Tip:
Highlight text to annotate it
X
Pamiętam, że raz w szkole
miałem kolorowankę z X-Men.
Nauczyciel spojrzał i powiedział:
"X-Men - tam są też kobiety, prawda?"
"To trochę zalatuje seksizmem."
A ja na to:
"Co jest złego w byciu sexy?"
Nie, nie powiedziałem tego.
Ale zawsze będę to pamiętał,
bo jest w tym trochę racji.
Domyślam się, że "X-Ludzie" nie brzmi tak dobrze.
W każdym razie, mamy tu
"X-Men" na NESa.
Spróbujcie to powiedzieć szybko trzy razy.
"X-Men" na NESa, "X-Men" na NESa,
"X-Men" na NESa.
Spróbujcie to powiedzieć szybko trzy razy.
"X-Men" na NESa, "X-Men" na NESa,
"X-Men" na NESa.
W każdym razie, mając taki pomysł jak "X-Men",
oczekiwałoby się wspaniałej gry.
Albo chociaż przyzwoitej.
Ze wszystkimi postaciami, mocami i innymi gównami.
Jak trudne to może być?
Więc - mamy przesrane już od samego początku.
Spójrzcie tylko.
Gdy ktoś ma się zabrać
za grę "X-Men" na Nintendo,
czemu, do kurwy jasnej, musi to być LJN.
Wystarczy spojrzeć na to logo,
i już wiadomo, że nie ma złota na końcu tej tęczy.
Bo to, moi przyjaciele,
to przeklęty znak śmierci.
Zamierzam zrobić coś nie do pomyślenia.
Mam zamiar wsadzić to obrzydlistwo
do mojego Nintendo.
Wolałbym wsadzić fiuta,
do pyska piranii.
No to zaczynamy.
"Marvel's X-Men"
Czy to jest oficjalny tytuł?
Na etykiecie jest napisane
"Niesamowici X-Men".
Czy to jest oficjalny tytuł?
Na etykiecie jest napisane
"Niesamowici X-Men".
Pieprzyć to, ustawiam to pod X jak "X-Men".
Łatwo i prosto.
Najpierw wybiera się etap.
Czy nie mogli zrobić
czegoś ciekawszego?
Po prostu zwykły tekst?
W każdej innej grze
jest jakaś wizualizacja na ekranie.
Później wybiera się 2 postaci.
Nawet jeśli gra się samemu,
konsola czuje potrzebę,
by przyłączyć do zabawy.
To najbardziej czuły ekran wyboru postaci,
w historii gier.
Trzeba delikatnie dotknąć przycisku Select.
Inaczej ekran przelatuje przez wszystkie postaci,
szybciej niż mogę powiedzieć "kurwa!".
No to zaczynamy.
Spójrzcie na ten bajzel.
Wszystko mi się teraz przypomina.
To jedna z tych gier,
którą wypożyczyłem ze sklepu z grami
i zmarnowałem cały jeden weekend,
z mojego smutnego, żałosnego życia.
Spójrzcie na to.
Pomieszane piksele i tekstury.
Gówno latające wszędzie.
To katastrofa!
Postaci wyglądają jak sztywne,
zdeformowane kształty,
które ledwie reprezentują to,
czym rzeczywiście miały być.
Cyklop wyglada tak samo jak Storm.
Używali po prostu ciągle tych samych postaci
i inaczej je pokolorowali.
Wszystkimi też gra się tak samo.
Są minimalne różnice.
Niektórzy mogą absorbować nieco więcej obrażeń niż inni,
albo trochę szybciej się poruszać.
Jednak różnice te są ledwie zauważalne.
Jedyna zasadnicza różnica jest taka,
że niektóre postaci strzelają,
a inne nie.
Te, które nie strzelają,
mają do dypozycji jedynie to pchnięcie.
Spójrzcie na to!
Co on robi?
Jeśli wciśnie się pauzę,
widać, że to ta sama pozycja,
gdy chodzi.
Wyskakuje tylko do przodu.
Jeśli wciśnie się pauzę,
widać, że to ta sama pozycja,
gdy chodzi.
Wyskakuje tylko do przodu.
To niedorzeczne.
A jaką postać wy byście wybrali?
Taką, która strzela laserami?
Czy taką, która chodzi dookoła
i wszystko szturcha?
