Tip:
Highlight text to annotate it
X
Będę dzisiaj głosił kazanie, które rozłościło już wielu, bardzo wielu duchownych.
A także wielu ludzi starszych
i wielu ludzi młodych. Wielu z tych młodych ludzi, którym głosiłem to kazanie wściekle się rozgniewało.
Ale ludzie, których najbardziej rozłościło to kazanie
to rodzice tej młodzieży.
Odkryłem, że istnieje coś zadziwiającego wśród rodziców.
Jeśli są oni w stanie otrzymać od swoich dzieci jakiegoś rodzaju zapewnienie,
że wyznają one wiarę w Jezusa Chrystusa to kurczowo trzymają się tego wyznania
i daje im to pewną gwarancję i radość – i denerwują się za każdym razem,
gdy ktoś przychodzi i poddaje w wątpliwość to zapewnienie ich dzieci.
Wydaje się, że wolimy kurczowo trzymać się fałszywej nadziei niż usłyszeć prawdę.
Jest wielu ludzi, którzy nie chcą usłyszeć prawdy bo to pozbawiłoby ich tej fałszywej nadziei,
że pójdą do nieba – kiedy tak naprawdę wcale tam nie trafią.
Jest tylu ludzi w chrześcijaństwie – amerykańskim chrześcijaństwie –
którzy uważają, że są w pogodzeni z Bogiem, którzy wierzą, że są zbawieni,
ponieważ tak kiedyś powiedział im kaznodzieja, który powinien więcej czasu spędzać na czytaniu Biblii niż nauczaniu innych.
Słyszę od wielu ludzi z całego świata – a w szczególności w tym kraju –
– że są zbawieni i pytam ich, skąd mają tą pewność.
Odpowiadają: „No, bo wierzymy”. A nikt zapewne nie zadał im wcześniej drugiego pytania:
„Skąd macie pewność, że wierzycie?”
Gdybyśmy skończyli dzisiaj nasze zgromadzenie i poszli do każdego zakątka tego miasta
to odkrylibyśmy, że zdecydowana większość ludzi w tym mieście
wierzy, że wierzy.
A my wiemy, że to nieprawda. Gdybyśmy mieli pójść dzisiaj wieczorem do pubów i spelun
i kasyn gdziekolwiek na świecie,
znaleźlibyśmy ludzi, którzy wierzą, że wierzą.
Skąd więc możemy być pewni, że wierzymy podczas gdy tylu ludzi twierdzi, że wierzy,
a to nieprawda.
W Ameryce połączyliśmy dwie doktryny i w ten sposób straciliśmy obydwie.
Istnieją dwie bardzo ważne doktryny w chrześcijaństwie. Pierwsza z nich, jest powszechnie nazywana
– nie lubię tego określenia ale użyję go tutaj dzisiaj – „bezpieczeństwem wierzącego”.
Według tej doktryny każda osoba, która prawdziwie uwierzyła w Jezusa Chrystusa rodzi się na nowo
i ma pewność zbawienia. Ten sam Bóg, który ich zbawił,
pomoże im wytrwać w tym zbawieniu – stąd „bezpieczeństwo wierzącego”.
Ale istnieje też inna doktryna, o której nie za wiele się słyszy.
To nie tylko doktryna „bezpieczeństwa” ale także doktryna „pewności”.
To prawda, że każdego prawdziwego wierzącego podtrzymuje moc Boża – to doktryna „bezpieczeństwa”.
Ale doktryna „pewności” głosi: Skąd masz pewność,
że jesteś prawdziwym wierzącym? Skąd wiesz, że jesteś prawdziwym wierzącym?
Ludzie mówią mi: „No, po prostu wiem, że wiem”. A ja im odpowiadam:
„Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci”.
Ludzie mówią mi: „Wiem w głębi serca, że jestem zbawiony”.
A Biblia mówi: „Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute”.
Jego zepsucie przechodzi wszelkie pojmowanie.
Więc, czy naprawdę chcesz polegać na umyśle, który jest omylny? Czy naprawdę chcesz ufać sercu, które może być zepsute?
Niektórzy ludzie mówili mi nawet:
„No, wiem, że jestem zbawiony – bo powiedział mi to kaznodzieja”.
A od kiedy to ludzie mają prawo o tym decydować? I – najgorsze ze wszystkich –
„Wiem, że jestem zbawiony, bo chodziłem z Bogiem”. Drogi przyjacielu, coś ci powiem.
Jeśli nie chodzisz z Bogiem teraz, to nie możesz mieć pewności,
że kiedykolwiek byłeś zbawiony. Nie nauczamy tu dzisiaj,
że jeśli chodzisz z Bogiem to jesteś zbawiony,
a jeśli przestajesz chodzić z Bogiem to tracisz swoje zbawienie. To co mamy do przekazania to to, że
mamy pewność, że Go poznaliśmy – nie dlatego, że raz się opamiętaliśmy,
ale dlatego, że dzisiaj nadal się opamiętujemy.
Nie tylko uwierzyliśmy, ale dzisiaj nadal wierzymy.
Nie chodziliśmy z Nim kiedyś,
tylko nadal z Nim chodzimy dzisiaj – bo „Ten, który rozpoczął w nas dobre dzieło” skończy je.
W II Liście do Koryntian, rozdział 13, werset 5,
Paweł przychodzi do kościoła, w którym wielu ludzi wyznaje Chrystusa,
wielu chodzi w cielesności – a on nie mówi do nich:
„Pozwólcie, że was o coś zapytam. Kiedy po raz pierwszy zaprosiliście Jezusa do swoich serc?”
Wcale nie odniósł się do momentu ich nawrócenia.
Przechodzi od razu do czasu teraźniejszego i mówi:
„Poddawajcie samych siebie próbie” – w wersie 5 – „czy trwacie w wierze,
doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was?
Chyba żeście próby nie przeszli”.
Kiedy widzę kogoś kto, powiedzmy, przez trzy albo cztery lata
chodzi z Bogiem, kocha świętych,
usilnie się modli, poznaje Słowo Boże, spotyka się z innymi wierzącymi i tak dalej
i potem powoli zaczyna odpadać,
zaczyna odchodzić od Boga, zaczyna pozwalać
aby świat i grzech i inne rzeczy wpływały na jego życie, zaczyna mu się podobać towarzystwo niegodziwców,
nie idę do takich ludzi i nie mówię:
„Wiesz, że jesteś chrześcijaninem i musisz unikać powrotu do grzechu"
Idę do nich i mówię: „Złożyłeś dobre wyznanie”,
wobec wielu świadków zadeklarowałeś, że jesteś wierzący
ale teraz zaczynasz żyć jak niewierzący. Jest bardzo, bardzo prawdopodobne
że nigdy go nie znałeś,
że jak do tej pory to wszystko było jedynie oszukańczym dziełem ciała
bo jeśli dzieło, które Bóg rozpoczął nie trwa nadal, to nigdy nie było to dzieło Boże.
A co Paweł mówi do takiej osoby? Mówi: „Poddawajcie samych siebie próbie” Poddaj samego siebie próbie.
Zrób to. Pozwól, że ci coś powiem drogi przyjacielu.
Niebo i piekło, wieczność i śmierć mogą dla ciebie wcale nie być całkiem realne
ale z całą pewnością są realne dla mnie.
Nic mnie nie obchodzi czy masz zbilansowane konto bankowe albo czy masz poczucie własnej wartości.
Jedyna rzecz, która spędza mi sen z powiek
to fakt, że wielu z was umrze
i pójdzie do piekła.
Poddaj samego siebie próbie! To nie jest tylko jakiś kaprys.
To nie jest coś czym można się pomartwić przez jeden dzień. Mówimy o wieczności!
Czy twoja dusza ma się dobrze? Czy po poddaniu się próbie w świetle Słowa Bożego,
okaże się, że jesteś „doskonały i nienaganny”, narodzony na nowo, zachowany mocą Bożą?
Nadszedł czas aby poddać się próbie, a nie polegać na własnych emocjach
i na tym co wszyscy dookoła ci mówią
i przestać porównywać się z innymi ludźmi, którzy nazywają siebie chrześcijanami,
bo zdecydowana większość ludzi w Ameryce, którzy nazywają siebie chrześcijanami
nie jest zbawiona.
Niektórzy liderzy z Południowej Konwencji Baptystów mówią:
„Jeśli weźmiemy na serio to co Biblia mówi o chrześcijaństwie to musielibyśmy powiedzieć, że mniej niż 10 do 15 procent
wszystkich naszych członków jest zbawiona”.
I nie myślcie, że to tyczy się tylko Południowych Baptystów. To się tyczy was wszystkich.
Paweł mówi: „Poddaj się próbie!”. Zbadaj się.
Nie tylko pobieżnie. Nie tylko słuchaj słów kaznodziei
a potem wyjdź na zewnątrz i pozwól szatanowi wykraść Słowo Boże z twojego serca.
Teraz gdy tutaj jesteś i Chrystus jest tu obecny
i Słowo Boże jest głoszone, zbadaj się!
To śmiercionośna rzecz! Grzech czeka za tymi drzwiami! Gotuje się do skoku i pragnie cię dopaść.
