Tip:
Highlight text to annotate it
X
autor: d3s0l4ti0n
drobne korekty nazw: FUBU
/Miliardy lat temu rasa nieĹmiertelnych
/okieĹznaĹa najpotÄĹźniejszÄ
moc.
/SzmaragdowÄ
energiÄ siĹy woli.
/Ci StraĹźnicy WszechĹwiata
/zbudowali Ĺwiat,
/skÄ
d strzegli wszelkie istnienie.
/PlanetÄ Oa.
/Podzielili wszechĹwiat
/na 3600 sektorĂłw.
/Do kaĹźdego sektora
/wysĹano pierĹcieĹ,
/aby wybraĹ rekruta.
/Tylko nieulÄkli
/mogli wejĹÄ w jego posiadanie.
/Z 3600 rekrutĂłw utworzono
/miÄdzygalaktycznÄ
armiÄ pokoju,
/Korpus Zielonej Latarni.
..:GREEN LANTERN:..
/NajpowaĹźniejszym zagroĹźeniem Korpusu
/byĹo ucieleĹnienie strachu,
/Parallax.
/Jedynie Abin Sur,
/legendarna Zielona Latarnia,
/mĂłgĹ uwiÄziÄ tÄ bestiÄ.
/DokonaĹ tego
/na zaginionej planecie Ryut.
PLANETA RYUT
ZAGINIONY SEKTOR
/Badacz 6 do bazy.
/RozbiliĹmy siÄ na pn. -wsch.
/od zaginionego sektora.
/WyĹlijcie pomoc.
Boicie siÄ.
To dobrze.
Musimy zawsze przez to przechodziÄ?
- Nie zawsze.
- Nie kochanie, przypomnij
sobie, przypomnij sobie.
Ostatnio byĹow porzÄ
dku, zazwyczaj jest w porzÄ
dku
nie mam nic przeciw twojej pracy.
- MogÄ ci coĹ powiedzieÄ?
- OczywiĹcie.
BojÄ siÄ.
Wszystko w porzÄ
dku?
Wiesz co siÄ dzieje
z mamÄ
w przeddzieĹ lotu.
Ale ty siÄ nie boisz tato?
Moja praca polega na tym by siÄ nie baÄ.
Dobranoc synu.
Hal, spóźnisz siÄ!
DzieĹ dobry mamo, muszÄ lecieÄ.
Tato!
- MyĹlisz Ĺźe przekroczy mach 3?
- WkrĂłtce siÄ przekonamy.
Nie powinieneĹ byÄ w szkole?
Ferris podniĂłsĹ tylny stabilizator.
Zgadza siÄ.
Ĺťyroskopy odchyleniowe ustawione,
jest odchylenie o 2 stopnie.
- PrzeĹźyjÄ. Jak INS?
- W porzÄ
dku.
Ok.
SprawdĹş sekwencje odpalania.
ZrobiliĹmy to Carl. Dwa razy.
- Racja.
A Ĺźyroskopy? Ustawione?
Hej Carl.
MoĹźe Hal doĹÄ
czy do
Carol w twoim biurze.
MogÄ
pooglÄ
daÄ razem.
No dalej mĹodzieĹcze, poszukajmy Carol.
Hal.
Zagrzej jÄ
dla mnie.
- CzeĹÄ
- Witaj Hector.
Mam tÄ ksiÄ
ĹźkÄ.
Jest o moĹźliwoĹciach istnienia
Ĺźycia na innych planetach.
- Super.
- To niemal pewne, Ĺźe istnieje ale...
- Hal!
- CzeĹÄ Carol.
Hector, dalej chcesz siÄ
wymieniÄ na Hot Wheels?
Jasne.
SpĂłjrzcie kto tu jest.
Nasz przyszĹy pilot.
Kurtka ci pasuje chĹopcze.
- CzeĹÄ tato.
- CzeĹÄ.
WciÄ
Ĺź powtarzam Hectorowi Ĺźe
ksiÄ
Ĺźki to niezĹa zabawa, ale...
czasem trzeba pokazaÄ
siÄ Ĺwiatu, prawda Hal?
- Hej Bob.
- Oto nasz czĹowiek.
Nic tak nie zagotuje
krwi jak pierwszy lot.
MoĹźemy popatrzeÄ z doĹu?
Jasne.
BÄ
dĹşcie ostroĹźni,
trzymajcie siÄ mechanikĂłw.
IdĹş synu, zobacz to z bliska.
W porzÄ
dku tato. Nic mi nie bÄdzie.
Ferris wieĹźa, Miecz
jeden, gotowy do lotu.
ProĹba o zgodÄ na nieograniczone
wzejĹcie. Poziom 450.
Miecz jeden, masz zgodÄ.
PrzekraczajÄ
c 3 000 m skontaktuj siÄ.
MoĹźesz startowaÄ. Powodzenia.
PĂĹ ROKU PĂĹšNIEJ
SEKTOR 2814
LecÄ z maksymalnÄ
prÄdkoĹciÄ
,
Sinestro.
- Powiedz Vintarze...
- Vintara nie Ĺźyje.
A co z mieszkaĹcami?
JuĹź nie musisz ich ewakuowaÄ.
DokĹadnie jak w Taluk.
Ĺťywe organizmy zgĹadzone,
ich esencje pochĹoniÄte.
- WszÄdzie Ĺlady şóĹtej mocy.
- A StraĹźnicy?
MilczÄ
.
ZaĹźÄ
daĹem audiencji.
/Abin Sur.
/Jestem ciÄĹźko ranny.
/UdajÄ siÄ na najbliĹźszÄ
planetÄ
/w celu rekrutacji.
/Powiedz StraĹźnikom,
/Ĺźe to Parallax.
MuszÄ lecieÄ.
Czuj siÄ jak u siebie.
Woda jest w kranie.
Pacan.
Saber III to dzieĹo sztuki
wĹrĂłd samolotĂłw
sterowanych komputerem.
Posiada zdolnoĹci lotnicze
i bojowe pilota,
jednak nie popeĹnia
jego bĹÄdĂłw.
Carl nie mydli panom oczu,
by ubiÄ interes.
PaĹstwa i moi ludzie
siedzÄ
w tym
- od samego poczÄ
tku.
- Doceniam to, senatorze.
DziĹ wielka chwila prawdy.
Dwa Sabery stoczÄ
walkÄ
z dwoma najlepszymi pilotami Carla.
MoĹźe polatamy?
Co ty na to?
SpóźniĹeĹ siÄ.
- ZaspaĹem. - TeĹź zasypiaĹam,
aĹź skoĹczyĹam 11 lat.
CaĹy tydzieĹ walczyĹam
przeciwko tym Saberom
i zawsze przegrywaĹam.
Co byĹ nie zrobiĹ,
one zrobiÄ
to lepiej, szybciej
i to bez sprawiania
kobietom zawodu.