Oto moja strategia
i wydaje mi się, że się ze mną zgodzicie.
Postać, która strzela wybieram dla siebie.
Dla konsoli zaś wybieram postać szturchającą.
Później, tak wcześnie, jak to możliwe
pozwalam konsolowej postaci zginąć.
Tak, im szybciej ta bezwartościowa suka,
będzie gryzła glebę,
tym szybciej będę od niej uwolniony.
Ponieważ konsola w ogóle nie pomaga.
Kręci się dookoła i włazi na ściany.
W końcu utkniemy razem
i będę musiał czekać na tego idiotę.
Lepiej by mi szło, gdybym grał
z zawiązanymi oczami.
I to wcale nie jest wyolbrzymienie.
Lepiej by mi szło, gdybym grał
z zawiązanymi oczami.
I to wcale nie jest wyolbrzymienie.
Najwyraźniej nikt tej gry nie testował.
Jak to mogło przejść?
I cokolwiek robicie,
nigdy nie dawajcie konsoli strzelającej postaci.
Spójrzcie!
To jak dać małemu dziecku 5 kg cukru
i pistolet na wodę.
Odbija mu palma!
I nigdy, przenigdy nie przestaje.
Dzięki Bogu...
Jedyne czego chcę,
to śmierci konsolowej postaci,
by wreszcie mieć trochę ciszy i spokoju.
Kiedy gra się w trybie dwuosobowym,
z żywym człowiekiem,
wtedy jest w porządku.
Ale gdy gram sam,
dlaczego muszę wybierać dwie postaci?
To kompletna porażka.
Poziomy to sterta odpadów,
połączonych ze sobą w szalonym bałaganie.
To jest, co prawda, gra na Nintendo
i trzeba używać wyobraźni,
ale gdyby gra byłą dobrze zaprojektowana,
przynajmniej wiedziałbym co robię.
Tutaj akurat nie mogę przejść przez te kafelki.
Mimo, że wyglądają jak wszystkie pozostałe.
Gdyby cały ten burdel był chociaż konsekwentny,
można by to jakoś zaakceptować.
Co to jest?
Parówka w bułce?
A może to kiełbaska w kocyku?
A to co?
Gdzie ja jestem?
W strefie spaghetti?
Co się dzieje?
Zamarzłem?
Co do licha.
To dopiero miłe,
czy to nie uczciwe?
To jak związanie mi rąk za plecami.
I jak można mnie zamrozić,
skoro gram postacią, która nazywa się Iceman?
Już wolałbym sterować Icemanem z Top Gun.
A to co za gówno?
Bariera laserowa?
O kurwa.
Mam dość tego gówna.
Po tej zakale, z radością mogę powiedzieć,
że istnieje alternatywa.
Tak, inna gra "X-Men" na Nintendo.
Nazywa się po prostu "Wolverine".
Nie nazwali jej "X-Men 2", ani nic podobnego,
bo, jak sobie wyobrażam, starali się
odciąć najbardziej jak to możliwe
od tamtego gówna.
bo, jak sobie wyobrażam, starali się
odciąć najbardziej jak to możliwe
od tamtego gówna.
Bo NES zasługuje na dobrą grę o "X-Men".
I założę się, że ta będzie znacznie lepsza,
bo w końcu...
Co?
Jaja sobie, kurwa, robicie?
Obie?
Zrobili obie?
O mój Boże!
Zdawać by się mogłe, że z franszyzą taką jak "X-Men",
mogliby dać jeszcze komuś szansę.
Nie chcę w to grać,
naprawdę nie chcę w to grać.
Ale mogę mieć też to już z głowy.
To jak z zastrzykiem.
Może nie być zbyt przyjemny,
ale będzie po wszystkim, zanim się zorientuję.
Oto ekran tytułowy "Wolverine".
Wygląda obiecująco.
A oto gra.
To platformówka.
Jak można się domyślić,
gra się tylko jako Wolverine.
To akurat OK.
Wolę mieć jedną, dobrze zrobioną postać,
To akurat OK.
Wolę mieć jedną, dobrze zrobioną postać,
niż całą stertę chujowych,
które w ogóle się od siebie nie różnią.
Wolverine jest bardziej zdefiniowany.
Gdy zadaje ciosy i kopie,
to na ekranie tak to właśnie wygląda.
