Tip:
Highlight text to annotate it
X
Tłumaczenie: Michal Lasota Korekta: Joanna Stefanska
Witamy w TED.
Bardzo mi miło. Pierwszy TED jest świetny.
Spotkałeś kogoś ciekawego?
Najfajniejsze w przypadku TED jest to, że każdy jest interesujący.
Bardzo cieszę się ze spotkania z Goldie Hawn,
ponieważ byłem jej winien przeprosiny.
Jedliśmy razem kolację około dwa lata temu i --
miała wtedy taką dość sporą obrączkę, którą założyłem sobie na palec i nie mogłem zdjąć.
Tego wieczora, gdy wróciłem do domu
żona bardzo chciała wiedzieć
dlaczego mam na palcu wielką obrączkę innej kobiety.
Ostatecznie, następnego ranka musieliśmy udać się do jubilera,
który ją rozciął i zdjął.
Tak więc, (Śmiech)
bardzo Cię przepraszam Goldie.
Zabawna historia.
Pokażemy kilka slajdów
na temat Twoich firm.
Otworzyłeś kilka w swoim czasie.
*** Atlantic, *** Records --
Wszystko zaczęło się od czasopisma zatytułowanego Student.
I potem te wszystkie. Pytanie brzmi, jak to się robi?
Czytałem te różne instrukcje TED --
nie wolno mówić o własnym biznesie,
i teraz sam mnie o to pytasz.
Zakładam zatem, że nie wyrzucisz mnie ze sceny,
skoro sam zadałeś to pytanie.
(Śmiech)
To zależy od tego, co powiesz.
Dość wcześnie nauczyłem się, że jeśli potrafisz prowadzić jedną firmę,
możesz zarządzać też wieloma dowolnymi firmami.
Wszystko sprowadza się do znajdowania właściwych ludzi,
dawania im inspiracji, wydobywania tego, co w nich najlepsze.
Ja po prostu kocham się uczyć, jestem niesamowicie dociekliwy,
kocham brać aktualny stan rzeczy
i próbować wywracać wszystko do góry nogami.
Zawsze postrzegałem życie jako jeden długi proces nauki.
I kiedy lecę jakąś linią lotniczą
a później nie wspominam tego miło,
tak jak 21 lat temu -- wtedy pomyślałem, że mógłbym stworzyć
taką linię lotniczą, którą chciałbym latać.
Więc zdobyłem używanego Boeinga 747 i postanowiłem spróbować.
To był bardzo dziwny ruch,
ponieważ zrobiłeś to, co wielu ludzi odradzało Ci uznając za szalone.
I był moment, kiedy to prawie zburzyło całe Twoje imperium.
Rozmawiałem z bankierem, specjalistą od inwestycji,
w czasach, gdy sprzedałeś *** Records
i poważnie zainwestowałeś w *** Atlantic.
Według niego sprzedawałeś
czwartą największą wytwórnię fonograficzną
w zamian za 25-tą największą linię lotniczą, co było szalone.
Dlaczego to zrobiłeś?
Sądzę, że sukces od porażki dzieli bardzo cienka linia.
Jeśli otwierasz biznes bez wsparcia finansowego,
jest duża szansa, że znajdziesz się po złej stronie tej linii.
Byliśmy atakowani przez British Airways;
starali się wypchnąć z rynku naszą linię lotniczą
i wystartowali z kampanią brudnych trików.
Uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie całe imperium się zapadnie,
jeśli nie dorzucę trochę grosza.
Więc aby ochronić stanowiska ludzi pracujących w linii lotniczej
oraz pracowników wytwórni fonograficznej,
musiałem sprzedać klejnot rodzinny, by ochronić linię lotniczą.
W świetle pojawienia się Napstera,
Twoja decyzja wydaje się genialna.
Tak, jak się okazało, było to właściwe posunięcie.
Było smutno to robić, ale dalej szliśmy do przodu.
Często używasz marki ***.
Wydaje się, że to wzmacnia kolejne przedsięwzięcia.
Co ta marka oznacza dla Ciebie?
Cóż, lubię myśleć, że oznacza ona jakość.
że jeśli ktoś napotyka jedną z firm ***, wtedy --
Wszyscy mówią o jakości, Richard, ale co jest istotą tej marki?
Właśnie zamierzałem przejść i do tego.
Bawimy się bardzo dobrze i sądzę, że pracownicy *** czerpią z pracy przyjemność.
