Tip:
Highlight text to annotate it
X
movie info: XVID 608x384 25.0fps 700.4 MB /SubEdit b.4043 (http://subedit.prv.pl)/
Nie czuję strachu...
ani samotności.
Nie jestem smutna.
To raczej przyjemne.
- Chcesz się zwierzyć? - Wybacz spóźnienie, babciu.
Była zamieć i część ulic zawiało.
- Co to za ludzie? - Nieważne.
Usiądź przy mnie i weźmy się za czytanie.
""W zamku mieszkała podła kobieta...
z mężem, który był jeszcze bardziej podły.
Nim wyruszył na wojnę, kazał opiekować się córkami...""
Co ja tu robię?
""Zapewniono go, że tak się stanie...""
- Czuję niepokój. - ""Uśmiechnął się i odjechał...""
- Tak ciężko oddychać. - Co znowu?
Jak tu śmierdzi, aż ciężko oddychać.
- Strasznie tu duszno i gorąco. - Uspokój się.
Jest miło, przyjemnie i wcale nie śmierdzi.
To ci ludzie tak śmierdzą.
Tak samo, jak dziadek z babcią.
Starzy ludzie są ohydni. Zawsze paskudnie śmierdzą.
Nie mogę oddychać, mdli mnie.
Niech ona nie kładzie mi dłoni na ramieniu. Nie chcę jej całować.
- Boję się, gdy czytasz mi tę bajkę. - Ucisz się!
Ucisz się! Ucisz!
Radzę nie otwierać tych drzwi.
- Mówisz tak, by mnie przestraszyć? - Sama zdecyduj. Ostrzegałem.
- Otwierając je, obudzę się. - Nic z tego.
- Muszę spróbować. - Spróbuj więc.
Chodzi o moje samobójstwo? Zrobiłam to nieudolnie?
- Niezupełnie. - Proszę?
Uszkodzenie mózgu z braku tlenu. Nie słyszałaś?
- Jest aż tak źle? - Owszem, droga Jenny.
Jest paskudnie.
- Już zawsze tak będzie? - Spokojnie.
Do samego końca będą utrzymywać cię przy życiu.
- Jak długo? - Póki nie umrzesz.
Czyli ile?
Sekundy, minuty, lata. Skąd mam wiedzieć?
- Odmawiam. - Przykro mi. Tak to już jest.
- Zatem mogę otworzyć te drzwi. - Myślisz całkiem logicznie.
- Wiesz, co tam jest? - Niby skąd?
To czemu mnie ostrzegasz?
To, co znamy, nie jest aż tak groźne.
Najgorszy jest strach przed nieznanym.
- I tak je otworzę. - Śmiało. Masz wolną wolę.
- Idziesz już? - Przykro mi.
Nie chcę wpaść w gorsze tarapaty. Wybacz, muszę wracać.
Zostań.
Powracam do własnego snu i nie próbuj mnie zatrzymywać.
Nie odchodź!
Zostałam sama.
Babciu...
Chciałabym się obudzić.
- Zimno ci? - Tak.
- Okryję cię szalem. - Dziękuję.
- Już się nie boisz? - Chyba nie.
Zostaw mnie. Nie chcę. Nie chcę!
Daj mi spokój...
Nie czuję nóg.
Jak mam tam dotrzeć? Podejdź do rogu, to ich dotknę...
Jenny...
Czy ty...
Mieliśmy iść razem do kina. Pamiętasz?
Zaniemówiłaś, a potem odłożyłaś słuchawkę.
Nie wiedziałem, co myśleć, ale zdziwiłem się.
Dzwoniłem, ale nikt nie odbierał. Myślałem, że cię napadli.
Odchodziłem od zmysłów. Chcesz się czegoś napić?
Chętnie.
Pomogę ci.
Ślicznie.
Ostrożnie.
Dziękuję.
Pojechałem do ciebie, ale nikt nie otwierał drzwi.
Dozorca pomógł mi wejść.
Ale jestem śpiąca.
- Pacjenci od dawna czekają. - Tutaj?
Tak. Przecież masz kontrakt. Nie wiedziałaś?