Teraz gdy jesteś tutaj i Chrystus jest tu obecny, zbadaj się!
Wiele razy w Ameryce Południowej,
gdy pracowałem w Andach, musiałem przechodzić po kładkach ponad wąwozami,
których dna prawie nie było widać. Sprawdź te liny. Sprawdź drewno.
Czy to bezpieczny most? Zbadaj go dokładnie! Dlaczego?
Bo jeśli rozpadnie się gdy będziesz w połowie drogi to jesteś martwy!
Podobnie ta twoja pewność zbawienia, której tak kurczowo się trzymasz, w którą tak wierzysz – może się okazać tak słaba jak koński włos.
Kiedy się na niej rozbujasz aby trafić do wieczności, okaże się,
że wielu z was polega na czymś tak wytrzymałym jak koński włos.
I kiedy uderzą ognie piekielne – spłonie i upadniecie.
Zbadaj się! Weź Słowo Boże
i to co ono mówi o prawdziwym chrześcijaninie i zbadaj siebie w jego świetle
i jeśli nie zdasz tego testu to „upamiętaj się i wierz”.
Całkowicie zaufaj Bożej łasce. Wołaj do niego dopóki nie dokończy dzieła.
A to już zupełnie inna sprawa nieprawdaż? Na całe odrębne kazanie. Dopóki nie dokończy dzieła.
To głupiutkie chrześcijaństwo w Ameryce: „Powtarzaj za mną te słowa…”
Nie! Może będziesz musiał czekać aż Bóg zadziała.
Może będziesz musiał wołać do niego dopóki nie dokończy dzieła – prawdziwie, całkowicie, zupełnie!
Jak możemy poddać się testowi? Jak możemy przetestować nasze życie?
Jak możesz sprawdzić się dzisiaj żeby upewnić się
czy prawdziwie jesteś chrześcijaninem? Musimy zajrzeć do Słowa Bożego aby to zrobić.
Otwórzcie I List św. Jana, rozdział 5.
I List św. Jana, rozdział 5, werset 13. Jan wyjawia nam powód dla napisania swojej Ewangelii.
W Ewangelii św. Jana, rozdział 20, werset 31, wyjaśnia nam dlaczego pisze swoją Ewangelię.
Pisze ją aby ludzie mogli uwierzyć, że Jezus jest Synem Bożym,
że jest Chrystusem, aby mieli żywot wieczny.
Dlaczego pisze swój List? Mówi nam o tym
w I Liście św. Jana, rozdział 5, werset 13. „To” – ten list – „napisałem wam,
którzy wierzycie w imię Syna Bożego” – którzy wyznajecie Chrystusa –
– dlaczego? – „abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny”.
Chcesz wiedzieć, czy rzeczywiście narodziłeś się na nowo? Przeczytaj I List św. Jana
bo ta księga składa się z serii testów
i poddamy się im dziś wieczorem.
I modlę się do Boga aby dał wam uszy do słuchania.
Chcę wam coś powiedzieć i chcę żeby to było bardzo, bardzo jasne.
Nie słuchaj własnego serca. Słuchaj Słowa Bożego!
Nie słuchaj tego co twój tatuś mówi o twoim zbawieniu! Nie słuchaj tego co twoja mamusia mówi o twoim zbawieniu!
Słuchaj Słowa Bożego. Porównaj je z tym co wiesz o swoim sekretnym życiu.
Po co to powiedziałem?
Tak wielu z was młodych do tego stopnia zwodzi swoich rodziców, że jest to aż niewiarygodne.
Bo na zewnątrz podporządkowujecie się ich zasadom, ale to nie są wasze zasady. Nie ma ich w waszych sercach.
A przed samym sobą wiecie kim tak naprawdę jesteście.
A wy, którzy nie jesteście dziećmi, ale dorosłymi, starszymi nastolatkami, żyjecie w świecie 152 00:12:54,529 --> 00:12:60,000 i wiecie kim jesteście. Wasi rodzice, oni nie wiedzą. 153 00:12:60,500 --> 00:13:05,249 A wy dorośli? Nie wiedzą o tym członkowie kościoła, ale kiedy jesteście sami…
Właśnie tego człowieka chcę abyście dzisiaj porównali ze Słowem Bożym.
Nie tego tutaj, który ładnie wygląda.
Nie tego tutaj w religijnym makijażu.
Nie. Tego człowieka, którego nikt nie obserwuje.
Weźcie tą osobę i porównajcie ją dzisiaj ze Słowem Bożym i sprawdźcie czy się ostaniecie.
Powiecie: „Bracie Paul, wydajesz się być dzisiaj strasznie wzburzony”.
A jakim według was miałbym być gdyby pociąg powoli zmierzał w naszą stronę
i widziałbym mojego synka dosłownie cale od jego kół?
Oczekujecie, że szepnąłbym mu do ucha: „Cofnij się chłopcze”?
Albo może oczekiwalibyście, że nie tylko zrobię zamieszanie,
ale wykonam jakiś ruch ręką?
A może oczekiwalibyście, że krzyknę: „Nie-e-e-e-e!!!” ?
Jak mam według was nauczać o tych rzeczach?
Weźmy to wasze sekretne życie i porównajmy je ze Słowem Bożym.
I List św. Jana, rozdział 1, werset 5: „A zwiastowanie to, które usłyszeliśmy od Niego, i które wam ogłaszamy, jest takie,
że Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności”. Co to oznacza?
Tak jak we wszystkich swoich pismach, Jan pozostawia rzeczy otwartymi.
Pozostawia rzeczy otwartymi. Wierzę, że przeglądając ten tekst zrozumiecie,
że Jan mówi o dwóch rzeczach. Przede wszystkim, kiedykolwiek mówimy o świetle
i widzimy to w 3 rozdziale Ewangelii Jana,
to mówimy o świętości i prawości. Bóg jest Bogiem świętym. Jest Bogiem prawym.
Nie ma w Nim grzechu, skazy, cienia, nie ma w Nim ani odrobiny niemoralności.
Boga nie można kusić.
Ty możesz być kuszony bo jest w tobie wciąż cząstka zła, którą ciągnie do złego.
Bóg nie ma w sobie zła. Zło nie może go pociągać. On nim pogardza. Jest święty.
Ale to nie jest – moim zdaniem – to, co Jan miał przede wszystkim na myśli.
Jan odnosi się do grupy fałszywych nauczycieli, którzy mówili wszystkim,
że Bóg jest bardzo ciemną, niejasną i ukrytą postacią, i że wiedza o Bogu jest ezoteryczna.
Jest ukryta i ciemna i tylko niektórzy ludzie ją znają.
Uważam, że Jan przeciwstawia się tym fałszywym prorokom
i mówi – słuchajcie mnie uważnie – oto co mówi:
Bóg jest światłością. I ma na myśli to: Bóg objawił nam kim jest
i objawił nam swoją wolę. Pokazał to bardzo jasno.
Pozwólcie, że wam powiem coś o tym
jak zmieniłoby się wszystko w Ameryce, gdyby media naprawdę w to wierzyły.
Jakiego rodzaju Boga mamy w Ameryce? Kim jest bóg amerykańskiego polityka?
To taki bóg, do którego można się modlić ale nie można tak naprawdę określić kim jest.
To bóg, o którym można mówić w politycznych przemówieniach
ale którego woli nie można zdefiniować.
I dobrze jest mieć takiego boga. Dlaczego? Bo taki bóg nie pociąga nikogo do odpowiedzialności.
Nie wiadomo kim jest, nie wiadomo czego chce,
więc można robić wszystko czegokolwiek zapragnie cielesne i zdeprawowane serce.
To bardzo wygodny bóg i dokładnie takiego boga
mają niektórzy rzekomi chrześcijanie.
Ale Jan się temu przeciwstawia i mówi: Nie – mój przyjacielu – Bóg powiedział ci dokładnie kim jest.
Powiedział ci dokładnie czego od ciebie wymaga.
Nie jest ukrytym Bogiem.
Skoro już to wiemy, przejdźmy do następnego wersetu. Jan mówi tak:
„Jeśli mówimy, że społeczność z nim mamy….”. Co to oznacza?
Jeśli mówimy, że jesteśmy zbawieni – dokładnie to oznacza ten werset. Jeśli mówimy, że go znamy,
Jeśli mówimy, że w nim mieszkamy…
Przez tyle lat w Ameryce dzięki pewnemu seminarium duchownemu, które rozpropagowało ten pogląd,
uczono nas i kazano nam wierzyć, że I List św. Jana mówi o różnicy pomiędzy
chrześcijaninem, który chodzi w społeczności z Bogiem
a chrześcijaninem, który nie chodzi w społeczności z Bogiem.
Według nich ten tekst mówi o tym, że jeśli mówimy, że Go znamy,
że jeśli mówimy, że Go znamy, a mimo to chodzimy w ciemności – to jesteśmy po prostu zdezorientowanymi chrześcijanami.
Nie tego naucza ten tekst. Oto co on mówi:
„Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności
kłamiemy i nie trzymamy się prawdy”. Jeśli mówimy, że jesteśmy chrześcijanami,
a mimo to chodzimy w ciemności – kłamiemy!
