Tip:
Highlight text to annotate it
X
San Francisco, 1933
Podejdcie!
Podejdcie, Panie i Panowie
Razem zajrzymy w minione lata
Bšdcie wiadkami Dzikiego Zachodu
Takiego jakim był naprawdę
Największe show na Ziemi!
SZLACHETNY DZIKUS
Kto? Ja?
Chyba się pan pomylił...
Pomyłka?
Dokonajmy zamiany.
Zamiana.
Właciwie, to kim mylałe, że jestem?
Nigdy nie zdejmuj maski!
Czemu nie?
Jeste tego pewien...?
Martwi ludzie krzeszš strach w sercach swoich wrogów.
Niech będzie.
Zróbmy to.
Panie i Panowie, mój kolega i ja mamy
zamiar pobrać trochę pieniędzy...
Rozumiem, że bank jest ubezpieczony, więc...
Nikt ani drgnie.
O co chodzi z tš maskš...?
Widzisz? Mówiłem ci! Czuję się głupio...
Zdaje mi się, że nie wyraziłem się jasno.
To jest cholerny napad!
Nie rabowali banków...
Prawda..??
Jest taki czas, ke-mo sah-bee ...
kiedy dobrzy ludzie muszš nosić maskę.
Opuszczać!
Zebrałem was dzi tutaj,
To, co wierzę że będzie jednym z
Połšczenie naszego wspaniałego kraju
Commanche, gwarantuję wam, że
nie macie się czego obawiać.
Tak długo jak jest między nami pokój,
istniejš też i respektowane sš wszytskie traktaty.
Jednakże bandyci
Ci, którzy żerujš na słabych...
Prawo i pożšdek zawitały na Dziki Zachód.
Butch Cavendish, tutaj w Colby
jest wietlista, Panie i Panowie,
i jest tuż za zakrętem.
Bracia ludzie powinni oszczędzać czas,
załadować to na pocišg i dostarczyć z powrotem.
To nie ma sensu.
Chyba znudziły im sie dyndajšce liny
w Oklahomie.
Pan Cole chce dać przykład...
Chodzi o to, że Cavendish szuka zemsty, Dan.
Mówia, ze Butch Cavendish,
zjadl serce indianca w bitwie pod Missouri...
Połknšł je w całoci.
Słyszałem, że to były oczy...
Kto mi powiedział, że zjadł kawałek swojej
nogi, żeby wygrać zakład.
Jasne, że tak.
- Co z tego jest prawdš, Dan?
- A robi to jakš różnice?
- Co z nim..?
To nie Cavendishem się martwi...
Niczym Daniel, gdy wkraczał do jaskini lwa,
my również powinnimy odstraszyć bestę...
Amen.
...i oczycić ten bezbożny kraj z grzechu
i rozpusty..
- Hallelujah
...Dobry Boże, zapewnij nam mšdry i sprawiedliwy
osšd. Amen.
Ich opanowanie i jednoć jest celowa, bymy mogli
ukazać się jako silni i cenni słudzy
w wojnie przeciwko grzechu! Amen!
Łap!
Jestemy Prezbiterianami...
Muszę odmówić, pani. Tutaj jest moja biblia.
Szubienica coraz bliżej, Butch!
Słyszałe mnie?
Nie mogę się już doczekać, kiedy będę
oglšdał jak ten umieszek schodzi ci z twarzy...
Jest zepsuty, Indiancu, nie widzisz?
Bardzo ładne!
Dla pani.
Nie, nie mogę ...
Dla pani!
Ma rację.
Podkrela twoje oczy.
Nie przypuszczałem, że cię tutaj zobaczę, pani Reed.
Chciałam tylko zobaczyć co w ogóle się tu dzieje.
I co sšdzisz o naszych staraniach?
Wyglšda to dla mnie jak... po prostu
grupa mężczyzn kopišcych na pustyni.
Danny.
Pewnego dnia, synu, będziesz w stanie
jednego dnia wsišć w kolej w Colby
i przejechać całš drogę do San Francisco,
zajadajšc się na przystanku Nowo Jorskimi ostrygami w lodzie!
A póniej będziesz mogł pożeglować sobie do Chin
i wrócić z drugiej strony, jeli będziesz chciał.
To prawda, mamo??
Uwierzę, kiedy zobaczę.
Daj, pokażę ci.
Widzisz?
Teraz ty.
Cóż...
Przypuszczam, że nie jest wam łatwo
z pensjš mężš.
Radzimy sobie.
Dziękuję.
Oh, nie miałem na myli zniewagi.
Nie ma już mężczyzn jak twój mšż.
Prawdziwa rodzina ...
Syn, który będzie nosił jego nazwisko.
Po prostu nie znoszę widoku ptaków w klatce.
Jest punktalnie.
Przerwa na siusiu, szefie?
Witam, panie!
Nie ma powodów do przemocy, synu.
Za 15 godzin, będę oglšdał jak żrš cie ptaki.
Dzialasz mi na nerwy.
Nie lękam się tego co nadchodzi póniej.
Nic nie nadchodzi póniej.
Ładny garniturek!
Czas w końcu nadszedł Wendigo
Ja cię w ogóle znam, Indiancu?
Znasz mnie.
Znasz mnie przez krzyki moich przodków,
niesione wiatrem przez pustynie.
Zapłaczš z radoci, kiedy usunę twoje
przesišknięte złem nasienie z Ziemi.
To nie będzie konieczne.
Jako prawnik, zabieram tego człowieka aby postawić
go przed sšdem, który wyda wyrok.
Jaki prawnik nie nosi własnej broni?
Tam skšd ruszył ten pocišg nie ma
miejsca dla ludzi którzy jš noszš.
Serio? Gdzie to jest?
W przyszłoci.
Wiesz co, urzędasku?
Może masz rację.
Prawnik i walnięty Indianiec.
Założę się, że będziecie mieli o czym gadać.
Lepiej zróbmy to szybko!
- Powinnimy zgromadzić się wokół rzeki..?
- Nie mogę go zdjšć!!
Grajcie, chłopcy!!
Zapiewajcie dla mnie!
Powinna już zwalniać...
W każdym razie...
Powinnimy być na stacji lada chwila.
Dawaj konie, już!!
Jesus, musimy ić!
To wzmacniana betlejemska stal.
Jakiekolwiek próby ucieczki sš daremne.
Super! Dobra robota!
Za przyjcie z pomocš prokuratorowi federalnego,
szepnę o tobie parę dobrych słów sędziemu.
Dalej chłopcy, ruszajcie się,
nikt nie przyjdzie wam z pomocš!
