Tip:
Highlight text to annotate it
X
Rozmawialiśmy o tym, czy sztuka zawiera się w przedmiocie,
czy w rzeczach, które go otaczają….
Co ciekawe, pod koniec XX wieku artyści zaczęli tworzyć sztukę,
która otwarcie mówiła o tym, jak społeczeństwo tworzy dzieło sztuki.
Jeden z najlepszych przykładów tego stworzył‚ w 1975 roku Hans Haacke,
w swoim dziele wykorzystującym mały obraz znanego
neoimpresjonistycznego malarza George'a Seurata.
Każdy zna jego obraz "Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte",
ale Haacke skupił się na małym szkicu Serata,
który przeszedł drogę od pracowni artysty, przez wiele, wiele rąk,
aż trafił w posiadanie firmy inwestycyjnej i umieszczono go
w sejfie bankowym.
Haacke oprawił serię aktów własności obrazu.
Każdy z oprawionych obiektów na ścianie pokazuje historię
kolekcjonowania tego obrazu.
Z obiektu w pracowni artysty stał się on czymś, co teraz znajduje się
w sejfie bankowym,
i czego cena wzrosła drastycznie od czegoś, co nie miało samo w sobie
wartości, kiedy zostało wyprodukowane, od prostego szkicu,
do czegoś, co pod koniec 1975 roku było warte ponad milion dolarów.
To jest ten szkic, tak? Wygląda jak obraz.
Cóż, sam szkic wygląda właściwie jak obraz.
To jest mniejsza, pełnokolorowa wersja samego obrazu.
Czyli szkic jest tylko małą wersją...
Dokładnie, to wzór dla obrazu w większej skali.
- I wykonał go Seurat. - Zgadza się.
A Haacke, w swoim dziele sztuki czy instalacji,
jakkolwiek to nazwiemy, użył‚ oryginału...
to była dosłownie kserokopia.
Nie miał oryginału, bo ten znajdował się w sejfie bankowym.
Myślę, że chciał, między innymi, pokazać, że szkic stał się czymś,
co wyszło z obiegu, co stało się inwestycją…,
w przeciwieństwie do dzieła sztuki, którym było wcześniej.
To interesujące. To coś, co... coś co...
Mam z tym problem, bo powiedziałbym,
że to jest naprawdę interesujące, mieć nawet...
To brzmi jak coś dla Khan Academy,
"Spójrz na to dzieło i na jego właścicieli. Pomyśl o tym."
Stanowi to prawie wykres jego wartości rynkowej.
Dokładnie. I powód do tego, żeby wracać
do kwestii sztuka vs. nie-sztuka, czy tradycyjne pojęcie sztuki
vs. nowoczesne pojęcie sztuki. To, zdecydowanie jest nowoczesne.
Nie jest sprzed 500 lat.
W zasadzie, oryginalne dzieło sztuki jest tutaj nieobecne.
Tak, naprawdę podoba mi się
i, według mnie, do pewnego stopnia, jest to bardziej spójne niż wszystko to,
na co zwracaliśmy do teraz uwagę, że nie czuł on potrzeby
zrobienia tego w oleju i na płótnie, to, że myślał‚
"Spójrz, to nie jest..." Podoba mi się to, że powiedział‚ po prostu:
"Jeśli już mamy pojechać po bandzie
"to po co mam ciągle mieszać te farby i tak dalej?"
Ogólnie rzecz biorąc, to bardzo dobry pomysł.
Prawie masz nadzieję, że muzea będą pełne ludzi,
dokumentujących, czym są te dzieła sztuki,
gdzie były te wszystkie dzieła, które nie są już dostępne dla ogółu
i gdzie są teraz, jaka jest ich historia. To byłoby fascynujące.
To również dokumentuje, jak zmienia się znaczenie obiektu.
Więc nie chodzi tylko o wartość rynkową,
ale także o sposób, w jaki coś osobistego,
co jest tylko krokiem w kierunku większego, ukończonego dzieła
staje się instrumentem pieniężnym.
To zysk, czy strata?
Przeistacza się z czegoś osobistego dla artysty w towar.
Każdego to, do pewnego stopnia fascynuje.
Ile to jest warte, ile ktoś będzie chciał za to zapłacić?
Jestem w kropce, bo zadałem wam te same pytania, kiedy to zobaczyłem.
Ile to jest warte? Jaka jest tego historia?
Bardzo podoba mi się idea stojąca za dziełem Haacke'ego.
I jest to zarazem trochę smutne.
Gdyż wykorzystuje się sztukę, niejednokrotnie bardzo osobistą
i, tak naprawdę, wytyka się ironię i hipokryzję,
ale jednocześnie, wydaje mi się to naprawdę zdrowe.
Może każde dzieło sztuki powinno mieć taką "kronikę".
Co ciekawe, robi to sam artysta, a nie instytucja.
To nie jest perpektywa muzeum ani kustosza, ale jest postrzegane jako
bardziej subiektywna, radykalna opinia artysty.
Co ciekawe, ponieważ to jednorazowe dzieło, wygląda jak...
Wiem, że taki był jego zamysł,
ale podpada to pod pomysł kustosza, i to naprawdę dobry pomysł,
całkiem interesujący.
Albo prowokacja artystyczna, czy można to uznać za sztukę?
Prawdę mówiąc, od lat sześćdziesiątych, aż do teraz
rozwijał sie cały ruch, znany jako krytyka instytucjonalna,
w którym artyści używali sztuki, żeby wskazać
na wrażliwe kwestie polityczne, które towarzyszą wystawianiu sztuki.
Istnieje taka interesująca, antagonistyczna relacja.
Tak naprawdę sztuka jest tu narzędziem komentarza społecznego,
czyli tym, czym była od zawsze.
Na początku powiedziałem...
To coś zupełnie innego, ale potem pomyślałem "Może nie."
Wiele z naszych dyskusji dotyczyło złożonej relacji
między rynkiem, między instytucjami a sztuką i artystami.
Taka krytyka instytucjonalna naprawdę rzuca na to światło.
Ale nie wydaje się to być dobrą ogólną strategią.
Ja, osobiście, doceniam to, co robi Haacke.
To bardzo szczere i nie jest hipokryzją.
Co to znaczy,
pozostać alternatywnym, kiedy rynek wchłonął‚ już całą awangardę?
Jak myślisz, jaką nauczkę wyciągnięto z rynku sztuki?
Teraz specjalnie zaprasza się artystów do muzeów,
żeby uprawiali rodzaj krytyki instytucjonalnej.
Naprawdę?
Tak, ponieważ teraz wiemy, że istnieje realna wartość.
Jest w tym wartość rynkowa, są w tym inne rodzaje wartości,
wiec zaprasza się artystów do muzeów, żeby uprawiali ten rodzaj...
Ale to ją w dziwny sposób dewaluuje.
Jak postrzegają to fundatorzy albo sponsorzy?
Nie jestem pewien, czy wszystkie przedsiębiorstwa są na to otwarte,
ale myślę, że te, które są, przyjmują postępowe stanowisko
i oceniają to w pozytywny sposób.