Wiem co zaraz zaczniecie mówić w swoich sercach: „Taa, ale ty nie znasz mojego serca, bracie Paul."
„Ja wiem, że wiem, że wiem, że jestem zbawiony”.
Nic mnie nie obchodzi wasze serce. Bo co innego mówi Jan.
Jan mówi, że jeśli twierdzimy, że mamy społeczność z Bogiem,
że jesteśmy chrześcijanami a mimo to chodzimy w ciemności, to jesteśmy kłamcami.
Co oznacza „chodzić w ciemności”? Przede wszystkim, musisz zrozumieć czym jest ciemność.
To przeciwieństwo światła.
Jeśli mówimy, że jesteśmy chrześcijanami a mimo to chodzimy
– co to znaczy „chodzić"? – „peripateo" – „wędrować, przechadzać się"; chodzi o styl życia.
Jeśli mówimy, że jesteśmy chrześcijanami a mimo to nasz styl życia
zaprzecza wszystkiemu co Bóg nam powiedział o sobie i przeciwstawia się Jego woli – jesteśmy kłamcami.
Oto co ten fragment oznacza. O tym mówi tekst. To jest jasne jak słońce.
Słuchajcie. Słuchajcie. Powtórzę jeszcze raz.
Spójrzcie – w wersecie 6: „Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy”
– jeśli mówimy, że jesteśmy chrześcijanami, „a chodzimy" –
– prowadzimy styl życia – „w ciemności",
prowadzimy styl życia, który przeczy atrybutom i naturze Boga,
temu co Bóg nam o sobie powiedział, nasz styl życia nie odzwierciedla niczego z charakteru Boga
i całkowicie przeczy temu co Bóg objawił nam jako swoją wolę,
to wtedy kłamiemy, gdy mówimy, że jesteśmy chrześcijanami.
Musimy to zrozumieć. Macie uszy?
Musicie to zrozumieć. Jest wokół tylu ludzi,
na pewno ich widzicie, chodzą jak we mgle.
Dlatego religia jest tak niebezpieczna.
Jest tylu głupiutkich chłopców, którzy głoszą, że jeśli powtórzysz za nimi modlitwę
to pójdziesz do nieba a w momencie gdy to ogłaszają takie osoby ogarnia jakby mgła.
Ale nadszedł czas, żeby przebić się przez tą mgłę z większym, wspanialszym światłem.
A tym właśnie jest Słowo Boże.
Drogi przyjacielu, posłuchaj mnie. Jan mówi,
że jeśli twierdzisz, że jesteś chrześcijaninem a twoje życie,
to kim jesteś, nie odzwierciedla Jego charakteru, a rzeczy, które robisz przeciwstawiają się Jego woli
i jest to twój styl życia, to kłamiesz gdy mówisz, że jesteś chrześcijaninem.
Idźmy dalej. Oto następny test:
Werset 8: „Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy
i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy
i odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”.
Powiedział, że jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy i prawdy w nas nie ma.
Istniały pewne odłamy w chrześcijaństwie,
marginalne odłamy w historii Kościoła,
które wierzyły w istnienie „bezgrzesznej perfekcji”. Biblia wcale tego nie naucza.
Biblia naucza, że nawet najbardziej dojrzały, najbardziej bogobojny chrześcijanin
jest nadal podatny na grzech. To naucza nas pewnej rzeczy.
Jednym z największych dowodów na to, że dana osoba naprawdę narodziła się na nowo,
że naprawdę jest dzieckiem Bożym jest to, że staje się wrażliwa na grzech w swoim życiu
i prowadzi ją to do upamiętania i wyznawania popełnionych grzechów.
Czy to nie zadziwiające? Większość pastorów
uśmiecha się, kiedy tego nauczam – bo dokładnie wiedzą o czym mówię.
Kiedykolwiek nauczam w kościele i Bóg dotyka się ludzi odnośnie grzechu 263 00:21:55,360 --> 00:21:60,279 to zadziwiające, że kiedy ludzi zaczynają się załamywać 264 00:21:60,279 --> 00:22:03,440 i kiedy w amerykańskich kościołach ktoś wychodzi do przodu i się modli
to zadziwiające, że to zawsze najbardziej bogobojni, oddani i uduchowieni ludzie
wychodzą do przodu, płacząc *** swoimi grzechami
– a ci najbardziej cieleśni, bezbożni, nienawistni, złośliwi i nikczemni członkowie kościoła, siedzą sobie
zimni jak głazy, jak gdyby byli idealni.
To, co wtedy widać to różnica pomiędzy niezbawionymi a zbawionymi w zgromadzeniu.
Prawdziwy chrześcijanin jest wrażliwy na grzech.
Wrażliwy na grzech. Wrażliwy na grzech. Pozwól, że cię o coś spytam.
Kiedy ostatni raz płakałeś *** swoim grzechem? To przerażające.
Kiedy ostatni raz byłeś załamany z powodu swojego grzechu? To przerażające.
Niektórzy z was nawet nie wiedzą o czym mówię.
Kiedy jesteśmy dziećmi Bożymi, Bóg nas strzeże. Bóg mówi o swojej zazdrosnej miłości do Izraela.
Czy nie jest ona jeszcze większa wobec Kościoła?!
Czy Bóg cię strzeże?
Pamiętam swoją wielką miłość do książek gdy byłem w seminarium.
Poszedłem z przyjacielem do księgarni, żeby kupić książkę.
Zostały tylko dwa egzemplarze.
Było nas dwóch i dwa egzemplarze. Sięgnąłem po pierwszy z nich – kocham książki – i zauważyłem,
że na jednej ze stron było małe rozdarcie.
Więc zamieniłem się z przyjacielem książkami. Dałem mu tą i sięgnąłem po tę drugą.
Poszliśmy do kasy. Kupiliśmy książki.
Wracałem do domu z uczuciem jakbym zamordował człowieka. Jakbym zamordował człowieka.
I w końcu, po modlitwie, zadzwoniłem do niego i powiedziałem:
„Muszę z tobą porozmawiać”. „No… co się stało? Możesz mi powiedzieć przez telefon”.
„Nie, nie mogę ci tego powiedzieć przez telefon".
„Musimy się spotkać twarzą w twarz”.
I poszedłem do niego płacząc jak dziecko i poprosiłem o wybaczenie. Dlaczego? Bo jestem świętoszkowaty?
Nie! Bo Bóg strzeże swoich dzieci. Widzę chrześcijan i to jest dla mnie zadziwiające:
„Bracie Paul, przyjdź i wygłoś dla nas kazanie. Chcemy odrodzenia!”
A mimo to, przed przyjściem na spotkania i zaraz po nich, kiedy idą do domu
siadają przed telewizorami i oglądają te wszystkie plugastwa.
I nawet nie są wrażliwi na grzeszność tego wszystkiego.
Czy jesteś wrażliwy na grzech? Czy to prowadzi cię do wyznawania ich przed Bogiem?
Pozwólcie, że zapytam niektórych z was - musicie coś zrozumieć.
Niedawno okazało się, że człowiek, którego znam
bardzo poważnie grzeszył i ktoś powiedział: „Jak taki człowiek jak on mógł tak popaść w grzech?”
A ja na to: „On nie „popadł" w grzech. Żaden człowiek nie popada w grzech. On po prostu „stoczył się" w grzech jak wszyscy inni”.
Pozwólcie, że zapytam
bo niektórzy z was mogą być chrześcijanami i powinniście usłyszeć ostrzeżenie.
Czy staczacie się w grzech? Czy zaczynacie powoli, powoli robić rzeczy,
o których jeszcze miesiąc temu myśleliście, że nie moglibyście ich zrobić?
I stopniowo – wiecie co się stanie?
Jeśli dalej tak będziecie robić to będzie dowód na to, że nie jesteście zbawieni.
Jeśli Bóg was zawróci to będzie dowód na to, że jesteście zbawieni.
Powiecie: „Bracie Paul, nie znasz mnie!” Nie muszę was znać.
Znam Słowo Boże i wiem, że jest ono takie samo dla każdego.
Czy jesteś wrażliwy na grzech? Chcę wam szybko przeczytać pewien fragment. Posłuchajcie.
To jeden z moich… – Dla mnie jest to jeden z najbardziej błogosławionych
fragmentów w całym Piśmie Świętym. Czy taka jest twoja postawa? Czy kiedykolwiek była to twoja postawa?
Bóg mówi: „Przecież to moja ręka uczyniła tak,
że to wszystko powstało – mówi Pan.
Lecz ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa”.
Czy odnosisz się z drżeniem do Jego Słowa czy raczej szukasz sposobów aby je obejść?
Czy szukasz wymówek dla swojego grzechu?
Czy unikasz Słowa bo wiesz, że przemówi do ciebie i będzie mówiło o tobie?
Ludzie przychodzą do mnie i mówią: „Bracie Paul, mam nową relację z Bogiem!”
A ja otwieram I List św. Jana, rozdział 1, werset 8 i mówię:
„A czy masz nowy stosunek do grzechu?"
„Bo jeśli nie zmieniła się twoja relacja wobec grzechu, to nie masz nowej relacji z Bogiem”.
Czy jesteś wrażliwy na grzech?
