Tip:
Highlight text to annotate it
X
KU PAMIĘCI EDWARDA STRICKLANDA 1921-2001
Policja. Otwierać.
Otwierać. Policja!
Subtitles downloaded from www.OpenSubtitles.org
Dobry wieczór.
Przepraszamy za tak późne najście.
Widział pan młodą kobietę, Katalin Vargę?
Kogo?
Ma syna w wieku 9-10 lat. Podróżują furmanką
i tak się składa, że widzieliśmy jedną przed pana domem.
Przykro mi. Nikogo takiego nie znamy.
Naprawdę? Dziwne.
To zabawne, bo pana sąsiad powiedział, że mieszkają u pana.
- Musiało zajść jakieś nieporozumienie. - Tak, tak. Na pewno.
- Musieli pomylić domy. - Rozumiem.
Skoro to pomyłka, nie będzie miał pan nic przeciwko, jeśli się rozejrzymy?
- Nie. - Dziękuję.
Tłum: varGHass Kora: constGHass
KATALIN VARGA
/Straciłam kochanie me, /mą piękną córkę.
/Wróć do domu, kochanie. /Ma córko, Kincso.
Dzień dobry.
Dzień dobry, wujku István.
Katalin!
Zsigmond wie.
- Tylko tobie powiedziałam. - To nie ja.
- Moja matka nas podsłuchała. - Orbán wie?
Nie wiem.
Cześć.
Nic nie powiesz?
Ty pierwsza.
Orbán też wie?
Tylko na tyle cię stać?
Miałam ci powiedzieć.
Kiedy?
Za kolejne dziesięć lat?
Dwadzieścia? Trzydzieści? Za sto lat?
Zsigmond.
Ta wieś zapamięta mnie jako męża kurwy.
- Boże, zhańbiłaś mnie. - Właśnie dlatego ci nie powiedziałam.
Ale powiedziałaś wszystkim innym!
Jednej osobie.
Musiałam się komuś zwierzyć.
Dlaczego nie mnie?
Nie chciałam cię stracić.
Możesz wziąć tego bękarta i wynieść się ze wsi.
Ale kochasz Orbána.
Orbán!
Co to za dziwne spojrzenie?
Obiecałaś, że więcej po mnie nie przyjdziesz, gdy jestem z kolegami.
To nagły wypadek.
- Nikt ci nic nie mówił? - O czym?
Musimy udać się do twojej babci.
Jest bardzo chora.
To może być ostatnia szansa, żeby ją zobaczyć.
Dlaczego ona nie może przyjechać?
Jest za stara.
- Tata też jedzie? - Nie.
Czemu?
Musi pracować.
I potrzebuje mojej pomocy.
Nie.
Babcia potrzebuje nas zobaczyć.
Tylko tego chce.
Ruszamy.
Teraz? Do Székelypataku?
Tak, teraz.
- Nie możemy jeszcze poczekać? - Nie!
Ruszamy, zanim się ściemni.
- Co z tatą? - Zobaczysz się z nim, jak wrócimy.
Mówiłam, że całuje cię na drogę.
Chcę się z nim zobaczyć.
Ja też, Orbán.
To droga do Jádszereda?
Jádszereda? Po diabła chciałabyś tam jechać?
Odpowiedz mi tylko.
To ta droga. Ale gdybyś miała trochę rozsądku, pojechałabyś w drugą stronę.
Więc to ta droga?
Tak, ale przed tobą długa i ciężka podróż.
Dobrze. Dziękuję.
No co ty. Nigdy nie dziękuj za wskazanie drogi do Jádszereda.
/Nie wierzę, że pozwoliłeś zostać /dwóm zupełnie obcym osobom!
/- Gdyby to był mężczyzna... /- Oglądam telewizję!
Kiedy zadzwonimy do taty?
Mówiłam ci, że nie ma zasięgu.
Jutro, dobrze?
Zsigmond?
Zsuzsa!
Wiem, wiem. W porządku, to nie ty...
Nie wiem, co robić. Nie mam dużo pieniędzy.
Nie wiem. Nie chce rozmawiać.