Wchodzimy na rynki i wstrząsamy całymi sektorami
na swój własny sposób
i całe sektory przemysłu nie są już tym samym,
czym były przed tym, gdy *** weszło na dany rynek.
Było jednak parę prób, w których
marka *** nie do końca dobrze się spisała.
Dla przykładu, *** Brides -- co się stało?
(Śmiech) (gra słów: ***=dziewica; Bride=panna młoda)
Nie mogliśmy znaleźć żadnych klientów.
(Śmiech) (gra słów: ***=dziewica; Bride=panna młoda)
(Brawa) (gra słów: ***=dziewica; Bride=panna młoda)
Wydaje mi się też, że zmarnowałeś okazję z biznesem prezerwatyw -- nazwałeś go Mates (przyjaciele).
Wydaje mi się też, że zmarnowałeś okazję z biznesem prezerwatyw -- nazwałeś go Mates (przyjaciele).
Dlaczego i wtedy nie użyłeś marki *** (dziewica)?
„Już nie dziewica”, lub coś w tym stylu.
Podobnie, moglibyśmy mieć problem ze znalezieniem klientów.
Często, gdy otwierasz firmę i klienci są niezadowoleni
wiesz, że możesz sobie z nimi poradzić.
Ale jakieś trzy miesiące po otwarciu firmy produkującej prezerwatywy
otrzymałem list - zażalenie.
Usiadłem i napisałem odpowiedź, w której obszernie przepraszałem.
Oczywiście, poza tym niewiele mogłem zdziałać.
Sześć miesięcy później, czy też dziewięć miesięcy od powstania problemu,
dostałem radosny list z załączonym zdjęciem dziecka
i pytaniem, czy zostanę ojcem chrzestnym, na co przystałem.
Więc wszystko dobrze się skończyło.
Poważnie? Powinieneś był przynieść zdjęcie…
To niesamowite.
Mógłbyś przytoczyć kilka liczb?
Jakimi liczbami możemy opisać ***?
Jak duży jest koncern w całości?
Ile wynosi całkowity przychód?
Około 25 miliardów dolarów.
A ilu pracowników?
Około 55 000.
Byłeś fotografowany w różnych okolicznościach i na różne sposoby
i nigdy nie bałeś się, że ucierpi na tym Twoja godność.
Co to takiego? To prawdziwe?
Tak. Otwieraliśmy wtedy sklep w Los Angeles, jak sądzę.
Według mnie --
To Twoje włosy?
Nie.
Co to było?
Wpadłem na herbatę.
Jasne.
(Śmiech)
To było dość zabawne. Wspaniały samochód-amfibia.
To ten samochód, który --
to było razem z innymi uczestnikami TED.
Poproszę o zatrzymanie tego slajdu na chwilę.
(Śmiech)
To ciężka praca, prawda?
W istocie - ciężka praca.
(Śmiech)
Gdy pierwszy raz przyjechałem do USA, też próbowałem tego z podwładnymi
i -- no wiesz, tutaj są te inne zasady.
To bardzo dziwne.
Wiem, prawnicy mówili mi, że nie wolno robić takich rzeczy…
skoro już o tym wspomniałeś, powiedz --
Pammy -- jedna z naszych marek, która
zdawało nam się, mogła rywalizować z Coca-Colą.
Wprowadziliśmy na rynek butelkę nazwaną „The Pammy",
której kształty przypominały trochę Pamelę Anderson.
Jednak ciągle się przewracała.
(Śmiech)
Prawdopodobnie zaprojektowana przez Philippe'a Starcka?
Oczywiście.
Pokażmy jeszcze parę zdjęć. *** Brides. Ślicznie.
OK, zatrzymajmy tutaj. Dostałeś pewne wyróżnienie?
No cóż, 25 lat wcześniej wypuściliśmy utwór Sex Pistols
„God Save the Queen” i wtedy nigdy bym nie przypuszczał,
że 25 lat później królowa nada nam tytuł szlachecki.
Ale pewnie jej pamięć wybaczyła nam to zdarzenie.
Bóg ją chronił, a Ty zostałeś nagrodzony.
Lubisz być nazywany „Sir Richard”?
Nikt nigdy się tak do mnie nie zwracał.
Czasem w USA ktoś nazywa mnie „Sir Richard”
i wtedy mam wrażenie, że jestem na przedstawieniu Szekspira.
Ale poza tym się to nie zdarza.
