Nie.
Tylko popatrzę.
Powiedziałem coś.
I tak nie umiem czytać. Pokaż.
- Co z tobą, to zwykła książka!
- Wcale nie "zwykła".
Jak to?
Koniec pytań.
Chcę cię o coś zapytać.
Ale czy odpowiem?
Skąd macie wodę?
Nie powiem.
- Bo nie możesz, czy nie wiesz?
- Wiem.
Ale nie powiem o niej,
jak ty nie powiesz o książce.
Zapomnij.
Mam inne pytanie.
Super.
Jesteś głodna?
Mam mnóstwo jedzenia.
Więcej, niż mi trzeba.
Zrobimy tak.
Podzielimy się nim,
jak za dawnych czasów.
No dobra.
Poczekaj.
Usiądź.
Siadaj.
To dla ciebie.
Daj ręce.
Co robisz?
Nie bój się.
Zamknij oczy.
Dziękujemy Ci, Panie,
za ten posiłek,
za łóżko i za dach *** głową.
Jesteś zbyt łaskawy.
Cytujesz tę książkę?
Nie przeszkadzaj.
Zamknij oczy.
Dziękujemy za dar towarzystwa
w tych trudnych czasach.
Amen.
Jemy?
Jemy.
Dzień dobry, Solaro.
Jak noc? Dobrze się spało?
Zrobiłam, co kazałeś.
Pewnie, że tak.
Ale czy poskutkowało?
Zostanie?
Nie rozmawialiśmy zbytnio.
Zjedz coś, skarbie.
Mamo, daj rękę.
Zamknij oczy.
Zaufaj mi.
Panie,
dziękuję Ci za to jedzenie,
dziękuję Ci za matkę,
za dach *** głową
i za przyjaciół...
I...
To chyba koniec.
Amen.
Tego słowa szukałaś.
"Amen".
Tym słowem kończysz.
Mówiłaś, że nie rozmawialiście.
Ale czy czytaliście?
- Odpowiedz.
- Przestań.
Zamknij się.
Krzywdzisz swą matkę.
Mówił, że codziennie czyta.
Czytał?
- Mama też chce wiedzieć.
- Nie wiem!
Nie wiem...
Tak. Tak, czytał.
- Co to za książka?
- Nie wiem. Stara, w skórzanej oprawie.
- Nie wiem. Miała znak na przodzie.
- Jaki?
- Najpierw ją puść!
- Pokazuj!
Redridge!
- Cholera!
- Pilnowałem całą noc...
Gdzie on jest?
Ale ja...
Ale...
Chcę się upewnić,
że nie ma kwasu.
Nie ważne, odłącz je.
- Odłącz.
- Tylko wytrę...
Dobra, już.
Dzięki.
Powiedz im, że cię zmusiłem.
- Powtórz.
- Zmusiłeś mnie.
Naładowana?
Nie sądzę.
Możemy sprawdzić.
Potrzebuję tej księgi.
Nie tylko jej, ciebie też.
Ale jeśli będę miał wybierać,
zabiję cię. I wezmę księgę.
Po co ci ona?
Dorastałem z nią.
Znam jej moc.
Chyba wiesz o czym mówię.
Dlatego po wojnie
wszystkie spalili.
Żyję dzięki wierze.
Dzięki wierze
zbudowałem to miasto.
Ale oni tego nie pojmują.
Nikt.
Lecz gdyby usłyszeli słowa
z tej księgi, pojęliby.
Przyznaję...
Zrobiłem wiele złego,
by to zbudować.
Ale z tą księgą...
Nie musiałbym.
Wyobraź sobie...
Jaki ten świat mógłby być bezpieczny,
gdyby słuchał słów wiary.
Ludzie zrozumieliby sens swego życia
bez fałszywych motywacji.
Tą księgą trzeba się dzielić,
a nie ją ukrywać.
Głosić jej słowo.
- Nie zgadzasz się ze mną?