Próbowałam. Uwierz mi. Bóg mi świadkiem, że próbowałam.
Nawet jeśli przyjmie mnie z powrotem, nie mogę wrócić,
bo Orbán się dowie.
Nie mogę tak ryzykować.
Po tym wszystkim nie widzę nic złego w kłamstwie,
dopóki trzyma nas razem.
Nic mu nie jest. Tęskni za Zsigmondem.
Nie mogę teraz o tym myśleć.
Jasne jest tylko to, że musimy dostać się do Jádszereda.
Muszę złożyć komuś niezapodziewaną wizytę.
/Pasterzu, śpisz?
/Nawet nie drzemię.
/Wilki tu były?
/Nawet nie anioły.
/Psy szczekały?
/Nawet nie chichotały.
- Daleko jeszcze? - Nie wiem. Niedługo będziemy.
Babcia wyzdrowieje?
Mam taką nadzieję.
- A jeśli nie zdążymy? - Zdążymy, zaufaj mi.
Już niedaleko, kochanie.
Już niedaleko.
Tak nam dopomóż, Boże.
Gdzie jesteśmy?
W Jádszeredzie.
Nie wiemy, jak daleko jest do następnej wsi.
Lepiej zatrzymać się tutaj.
Nie możesz oczekiwać, że będą tu spali.
Dlaczego?
Pojawili się nieznajomi i muszę zagwarantować warunki jak w pałacu?
Pasuje nam. To tylko na kilka nocy.
- Mówiłaś, że na jedną. - Cicho, Orbán.
To ty ciągle mówisz, że spieszymy się do babci.
Powinna sobie pani sprawić samochód.
- A co zrobię z koniem? - Zostawi u mnie.
Zajmę się nim.
Orbán! Wracaj!
Święta Maryjo, Matko Boża,
módl się za nami grzesznymi
teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen.
Wyglądasz znajomo. Jestem pewien, że już cię widziałem.
Naprawdę? Byłeś w Visreku?
Nie.
Byłaś tu kiedyś?
Nie, to pierwszy raz.
Żona?
Może poczekać.
Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Tak?
Kobiety są przekonujące w graniu niewinnych.
Słucham?
Piękna kobieta przejazdem.
Wkrótce moja żona zacznie wypytywać o to, gdzie byłem.
Więc jeśli pozwolisz, nie będę strzępił sobie języka na romantyczne gadki.
Nie mam zamiaru poznawać kogoś,
kogo już nigdy nie zobaczę.
Wiesz, dlaczego zaprosiłem cię do stolika.
Jeśli masz zamiar marnować mój cenny czas i pieniądze,
przysiądź się do kogoś innego. Rozumiesz?
Jak się rozejrzysz, znajdziesz wielu ochotników.
Dobrze, może nie jesteś zwolennikiem rozmów.
Przedstawisz się chociaż?
Gergely.
Katalin.
Zamknij oczy.
Nie dziwię się, że mnie nie pamiętasz.
To nie mnie szukasz. Nic nie zrobiłem!
Dokładnie, nic.
Stałeś tam i się śmiałeś,
gdy twój przyjaciel mi to robił.
To Antal. Antal Borlán!
- Przeniósł się do Zálnokhely. - Zálnokhely?
Moje dzieci...
Kocham je. Nigdy im nie mówiłem.
Znaj moją litość.
- Gdzie byłaś? - Na porannej przechadzce.
Chyba całonocnej.
Nie wróciłaś na noc, prawda?
A to twój interes?
Ten Gergely to zakała.
Wystawia żonę na pośmiewisko, a ty mu w tym pomogłaś.
Nie wiem, o czym mówisz.
Wszyscy widzieli was wczoraj w karczmie.
Nawet tutejsze dziwki są bardziej dyskretne.
Mam męża. Nigdy bym go nie zhańbiła.
Jestem pewna, że Gergely to poświadczy.
Znam takie jak ty.
Znasz wszystkie, prawda?
Pani intencje nie są dobre.
Nie zostaniemy tu długo.
Mamy cię na oku.
Orbán?
Nie śpisz?
Słucham?
Co się stało?
Nic.
Nie odzywałaś się przy stole. Ktoś cię zranił?
