Tip:
Highlight text to annotate it
X
Tłumaczenie: Lena Gorska Korekta: Rysia Wand
Billy przychodzi do szkoły,
siada, a nauczyciel pyta:
"Czym się zajmuje twój ojciec?"
Billy odpowiada: "Jest pianistą w palarni ***".
Billy odpowiada: "Jest pianistą w palarni ***".
Nauczyciel dzwoni do ojca i mówi:
"Usłyszałam dzisiaj od Billy'ego szokującą historię.
Twierdzi, że jest pan pianistą w palarni ***".
Twierdzi, że jest pan pianistą w palarni ***".
Ojciec na to: "Bardzo mi przykro. Tak, skłamałem.
Ale jak mogę powiedzieć ośmiolatkowi,
że jego ojciec jest politykiem?" (Śmiech)
Jestem politykiem. Kiedy stojąc przed wami
lub spotykając ludzi gdziekolwiek na świecie
wyjawiam w końcu charakter mojej profesji,
zazwyczaj patrzą na mnie jak na połączenie
węża, małpy i iguany,
co mocno daje mi odczuć,
że coś jest nie w porządku.
400 lat formowania się demokracji.
Koledzy-parlamentarzyści jako jednostki
robią chyba wrażenie. Coraz lepiej wykształcone,
energiczne i doinformowane społeczeństwo,
a tu takie rozczarowanie.
W parlamencie mamy lekarzy,
biznesmenów, akademików,
uznanych ekonomistów, historyków, pisarzy,
oficerów, od pułkowników do starszych sierżantów.
Jednak wszyscy, łącznie ze mną,
idąc pod głowami tych dziwacznych gargulców,
czujemy, że znaczymy mniej niż suma części,
że skurczyliśmy się znacząco.
Nie jest to wyłącznie problem Wielkiej Brytanii.
To problem wszystkich państw rozwijających się,
jak również państw średnio zamożnych.
Np. członkowie parlamentu jamajskiego
to głównie stypendyści Rhodesa,
absolwenci Harvardu czy Princeton,
a jednak śródmieście Kingston
to jedno z najbardziej przygnębiających miejsc
we wszystkich takich państwach na świecie:
ponury, przygnębiający krajobraz
spalonych, na w pół opuszczonych budynków.
Tak to wygląda od przekazania władzy 30 lat temu,
czy to pod rządami syna uczonego i
członka palestry królowej brytyjskiej,
czy pod rządami doktora nauk ekonomicznych z Harvardu,
ponad 800 osób zginęło na ulicach miasta
w wyniku przemocy związanej z narkotykami.
10 lat temu obietnica demokracji
wydała się niesłychana. George W. Bush,
w swoim orędziu noworocznym w 2003 r. ogłosił,
że demokracja to siła,
która pokona większość bolączek świata,
bo rządy demokratyczne szanują swoich obywateli
i sąsiadów, więc wolność przyniesie pokój.
Jednocześnie, wybitni naukowcy stwierdzili,
że demokracja daje mnóstwo innych korzyści.
Wymieniali o dobrobyt, bezpieczeństwo,
przezwyciężenie przemocy na tle wyznaniowym,
uwolnienie od terrorystów.
Co się zmieniło od tamtego czasu?
Widzimy demokratyczne systemy rządów
w miejscach jak Irak czy Afganistan,
które jednak nie odczuwają wspomnianych korzyści.
W Afganistanie wybory odbyły się już trzy razy.
Trzykrotnie wybierano prezydenta i parlament.
Z jakim rezultatem?
Czy kwitnie społeczeństwo obywatelskie,
praworządność i bezpieczeństwo? Nie.
Afgański system sądowniczy jest słaby i skorumpowany,
społeczeństwo obywatelskie jest ograniczone i nieskuteczne,
media raczkują,
a rząd jest bardzo niepopularny
i w powszechnej opinii trawiony przez korupcję
a system bezpieczeństwa jest szokująco zły.