- Sercem i duszą.
Zawsze wierzyłem, że znajdę
należne jej miejsce.
To nie tutaj.
Lubię kolesia.
Lubię go.
Zastrzel go, proszę.
Co tak stoicie?
Zabijcie go, do cholery!
Nie lubię być śledzony.
- Chcę iść z tobą!
- Wcale nie.
Nie cierpię tego miejsca.
- To się przeprowadź.
- Mama mówi, że będę z tobą bezpieczna.
Pokażę ci, skąd bierzemy wodę.
Weźmiesz, ile udźwigniesz.
A raczej, oboje weźmiemy.
Carnegie zna jeszcze dwa
źródła na północy.
Mówi, że wybuduje
nowe miasta.
Skąd wiedział o tym?
Był tu w dzieciństwie.
W tamtym świecie.
Widocznie inni,
którzy wiedzieli, nie żyją.
Musimy się spieszyć.
Chyba zostawiłem okulary,
poszukasz mi ich?
{y:i}Co robisz?
{y:i}Okłamałeś mnie!
Nieprawda.
{y:i}Miałeś pozwolić mi iść z tobą,
jak dam ci wodę.
Ty to powiedziałaś.
Poza tym drogi
są niebezpieczne.
Nawet nie wiesz jak bardzo.
Żegnaj, Solaro.
Naprawdę miło było poznać.
Hej!
{y:i}Jeb się!
Umyłeś te brudne łapska?
Dwa razy.
Pańskim mydłem.
Zbierz ekipę, ruszamy za nim.
- Po pieprzoną książkę.
- Żadną tam pieprzoną!
To broń!
Celująca w samo serce
słabych i zdesperowanych ludzi.
Ona da nam *** nimi władzę!
Jeśli chcemy rządzić więcej,
niż jedną mieściną,
musimy ją mieć.
Ludzie przychodzący zewsząd
zrobią wszystko, co powiem,
jeśli tylko będą to słowa z księgi.
Historia się powtórzy.
Wystarczy tylko ta księga.
Żądam więc Solary.
Targujesz się ze mną?
To ma być jakaś umowa?
Wielu zginęło.
Nie dasz rady beze mnie.
Mówisz, że ta książka
jest warta zachodu.
Wierzę ci.
Ale w zamian chcę Solarę.
No dobra.
Zwijamy się.
W którą stronę?
Na zachód.
Pomocy!
Jest tam kto?
Nic ci nie jest?
Nie, nic.
Idź, poradzę sobie.
- Pozwól mi...
- Nie! Proszę!
Tu musi pomóc mężczyzna...
Idź.
To zajmie tylko chwilę.
Dam radę. Proszę...
Pomocy!
Zostawcie!
Jedź tam.
- Co jest?
- Słyszałaś?
Co?
Nie ruszaj się.
Wyjmę kabel a ty go zwiń.
- Co to?
- Kolacja.
Tak jakby coś go chroniło.
Jakby był nietykalny.
To tylko człowiek.
Dostanie kulkę to zginie.
Jeszcze ciepłe.
Nie żyją od paru godzin.
Musi być niedaleko.
Sukinsyn.
Solara.
Nadal ją chcesz?
Ściemnia się.
Nocą nie możemy ich tropić,
bo nas zobaczą.
Miniemy ich i nawet nie zauważymy.
Ma rację.
Są pieszo. Zmęczeni.
Muszą się wyspać.
Jutro nadrobimy straty.
Do rana ich dopadniemy.
Oby.
Serio codziennie czytasz
tę jedną książkę?
Każdego jednego.
Poczytasz mi?
Proszę.
"Pan moim pasterzem,
nie brak mi niczego.
"Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.
"Prowadzi mnie *** wody,
"gdzie mogę odpocząć.
"Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
"przez wzgląd na swe imię.
"Chociażbym chodził ciemną doliną
"zła się nie ulęknę,
"bo Ty jesteś ze mną."
- Piękne.
