Tip:
Highlight text to annotate it
X
/Poprzednio...
- Bracie! - Jamil! Nie!
Jamil!
Skoro odebrałeś mi kogoś, ja odbiorę kogoś tobie.
/To twoja wina, że nie żyje. /Oto moja klątwa.
Zabiją cię, jeśli cię złapią. Musimy ruszać.
- Ocaliłeś nas. - Sinbad zapłaci za to, co uczynił.
To lina, a nie perłowy naszyjnik. Ciągnijcie!
A ty jesteś kucharzem, nie kapitanem.
A ty na co czekasz, doktorku? Na pisemne zaproszenie?
- Nie, myślałem... - Ja będę myślał.
Jazda! Pracujcie razem!
Providence to wszystko, co macie. Nauczcie się ciężko pracować.
- A co więcej, nauczcie się ją kochać. - Dalej!
- Kazałem ciągnąć. - Właśnie to robię.
- Pomogę wam. - Bardzo dobrze.
- Wspólnie! - A teraz zawiążcie.
- Nie! Jak wam pokazywałem. - Węzeł to węzeł, prawda?
Nie, węzeł węzłowi nierówny.
Na morzu wasze życie zależy od takich spraw.
A teraz spróbujcie ponownie.
- Jedzenie! - W końcu.
Muszę was karmić.
Żebyście mieli energię, jeśli macie żeglować tym statkiem.
Musimy znaleźć porządny port.
Azila. To nie stamtąd jesteś?
Bharuch jest bliżej.
Teraz jesteś naszym przywódcą?
- Bharuch jest bliżej. - Dobrze.
Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej się rozejdziemy.
Ale to jest przygoda...
- Jak w książce, nie sądzicie? - Nic nas nie łączy.
- Wszyscy przeżyliście sztorm. - Ona ma rację.
Każdy podróżuje inną ścieżką.
Co się stało z waszym pragnieniem przygody?
- To, moi przyjaciele, jest wolność! - Przygodę...
najlepiej zostawić w książkach.
Zanim dokądkolwiek popłyniemy, musimy zejść na ląd po wodę i zapasy.
Z tych map wynika, że to chyba wyspa Sindh.
Według tego to opuszczony ląd, zamieszkały teraz tylko przez wilki.
Wilki czy nie, jutro i tak schodzimy na ląd.
Sinbad [01x02] /Królowa Morskich Złodziei
Tłumaczenie: Yungar Korekta: Igloo666
Mój drogi bracie, jesteś w samą porę na wielkie odsłonięcie.
To będzie moje dziedzictwo.
Miejsce edukacji, nauki i piękna...
Najnowocześniejsze miasto na świecie.
Gdy ty bawisz się swoimi zabawkami, zabójca mojego syna wciąż mi się wymyka.
Skorzystaj z gwardii pałacowej. Przetrząśnij miasto, jeśli chcesz.
- Sinbad zdążył zbiec. - Ktoś musi wiedzieć dokąd. Jego rodzina?
Wasza Wysokość, gdybyś tylko poparł użycie magii...
Kimże ty w ogóle jesteś, żeby odzywać się do emira Basry?
Zabierzcie ją z naszych oczu.
- Ona powiada... - Akbari.
Mroczna sztuka pożera duszę człowieka. Już dość straciłeś.
Zrobimy wszystko, co w ludzkiej mocy.
Cierpliwości, bracie.
Znajdziemy Sinbada, gdziekolwiek by nie był.
Możesz odnaleźć Sinbada?
- Panie... - Odpowiedz.
Przepraszam po stokroć. Moje troski są niczym w obliczu twego żalu.
- Da się to zrobić, lecz... - Więc zrób, co trzeba.
Wykorzystaj czarną magię.
- Twój brat mądrze wykazuje ostrożność. - Sprowadź go do mnie.
Jestem na twe usługi.
Jak się tu dostałeś?
Już dobrze. Spokojnie.
Rusz się... a przetnę ci żyły.
Wstawać!
To tylko dzieci!