Więc mamy prawie sukces.
Ale czy czegoś nie brakuje?
Coś, czego spodziewalibyście u Wolverina?
Szpony, prawda?
Cóż, przycisk Select wyciąga szpony.
Od tej chwili można, zgodnie z oczekiwaniami,
wszystko siekać.
Można się zastanawiać,
czemu nie chciałbym mieć wyciągniętych szponów przez cały czas.
Cóż, nie zgadniecie.
Powiem wam.
Za każdym razem gdy używam szponów,
odbiera mi to życie.
Więc całkowicie rujnuje to ich przeznaczenie, prawda?
Zapomnijcie więc o szponach,
byłoby miło ich używać,
ale nie możecie.
Kucanie jest niesamowicie opóźnione.
Gdy wciskam "w dół",
on nie kuca tak po prostu.
jak w każdej innej grze.
Przechodzi w tą małą animację.
Jest to zupełnie niepotrzebne
i powoduje, że trudno jest uniknąć trafienia.
Jako wzmocnienia, mamy burgery.
No tak, co innego mogłoby to być?
To pieprzone burgery.
Są też butelki, które mogą być wszystkim,
ale ja zakładam, że to piwo.
Brzmi to chyba dobrze -
to "X-Men" barbeque,
burgery i piwko.
A pierdol się!
Jak tanio - umieścić burgera
na wiatraku.
A pierdol się!
Jak tanio - umieścić burgera
na wiatraku.
I co jest z tym słownictwem?
Słyszałem o "dodatkowym życiu",
ale "darmowa gra"?
A teraz czas na przegląd przeciwników.
mamy zielone telefony tarczowe,
Silver Surferów na latających wózkach inwalidzkich,
Silver Surferów z gitarami,
Johnów McClane'ów ze "Szklanej Pułapki",
Mrocznych Żniwiarzy rzucających czachami,
potwory Frankensteina w metalowych maskach
z wizjerami jak Jordi ze "Star Trek".
i bańki.
Detekcja trafienia jest bardzo złą.
Staram się trafić bańkę,
ale nigdy nie mogę tego zrobić, zanim ona nie trafi mnie.
Może powinienem wyjechać jej z bańki?
Kamienie to kolejna rzecz,
która jest wrzodem na dupie.
Śledzą każdy mój krok.
To nie tylko irytujące,
ale pozbawione też sensu.
Czy te głązy są inteligentne?
Wiedzą gdzie stoję?
A może w środku jest zły elf,
który rzuca we mnie tym gównem?
Poziomy są zaprojektowane,
by być tak frustrujace jak to tylko możliwe.
Wielokrotnie trzeba skakać w dół,
nie wiedząc czy wyląduje się na platformie,
czy po prostu zginie.
Trzeba po prostu liczyć na szczęście.
Gdy zostaję trafiony,
nie staję się ani na chwilę nietykalny.
Jeden prosty błąd może pozbawić mnie życia,
w ciągu kilku sekund.
To tak tanie, jak to tylko możliwe.
Grafika jest ok,
ale niespecjalnie wyszukana.
Te platformy przypominają mi te rzeczy,
z poziomu "kasyno" w "Sonic 2".
Kręcę się dookoła, skacząc po latających deskorolkach
i po tych niebieskich cukierkach.
Ale dopiero w poziomach wodnych,
zaczynam naprawdę dostawać na głowę.
Z początku mylące jest używanie "B" do pływania.
W większości gier jest ten sam przycisk,
którym się skacze.
Ale najtrudniejsze jest omijanie tych wiatraków.
To nawet gorsze niż w "Ninja Turtles",
gdzie nie można dotknąć elektrycznych wodorostów.
Ale to nie wszystko, bo wysyłają za mną jeszcze bańki.
Spójrzcie na to!
to po prostu, kurwa, niemożliwe!
Prawie martwy, potrzebuję piwa!
A w dupę z tym zasranym gównem!
Podsumowując, ta gra jest znacznie lepsza,
niż poprzednia.
Ale to nadal sterta oślich chujów.
Gra "X-Men", którą najlepiej wspominam,
to automatowa wersja od Konami.
Niektóre wersje miały 6 graczy i podwójny ekran panoramiczny.
Była niezwykle monotonna,
ale satysfakcjonująca jak diabli.
"X-Men! Witajcie by umrzeć!"