Teraz trzeci test. Znajdziemy go w 3 wersecie 2 rozdziału.
„A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy.”
A teraz posłuchajcie tego: „Kto mówi: Znam go a przykazań jego nie zachowuje
kłamcą jest i prawdy w nim nie ma”. Spójrzmy więc na ten tekst
– „a z tego wiemy, że go znamy" – Wiecie, w Ameryce –
powiem wam coś, rozmawiałem kiedyś z pewnym Szkotem w Peru, który powiedział:
„Wy Amerykanie, wasza teologia jest szeroka na 3000 mil a głęboka na pół cala”. Ma rację.
Nasza ewangelia jest żałosna. Nasza ewangelizacja graniczy z herezją!
Skąd wiesz, że Go znasz?
Jeśli poszedłbyś teraz do większości pastorów w tym mieście
i powiedział: „Nie wiem czy jestem zbawiony”,
oto jakie zadadzą Ci pytanie: „Czy kiedykolwiek w twoim życiu przyszedł moment,
w którym pomodliłeś się i zaprosiłeś Jezusa do swojego serca?"
Jeśli odpowiesz twierdząco – zapytają: „Czy byłeś szczery?” – jeśli powiesz: „Tak sądzę” to powiedzą:
„Więc jesteś zbawiony i musisz przestać dawać się nękać diabłu”.
Nie ma ani odrobiny Biblii w ich głowach!
Spójrzcie co mówi Biblia: Skąd możesz wiedzieć, że jesteś zbawiony? Skąd możesz to wiedzieć?
Spójrz co mówi Jan: „A z tego wiemy, że go znamy...”
Bo nasze serce nam to mówi?
Bo tak nam powiedział kaznodzieja? Bo po prostu to czujemy? Spójrzcie co on mówi:
„A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy”.
I słowo „zachowujemy" jest w czasie teraźniejszym, tak jak i wiele innych rzeczy w tym tekście.
Jan mówi, że jeżeli wciąż przestrzegamy Jego przykazań to wiemy, że Go znamy.
Jeżeli nie ustajemy w zachowywaniu Jego przykazań to wiemy, że Go znamy.
Jan kontynuuje mówiąc, że Ci, którzy tego nie czynią nie znają Boga.
Chcę żebyście na chwilę się *** czymś zastanowili.
Co to znaczy „zachowywać" Jego przykazania?
Czy to oznacza życie w „bezgrzesznej perfekcji"? Nie – chodzi o „styl życia".
Gdybyśmy wzięli twoje życie i filmowali je każdego dnia przez 24 godziny na dobę,
czy zobaczylibyśmy styl życia przepełniony pragnieniem poznania Bożych przykazań i przestrzegania ich
– życie wzrastające w posłuszeństwie i załamane nagłym brakiem posłuszeństwa –
czy zobaczylibyśmy to w twoim życiu?
Pewnie powiesz: „No ale już kiedyś zachowywałem te przykazania!”
Zapominasz co mówi Jan: „Jeśli będziecie zachowywać jego przykazania…" – chodzi o wytrwałość. Dlaczego „wytrwałość"?
Ze względu na Boże obietnice: „Ten, który rozpoczął w was dobre dzieło" dokończy je.
A jeśli go nie dokończy, to nie było to Jego dzieło.
Czy twoje życie jest nacechowane szczerym zainteresowaniem Bożymi przykazaniami i pragnieniem przestrzegania ich?
Powtórzę – ktoś przychodzi do mnie i mówi: „Bracie Paul mam nową relację z Bogiem!”
A ja mu mówię; „A czy masz nowy stosunek do grzechu?
Bo jeśli nie masz nowego stosunku do grzechu, to nie masz tez nowej relacji z Bogiem”.
A potem pytam: „Jeśli masz nową relację z Bogiem
to powiedz mi, czy masz też nowy stosunek do Jego przykazań?
Czy masz nową relację z Jego Słowem?
Bo jeśli nie, to nie masz też nowej relacji z Nim”
Spójrzmy teraz na werset 4: „Kto mówi: Znam go 369 00:30:34,259 --> 00:30:38,000 a przykazań Jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy nim nie ma”.
Pewnie byliście na różnych spotkaniach, zwłaszcza wśród ludzi,
którzy uważają się za super duchowych i otwarcie o tym mówią.
I na takich spotkaniach kaznodzieja zaczyna głosić
albo muzyka zaczyna grzmieć i nagle ktoś podskakuje i mówi:
„O alleluja, On jest moim Zbawicielem! Alleluja, znam Go!”
I o tym właśnie mówi Jan w tym fragmencie. Ten, który wyskakuje na środek
i mówi „Wiem, że Go poznałem!”
ale nie zachowuje Jego przykazań jest kłamcą.
Jest kłamcą.
Spójrzmy na ten fragment jeszcze raz w szerszym kontekście.
Jan jest apostołem miłości. Paweł był znany ze swojego wielkiego umysłu, 381 00:31:31,600 --> 00:31:46,600 a Jan – jak sądzę – był znany ze swojej wielkiej miłości. A jednak, ten pokorny, złamany apostoł wydaje werdykt – „Jesteś kłamcą". Czy to nie zadziwiające?
Przejdźmy dalej do następnego testu. Werset 6 rozdziału 2:
„Kto mówi, że w nim mieszka powinien sam tak postępować, jak On postępował”.
Chrześcijanin powinien postępować, jak Chrystus postępował.
Powiecie teraz: „Bracie Paul, teraz to już zaszedłeś za daleko"
„Kto jest w stanie postępować jak Jezus?”
Postaram się zobrazować to co mam na myśli.
Kiedy byłem małym chłopcem, mój ojciec był bardzo postawnym, bardzo mądrym człowiekiem,
i jak wszyscy chłopcy, chciałem być dokładnie taki jak on.
Tam na północy hodowaliśmy bydło i konie. Często zdarzały się duże opady śniegu.
Mój tata przychodził do mnie do pokoju o 5 rano,
nawet wtedy, gdy byłem małym chłopcem i mówił: „Paul, chłopcze, wstawaj”
„Nie ma odpoczynku dla bezbożnych”. Kiedy mówił: „Wstawaj” to trzeba było wstać.
I chodziliśmy tak w śniegu. I jedna rzecz, którą zawsze będę pamiętał to to,
że mój ojciec stawiał olbrzymie kroki i ich ślady zostawały na śniegu.
A ja chciałem chodzić tak jak mój ojciec
i starałem się wydłużać kroki i stawiać stopy w jego śladach.
Możecie sobie wyobrazić, że wydłużałem kroki aż do przesady,
że wyglądałem niedorzecznie i się przewracałem,
ale przyglądając się tej scenie moglibyście powiedzieć,
że największym pragnieniem mojego serca, było chodzić tak jak on chodził.
Patrząc na tego chłopca powiedzielibyście, że chce być taki jak jego tata
mimo to, że czasami był zupełnie do niego niepodobny.
Pozwól, że cię spytam: Jakie jest największe pragnienie twojego serca?
Czy najbardziej pragniesz chodzić tak jak Chrystus chodził?
Być takim jakim On był? Czy to jest twoje największe pragnienie? Czy starasz się stawiać stopy w jego śladach?
Słuchaj mężczyzno, słuchaj kobieto
bo jeśli nie słuchacie to macie się czego bać!
Pewien reporter podszedł do mnie i zapytał:
„Czemu ciągle mówisz ludziom, żeby się bali?”
Powiedziałem: „Bo powinni się bać!” To jest test. Egzamin.
Gdybym mógł spojrzeć na twoje życie, sfilmować wszystko,
czy zobaczyłbym – od tzw. dnia twojego nawrócenia – to pragnienie chodzenia z Bogiem,
czy może raczej pragnienie chodzenia tak jak cała reszta?
Czy pragniesz chodzić jak świat, postępować jak świat, mówić jak świat i bratać się ze światem?
Czy identyfikujesz się ze światem?
Czy raczej z Jezusem? Czy z Jezusem?
Nie mówimy tu dziś o tym, że musisz na nowo oddać Mu swoje życie.
Mówimy o tym, że musisz zostać zbawiony.
Kontynuujmy. Następny test. Werset 9 rozdziału 2:
„Kto mówi, że jest w światłości, a brata swojego nienawidzi
w ciemności jest nadal.
Kto miłuje brata swego w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia
Kto zaś nienawidzi brata swego jest w ciemności
i w ciemności chodzi, i nie wie, dokąd idzie
gdyż ciemność zaślepia jego oczy”.
Słowo „brat” nie odnosi się tutaj do ubogich,
mimo, że powinniśmy miłować ubogich.
Nie dotyczy ono kogoś innej rasy. Zawsze uważałem, że takie rozumienie jest z gruntu głupie
bo – moi drodzy – istnieje tylko jedna rasa.
Nazywa się „ludzka".
Jeśli nie macie gdzieś jakiegoś Marsjanina ukrytego w kieszeni to nadal mamy tylko jedną rasę.
Mamy kochać ludzi o różnych kolorach skóry i pochodzących z różnych kultur. To wiemy.
Ale nie o tym jest tutaj mowa.
Kiedy Jan pisze „brat” to ma na myśli wierzących.