Oboje wiemy,
Ĺźe to nieprawda.
Dlatego ciÄ nie chciaĹam,
ale ojciec siÄ uparĹ.
WolaĹabym Jensena.
Ja teĹź, ale jest zajÄty
dorastaniem nam do piÄt.
Ale za to punktualny.
To waĹźny test.
Wiem, nie zrobiÄ ci obciachu.
A teraz zdejmijmy spodnie
i siÄ przeleÄmy.
- Koktajl, sprawdzanie broni.
- ZrozumiaĹem.
- Panowie.
- JesteĹmy gotowi, Tom?
Tak, panie Ferris.
Zaczynamy.
Szafir, pociski w gotowoĹci.
Tu Szafir, pociski gotowe.
LeÄ bezpiecznie.
Nic z tego.
Cholera, Tom.
Czym ty je karmisz?
F-35, a czym niby?
/Nie Ĺpimy, Szafir.
/- ByĹoby fajnie, jakbyĹ ich zdjÄĹa.
- Bez nerwĂłw.
/MyĹlÄ, ktĂłry na pierwszy ogieĹ.
Nie zaĹatwimy ich w pojedynkÄ.
/PodleÄ tu.
/WymyĹlimy coĹ innego.
/JuĹź lecÄ, Koktajl.
ZostaĹ tu
i Ĺadnie siÄ prezentuj.
UĹźyĹeĹ skrzydĹowego
jako wabika?
Te Sabery polecÄ
wszÄdzie
tam, gdzie moĹźesz.
To leÄmy gdzieĹ, gdzie nie mogÄ.
Co on chce zrobiÄ,
do cholery?
PrzekroczyÄ krytyczny
kÄ
ta natarcia.
Bitwa miaĹa siÄ rozegraÄ
poniĹźej puĹapu 15Â 000 m.
Bo wyĹźej siÄ
dÄ
im silniki.
Tobie teĹź siÄ
dzie.
/PrzeciÄ
Ĺźenie sprÄĹźarki.
Tak jest!
A niech ciÄ, Hal.
PowaĹźnie traktuje tÄ robotÄ.
/- UĹźyj lotek, Hal.
- Spoko.
Grzej mi jÄ
.
Schodzi na 7500 m.
Wszystko w porzÄ
dku?
RobiÄ sobie rundkÄ honorowÄ
.
- Schodzi na 6000 m.
- WyprowadĹş go.
Dajesz, tato!
/SĹyszysz mnie?
/Zaraz nie bÄdziesz mĂłgĹ
/siÄ katapultowaÄ.
/JesteĹ poniĹźej 3000 m.
/Nie wyprowadzisz go.
/Katapultuj siÄ!
Nie boisz siÄ, prawda?
Za to mi pĹacÄ
.
Tato!
- Ty gĹupi sukinsynu.
- Spokojnie, to juĹź niewaĹźne.
WaĹźne. PomijajÄ
c fakt,
Ĺźe rozbiĹeĹ nowego F-35,
zĹamaĹeĹ zasady
i poĹwiÄciĹeĹ skrzydĹowego.
Do tego zaprzepaĹciĹeĹ
szansÄ na waĹźny kontrakt.
MyĹlaĹem, Ĺźe to starcie asĂłw,
ktĂłre miaĹem wygraÄ.
To starcie miaĹo pokazaÄ
moĹźliwoĹci SaberĂłw w walce,
a w tej Ĺźaden pilot
nie rozbije swojego samolotu.
Ja rozbiĹem.
Musicie poprawiÄ im puĹap.
PokazaĹem, czego nie mogÄ
.
Nie musiaĹeĹ pokazywaÄ
tego klientom.
Starczy tego, Carol.
Skoro i tak zwolniÄ
poĹowÄ zaĹogi, to ciebie teĹź.
To ja odchodzÄ.
Nic z tego,
zostaniesz zawieszony
do czasu zakoĹczenia Ĺledztwa.
- Miej oczy dookoĹa gĹowy.
- Nie da siÄ.
- Co siÄ staĹo?
- DrÄ
Ĺźek siÄ zaciÄ
Ĺ.
Nie Ĺciemniaj.
MogĹeĹ go wyprowadziÄ.
ZadĹawiĹeĹ siÄ?
- Nie ty pierwszy.
- DrÄ
Ĺźek siÄ zaciÄ
Ĺ.
Co to w ogĂłle
za idiotyczny strĂłj?
TatuĹ chce ci przekazaÄ firmÄ,
ale to juĹź za wiele.
JesteĹ Ĺwietnym pilotem!
Rzucisz to dla biurka?
LubiÄ interesy
i jestem w nich niezĹa,
co nie znaczy,
Ĺźe juĹź nie bÄdÄ lataÄ.
Tak myĹlÄ
dzieci,
ktĂłrymi juĹź nie jesteĹmy.
Przynajmniej...
Nie chcÄ patrzyÄ,
jak cierpi bliska mi osoba.
A zwĹaszcza ty.
Wybierz dobrze.
/ĹmiaĹy lot testowy
/mĂłgĹ skoĹczyÄ siÄ tragediÄ
.
/WedĹug ĹwiadkĂłw Hal Jordan
/katapultowaĹ siÄ na sekundy
/przed rozbiciem siÄ odrzutowca.
/Jest synem Martina Jordana,
/ktĂłry zginÄ
Ĺ
/podczas lotu testowego w 1993 r.
/Podobno Hal Jordan
/ma siÄ juĹź dobrze.
/Ferris Air jeszcze tego
/nie potwierdziĹo.
CzeĹÄ wam.
Jak tam w pracy?
Wspaniale.
DziÄki, Ĺźe pytasz.
- Jak nauczanie, Janice?
- PomoĹźesz mi coĹ pojÄ
Ä?
Chcesz nawet zginÄ
Ä jak ojciec?
- ZakĹadasz, Ĺźe zawiniĹem.
- Carl powiedziaĹ,
Ĺźe zarĹźnÄ
ĹeĹ maszynÄ.
To byĹ wypadek przy pracy.
Wszyscy sÄ
cali.
Jak ten na motorze,
przez ktĂłry miesiÄ
c
leĹźaĹeĹ w szpitalu?
Brakuje mi takich
rodzinnych rozmĂłw.
Jack, daj spokĂłj.
- Nic ci nie jest?
- Gdzie Jason?
- U siebie.
- Dlaczego?
/To ja, wujek Hal.
Jak tam, asie?
Najgorsze 11. urodziny,
na jakich byĹem.
Bez tancerek?
Nic mi nie jest.
Za bardzo siÄ przejÄ
Ĺem.
- Zdarza siÄ.
- Tobie nie.
MĂłwiĹem ci juĹź,
ĹźebyĹ siÄ nie przejmowaĹ.
Wiesz dlaczego?
