Tip:
Highlight text to annotate it
X
Młoda Mężatka, po dwóch zaledwie miesiącach małżeństwa
zdążyła doświadczyć całej gamy nieznanych jej dotąd uczuć.
Początkowo była oszołomiona, jakby we śnie.
Wkrótce odkryła, że nie tylko boi się swego męża Juliana,
ale, że prawie w ogóle nie mają o czym rozmawiać.
On chodzi wciąż niezadowolony, a ją ma za idiotkę.
Jego przyjaciele, szczególnie panny na wydaniu, a zwłaszcza Iza Troicka,
traktują ją z wyniosłym lekceważeniem.
Ona sama woli samotność od towarzystwa swego wiecznie złego męża.
Odpędza od siebie wspomnienie prawdziwej miłości - pana Adama, tak teraz niestosowne.
Każdy dzień przynosi nowe, niespodziewane zdarzenia.
Tak jak dziś, 19 grudnia 1923 roku, sześćdziesiąt jeden dni po ślubie.
Prawie wszyscy, u których byliśmy z wizytą rewizytowali nas.
Nie przyjęłam jednak nikogo, bo wszędzie, gdzie byliśmy
Urządzenie domu było daleko piękniejsze i kosztowniejsze niż u mnie.
Wczoraj jednak musiałam przyjąć panie Troickie,
Gdyż spotkałyśmy się w drzwiach wejściowych...
i nie mogłam, jak zwykle, powiedzieć, że nie nie ma w domu.
Panna Iza powitała mnie ironicznie.
Dziwna rzecz, jak obecność Izy rozdrażnia mnie.
Szczególnie, gdy zaczęła uprzejmie chwalić gust w urządzeniu mieszkania
Nienawidziłam jej, czułam bowiem, że kłamie!
"Czy zechce pani nam pokazać całe swoje gniazdko?
Niech mama spojrzy tu, jaki to piękny oleodruk!
Oleodruk!
Ach jakie piękne, ach, ach, jakie piękne, ach, talerze!
A tu? A tu? A tu?"
"To gabinet mego męża", odparłam.
"Dlaczego nie ma tu, tu nie ma choć jednego kwiatka?
Nie lubi pani kwiatów?
Zobaczy pani jak, jak się to biurko rozweseli!"
Szybko odpięła od swej mufki wiązkę chryzantem i włożyła je do wazonika.
"Mężowi pani zaraz będzie weselej pracować!"
Tego wieczora powiedziałam Julianowi, dość cierpko, że kwiaty zostawiła Iza.
Spojrzał na mnie zdziwiony i nagle... zaczął się śmiać!
Miałam ochotę rzucić się na te kwiaty,
poszarpać je i cisnąć o ziemię!
Lecz czułam, iż postępując tak będę śmieszna i głupia.
Pobiegłam więc do pokoju...
i tam...
gorąco płakałam.
Młoda Mężatka wkrótce uświadomiła sobie
dlaczego płakała tego dnia, gdy Iza pozostawiła kwiaty na biurku jej męża.
przyzwyczaiła się traktować Juliana jak swoją własność,
co jest istotą małżeństwa.
Ale to nie jest własność serdeczna.
Jej mąż staje się jej coraz bardziej obcy.
Przebywanie z nim jest sztuczne, jak w jakimś teatrze.
W dodatku niedawno spotkała Izę, która poczyniła kąśliwą sugestię,
jakoby Julian poślubił ją dla jej pieniędzy.
Lecz teraz to bez znaczenia, skoro znów spotkała pana Adama!
Nie wiedziałam o tym...
że można żyć podwójnym życiem.
A teraz to właśnie...
ja żyję takim życiem.
Na pozór...
Zajmuję się wszystkim, ubieram się, czeszę,
Siedzę przy stole z Julianem.
Lecz to wszystko dzieje się tylko na pozór.
Bo ja żyję...
jakoś niezależnie
od tego co moje ciało i dusza poniekąd robi.
I w tym drugim życiu widzę ciągle pana Adama i słyszę
jak mówi do mnie, jak mówi do mnie:
"Panno Luniu! Panno Luniu!"
A mój mąż przestaje istnieć zupełnie.
I gdy siedzi przy stole to tak, jakby go nie było!
Młoda Mężatka, uniesiona świeżym porywem uczuć do pana Adama,
zastanawia się coraz poważniej
czy panna Iza i jej mąż także nie są w sobie zakochani?
Bardzo cieszyłaby ją taka okoliczność.
Nienawidzi przecież Juliana i kocha Adama.
Romans jej męża dałby świetny powód do rozwodu.
Lecz sąd żąda nie powodów, a dowodu zdrady.
By go zdobyć Młoda Mężatka zakrada się do gabinetu męża i znajduje...
niedawne listy miłosne od Izy.
Wreszcie ma dowód, którego potrzeba do rozwodu.
Nie dostanę rozwodu...
Nie pójdę za pana Adama...
Ach, Boże, Boże, mój Boże...
zlituj się nade mną...