Tip:
Highlight text to annotate it
X
tlumaczenie: Tinplejt
-Chce wiedziec kim jestes. -Juz mowilem, ze nazywam sie Dante.
-Wiec dlaczego dokumenty dotyczace Bikini's sa na nazwisko innej osoby?
-Cala sie trzesiesz z zimna. Przygotuje ci cos na rozgrzanie. Moge? -Oczywiscie.
-Dobra, chodzmy stad, nudze sie. Zaplacisz? -Nie mam gotowki, mozna tu placic karta?
-Jak mozesz nie miec gotowki? Ja nie mam ani grosza. -Ja tez nie.
-Nie nosze gotowki. -Wiec kto zaplaci?
-Juz, spokojnie, w tym miasteczku jestem jak krol.
-Zapisz to na moj rachunek, pozniej zaplace. -Nie masz tu rachunku. -Nie?
-Nie. -Co z toba?
-Kiedy zaplacisz oddam ci twoja karte laleczko.
-Mauro, nic nie zrobisz? Nie zamierzam tracic wszystkich kart w jednym miejscu.
-Pomyslcie czasem zanim przestraszycie klientow. Spokojnie, nie denerwuj sie.
-Zrob cos. -Wypijcie sobie cos.
-Dylan pomoz mi!
-Baldo, wszystko ok? Chodz tu glupku!
-Co z toba? -Przepraszam, jestes caly?
-Co robiles na podlodze? Przez ciebie wysypalem plyty!
-Przepraszam. Pozatym pracujesz tu dla wlascicielki.
-Aj chlopcze. -Posluchaj mlody, chodz tu, tutaj.
-Ide. -Sluchaj, wszystko co widzisz i slyszysz tutaj masz zachowywac dla siebie, ok?
-Zamknij sie lepiej, bo jak nie to my cie zamkniemy.
-Mysle, ze jeszcze nie zrozumial. -Nie, nie, nie chce! Zostawcie mnie!
-Brawo. Bardzo dobrze! Jak latwo was na czyms przylapac.
-Zabaw sie. -Dzieki Mauro.
-Ale fajnie.
-Moje pieniadze, co z toba? -To pieniadze ze sklepu, musimy byc cierpliwi. Jak przyjdzie wlascicielka bedzie ich brakowac.
-Juz sa daleko, jak wroci ten imbecyl to go zabije.
-Moj szef cos zostawil, musze mu odniesc, przepraszam chlopcy..
-Jaki szef? -Mauro. Jak to jaki szef? Musze mu to oddac.
-Nie, nie! -Dlaczego to takie wazne?
-Bo.. Zostaw to Dylan! -Mow mlody.
-Bo ma do niego dzwonic jedna dziewczyna i jesli ja go mam on nie moze odebrac, pozniej ci wyjasnie, ide..
-Ok, ok. Jaka dziewczyna?
-Wypij, poczujesz sie lepiej. -Nie, dziekuje.
-Wypij, jest gorace a ty jestes przemarznieta, trzymaj.
-Jestes rozwodnikiem? -Co?
-Pytam czy jestes po rozwodzie?
-Dlaczego pytasz mnie o takie sprawy?
-Nie wiem, bo przewaznie rozwodnicy zmieniaja nazwiska.
-Gdzie sie tego nauczylas?
-Osoba z ktora jestem jest w separacji ze swoja zona. -Jak to? Nie jestes mezatka?
-Wiec kiedy wyjdziesz za maz? -Kiedy sprawy sie uloza.
-Moze powiesze twoje ubrania, zeby szybciej wyschly, a tobie dam inne, zebys poczula sie wygodniej?
-Nie, dziekuje. Czuje sie dobrze. -Uparta jestes.
-Chcesz zjesc u mnie? -Oczywiscie, mialbym przepuscic jedzenie robione przez twoja mame? Tylko to skoncze i idziemy, ok?
-Jasne, a ty mlody, tez chcesz przyjsc? Zapraszam do mnie na wyzerke.
-Podoba mi sie, ale juz jadlem. Pozatym zaniose to szefowi.
-Czekaj. Jak Mauro zorientuje sie, ze go zgubil, sam po niego wroci. -Ale to nie fair..
-Idziesz czy nie? -Nie rozumiem cie, jestes jego kotem czy co?
-Nie, ale chce mu to oddac to nie fair, ze trzymam go tutaj. -Wyjasnie ci.
-Nie, Baldo! -Musi na niego zaczekac.
-Baldomero! Baldomero, daj mi go! Zostawcie, prosze, Dylan daj mi to!
-Nie moge uwierzyc. Etel! -Co sie stalo Sofia?
-Nie dzwonil pan Othon?
-Tak i zostawil ten numer, zebys oddzwonila.
-Dziekuje.
-Zrobic ci cos do jedzenia? -Tak, dziekuje.