MoĹźe i jestem Ĺźyciowym kalekÄ
,
ale jedno potrafiÄ.
LataÄ.
ZnaĹem takiego dzieciaka.
Zabawny maĹy gnojek.
Pewnego dnia rozegraĹ Ĺwietny mecz.
To byĹem ja.
Ty?
WiedziaĹem, Ĺźe wyglÄ
da znajomo.
ByĹeĹ jak uskrzydlony
tego dnia, pamiÄtasz?
- WciÄ
Ĺź o tym ĹniÄ.
- Na pewno.
WeĹş to.
Zamknij oczy. No dalej.
A teraz... pamiÄtasz jak
siÄ czuĹeĹ tamtego dnia?
Tak siÄ czujÄ kiedy latam.
Jakby samolot byĹ czÄĹciÄ
mnie.
NiewaĹźne co zĹego siÄ wydarzy...
zawsze jest tam coĹ dobrego...
...ponbad horyzontem.
NaprawdÄ to czujÄ.
Tak. Ja teĹź.
Mam coĹ dla ciebie.
Sam pakowaĹem.
Wypas. To X-1, nie?
Starfighter.
DostaĹem go od taty.
ZawieĹmy go.
Co siÄ dziĹ staĹo?
- Gdy spadaĹeĹ.
- Sam nie wiem.
Nie baĹeĹ siÄ?
Za to mi pĹacÄ
.
Nie moĹźe ciÄ ominÄ
Ä
twoje denne przyjÄcie.
Zmiataj stÄ
d. No juĹź!
CieszÄ siÄ,
Ĺźe nic ci nie jest.
Ja teĹź, asie.
Nie umieraj. ĹciÄ
gnÄ pomoc.
Wyjdziesz z tego.
Jak siÄ nazywasz?
Hal. Hal Jordan.
Jestem Abin Sur.
StrzegÄ sektora dwa tys...
ZawiozÄ ciÄ do szpitala.
Osobniku... z fioletowÄ
krwiÄ
.
PierĹcieĹ ciÄ wybraĹ.
WeĹş go!
UmieĹÄ go... w latarni.
UmieĹÄ i zĹóş przysiÄgÄ.
To wielki zaszczyt
i odpowiedzialnoĹÄ.
Nie rozumiem.
Po prostu oddychaj.
Oddychaj.
Ej, nie rĂłb mi tego.
Nie rĂłb mi tego.
No bez jaj.
Elo.
Co takiego?
- To statek kosmiczny?
- Ta.
- Prawdziwy?
- Tak.
PatrzyĹeĹ, czym zasilany?
- MoĹźemy uczyÄ siÄ...
- Nie moĹźemy tu zostaÄ.
Tam leĹźy pilot.
ByĹ w mundurze,
wiÄc chyba ĹźoĹnierz.
DaĹ mi to.
OĹwiadczyĹ ci siÄ?
Spadamy!
DojdÄ
, Ĺźe ktoĹ tam byĹ.
Sam by siÄ nie pochowaĹ.
Nie mogĹem go tak zostawiÄ.
- Oby nie byĹa radioaktywna.
- Ty jesteĹ mĂłzg.
Jezu!
Sytuacja opanowana.
MĂłwiĹ, Ĺźe pierĹcieĹ mnie wybraĹ.
Ĺťe to wielki zaszczyt
i odpowiedzialnoĹÄ.
Odpowiedzialny? Ty?
MoĹźe u nich "odpowiedzialny"
oznacza "waĹkoĹ".
Miejmy takÄ
nadziejÄ.
We wszechĹwiecie
zgasĹo wielkie ĹwiatĹo.
Abin Sur nie Ĺźyje.
ZginÄĹo juĹź 4
moich Latarnianych braci.
MieszkaĹcĂłw 2 planet
unicestwiĹ nieznany wrĂłg,
wĹadajÄ
cy şóĹtÄ
mocÄ
strachu.
Pochodzi z zaginionego sektora.
Z kaĹźdym atakiem roĹnie w siĹÄ.
Abin Sur chyba wiedziaĹ,
kim on jest.
PowiedziaĹ tylko,
Ĺźe to Parallax.
JesteĹmy Ĺwiadomi zagroĹźenia.
Oceniamy sytuacjÄ.
W tym czasie
zginÄ
niewinne istnienia.
PozwĂłlcie mi stawiÄ mu czoĹa.
Wiele jeszcze nie wiesz,
Sinestro.
JeĹli jest tak potÄĹźny
jak podejrzewamy...
Co chcecie powiedzieÄ?
Ĺťe mĂłgĹby nas pokonaÄ?
PozwĂłlcie mi przywrĂłciÄ
wam wiarÄ w naszÄ
potÄgÄ.
WezmÄ przeciwko niemu
szwadron najlepszych Latarni
i zobaczycie, Ĺźe najlepszych dni
nie mamy za sobÄ
.
Dr Hammond?
Dr Hector Hammond?
Pan pĂłjdzie z nami.
Adam was wynajÄ
Ĺ?
ProszÄ wysiÄ
ĹÄ.
Doktorze Hammond,
Amanda Waller.
Przepraszam za szopkÄ.
RzÄ
d lubi dziaĹaÄ
zgodnie z protokoĹami.
ProszÄ za mnÄ
.
To jest to, co myĹlÄ?
Obca forma Ĺźycia.
Pierwsza, na jakÄ
natrafiliĹmy,
pomimo teorii spiskowych,
w ktĂłre pan wierzy.
Zrobi pan wstÄpnÄ
ocenÄ
jego fizjologii.
Dobry BoĹźe.
Dlaczego ja?
PotrzebowaliĹmy astrobiologa.
WiÄcej nie mogÄ powiedzieÄ.
Oczy, nos, uszy i usta
jak u czĹowieka.
W obszarze lewej piersi
znajduje siÄ 10-cm rana.
PostrzÄpione krawÄdzie
majÄ
Ĺlady krzepniÄcia.
Dobra, umieĹciÄ pierĹcieĹ
i zĹoĹźyÄ przysiÄgÄ.
PrzysiÄgÄ.
PrzecieĹź kaĹźdy jÄ
zna.
ĹpiewaliĹmy jÄ
na obozie.
Ja... Hal Jordan,
uroczyĹcie przysiÄgam
wiernoĹÄ...
latarni, ktĂłrÄ
dostaĹem
od konajÄ
cego
fioletowego kosmity,
na mokradĹach.
NaskĂłrek karmazynowy,
niemal przeĹşroczysty
i niezwykle cienki,
co pozwala dostrzec
miÄĹnie i poszczegĂłlne wĹĂłkna.
"Na koniec Ĺwiata
i jeszcze dalej"!
"Na potÄgÄ PosÄpnego Czerepu"!
Co jest, do cholery?!
ZnalazĹaĹ mnie
na jakimĹ zadupiu i...?!
