Tip:
Highlight text to annotate it
X
Ten film zawiera mocny język. Tylko dla dojrzałych widzów. Skargi wyrażane przez Nerda są satyryczne.
Obrazy/dźwięk wykorzystano w celach parodystycznych.
"Angry Video Game Nerd ma Chronologiczny Problem z Kiepskim Nazewnictwem Kontynuacji Filmów i Gier Wideo"
Pozwól, że zabiorę cię w czasy, gdy Capcom wydał "Street Fighter II".
Nigdy nie słyszałem o "jedynce", ale - hej, ta gra jest świetna. Nie mogę się doczekać "Street Fighter III".
Potem nadchodzi "Street Fighter II: Champion Edition". O, fajnie. Następny będzie "Street Fighter III", nie?
Nie. "Street Fighter II Turbo". W porządku, super. Nie mogę się doczekać "Street Fighter III".
"Super Street Fighter II". Hmm, fajnie... "Street Fighter III"...?
"Super Street Fighter II Turbo"! Co się, kurwa, dzieje?!
Z początku myślałem, że odświeżone wersje stanowiły całkiem niezły zapychacz czasu,
...ale ile razy można odświeżać tę samą, jebaną grę?! To się robi absurdalne; nie będę jej kupował po raz kolejny!
Cóż, w końcu wychodzi... "Street Fighter Alpha", a potem "Street Fighter Alpha 2".
A po nich, szczerze, straciłem rachubę.
Po jakimś czasie pojawił się "Street Fighter III"... jakieś dziewięć milionów jego wersji.
Ale były też "Street Fighter Zero", "Street Fighter EX", "...EX 2" i "...EX 2 Plus"!
Nie wspominając już o tym, że jeszcze na NESie był "Street Fighter 2010". Nie mam pojęcia, jak to się ma do reszty.
Skoro o Capcom mowa, "Mega Man" to kolejna dziwacznie ponumerowana seria.
Na Nintendo były "Mega Many" od pierwszego do szóstego, ale na Super Nintendo pojawił się "Mega Man X".
Wtedy myślałem, że oznaczało to "Mega Man 10".
Jednak potem wydano "Mega Man X2" i "...X3".
Co dziwne, na Super Nintendo ukazał się w końcu "Mega Man 7".
Zgadza się; dwie odrębne serie kontynuowane w tym samym czasie.
Potem, na konsolach PlayStation, był "Mega Man X4", "...X5", "...X6", "...X7" oraz "...X8".
Jest nawet "Mega Man 8" - zwyczajny "Mega Man 8" - na PlayStation.
Dobra, gdyby tylko zrobili "Mega Man 9", seria zatoczyłaby pełne koło.
To i tak nie koniec. Co to jest? Seria "Mega Man Battle Network"?
"Mega Man 64"? Naprawdę zaszli aż tak daleko?
Nie, to był po prostu głupi chwyt Nintendo 64 - umieszczanie liczby 64 na końcu każdego jebanego tytułu.
Dodatkowo sram żarem, widząc przypadki, w których japońskie i amerykańskie wydania gier różnią się.
Skutki również mogą wprowadzać w błąd.
Za dobry przykład służy japońskie wydanie "Super Mario Bros. 2", które w Stanach Zjednoczonych przełożono.
Zamiast niego dostaliśmy kompletnie inną wersję,
...choć wciąż nazywała się "Super Mario Bros. 2". Japońską wydano później jako "The Lost Levels".
Seria "Final Fantasy" stanowi najlepszy przykład.
Nie będąc hardkorowym fanem, postaram się wytłumaczyć wszystko najlepiej, jak potrafię.
Z tego co rozumiem, "Final Fantasy II", podczas swej premiery w Japonii, nie wydano w USA.
To samo spotkało "Final Fantasy III". Ale pojawiła się u nas "Final Fantasy IV",
...a ponieważ nie mieliśmy "dwójki" ani "trójki", nazywanie jej czwartą częścią nie miałoby sensu. Więc co zrobili?