Czy możesz do czegoś używać swojego tytułu?
Nie. Może gdybym miał problem
rezerwując stolik w restauracji czy coś w tym stylu.
Wtedy może byłoby warto z tego skorzystać.
„Tu nie Richard Branson, mówi Sir Richard Branson.”
Powiem sekretarce żeby z tego skorzystała.
Spójrzmy na projekt kosmiczny.
Mamy film pokazujący czym się zajmujecie.
Oto *** Galactic na niebie.
To jest statek kosmiczny projektu Berta Rutana?
Tak, będzie gotowy za 12 miesięcy,
przez kolejne 12 miesięcy przejdzie serię bardzo drobiazgowych testów
i w końcu, za 24 miesiące
ludzie będą mogli polecieć na wycieczkę w kosmos.
Czy wnętrze zostało zaprojektowane przez Philippe'a Starcka?
Philippe zrobił sporą część projektu --
wszystkie logo, jak również kosmodrom w Nowym Meksyku.
Motywem przewodnim projektu jest oko.
Stacja będzie więc gigantycznym okiem
i gdy będziesz w kosmosie
powinieneś móc widzieć to wielkie oko patrzące w górę na Ciebie.
Po wylądowaniu, znów znajdziesz się w oku.
Jest on geniuszem jeśli chodzi o projektowanie.
Nie zleciłeś mu jednak projektu silnika?
Philippe jest dość ekscentryczny,
więc nie byłby najlepszą osobą do projektowania silnika.
Philippe wygłosił tu świetną prezentację dwa dni temu.
Tak?
Dla wielu była czymś niesamowitym,
dla niektórych czymś równie dziwacznym.
Dla mnie osobiście była nadzwyczajna.
On jest pełen cudownego entuzjazmu i dlatego tak bardzo go lubię.
Z natury zawsze byłeś prawdziwym odkrywcą.
Czy kiedykolwiek tego żałowałeś?
Wielokrotnie.
W przypadku naszych ekspedycji balonowych i wodnych z przeszłości --
sześć razy wyciągano mnie helikopterem z wody
i nigdy nie spodziewałem się, że wrócę do domu i opowiem, co przeżyłem.
Więc w takich chwilach
oczywiście zastanawiasz się co tak właściwie tam robisz...
Jak myślisz, kiedy było najbliżej --
kiedy pomyślałeś, że to już koniec, że może się nie udać?
Cóż, sądzę, że wyprawy balonowe --
w każdej byliśmy bardzo blisko.
Przede wszystkim,
nikt wcześniej nie przeleciał balonem *** Atlantykiem,
musieliśmy więc zbudować balon na gorące powietrze, który byłby w stanie latać w prądach strumieniowych
i nie byliśmy całkiem pewni,
gdy już balon znajdzie się w takim prądzie,
czy przetrwa wiatry o prędkości 300-350 km/h, które tam wieją.
Zaraz po starcie z Sugarloaf (Maine, USA) w kierunku Atlantyku,
gdy wznosiliśmy się w prąd strumieniowy,
szczyt balonu trafił w strumień o prędkości kilkuset km/h,
podczas gdy moduł załogowy poruszał się może 3 km/h.
Więc, mówiąc krótko, wystrzeliliśmy.
A dalej to było już jak trzymanie się tysiąca koni.
Z całej siły trzymaliśmy kciuki,
modląc się by balon nie pękł i na szczęście się udało.
Ale wszystkie te wycieczki balonowe kończyły się tak,
że zawsze coś wydawało się iść źle,
i w tym konkretnym przypadku bardziej doświadczony pilot balonowy, który ze mną leciał,
wyskoczył, zostawiając mnie walczącego o życie z całych sił.
(Śmiech)
Mówił Ci żebyś skakał, czy po prostu stwierdził „spadam stąd!" i ...
Mówił żebym skoczył, ale gdy tylko odciążył balon wyskakując,
wystrzeliłem do góry na ponad 3 500 metrów i ...
I zainspirowałeś tym powieść Iana McEwana jak sądzę.
Założyłem maskę tlenową i stanąłem na szczycie balonu,
ze spadochronem, patrząc na kłębiące się poniżej chmury,
próbując zebrać odwagę by wskoczyć do Morza Północnego.
To były bardzo samotne chwile.
Niemniej jednak, udało nam się przetrwać.
Ostatecznie skoczyłeś, czy balon zszedł na ziemię?