- Podobało się?
- Sam to napisałeś?
- Tak.
- Serio?
- Nie.
Napisano to na długo przed
naszymi narodzinami.
Dlaczego powiedziałeś,
że to nie jest byle książka?
Tylko ta ocalała.
Serio?
Po wojnie ludzi ogarnął szał,
by zniszczyć egzemplarze,
które ogień oszczędził,
bo uważali, że to przez nią
rozpętała się wojna.
Tak czy inaczej, tylko ta ocalała.
Skąd ją masz?
Mówią, że wojna rozdarła niebo.
Słyszałaś pewnie.
Słońce wdarło się przez tę dziurę
paląc wszystko.
I wszystkich.
Szczęśliwcy ukryli się pod ziemią
czy w takich miejscach.
Większość miała pecha.
Po roku zaczęliśmy wychodzić,
nie wiedząc co ze sobą począć,
szukając miejsca do życia.
Pewnego dnia usłyszałem głos.
Ciężko to opisać,
coś jakby pochodził on
z mego wnętrza.
Ale słyszałem go,
tak jak teraz słyszę ciebie.
Co ci powiedział?
Zaprowadził mnie do księgi.
Ukrytej pod gruzami.
Głos nakazał mi zanieść
ją na zachód.
Że wyznaczono mi ścieżkę,
którą zaniosę księgę
w bezpieczne miejsce.
Że będę strzeżony,
że nikt nie stanie mi na drodze.
No i ruszyłem w drogę.
Bo tak ci powiedział głos
w twoim umyśle.
Tak.
Wiem, co usłyszałem.
Co nadal słyszę.
Nie jestem świrem.
I wiem, że nie dałbym rady
bez pomocy.
- Co to?
- Za dużo pytasz.
Idź spać, musimy wcześnie wstać.
Co robisz?
Myślałam, że śpisz.
Nie śpię.
Co robisz?
Chcę zobaczyć księgę.
Tylko ja mogę ją dotykać.
- Rozumiesz?
- Tak. - Idź spać.
Nie umiesz czytać,
więc nic ci po niej.
Naucz mnie.
Czekaj.
Stop!
Czyli wędrujesz już 30 lat?
Nie sądzisz, że mogłeś się zgubić?
Nie.
Skąd wiesz, że dobrze idziesz?
Bo wiara mnie prowadzi.
- Czyli co?
- Czyli, że wiesz coś,
nawet jeśli tego nie wiesz.
Bez sensu.
Wiara nie musi mieć sensu.
To światło pośród ciemności,
dające ci siłę do działania, rozumiesz?
To cytat z księgi?
Nie, z Johnny'ego Casha.
"Live at Folsom Prison".
Z czego?
Myślisz, że ktoś tam mieszka?
Nie wiem.
Może mają wodę.
Idź za mną.
TEREN PRYWATNY
Dziwne.
Kim jesteście?
Wędrowcami.
Nic wam nie zrobimy.
Nie umiecie czytać znaków?
Przepraszamy.
Nie widziałem.
- Czego chcecie?
- My tylko...
Niczego.
Wybaczcie nam.
A jeśli nas wypuścicie,
zaraz znikniemy.
George, zlituj się.
Ona jest jeszcze dzieckiem.
Stara śpiewka.
George zrobił się podejrzliwy,
bo mało kto nas odwiedza.
Jestem Martha.
Herbatki?
Może zrelaksujemy się
przy muzyce?
Podoba się?
- Dobra?
- Tak, tak.
Świetna.
Cud, że dajecie sobie radę
bez niczyjej pomocy.
George jest złotą rączką.
Dopilnował, byśmy tu mogli
spokojnie mieszkać.
Starsi też mogą być zaradni.
Wielu chciało odebrać nam
ten dom, prawda?
Prawda.
Pokażę wam coś.
Nie teraz.
- To...?
- Tak, groby.
Cywilizowani ludzie
chowają zmarłych.