W Pakistanie i państwach Afryki subsaharyjskiej
demokracja i wybory nie kłócą się
ze skorumpowanymi rządami,
niestabilnym i niebezpiecznym państwem.
Przypominam sobie rozmowę
z ludźmi w Iraku.
Spytano mnie, czy zamieszki,
które działy się na naszych oczach,
z tłumem plądrującym budynek lokalnej rady,
to oznaka nowej demokracji.
Sprawy mają się podobnie
w każdym państwie rozwijającym się i średnio zamożnym,
które odwiedziłem, a trochę także i u nas.
Jakie jest zatem rozwiązanie?
Czy powinniśmy zrezygnować z idei demokracji?
Oczywiście nie. Byłoby absurdalne
angażować się w operacje,
jakie miały miejsce w Afganistanie czy Iraku,
gdyby nagle okazało się,
że wprowadzamy system
inny niż demokratyczny.
Każdy inny kłóciłby się z naszymi wartościami,
z oczekiwaniami ludności,
i naszym własnym interesem.
Pamiętam czas, kiedy wydawało nam się,
że powinniśmy opóźnić wprowadzenie demokracji.
Po doświadczeniach w Bośni,
gdzie przeprowadzone zbyt wcześnie wybory
usankcjonowały przemoc religijną i ekstremizm,
w Iraku w 2003 roku podjęto decyzję
o odroczeniu wyborów na dwa lata,
by zainwestować w edukację wyborczą i demokratyzację.
W rezultacie, nasze biuro zostało oblężone,
to akurat zdjęcie z Libii,
ale identyczną sytuację widziałem w Iraku,
przez tłum ludzi domagających się wyborów.
Wyszedłem i spytałem,
co jest nie tak z Radą Tymczasową
i z ludźmi, których dla nich wybraliśmy?
Jest szejk sunnicki, szyicki,
siedmiu przywódców głównych plemion,
jest chrześcijanin, jest Sabejczyk,
reprezentantki kobiet i wszystkie partie polityczne.
Co jest nie tak z ludźmi, których wybraliśmy?
Odpowiedź: "Nie chodzi o to, kogo wybraliście,
tylko o to, że to wyście wybierali".
Nawet w najodleglejszym zakątku Afganistanu
nie spotkałem ani jednej wspólnoty,
która nie chciałaby decydować, kto nią rządzi.
Nawet na zapadłej wsi nie spotkałem nikogo,
kto nie chciałby głosować.
Przyjmijmy do wiadomości,
że mimo wątpliwych statystyk,
mimo że 84% Brytyjczyków wątpi w politykę,
mimo że badania przeprowadzone w Iraku w 2003 r.
na temat systemów politycznych wykazały,
na temat systemów politycznych wykazały,
że 7% chce rządów USA,
5% rządów Francji,
3% rządów Wielkiej Brytanii,
a aż 40% Dubaju,
niedemokratycznej, ale dobrze prosperującej
małej monarchii, pomimo tego demokracja to wartość,
o którą powinniśmy walczyć. By tego dokonać
musimy odejść od technicznych sporów.
Trzeba porzucić przekonanie, że demokracja liczy się
ze względu na rzeczy, które jej towarzyszą.
Musimy porzucić przekonanie,
że prawa człowieka liczą się ze względu na rzeczy,
które im towarzyszą, podobnie prawa kobiet.
Dlaczego powinniśmy zakończyć te spory?
Ponieważ są one bardzo niebezpieczne.
Jeśli potępienie tortur tłumaczymy tym,
że nie dają wiarygodnych informacji lub uzasadniamy prawa kobiet
stymulacją wzrostu gospodarczego przez podwojenie siły roboczej,
musimy liczyć się z tym,
że rząd Korei Północnej odpowie na to:
"Odnosimy duże sukcesy w zdobywaniu
wiarygodnych informacji przez tortury",
a rząd Arabii Saudyjskiej powie:
"Dziękujemy, nasz wzrost gospodarczy
ma się znacznie lepiej niż wasz,
nie potrzebujemy programu wspierania praw kobiet".