Racja. Co za wstyd.
Pomóż. Otworzyli mi głowę i operowali me katusze.
Jednak zaszyli mi ją zostawiając wszystkie codzienne troski.
Wróć za miesiąc.
Pamiętaj o lekach.
Anna, córeczko, co tu robisz? Nie bój się mnie.
Co za smród.
Jestem spocona i brudna.
- Przyjechał twój mąż. - Nie teraz...
Muszę przyznać, że mnie zadziwiasz.
Jadę prosto z lotniska.
- Pewnie jesteś zmęczony. - Wcale.
- Usiądziesz? - Pewnie.
- Wybacz, że śmierdzę. - To nic.
Wróć jutro. Oboje musimy odpocząć.
Wiem, ale...
Jutro wracam. Jestem szefem. Muszę wszystkim zarządzać.
Co u ciebie?
W porządku.
Tylko się stresujesz.
To byłoby straszne.
Nie wiem, jak...
- Nigdy w życiu... - Wybacz.
- Czemu to zrobiłaś? - Wybacz mi.
Wybacz...
Zawiodłem cię. Wiem o tym.
Tylko nie wiem, w którym momencie. Myślałem *** tym, ale...
Nie teraz.
- Chcesz odpocząć? - Tak, odpocznę. Nie martw się.
Co mam powiedzieć babci?
- Będzie pytać. - Powiedz prawdę.
A co z Anną?
Sama z nią pomówię. Zadzwoń do niej i spytaj,
- jak się miewa. - Oczywiście.
Do zobaczenia.
Będziemy w kontakcie.
Dbaj o siebie.
Mamo, gdzie jesteś?
Tato, wróciłam.
Czemu się chowacie?
Pokażcie się. Proszę przerażacie mnie.
Mamo, to ja.
Tato, to ja!
Nie poznajecie mnie?
Tato, tak bardzo cię kocham. Zawsze byłeś dla mnie taki dobry.
Wasze nagłe zniknięcie było bardzo dziwne.
Widziałam waszą śmierć. Widziałam was w kostnicy.
Kochana mamo, nie ma się czym martwić.
Nie mam już 9 lat. Jestem dorosła i wzięłam środki nasenne,
ale nie podziałały.
Tato? Mamo? Nie możecie się martwić, jak dawniej.
Mamo, najdroższa mamusiu.
Jak pamiętam w domu wszystko zawsze musiało być wysprzątane.
Tato, tak mnie kochałeś i tuliłeś w smutku i rozgoryczeniu.
Zraniliśmy siebie nawzajem, choć nieświadomie.
Całe nasze życie, te dni, słowa, najmniejsze gesty.
Tato? Mamo?
Tyle miłych chwil razem przeszliśmy. Byłam za mała, by to docenić.
Aż zamknąłeś drzwi, a ja stałam za nimi czując się winna.
Zawsze wiedziałam, że to przeze mnie!
Mamo! Tato!
Odejdźcie i więcej nie wracajcie!
Muszę wybić was sobie z głowy! Nie chcę już oglądać waszych
przerażonych oczu, ani słuchać waszych zmartwionych głosów!
Thomas...
- Czemu przy mnie siedzisz? - Mam powód.
- Jestem twoim lekarzem. - Nie wiedziałam.
- Teraz już wiesz. - Czy w termosie jest kawa?
- Tak. - Dostanę troszkę?
Zemdli cię. Odradzam picie mocnej kawy.
- Napij się soku. - Nie chcę.
Chociaż łyczek.
- Jak możesz pracować dzień i noc? - Wziąłem urlop.
Nie masz innych zajęć niż siedzenie *** niedoszłą samobójczynią?
- Ja? - Opowiedz o sobie.
Mając 9 lat nauczyłem się bekać. Natchnął mnie do tego starszy brat.
Aż pewnego dnia postanowiłem popisać się nową umiejętnością
przy rodzinnym stole. Sposobność przyszła
między knedlami, a ciastem. Kiepski występ.
Przez tremę, prócz beknięcia również pierdnąłem.
- Przykre. - Spowodowałem konsternację.