Cóż, wiedziałem, że mam paliwa na około pół godziny.
Wiedziałem również, że jeśli wyskoczę -- prawdopodobnie
pozostanie mi kilka minut życia.
Wspiąłem się więc ponownie do modułu i desperacko próbowałem
upewnić się, że podejmuję właściwą decyzję.
Napisałem kilka słów do rodziny. Ponownie wspiąłem się na górę,
znów spojrzałem w dół na chmury
i jeszcze raz wróciłem do modułu.
Wtedy przyszedł mi do głowy lepszy pomysł.
Mam *** sobą wielki balon,
największy spadochron w dziejach, czemu go nie użyć?
Więc zdołałem zlecieć balonem niżej przez chmury
i około 15 metrów przed uderzeniem w wodę, wyskoczyłem.
Balon uderzył w powierzchnię morza
i wystrzelił beze mnie na 3 000 metrów w górę.
To było fantastyczne uczucie znaleźć się w wodzie.
Co napisałeś do rodziny?
To co zwykle napisałbyś w takiej sytuacji,
„Kocham Was bardzo.”
Już wcześniej napisałem do nich list, zanim udałem się na tę wyprawę,
na wszelki wypadek, gdyby coś się stało.
Na szczęście nigdy nie musieli go przeczytać.
Twoje firmy zyskały niewiarygodną wartość marketingową dzięki tym wyczynom.
Przez lata -- kiedy jeszcze przyglądałem się sondażom,
byłeś uważany za wielkiego bohatera i w Wielkiej Brytanii, i poza nią.
Cynicy mogą powiedzieć, gość jest po prostu sprytnym biznesmenem
realizującym swój plan marketingowy.
Jak bardzo marketing liczył się dla Ciebie w tym wszystkim?
Rzecz jasna, specjaliści od marketingu mówili, że jako właściciel linii lotniczej,
ostatnią rzeczą jaką powinienem robić są wyprawy balonowe, łodzie
i dramatyczne ich zakończenia w oceanie.
(Śmiech)
Coś w tym jest, Richard.
W pewnym momencie nawet nasza linia wydała reklamę mówiącą,
„Richard, daj spokój,”
„są lepsze sposoby na podróż przez Atlantyk.”
(Śmiech)
By to wszystko osiągnąć,
od samego początku trzeba było geniusza, czyż nie?
Cóż, nie będę zaprzeczać.
(Śmiech)
No dobrze, już nie zadaję trudnych pytań.
Czy to prawda, że fatalnie radziłeś sobie w szkole?
Byłem dyslektykiem. Ani trochę nie pojmowałem przedmiotów w szkole.
Z pewnością oblałbym testy na inteligencję.
Między innymi dlatego opuściłem szkołę w wieku 15 lat.
Poza tym -- jeśli coś mnie nie zainteresuje, nie chwytam tego.
Będąc dyslektykiem,
doświadczasz bardzo osobliwych momentów.
Przykładowo,
prowadziłem największą grupę prywatnych firm w Europie,
ale nie byłem w stanie określić różnicy pomiędzy netto i brutto.
Tak więc spotkania zarządu były fascynujące.
(Śmiech)
Coś w stylu „To dobra czy zła wiadomość?”
Zwykle ludzie mówili, że to zła wiadomość.
A te 25 miliardów to brutto, prawda?
(Śmiech)
Właściwie, mam nadzieję, że netto.
(Śmiech)
Zgadłem!
Nie, zaufaj mi, to brutto.
(Śmiech)
Gdy skończyłem 50 lat, ktoś poprosił mnie na bok i powiedział
„Richard, spójrz -- niech to narysuję,”
„tu jest sieć w wodzie,”
„w tej sieci są ryby wyciągnięte z wody.”
„W tej niewielkiej sieci pozostają Twoje zyski.”
„Wszystko inne zostaje zjedzone.”
Tak to rozpracowałem. (Gra słów: "net"= 1.sieć, 2.netto)
(Śmiech) (Gra słów: "net"= 1.sieć, 2.netto)
(Brawa) (Gra słów: "net"= 1.sieć, 2.netto)
O ile w szkole
byłeś kiepskim uczniem,
w drużynie krykieta i piłki nożnej byłeś kapitanem,
a więc, w pewien sposób, urodzonym liderem,
ale też trochę – buntownikiem?
Tak, byłem odrobinę ekscentryczny.
Szczęśliwie, radziłem sobie w sportach
i przynajmniej czymś mogłem się szczycić w szkole.
