Tip:
Highlight text to annotate it
X
(Brawa)
Dzień dobry.
Wróćcie umysłem do Warszawy roku 1945.
Miły krajobraz?
Niestety nie.
Nie mówmy o tym, kto doprowadził miasto do takiego stanu.
Ale wiecie, co warszawiacy zrobili zaraz na początku?
Zaczęli odbudowywać.
Nie budowali nowego, wspaniałego świata.
Wiecie, coś takiego, co powstawało w Londynie.
Bryły, budynki z prefabrykatów.
Nie, oni odbudowali Starówkę.
Potem przyszła kolej na Zamek Królewski,
dla mnie jedno z największych polskich dokonań,
choć w Krakowie pewnie macie inną opinię.
Ale wierzcie, to cudowne miejsce.
Dlaczego tak się stało?
Zrobili to dla swojej tożsamości, żeby podkreślić, kim są.
I to dziedzictwo trwa.
Wszyscy znają Warszawę, choć nie wszyscy ją lubią.
Przeprowadziłem się tam, z własnego wyboru, z Rzymu.
Jako niezamożny muzyk mam różne zajęcia,
na przykład prowadzenie w firmach szkoleń z wystąpień publicznych.
Na przykład: nie dłubiemy w nosie, kiedy przemawiamy do ludzi,
nie zasłaniamy sobie krocza, na pewno nikt nas nie kopnie.
Oddychamy głęboko.
Czy publiczność nas słyszy?
Podkreślamy najważniejsze słowa i tak dalej.
Pięknie.
Ale ostatnio robi się ciężko
i skłaniam się do poglądu, że nie wszystko da się wpoić,
niektóre zdolności trzeba mieć w sobie.
Teraz proszą, żebym nauczył ich,
jak być interesującym.
Na początku zwykle pytam:
"Czemu chcą Państwo być interesujący?"
"Mamy problemy z komunikacją z klientami".
"Wie pan, klienci, sprzedaż, sprzedaż".
To prawda.
Nawet w przypadku firm konsultingowych, które nie zajmują się sprzedażą
w obrębie swoich firm.
Ktoś przychodzi po audyt i mówi:
"Ale potrzebuję dobrego prawnika".
Audytor odpowiada: "Tu za rogiem jest kancelaria Jana Nowaka".
"Jest o wiele lepszy niż nasz prawnik".
Nie praktykują cross-sellingu.
Albo dopiero zaczynają.
Więc jak mogą nam mówić, co mamy robić w naszej firmie?
Teraz wszyscy, którzy są na szczycie,
słyszą "musisz sprzedać firmę".
Ale to przecież proces, przez który szłam całe życie.
Sama zajmowałam się audytami, sprawami prawnymi, księgowością,
nawet konsultingiem.
Nigdy w życiu nie pomyślałam o klientach.
Jak z nimi rozmawiać?
Na początku trzeba nauczyć się empatii.
A jak tego dokonać?
Czytając książki.
Przeczytała Pani kiedyś książkę? "Nigdy".
Poszła Pani do muzeum, żeby zobaczyć, jak ludzie kiedyś żyli?
"Może raz, w szkole".
Chodzi Pani na koncerty? "A gdzie tam".
(Śmiech)
No to co?
(Jęk bezradności)
O czym chce Pani rozmawiać?
"No, o firmie".
Ale to nie tak można przemówić do ludzi.
Bo mamy tutaj pewien szczególny problem.
Nie powiem, że w Europie Wschodniej, niech będzie, że w Polsce.
Musimy zacząć komunikować się
w sposób empatyczny.
Na przyjęciach ludzie stoją, wbijając wzrok w podłogę.
Nie wyciągają ręki, nie przedstawiają się.
Nie robią tego, chyba że rozmawiają z kimś ważnym.
Co stało się w Polsce w roku 1660?
Potop szwedzki.
Z zachodu przybyli protestanci
i ruszyli na Poznań, Warszawę.
Kraków padł.
Było niewiele oporu.
A biedny Jan Kazimierz,
jezuita, kardynał, później król Polski,
siedział we Lwowie.
Myślał, że to już koniec,
bo tradycyjni wrogowie, Rosjanie, też robili problemy,
(Śmiech)
Co się stało?
Cud *** cudami.
Szlachta się zebrała
i zakrzyknęła: "Pokonamy tych protestantów!"