Zamiast ciasta zostałem wyproszony od stołu.
- Odebrałem twardą szkołę. - Opowiedz mi jeszcze coś miłego.
- Nie mam o czym. - O czymkolwiek.
Czytałeś ostatnio ciekawą książkę lub poznałeś kogoś interesującego?
Widziałeś dobry film, byłeś gdzieś?
- Minął rok, od kiedy coś się działo. - A co to takiego było?
- Ktoś mnie zostawił. - Fakt, jesteś po rozwodzie.
To nie ma nic wspólnego z żoną. Rozstałem się z przyjacielem.
Bardzo go lubiłem.
Niezupełnie. Kochałem go.
Mieszkałem z nim pięć lat.
Widziałaś go na przyjęciu u Vonkelowej.
Wiesz, o kim mówię?
- Ten aktor, Sternberg? - Owszem.
- Dziś jesteśmy tylko znajomymi. - Czemu się rozstaliście?
To wszystko opiera się na ciągłej walce i niewierności.
Vonkelowa zaproponowała lepsze warunki.
Zaakceptowała jego przyjaciela i postanowiła go wspierać.
- W końcu jest bogata. - A on ciebie lubił?
Bez wątpienia.
Ale to rozpieszczony lowelas. Potrzebował odmiany.
Nie wytrzymał mojego uczucia i zazdrości.
Chcesz spać?
- Która godzina? - 01:30. Wkrótce się rozwidni.
- Nie ma co płakać. - Ja nie z tego powodu.
Mamo! Tato! Ratunku!
Pamiętam, że w dzieciństwie bałam się śmierci.
Zawsze była w pobliżu. Otaczała mnie ze wszystkich stron.
Najgorsze było, gdy przejechali mi psa.
Mama i tata zginęli w wypadku autobusu. Mówiłam ci.
Kuzyn zmarł na polio, gdy miałam 14 lat.
Jeszcze w niedzielę całowaliśmy się pod jadalnią,
a w następny piątek już nie żył.
Całe życie musiałaś stawiać czoła nowym wyzwaniom.
Gdy nie znałam jeszcze Erica, mieszkałam z szalonym artystą.
Pamiętam jak kiedyś mi powiedział:
""Twoja oziębłość jest tak wielka, że aż intryguje"".
Odparłam: ""Nie jestem oziębła. Z innymi mam orgazm"".
Raz, na jednej imprezie był człowiek,
który czytał wiersze o miłości, śmierci i o tym,
jak pokonywać przeciwności. Jak być razem.
Kpiłam sobie z nich, jak niespełna rozumu.
- Strasznie dziecinne, prawda? - Owszem.
Ojca miałam dobrego, choć był alkoholikiem.
Był czuły i wylewny. Przeżyliśmy wiele miłych chwil.
Mamie się to nie podobało, a babcia mawiała:
""Twój ojciec, to miły człowiek, ale straszny leń "".
Mama się z nią zgadzała, aż w końcu i mnie przekabaciły.
Zaczęłam wstydzić się swojego uczucia do ojca.
Chciałam przypodobać się babci więc powtarzałam za nią, że to leń.
Gdy urodziłam Annę, spostrzegłam, że jakoś dziwnie płacze.
Inaczej, niż reszta dzieci. Nie płakała z głodu,
czy kiedy miała mokro. To był taki jałowy płacz.
Czasami miałam ochotę sprać ją za taki płacz,
przerastało mnie to wszystko. Zawsze obwiniałam siebie.
Czułam dziwny egocentryczny strach, którego nie mogłam się wyzbyć.
Radość dobiegła końca.
Pamiętam, jak po raz pierwszy zobaczyłam płaczącą mamę.
Słyszałam od siebie, jak mama z babcią rozmawiają normalnie.
Nagle babcia obniżyła głos, a chwilę później usłyszałam,
jak mama krzyczy, nie wiedzieć czemu.
Bałam się tego niskiego głosu babci.
Pobiegłam do nich. Mama siedziała w fotelu przed oknem,
a babcia stała pośrodku pokoju. Pamiętam, jak na mnie spojrzała,
gdy tam weszłam. Twarz miała swoją, a jakby jakąś inną.