W najjaĹniejszy dzieĹ,
w najciemniejszÄ
noc,
wszelkie zĹo
dosiÄgnie ma moc.
/I ci, co ze zĹem sÄ
solidarni,
niechaj siÄ strzegÄ
mej mocy,
ĹwiatĹa Zielonej Latarni.
- Carol.
- Wszystko w porzÄ
dku?
Jasne.
- MogÄ wejĹÄ?
- Nie.
MoĹź... Nie, bo...
Napijemy siÄ?
Pogadamy?
Pogadamy i napijemy siÄ.
To wstÄpna analiza.
Sam fakt, iĹź posiada on
ludzkie cechy, jest niezwykĹy.
WskazywaĹoby to
na ewolucjÄ zbieĹźnÄ
albo wspĂłlnego przodka.
Takie domysĹy sÄ
...
zdumiewajÄ
ce.
Dajmy na to,
skÄ
d mĂłgĹ przybyÄ?
To kompletnie zmieni
nasz ĹwiatopoglÄ
d.
Wie pani, jak zareagujÄ
ludzie?
Wiem, Ĺźe siÄ nie dowiedzÄ
.
Tak samo jak pan,
poszukujÄ prawdy,
ale wĹaĹciciele takich placĂłwek
majÄ
inne priorytety
i wĹadzÄ, by je poprzeÄ.
Zachowam to dla siebie.
Musimy podporzÄ
dkowaÄ
siÄ systemowi
i dawaÄ z siebie wszystko.
Bardzo ciÄ... przepraszam.
PrzeprosiĹeĹ?
To na pewno ty,
a nie jakiĹ kosmita?
To ja.
CzujÄ siÄ Ĺwietnie.
Znakomicie.
UwaĹźasz, Ĺźe jestem
nieodpowiedzialny?
Nie musisz odpowiadaÄ.
Ĺlicznie wyglÄ
dasz.
Nie byliĹmy tu od...
tamtej nocy.
- ZapomniaĹeĹ wtedy
o moich urodzinach.
- Tak?
Wtedy teĹź pierwszy raz siÄ...
przelecieliĹmy.
I tak lataĹeĹ z kaĹźdym,
kto wszedĹ na pokĹad.
Oj tak.
- Oj nie.
- ChodĹş.
Oj chodĹş.
- ZataĹczmy.
- Nie.
NaprawdÄ przepraszam.
Nie ma za co.
Kontrakt da siÄ uratowaÄ.
- MĂłwiĹam ci, Ĺźe jestem niezĹa.
- Nie za kontrakt.
Za to, Ĺźe spartoliĹem.
Nawet gdybym nie wstÄ
piĹ
do lotnictwa,
to znalazĹbym sposĂłb...
by to nie rozkwitĹo.
- Tak to sobie tĹumaczysz?
- A ty jak?
PrzestraszyĹeĹ siÄ bliskoĹci.
Wiesz, na czym
spÄdziĹam popoĹudnie?
Na czym?
Na martwieniu siÄ o ciebie.
SprawdziĹam dane,
odrzutowiec nie nawaliĹ.
- Co tam zaszĹo?
- DziÄki za taniec.
OstrzegaĹem ciÄ.
Przez ciebie nas wylali,
sukinsynu.
JakieĹź to ĹźaĹosne.
CaĹe Ĺźycie na reputacji ojczulka.
Dopiero rozgrzaliĹcie
mi twarz.
MyĹlaĹeĹ, by popaĹÄ
w samozachwyt?
Tak.
Translator pierĹcienia dziaĹa.
Maska pojawia siÄ,
by chroniÄ twÄ
toĹźsamoĹÄ.
Na Oa jest ona zbÄdna.
JesteĹ gadajÄ
cÄ
rybÄ
.
XudaraĹczykiem,
niemniej nasze DNA jest podobne
do ichtiologicznych gatunkĂłw.
Jestem Tomar-Re, straĹźnik
sektora 2813 zawierajÄ
cego...
80 012 galaktyk
i 2,34 milionĂłw gatunkĂłw.
SkÄ
d to wiem?
Proces wcielania aktywuje
funkcje wyĹźsze pierĹcienia,
w tym wiedzÄ praktycznÄ
.
CiekawiĹo nas,
Ĺźe nigdy nie prĂłbowano go
na gatunkach tak mĹodych
jak rasa ludzka.
JesteĹ ich pierwszym wybraĹcem,
dlatego to ja ciÄ tu witam.
"Tu"? Czyli gdzie?
Witaj na Oa.
To nasz dom
od wielu tysiÄ
cleci.
Stworzyli go dla nas StraĹźnicy.
StraĹźnicy?
To ich cytadela.
To nieĹmiertelni
spoĹrĂłd najstarszych ras.
Stworzyli to wszystko
i sÄ
odpowiedzialni
za nas i nasze czyny.
Od niepamiÄtnych czasĂłw
Korpus Zielonej Latarni
utrzymywaĹ pokĂłj i porzÄ
dek
w caĹym wszechĹwiecie.
DoĹÄ
czenie do jego szeregĂłw
to ogromny zaszczyt
i wielka odpowiedzialnoĹÄ.
To juĹź sĹyszaĹem.
Teraz polecimy.
- Polecimy?
- WĹaĹnie tak.
W porzÄ
siu.
Da siÄ zrobiÄ.
DoĹÄ
cz do mnie.
Da siÄ zrobiÄ.
A to co?
To energia z baterii centralnej.
Czerpie ona moc z siĹy woli
kaĹźdego stworzenia.
Zasila twojÄ
latarniÄ,
a ta twĂłj pierĹcieĹ.
StrĂłj to takĹźe czysta energia.
- Dlaczego zielony?
- To kolor siĹy woli.
StraĹźnicy okieĹznali jÄ
,
gdyĹź jest najpotÄĹźniejszÄ
energiÄ
we wszechĹwiecie.
Jest ich tak wielu...
W porĂłwnaniu do iloĹci gwiazd,
ktĂłre widzisz na niebie,
twĂłj sektor jest
tysiÄ
ce razy wiÄkszy.
A kaĹźda z 3600 Latarni
strzeĹźe sektora tych rozmiarĂłw.
Latarnie, wezwaĹem was
na to nietypowe zebranie,
gdyĹź nadchodzi
nietypowe zagroĹźenie.
WrĂłg zwany Parallax'em
zabiĹ juĹź 4 naszych braci.
WrĂłg, ktĂłrego do koĹca
nie rozumiemy.
Jego moc pozwala mu
niszczyÄ cywilizacje.
PozwoliĹa mu nawet
pokonaÄ Abin Sura.
Najlepszego z nas.
KtĂłrego nikt nie zastÄ
pi.
StraĹźnicy rozkazali mi
wziÄ
Ä szwadron najlepszych
i zaatakowaÄ Parallax'a.