Jeśli mówisz, że znasz Boga a mimo to nie miłujesz innych wierzących
w prawdziwy i praktyczny sposób i nie pragniesz mieć z nimi społeczności, to nie jesteś zbawiony.
Podam wam przykład. Pamiętacie, kiedy Jezus powiedział:
„Byłem w więzieniu a nie odwiedziliście mnie, byłem głodny, a nie nakarmiliście mnie,
byłem nagi a nie przyodzialiście mnie"
Ludzie z misji więziennych będą używać tego wersetu i mówić: „Musimy odwiedzać więzienia”.
Mamy chodzić do więzień, ale ten werset tak naprawdę nie ma z tym za wiele wspólnego
chyba, że w tych więzieniach są chrześcijanie.
O czym ten werset tak naprawdę mówi dowiedziałem się w Peru i innych krajach Trzeciego Świata.
W niektórych krajach Trzeciego Świata jeśli zostajesz wtrącony do więzienia to umrzesz z głodu,
jeśli ktoś z zewnątrz każdego dnia nie przyniesie ci jedzenia.
Naprawdę. Nie zapewniają ci jedzenia. Umrzesz.
Załóżmy, że ktoś zostaje wtrącony do więzienia,
nie za to, że jest mordercą albo złodziejem,
ale – tak jak w czasach apostołów – za to, że jest chrześcijaninem.
I jest tam zamknięty. Umrze z głodu, jeśli ktoś nie przyniesie mu jedzenia.
To stwarza pewien problem,
ponieważ władze wiedzą, że ktokolwiek przynosi mu jedzenie też musi być chrześcijaninem.
Więc ten, który zanosi mu jedzenie musi się liczyć z tym,
że sam zostanie wtrącony do więzienia.
To o tym mówi Jezus – o miłości tak wielkiej,
że zaryzykowałbyś własne życie aby zatroszczyć się o swoich braci i siostry w Chrystusie.
Czy uwielbiacie przebywać z ludźmi, którzy kochają rozmawiać o Bogu
i Go wysławiać i Mu służyć?
A może bardziej wolicie przebywać z ludźmi, którzy nie mają z Bogiem nic wspólnego?
W ten sposób pokazujecie kim jesteście.
Jak już wspomniałem, wychowałem się na farmie.
Nie ogląda się tam kurczaków miło spędzających czas ze świniami. Kurczaki spędzają czas z kurczakami. świnie zajmują się swoimi sprawami.
Taka jest ich natura. Powiecie: „Jestem wierzący, ale stary, wszyscy moi przyjaciele są, no wiesz, są…”.
Tak, wiem. Jesteś zagubiony.
Czy miłujesz innych chrześcijan? „No wiesz, ja… ja chodzę do kościoła”.
Wielka mi rzecz. Diabeł też przychodzi do kościoła.
A co robisz kiedy już tu przychodzisz? A co robisz poza kościołem?
Bo Kościół to nie ten namiot. No nie budynek, to ludzie.
Jak wielu chrześcijanom usługujesz? Z iloma chrześcijanami czytasz Biblię?
Za ilu chrześcijan się modlisz? Ilu chrześcijan miłujesz? Ilu…?
Mam drogiego przyjaciela w kościele w moich stronach, który wie, że jestem tutaj na krótko w Teksasie.
Opiekuje się moją matką.
Sprząta jej mieszkanie, kosi jej trawnik i tym podobne.
Dlaczego? Ona jest wierząca, a z woli Bożej jej syn został wysłany do Teksasu więc on przejął jego rolę.
To właśnie mam na myśli.
To właśnie mam na myśli. Miałem wymienione oba stawy biodrowe bo moje kości się degenerują.
Wiecie jak to się stało, że zostały wymienione?
Byłem misjonarzem. Nie miałem grosza. W jaki sposób miałbym zapłacić za implanty?
W jaki sposób miałbym zapłacić za operację?
Człowiek z Austin w Teksasie – Steven Whitlock III – młody facet,
32-leni, wspaniały człowiek. Poszedł pewnego dnia na szkółkę niedzielną w swoim kościele w Austin w Teksasie
i usłyszał ludzi modlących się o jakiegoś misjonarza w Andach, który ledwo może chodzić.
Mówi: „Dajcie mi jego nazwisko”. Zadzwonił do mnie i powiedział:
„Przyjeżdżaj. Przyjeżdżaj do Austin. Opłacę bilet i lekarzy. Opłacę wszystko. Zajmiemy się twoimi biodrami”.
O tym właśnie mówię.
Szedłem pewnego razu przez wysokie dżungle,
w Departamento Amazonas w Peru, podczas wojny z Sendero Luminoso.
Byliśmy w miejscu, w którym nie chcieli nam towarzyszyć żołnierze,
i się zgubiliśmy – ja i jeszcze jeden brat.
Podróżowaliśmy nocą.
Przemyciliśmy się w tamto miejsce podróżując ukryci na ciężarówkach z ziarnem.
Pojechaliśmy tam, żeby głosić Słowo bo tamtejsi wierzący byli przygnębieni i rozdarci i nie wiedzieli co robić
i wszyscy się z nich naśmiewali.
Wiedzieliśmy, że musimy tam pojechać.
Więc zgubiliśmy się i szliśmy przez dżunglę i w końcu natrafiliśmy na jakąś wioskę.
Weszliśmy do niej. Nie wiedzieliśmy gdzie pójść. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy spędzić tę noc.
Wiedzieliśmy, że terroryści mogli być absolutnie wszędzie.
Wiedzieliśmy, że możemy zginąć.
Paco podszedł do jakieś osoby na ulicy, a była już prawie północ, i zapytał:
„Á Hermanos por acá?” – „Czy są tu jacyś bracia?”
I ktoś powiedział: „Ta starsza pani, tam”– starsza kobieta z Kościoła Nazarejczyka.
Zapukaliśmy do drzwi i powiedziałem: „Jestem pastorem”.
Chwyciła nas obu, wciągnęła do środka, zatrzasnęła za nami drzwi i schowała nas w piwnicy.
Wyszła, zabiła kurczaka, usmażyła trochę jukki – wszystko co możecie sobie wyobrazić.
Nakarmiła nas. Zaopiekowała się nami. Zapewniła dach *** głową.
Czy mogła wpaść przez to w tarapaty? Tak, mogła.
A ty mi mówisz: „Jestem chrześcijaninem bo chodzę do kościoła!”
No chyba sobie żartujesz. To jest miłość Według ciebie?! Potrzebujesz nowej definicji.
Powiesz: „Bracie Paul, używasz satyry”. Poczytaj proroków. Oni robili to samo.
Część z tego chrześcijaństwa dryfującego po Ameryce zasługuje na to żeby się z niego naśmiewać i powinno zostać zdemaskowane.
Czy kochasz lud Boży? Po czyjej jesteś stronie?!
Ktoś mnie kiedyś spytał... Młodzi ludzie zawsze mnie pytają – „Skąd wiedziałeś, że Charo, twoja żona, była tą właściwą kobietą dla ciebie?”
Odpowiadam: „To bardzo proste. Chciałem z nią być.”
„Skąd wiedziałeś, że ją kochasz?”
„Po prostu chciałem z nią być.”
„Skąd wiesz, że kogoś kochasz?" „Po prostu chcesz z nim być i rozmawiać z nim o Jezusie. Rozmawiać o Jezusie."
Czy ty kochasz?
Kontynuujmy. Jest tutaj jeszcze dużo innych rzeczy, ale musimy iść dalej. Chcę abyśmy przeszli kolejny test.
Rozdział 2, werset 15: „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie.
Jeśli kto miłuje świat nie ma w nim miłości Ojca”.
Czym jest „świat"? Jest wszystkim, co w tym upadłym wieku
pozostaje w sprzeczności z atrybutami i wolą Bożą.
Wszystko co nie wychodzi od Boga i nie wraca do niego w uwielbieniu, to właśnie jest „świat".
Powiesz: „Uwielbiam świecką muzykę”.
Pozwól, że się czymś z tobą podzielę. Nic mnie to nie obchodzi. Nie będę się w to zagłębiał.
Ale powiem ci jedno. Nie jest ważne dla mnie, czy jest to muzyka świecka, czy chrześcijańska.
Moje pytanie brzmi: co mówią jej słowa?
Bo jeśli to, co mówią jej teksty pozostaje w sprzeczności z Bożą wolą,
to naruszasz Jego wolę – a sprawia ci to przyjemność.
Dorośli pewnie powiedzą: „Amen!”. Dobra, porozmawiajmy o waszej telewizji.
Oglądacie różne rzeczy i oczekujecie, że Bóg zadziała?!
Uwielbiacie je oglądać. Uwielbiacie te żarty, sprośne żarty i to poczucie humoru.
Śmiejecie się ze zdrożności! A potem chcecie żeby Bóg zadziałał w waszej rodzinie i w waszym życiu?
Kochacie świat? Drodzy przyjaciele, wczoraj miałem 13 lat, dzisiaj mam 43. Jutro będę miał 90.
Życie jest jak parą! Jest ulotne! Wszystko umrze!