To koniec drogi!
Skaczemy.
Co z pasażerami?
Też skaczš.
Tam sš dzieci!
Wszyscy skaczš!
Czy ty nie masz ...
Demon ucieka!
Nie, nigdzie nie idziesz!
Wybieracie się gdzie?
Tak!
Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nie.
- Tak.
Zamknšć się!
Tak!
Dziękuję.
Powiedzcie papa.
Zostaw to i załatwmy to jak mężczyni!
Ostrzegam cię... W szkole prawniczej
było dużo bójek!
Wielki wojownik!
Ta... Mój brat.
Dobrze cię widzieć.
Musimy zatrzymać pocišg!
Nie zatrzymywać! Skakać!
Nie zostawię pasażerów!
No dalej!
Pomóż mi z tym!
Ty. Potrzymaj.
John?
Zaczekaj!
Aresztuję cię.
Słyszysz?
Mówisz po angielsku, prawda?
Na mocy prawa
jakš nadaje mi stan Texasu
aresztuję cię!
W porzšdku, braciszku?
Tak.
Włanie zabieram go na posterunek.
Był w tym pocišgu z jakiego
powodu, Dan!
Zapewne...
Co przeskrobałe?
Jestem Indianinem.
I człowiekiem w oczach prawa.
Rzuć mi kajdanki.
Cokolwiek powiesz, braciszku.
Nie bierz tego do siebie.
Dan!
John ...
Mówili, że był wypadek...
Kto wypadł z pocišgu...
Właciwie, to byłem ja.
Danowi nic nie jest.
Uratował sytuację, jak zawsze.
Mój Boże, twoja twarz ...
Chod tu.
Jak dobrze cie widzieć...
Ile to już...? Dziewięć lat?
Osiem, odkšd przestałem pisać.
Bylimy tylko dziećmi...
Widzę, że dobrze się o ciebie zatroszczył.
Tak.. w pewnym sensie.
Teraz spędza większosć swojego czasu na terytoriach Indian.
Terytoria Indian?
To do niego podobne.
Co tam robi?
Cokolwiek to jest, nie rozmawia ze mnš o tym.
Masz gdzie przenocować?
Ja... nie, jeszcze nie.
Więc zatrzymaj się u nas, mieszkamy przy rzece.
Nie jestem pewien...
Boże... spójrz na siebie. Chłopak z miasta...
Co ci przyszło do głowy żeby tutaj wracać...?
To mój dom.
Kim jeste?
Danny, to twój wujek, John.
Wyglšdasz zupełnie jak twój ojciec,
kiedy był w twoim wieku.
Znowu wyjeżdżajš.
On zasługuje na proces, Dan.
Dwóch policjantów zabitych, bez żadnych procesów.
Idę z tobš.
Tutaj prawo jest trochę inne, braciszku.
Tak, ale prawo nie ma nic wspólnego z zemstš, gdziekolwiek by się znajdował!
Należy zlikwidować prawo natury, na rzecz prawa...
- ...człowieka, aby społeczeństwo mogło funkcjonować jako całoć.
John Locke i jego 'Dwa traktaty o rzšdzie'.
Nie sšdziłem, że kiedykolwiek usłyszę to w Colby!
Panie Cole, to mój brat, John. Nasz nowy oskarżyciel.
Latham Cole? To honor, sir. Czytałem, co pan zrobił na wojnie.
John jest wyedukowany, zupełnie jak pan!
Postaraj się nie mieć mu tego za złe.
Jedziesz z nami cigać Cavendisha?
Colin, znalazł jaki trop.
Umiesz jedzić konno?
Wystarczajšco dobrze.
W waszym interesie jest tego dopilnować.
Kolej gwarantuje tym ludziom szubienice.
Wiem tyle, że kolej nie jest najlepsza w dotrzymywaniu obietnic.
Proste zadanie.
Dostarczcie więniów na ich procesy.
Jeżeli nie jest pan w stanie tego dokonać, Reed,
Zatrudnię kogo kto będzie.
Musicie pojechać do miasta na parę dni.
Comanches sš niebezpieczni.
Zawsze byli niebezpieczni.
Ale trzymajš się swojej strony rzeki, nie mojej.
Poza tym, jeli się zbliżš złapiecie ich.
To moja praca.
Nie proszę, żeby była z tego powodu szczeliwa.
Jestem szczęliwa.
Cieszę się z życia, jakie nam zapewniasz, tylko...
Nowy?
Podkrela twoje oczy.
Okay.
Oczekuję, że będziesz gonił stšd wszystkie wiewiórki, dopóki nie wrócę.
Niele się podlizuje, nie?
Dziękuję.
Dobra, panie oskarżycielu.
Zobaczymy jaki proces wytoczysz na szlaku.
Odznaka?
Z definicji czyni cię strażnikiem texasu.
Może pomogę ci jš przypišć?
Indianie nazywajš go "Widmowym Koniem".
Podobno przywołuje zmarłych zza grobu.
Nie wystraszysz mnie już opowieciami o duchach, Dan.
Kiedy zaczšłe nosić Indiańskie wiecidełka?
Kiedy mój braciszek został prawnikiem.
Prawnicy sš potrzebni tak samo jak jedcy.
Pewnie tak...
Swojš drogš, fajna czapka.
Nie mieli większych?
Zakpił z ciebie.
Co ty powiesz...
Smierdzisz jak destylarnia.
Ale się trzymam.
Spałe w ogóle?
Znasz mnie, Johnny.
Nigdy nie odmawiam odrobinie whisky i gocinnoci.
Reds ... Co to?
Potańcówka?
Taak, potańcówka!
Moglibymy pojechać na około...
I stracić dzień, albo półtora.
Co jest grane?
Zmieniamy plany.
Co mylisz Dan?
We Colinsa i idcie się rozejrzeć.
Zaczekamy tutaj.
John, chod tu.
Nie. Nie ufam broni palnej, wiesz o tym.
Buth Cavenish ma gdzie czy będziesz do niego strzelał z procy czy pistoletu.
Spróbuję swoich sił.
Nie oddalaj się.
Gdzie jest do cholery Collins?
Ambush!
Widzš nas!
Nie mamy szans!
Uciekajcie!!
Cholera!
Szybciej!
Daj rękę!
John, daj mi rękę!
Nie!
Nie, Dan!
Nie powiniene wracać, John.
W porzšdku, jest dobrze...
- Nawaliłem...
- Nie! Wydobrzejesz.
Zawsze cię kochała...
Dbaj o niš.
Nie... idziesz ze mnš. Dalej.
