Tip:
Highlight text to annotate it
X
Tłumaczenie: Lena Gorska Korekta: Marta Krzeminska
Myślałem, że podskokami uspokoję nerwy,
ale reakcja jest odwrotna,
więc to chyba był zły pomysł. (Śmiech)
Byłem zachwycony zaproszeniem
do zaprezentowania mojej muzyki i kompozycji
pewnie dlatego, że przemawia to
do mojego wybujałego narcyzmu. (Śmiech)
Nie żartuję, trzeba to po prostu przyznać
i żyć dalej. (Śmiech)
Szybko pojawił się dylemat:
granie i komponowanie już mnie nudzi,
granie i komponowanie już mnie nudzi,
stąd też zdecydowałem się uczynić nudę
tematem mojej prezentacji.
Podzielę się z wami muzyką
opowiadając historię tego,
jak użyłem nudy jako katalizatora kreatywności i wynalazków,
i jak nuda zmusiła mnie
do postawienia zasadniczego pytania
dotyczącego mojego zawodu,
jak pchnęła mnie do podjęcia innych ról,
niż tych zwyczajowo związanych
z tradycyjnie pojętą rolą kompozytora.
Zacznę fragmentem utworu
na fortepian.
(Muzyka)
Ja to napisałem. (Śmiech)
Nie... (Brawa) No dziękuję.
Ale nie, nie napisałem tego.
To Beethoven,
więc nie byłem tu kompozytorem,
lecz pełniłem rolę interpretatora.
Oto jestem - interpretator.
Ale czego? Utworu muzycznego, prawda?
Można jednak spytać: "Czy to jest muzyka?"
Pytam retorycznie,
bo niewątpliwie był to utwór muzyczny.
bo niewątpliwie był to utwór muzyczny.
Rzucam to pytanie,
byście zatrzymali je w pamięci,
bo jeszcze do niego wrócimy.
Będzie to rodzaj refrenu
tej prezentacji.
Czyli mamy ten utwór Beethovena.
Problem polega na tym, że mnie to nudzi.
Ale reakcja! (Śmiech)
To Beethoven, jak tak można?
Znam tę muzykę na wylot.
Musiałem to ćwiczyć jako dzieciak i mam dosyć. (Śmiech)
Chciałbym spróbować to zmienić,
przekształcić po swojemu,
wezmę początek...
(Muzyka)
i zamienię... (Muzyka)
potem zaimprowizuję na melodii,
która idzie teraz tak... (Muzyka)
(Muzyka)
Takie właśnie coś. Dziękuję.
(Brawa)
To mógłbym właśnie zrobić,
niekoniecznie jest to lepsze od Beethovena.
Właściwie chyba gorsze.... (Śmiech)
Dla mnie jednak ciekawsze. Mniej mnie nudzi.
Odnoszę to do siebie,
bo to ja muszę na bieżąco podejmować decyzje,
mając wciąż w głowie tego Beethovena
cały czas kombinuję,
jak go przeobrazić.
Dla mnie to zajmujące zadanie,
podkreślam tu zaimek pierwszej osoby,
a moja twarz pojawia się teraz dwukrotnie,
czyli jest to przedsięwzięcie solipsystyczne. (Śmiech)
Jednocześnie bardzo dla mnie zajmujące,
na chwilę, potem mnie to nudzi.
To, czyli fortepian.
To taki znajomy instrument, którego skala i barwa
są ograniczone, zwłaszcza jeśli gramy po klawiszach
i nie próbujemy go słuchać
po, powiedzmy, podpaleniu instrumentu,
robi się to nudne. Tak się dzieje ze wszyskimi intrumentami,
robi się to nudne. Tak się dzieje ze wszyskimi intrumentami.
Robią się znajome. Zaczynam więc projektować
i budować własne. Oto jeden z nich.
Zagram wam na nim,
żebyście usłyszeli, jak brzmi.
(Muzyka)
Ten dźwięk sprężynki - bardzo ważny. (Śmiech)
Grzebienie, jedyne których posiadam. (Muzyka)
Wszystkie poprzyczepiane do instrumentów. (Śmiech)
(Muzyka)
Można na tym wiele zrobić.
Grać smyczkiem zamiast pałeczkami.
Jest taki dźwięk. (Muzyka)
Z zapleczem elektronicznym
mogę zmieniać dźwięki. (Muzyka)
(Muzyka)
Tak i tak. (Muzyka)
I tak dalej.
To część palety dźwięków tego instrumentu, który czyni ze mnie wynalazcę, a do tego...
To część palety dźwięków tego instrumentu, który czyni ze mnie wynalazcę, a do tego...