Wszystkie rzeczy przeminą! Mamy kochać rzeczy Boże,
rzeczy, które są wieczne, i jedną z oznak chrześcijanina jest to,
że nie jest on usidlony ani zniewolony do popełniania uczynków obecnych złych czasów,
ale że jest wolny i może oglądać Chrystusa w jego chwale i podążać za Nim
i podążać za Nim stale.
Za Chrystusem!
Około półtora roku temu głosiłem kazanie na jednym z uniwersytetów i zauważyłem, że wszyscy już siedzą gotowi
a było to jakieś 2 minuty przed rozpoczęciem kazania.
Nagle przez boczne drzwi do audytorium weszła grupa około 30, 40 pięknych dziewcząt.
Zeszły na dół i zajęły wszystkie miejsca w pierwszym rzędzie.
Wyglądały tak, jakby były stworzone do tego aby pokazywano je na wystawie.
Spojrzałem na nie wszystkie i powiedziałem:
„Młode damy, pozwólcie, że dam wam pewną maleńką radę.
Mam dobry wzrok. Jestem mężczyzną. Wiele z was jest bardzo, bardzo, bardzo, bardzo pięknych.
Ale pewnego dnia wszystkie staniecie się strasznie, strasznie brzydkie!"
To prawda! Na co wam wasze pieniądze?
Na co wam wasza uroda? Na co wam wasze bogactwa?
To wszystko się nie ostanie. Jedyna rzecz jaka się ostanie to wspaniałości Chrystusa.
Śmierć jest codzienną realnością. Powiecie: „Skąd wiesz? Nie jesteś przecież wcale taki stary”.
Mój brat umarł. Ojciec zmarł mi na rękach.
Wygłosiłem kazanie na pogrzebie siostry. Wiem coś o śmierci.
I wiem, że może przyjść po kogoś z was zanim skończę pstrykać palcami.
Powiesz: „Bracie Paul, próbujesz mnie wystraszyć”. Trafne spostrzeżenie.
Kochasz świat? Kochasz słuchać tych samych rzeczy,
które przykuły twojego rzekomego Mistrza do krzyża?
Daj sobie spokój, człowieku! Zostań hedonistą, oddaj się demonom, zdziczej
– ale nie przychodź tutaj mówiąc, że jesteś wierzący a tak naprawdę tylko udajesz!
Jak chcesz tańczyć z diabłem to tańcz całą noc,
ale nie przychodź tutaj żeby potańczyć sobie z Chrystusem przez chwilę
a po wyjściu dzielić swoją miłość.
Mówimy o lojalności. Kochasz ten świat, który przybił Chrystusa do krzyża?
Wielu z was, przez takie wyznawanie wiary w Chrystusa znowu przybija go do krzyża.
Musicie coś zrozumieć.
To Chrystus. To Syn Boży. Pan Chwały.
Czy to nie zadziwiające, że w niebie będą wierzący z Chin, z Północnej Nigerii,
którzy umarli jako męczennicy, wleczeni przez wielbłądy po pustyni,
niektórzy z nich żywcem obdarci ze skóry – ale nie zaparli się Jezusa,
i mielibyśmy rzekomo zobaczyć tam też tych wszystkich amerykańskich „chrześcijan" stojących obok nich,
którzy nawet nie znaleźli w sobie chęci pójścia do kościoła w niedzielny poranek?!
Czy ktoś się w ogóle *** tym zastanawiał?!
Jeden człowiek może zostać obdarty ze skóry i nie zaprzeć się Jezusa
a inny zapiera się go nawet w najdrobniejszych rzeczach!
A mimo to wszyscy są narodzeni na nowo? Sądzę, że nie mój przyjacielu. Sądzę, że nie.
Kochasz świat? Spójrz na werset 16: „Bo wszystko co jest na świecie,
pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata”.
Spotykam się ze studentami na seminarium
i czasami wszyscy razem wpadną na wspaniały pomysł, że pójdą i zrobią coś dla Boga.
To ja staję przed nimi i mówię:
„Ok. Chcę żeby wszyscy zrobili wdech”. Wszyscy robią wdech.
„Zróbcie wydech”. Wszyscy robią wydech. I pytam:
„Z teologicznego punktu widzenia, skąd wziął się ten oddech?”.
Odpowiadają: „Od Boga”. Więc mówię im: „Nie jesteście w stanie nawet samodzielnie oddychać,
to co macie w takim razie zamiar zrobić teraz dla Boga?”
„Pożądliwość ciała, pycha życia”. Tak naprawdę to żyjemy dzisiaj w Imperium Rzymskim, nie widzicie tego?
Otacza nas imperium ciała i mięśni i piękna i włosów. I to wszystko zgnije w grobie.
Zgnije w grobie.
Bogactwo i splendor i blichtr i wszystkie te rzeczy,
dla których ludzie poświęcają życie – wszystkie zgniją,
„ale ten, kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki”.
Spójrzmy teraz na moje życie. Jestem w średnim wieku
i czasami wracam myślami do przeszłości. Zastanawiam się, co by było gdybym nie był chrześcijaninem.
Jaka byłaby teraz moja postawa? Pomyślcie. Mam 43 lata.
Czasy mojej siły dobiegły końca. Czasy mojej urody dobiegły końca.
Czasy ciekawości i marzeń o tym jakie będzie moje życie – to wszystko się skończyło.
Co mi pozostało? Tylko starzenie się, coraz większe zmęczenie i śmierć.
A mimo to stoję tutaj – chrześcijanin. Co to oznacza?
Z Bożej łaski nie zmarnowałem ostatnich 22 lat. Możliwe, że w bardzo skromny i mało ważny sposób
– ale jednak – zostały oddane Chrystusowi i teraz pozostają jeszcze kolejne lata przede mną.
I wiecie co? Nadal jestem Bożym „chłopcem".
Nie możesz powiedzieć, że jesteś „mężem Bożym” dopóki nie masz około 65 lat.
Patrzę na mężów Bożych, którzy jeszcze żyją i na tych, którzy byli przede mną.
Słucham tych mężczyzn w wieku 85 lat i 90, którzy ledwo mogą stać przy kazalnicy
ale kiedy tylko zaczynają głosić to jakby otaczała ich chwała.
I myślę sobie: „Panie, czy właśnie to mnie czeka?”.
Słyszę o świętych, którzy na chwilę przed śmiercią otwierają szeroko oczy i krzyczą: „Chwała, chwała!”.
Panie, czy właśnie to mnie czeka? Będzie coraz lepiej!
Będzie coraz lepiej. Powiecie: „No, ale twoja świeca zgaśnie!”.
Tak, moja świeca zgaśnie ale tylko dlatego, że wstaje Słońce.
Ten świat przemija i mogę ci tylko powiedzieć, że jeśli żyjesz tylko dla świata
to według Biblii jesteś skończonym głupcem.
„Ale ten, kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki”
A ci z was, którzy są młodzi, o, jaką cenną możliwość macie teraz aby służyć Panu.
Teraz Mu służyć.
Wielu z tych, na kartach Biblii, których Bóg powołał i których używał, było powołanych jako dzieci.
Rozumiecie? Ile lat miał Samuel, kiedy zaczął słyszeć głos Boży?
Powiecie: „Muszę czekać”.
Nie, nie musisz czekać. Szukaj Go teraz! Szukaj Go wytrwale!
Kiedy będziesz Go wytrwale szukać On pozwoli ci się znaleźć.
Dalej, werset 19: „Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas, Gdyby bowiem byli z nas,
byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy byli z nas”.
To nie oznacza, że jeśli ktoś zostawia nasz kościół i idzie do innego to nie jest chrześcijaninem.
To nie o to chodzi.
Ten werset mówi o tym:
Prawdziwy chrześcijanin, który zaangażował się w biblijne, historyczne chrześcijaństwo
a potem odchodzi i wchodzi w jakieś nowe rzeczy, nowe chrześcijaństwo,
nowe nauki – nauki, które się już okopały, które są wszędzie, oferują każdy „wiatr”,
jeśli zostawiają oni tzw. podstawowe, historyczne chrześcijaństwo
aby podążać za jakimiś nowymi rzeczami, które nie mają nic wspólnego ze Słowem Bożym i z biblijną historią
to „wyszli spośród nas”.
Nie pozostają w ciele Chrystusowym.
Albo przychodzą i może są z grupą, z kościołem, ze społecznością, ze zgromadzeniem
przez pół roku albo rok
a potem odchodzą i nie dołączają do innej społeczności,
to co to oznacza?
Wyszli od nas. I co to pokazuje?
Nigdy nie byli z nas.
Bo jeśli już jesteś w chrześcijaństwie, to w nim zostajesz, bo Ten, który cię przyprowadził – zatrzyma cię.
To nie Noe zatrzasnął za sobą drzwi do arki. To Bóg to zrobił.
Słyszę jak wielu ludzi mówi: „O gdybym tylko mógł dostać się do nieba to byłbym bezpieczny".
„Jeśli tylko dostanę się do nieba to będę bezpieczny”.
A ja wtedy pytam: „Gdzie był diabeł w chwili upadku?"
To nie niebo sprawi, że będziesz bezpieczny przyjacielu.
To trwanie w Chrystusie czyni cię bezpiecznym.