Nie.
- Ktoś się z ciebie śmiał? - Nie, nie bądź niemądry.
Tęsknię tylko za mężem.
Za tatą?
Dlaczego nie nazwałaś go tatą?
/Policja. /Otwierać.
/Otwierać. /Policja!
/Dobry wieczór.
/Przepraszamy za tak późne najście.
/Widział pan młodą kobietę, /Katalin Vargę?
/Kogo?
/Ma syna w wieku 9-10 lat. /Podróżują furmanką...
Mówił pan, że nie ma dzieci?
Nie!
Przysięgam na Boga. Nie wiem, gdzie oni są.
Zatem zatrzymali się u was?
Dlaczego mnie okłamałeś?
Spójrz na mnie. Dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie ma po nich śladu. - Znajdziemy ich.
Dalej żadnych pomysłów?
Dlaczego przyszli po ciebie?
Czemu naprawdę tu jesteśmy?
Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, co robisz,
dlaczego nie mogłaś zostawić mnie w domu?
- Po co mnie tu przywlekłaś? - Bo moja matka jest chora.
Wcale nie! Chcę do domu.
Nie powiedziałaś, kim byli ci mężczyźni.
/Zsigmond!
Tak się cieszę, że cię słyszę.
Nic mu nie jest. Bawi się na dworze.
Chcę wrócić,
bez względu na wszystko.
Tyle wiem.
Wkrótce.
Wkrótce.
Nie mogę o tym rozmawiać, Zsigmond.
Powiem ci, jak wrócę.
/Chciałam tylko wiedzieć,
/czy możemy porozmawiać.
/Nie teraz. /Gdy się zobaczymy, dobrze?
/Nie wiem jak, ale...
/wiem, że możemy /znowu być rodziną.
/Cała nasza trójka.
- Kto to? - Nie wiem.
- Patrzy na ciebie. - Wiem.
- Dzień dobry. - Dzień dobry.
Mogę w czymś pomóc?
Tak.
Czy zna pan jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy przenocować?
Obawiam się, że nie, ale jeśli pani popyta,
na pewno coś się znajdzie.
Albo jeśli pani zaczeka,
zapytam żonę. Jeśli się zgodzi, możecie u nas przenocować.
- Jedna noc? - Tak.
- Skąd jesteście? - Z Vöröshalom.
- Ona żartuje. - Z Vöröshalom?
Jestem z Jádszereda, następnej wsi.
Naprawdę?
Jestem Katalin Varga.
Antal Borlán.
Chodź, Szello!
Szello, chodź się napić!
Przypomnij mi, skąd jesteście.
Z Visreka.
Dlaczego twoja mama powiedziała, że z Vöröshalom?
Nie wiem.
Twój syn znalazł sobie nowego kolegę.
- Nie macie dzieci? - Nie.
Antal to dobry człowiek, bardzo się kochamy.
Jednak wiemy, że jesteśmy przeklęci.
Jedno z nas musiało grzeszyć.
Nie wiem.
Nie wierzę, że to ty.
Ja nie wierzę, że to Antal.
Kto wie?
Módl się za nas, Katalin,
a my pomodlimy się za ciebie i twoją matkę.
Chyba masz wystarczająco intencji do modlitwy, żeby martwić się o nas.
Wystarczy! Nie lubi, jak się nim obraca!
Przepraszam, nie wiedziałem.
Skąd wiesz, co lubię?
Nie można tak wariować po posiłku.
Przepraszam panią. To się nie powtórzy.
- Zawsze psujesz mi zabawę. - Do matki tak się nie odzywa.
- Nigdy nie pozwala mi na to, co lubię. - Dobrze wiesz, że to nieprawda.
Daj spokój, Orbán. Twoja mama tylko o ciebie dba.
Racja. Pobawmy się w coś innego.
Wciąż się do mnie nie odzywasz?
Nie lubisz tego pana.
Ale oczywiście ty go lubisz.
Jest dobrym człowiekiem.
Dopiero co go poznałeś.
Ty też.
Jak długo jesteście małżeństwem?
Siedem lat.
Wyglądacie na szczęśliwych.