Demokracja nie jest tylko środkiem do celu.
Nie chodzi wyłącznie o rzeczy, które za sobą niesie.
Nie chodzi o to, że niesie za sobą
efektywne, dobrze prosperujące rządy prawa,
ani że gwarantuje spokój wewnętrzny i zewnętrzny.
Demokracja jest wartością zasadniczą.
Demokracja jest ważna, ponieważ odzwierciedla
idee równości i wolności, godności,
godności jednostki,
poglądu, że głos każdego liczy się tak samo
w procesie formowania rządu.
Jeśli rzeczywiście chcemy wzmocnić demokrację,
ożywić ją, musimy zaangażować się wspólnie,
obywatele i politycy w nowe projekty.
Demokracja to nie kwestia struktury.
To stan umysłu. To działanie.
A jego częścią, szczerość.
Po tym wystąpieniu wystąpię w programie radiowym
"Any Questions", zapewne zauważyliście,
że politycy w tego typu programach
nigdy nie przyznają się, że nie znają odpowiedzi.
Niezależnie od tego, o co chodzi.
Jeśli spytacie o dodatek na dziecko,
przyszłość pingwinów na Antarktydzie
albo czy rozbudowa Chongqingu wspomaga
zrównoważony rozwój sekwestracją dwutlenku węgla,
na pewno dostaniecie odpowiedź.
To się musi skończyć. Musimy przestać udawać,
że jesteśmy istotami wszechwiedzącymi.
Politycy muszą czasem umieć przyznać,
że niektóre oczekiwania i obietnice wyborcze
że niektóre oczekiwania i obietnice wyborcze
mogą być niemożliwe do realizacji,
lub też że nie powinny zostać zrealizowane.
Powinniśmy odkryć geniusz naszych społeczeństw.
Powinniśmy odkryć geniusz naszych społeczeństw.
Społeczeństwo nigdy jeszcze nie były tak wykształcone,
energiczne, zdrowe,
jeszcze nigdy tyle nie wiedziano, nie troszczono się,
i nie chciano tyle osiągnąć. Ten geniusz jest tutejszy.
Odchodzimy od sal bankietowych,
jak ta, w której dzisiaj jesteśmy,
sal o niezwykłych obrazach na suficie,
przedstawiających królów na tronie,
cały ten spektakl odgrywający się w tej przestrzeni,
gdzie królowi Anglii ucięto głowę...
Odchodzimy od miejsc jak to,
i kierujemy się w stronę ratusza,
bo idziemy ku energii obywateli. Wykorzystajmy to.
W różnych krajach może to dotyczyć innych dziedzin.
W Wielkiej Brytanii moglibyśmy podpatrzeć Francuzów
jak w bezpośrednich wyborach
wybierają władze miasta
we francuskich wspólnotach.
W Afganistanie, zamiast koncentrować się
na wyborach prezydenckich i parlamentarnych,
powinniśmy zastosować się do afgańskiej konstytucji,
przeprowadzić bezpośrednie wybory
na poziomie prowincji, by wybrać naczelników.
Jednak by to wszystko miało szansę realizacji,
uczciwość języka władzy, lokalna demokracja,
zabiegi samych polityków nie wystarczą.
To również kwestia obywateli.
Opinia publiczna musi pozwolić na uczciwość polityków.
Media, które pośredniczą między politykami a opinią,
też muszą na to przyzwolić.
Rozkwit lokalnej demokracji wymaga aktywnego
i świadomego zaangażowania każdego obywatela.
Innymi słowy, by odbudować demokrację,
by stała się ponownie żywa i energiczna,
opinia publiczna
musi zaufać swoim politykom,
a politycy muszą zaufać opinii publicznej.
Dziękuję bardzo. (Brawa)