Nazwali ją "dwójką". "Final Fantasy V" również tu nie wydano. Więc kiedy wyszła "szóstka", stała się "trójką".
Tak się składa, że "Final Fantasy III" to jedna z moich ulubionych gier wszech czasów na Super Nintendo.
Pamiętam, że po niej SquareSoft zaczęło wydawać kolejne gry z serii "Final Fantasy" na PlayStation.
Zaszła zmiana i postanowili już więcej nie pierdolić się z tytułami.
Więc gdy wyszło "Final Fantasy VII", nazwali je zwyczajnie: "Final Fantasy VII".
W tym momencie rozpoczęło się zamieszanie. Zadawałem sobie pytanie: "Gdzie się, kurwa, podziały części IV, V i VI?"
Choć tak naprawdę, ja niemądry, powinienem był sobie zadać takie: "Gdzie się, kurwa, podziały części II, III i V?"
Kiedy już poznałem odpowiedź, dziwiłem się - to były jakieś inne gry "Final Fantasy", o których nie wiedzieliśmy?
"Przez cały ten czas grałem w szóstkę, a nie trójkę?"
Co za pierdolony kawał byczej jebni!
Pogadajmy teraz o filmach, bo mam o nich mnóśtwo do powiedzenia.
Jedna z rzeczy, która naprawdę gotuje mi mocz w żyłach, to sytuacja, w której film ma mnóśtwo sequeli,
...wygodnie ponumerowanych, a potem nagle postanawiają przestać je numerować.
Weźmy na przykład "Halloween". "Halloween", "Halloween 2", "Halloween 3", "Halloween 4", "Halloween 5",
..."Halloween: Przekleństwo Michaela Myersa", "Halloween: 20 lat później"...
...i "Halloween: Powrót". O, Boże.
Jeśli nadal tak będzie, to po latach przyszłe pokolenia nie będą wiedziały,
...w jakiej kolejności wyszły te filmy, o ile wcześniej nie poszukają o nich informacji.
Ja chciałbym wiedzieć, dlaczego numerowanie pierwszych pięciu filmów było w porządku, a potem już nie.
Tak, jakby wstydzili się, że tyle ich było. Nie wspominając o tym, że każdy kolejny ssał coraz bardziej.
A jeśli już, to im więcej istnieje sequeli, tym bardziej konieczne jest ich zwykłe, kurwa, ponumerowanie.
Z serią "Star Trek" było tak samo. W tej chwili mamy dziesięć filmów. "Star Trek I-VI" są ponumerowane.
Ale kiedy przestała w nich grać pierwotna obsada z serialu i zastąpiła ich ta z "...Następnego Pokolenia",
...porzucili numery w filmach i nazwali je: "Star Trek: Pokolenia",
..."Star Trek: Pierwszy Kontakt", "Star Trek: Rebelia" i "Star Trek: Nemesis".
Dobra, niech będzie, ale gdzie się podziały pieprzone numery?
Skoro nie mogli zamiast "Star Trek: Pokolenia" nazwać film: "Star Trek VII",
...to dlaczego nie mogli go nazwać po prostu: "Star Trek: Następne Pokolenie", na podstawie serialu,
...a następy film nazwać: "Star Trek: Następne Pokolenie II" i zwyczajnie rozpocząć kolejną linię sequeli?
Ale, ale! Część oryginalnej obsady zagrała w "Star Trek: Pokoleniach",
...więc powinni byli nazwać film: "Star Trek VII / Następne Pokolenie: Część I".
"Zupełnie nielogiczne".
W sumie, nieważne. Jebać to.
Zawsze zachwalałem filmy o Rockym. Co za idealny ciąg tytułów sequeli.
"Rocky", "Rocky II", "Rocky III", "Rocky IV" i "Rocky V".
Bez podtytułów, same rzymskie cyfry, konsekwentnie - idealnie.
Ale mają teraz zamiar wszystko zjebać, nazywając nowy film: "Rocky Balboa"!