Dość osobliwe chwile przeżyłeś w dzieciństwie.
To znaczy, historia z Twoją matką,
która zostawiała Cię w polu, w wieku czterech lat, mówiąc „A teraz idź do domu.”
Czy to naprawdę miało miejsce?
Była przekonana,
że powinniśmy od najmłodszych lat być samodzielni.
Więc robiła z nami rzeczy, za które teraz zostałaby aresztowana,
takie jak wysadzanie nas z samochodu
z poleceniem odnalezienia drogi do babci,
jakieś 8 km od jej domu.
Sami jeździliśmy na cudowne, długie wyprawy rowerowe.
Nigdy nie mogliśmy oglądać telewizji.
Czy istnieje tu ryzyko?
Jest na sali wiele bogatych osób, mających dzieci
i stykających się z problemem, jak je wychowywać.
Czy patrząc na dorastające dzieci nie sądzisz,
że są zbyt rozpieszczane, nie doceniają tego, co mają,
że wychowamy pokolenie uprzywilejowanych...
Nie. Sądzę, że wychowując dzieci
zawsze chcemy otoczyć je miłością, uznaniem i entuzjazmem.
Nie sądzę zatem, aby można było dzieci zbytnio rozpieścić.
Trzeba przyznać, że w Twoim przypadku wyszło nienajgorzej.
Dla dyrektora swojej szkoły
byłeś swoistą zagadką --
powiedział, że albo zostaniesz milionerem, albo pójdziesz do więzienia
i nie jest pewien które.
Które nastąpiło najpierw?
(Śmiech)
Cóż, dokonałem obydwu. Sądzę, że najpierw trafiłem do więzienia.
Byłem oskarżony na mocy dwóch zamierzchłych ustaw w Wielkiej Brytanii.
Pierwsza z nich to ustawa z 1889 roku o chorobach wenerycznych,
a druga to ustawa z 1916 o niepoprawnej reklamie.
W pierwszym przypadku za powiedzenie „choroba weneryczna” w miejscu publicznym.
Mieliśmy centrum pomocy młodym ludziom z problemami.
I jednym z takich problemów są choroby weneryczne.
Jest taki zamierzchły przepis, który mówi,
nie można wypowiadać ani drukować słów „choroba weneryczna” publicznie.
Policjanci zapukali do drzwi i zagrozili aresztowaniem,
jeśli będziemy dalej publicznie mówić „choroba weneryczna”.
Zmieniliśmy nazwę na „choroby społeczne”
i zaczęli nas odwiedzać ludzie z trądzikiem i krostami,
ale nikt z chorobami wenerycznymi się już nie pojawiał.
Zmieniliśmy więc z powrotem na weneryczne i zostaliśmy aresztowani.
Następnie, „Zapomnij o jajach, oto Sex Pistolety.” (Promując zespół Sex Pistols)
słowo „jaja” zostało przez policję uznane za obsceniczne, więc nas aresztowano
za używanie słowa “jaja” w albumie Sex Pistols.
Bronił nas John Mortimer, dramatopisarz.
Zapytał czy mógłbym znaleźć językoznawcę,
który odszukałby inne znaczenie słowa „***” (jaja).
Zadzwoniłem więc do uniwersytetu w Nottingham
i poprosiłem o kontakt z językoznawcą.
Powiedział „*** nie ma nic wspólnego z jajami,”
„jest to przydomek nadawany księżom w 18-tym wieku.”
(Śmiech)
Dalej rzekł „Co więcej, sam jestem księdzem.”
Spytałem więc „Czy mógłby Pan przyjść do sądu na rozprawę?”
Powiedział, że zrobi to z przyjemnością.
Spytał „Czy chce Pan bym założył koloratkę?”
Odpowiedziałem „Tak, zdecydowanie - proszę ...”
(Śmiech)
Dobre.
Więc nasz główny świadek zapewniał, że fraza znaczyła
„Zapomnij o księdzu. Oto Sex Pistols.”
(Śmiech)
I sędzia niechętnie uznał nas za niewinnych.
(Śmiech)
Zaskakujące!
(Brawa)
Tak na poważnie, ma to swoją ciemną stronę?
Wielu by powiedziało, że nie da się
zbudować tylu różnorodnych firm
bez wbicia paru osobom noża w plecy,
bez uciekania się do brzydkich czynów.