Znajdziemy tego wroga...
i pokonamy go.
W pojedynkÄ jesteĹmy bezbronni.
Zjednoczeni - wciÄ
Ĺź niepokonani.
Nie zaznaliĹmy klÄski.
- Zaznamy jej teraz?
- Nie!
To dla tej chwili
zostaliĹmy stworzeni.
Ale wy dobrze znacie
swojÄ
powinnoĹÄ.
Dobrze wiecie, kim jesteĹmy.
JesteĹmy Korpusem!
JesteĹmy Korpusem!
Twoja siĹa woli
urzeczywistnia myĹli.
Musisz nauczyÄ siÄ
jÄ
skupiaÄ
i tworzyÄ to,
co widzisz w umyĹle.
Ogranicza ciÄ tylko wyobraĹşnia.
- ZrĂłb to jeszcze raz.
- Ty sprĂłbuj.
Skup siÄ.
PierĹcieĹ poinformuje ciÄ
o zagroĹźeniu.
To nazywa siÄ Kilowog.
BÄdzie ciÄ szkoliĹ.
Zawsze bÄ
dĹş czujny, Poozer.
Witaj na "Podstawach pierĹcienia".
Albo po mojemu:
"Najgorszym dniu
twojego nÄdznego Ĺźycia".
CzĹowiek, pierwsze widzÄ.
Dziwnie pachniesz.
- Ja?
- SĹyszaĹem o ludziach.
Macie siÄ za pÄpek Ĺwiata.
Chcesz byÄ LatarniÄ
?
Musisz siÄ oddaÄ Korpusowi!
Zobaczmy, na co ciÄ staÄ,
Poozer.
Twory bÄdÄ
tak mocne
jak twoja siĹa woli,
a jÄ
masz ĹźaĹosnÄ
.
BÄdÄ dawaĹ ci wycisk,
aĹź bÄdziesz na tyle silny,
by przysĹuĹźyÄ siÄ Korpusowi.
NastÄpna lekcja.
Czujesz? To przyciÄ
ganie
grawitacyjne waszego SĹoĹca.
Przez nie latanie
robi siÄ niebezpieczne.
Im ĹźeĹ wiÄkszy,
tym szybciej siÄ palisz.
Grawitacja daje w dupÄ.
PomogÄ ci.
ZapamiÄtaj sobie.
WrĂłg nie bÄdzie graĹ czysto.
DziÄki za radÄ, piÄknisiu.
A wiÄc...
to jest czĹowiek.
WieĹÄ o wybraniu ciebie
uznaĹem za pomyĹkÄ.
Nie zmieniam zdania.
PrzejmujÄ go, Kilowog.
O sile Korpusu
stanowi najsĹabsze ogniwo,
a ja nie tolerujÄ
sĹabych ogniw.
Rozumiesz?
Boisz siÄ, czĹowieku?
- Boisz siÄ?
- PrzestaĹ.
Nie rĂłb tak.
GotĂłw?
Jasne.
Miecz, jakieĹź to ludzkie.
Wyczuwam strach.
Jestem ZielonÄ
LatarniÄ
.
Niczego siÄ nie lÄkam.
Strach to wrĂłg siĹy woli.
To ona pozwala ci dziaĹaÄ.
Strach ciÄ blokuje,
czyni ciÄ sĹabym.
OsĹabia twoje twory.
LekcewaĹź strach.
Wystraszony nie dziaĹasz.
Nie dziaĹasz - nie bronisz.
Nie bronisz - giniesz.
Cuchniesz strachem.
Abin Sur byĹ wielkim wojownikiem,
moim mentorem
i przyjacielem.
Szargasz jego pamiÄÄ
noszÄ
c jego pierĹcieĹ.
On ma racjÄ,
jestem tylko czĹowiekiem.
Mam broniÄ wszechĹwiata?
MyĹlaĹem, Ĺźe jesteĹmy w nim sami.
PierĹcieĹ ciÄ wybraĹ.
CoĹ w tobie dostrzegĹ.
CzyĹźby?
CoĹ, o czym jeszcze nie wiesz.
On siÄ nie myli.
Tym razem siÄ pomyliĹ.
Wiele stworzonek,
ktĂłre nazywaliĹmy bakteriami,
okazaĹo siÄ
zupeĹnie innym typem
prymitywnych komĂłrek
prokariotycznych.
WciÄ
Ĺź sĹabo zrozumiane
pozostajÄ
Archeony.
MogÄ
okazaÄ siÄ
caĹkiem róşne od bakterii.
Tak bardzo róşne
jak bakterie i my.
Nazywa siÄ je ekstremofilami,
poniewaĹź ĹźyjÄ
w ekstremalnych miejscach.
/BoĹźe, ale przynudza.
- W wodach gejzerĂłw.
/- Frajer.
Michael.
- Co mĂłwiĹeĹ?
- Nic.
NazwaĹeĹ mnie frajerem?
/KuĹşwa, ale czub.
Czub?!
OszalaĹ.
Koniec wykĹadu.
/U mnie w biurze o 15:00.
/Tata
Co sĹychaÄ?
Dawno siÄ nie widzieliĹmy.
MiaĹeĹ ciÄĹźkÄ
noc?
PamiÄtasz jej imiÄ?
Musisz siÄ wyspaÄ, synu.
- UsiÄ
dĹş.
- Co mogÄ dla ciebie zrobiÄ?
JuĹź to zrobiĹeĹ.
Dla mnie i dla ojczyzny.
Niby co takiego?
ZdumiaĹeĹ wiele
bardzo waĹźnych osobistoĹci.
SkÄ
d to masz?
Jestem w podkomitecie
nadzorujÄ
cym dziaĹania agencji.
- To ĹciĹle tajne.
- Ty za tym staĹeĹ.
To dlatego wybrali mnie.
DziÄki temu bÄdÄ mĂłgĹ
zaĹatwiÄ ci staĹÄ
posadÄ,
byĹ nadzorowaĹ caĹÄ
operacjÄ.
Naukowcy pracujÄ
caĹe Ĺźycie
dla takich chwil.
- Wykwalifikowani.
- Ale bez kontaktĂłw.
Nie bÄ
dĹş naiwny.
Kontakty rzÄ
dzÄ
Ĺwiatem.
Trzeba korzystaÄ z okazji,
gdy tylko siÄ nadarza.
/Nigdy tego nie zrozumie.
/Marnuje sobie Ĺźycie.
/Ale mi za niego wstyd.
Bill, co u ciebie?
U mnie wyĹmienicie.
Nie, koĹczÄ spotkanie.
Mam masÄ czasu.
SEKTOR 2312
SKRAJ DROGI MLECZNEJ
/PatrzyĹem, jak wzbudzaĹa strach
/w naszych wojownikach
i karmiĹa siÄ nim.