Nie trafiłabyś na lepszego męża.
Spełnia wszystkie moje oczekiwania.
Dobry,
uprzejmy, silny
i wciąż przystojny.
Masz szczęście, mając syna.
- Słodki z niego chłopak. - Chłopcy nigdy nie są słodcy.
Musi bardzo tęsknić za ojcem.
Tęskni za moim mężem.
Orbán, dzięki Bogu, nie wie, kto jest jego prawdziwym ojcem.
Jego prawdziwy ojciec zgwałcił mnie.
Mój Boże.
Nie użalaj się nade mną.
Złapano go?
Nie. Gdybym powiedziała coś mojemu mężowi, straciłabym go.
- Musiałam żyć z tym sekretem. - Boże, dopomóż. Znasz go?
Tak.
To działo się tak nagle.
Szukałam transportu i dwóch mężczyzn zaoferowało mi go.
Wydawali się dosyć przyjaźni
i nigdy do mnie nie dotarło, co im strzeliło do głowy.
Gdy samochód coraz bardziej oddalał się od szosy,
aż mi żołądek podskoczył.
Próbowałam się uspokoić.
Kiedy zatrzymali się na polanie,
zapytałam się, co robią. Odpowiedzieli, "A co?".
I wiedziałam, że jestem w opałach.
Chciałam wydostać się z samochodu.
Jeden z mężczyzn złapał mnie za włosy i odciągnął.
Broniłam się tylko po to, aby znowu ciągnęli mnie za włosy.
Ale jakoś udało mi się umknąć.
Przerażona biegłam co sił w nogach,
ale po chwili mnie dopadli.
Zaczęłam płakać i błagać:
"Chcę do domu, chcę do domu..."
Śmiali się tylko, gdy ciągnęli mnie w głąb lasu.
Jeden z nich uderzył mnie
i upadłam na ziemię.
Usiłowałam się uwolnić,
ale tak przygnietli moje ramiona, że zaczęłam blednąć.
Biłam go,
ale mocno popchnął mnie na ziemię.
Odór benzyny z jego rąk powalił mnie.
I stało się to, czego obawiałam się najbardziej.
Rozdarł moją spódnicę, siłą rozchylił mi nogi,
aby móc we mnie wejść.
Byłam sucha i tarcie było nie do wytrzymania.
Im mocniej we mnie wchodził, tym bardziej paliło.
Co za ból.
Drugi tylko stał i chichotał.
Odwróciłam głowę i policzyłam otaczające kamienie.
Myślałam, że cokolwiek się stanie, jest wolą Boga.
Jak tylko przestało mi zależeć, skończyli ze mną.
Zlazł ze mnie.
Było mi zimno i cała drżałam.
Ogarnęło mnie obrzydzenie i chciałam, żeby mnie zakopali.
Ale odeszli spacerowym krokiem, podśpiewując sobie.
/Chodźcie przyjaciele do baru.
/Piętnaście lei za litr wina.
/Więc graj cyganie,
/dam ci sto lei.
/Chcę się dziś zabawić.
/Graj cyganie,
/dam ci sto lei.
/Chcę się dziś zabawić.
Godzinami się nie ruszałam.
Leżałam tam w ciszy,
czekając, aż mrok ukryje przed światem mój wstyd.
Podszedł do mnie jelonek i powiedział, żebym nie płakała.
Że Jezus umarł za ludzkie grzechy.
Zapytałam go, za czyje grzechy właśnie umarłam.
Nie odpowiedział
i otarł moją łzę.
Przyleciała do mnie sowa mądra głowa i powoli
u mego boku pojawiało się coraz więcej nocnych stworzeń.
Zaczęło padać
i zmywać ze mnie krew ze ***ą.
Zwierzątka zebrały w swoich pyszczkach, łapkach i dzióbkach
wystarczająco dużo gałązek, listków i trawy,
aby okryć moje nagie ciało
i ogrzać mnie przez noc.
Ogłosili, że...
Pan jest ze mną.
Ale mimo to stali na straży.
Po jedenastu latach dalej tu są,
aby upewnić się, że nigdy już nie upadnę.