Niezły kawałek czasu, co, strażniku?
Wyglšdasz lepiej!
Dziewczyny i bary sprawiajš, że aż bije ode mnie blask.
Zapewne.
Za to co mi kiedy zabrałe, przysišgłem zemstę.
Jeli co mi odbierzesz
możesz mieć cholernš pewnoć
że ja odbiorę co tobie.
Spoczywaj w pokoju, stary przyjacielu.
To nie jest prawda.
To nie może być prawda!
On umarł?
Wszyscy umarli?
Nawet Dan?
Ale... on był jedcem znikšd!
Wtedy byłoby o wiele łatwiej, przyznaję...
Jak w ogóle wydostałe się z więzienia?
Przestaniesz w końcu karmić tego ptaka!?
Przecież on nie żyje.
Karmię ducha, który powróci.
Pozdrowienia! Szlachetny Widomowy Koniu.
Nie, nie!
Nie, proszę, jeste w błędzie.
Sztywniak. Półgłówek.
Chod.
On, wielki wojownik.
Widmowy koniu...
Przebyłe długš drogę.
Jestem pewien, że bardzo męczšcš...
Rozumiem...
Chod. Chod chod.
Tu jest silny brat!
Chcę jego. Sprowad jego!
Jeli chcesz podkradać się do Indianina,
najlepiej robić to pod wiatr.
Czemu rozmawiasz z tym koniem?
Mój dziadek zwykł opowiadać mi o czasach, kiedy
zwierzęta mogły mówić.
Kiedy zostajesz z nimi sam,
niektóre nadal to robiš...
Nie mogę pojšć, czy ten koń jest głupi
czy udaje, że jest głupi.
Podstępne.
Czemu jestem cały brudny?
Bo cię pochowałem.
Czemu żyję?
Koń powiedział, że jeste wędrujšcym duchem.
Człowiek, który był po drugiej stronie,
ale powrócił.
człowiekiem... który nie może być poległy w walce.
Koń na pewno głupi...
To moje buty..?
Wycišł mu serce..?
Jaki człowiek robi co takiego...?
Zrodzony na wielkiej pustyni,
z głodu,
który nie może być nasycony,
Moi ludzie nazywajš tego ducha Wendigo.
Jestem Tanto, z Camannche.
Ostatni z łowców Wendigo.
A czego chcesz ode mnie..?
Miałem wizję, wielki wojownik, wędrujšcy duch
pomoże mi wypełnić mojš misję.
Właciwie wolałem kogo innego...
Na przykład twojego brata.
Byłby odpowiedni.
Ale... kim ja jestem, żeby kwestionować decyzje
Wielkiego Ojca.
Wiem jedynie, że ten człowiek zabił mojego brata.
i że zobaczę jak za to zawinie.
Więc będziesz potrzebował tego.
Kula?
Srebrna kula.
Srebro uczyniło go tym czym jest
i srebro może również uczynić go niczym.
No tak ...
Wiecz co?
Chciałbym ci podziękować,
za wszystko co dla mnie zrobiłe,
ale powinienem już wracać.
Wybrałem
Żeby zobaczyć Wendigo, Butch Cavendish.
- Super.
Byłem więniem w pocišgu,
jak przyczajony kojot, polujšc na bizona!
Po 26 latach łowów,
W końcu wysłuchano mych modłów.
Dopóki ty nie interweniowałe.
Właciwie, to zdawało mi się, że uratowałem ci życie.
Więc jestemy kwita.
Za co, do cholery, to było?
Ptak... zły.
Ta... Wiesz co?
Nie mogę ci pomóc,
ani twojemu ptaku.
Gdzie idziesz?
Do miasta. Zwołać nowy zespół.
Nie robiłbym tego, ke-mo sah-be.
- Tak?
W pocišgu była broń, czekajšca
na Cavendisha.
8 mężów,
Uciekajšcych przez kanion.
Ja wykopałem siedem grobów.
Colin!
Znalimy się od dzieciaka...
Znalazłe zdrajcę.
Znalazłe człowieka, który zabił twego brata.
To kamizelka mojego brata...
Kule które go zabiły wycięły oczy.
Poza tym, że wietnie wyglšda, będzie cie ochraniać.
I tych których kochasz.
Chcesz, żebym nosił maskę...?
Twoi wrogowie mylš, że nie żyjesz, ke-mo sah-bee.
Lepiej, żeby tak zostało.
Okay.
Ale jeli mamy działać razem, będziemy sprawiedliwoć wymierzać zgodnie z prawem.
Zrozumiano?
Sprawiedliwoć, jest tym, czego poszukuję
ke-mo sah-bee.
Zapraszam, panie i panowie. Wecie udział w najlepszym przedstawieniu!
Zabawa i edukacja, dla ciebie, sir!
Szukam kogo...
Nie wštpię.
- Masz pienišdze?
- Oczywicie!
Skšd je masz?
Dokonałem wymiany.
Ze zmarłym?
Twardo negocjował.
Więc... wszystkie te kobiety... to profesjonalistki?
Stšd choroby i chciwoć.
A ona?
O, tak. Ona też.
Skšd niby to wszystko wiesz?
Wizje. To one wszytsko mi powiedziały.
Witaj, Tanto!
Jakich dwóch dziwaków chciało cie zobaczyć.
Pozwól mi to załatwić.
Pani?
Po co ta maska?
Dobra, niech już będzie.
Cóż, jedno czego uczy się w moim biznesie.
mordercy, rzenicy, księża, kolejarze...
Każdy ma jakie zboczenie.
Kolejarze..?
Znasz może Pana Cole?
O nie, nie Cole.
Nie, według moich doniesień, pan Cole jest...
Nie jest już nękany przez męskie instynkty.
Pan Cole jest wałachem.
Nie mogę o tym myleć, mówiono, że to wypadek w czasie wojny.
Nic za darmo, panowie!
Cudo!
- Koć słoniowa.
- Chce go dotknšć!
Nie, jeli chcesz zatrzymać swojš dłoń.
Szukamy faceta o nazwisku Collins. Wyjechał tropić Indian.
Nigdy o nim nie słyszłam.
Rozumiem... Cóż ...
Jadšc tutaj, zidentyfikowalimy wiele nieprzyjaznych dla zdrowia rzeczy.
To dom grzechu.
nieoznakowane wyjcia ewakuacyjne,
i rozbity słoik ogórków...
Ogórków?
I to poza lodówkš.
- Chyba będę musiał zamknšć twój interes.
- Chcesz zamknšć kolej?
- Tak.
- Nie!