Byłeś oskarżany o bezwzględne zachowania.
Ktoś kiedyś napisał o Tobie bardzo nieprzyjemną biografię.
Było gdzieś ziarno prawdy w tym wszystkim?
Właściwie nie uważam, aby ten stereotyp
biznesmena torującego sobie drogę po trupach na sam szczyt,
ogólnie mówiąc, działał.
Myślę, że jeśli traktujesz ludzi dobrze,
będą do ciebie wracać po więcej.
Wszystko, co mamy w życiu to nasza reputacja,
a świat jest mały.
Najlepszym sposobem,
by z sukcesem przewodzić firmie jest sprawiedliwe i dobre podejście do ludzi,
i lubię myśleć, że tak właśnie działa ***.
A co z najbliższymi, przyjaciółmi?
Gdy ciągle pochłaniają Cię nowe projekty,
zdaje się, że jesteś uzależniony od wdrażania nowych pomysłów.
Pochłania Cię kolejny pomysł, wkładasz w niego całą energię.
Myślisz o zachowaniu w życiu pewnej równowagi?
Jak Twoja rodzina to przyjmuje,
gdy angażujesz się w kolejne nowe przedsięwzięcie?
Uważam również, że bycie ojcem jest bardzo ważne,
więc od samego początku, gdy dzieci były małe,
one jadą na wakacje -- ja jadę z nimi.
I tak spędzamy razem fantastyczne trzy miesiące.
Oczywiście jesteśmy w kontakcie, żyję ich sprawami. Mamy dużo szczęścia,
że mamy małą wyspę na Karaibach --
możemy tam pojechać, zabrać przyjaciół,
wspólnie się bawić,
a w tym czasie ja mogę również śledzić wszystkie sprawy.
Ostatnimi czasy mówiłeś sporo
na temat pojęcia „filantropia kapitalistyczna”.
Co to takiego?
Kapitalizm dowiódł, że jest systemem, który działa.
Alternatywa - komunizm - nie sprawdził się.
Jednak problem z kapitalizmem jest taki,
że niepojęte bogactwo zostaje w rękach garstki ludzi,
a przez to również ciąży na nich ogromna odpowiedzialność.
I sądzę, że ważnym jest, aby jednostki,
które znajdują się w tym szczęśliwym położeniu, nie rywalizowały ze sobą
o coraz większe łodzie i coraz lepsze samochody,
ale żeby wykorzystały swoje pieniądze do tworzenia nowych miejsc pracy
lub rozwiązywania światowych problemów.
A które z tych problemów najbardziej Cię niepokoją?
Na rzecz których skierowałbyś swoje środki?
Cóż, jest bardzo wiele problemów.
Rzecz jasna, efekt cieplarniany jest olbrzymim zagrożeniem dla ludzkości.
Dużo czasu i energii inwestujemy
w próbę wynalezienia paliw alternatywnych
i dopiero co ogłosiliśmy konkurs,
na wypadek, gdy nie znajdziemy paliw alternatywnych,
jeśli nie zdołamy ograniczyć emisji dwutlenku węgla
wystarczająco szybko i przekroczymy punkt, po którym nie będzie odwrotu.
Musimy spróbować zachęcić ludzi, by poszukali sposobu
usuwania węgla z atmosfery ziemskiej.
Nie było wiele osób,
które pracowałyby *** tym wcześniej, więc chcieliśmy
aby najlepsze umysły świata zaczęły *** tym myśleć.
Również żeby spróbować odzyskiwać metan
z ziemskiej atmosfery.
Otrzymaliśmy około 15 000 zgłoszeń
ludzi, którzy wyrazili chęć podjęcia takiej próby.
A wystarczy nam tylko jeden sukces, więc jesteśmy pełni nadziei.
Pracujecie również w Afryce *** paroma projektami?
Tak, założyliśmy takie centrum
„Punkt dowodzenia”, może nie najszczęśliwsza nazwa,
może ją zmienimy -- tak czy owak, w centrum tym
próbujemy koordynować wszelkie działania charytatywne w całej Afryce,
podejście do różnych problemów społecznych
i wynajdywać najlepsze rozwiązania.
Na przykład,
jest gdzieś lekarz w Afryce, który odkrył,
że jeśli podamy matce leki antyretrowirusowe w 24-tym tygodniu ciąży,
dziecko po urodzeniu nie będzie miało wirusa ***.
Szerzenie tego typu informacji
na całym obszarze Afryki jest niezwykle ważne.