To część palety dźwięków tego instrumentu, który czyni ze mnie wynalazcę, a do tego...
Nazywa się on Mysz-kieter... (Śmiech)
Najlepsze jest to, że jestem największym
wirtuozem gry na Mysz-kieterze. (Śmiech)
OK? (Brawa)
Jeśli o to chodzi,
to właśnie przywilej bycia wynalazcą.
A kiedy powiedziałem, że jestem "największym",
A kiedy powiedziałem, że jestem "największy",
mieliśmy już narcyzm, solipsyzm,
a teraz jeszcze zdrowa dawka egocentryzmu.
Niektórym już pewnie wyszło bingo. (Śmiech)
To też przyjemna rola, choć trzeba przyznać,
że jestem też najgorszym Mysz-kieterem,
czego się obawiałem pełniąc tę lepszą z dwóch ról.
czego się obawiałem pełniąc tę lepszą z dwóch ról.
Dobrze, że przestałem.
Choć wewnętrznie rozpaczam.
Wszystko zajmuje mnie dzięki swojej wielorakości,
Wszystko zajmuje mnie dzięki swojej wielorakości,
choć to, tak naprawdę, samotne działania.
Chcę niedługo włączyć w nie innych.
Cieszę się, że mogę dla nich komponować.
Piszę dla solistów, a czasem pracuję z całymi orkiestrami, masą ludzi.
Piszę dla solistów, a czasem pracuję z całymi orkiestrami, masą ludzi.
To chyba rola, pozycja,
z której jestem najlepiej znany.
Niektóre z moich partytur wyglądają tak,
inne tak,
a inne tak.
Piszę ręcznie, a to żmudne.
Dużo czasu zabiera napisanie nut,
obecnie pracuję *** czymś,
co ma 180 stron.
To kawał życia, rwę włosy z głowy.
Mam ich dużo, więc to może i lepiej. (Śmiech)
Staje się to nudne i męczące,
z czasem zapragnąłem więc,
by pisanie nut stało się ciekawsze, co pchnęło mnie do innych projektów, jak ten.
by pisanie nut stało się ciekawsze, co pchnęło mnie do innych projektów, jak ten.
To fragment utworu pod tytułem:
"Metafizyka zapisu nutowego".
Pełna partytura ma 21 m szerokości.
Szalony zapis piktograficzny.
Powiększmy kawałek.
Zaczynam od szkicowania szablonów, prostych krawędzi,
francuskich łuków, wszystko odręcznie.
Te 21 m podzielono na 12 paneli po 1,8 m,
które powieszono na balkonie
w lobby Muzeum Sztuki Kantorskiej.
Wisiały tam rok
funkcjonując jako sztuka wizualna codziennie
prócz piątków
kiedy między 12:00 a 13:00 przychodzili artyści
by interpretować te dziwne, niezidentyfikowane,
piktograficzne glify. (Śmiech)
Było to ekscytujące doświadczenie.
Satysfakcjonujące muzycznie,
ale też dlatego, że będąc w muzeum
nadało mi nową rolę.
Rolę artysty wizualnego. (Śmiech)
Wypełnię to wszystko, bez obaw. (Śmiech)
Jestem mnogością. (Śmiech)
Niektórzy ludzie powiedzieliby:
"Jesteś dyletantem."
Może i prawda. Rozumiem.
Nie zajmuję się sztuką wizualną,
nie szkoliłem się, chciałem to zrobić jako dodatek do komponowania,
nie szkoliłem się, chciałem to zrobić jako dodatek do komponowania,
poszerzenie kreatywnego impulsu.
Rozumiem pytanie: "Czy to jest muzyka?"
To nie są zwyczajne nuty.
Rozumiem też ukrytą krytykę
dla utworu "S-Tog", któy napisałem w Kopenhadze.
Wziąłem mapę metra i zmieniłem nazwy stacji
na abstrakcyjne określenia muzyczne.
Muzycy, zsynchronizowani stoperami
jeździli wg rozkładu rozpisanego minutami.
To jest adaptacja,
albo kradzież czegoś,
i przemiana tego w nuty.
Kolejna adaptacja to ten utwór.
Wziąłem zegarek i zmieniłem w nuty.
Zaprojektowałem tarcze, wyprodukowano je,
i muzycy grają wg tych nut.
Patrzą na sekundnik i kiedy przechodzi *** symbolami, interpretują to.
Patrzą na sekundnik i kiedy przechodzi *** symbolami, interpretują to.
Oto inny przykład utworu i jego wykonania.
Oto inny przykład utworu i jego wykonania.