Więc będziesz miał problem, bo kolej przestanie istnieć
bez moich dziewczyn, zapewniajšcych robotnikom atrakcje.
Homer, pomóż idiotom znaleć drzwi.
Wendigo ucieka.
O czym on do cholery mówi?
O niczym... Indiańskie bzdury...
Człowiek który gustuje w ludzkim mięsie.
Butch Cavendish ...
Prawda.
Nie mogłe tak od razu?
Colin był tutaj jaki tydzień temu.
Byl z nim jedziec, podobny do ciebie.
Nazywał się... Reed.
Dan Reed?
- Nie płacili gotówkš, dali mi co w zamian.
- Co dokładnie?
Podobno znaleli na pustyni miejsce...
Nie dotykaj kamienia!
Kamień przeklęty.
Indianin ma racje.
Tutaj to zwykła skała.
Ale w San Francisco, zapłacš za to tysiace dolarów gotówkš.
Może wsišdę w pierwszy pocišg jadšcy na zachód...
Przejdę na emeryturę.
Czy ty masz kota?
Mam.
Nigdy nie mylałam, że będzie jedynym facetem w moim życiu... może to moja wina?
Red, mamy problem!
Comanches, okazujšc komu szacunek, wypijajš mu drinka.
Rozumiem. Dzięki.
Obawiam się, że muszę przerwać wizytę i was wyprosić.
Kto dowiedział się, że jest tutaj Indianiec...
Ma takie same prawo, żeby tutaj przebywać jak my.
Nie, odkšd Comanches naruszyli traktat.
- Traktat?
- Nie słyszałe?
Zaatakowali mieszkańców w dole rzeki...
Mój Boże... Rebecca!
Lękam się kotów.
Lepiej już idcie.
Jak mam ci dziękować?
Spraw, żeby ta bestia zapłaciła za to, co mi odebrała.
Natura rzeczywicie jest niezrównoważona.
Już, musimy ić.
Musimy ić!
Nie próbuj ich chować, nierzšdnico!
Mogę w czym pomóc?
Gdzie oni sš?
Jestem pewna, że nie mam pojęcia o czym mówicie.
Madam, znalazłem chyba...
...twojego kota.
Madam...
Brać go!
Tam sš!
Co jest do cholery nie tak z tymi ludmi?
Krew musi zostać przelana, ke-mo sah-bee
Wkrótce rzeka zabarwi się na czerwono.
Odpocznijmy do wieczora, Joe.
Dobrze, Madam.
Chod, Danny.
Wracajcie do rodka!
Danny, szybko.
- Elora, zasłoń okna!
- Tak, Madam.
Zga ogień!
Indiańskie dzikusy...
To nie byli Indianie.
To byli oni!
Indianie dokonujš wymian.
Zostaw go.
Powiedziałem, zostaw go!
Indianie, jak kojoty. Zabijajš i nie pozwalajš, by co się zmarnowało.
Powiedz mi, ke-mo sah-bee.
Po co zabijajš biali?
Ta jest ładna, nie?
Uwielbiam ten odcień turkusu.
Nie Indianie.
Może tylko tak wyglšdam, sir.
Ja tylko lubię ładne rzeczy.
Rebecca i Danny, gdzie oni sš?
Powiesz mi gdzie oni sš, albo pozwolę Indiańcowi zrobić z tobš co będzie chciał .
A..co on chce zrobić?
Co się do cholery dzieje?
- To jedziec!
- Co ty bredzisz?
Jest z nim jaki wymalowany Indianin!
Groził mi kaczš stopš!
Upewnij się żeby nikt stamtšd nie wyszedł.
Id na koń,
ke-mo sah-bee.
Będę cię krył.
Czemu ja nie mogę kryć ciebie?
Byłe po drugiej stronie, wędrujšcy duch!
Nie można cię zabić.
No dobra.
Ale bierzemy ich żywcem.
Strażnik Texasu!
Odłócie broń i podejdcie z rękoma...
Jest ciemno!
Wędrujšcy duch.
Widzicie? Mówiłem.
Ty wracasz do rodka.
O co chodzi z tš maskš?
O co chodzi?
Ten koń... umie latać?!
Nie bšd głupi.
Nie ruszaj się!
Rebecca i Danny.
Gdzie oni sš?
Comanches nie biorš jeńców.
Jedynie skalpy.
Biorę tego Hiszpana.
Od dziewięciu lat nie miałem w ręku broni.
Czemu nie zatrzymałe tego dla siebie, ke-mo sah-bee?
Dobry strzał!
To miał być tylko strał ostrzegawczy.
W takim razie nie był za dobry.
Co?
Nic.
To było mojego brata.
Comanches ... Bardzo sekretny.
Niby jak mam teraz odnaleć Rebecce i Danny'ego?
w starych krajach Indian.
To 400 mil kwadratowych skał i pustyń.
Nawet Indianin by ich tam nie wytropił.
Podšżymy za końmi, ke-mo sah-bee.
Kimmo Sa ... Czemu cišgle mnie tak nazywasz? Co to oznacza?
Niewłaciwy brat.
No tak.
Mój mšż cię za to zabije.
To będzie trudne.
Ostatnim razem, kiedy widziałem twojego męża, dławił się własnš krwiš.
Mamy towarzystwo!
Gdzie Barrett i Zeous?
Zabił ich.
Jednym strzałem.
Wystrzelił tylko raz... Nie mieli szans.
Lepiej zacznij gadać do rzeczy, Frank.
Kto ich zabił?
To był jedziec, Butch.
Samotny jedziec.
Jedcy sš martwi.
To duch Dana Reeda!
Przyszedł po ciebie.
Nie powiniene był tego robić...
Zamknij się!
Niech sobie przyjdzie!
Zabiłem go raz. Z chęciš zrobię to po raz drugi.
Boisz się, prawda?
Powiniene.
Collins,
Wiesz jak Indiańce nazywajš to miejsce?
Dolinš łez.
Proszę, nie rób tego! Proszę, nie...!
Stójcie.
Nie patrzcie na mnie.
Kochał cie.
Powiedziałem, nie patrzcie na mnie!
Uciekajcie.
Proszę, wynocie się!
Danny, szybko!
Mamo!
Jak Cavendish mógł sprawić, by ludzie myleli, że Comanches naruszyli rozejm?
To ma co wspólnego z tym, co mój brat znalazł na pustyni.
Prawdopodobnie chce on, żeby wyglšdało, jakby Comanches naruszyli rozejm.
To było bardzo pomocne, dziękuję.
Co jest?
Koń zdechł.