Jest coĹ jeszcze.
WedĹug trajektorii
Parallax udaje siÄ na Oa.
WczeĹniej Ĺźaden wrĂłg
siÄ na to nie odwaĹźyĹ.
Musicie mi powiedzieÄ,
co o nim wiecie.
SiĹa woli od dawien dawna
byĹa naszÄ
broniÄ
przeciw siĹom ciemnoĹci.
Gdy jednak zaczÄĹa
zdawaÄ siÄ niewystarczajÄ
ca,
wszczÄliĹmy powaĹźnÄ
debatÄ.
Czy wykorzystaÄ moc,
ktĂłrej poprzysiÄgliĹmy
nigdy nie uĹźywaÄ?
SiĹÄ strachu.
ByĹa ona nieprzewidywalna.
Zbyt wielkie ryzyko deprawacji.
/Dlatego sprzeciwiliĹmy siÄ.
/Wszyscy...
/prĂłcz jednego.
/StraĹźnik ten wszedĹ
/do zakazanej komnaty,
/by udowodniÄ, Ĺźe ĹwiatĹo strachu
/moĹźna opanowaÄ.
/Jego intencje byĹy czyste,
/lecz nadzieje naiwne.
/PochĹoniÄty przez
/şóĹtÄ
moc strachu
/przemieniĹ siÄ w zĹo,
/ktĂłre chciaĹ zniszczyÄ.
/StaĹ siÄ Parallax'em.
Dla dobra wszechĹwiata
i wĹasnego, Abin Sur
miaĹ uwiÄziÄ Parallax'a
w zaginionym sektorze.
Z ktĂłrego uciekĹ.
KarmiÄ
c siÄ strachem
rĂłsĹ w siĹÄ.
A teraz zmierza tu,
aby siÄ zemĹciÄ
i zniszczyÄ Korpus.
Nie mamy wyboru.
Musimy opanowaÄ moc wroga,
zwalczyÄ strach strachem.
By zadbaÄ o sektory,
musimy zadbaÄ o siebie.
NaleĹźy wykuÄ ĹźĂłĹty pierĹcieĹ.
CiÄĹźka noc?
Hector.
- Co sĹychaÄ?
- Wszystko po staremu.
U mnie teĹź.
Hal Jordan.
Najgorszy znany mi pilot.
A moĹźe najlepszy?
- MĂłwiÄ
tak i tak.
- Fajnie, Ĺźe wpadĹeĹ.
- ZaskoczyĹo mnie to zaproszenie.
- JesteĹmy rodzinÄ
.
Na Ĺwiecie sÄ
teoretycy i praktycy.
Ty jesteĹ tym drugim.
Ale to teoretycy
robiÄ
wspaniaĹe rzeczy.
Samolot ktoĹ musiaĹ wymyĹliÄ.
PĂłjdÄ siÄ napiÄ.
A ja pĂłjdÄ do pracy.
Jestem w pracy.
MiĹo ciÄ widzieÄ.
Robi wraĹźenie.
Tata na takich trenowaĹ.
MĂłwiĹem o sukience.
Ĺadna marynarka.
Ostatnio nie miaĹeĹ.
NadrobiĹem braki w garderobie.
GratulujÄ podpisania kontraktu.
Jak to zrobiĹaĹ?
WspomniaĹam, Ĺźe wygraĹeĹ,
bo zĹamaĹeĹ zasady walki.
A Tom wymyĹliĹ,
jak poprawiÄ puĹap.
Tak wiÄc nieĹwiadomie
wyĹwiadczyĹeĹ nam przysĹugÄ.
Nie lubiÄ byÄ nazywany
bohaterem.
DziÄkujÄ za przybycie
w ten piÄkny wieczĂłr.
ChciaĹbym podziÄkowaÄ komuĹ
za pomoc w ubiciu tego interesu.
Mojej cĂłrce, Carol Ferris.
ChodĹş tutaj.
GratulujÄ, Carol.
PatrzÄ
c na ciebie
albo na Hala Jordana,
wykapanego tatÄ,
roĹcie serce.
WznieĹmy toast za przyszĹoĹÄ.
JesteĹmy w dobrych rÄkach.
- Moje gratulacje.
- DziÄki.
Za ciebie, Hala i przyszĹoĹÄ.
Przepraszam.
MusiaĹo byÄ ci ciÄĹźko
dorastaÄ z tatÄ
.
Mimo tego wyszedĹeĹ na ludzi.
Prawda, wyszedĹem.
Ale nie jestem praktykiem.
ChociaĹź ostatnio
badaĹem ciaĹo kosmity.
Fajna sprawa.
Nie mogÄ tego rozpowiadaÄ.
Ale przecieĹź...
ZnĂłw opowiadasz
niestworzone historie?
/Co z nim nie tak?
/CiÄ
gle papla.
Masz bujnÄ
wyobraĹşniÄ.
- Ĺťegnaj.
- Panie senatorze...
Musimy juĹź lecieÄ.
Dobrej nocy, Carol.
Do widzenia.
Wezwij pomoc,
nasz helikopter spada.
Dobry BoĹźe.
/SpadajÄ
cy helikopter
/mĂłgĹ spowodowaÄ tragediÄ,
/lecz ni stÄ
d, ni zowÄ
d
/tajemniczy bohater
/uratowaĹ sytuacjÄ.
/W niezwykĹy sposĂłb
/ocaliĹ Ĺźycie niewinnych ludzi.
/UratowaĹ takĹźe Carol Ferris
/spod walÄ
cego siÄ budynku.
/Pytanie na dziĹ brzmi,
/"Kto to i gdzie teraz jest"?
Opowiadaj.
- Tor wyĹcigowy?
- Ta.
Pierwsza pokazĂłwka
i tak marnie?
Przepraszam.
ZawiodĹem ciÄ?
StworzyĹem go z energii,
ratujÄ
c setki ludzi.
Przykro mi, Ĺźe ciÄ zawiodĹem.
ChcÄ to zobaczyÄ.
PokaĹź mi.
- Nie najlepszy pomysĹ.
- ChcÄ to zobaczyÄ.
StrĂłj, jak latasz.
- JesteĹmy przyjaciĂłĹmi.
- Dopiero wstaĹem.
JesteĹ mi to winien!
Hal, chcÄ to zobaczyÄ.
W porzÄ
siu.
Okulary spadnÄ
ci z wraĹźenia.
Jedno pytanie.
GotĂłw na totalny odlot?
PierĹcieĹ, palec.
Patrz.
- JuĹź zepsuĹeĹ?
- Nie.
PadĹ. MuszÄ go naĹadowaÄ.
Teraz uwaĹźaj.
Aaa, zzieleniaĹ!
Co nie?
NieĹşle, co?
JesteĹ superbohaterem.
Czy na nich nie lecÄ
laski?
Dobry wieczĂłr, panienko.