- Sztylet mojego ojca! - Nie teraz.
Jest cenny.
Wysiadać. Ruchy!
- Co jest? - Nic.
Hej!
/Za twe grzechy nie wyjdziesz na ląd /na dłużej niż jeden cykl słońca.
/To moja klątwa.
Ruszaj się!
Co się stało z kucharzem?
Co to za jedna?
Kłopoty.
Na co czekacie? Na pochwałę?
Nigdy, królowo.
Mężczyźni naprzód.
Ruchy!
Ty nie. Cofnij się.
Ten blondyn.
Zamknijcie resztę.
Dawać człowieka północy!
- Zamknąć resztę. - Ruszać się.
- A kim ty jesteś? - Milcz albo zginiesz!
Zostaw go!
Jestem Razia...
królowa Morskich Złodziei.
- A kim ty jesteś? - Nikim, Wasza Wysokość!
Wiem, co robię. Jestem Sinbad!
Powinnam o tobie słyszeć?
Czyś słyszała, czy nie, nigdy mnie nie zapomnisz.
Wezmę jego. Ma poczucie humoru...
i obietnice do spełnienia.
Nakarmcie ich! Na razie tylko chlebem.
Dobrze się spisaliście. Zdobyliśmy nowy statek,
mamy świeże zapasy. Wasza królowa was wynagrodzi.
Dziś znów zjemy mięso!
Do moich komnat.
Sama jestem głodna.
Na szczęście wasi przyjaciele nie znaleźli moich awaryjnych zapasów.
Czegoś brakuje.
Spróbujecie? Trucizna?
Koper!
Drażnisz moje zwierzątko.
Bez obaw.
Te łańcuchy wykuł pogański kowal z Lahore.
Kto niby się obawia?
Byle przerośnięta papużka mnie nie przestraszy.
Niegdyś latała *** miastem jako symbol epoki rozumu.
Odkąd z miasta został pył, jest moja.
Tyle jeśli chodzi o oświecenie.
Chciałeś, żebym cię wybrała. Dlaczego?
Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą.
Może trochę przesadzasz z barwami wojennymi.
Pomogę ci.
Uznałeś, że dasz radę mnie pokonać i uciec.
No i?
Na co czekasz, Sinbadzie?
Nie, źle mnie zrozumiałaś.
Sprawił, że wybrała jego. Ma plan.
Z całą pewnością.
- Żeby ocalić własną skórę. - Postąpiłabym tak samo.
- Naprawdę? - Czemu nie?
Bo myślałem, że się dogadaliśmy!
Że połączyło nas przeznaczenie?
Żebyśmy żyli długo i szczęśliwie jako wesoła gromadka awanturników?
- No i co? - To... że wieczorem zjedzą mięso.
Nas?
- Sinbad po nas przyjdzie. Jestem pewien. - Niech sobie ma nadzieję.
Królik w pułapce też ją ma.
Zamknij się.
Czemu mnie tu sprowadziłaś?
Dla mojej przyjemności.
Dlaczego chciałeś przyjść?
Pojawiła się iskra.
Też ją poczułaś.
Dlaczego ja?
- Masz tu mężczyzn. - Tak jakby.
Muszę być dla nich nietykalna. Nie okazywać względów ani słabości.
Rozumiem.
Też jestem przywódcą.
A jednak porzuciłeś swoich przyjaciół.
Nie przyjaciół, załogę.
Nieszczęście zebrało nas razem.
Nieszczęście łączy ludzi. Przywódca to wie.
Przywódca zaryzykowałby życie, żeby ocalić swoich ludzi,
a nie porzucał ich w potrzebie przez...
Co to było?
- Iskra. - Właśnie, przez iskrę!
W ogóle nie chodziło ci o ocalenie własnej skóry.
Za kogo mnie masz?
Możliwe, że złodziej.
Z pewnością ryzykant.
Żaden przywódca.
A jeśli ktoś jeszcze...
musisz to udowodnić.
Ty! Walczysz wieczorem!
Z nim.
Nie.
Przepraszam...
