Tip:
Highlight text to annotate it
X
Wicher przycicha i się wzmaga,
I raz jest mglista, raz promienna,
Śliczna zimowa Kopenhaga,
Miasteczko Pana Andersena.
Poety, który nas podzielił,
Swe bajki gęsim piórem pisząc,
Na tych, co już je usłyszeli,
I tych, co jeszcze je usłyszą.
Na kartkę blask od świecy padł,
O zmroku przypływała wena
I oto stał się cały świat
Miasteczkiem Pana Andersena.
I grają w bajkach dobrych, złych,
Los odgadując swój po trochu,
Mężczyźni i Kobiety ich,
Księżniczki ich na ziarnku grochu
Są delikatne, boją się,
Czasem ich cichy słychać szloch:
Kochany mój, nie uraź mnie,
Skoro mnie razi byle groch.
I leci groch kobiecych łez,
I szepcze mi poduszka senna,
Że całe nasze życie jest
Miasteczkiem Pana Andersena...
I myśl mi się po głowie,
Która odkrywcza jest szalenie,
Że w sumie jedno, co nas łączy,
To jest dziecięce pochodzenie.
*** Danią zima jest ponura,
Tnie zimnym gradem, deszczem kosi,
*** Danią gęsi gubią pióra,
Chudy poeta je podnosi.
Na kartkę blask od świecy padł,
O zmroku znów przypłynie wena
I znów się stanie cały świat
Miasteczkiem Pana Andersena.
I będą grali tam i tu,
I losu dociekali swego
Mężczyźni w zimnym białym dniu
Porwani przez Królową Śniegu.
I będzie słychać smutny głos
Mężczyzny - chłopca hen, zza mgły:
"Kto wyjmie to bolesne szkło,
Które do oka wpadło mi?"
Nieraz popłynie taki tekst
I szepcze mi poduszka senna,
Że całe nasze życie jest
Miasteczkiem Pana Andersena.
Tak jest, choć w czoło się pukają
Ci wszyscy mądrzy i stateczni,
Co w żadnej bajce nie zagrają,
Bowiem nie byli nigdy dziećmi...