Nie miaĹem okazji
siÄ poĹźegnaÄ.
- Nic panience siÄ nie staĹo?
- Nic.
- ChciaĹam podziÄkowaÄ.
- To moja praca.
- Nie trzeba mi dziÄkowaÄ.
- Trzeba.
UratowaĹeĹ mi Ĺźycie.
I wszystkim tym ludziom.
To byĹo...
- Hal?
- Panienko?
MĂłj BoĹźe...
BoĹźe, Hal!
- Jak mnie poznaĹaĹ?
- Znam ciÄ caĹe Ĺźycie.
WidziaĹam ciÄ nago,
a nie poznam rysĂłw twarzy?
Dlaczego masz zielonÄ
skĂłrÄ?
Czemu siÄ Ĺwiecisz?
Po cholerÄ ci maska?
To czÄĹÄ stroju.
Kozacka, nie?
Wszystko opiera siÄ
na magicznym pierĹcieniu?
Nie, magia nie istnieje.
Ale kilkutysiÄczna
zielona armia pokoju - tak.
Nie zmyĹlam.
Kto by o tym pomyĹlaĹ
w dzieciĹstwie?
W sumie to ja.
WykrakaĹem sobie.
PowiedziaĹem, Ĺźe bÄdÄ
zielonym kosmicznym policjantem.
Jak stworzyĹeĹ
tÄ wielkÄ
zielonÄ
rampÄ?
MogÄ stworzyÄ, co zechcÄ,
jeĹli siÄ skupiÄ.
Co zechcesz?
Tak.
Wszystkiego najlepszego.
Lepiej późno niş wcale.
To jak to dziaĹa?
DzwoniÄ
do ciebie,
Ĺźe kot wlazĹ na drzewo
w centrum Drogi Mlecznej?
Nie, raczej tak to nie dziaĹa.
Praktycznie rzec biorÄ
c,
wziÄ
Ĺem i...
zrezygnowaĹem.
Jak to?
Tak jak siÄ rezygnuje
z wielu innych rzeczy.
Nie rozumiem.
MoĹźna coĹ takiego zostawiÄ?
To w ogĂłle moĹźliwe?
Mam wprawÄ w zostawianiu.
GdybyĹ choÄ raz tego nie zrobiĹ,
co zĹego mogĹoby siÄ staÄ?
DziÄkujÄ.
ByĹo bardzo...
- PopeĹniĹem wiele bĹÄdĂłw.
- Nie jestem na ciebie zĹa.
WspĂłĹczujÄ ci.
Ĺťycie daje ci tak wiele,
a ty to...
Dobranoc.
Doktorze Hammond.
ChciaĹabym panu coĹ pokazaÄ.
CoĹ, co pana zainteresuje.
/- Do później.
/- Kocham ciÄ.
Kontakt fizyczny
dostarcza dane pamiÄciowe.
WidzÄ pani wspomnienia.
Witaj, tato.
Synu, to moja wina,
ale naprawiÄ to.
Wydobrzejesz.
Bez wzglÄdu na cenÄ.
Nie wiem, o czym mĂłwisz.
W ciele obcego znaleĹşliĹmy
Ĺlady innego organizmu.
ByĹ pan naraĹźony na kontakt.
W Ĺźyciu nie czuĹem siÄ lepiej.
O wszystkim wiemy.
W Ĺźyciu nie czuĹem siÄ lepiej.
/DoĹÄ
czenie do jego szeregĂłw
/to ogromny zaszczyt
/i wielka odpowiedzialnoĹÄ.
/On siÄ nie myli.
Wszystko bÄdzie dobrze.
ZrobiÄ
tylko kilka badaĹ.
Odurzcie go.
ChcÄ dla ciebie jak najlepiej.
Uciekajcie.
Nie martw siÄ.
ChcÄ dla ciebie jak najlepiej.
PierĹcieĹ ciÄ wybraĹ.
WeĹş go!
CzeĹÄ, Hal.
Kosmita byĹ jednym z was.
Dlaczego jesteĹmy tacy róşni?
LeĹź!
Co tam u Carol?
Ĺšle to ujÄ
Ĺem.
/- PopeĹniĹem wiele bĹÄdĂłw.
/- WspĂłĹczujÄ ci.
Dobranoc.
JesteĹ nieudacznikiem,
takim jak ja kiedyĹ.
TeĹź siÄ baĹem.
ZwalczaĹem ten strach.
A teraz, gdy skosztowaĹem
jego mocy,
nie zrezygnujÄ z niej.
Nie!
Nosisz pierĹcieĹ Latarni,
ktĂłra mnie zniewoliĹa.
/Podzielisz jej los.
Gdy tylko pochĹonÄ twĂłj Ĺwiat,
/bÄdÄ wystarczajÄ
co silny,
by pokonaÄ Korpus
i zabiÄ StraĹźnikĂłw.
Czyli to coĹ,
co atakuje planety,
jest zwiÄ
zane z Hectorem?
ZainfekowaĹo go
po zabiciu Abin Sura.
- Musisz powstrzymaÄ to coĹ.
- Co ty nie powiesz.
JuĹź prĂłbowaĹem i polegĹem.
Senator przez to zginÄ
Ĺ.
- PierĹcieĹ siÄ pomyliĹ, mĂłwiĹem.
- Jak to siÄ pomyliĹ?
Zielona Latarnia
powinna byÄ nieulÄkĹa.
To wymaganie do tej pracy.
Nie speĹniam go.
Dlatego to teĹź zostawisz?
MoĹźesz mi choÄ raz
wytĹumaczyÄ dlaczego?
PoniewaĹź siÄ bojÄ!
- TwĂłj ojciec teĹź czuĹ strach.
- Ale wiedziaĹ, jak go pokonaÄ.
Nawet wiem czym.
OdwagÄ
.
PierĹcieĹ wybraĹ mnie,
bo coĹ we mnie dostrzegĹ.
CoĹ, o czym jeszcze nie wiem.
Ja wiem co.
Od zawsze to wiem.
Nie wybraĹ ciÄ,
gdyĹź jesteĹ nieulÄkĹy.
DojrzaĹ, Ĺźe jesteĹ w stanie
pokonaÄ strach.
Ĺťe jesteĹ odwaĹźny.
I jesteĹ.
Tak jak twĂłj ojciec.
/Latarnia stanowi zagroĹźenie.
/PozbÄ
dĹş siÄ go.
Nowa broĹ jest gotowa.
Gdy opanujÄ jej moc,
zacznÄ w tym szkoliÄ Korpus.
Ziemia zostanie stracona,
lecz stawimy czoĹa Parallax'owi,
nim dotrze na Oa.
- ZdobÄdziemy moc wroga.
- Jakim kosztem?
Ĺmiesz tu wchodziÄ?
Musicie mi pomĂłc.