Poza tym to dobry nawóz.
Wracajmy.
Zrobię wam kanapki.
Bardzo pani dziękujemy.
- Musimy uciekać.
- Oni ich zabili.
I zjedli.
- Trzęsą im się ręce.
- Od ludzkiego mięsa.
Idziemy.
Znalazłam mięsko.
Głodni?
Nie, dziękujemy.
- Musimy iść.
- Już?
Niestety.
Poważnie nie zostaniecie?
Tak. Odłóż broń.
Weź to.
Otwórz drzwi.
- Dziękujemy za herbatę.
- Dziękujemy.
Wracaj.
Co się dzieje?
Banda uzbrojonych łobuzów,
którą oni tu sprowadzili.
Właśnie wyjęłam porcelanę.
Chuj z porcelaną.
Macie jeszcze broń?
Aż się zdziwisz.
- Umiesz strzelać?
- Jasne.
Wiemy, że tam jesteście.
Wyjdźcie, a nikomu
nic się nie stanie.
Ułatwmy sprawę.
{y:i}Niech Solara wyjdzie z księgą.
Co robimy?
Ja wiem co robić.
- Zaczekaj.
{y:i}- Tylko tyle chcę.
{y:i}Księgę...
...i dziewczynę.
Nie wyjdą.
Kurwa! Gleba, wszyscy!
Ten głos, co go słyszysz...
Wspominał coś o tym?
Mówi, że oboje wyjdziemy cali.
A my?
O was nie mówił.
Wstrzymać ogień!
Nie strzelać.
Skurwiele!
{y:i}Wracać na pozycje!
Jebane dranie!
Wstrzymać ogień!
- Co robią?
- Nic dobrego.
Gdzie księga?
Przeszukać plecak.
Nie ma.
Ostatnia szansa.
Dajesz albo tu zgnijesz.
Sukin...
Wypróbujmy starą sztuczkę.
- Carnegie!
- Co?!
Więc gdzie ta księga?
Proszę, daj mu ją.
Nie rób tego.
W domu.
W telewizorze.
- Sprawdź telewizor.
- Kogo?
Bez jaj.
Ty idź!
Już!
Proście, a będzie wam dane.
Bóg jest miłością, co nie?
Zawsze.
Nie zawsze.
Nie!
Widzicie? Nie mówiłem?
To tylko człowiek.
Nie! Zostawcie go!
Gdzie twój obrońca?
Módl się za mnie.
Mówię serio.
Cholera.
Zawracaj.
Mamy mało paliwa,
ruszamy za nią?
Nie.
- Dokąd idziesz?
- Na zachód.
Muszę.
- Przepraszam.
- Za co?
To wszystko
moja wina.
- Nieprawda.
- Prawda,
gdyby nie ja,
nic by się nie stało.
To nie twoja wina.
Musiałem to zrobić.
Myślałam, że tak ją cenisz,
że za nic jej nie oddasz.
Latami ją nosiłem i czytałem.
Tak bardzo chciałem ją chronić,
że zapomniałem czego
mnie nauczyła.
Czyli?
Miej dobro bliźniego
ponad swe własne.
Tak ja to rozumiem.
Czujesz?
- Co?
- W powietrzu. Sól.
Zbliżamy się do oceanu.
Jesteśmy.
To jest to.
Sprowadzić mechanika!
Stójcie!
Czego tu szukacie?
Jestem Eli.
Mam Biblię Króla Jakuba.
Zostańcie tam.
Bez gwałtownych ruchów,
bo otworzymy ogień.
Tylko ostrożnie.
Ostrożnie.
Spokojnie.
Tworzymy to od dawna.
- Wygląda na muzeum.
- To coś więcej.
Tu wszystko zacznie się od nowa.
Niedługo uruchomimy
prasę drukarską.
Pokażemy ludziom,
jaki świat był kiedyś.
Pomożemy go odbudować.
Patrzcie. Szekspir.
Britannica.