Spojrzała na mnie, jak wściekły pies więc jeszcze bardziej się przelękłam.
Pobiegłam do siebie modląc się by babcia przestała tak patrzeć,
a mama, żeby już nie płakała. To było straszne.
Jej twarz była odmieniona nie do poznania.
Nie mogę o tym mówić.
Nie potrafię.
Zrób mi zastrzyk. Dłużej nie wytrzymam! Zostaw mnie!
Pomóż mi!
Nie zniosę tego napięcia.
Odpręż się. Tylko spokojnie.
Nie włożysz tej sukienki. To niedzielny strój.
Sama nie dasz rady. Pomogę ci.
Masz zjeść całą kolację.
W tym domu używanie szminki nie uchodzi.
Która godzina? Spóźnisz się. Jesteś leniem!
Rozpuszczony bachor. Rób tak dalej, a wyślemy cię do internatu,
gdzie wpoją ci dobre maniery.
W tym domu mogą mieszkać jedynie osoby, które zachowują
porządek i czystość. Jeśli chcesz zostać tu razem z nami,
musisz popracować *** swoim zachowaniem.
Chociaż raz mogłabyś okazać nam wdzięczność.
Nie traktuj mnie w ten sposób! Dłużej tego nie zniosę!
Już ja cię nauczę, jak się zachowywać. Dość tego płaczu.
Mam dość twojego aktorstwa.
Mogę robić, co chcę! Nie masz prawa mi rozkazywać!
Jesteś paskudną zdzirą i nienawidzę cię!
Dobrze, że mną kierujesz.
Wiem, że mnie kochasz i chcesz dla mnie jak najlepiej.
Muszę robić dokładnie to, co każesz.
Przy babci czuję się winna. Czemu?
Wybacz mi. Przepraszam, za to, co powiedziałam.
Źle postąpiłam. Zawsze źle robię.
Jestem wnusią babuni, jej małą przytulanką.
O wszystkim możemy porozmawiać.
Przy tobie, babciu, jest tak miło i spokojnie.
Umrę, jeśli zamkniesz mnie w szafie, babciu.
Zrobię, co zechcesz, tylko mnie tam nie zamykaj.
Proszę, kochana babciu.
Błagam o wybaczenie. Nie przeżyję w szafie.
Dlaczego ktoś zamyka dziecko w szafie, gdy ono boi się, jak nigdy?
- Czyż to nie jest straszne? - I to bardzo.
Myślisz, że odbiło się to na mojej osobowości?
Tworzymy armię emocjonalnych kalek,
snujących się obserwujących nawzajem i mówiących słowami,
których nikt nie pojmie. Czyż można się bardziej bać?
Naprawdę nie wiem.
- Ponoć taki urok można odczynić. - To znaczy?
- Czasem to robię. - W jaki sposób?
Pragnę by coś lub ktoś do mnie przemówiło,
bym poczuł się prawdziwie.
""Chcę być prawdziwy"" - powtarzam sobie w kółko.
Co znaczy prawdziwy?
Pragnę usłyszeć drugiego człowieka, który wiem, że jest taki sam, jak ja...
dotknąć czyichś ust i wiedzieć, że są to czyjeś usta.
- Przepraszam... - Jest środek nocy.
- Środek nocy? - Dochodzi czwarta.
Zegarek ci stanął. Jest 08:05.
- Mamy wtorek? - Tak.
Córka doktor Isaacson pyta, czy może się zobaczyć z mamą.
Chcę z nią pogadać, ale nie tutaj. Możemy przejść do świetlicy?
Oczywiście. Mieszka tam żona pacjenta, ale dziś jej nie ma.
Muszę się umyć.
Możemy ją dzisiaj wypisać, jeśli zechce.
- Może zapytam doktora Vonkela? - Nie ma potrzeby.
Czy śniadanie podać do świetlicy? Przynieść kawy? Dla córki też?
Dziękuję.
Kiedy cię zobaczę?
Nieprędko. Długo mnie nie będzie.