Widzę.
I co teraz?
Zgubilimy się, prawda?
Wiedziałem. Będziemy podšżać za końmi, to był twój pomysł?!
Tylko że niestety nie możemy pogadać ze zdechłym koniem!
Wiesz co? Daj mi spróbować.
Witaj.
Czy mógłby może pokazać nam w jakim kierunku zmierzałe?
...Co mówisz?
NIC!
Po prostu wietnie! Cavendish cišgle gdzie tam jest i robi
Bóg wie co z Rebbeca i Danny'm!
Umrę na tej pustyni razem z tobš i tym cholernym ptakiem!
Kobieta, Rebbeca.
Wypełniłe jš swoim nasieniem, prawda?
co?
Nie!
To żona mojego brata!
Kiedy byłe po drugiej stronie,
mówiłe o niej w wizji.
Brak tlenu przyczynia sie do halucynacji,
każdy o tym wie.
Tak, ale nie mówiłe o niej jako żonie twojego brata...
Cóż, teraz jest wdowš.
Więc lepiej, że spędzi reszte swojego życia sama?
Tak. ...Nie
Tutaj nie chodzi tylko o Dana.
Nie zrozumiesz...
Bo jestem dzikusem.
Przestaniesz...?!
Nie umiesz tropić, nie zauważyłby ich nawet gdyby byli tuż za tobš!
Co to?
Trop!
To nie możliwe.
Trop pocišgu.
Pogubiłe się, nie?
Szyny kolejowe?
Przecież to było terytorium Indian.
Tak.
Nie pozwólmy Komanczom popełniać więcej błędów!
Nie damy się odwieć od naszego zadania.
Od teraz, wszystkie pakty zawarte z Indian
sš wycofane.
Prace na przylšdku rozpoczniemy za
trzy dni od dzi.
Proszę bardzo, umiecie to w gazecie.
Sir,
Przybył ostatniej nocy.
Musiałem zapłacić gotówkš...
Umieć to w bezpiecznym miejscu.
Czyli gdzie?
Wykorzystaj swojš wyobranie!
Słyszałem, że macie problemy z Indiańcami.
W samš porę.
Mówiłe, że podobno nie mogę być ranny!
Nie,
mówiłem, że nie można cię zabić.
- Apache?
- Komancze.
To dobrze, prawda?
Nie bardzo.
Co oni robiš?
Taniec mierci.
Przygowowujš się do wojny z białymi.
Wojny?
Zaczekaj.
- Czy ona jest sterylna?
- Tak. Zmusiłem cię, żeby na niš nasikał.
Co?!
Wojna? Przecież Komancze nie zatakowali miasta!
Biali ludzie tego nie wiedzieli.
Musielicie im powiedziec! Powiedzielicie, nie...?
Jestem John Reed.
I wiem, że nie zaatakowalicie osadników.
Jeli mnie pucicie, będę mógł tego dowieć.
Wcale nie musi być wojny. Rozumiecie?
Nie. Oczywicie, że nie.
Dobrze... dobrze..!
Ja ... Wędrujšcy duch, który ...
z wielkich zawiatów...
Łowca... Wendigo...i...
innych rzeczy...
Komancze tak okazujš szacunek...
O co chodzi z tš maskš?
Co?
Tanto naopowiadał ci tych rzeczy?
Tak.
I kazał ci włożyć maskę?
To zabawne?
Bardzo zabawne!
Tanto jest jednym z Komanczy.
Jednym z was.
Co masz na myli?
Jego rozum jest zepsuty.
Co mu odebrano.
Wiele księżyców temu
Chłopiec znalazł dwóch białych mężczyzn na pustyni.
Przywiózł ich do swojej wioski, aby uleczyć.
Kiedy znaleli srebro w rzece,
spytali chłopca, skšd się wzięło
Dokonujšc zamiany za stary, tani zegarek, chłopiec pokazał im gdzie rzeka ma swój poczštek.
Tam znaleli więcej srebra
niż biali kiedykolwiek widzieli
Wzięli tyle, ile mogli unieć
Ale chcieli utrzymać to miejsce w tajemnicy
żeby którego dnia mogli powrócić.
Chłopiec nie mógł żyć z tym, co uczynił.
Wmawiał sobie, że ludzie ci
zostali opętani przez złego Ducha Srebra.
Nazywał go Wendigo.
Jak duch z bajek, które opowiadamy swym dzieciom.
I złożył przysięgę:
Kiedy znajdzie tych dwóch mężczyzn,
podaruje ich krew duszom swoich przodków,
żeby mógł powrócić do plemienia.
Ale już za póno. Nie ma już plemion, do których można wrócić.
Nasz czas minšł.
Zwš to "postęp".
Jeste John Reed.
Brat Dana.
Tak.
Na ten totem twój brat przysišgł,
że sprowadzi pokój i będzie ochraniał naszš krainę.
A teraz kawaleria morduje nasze dzieci.
Jak każdy biały człowiek, twój brat skłamał.
Nie!
Dan zostal zamordowany.
Jeli mnie pucisz, dotrzymam jego obietnicy.
Mamy umowe?
Nie do końca...
Moje imię wyszło na jaw ?
Proszę, to pomyłka! Wcale nie musi być wojny.
To bez różnicy.
I tak już jestemy duchami.
Kawaleria.
(niezrozumiałe, zagrzewajšce do walki okrzyki)
Dzięki Bogu!
Cywilizacja.
Będziemy mogli po prostu wyjanić całš sytuację...
i skończyć to nieporozumienie.
Armia Stanów Zjednoczonych!
Wreszcie, kto kto przynajmniej ma powód...
Tutaj!
CZekajcie!
Chyba nas nie zauważyli...
O nie,
zaraz zawrócš i będš tu lada chwila.
Mogło być gorzej.
Gorzej?
Niby co może być jeszcze gorsze!?
Mógłby cię co teraz zaswędzieć.
Na przykład nos.
Nie będę z tobš więcej rozmawiał.
Co to?
Też to słyszysz?
Miałem nadzieję, że to w mojej głowie.
To jest gorsze!
Natura jest definitywnie...
jednš z najbardziej niezrównoważonych...
Witaj znowu.
Mogłby może...
Dobry konik! Dziękuję.
Okay, rozumem. Cišgnij!
Dziękuję.
Odchodzisz ke-mo sah-bee?
- Znaleć Rebecce i Danny'ego?
- Tak.
- I złapać Cavendish ...?
- Prawda.
- Tam gdzie rzeka ma swój poczatek?
- Dokładnie!
To dobry dzień, by umrzeć.