Jeśli rozejrzycie się uważnie.
Twoja żona pyta, czy do nas dołączysz?
Jak mnie znalazłaś?
Jedzenie panu stygnie.
Kolacja jest jeszcze ciepła.
Jezu Chryste, zaszczyć nas swoją obecnością.
Pobłogosław to, co nam ofiarowałeś. Amen.
Idę do łóżka.
Nie siedź za długo.
Chcesz mnie zabić?
Gdzie Orbán?
Śpi.
- Kochany chłopak. - Wiem. Jakimś cudem.
- Lubi ze mną przebywać. - Bo nie wie.
Wybacz mi.
Zabiłam Gergely'a.
To zabij i mnie. Zasłużyłem.
Ile innych miało szczęście wpaść na ciebie?
Żadna.
Zatem czemu ja? Kurwy strajkowały?
Co się stało, to się nie odstanie
i muszę z tym żyć.
Fakt, że nie zostałem ukarany,
jest karą samą w sobie.
Jeśli chciałeś karę, wystarczyło powiedzieć żonie.
Etelki w to nie mieszaj.
Wciąganie jej w to nie jest uczciwe.
Powinnam grać uczciwie?
O to prosisz?
Musiałeś wiedzieć, że przeszłość kiedyś cię dogoni.
Spójrz na pozytywy, przynajmniej masz dziecko.
Wystarczy!
Wcale nie.
Mój syn ciągle przypomina mi o tobie.
Lasy przypominają mi o tobie.
Objęcia męża przypominają mi o tobie.
Orbán musi się dowiedzieć.
Nie. Ty musiałeś się o nim dowiedzieć. On nie musi.
Boisz się, że go stracisz?
To pytanie czy zarzut?
Jego dobro powinno być dla ciebie najważniejsze.
Zatem powiedz mi. Powinniśmy uciec i wziąć ślub?
Jutro z samego rana odejdziemy
i dla żony wciąż będziesz wspaniałym człowiekiem.
Przebacz mi.
Jeszcze raz to powiesz, a zacznę drzeć się wniebogłosy, aż się ludzie zejdą.
Boże, zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam.
Leżałam sobie w nocy i marzyłam,
jak radosna i krwawa będzie moja zemsta.
I spójrz na mnie,
siedzę sobie i z tobą piję.
Co za rozczarowanie.
Etelka!
Orbán.
Nie odchodź. Nie teraz.
- Nie zabieraj go ode mnie! Potrzebuję go! - Nie słuchaj go. Oszalał.
Twój syn zasługuje na prawdę. Jest i moim synem!
Boisz się, że go stracisz, prawda? Jak swojego męża.
Kłamałaś o babci.
Tata wie, kim on jest?
- Powinienem wiedzieć, kim jest? - Wystarczy.
Dosyć tego! Powiem ci, kto naprawdę jest twoim ojcem!
Idź do diabła.
Oboje idźcie do diabła.
Pewnie myśli, że byliśmy kochankami.
Powinien już wrócić.
To konieczne?
Na niedźwiedzie.
/Orbán!
Jest tutaj... W Zálnokhely, zgadza się...
Zadzwoń, jak tu dotrzesz!
/Orbán!
/Katalin!
/Mama!
Naprawdę myślałaś, że uciekniesz?
Przynajmniej dałaś z siebie wszystko.
Zatem...
czemu to zrobiłaś?
Nie odpowiesz?
Mów! Czemu to zrobiłaś?
Twarda jesteś, paniusiu.
Na tyle, aby przetrwać w piekle, do którego się wybierasz.
Przypomnę ci Przykazanie Boże.
"Nie zabijaj". Pan nie wybacza grzesznikom.
A także rodzina i przyjaciele zabitych.
Przez ciebie moja siostra jest wdową.
Musi sama wychować dwójkę dzieci. Kontynuować?
Powiedz dzieciom, że ojciec je kochał.
Jakaś uprzejma.
Musisz tylko wiedzieć, paniusiu, że dokonało się dzieło Boga
i zostałaś osądzona.
Amen.
/P4Y{117025}{117100}Best watched using Open Subtitles MKV Player