Tip:
Highlight text to annotate it
X
Jesteśmy w Waszyngtonie, w parku National Mall,
przy pomniku upamiętniającym weteranów wojny w Wietnamie.
Pomnik znajduje się pomiędzy Pomnikiem Waszyngotna
a Mauzoleum Lincolna.
Maya Lin, która zaprojektowała pomnik,
postarała się zjednoczyć go z historią kraju,
łącząc przeszłość z teraźniejszością.
Jest to rząd kamiennych płyt z błyszczącego czarnego granitu,
który wskazuje w kierunku tych dwóch pomników.
Choć Lin nie nazywała ich ścianami, w pewnym sensie są to ściany.
Bardzo cienkie, wbite w ziemię, z wygrawerowanymi imionami
żołnierzy poległych podczas wojny wietnamskiej.
Obecnie znajduje się więcej niż 58 tys. imion,
ale ciągle dodawane są nowe.
Ilość imion jest przytłaczająca.
Każdy, kto idzie wzdłuż ścieżki, zapada się pod ziemię.
Ziemia otwiera się i ukazują się nam imiona.
Ponieważ powierzchnia płyt odbija światło, przypominają one lustro,
i jedyne, co wydaje się mieć znaczenie,
to szorstka powierzchnia wygrawerowanych imion.
Dla Mayi Lin to imiona były podstawą, istotą pomnika,
natomiast odbijający światło granit ma otwierać świat,
który możemy tylko oglądać, ale do którego nie mamy wstępu.
Gdy Lin pierwszy raz odwiedziła to miejsce,
chciała wydobyć z niego wszystko.
Powiedziała: 'Czuję potrzebę wbicia się w ziemię, wyobraziłam sobie,
jak biorę nóż i wbijam go w ziemię.
Otwieram ją i wypisuję w niej ból i przemoc, które uleczy czas.'
Pisze, że zwiedzanie pomnika pozwoli na pogodzenie się
ze śmiercią najbliższych.
Zwiedzanie pomnika jest jak podróż. Idąc w dół, wśród imion żołnierzy
uporządkowanych chronologicznie według daty śmierci,
odnajdujemy imię kogoś bliskiego i wychodzimy w górę.
Daty zaczynają się w środku i gdy stoimy twarzą do pomnika,
kierują się w dół, w prawą stronę. Od lewej krawędzi, w stronę środka
płyty są coraz wyższe.
Ścieżka rozszerza się w dół, a granitowe płyty
wznoszą się ponad trzy metry *** nami.
Wszystkie imiona symbolizują imię bliskiej nam osoby
pomnożone 58 tys. razy.
I chociaż to miejsce jest dla nas abstrakcją, jest też bardzo realne.
Mogą się tu spotykać rodziny, aby przeżyć chwilę zadumy.
Maya Lin uważa imiona za coś abstrakcyjnego,
coś, co dla rodzin może znaczyć więcej niż zdjęcie.
Zdjęcie przedstawia kogoś w konkretnym czasie i miejscu,
w danym momencie ich życia.
Imię natomiast przypomina nam wszystko o danej osobie.
Ilość imion robi wrażenie. Schodząc ścieżką w kierunku środka pomnika
czujemy się całkowiecie przytłoczeni.
Większość poprzednich pomników nie wywołuje takich emocji.
Dla nas pomniki wojenne to głównie pomniki bohaterów wojennych,
takie jak Kolumna Nelsona na placu Trafalgar Square
lub pomnik Shawa autorstwa Augusta Saint-Gaudensa w National Gallery,
przedstawiający bohatera prowadzącego armię oraz alegoryczną
postać symbolizującą pokój i śmierć.
Często spotykane na pomnikach połączenie alegorii i heroizmu
w tym przypadku nie ma odzwierciedlenia.
Jak pod koniec XX wieku tworzyć wyraziste pomniki?
Jak pozbyć się figuratywnej postaci pomnika?
Jak tworzyć coś podświadomie abstrakcyjnego
i wyrazistego jednocześnie?
Najwyraźniej komisja wybierająca projekt zdecydowała,
że abstrakcja będzie najlepszą opcją.
Ciekawe jest to, że komisja nie wiedziała, kim jest Maya Lin.
Stworzono 1400 projektów, każdy z nich był anonimowy.
W tym czasie Maya Lin była studentką architektury w Yale.
Maya jest Amerykanką azjatyckiego pochodzenia.
Ciekawe, co stałoby się, gdyby komisja wiedziała, kto jest twórcą projektu.
Po ujawnieniu jej tożsamości, dochodziło do aktów rasizmu.
Sprzeciwiano się również abstrakcji pomnika.
Rozwiązaniem tego problemu okazała się
bardziej naturalistyczna rzeźba sąsiadująca z pomnikiem.
Rzeźba przedstawia trójwymiarowych, bardzo realistycznych żołnierzy,
również robi wrażenie, lecz w sposób bardziej publiczny niż osobisty.
Mayi Lin udało się stworzyć miejsce zarówno publiczne jak i osobiste.
Możemy poczuć te wygrawerowane imiona.
Aby je przeczytać, należy podejść bardzo blisko i zjednoczyć się z nimi.
Pomnik Mayi Lin jest jednym
z najbardziej udanych pomników w kraju.
I jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Waszyngtonie.
W artykule o swoich pomysłach na pomnik wydanym znacznie później,
Maya Lin powiedziała: 'Byłoby to połączenie naszego świata
oraz cichej, ciemniejszej i spokojniejszej drugiej strony.
Wybrałam czarny granit, aby jego powierzchnia była spokojna
i odbijała światło. Nigdy nie widziałam tego pomnika jako ściany.
Raczej jako krawędź ziemi lub otwartą przestrzeń.'
Efekt lustra podwaja wielkość parku, tworząc dwa światy.
Jesteśmy częścią jednego, do drugiego nie mamy wstępu.
Nawet czarny granit wzbudził kontrowersje.
Maya mówiła, że nie mogła spodziewać się granitu z Kanady
lub Szwecji, dwóch krajów, których granit był dobrej jakości,
z powodów politycznych.
Oba te państwa służyły za schronienie dekownikom.
Jeden z przeciwników jej projektu powiedział: 'Nie trzeba być
wykształconym artystycznie, aby widzieć projekt pomnika jako
czarną bliznę, ukrytą szczelinę, jakby ze wstydu.'
To zupełnie inne podejście od tego przyjętego przez Lin.
Specjalnie przyjęła podejście politycznie neutralne,
chciała zaprojektować pomnik, który uczci pamięć poległych weteranów
bez wszczynania politycznych sporów
i kłótni o to, czy wojna była haniebna czy honorowa.
Kraj nie tylko walczył w wojnie, walczył sam ze sobą,
aby określić jej znaczenie.
Maya postąpiła dobrze, unikając kwestii politycznych i czyniąc
imiona i numeryczną moc dat śmierci poległych najważniejszymi.
Napisała również: 'Ściana traci swoją formę
i najważniejszą jej częścią są imiona.
To czysta i odbijająca światło powierzchnia, umożliwiająca
odwiedzającym ujrzenia siebie na tle imion.'