Witajcie by umrzeć?
No dobra...
To była klasyczna bijatyka
i to najlepsza w tej kategorii.
Jedyny problem był taki,
że nigdy nie wydano jej na domowe konsole.
Spotkał ją ten sam los,
co "The Simspons" od Konami.
Niektórzy twierdzą, że tego typu gry
zostałyby zarżnięte na domowych maszynach.
Ale jeśli spojrzy się na "Turtles in Time"
i jak dobrze zostały one zrobione na SuperNES,
to rodzi to tylko pytanie:
Dlaczego, do chuja, nie zrobić tego samego z "X-Men" i "The Simpsons"?
Przynajmniej jest kilka przyzwoitych gier
o "X-Men" na Segę Genesis.
Ale kilka rzeczy w nich i tak jest spierdolona.
Spójrzmy...
Pierwsza gra to znowu platformówka,
ale z dobrą grafiką
i sporą ilością postaci do wyboru.
Jedna rzecz, która mi się nie podoba,
to fakt, że Wolverine nadal musi wyciągać szpony.
O co z tym chodzi?
Dlaczego jego szpony są takim tabu?
Na szczęście nie traci się zdrowia używając ich,
wiec to krok w dobrą stronę.
Kolejna dziwna rzecz,
to kody do poziomów.
Na ekranie tytułowym,
kod wklepuje się normalnie.
Po tym można oczekiwać ekranu wyboru poziomu.
Ale nie, gra zaczyna się normalnie.
Trzeba podejść do tych paneli w tle,
które teraz reprezentują poziomy.
Trzeba policzyć, do którego poziomu chce się trafić,
ukucnąć i wcisnąć "C".
To przenosi gracza do wybranego poziomu.
Jeśli zna się kod,
to po co robić te dodatkowe gówna?
Ale najgorsze w grze jest to,
że w grze występuje poziom,
kiedy trzeba zresetować konsolę.
Właśnie tak, trzeba wcisnąć przycisk "Reset",
żeby przejść poziom.
Skąd niby mam to wiedzieć?
Jedyne co jest na ekranie,
to wielki niebieski komputer w powietrzu.
Można go zniszczyć,
ale potem łazi się w kółko jak debil
i szuka podpowiedzi co zrobić dalej.
Gdyby widniał napis:
"Zresetuj konsolę!",
albo chociaż była jakakolwiek podpowiedź,
wszystko byłoby w porzadku.
Nadal byłoby to dość dziwne,
ale przynajmniej byłoby wiadomo co zrobić.
Nie wspominając już, że w Sega Nomad,
nie da się tego zrobić.
Konsola nie ma przycisku Reset.
A Reset w mojej Genesis 2 jest uszkodzony.
Dobrze, że mam więcej Genesisów.
Genesisów?
Czy jest liczba mnoga od "Genesis"?
Może powinienem powiedzieć "Genesów"?
W końcu, oto "X-Men 2 - Clone Wars".
Wojny klonów?
Czy George Lucas maczał w tym palce?
Wsadzam grę, włączam konsolę
i zanim zdążę się zorientować,
od razu gram.
Od razu. Bez ekranu tytułowego.
Nie ma nawet loga Segi.
Dzieje się to dopiero po przejściu pierwszego poziomu.
Nie można nawet wybrać postaci.
Zostaje wybrany losowo.
Jaka gra robi coś takiego?
Poza tym, to znakomita gra.
Plaformówka na Genesis w najlepszym wydaniu.
I zgadnijcie co?
Wolverine ma swoje szpony.
Czy to nie zajebiste?
Zaczeliśmy od braku szponów,
przez takie, które go raniły,
przez takie, które trzeba było wysunąć,
aż do takich, które po prostu ma.
Zajęło trochę czasu,
by to osiągnąć.
Ale ta gra w końcu zrobiła to jak należy.
Jeżeli chodzi o gry "X-Men",
to jest ta, którą polecam.
A te dwie na NESa -
trzymajcie się z dala.
Trzymajcie się od nich tak daleko,
jak to tylko możliwe.
Obie ssą!
Ssą jajca!
Ta ssie moje lewe jajo,
ta ssie moje prawe jajo!
Witajcie by umrzeć!
Tłumaczenie: Michał Kozownicki
Korekta: Marta Kozownicka