Dalej. Kolejny test, werset 22, rozdział 2: „Któż jest kłamcą, jeżeli nie ten,
który przeczy, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest antychrystem
kto poddaje w wątpliwość Ojca i Syna.
Każdy kto poddaje w wątpliwość Syna, nie ma i Ojca. Kto wyznaje Syna ma i Ojca”.
Prawdziwy chrześcijanin przyjmie pełnię osoby Jezusa Chrystusa.
Wielu z was powie: „tak, to prawda".
Prawdziwy chrześcijanin uwierzy, że Jezus jest Bogiem w ciele.
Tak, to prawda. Uwierzy, że Bóg stał się człowiekiem, że był prawdziwym człowiekiem.
Tak, to prawda – ale to nie wystarczy aby przyjąć pełnię osoby Chrystusa.
To głupstwo, które teraz krąży po Ameryce – mówiące o tym,
że możesz przyjąć Jezusa jako swego Zbawiciela ale nie jako swojego Pana – jest absolutnie absurdalne.
Jeśli masz przyjąć i uwierzyć w pełnię osoby Chrystusa to musisz to zrobić w całości.
Jezus jest Zbawicielem. Jezus jest Panem. Jezus jest Prorokiem, Kapłanem i Królem.
Jezus jest jedynym Prorokiem, który kiedykolwiek chodził po tej ziemi.
Jest jedynym Królem. Jezus jest jedynym prawdziwym Kapłanem. Jezus jest jedynym prawdziwym Mędrcem.
Wierzysz w to? W porządku.
Więc jak często sięgasz po Jego Słowo aby poznać Jego mądrość?
Wierzysz, że jest Królem? Jak często zaglądasz do Jego Słowa aby odnaleźć jego prawo?
Wierzysz, że jest Prorokiem i wie co się stanie w dniach ostatecznych?
To jak często zaglądasz do Jego Słowa aby się zabezpieczyć swoim posłuszeństwem?
Teraz – w końcu – spójrzmy na werset 29 rozdziału 2:
„Jeżeli wiecie, że jest sprawiedliwy, wiedzcie też, że każdy, kto postępuje sprawiedliwie, z Niego się narodził”.
Co to jest „sprawiedliwość"?
To wszystko co jest zgodne z Bożą naturą i Jego prawem.
Czy postępujesz sprawiedliwie? Czy gdybyśmy spojrzeli na twoje życie
to czy okazałoby się, że stosujesz się do Jego prawa?
Czy stosujesz w praktyce Bożą mądrość, Boże Słowo, Boże przykazania?
Czy stosujesz je w swoim życiu czy raczej się od nich oddalasz?
Czy może nie ma to z tobą nic, absolutnie nic, wspólnego?
W Ewangelii Mateusza, w rozdziale 7, Jezus mówi: „Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie”.
To jedno z najbardziej przerażających zdań w całej Biblii
dla amerykańskiego chrześcijaństwa – bo Jezus w nim mówi:
Idźcie precz ode mnie, wy, którzy podajecie się za moich uczniów,
a żyliście jak gdybym nigdy nie dał wam prawa, którego powinniście przestrzegać.
Właśnie opisałem większość tego co nazywa się „Kościołem” w dzisiejszej Ameryce.
„Jestem Jego uczniem!”. A jaka jest twoja relacja z Jego Słowem?
„Znam Go!”. Jaka jest twoja relacja z Jego Słowem?
Czy starasz się poznawać Jego mądrość, Jego nakazy, Jego przykazania i stosować się do nich?
Czy jest to częścią twojego życia?
Powiem wam coś teraz. Uważam, że legalizm to śmierć.
Uważam, że tak jest. Uważam, że to śmierć.
Ale chcę wam coś jeszcze powiedzieć. Biblia mówi nam o czym możemy myśleć a o czym nie.
Czy znasz te przykazania i je stosujesz?
Biblia mówi nam co powinniśmy oglądać a czego nie.
Czy znasz te przykazania? Czy cię one obchodzą? Czy się do nich stosujesz?
Biblia mówi nam – posłuchajcie – Biblia mówi nam co możemy nosić a czego nie.
Powiecie zaraz: „O nie, znowu zaczyna”.
Nie. Nie mówię tu o przesadzaniu.
Biblia mówi nam to – cokolwiek zakładasz na swoje ciało, lepiej żeby to było przyzwoite.
Niech będzie przyzwoite i podkreśla piękno jakim obdarzył cię Bóg.
Rozglądam się dzisiaj i jak widzę co ludzie noszą
to przypominają mi się kraje bloku komunistycznego, w których głosiłem kazania zaraz po ich wyzwoleniu.
Jeśli chodzi o kraje bloku komunistycznego – komuniści weszli do Europy Wschodniej,
w której pełno było pięknych brukowanych uliczek, małych domków i tego wszystkiego.
Komuniści weszli i to wszystko zniszczyli – zamienili to na chodniki
i brzydkie betonowe bloki – zniszczyli piękno.
Spójrzcie na dzisiejszą modę. Przyjrzyjcie się jej.
Nie jest podporządkowana Bożej woli. Bóg chce żeby jego lud był „piękny".
Ale dla Boga to oznacza również „skromny" i „przyzwoity",
ale chce także aby jego ludzie byli piękni, pełni życia i koloru.
Chce abyśmy byli piękni – a co widzimy?
Grungerów, ubranych w zwisające czarne ubrania. To niewiarygodne.
Chociaż, w pewnym sensie, uważam, że jest to nawet dobre
bo mężczyzna, który jest bogobojny nie będzie zbytnio kuszony.
Wydaje się, że dziewczyny starają się wyglądać tak brzydko jak to tylko możliwe.
A nie tego chce Bóg.
Wiem, że nie mam już za wiele czasu więc przejdę do sedna.
Dziewczyny i chłopaki, podzielę się z wami pewną zasadą, której często używa moja żona
i jest to bardzo dobre podejście.
Jeśli twoje ubranie jest oprawą dla waszej twarzy to jest to z Boga.
Jeśli wasze ubranie przyciąga uwagę do waszej twarzy, w której powinna lśnić się Boża chwała,
to jest to z Boga. Jeśli wasze ubranie jest oprawą dla waszego ciała
to jest zmysłowe i Bóg tego nienawidzi.
Wiem, że to są bardzo ogólne wskazówki, ale oto one.
To nie znaczy, że macie się ubierać jak Purytanie i zakładać klamry na buty i takie tam,
ale takie są ogólne zasady. Dokładnie takie.
Prawość. Po co to mówię? Bo Biblia dotyka każdego aspektu naszego życia.
Jest tam coś dla każdej dziedziny naszego życia i jedyne co musimy zrobić
to odkryć co to jest i stosować to w naszym życiu.
Powiecie: „Oh, co za brzemię!”. Jesteście niewierzący
– bo Biblia mówi, że przykazania Boże nie są dla chrześcijanina brzemieniem, są radością.
Są radością.
Werset 3, rozdział 3: „I każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada, oczyszcza się tak jak on jest czysty”.
Spójrzcie na ten fragment. O czym on mówi?
O nadziei na powtórne przyjście Chrystusa. Wszyscy teraz czytają te książki z cyklu „Pozostawieni”.
Jedyną „pozostawioną" rzeczą w tych książkach jest Biblia.
Ale wszyscy są podekscytowani. „Wierzę w powtórne przyjście”,
„Wierzę, że Jezus przyjdzie”,
„Wierzę w te wszystkie rzeczy”.
Dobrze, sprawdźmy, czy wierzysz w to czy nie, bo w 3 wersecie jest napisane: „Każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada”
– co robi? – „oczyszcza się tak jak On jest czysty”.
Teraz coś chrześcijańskiego. Coś co was zszokuje.
Wiecie, jesteśmy wezwani do tego aby się oczyszczać.
Niektórzy z was muszą to usłyszeć – wy, którzy jesteście bardzo, bardzo teologiczni.
Nie tylko Bóg uświęcił nas w Chrystusie ale także wzywa nas do dążenia do świętości. Wzywa nas do oczyszczania się.
Czy gdybym teraz usiadł żeby z tobą porozmawiać – tylko ty i ja –
to czy byłbyś w stanie opowiedzieć mi w jaki sposób starasz się oczyszczać?
Czy byłbyś w stanie?
Gdybyśmy przeszli do Listu do Hebrajczyków, czy gdybyśmy teraz usiedli i otworzyli tę księgę i powiedziałbym:
„Po prostu podziel się ze mną tym w jaki sposób wpływa on na twoje życie”.
Czy mógłbyś teraz ze mną usiąść i opowiedzieć mi o różnych sposobach w jakie starasz się oczyszczać?
Rozumiesz?
Biblia to nie poezja.
To nie tylko krótkie, urocze maksymy. To twoje życie.
Każdy, kto ma tę nadzieję – kto pokłada nadzieję w Nim – skąd wiemy, że naprawdę pokładamy w Nim nadzieję?
Bo staramy się oczyszczać.
Dążymy do świętości.
Dążymy do świętości. Naprawdę.
Czy ty dążysz do świętości? 759 01:02:44,240 --> 01:03:00,470 Moja mama ma prawie 77 lat i w większości wychowała nas sama bo mój ojciec zmarł.