Tak, hm... Tobie też.
Gdzie zaczyna się ta rzeka?
Wiesz gdzie to jest, nie?
Gdzie rzeka ma swój poczštek...
Przepraszam, Butch!
To był wypadek...
Nie chciałem...!
Co to za cholerny hałas?
Wybacz, Butch. Nie chcš tam jechać.
Podobno starożytne duchy i takie inne straszš w tunelach...
To ten, który ma problemy z duchami?
To on.
Który jeszcze chce ponegocjować?
Ty?
Oni nie bardzo rozumiejš po angielsku, Butch.
Mylę, że zrozumieli.
Teraz id pokazać im, że nie ma czego się bać.
Muszę się powtarzać!?
Mylałem sobie...
Czemu po prostu nie zapakujemy tego co mamy
i nie wyniesiemy się stšd?
Znaczy, i tak jestemy już wszyscy obrzydliwie bogaci.
Nie?
Tyle ci wystarcza?
Tak.
Mylisz, że czekałem dwadziecia lat, żeby zadowolić się czym takim?!
Zabieram wszystko! Każdy cholerny kawałeczek!
A teraz do roboty, albo cię podziurawię!
Wybacz...
Wła tam.
Frank?
Ray, Skin
Idcie do niego.
Frank?
Nie możliwe...
Jedziec jest martwy...
Gdzie oni sš?
Jeste martwy!
Rebecca i Danny.
Jeli ich skrzywdziłe, przysięgam na Boga, zemszczę się.
Jeste tym pokręconym prawnikiem.
A niech mnie!
Szurnięty Indianiec i pokręcony prawnik...
Gadaj.
Cudnie pachnie, co?
le mówię?
Nie jeste duchem...
Zwykły facecik w masce...
Niczym nie różnišcy się ode mnie...
Wykończ go.
Nie.
To nie jest sprawiedliwoć.
Sprawiedliwoć...
jes tym, co człowiek sam musi sobie wywalczyć.
Nie, nie wierzę w to.
Nie uwierzę.
Wendigo wycišł serce twojego brata.
Gdzie sprawiedliwoć dla brata?
Nie jestem dzikusem.
Nie jeste mężczyznš.
Ja to zrobię.
Zaczekaj!
Już raz przeszkodziłe mi wypełnić przeznaczenie.
Drugi raz na to nie pozwolę.
Teraz Wendigo musi umrzeć.
Nie ma czego takiego jak Wendigo!
Zmysliłe to.
Tak jak wymyliłe sobie wszystko inne!
Sprzedałe całš swojš wioskę za zegarek!
A teraz jeste wyrzutkiem.
Spójrz na siebie, biedny mały chłopczyk, który nie mógł żyć z tym co zrobił..
Nie ma czego takiego jak "klštwa srebra",
widmowy koń, wędrujacy duch czy inne bzdury...
Nie jestem taki jak ty.
Ja mam swoje plemie.
Nie masz nic. Jak ja.
Mylisz się.
Wracaj do swojego dzieciaka. Biały tchórzu...
Nie potrzebuję cię.
Popatrz na mnie.
Zobacz twarze moich ludzi, gdy będziesz umierał...
Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, urzędasku.
Zamknij się.
Gdzie ja jestem..?
Pij.
Poczujesz się lepiej.
Twoje taktyki sš jednymi z najbardziej efektywnch, kapitanie.
Kiedy Indianie się wycofajš, będzie można rozpoczšć letnie prace na przylšdku tak jak planowalimy.
Uwierz mi, za to co nam zrobili, odwdzięczylimy się dziesięciokrotnie.
Dziesięciokrotnie
Danny, mówiłem ci żeby spokojnie wchodził w zakręty i rozpędzał sie jedynie na prostej.
To tylko zabawka...
Podejd tu, Danny.
Chcę ci co pokazać.
Od czasów Aleksandra Wielkiego
Żaden człowiek nie podróżował szybciej, niż konie na których jedzili.
To już przeszłoć.
Wyobra sobie
Cały kontynent połšczony torami kolejowymi.
Paliwo dla miast, metal dla fabryk,
jedzenie do stołówek.
Ktokolwiek ma *** tym władze,
ma władze *** przyszłociš.
Moc, która uczyniła dyktatorów i królów,
głupcami.
Mówisz... że jest moje?
Może być, synu.
Może być całe twoje.
Rebecca, lepiej się czujesz?
Patrz co dał mi pan Cole!
Danny
Przynajmniej tyle mogę zrobić, po tym co przeszlicie.
Miała pani ogromne szczęscie, pani Reed..
Gdyby pan Cole akurat nie przebywał w tamtej okolicy,
Kto wie co mogliby zrobić tamci delikwenci.
- Prawdopodobnie mord, gwałt albo...
- Kapitanie, kapitanie...!
Proszę... tu jest dziecko.
Jestemy twoimi dłużnikami.
Oh nie, to ja jestem wam wdzięćzny!
Odkšd skończyła się wojna, modliłem się, by Bóg
zesłał mi rodzinę o którš mógłbym się troszczyć.
I teraz jš mam.
Zaczekaj...
Jeden ocalał.
Słucham?
Jedziec.
Jedziec nadal żyje.
Nie, Madam. Moi ludzie odnaleli siedem grobów.
Prawdopodobnie kiedy potknęła się pani i uderzyła w głowę...
Kapitanie!
...Jeli jaki jedziec nadal żyje,
będziemy przeczesywać kraj aż go nie znajdziemy.
Przysięgam ci to.
Ojcze nasz,
Zwracamy się do ciebie w godzinie słaboci,
jako że ty jest pasterzem, który wyprowadził nasz lud z pustyni.
Ty jest wiatłem, które rowietla najciemniejszy mrok.
I twój jest potężny miecz, którym powalasz wrogów.
Teraz i zawsze, na wieki wieków.
Amen.
- Tatu!
- Dan...
- Nie masz pojęcia kto tam jest.
- Więc pójdę się przekonać!
Wendell, zabierz paniš Reed i jej syna do wozu w którym trzymamy zapsy
dla ich bezpieczeństwa.
O co chodzi, przyjacielu?
To człowiek, którego szukacie.
Butch Cavendish.
To jak zobaczyć rzadkš jaszczurkę na rodku rozpalonej pustyni.
Ostatniš ze swego gatunku.
Wystarczy!
Przywiozłem go tutaj dla sprawiedliwoci.
Oczywicie.
Żołnierzu...
To czeć mojej pracy, pani Reed.
Jeli chcesz zatrzymać mnie w tym pokoju, to najpierw będziesz musiał mnie zastrzelić.