Jeśli jest jakiś wybór, też nie chciałbym walczyć.
Będziesz walczył albo cię zabiję.
Ja będę walczyć z chłopcem! To uczciwszy pojedynek.
Dla ciebie znajdziemy coś innego.
Dobrze kombinujesz.
Będziemy udawać, póki mamy broń, a potem spróbujemy się wyrwać, prawda?
Czemu nie chcesz walczyć?
Lękasz się mnie.
- Nie boję się niczego. - Nie sądzę.
Za bardzo dbasz o siebie. Zapominasz o przyjaciołach.
Zamordować mnie w łóżku tępym widelcem?
Zanim przeciąłbyś moją skórę, wyprułabym ci flaki tym.
Bawisz się ze mną.
- Lubię cię. - A to co? Flirt?
Rzadko się stąd ruszam.
Jeśli to ma przynieść ci szczęście...
- Jest przeklęte. - Opowiedz mi więcej.
Nie mogę zostać na lądzie dłużej niż dzień i noc.
Macie wiele wspólnego.
Oboje uwięzieni, oboje moi.
Rozumiem. Każdy jest w pewien sposób więźniem.
Taka naprawdę jesteś.
Byłam, w innym życiu. Moje serce było otwarte.
- A teraz? - Że tak znowu cię pouczę...
Każdy przywódca odgrywa rolę.
Po jakimś czasie stajesz się maską.
Serce się zamyka.
To ja.
Tazeem.
- Przyja... - Grubiutki przyjaciel Sinbada.
To było dawno temu.
Nóż?
Musicie wyjechać.
Gwardia pałacowa szuka każdego, kto zna Sinbada.
Jego matka nie jest bezpieczna.
Jeśli ja potrafiłem was odnaleźć, to oni także.
Zabierze ją.
Jego karawana wyrusza do...
Nie mów mi.
- Tak będzie bezpieczniej. - Powinnaś jechać z nią.
Akbari nie okaże łaski.
Muszę zaczekać tu na Sinbada.
Śpijcie...
Ja posprzątam.
Po co ten pośpiech?
Zabieraj łapy!
Mam sprawy do załatwienia.
I gęby do wykarmienia.
Ty, który nie chcesz walczyć...
Chodź ze mną.
Mów się, człowieku północy.
Czas przyszykować się do kolacji.
- Dokąd go zabierają? - Na pierwsze danie.
- Musimy się stąd wydostać. - Sinbad po nas przyjdzie.
- Zamek? - Nie mogę go otworzyć.
Potrząśnijmy ją.
- Razem. - Dokładnie.
- Możemy się nią stoczyć. - Stoczyć?
To świetny pomysł.
Przez miasto, obok Morskich Złodziei
i prosto do morza, gdzie możemy utonąć?
To co? Mamy czekać, aż wrzucą nas do gara?
Więc ruchy!
Ona ciągnie, ty pchasz. Zróbcie coś razem!
Żebyśmy mogli się wydostać.
Spragniony, co?
Masz.
Śmiało.
Kocha...
ciebie.
Nie sądzę, przyjacielu.
A co?
Jesteś zazdrosny?
Jestem jej synem.
- Ale to, jak cię traktuje... - Razia nie faworyzuje nikogo.
Nie przedkłada nic ani nikogo ponad potrzeby jej ludu.
Jak mój ojciec sam się przekonał.
To jej siła. Nie okazuje względów.
W przeciwieństwie do niektórych...
nigdy nie zostawiłaby nas na pastwę losu, żeby ocalić siebie.
Poderżnie ci gardło...
wieczorem...
po uczcie.
Pozostali nie wiedzą?
Że jesteś jej synem?
Czemu mieliby wiedzieć? To nieważne.
Kocha nas wszystkich jako jedność.
Rozkoszuj się ostatnią nocą na tym świecie.
Był czas...
gdy nie mieliśmy nic.
Lecz odnalazłam was...
połączyłam was.
Wasza wiara zostanie wynagrodzona,
gdy będziemy spożywać mięso.