Poważnie? Jaja sobie robicie? "Rocky Balboa"?!
"Hej, nazywam się Rocky Balboa."
Dlaczego nie może być: "Rocky VI"? "Rocky Balboa" brzmi, jakby był pierwszy, tylko z dodanym nazwiskiem.
A co, gdyby zrobili kolejny? Dodaliby inicjał drugiego imienia? A potem datę urodzenia?
Co za posrana góra zjebu! Co za durny pomysł na tytuł!
Odkrywanie kolejnych części imienia bohatera.
To tak, jakby zrobić prequel "Forresta Gumpa" i nazwać go zwyczajnie: "Forrest".
A teraz, skoro mówi się o premierze "Rambo IV", co zrobią? Nazwą film: "John Rambo?"
"Najgorszy koszmar..."
Mówiąc o Rambo, jest to seria, która w jakiś sposób kompletnie zmieniła tytuł.
Pierwsza część nosiła tytuł: "Pierwsza Krew". To wszystko - "Pierwsza Krew".
Druga nazywała się: "Rambo: Pierwsza Krew. Część II". A tytuł trzeciej to "Rambo III".
To jak, tak po prostu zapomnieli o "pierwszej krwi"?
"Pieprzyć ich!"
Prawidłowy tytuł to: "Rambo II: Pierwsza Krew. Część III".
Seria obcy jest również całkiem popierdolona.
Zaczynają od "Obcego", potem są "Obcy" w liczbie mnogiej, co ma sens. Najpierw był jeden, a potem wielu.
Tytuł jest zgodny z fabułą i to się sprawdza.
Ale potem - "O-o! Zrobili kolejny. Ojej, jak go nazwiemy?"
Nie może być "Obcowie"; to nie zadziała. Poza tym, znów jest tylko jeden Obcy.
Nazwijmy go po prostu "Obcy 3". Brzmi dobrze. Nie mieli zbyt dużego wyboru.
Ale teraz wydawałoby się, że pora zacząć numerować sequele.
Czyżby? A może uznali to za zbyt tradycyjne? Cóż - kolejny film nosi tytuł: "Obcy: Przebudzenie".
Na początku pomyślałem, że to jebany żart.
Poza tym, że "przebudzenie" to jedno z najbardziej oklepanych słów, jakie można znaleźć w tytułach sequeli,
...nie ma powodu, by nie używać numeru cztery! Znaczy, poprzedniej części daliście numer - dlaczego nie tej?
Więc co chcecie robić? Macie zamiar je numerować, czy używać banalnych słów?
Nie obchodzi mnie, co wybierzecie, ale zdecydujcię się, kurwa, na jedno! Nie zaczyna się numerować sequeli,
...by potem tego zaprzestać. I znów jest więcej, niż jeden Obcy!
Więc dlaczego tytuł nie jest w liczbie mnogiej, tak jak w drugiej części? Co oni sobie myśleli?
Tytuł pierwszego ważnego filmu z Brucem Lee to "Wielki Szef".
Jednak kiedy wydano go w USA, amerykański dystrybutor, czy ktotolwiek, kto był za to odpowiedzialny,
...postanowił zmienić tytuł na "Pięści wściekłości".
W porządku, nie ma sprawy. Ale tak się złożyło, że kolejny nazwano: "Wśćiekłe pięści"!
Więc - "O-o! Zjebaliśmy! Jak nazwiemy film tu, w USA?"
"Nie możemy go nazwać Wśćiekłe pięści, bo tytuł wcześniejszego zmieniliśmy na Pięści wściekłości!"
"Nazwijcie go Chiński Łącznik i odtąd nazywajcie filmy tak, jak nazywały się, kurwa, w oryginale."
[Ta, jasne.]
Jackie Chan stworzył film o nazwie "Zbroja Boga",
...a sequel nosił tytuł "Zbroja Boga 2: Operacja Kondor".