To też częć twojej pracy?
Danny.
Nie pozwól mu stšd wyjć.
Przecież to tylko chłopiec!
To prawda.
Swojš drogš, trochę trzęsš mu się palce.
Głupi biały człowiek.
Kršżš plotki, o samotnym jedcu, człowieku w masce,
duchu, niektórzy powiadajš...
I oto jeste.
Z krwi i koci.
Nie ucywilizowane społeczeństwo nie ma miejsca dla ludzi w masce.
Jak mogę ci dziękować za to co zrobiłe?
Zatrzymaj tš wojnę, póki nie jest za póno.
To nie Komancze zaatakowali naszych ludzi, to był Butch Cavendish.
I wszystko przez to.
Butch Cavendish ...
Jeden człowiek,
wszystkim czego nienawidzę w tym kraju.
Zero poczucia większego dobra,
zero wyobrani.
O ile mnie pamięć nie myli, zupełnie jak twój brat, Dan.
Tacy ludzie nie potrafiš znieć tego, że znamy prawdę.
Zostajš tacy sami, podczas gdy wiat wokół nich ewoluuje.
Pamiętasz mnie?
Ale rodziny się nie wybiera, prawda?
Nie mamy takiej mocy.
Widzisz, i to jest włanie problem.
Ja i Butch. Jestemy braćmi.
Urodzeni na pustyni.
Wiele lat temu..
A teraz wróciłe.
Tamte szyny.
Włanie to Dan znalazł na terytorium Indian, prawda?
Wiedział, że rozpęta się wojna, nie zgadzał się z tym więc kazałe go zabić.
Tak jak mówiłem,
zero wyobrani.
Zatrzymaj pocišg.
Tego pocišgu nie da się zatrzymać, John.
Mylę, że to wiesz.
Danny!
Nie jeste moim tatusiem.
Nie, odłóż broń, chłopcze.
Gdzie mój tatu?
Dan nie żyje, Danny..
- On go zabił.
- Zamknij się!
Posłuchaj Danny, jestem wujek John, pamiętasz mnie?
Ufasz mi, prawda, Danny?
Danny, schowam swojš broń, okay?
Powoli i spokojnie.
Nie masz czego się bać.
Zastrzel go, synu.
Danny?
Czy mój tatu nie żyje?
Tak czy nie?
Tak czy nie?!
Odłóż broń...
Proszę.
Odłóż broń.
Kapitanie,
aresztuj go!
Ten człowiek jest zwykłym przestępcom, zaufaj mi! Chce zniszczyć nasza kolej.
Komancze nigdy nie zaatakowali naszych ludzi.
Oni zaaranżowali to wszystko, zeby wszczšć wojnę.
Usłyszelimy już wystarczajšco.
Reprezentujesz rzšd Stanów Zjednoczonych, nie pracujesz dla nich!
Kapitanie!
Oni wszczęli tš wojnę!
Jełi to co mówisz jest prawdš, znaczyłoby to, że zaatakowałem Komanczów bez powodu!
Włanie, kapitanie.
Rze niewinnych.
Ich krew na twoich rękach...
Po dziesięciokroć...
Jeste do tego zdolny?
Cóż, z tego co widzę...
Ci ludzie sš z kolejš.
Więc pytaniem jest...
Kim ty jeste?
Mój Boże.
Skšd ten entuzjazm, to zwykła skała.
Dopiero gdy załadujemy to na pocišg stanie się bezcenna.
Co można by kupić za nie wszystkie?
Kraj, Kapitanie.
wietny kraj, za który nasze dzieci będš nam dziękować.
Zabieraj stšd tych chińczyków!
Ruszać się!
Słyszałe, żółtku?
Kazałem wam się stšd wynosić!
Wycišgnšć broń!
Proszę, nie rób tego.
Zatroszcz się o nas, tak jak chciałe.
Nie musisz tego robić.
Załadować broń!
Nie będę się powtarzać!
Co to niby ma być?
Gas!
To gas, uciekać!
Wynosimy się!
Szybko!
Przyjšć pozycje!
Byłem w Gkenismpergk.
12,000 ofiar przed obiadem.
I wiesz czego się tam nauczyłem?
Nic nie osišgniemy
bez powięcenia.
Zostaw jš!
Powoli!
Co jest...?
Gas, Gas!
Gotowi...!
Chyba będę musiał dać ci małš lekcję szacunku.
Ognia!
Co się do cholery stało?
Ruszcie ten pocišg!
Uwaga!
Trzymaj się, ke-mo sah-bee.
Tanto!?
- Co to było?!
John!
- Rebecca, ide do ciebie!
- John!
Panie, miej nas w opiece...
Szybciej, już!
Zbudować linię ognia!
Utrzymać pozycję, głšby!
Na pozycję!
Gotowi....
Za Boga
i za kraj!
Ognia!
Tanto, co się dzieje?
Teraz... trzeba skakać!
Na prawo czy lewo?
Tak!
Cerezyna?
Co masz zamiar zrobić, wysadzić całš górę?!
Zaufaj mi. Tym razem zostanš po drugiej stronie.
Utrzymać ogień!
Panie Tanto..
Panie Tanto..
I... I zabili wszystkich?
Indian, osadników, Dana... za srebro?
Nie ma żadnej sprawiedliwoci.
Cole, kontrolował wszytsko.
Kolej, Cavendish...
Wszytsko.
Jeli człowiek jak on reprezentuje prawo, wolę być przestępcš.
To dlatego...
będziesz nosić maskę.
Co jest bardzo nie tak z tym koniem.
Panie i panowie,
Zgromadzilimy się tutaj dzisiaj, żeby więtować marzenie.
I chciałbym przestawić wam teraz człowieka, który sprawił, że marzenie to stało się rzeczywistociš.
Członek transkontynentalnej spółki kolejowej
- Pan Louis Charperman, oto on.
- Dziękuję!
Każdy, kto pracował *** kolejš zasługuje na aplauz.
I jeden z nich szczególnie,
jemu dedykuję te zaszczyty, lojalny pracownik...
Pan Latham Cole.
Panie Cole,
Dowód naszej wdzięcznoci.
Pominšłe co.
Skšd miałe materiały wybuchowe?
Mówiłem ci.
Wcale nie.
Ale miałe plan... To znaczy, on wcale nie uciekł.
Mielimy plan.
To był dobry plan.
To jest cholerny napad na bank!
Panie Chaperman, jeli zechce pan z resztš udziałowców pójć za mnš, mam małš niespodziankę.
Co to?