W tych dwóch rolach, byłem śmieciarzem,
w sensie zbieracza, jak z mapą metra,
albo złodziejem, a także projektantem bo zrobiłem zegarki.
albo złodziejem, a także projektantem bo zrobiłem zegarki.
Ponownie, to dla mnie ciekawe.
Kolejną rolą, którą lubię to rola performera.
Niektóre utwory mają pierwiastek teatralny,
często je odgrywam.
Pokażę klip z utworu "Echolalia".
Tutaj występuje Brian McWhorter,
świetny performer.
Obejrzyjmy, zawróćcie uwagę na instrumenty.
(Muzyka)
Słyszę nerwowy śmiech,
bo zauważyliście, że wiertarka grała trochę za wysoko,
intonacja szwankuje. (Śmiech)
Kolejny klip.
(Muzyka)
Widać, że zamęt trwa.
Nie ma klarnetów czy trąbek fletów czy skrzypiec.
Nie ma klarnetów czy trąbek fletów czy skrzypiec.
Tu dziwniejszy utwór, z osobliwszymi instrumentami.
"Tlön" dla 3 dyrygentów bez muzyków. (Śmiech)
Zainspirowany dwoma osobami
kłócącymi się w języku migowym.
Gdzie nie słychać decybeli,
ale wewnętrznie, to nadal bardzo głośne przeżycie.
Z dziwnymi urządzeniami,
bez zwyczajnych instrumentów
i nadmiarem dyrygentów,
można spytać: "Czy to muzyka?"
Przejdźmy do utworu, w którym się grzecznie zachowuję
"Koncertu dla Orkiestry".
Widać tu wiele zwyczajnych instrumentów.
Widać tu wiele zwyczajnych instrumentów. (Muzyka)
(Muzyka)
Tak naprawdę tytuł tego utworu jest inny.
Byłem złośliwy i by go uatrakcyjnić
dodałem coś w środku. To właściwy tytuł: "Koncert na kwiaciarza i orkiestrę".
Kontynuujmy.
(Muzyka)
Lepsze z kwiaciarzem, nie? (Śmiech) (Muzyka)
Przynajmniej mniej nudne.
(Muzyka)
Te wszystkie teatralne składniki, czynią ze mnie kogoś nowego,
dramaturga.
Ale dobrze się zachowałem, napisałem muzykę dla orkiesty, prawda?
Ale także inne rzeczy.
Był kwiaciarz. I znowu
zadajemy tu pytanie o ontologię
konwencjonalnej muzyki.
Oto ostatni utwór, który zaprezentuję.
Nazywa się "Aphasia",
gesty zsynchronizowane z dźwiękiem,
co daje mi kolejną rolę, rolę choreografa.
co daje mi kolejną rolę, rolę choreografa.
Nuty wyglądają tak
i są instrukcją dla performera
do robienia różnych gestów w konkretnych momentach
w synchronizacji z kasetą, na której jest wokal.
w synchronizacji z kasetą, na której jest wokal.
Nagrałem niezwykłego śpiewaka,
i z pomocą komputera
przekształciłem jego głos na niezliczone sposoby,
aż powstało to, co usłyszycie.
Odegram wam tylko kawałek "Aphasii", dobrze?
(Muzyka)
Wiecie mniej więcej o co chodzi. (Brawa)
To trochę dziwne.
Czy to muzyka?
Doszedłem to wniosku, że to niewłaściwe pytanie.
Doszedłem to wniosku, że to niewłaściwe pytanie.
Ważniejsze jest: "Czy to ciekawe?"
To jest pytanie, które sobie stawiam.
Nie myślę o definicji tego, co robię.
Pozwalam, by kreatywność
pchała mnie w ciekawe strony.
Nie obchodzi mnie,
czy rezultat przypomina paradygmat tego,
czym rzekomo powinna być kompozycja.
Zachęciło mnie to do podjęcia nowych ról.
Zachęciło mnie to do podjęcia nowych ról.
Zastanówcie się,
jak dalece możecie zmienić to podstawowe pytanie
w waszych własnych dyscyplinach.
Dodam tu taką uwagę.
Wspomniałem pewne psychiczne defekty,
Wspomniałem pewne psychologiczne defekty,
pojawiły się także obsesyjne zachowania
trochę urojeń i tak dalej.
Można powiedzieć, że jest to powód
do samo-odrazy, pewnej schizofrenii,
w popularnym znaczeniu tego słowa,
czyli rozdwojenie jaźni. (Śmiech)
Pomimo tych zagrożeń,
zachęcam was do zastanowienia się *** rolami,
jakie możecie podjąć w pracy, bez względu na to,
jak dalece odbiegają od zawodowej definicji.
Dziękuję bardzo. (Brawa)
(Brawa)