Mogłeś zginąć jako mężczyzna,
gdybyś postanowił walczyć.
Dobra, przyjacielu.
Żadnej broni!
Jedna zasada!
Do śmierci!
- Jeśli wygram? - Pożyjesz dłużej.
Chcesz trochę...
Trochę minęło, odkąd to jadłaś, prawda?
Śmiało!
To śmieszne. Przesuniesz się?
Rusz się!
Musisz mi pomóc!
Rozumiem.
Nie możesz iść, więc po co pozwolić mi? Tak to wygląda?
Posłuchaj mnie.
Nie mogę tu umrzeć. Nie zakosztowałem życia.
A jeśli nie odejdę stąd przed wschodem, ta klątwa mnie zabije.
Ale ty nawet jeśli tu zginiesz, to chociaż zakosztowałaś wolności.
A ja nie.
I już nigdy nie ujrzę przyjaciół.
Świetnie. Wielkie dzięki.
Teraz poderżnie mi gardło, jakbym był zwykłą bestią.
Wybacz.
Rozpocząć walkę!
- Co robisz? - Każdy za siebie.
Dziękuję!
- Uderz ją! - To kobieta!
- Całusa? - Nie jesteś w moim typie.
Czekaj, co robisz? Zaczekaj chwilę.
Uspokój się i pomyśl o tym przez chwilę!
Ugryzłaś mnie w ucho!
Rina! Nie mogę oddychać.
Rina.
Rina, Sinbad! To Sinbad!
Wciąż chcesz tego całusa?
Nie, Gunnar! Przestań!
Nie, Gunnar.
Do mnie!
Stać! Wstawaj, głupcze.
Dość tego! Stać!
Razia, chcemy tylko odejść w pokoju.
- Puść nas, a on przeżyje. - Jesteś zbyt słaby.
A wielka Razia nie ma słabości? Nie okazuje względów?
To jej syn!
To prawda?
Nawet jeśli tak, to dbam o wszystkich jednakowo.
Dowiedź tego.
Przedłóż nasze potrzeby ponad te twojego syna.
Zabij go. Pokaż nam swoją siłę.
Patrzcie! Jej twarz! Widzicie?
Szybko! Ruszajmy!
- Gdzie Sinbad? - Był z nami!
Nie możemy go zostawić!
Ja teraz jestem waszym przywódcą!
Gdzie Sinbad?
- Idź z resztą! - Co z Razią?
Jej czas się skończył. Dopilnuję tego.
Patrz, mam klucz!
Ruszaj! No już!
Potrzebuję...
Właśnie tak.
Leć!
Ryzykowałem życie, żeby wrócić i cię uwolnić, więc leć!
Leć! Wolność!
Zapewniłam im ład.
Beze mnie znów byliby nikim. Rozerwaliby się na strzępy.
Mylisz się.
To ty ich potrzebujesz. Otwórz serce... ponownie.
Pokochają cię bez maski.
Jestem Razia... Królowa Morskich Złodziei.
Nie!
Wolność!
Razia...
Zabiłem twego syna.
Teraz przyszedłem po ciebie.
Spróbuj, głupcze.
Rzuć linę!
Ciągnąć! Ciągnąć!
Przywiążcie ją.
- Za słaby wiatr! - Bez niego nie popłyniecie.
Płyń, Sinbad!
Dlatego wróciłeś?
Wciąż nie ma wiatru! Nie prześcigniemy ich!
Tak!
Prędko!
Co ze strażnikami, których zostawili na statku?
Dokąd teraz?
- Najpierw wypłyńmy na morze. - A potem?
Wolność.
Chodź, Sinbad. Pomóż mi.
/W następnym odcinku... - Dalej, Gunnar!
Musimy płynąć szybciej!
Witajcie w naszym domu.
- Musimy wygrać łódź z powrotem. - Jeszcze jeden zakład.
Każdy z twoich przyjaciół, którego zostawisz, zginie u nas.
Sinbadzie!
Tłumaczenie: Yungar Korekta: Igloo666