„Centrum dowodzenia” brzmi mocno i dramatycznie.
A jeśli biznesowi bohaterowie zachodu
się zaangażują -- a są przyzwyczajeni, że najpierw jest pomysł,
później wszystko się załatwia, i głęboko wierzą
w swoje możliwości czynienia dobra na świecie.
Czy jest ryzyko, że pójdziemy w takie miejsca jak Afryka mówiąc
„Musimy rozwiązać ten problem, damy radę!”
„Mam miliardy dolarów, itd, itp. ...“
„to wielka idea!” A sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana
i możemy zrobić jeszcze większy bałagan. Nie martwi Cię to?
Po pierwsze, w tym konkretnym przypadku, pracujemy
*** tym z rządem.
Thabo Mbeki (prezydent RPA) ma problem z uznaniem faktu,
że *** i AIDS są powiązane, ale to jest jego sposób
radzenia sobie z tym problemem i zamiast zbiorowo go krytykować
staramy się współpracować z nim i z jego rządem.
Ważne jest, aby ci, którzy naprawdę jadą do Afryki i próbują pomóc
nie uciekali stamtąd po kilku latach.
Trzeba być konsekwentnym.
Ale uważam, że biznesmeni-liderzy mogą wykorzystać swoje doświadczenie
aby pomóc lokalnym rządom inaczej spojrzeć na problemy.
Przykładowo, zakładamy kliniki w Afryce,
w których będziemy nieodpłatnie dawać
leki antyretrowirusowe, leczyć gruźlicę
oraz malarię.
Staramy się również, by były to kliniki samowystarczalne
tak, aby ludzie przeznaczali pieniądze na inne rzeczy.
Wielu cyników twierdzi, że ludzie tacy jak Ty, czy Bill Gates
kierują się, tak naprawdę,
chęcią stworzenia dobrego wizerunku,
aby uniknąć poczucia winy, a nie prawdziwym instynktem filantropa.
Co byś im odpowiedział?
Cóż, myślę, że ludzie robią rzeczy
z bardzo różnorodnych powodów
i myślę, że gdy będę na łożu śmierci
chciałbym odchodzić w przekonaniu, że odmieniłem
innym ludziom życie.
I choć może się to wydawać egoistyczne,
w taki sposób zostałem wychowany.
Myślę, że jeśli mam możliwość
radykalnie poprawić życie innych,
to właśnie powinienem robić.
Ile masz lat?
56.
Psycholog Erik Erikson twierdzi, jeśli dobrze rozumiem – a jestem laikiem,
że ludzie między 30-tym a 50-tym rokiem życia
koncentrują się na rozwoju i w nim znajdują spełnienie,
po 50-tym roku priorytetem staje się poszukiwanie mądrości
i pozostawienie czegoś po sobie.
Wydaje się, że nadal jesteś
trochę w fazie rozwoju,
ciągle realizujesz nowe, niesamowite projekty.
Dużo myślisz o tym co po sobie zostawisz
i co chciałbyś zostawić w spadku?
Nie sądzę, żebym dużo o tym myślał.
Moja babcia żyła 101 lat,
więc jest dla mnie nadzieja na kolejne 30 czy 40 lat.
Chcę po prostu żyć pełnią życia.
Jeśli dane mi jest coś znaczyć,
to mam nadzieję, że będę w stanie odegrać ważną rolę.
Jednym z pozytywnych przykładów
są Sergey i Larry z Google --
dobrzy przyjaciele.
Dzięki Bogu, jest dwóch ludzi,
którzy, pomimo swego bogactwa, szczerze dbają o świat.
Gdyby mając tyle pieniędzy nie przejmowali się losami świata,
byłoby to bardzo niepokojące.
A ich dziełem stanie się szereg poważnych zmian w skali świata.
I sądzę, że jest ważne,
że ludzie, w takim położeniu jak oni, odmieniają świat.
Cóż, Richard, gdy zaczynałem w biznesie
nic o nim nie wiedziałem.
Sądziłem, że biznesmeni muszą być bezwzględni
i że tylko w ten sposób masz jakiekolwiek szanse na powodzenie.
Ty mnie zainspirowałeś.
Pomyślałem „Jemu się udało, może jest inny sposób?”.
Chciałbym Ci podziękować za tę inspirację
i za dzisiejszą wizytę w TED. Dziękuję.
Bardzo dziękuję.
(Brawa)