Wystarczył pacierz, może woda święcona, i udało się.
I co wtedy?
Polska zmieniła się na zawsze.
Zwróciła się do Rzymu.
Religia rzymskokatolicka.
Spacerując po Krakowie,
zobaczymy kościoły takie jak w Rzymie.
W Warszawie są pałace takie jak w Rzymie - dlaczego?
Bo zatrudniono architektów wyszkolonych w Rzymie.
Uważam, że wywarło to duży wpływ
na polski charakter.
Mój ojciec był Polakiem.
Urodził się niedaleko stąd
i większość dzieciństwa spędził w tak zwanym "pałacu".
Nie było tam dobrej kanalizacji, ale mieli dużo miejsca.
Tato opowiedział mi o pewnej tradycji.
Co niedzielę mieszkańcy wioski, czyli dla nas chłopstwo,
spotykali się przed pałacem z pewnym członkiem naszej rodziny,
który słuchał ich problemów.
Ktoś miał niewierną żonę,
komuś zachorowała krowa, inny pytał, jak pomnożyć oszczędności.
I dostawali rady.
Ale był jeden problem: ten facet był idiotą.
(Śmiech)
Nie miał pojęcia, o czym mówi.
Pewnego dnia chłopstwo się zemściło.
Spalili mu pałac.
Z tego, co rozumiem, na szczęście mieliśmy gdzie mieszkać.
Znajdujemy się w punkcie zwrotnym.
W roku 1975 professor Roy Strong,
dyrektor londyńskiego muzeum Wiktorii i Alberta,
zorganizował wystawę pod tytułem "Niszczenie dworków".
Pokazano tam zdjęcia 2000 wspaniałych historycznych budynków
zniszczonych w Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 100 lat.
Wystawa miała ogromny efekt.
Wszyscy się zbudzili.
"Ginie nasze dziedzictwo!"
I coś z tym zrobili.
Znaleziono nowe zastosowania dla starych budynków.
Jakiś czas temu spotkałem się z Ministrem Kultury.
Powiedziałem, że musimy stworzyć zapis tych budynków,
zanim będzie za późno.
Żyją jeszcze dziadkowie i pradziadkowie, z którymi wnuki mogłyby zrobić wywiad.
Możemy sfilmować te budynki.
Może uda się je uratować, albo zachować o nich pamięć.
Bo pamięć dałaby moim klientom z firmy konsultacyjnej
zdolność empatii.
Minister na to: "Bez przesady".
"Mamy zdjęcia każdego zagrożonego budynku w Polsce".
"Bezpieczne, w archiwum, pod kluczem".
(Śmiech)
"Dostępne dla wszystkich z przepustką".
Czyli dla wybrańców.
Ale nie tak powinno się traktować historię.
Bo przecież historia jest żywa.
W Krakowie możemy odwiedzić zakątek barokowy, renesansowy.
Ale żyjemy wtedy prawdziwym życiem,
w prawdziwej przestrzeni.
Teraz, zanim będzie za późno,
zanim odejdą starsze pokolenia, które jeszcze pamiętają,
musimy zapisać ich wspomnienia.
Powinniśmy umieścić to wszystko w wirtualnym muzeum,
otwartym dla wszystkich.
Trzeba dodać tam zdjęcia,
zorganizować konkursy na sposoby ratowania tych domów,
pomysły na ich wykorzystanie.
Jak uratować budynek stojący w nijakiej wiosce.
Na pewno część z was pochodzi z takich wsi,
w których nie ma praktycznie nic oprócz kościoła
i może rozpadającego się dworku ukrytego gdzieś w lesie.
Ale możemy to zmienić.
Możemy utworzyć centrum kultury,
centrum aktywności,
korzystne gospodarczo dla danego miasta czy wsi.
Jeśli zaczniemy działać teraz.
Powiecie, że nauczyciele się tym nie zajmą.
Za mało zarabiają, brak im motywacji,
są leniwi, nie chce im się uczyć, nie chce im się pracować.
Ale to nie tak.
To nowy, wspaniały świat.
Czas uruchomić swoje zdolności, zainteresowanie,
swoją świadomość tego, że przeszłość się liczy,
żeby wytworzyć archiwum historyczne,
które będzie spoglądać nie tylko w przeszłość,
ale, jak rozumieli warszawiacy w roku 1945,
także w przyszłość.