Tip:
Highlight text to annotate it
X
Jesteśmy w Hobart na Tasmanii.
Jestem w trasie. Dałem w tym tygodniu 20 koncertów,
naprawdę udanych. Lubię ciężko pracować.
Mam szczęście, że mogłem grać dla telewizji, objechać kraj,
grać na ważnych koncertach i tak dalej.
Gdy gram w szkołach, chodzi o coś więcej niż o samo granie.
Zanoszę im przesłanie, które ma dać im do myślenia.
„Dzięki, dziewczynki i chłopcy. Jestem niewidomy od urodzenia.
Choruję na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki".
Nie idę do nich z fajerwerkami czy prezentacjami.
Idę bez przygotowania, jako zwykły człowiek.
Chodzi o to, by powiedzieć im, czym jest życiowy sukces,
by mówić o szacunku, uprzejmości, jedności.
O tych wszystkich rzeczach, o których rozmawialiśmy.
Moja żona, Lisa, jest piękną kobietą.
Miałem wyobrażenie o tym, jaka powinna być dobra żona.
Ona jest właśnie taka i nawet jeszcze lepsza.
Mam czwórkę wspaniałych dzieci.
Kiedyś niepokoiło je to, że wszyscy wiedzą,
że ich tata jest niewidomy i tak dalej.
Ale myślę, że teraz są nawet dumne ze swojego taty
i to jest miłe.
Moje dzieci podziwiają mnie tak, jak ja podziwiałem mojego ojca.
Rok temu mój brat, Dean, i ja
przejechaliśmy sobie na rowerach całą Australię,
z Perth na zachodzie
aż do Opery w Sydney.
Mój brat też jest niewidomy. Ma tę samą dziedziczną chorobę.
Chciałem spełnić marzenie, dlatego wyruszyliśmy w tę trasę.
To 4100 km. Około 2600 mil przez cały kraj.
Dean i ja nie zobaczyliśmy zbyt wiele,
ale na pewno słyszeliśmy, dotykaliśmy i czuliśmy ten kraj.
Było to dość bolesne doświadczenie.
Jednym z największych wyzwań było -
oprócz zmęczenia psychicznego -
dążenie do celu ze wszystkich sił.
Gdy dojechaliśmy do Sydney,
witano nas jak bohaterów.
Był piękny dzień na Sydney Harbour.
Dzięki przeciwnościom zrozumiałem, kim jestem,
ale, co najważniejsze, zrozumiałem też, kim jest Bóg.
Wierzę, że Bóg mnie zna i kocha bezwarunkowo,
i to daje mi siłę, by walczyć z przeciwnościami.
Jako niewidomy, mogę inspirować innych ludzi.
Uważam więc, że ślepota może być mocną stroną.
Uwielbiam grać na gitarze. Naprawdę kocham życie, ale
myślę, że najbardziej uwielbiam być tatą.
Kocham też moją żonę, Lisę. Jest zachwycająca.
Nazywam się Lorin Nicholson.
I jestem mormonem.