Pomóşcie mi ocaliÄ mĂłj Ĺwiat.
Wiem, Ĺźe ludzie
nie sÄ
najsilniejszym
ani najmÄ
drzejszym gatunkiem.
Czeka nas wiele nauki,
ale warto nas uratowaÄ.
Nie moĹźecie uĹźyÄ nowej broni.
Od uĹźycia siĹy strachu
nie ma odwrotu.
WidziaĹem to.
Wiem, Ĺźe siÄ boicie.
- PosÄ
dzasz StraĹźnikĂłw o bojaĹşĹ?
- Tak.
Dlatego przegrywacie,
bo boicie siÄ przyznaÄ,
Ĺźe siÄ boicie.
Wiem o tym.
CaĹe Ĺźycie tak robiĹem.
Na Ziemi mamy
takie powiedzenie:
"Jestem tylko czĹowiekiem".
MĂłwimy tak, bo jesteĹmy
bezbronni i bojaĹşliwi.
To nie znaczy,
Ĺźe jesteĹmy sĹabi.
Pomóşcie mi uratowaÄ planetÄ.
Nie ulegajcie strachowi.
Zwalczcie go ze mnÄ
!
UjmujÄ
ca mowa, czĹowieku.
Jednak musimy
mieÄ na wzglÄdzie
miliardy lat dziaĹaĹ
i losy wszechĹwiata.
Nie poĹwiÄcimy wszystkiego
liczÄ
c, Ĺźe masz racjÄ.
Nie poĹwiÄcajcie wiÄcej istnieĹ.
Tylko moje.
PozwĂłlcie mi walczyÄ,
a pokaĹźÄ wam,
Ĺźe siĹa woli pokona strach.
To ci siÄ nie uda.
Zginiesz, Halu Jordanie.
ZginÄ w boju.
Powodzenia, Zielona Latarnio.
Nie radzÄ.
Przyjrzyj siÄ.
PiÄkna, prawda?
ZakochaĹem siÄ w niej
od pierwszego wejrzenia,
ale ty wchodziĹeĹ
mi w paradÄ.
AĹź do dziĹ.
Nie rĂłb tego!
ProszÄ ciÄ. ProszÄ.
Wiem, jak siÄ czujesz.
Jasne, spĂłjrz na siebie!
Znam to uczucie.
Co byĹ nie zrobiĹ,
zawsze bÄdzie to za maĹo.
Wiem, co to strach.
ChcÄ ci pomĂłc.
ZmieniĹeĹ siÄ.
ZmotywowaĹ ciÄ dopiero
koniec Ĺwiata.
Teraz moja kolej.
Skoro nie mogÄ
byÄ taki jak ty,
ona bÄdzie taka jak ja,
a wtedy...
nie bÄdziesz
niÄ
zainteresowany.
Dobrze mĂłwiÄ?
Czemu nie moĹźesz?
Czemu nie moĹźesz
byÄ taki jak ja?
Uwolnij jÄ
...
a dam ci go.
Zrobisz, co zechcesz.
BÄdziesz, kim zechcesz.
WeĹş go.
PozwĂłl jej wybraÄ.
No dobra.
OpuĹÄ jÄ
.
SkĹamaĹem.
Ja teĹź.
SÄk w tym,
Ĺźe on musi ciÄ wybraÄ.
ZawiodĹeĹ mnie.
- Czekaj tu.
- Nie ma sprawy.
Twoja wola nie jest doĹÄ silna.
Bez pierĹcienia jesteĹ nikim.
/ProszÄ opuĹciÄ teren.
/Prosimy natychmiast
/opuĹciÄ ulice.
Nie pokonasz tego.
Zginiesz.
ChociaĹź to stÄ
d odciÄ
gnÄ.
- Jak?
- Nie wiem.
MoĹźe to przechytrzÄ.
PamiÄtasz walkÄ asĂłw?
- To byĹy odrzutowce.
- Nie do pokonania.
PierĹcieĹ wybraĹ mnie
nie bez powodu.
WĹaĹnie dlatego.
Pewnie siÄ juĹź nie...
/To obowiÄ
zkowa ewakuacja.
/ProszÄ opuĹciÄ ulice.
/To sytuacja krytyczna.
/ProszÄ opuĹciÄ ulice.
- Cóş to?
- W nogi!
WysiadaÄ, szybko!
Uciekaj!
CzujÄ twĂłj rosnÄ
cy strach.
WkrĂłtce umrzesz.
W najjaĹniejszy dzieĹ,
w najciemniejszÄ
noc...
A wtedy zniszczÄ
wszystko, co kochaĹeĹ.
...wszelkie zĹo
dosiÄgnie ma moc.
Stracisz rodzinÄ,
dom i planetÄ.
I ci, co ze zĹem sÄ
solidarni...
CaĹÄ
ludzkÄ
rasÄ zetrÄ w proch,
poniewaĹź ciebie
opanowaĹ strach.
...niechaj siÄ strzegÄ
mej mocy,
ĹwiatĹa Zielonej Latarni!
"Im ĹźeĹ wiÄkszy,
tym szybciej siÄ palisz".
/Mimo iĹź pierĹcieĹ
/nosi od niedawna,
jego wygrana *** Parallax'em
bÄdzie pamiÄtana
do koĹca dni Korpusu.
Jego czyny przypomniaĹy nam,
czemu zostaliĹmy wybrani.
AbyĹmy przezwyciÄĹźyli strach
i wyzbyli siÄ zĹa
z kaĹźdego zakamarka.
Latarnie muszÄ
walczyÄ
uĹźywajÄ
c peĹnej siĹy woli.
Nasze wole nie zawsze
byĹy zjednoczone.
Czas to zmieniÄ.
MogÄ go szkoliÄ
czy mogÄ go szkoliÄ?
JesteĹ zuchwaĹy, Halu Jordanie.
NierozwaĹźny,
kapryĹny i zawziÄty.
Abin Sur znalazĹ rĂłwnego sobie.
Nigdy siÄ nie przyzwyczajÄ.
W nowej pracy
muszÄ byÄ mobilny.
ZniknÄ na jakiĹ czas.
Na jakiĹ czas.
Nie na zawsze.
- Hal.
- Tak?
Zdejmiesz maskÄ?
NaprawdÄ kozacka.
I co teraz?
Poszukam kĹopotĂłw.
/Ze wszystkich Latarni,
/ktĂłre nosiĹy pierĹcieĹ,
/ĹwiatĹo jednej
/promieniaĹo najjaĹniej.
/Jego czĹowieczeĹstwo
/brano za sĹaboĹÄ,
/lecz to ono okazaĹo siÄ
/byÄ jego najwiÄkszÄ
siĹÄ
.
PopeĹniĹ: d3s0l4ti0n
SkorekciĹ: djdzon
/Film oparty na postaciach
/z komiksĂłw DC COMICS