Twarda kobieta. Jest Chorwatką. Jej rodzice przeszli przez Ellis Island.
Przeżyła Wielki Kryzys. Jest twarda. Jest z Detroit.
Czasami siedzi kiedy ją odwiedzam...
Wpadam do niej rano w drodze do biura a ona siedzi *** Słowem.
Patrzę na nią i widzę, że jest załamana.
Nawróciła się kiedy miała 10 lat.
Patrzy na mnie ze łzami w oczach i mówi:
„Jestem taka grzeszna. Właśnie okryłam, że… Spójrz na ten werset."
„Bóg mi mówi, że moje usta, mój język... – źle mówiłam zeszłej nocy."
„Muszę wrócić i prosić siostrę o wybaczenie”.
A ja na to: „Mamo…”. „Czasami wydaje mi się, że wcale nie jestem zbawiona”.
„Mamo, to dowód na to, że jesteś”.
Tyle lat chodzenia z Chrystusem, a jednak nadal stara się uświęcać.
Tak, spoczywa w skończonym dziele Chrystusa, ale także dąży do bycia świętą, do bycia sprawiedliwą.
Każdy, kto ma tę nadzieję, będzie to robił.
W wersie 4, apostoł mówi: „Każdy, kto popełnia grzech i zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu”.
Co to oznacza? Powiem wam.
On stara się wam pokazać jak okropny jest grzech, bo my naprawdę nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Uwielbiam co Watson mówi w „A body of divinity".
Zawsze powtarza:
„Nie zgrzeszyłeś przeciwko jakiemuś podrzędnemu księciu.
Nie zgrzeszyłeś przeciwko jakiemuś merowi z małej wioski.
Zgrzeszyłeś przeciwko Panu Chwały, Królowi Królów i Panu Panów. Nie wiesz co uczyniłeś”.
Wyobraź sobie: oto Bóg stoi w dniu stworzenia.
Patrzy na gwiazdy, które mogłyby połknąć tysiąc naszych Słońc.
Patrzy na nie i mówi: „Wszystkie gwiazdy, przesuńcie się na to miejsce, zacznijcie w takim porządku
i obracajcie się w koło i poruszajcie się dokładnie tak jak każę
dopóki nie wydam innego polecenia”.
I wszystkie są mu posłuszne.
Mówi: „Planety obracajcie się. Stwórzcie formację na mój rozkaz
dopóki nie wydam wam innego polecenia”. Patrzy na góry i mówi:
„Podnieście się” i są mu posłuszne. Mówi dolinom: „Opadnijcie” i są mu posłuszne.
Patrzy na morze i mówi: „Podejdziesz tak wysoko” i morze jest posłuszne.
A potem Bóg patrzy na ciebie i mówi: „Chodź”
a ty mówisz: „Nie!”
Spójrzcie na ohydną nikczemność, wulgarność i prostytucję grzechu.
To ohydna rzecz, a nie coś z czego można sobie stroić żarty.
I tak jak już powiedziałem, jest jak bestia, która czeka u drzwi i jej pragnieniem jest aby cię dopaść.
I każdy, kto popełnia grzech – bezpośrednio, otwarcie i z zaciśniętymi pięściami – buntuje się przeciwko Panu Chwały.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Biblia naucza, że wierzący będą grzeszyć.
Ale jest różnica pomiędzy wierzącym, który grzeszy, wyznaje grzechy
i zmierza ku większej świętości
– po tym jak zostaje pouczony przez Boga – i kimś,
dla kogo popełnianie grzechów jest integralną częścią jego stylu życia.
Werset 5: „A wiecie, że On się objawił aby zgładzić grzechy, a grzechu w nim nie ma”.
Objawił się aby zgładzić ten sam grzech, którym tak wielu ludzi się rozkoszuje i kocha.
Werset 6: „Każdy, kto w nim mieszka, nie grzeszy;
każdy, kto grzeszy nie widział go ani go nie poznał”. Mówi o stylu życia, o praktykowaniu grzechu.
„Dzieci, niech was nikt nie zwodzi”.
Powiem wam coś. Dzieci, dorośli, niech was nikt nie zwodzi.
Niech was nie zwodzi żaden pastor,
wasza mama, wasz tata,
albo jakiś cielesny chrześcijanin o dobrych intencjach.
Apostoł mówi: „Dzieci, niech was nikt nie zwodzi; kto postępuje sprawiedliwie
sprawiedliwy jest, jak On jest sprawiedliwy.
Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy”.
Notorycznie popełniasz grzechy – jako część swojego stylu życia?
Kochasz to co ci uchodzi na sucho? Mój przyjacielu jesteś z diabła.
Przejdźmy teraz do wersetu 12 z ostatniego rozdziału 5. Ostatni test.
Jest ich o wiele więcej ale nie mamy już czasu dziś wieczorem.
„Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota”.
Moja nadzieja nie jest zbudowana na niczym innym poza Jezusem.
Wiecie, to prawie absurdalne zadawać to pytanie. Właściwie doszliśmy do przekonania w naszym amerykańskim chrześcijaństwie,
że możesz być chrześcijaninem nawet jeśli Jezus nie jest dla ciebie najważniejszy.
Czy kochasz Jezusa? O czym najczęściej myślisz?
O czym najczęściej myślisz? Znam ludzi, którzy bardziej kochają swoją służbę od Jezusa.
Znam ludzi, który bardziej kochają Biblię od Jezusa.
O czym najczęściej myślisz?
To właśnie to najbardziej kochasz.
Mój drogi przyjacielu, posłuchaj. Muszę się tutaj zatrzymać i sprostować kilka kwestii.
Są tutaj dziś pewni zmartwieni wierzący, którzy muszą zdać sobie z czegoś sprawę.
Po raz kolejny podkreślę – nie mówimy tutaj o „bezgrzesznej perfekcji".
Nie mówimy o tym, że jeśli jesteś prawdziwym chrześcijaninem
to Chrystus będzie zawsze na pierwszym planie twoich rozważań.
Nie mówimy o tym, że jeśli jesteś prawdziwym chrześcijaninem to zawsze będziesz postępował sprawiedliwie.
Powtarzam, mówimy tutaj o stylu życia i o walce.
Mówię mojej mamie:
„Mamo, największym dowodem na to, że jesteś chrześcijanką
jest fakt, że czytasz Słowo i Bóg wytyka ci Twoje błędy”.
Niektórzy z was muszą to usłyszeć.
Sam fakt, że zmagasz się z tym, że nie kochasz Go wystarczająco jest dowodem na to,
że jesteś wierzący. Fakt, że patrzysz na swoje życie i zdajesz sobie sprawę,
że nie jesteś tak święty lub sprawiedliwy jakbyś chciał
i to cię dręczy, jest dowodem na to, że Go znasz.
Głoszę dzisiaj przeciwko osobom, które żyją w notorycznym grzechu,
które kochają świat i te wszystkie różne rzeczy albo ludziom,
którzy ześlizgują się w tym kierunku,
albo którzy mówią: „Tak, Jezus jest małym dodatkiem do mojego życia”.
To ostrzeżenie tyczy się właśnie takich osób.
Słucham tych dzisiejszych kaznodziei, którzy mówią: „Człowieku, masz wszystko”.
Słyszałem jak wygłaszają takie o to zaproszenie: „Człowieku, masz wszystko.
Masz wspaniałą, piękną rodzinę, jesteś zdrowy
masz wspaniałą pracę i tym podobne.
Brakuje ci jeszcze jednej rzeczy aby twoje życie mogło być pełne. Brakuje ci Jezusa”.
Aż chce mi się wymiotować. Mój przyjacielu: „Kto ma Syna, ma żywot".
Kto nie ma Syna Bożego, nie ma nic.
Całe twoje bogactwo, zdrowie, kontakty, wszystko co masz to łajno
jeśli Jezus nie jest Panem i Zbawicielem i pasją twojego życia.
Nie jest dodatkiem do już uprzednio wspaniałego życia.
On jest Życiem.
To miał na myśli mówiąc: „Kto spożywa ciało moje i pije krew moją…”.
O czym wtedy mówił? On nie jest jakimś dodatkiem.
On jest samym źródłem życia! Czy jest dla ciebie?
Módlmy się. Ojcze, przychodzimy do Ciebie,
w imieniu Twojego Syna. Panie, to było długie i ciężkie kazanie,
ale czułem w tym miarkę Twojej łaski. I modlę się, modlę się drogi Panie,
żebyś zechciał pracować w sercach ludzi, których zbawisz,
których nawrócisz, i że, Panie, nawet dla tych z Twoich ludzi,
którzy być może staczają się w rzeczy tego świata,
słowo to zostało użyte aby ich zdyscyplinować; że trafi także do tych, Panie,
którzy uważają siebie za zbawionych, że zostało to użyte aby im pokazać,
że nie są zbawieni; a także dla borykających się wierzących, że zostało użyte aby im pokazać,
że z pewnością są wierzący. Boże, używaj Swojego Słowa do wielu rzeczy,
o których nawet nigdy byśmy nie pomyśleli. W imieniu Jezusa.
Amen