Brakuje tylko kilku tomów.
Mamy piękną kolekcję Mozarta i Wagnera.
Wciąż w dobrym stanie.
Ale żadnej Biblii.
Do teraz.
W jakim jest stanie?
Poniszczona. Ale do odczytania.
Mogę zobaczyć?
Naturalnie.
- Zrobione. Otwarta.
- Dobrze.
{y:i}Macie jakiś papier?
Możemy prosić o papier?
Dużo.
Mnóstwo.
Nie może być.
To niemożliwe!
{y:i}Słuchaj uważnie.
I spisuj wszystko,
co powiem.
Słowo w słowo.
{Y:i}Pierwsza księga Mojżeszowa.
Księga Rodzaju.
{Y:i}Rozdział pierwszy,
werset pierwszy:
"Na początku Bóg stworzył
niebo i ziemię."
Werset drugi:
"Ziemia zaś była bezładem
i pustkowiem:
"ciemność była *** powierzchnią
bezmiaru wód,
"a Duch Boży unosił się
*** wodami."
Werset trzeci.
"Wtedy Bóg rzekł: "Niechaj się
stanie światłość!"
"I stała się światłość."
Gdzie Solara?
Nie chciała wracać.
Próbowałem ją przekonać.
Nie słuchała.
Co zrobiłeś, gdy odmówiła?
Czytaj.
Co zrobiłeś mojej córce?
Czytaj!
Co jej zrobiłeś?!
Nie spiesz się.
Przepraszam.
Zapomniałam już.
- Musisz.
- Tak? Naprawdę?
Tak. Proszę.
- Twoja noga.
- Już nie boli.
Czuję ją.
Tak bardzo pragnąłeś
tej książki.
Tak wiele i tak wielu poświęciłeś.
Więcej, niż mógłbyś ocalić.
Teraz ci, którzy kiedyś bali się
wymówić twoje imię,
są na dole,
demolują twój bar, wiesz?
Nikt ich nie powstrzyma.
A ty masz gorączkę.
Ciekawe jak to jest
mieć coś tak blisko,
a zarazem tak daleko.
Przestań!
Zostawiasz mnie?
Claudio?
{Y:i}Panie, dzięki ci
za danie mi sił,
{Y:i}bym mógł spełnić zadanie,
które mi powierzyłeś.
{Y:i}Dziękuję za to, że zawsze
kierujesz mnie dobrymi ścieżkami.
{Y:i}I że dajesz mi nadzieję,
gdy wszystko traci sens.
{Y:i}Dziękuję za twą ochronę
i znaki, które mi dawałeś.
{Y:i}Dziękuję za dobro,
które uczyniłem,
{Y:i}a za wszelkie zło przepraszam.
Nie musisz odchodzić.
Możesz tu zostać.
Będziesz bezpieczna.
Dziękuję.
Ale mam coś do zrobienia.
Dokąd idziesz?
Do domu.
{Y:i}Dziękuję za przyjaciela.
{Y:i}Czuwaj *** nią,
jak czuwałeś nade mną.
{Y:i}W końcu dziękuję,
że pozwoliłeś mi odpocząć.
{Y:i}Jestem bardzo zmęczony.
{Y:i}Udaję się na spoczynek.
{Y:i}Wiedząc, że dobrze wykorzystałem
dany mi czas.
{Y:b}PISMO ŚWIĘTE
NOWA WERSJA KRÓLA JAKUBA
{Y:i}Stoczyłem dobrą walkę.
Dotrwałem do końca.
{Y:i}Wytrwałem w wierze.
synchro:rocco525
tłumaczenie: zacharLecter
korekta: Chudy
http://kinomania.org
.:: Napisy24 - Nowy Wymiar Napisów ::.
Napisy24.pl
.:: Napisy24 - Nowy Wymiar Napisów ::.
Napisy24.pl
.:: Napisy24 - Nowy Wymiar Napisów ::.
Napisy24.pl