Wydobywajš zapasy z tuneli, nie ma czym się martwić.
Tędy, panowie.
Przyprowad dziewczynę.
Idzie po ciebie.
Tak jak powiedział Frank.
Co masz w sobie takiego, że owinęła sobie dwóch braci Reed wokół palca?
Z chęciš bym się przekonał...
Panowie przy tym stole,
reprezentujš najbardziej cenione rodziny w naszym kraju,
i sš członkami transkontynentalnej spółki kolejowej.
Chciałbym poinformować was, że
przez ostatnie szeć miesięcy doszedłem do pozycji
głównego udziałowca w naszej spółce,
o czym informujš poniedziałkowe wiadomoci Nowego Jorku.
Co, drodzy panowie, wskazuje na to, że pracujecie dla mnie.
- Postradałe zmysły?
- Masz pojęcie jakie wyniesie to koszty?
Każdy z tych wypakowanych po brzegi wagonów wiezie 40 ton srebra.
Kiedy znajdš się w banku w San Francisco, będzie to 65 milionów dolarów..
Uznajcie więc, że sprawami kosztów już się zajšłem.
Możecie zatrzymać zegarek.
Sprawdziłe podwozie?
- Sprawd jeszcze raz.
- Tak jest, sir.
Mogę służyć pomocš, madam?
Chyba rozwišzały mi się sznurówki.
Koć słoniowa...
Popiesz się z tym winogronem!
Dokonajmy wymiany.
Chłopcze!
Chłopcze, mówię do ciebie!
Hej, nie możesz tutaj zaparkować.
Mam ogórki dla pana Cole.
Konserwowe.
To niesłychane!
Nie mam zamiaru siedzieć tutaj i negocjować z jednym z moich współpracowników.
Więc chyba powinnimy to prosto rozwišzać.
Mój tyłek!
Panowie,
Jak widać brak szefa nie będzie nam służył.
Jakie propozycje?
Ja.. nominowałbym pana Lathama Cole.
Zatwierdzam.
Jest wspaniała...
Taka czysta...
Chcesz jej dotknšć..?
O tak.
Bacznoć!
W tył wzrot!
Każdy marzy żeby jš dotknšć.
Co ty do cholery robisz?
Kradnę.
Nie mamy tutaj żadnych pieniędzy, chłopcze.
Kradnę pocišg.
Troszeczkę wyżej...
Gdzie ona prowadzi?
Już prawie na miejscu...
Panie Cole ...
Oni kradnš mój pocišg.
Na konie!
Już prawie...
Łapcie za bronie, na co czekacie?!
Trzymaj sie!
Zatrzymać pocišg!.
Zastrzel ich, idioto.
- Nie, tam jest Danny!
- To jest rozkaz!
Podjed bliżej!
Jedziec! Jest na dachu!
Ile razy mam cie jeszcze prosić żeby zabił tego jedca?
Mówiłam ci, że przyjdzie.
Adios, prawniku!
Tańcz, małpo! Tańcz!
Danny!
Butch Cavendish!
Wypuć jš.
Skoro nalegasz...
Proszę bardzo.
John!?
Zawsze potrafiła bezpiecznie wylšdować.
John!
Co masz zamiar teraz zrobić, urzędasku?
Zastrzelić mnie?
Włanie tak.
Chyba wycišłem serce nie tego brata.
Tylko mi nie mów, że biłe się w szkole prawniczej.
Co do...
Włanie, że się biłem!
Gdzie dziewczyna?
Co?! Gdzie srebro?
Przerabialimy to już wczeniej, nie?
Spokojnie.
Richy mówił, pocišgi zawiozš nas ku przyszłoci?
Cóż, ten tutaj, wywiezie nas wprost do piekła!
Wiesz co, Butch?
Mylę, że masz rację.
Miłej wycieczki!
- Nie ten brat?
- NIe dzisiaj.
Koniec zabawy, Indiańcu.
Wujku John!
Niedługo nikt już nie będzie pamiętał o waszym istnieniu.
Jestem wędrujšcym duchem...
Nie mogę spudłować.
Wszystkie te lata, mylałem, że jeste Wendigo.
Ale nie.
Jeste po prostu kolejnym białym.
Kim jeste?
Zła wymiana.
Puciłe go wolno?!
Nie.
Most...
Jaki most?
Zła wymiana...
Panie i panowie,
Jako szef transkontynentalnej spółki kolejowej,
Chciałbym podziękować zamaskowanemu mężczynie...
...temu.. Samotnemu jedcowi.
Drobny podarek w dowód naszej wdzięcznoci.
I tak nie wierzę w to, że zmartwychwstałe...
Zawsze dobrze mieć prawego człowieka po swojej stronie.
Nadszedł czas, aby zdjšł maskę, synu.
Jeszcze nie.
Nie mogę zostać.
Wiem.
Gdyby jednak twoja odznaka zaczęła ci kiedy za bardzo cišżyć,
Cóż... wiesz, gdzie nas szukać.
Pocišgi odjeżdżajš na zachód. Niedługo nikogo i niczego już tutaj nie będzie.
To mój dom.
Nie jeste już chłopcem, Danny.
Twój ojciec byłby z ciebie dumny.
Opiekuj się swojš mamš.
Mylałem, żeby nazwać go Srebro.
Srebro...
To dobre imię.
Wiesz, że to wcale nie jest wymiana, jeli obie strony się nie zgadzajš?
Kto tak naprawdę chciałby wymienić zegarek za trochę ptasiego żarcia?
Ptak, nie może powiedzieć ci czasu, ke-mo sah-bee.
ke-mo sah-bee, włanie, a co do tego...
Jeli mamy działać razem, to nie mylisz, że pora wymyli mi jakš lepszš ksywkę?
Na przykład... Maska Sprawiedliwoci?
Nie.
No to może...Samotny Jedziec Spr...
Nie.
Wiesz co znaczy Tanto po hiszpańku?
Chyba muszę już ić do domu.
Domu?
Miło było pana poznać, panie Tanto
Więc,
Wendigo,
niezrównoważona natura,
zamaskowany mężczyzna,
To tylko opowieć, prawda?
To znaczy, wiem, że nie jest prawdziwa.
No nie...?
To zależy od ciebie, ke-mo sah-bee.
Nigdy nie zdejmuj maski.
Pęd Srebro, pęd!
Nigdy więcej tak nie rób!
Wybacz.
Napisy ze słuchu by JA
Odwied www.NAPISY.info
www.Cinematix.TV - to Twoje internetowe
kino na żywo. Odwied je koniecznie !!!