Cóż, kiedy ten wydano w USA, były pewne trudności. "Zbroja Boga" jeszcze tam nie wyszła,
...więc postanowili najpierw wydać tu sequel i skrócić jego tytuł do "Operacji Kondor".
Cóż, po tym wszystkim "Zbroja Boga" miała jednak amerykańskie wydanie...
...i nazwano ją: "Operacja Kondor 2: Zbroja Boga"!
Kompletna zamiana.
Pogadajmy teraz o serii "Zombie". Jeśli mieszkasz w Ameryce i starasz się podążać śladem tych filmów,
...odnajdziesz "Zombie" od "jedynki" do "szóstki", ale brakuje "Zombie 2".
Co jest, kurwa? Seria filmów z brakującym sequelem?
Dobra, oto wytłumaczenie. Zaczęło się od "Świtu żywych trupów" George'a Romero.
Tak, zgadza się - sequela "Nocy Żywych Trupów".
Europejskie wydanie "Świtu żywych trupów" zmontowano na nowo i zmieniono tytuł na "Zombi".
Potem pojawił się włoski sequel o nazwie "Zombi 2".
Tak, zgadza się; sequel sequela, który dał początek odrębnej linii sequeli. Jezu.
Cóż, kiedy "Zombi 2" wydano w Ameryce, nie mogli go nazwać "Zombi 2", bo nie było żadnego "Zombi".
Nazwanie go "Świtem żywych trupów 2" byłoby niewłaściwe,
...bo nie miał on nic wspólnego z oryginalną wersją pana Romero,
...więc po prostu nazwali go "Zombie". Tak - "Zombi 2" to teraz "Zombie".
Nie mylić z włoską wersją "Świtu żywych trupów", która również nazywa się "Zombie"!
Więc kiedy w Ameryce wychodził "Zombi 3", stwierdzili: "No dobra, jebać to."
"Sprawa będzie się tylko komplikować, więc po prostu nazwijcie go, kurwa, "Zombie 3", tak, jak był."
"- Ale nie ma Zombie 2! - Pierdol to, nie zmieniajcie już tytułów."
Tymczasem w Wielkiej Brytanii, złapanej w środek tego bałaganu,
...zwyczajnie postanowiono zostawić tytuł "Świtu Żywych Trupów",
...a zamienić "Zombie 2" na "Zombie pożeracze mięsa".
Potem, "Zombie 3" stało się "Zombie pożeraczami mięsa 2", i tak dalej, i tak dalej.
Skoro już mówię o seriach filmowych z brakującymi tytułami, co się stało z filmami "Naga broń"?
Po pierwsze, dlaczego sequel nazywa się "Naga broń 2 1/2"? Co w nim takiego połowicznego?
W końcu założyłem, że włączono do niego pół scenariusza z trzeciej części...
...i przez to zawiera on połowę kolejnego filmu. To chyba ma jakiś sens,
...gdyby nie fakt, że nigdy nie widziałem "Nagiej broni 3". Ani "...4". Ani "...5".
Ani żadnej z nich, aż do "Nagiej broni 33 1/3"!
Znaczy się, jak ja, kurwa, mogłem przegapić tyle sequeli?
Nie mogłem ich nawet nigdzie znaleźć! Nie wpisano ich do filmografii Lesliego Nielsena,
...więc pewnie go w nich nie było. Niech mi ktoś pomoże, nie mogę ich nigdzie znaleźć!
Gdzie druga połowa "Nagiej broni 3" i cała reszta, aż do "trzydziestki dwójki"?
Nie mogę ich, kurwa, znaleźć! Gdzie one są?
Myślę, że byłoby to imponujące, gdyby wszystkie były ponumerowane. To byłby rekord w ilości sequeli komedii.
Ale kurde! Ten zwyczajnie ryje mi beret!
Dobra... muszę się teraz uspokoić. Więc - to koniec mojego biadolenia.
Dzięki za wysłuchanie mojego narzekania i dobrej, kurwa, nocy życzę.
[Tłumaczył: Moto200]
Tak przy okazji - tak tylko sobie pieprzę.