- Dokąd jedziesz? - Na Jamajkę.
- Nic nie mówiłeś. - Widać zapomniałem.
- Muszę radzić sobie sama? - Raczej to ja będę zdany na siebie.
Mogę pojechać z tobą.
- Nie trzeba. - Czemu wybrałeś Jamajkę?
Bo tam mogę wieźć upojne życie.
- Ale wrócisz? - Naprawdę nie wiem.
- No to cześć. - Na razie.
Dbaj o siebie...
i o tych, którzy cię kochają.
Cześć, mamo.
Tata mówił, że jesteś chora więc przyjechałam,
- choć powiedział, że nie muszę. - Mówił, co mi jest?
Powiedział, że to nagłe, i że zabrało cię pogotowie.
- Nic więcej? - Nie.
- Proszę. - Dziękuję.
- Zamknąć drzwi? - Tak. Usiądziemy?
- Chcesz trochę? - Nie.
Dziękuję.
To nie takie łatwe... Ani dla ciebie, ani dla mnie.
Próbowałam zrobić coś głupiego.
Chciałam się zabić.
Niełatwo to wyjaśnić.
Pewnie myślisz, że nie zależy mi na tobie i tacie.
To nieprawda.
Uwielbiam cię ponad wszystko.
Ciebie, babcię i tatę.
Wiesz, co znaczy zrobić coś pod wpływem impulsu,
- bez zastanowienia? - Chyba tak.
- Spróbuj mi wybaczyć. - To znaczy?
- Kiedy wracasz na obóz? - Za jakąś godzinę.
- Masz pieniądze? Poradzisz sobie? - Tak.
- Podoba ci się tam? - Może być.
Pozdrów Lynn i Karin.
- Będziesz w piątek w domu? - Tak.
Co powiesz na wspólną kolację?
Będziesz tutaj większość dnia. Mogłybyśmy się spotkać.
Przyjedziesz o drugiej i zostaniesz do dziesiątej, prawda?
Zjemy kolację i pójdziemy do kina. Spędzimy miły wieczór.
Mamo...
Zrobisz to ponownie?
- Nie. - Skąd mam mieć pewność?
- Musisz zaufać moim słowom. - A ty wiesz, co mówisz?
- Tak. Wiem. - Ale nie jesteś pewna?
Do czego zmierzasz? Czy ty nic nie rozumiesz?
Nigdy mnie nie lubiłaś.
Ja to wiem.
Muszę uciekać.
Nie martw się. Dam sobie radę.
- Lepiej się czujesz? - O wiele lepiej.
- Czemu nic nigdy nie mówiłaś? - Nie było co.
Doktor Jacobie powiedział mi, że to wyczerpanie nerwowe.
- Owszem. - Nawet Eric przyjechał.
- Ale zaraz musiał wracać. - To jasne.
W końcu to nie było nic poważnego.
Zwykłe wyczerpanie.
Jesteś zmęczona. Chcesz położyć się
- u siebie w pokoju? - Nie, dziękuję.
Powinnaś na trochę wyjechać i odpocząć.
Teraz nie mogę. Heinemama nie będzie przez kilka miesięcy.
Potem wyjadę gdzieś z Ericiem.
Co się stało, babciu?
Z dziadkiem nie za dobrze.
Skrzyczałam go... Dokuczyłam mu.
Tak to już jest.
Przez ostatnie lata czułam, że tak będzie.
Ale to dziwne uczucie...
gdy się wreszcie stało.
Tak to już jest...
Pójdę do niego.
Przez dłuższą chwilę stałam w drzwiach,
patrząc na dwoje staruszków i ich więź...
bliżających się zwolna do tego tajemniczego i okropnego rozstania.
Dostrzegłam godność i pokorę.
I na krótką chwilę pojęłam, że miłość wszystko zwycięża.
Nawet śmierć.
Proszę z siostrą Gunner na oddziale jedenastym.
Witam, tu doktor Isaacson.
Dziękuję. Proszę przekazać doktorowi Vonkelowi,
że jutro będę normalnie o 7:30.
Tak, dziękuję.