Tip:
Highlight text to annotate it
X
movie info: XVID 640x480 23.976fps 1.4 GB
DZIEŃ GNIEWU
/Dzień ów gniewu się nachyla,
/gdy w proch wieki zmiecie chwila,
/świadkiem Dawid i Sybilla.
/Będzie strach tam, będzie drżenie,
/przyjdzie sędzia sądzić ziemię
/a roztrząsać wszystko wiernie.
/Trąba wyda głos dokoła,
/gdzie kto gnił w mogilnych dołach,
/wszystkich do stóp tronu zwoła.
/Śmierć struchleje, wszelkie ciało
/gdy powstanie, jak leżało,
/by przed Sędzią głos zabrało.
/Zwój ksiąg będzie rozwiniony
/zapisanych z każdej strony,
/z których ma być świat sądzony.
/Sędzia zasię gdy rozkaże,
/co ukryte, to ukaże,
/a bezkarnie nic nie zmaże.
/Prawy Sędzio odemszczenia,
/daj nam łaskę odpuszczenia
/jeszcze przed dniem rozliczenia.
/Od zbrodniarza jęczę srożej,
/czoło ogniem winy gorze...
/...I zważywszy, że Marte od Herlofa
/została oskarżona o czary
/przez troje czcigodnych i poważanych obywateli,
/orzekamy ją pojmać
/i doprowadzić przed oblicze Sądu.
Gdyby to tylko pomogło.
Na pewno. To zioła zbierane spod szubienicy.
Dziwne, że posiadają taką moc.
Moc jest w Złym!
Na kogo teraz polują?
/Ona pójdzie na stos,
/Ona pójdzie na stos,
/I spłonie. Spłonie.
/A ciało jej będzie się tlić.
/Ona pójdzie na stos,
/Ona pójdzie na stos,
/I spłonie. Spłonie
/jej tlące się ciało.
Otwierać!
Otwieraj, Marte od Herlofa!
Odłóż je.
Absalon, Martin wkrótce powinien tu być.
Okręt właśnie zawinął.
Zaraz tam będę.
Czy masz klucz na strych?
Mogę?
W tym domu
ja trzymam klucze.
Jestem żoną Absalona.
A ja jego matką.
Niełatwo jest staremu psu nauczyć się nowych sztuczek.
Ani młodej żonie
wejść w stare gospodarstwo.
Jesteś dla niej zbyt surowa.
Chcę tylko, żeby była dla ciebie dobrą żoną.
Ależ jest.
Kiedy żyła twoja pierwsza żona...
Ale już nie żyje.
Tak, ale żyje jej syn.
A teraz wraca do domu...
I do nowej matki,
o wiele młodszej od niego.
O co ci chodzi?
O co mi chodzi?
Uważam, że to... skandaliczne!
Wychodzę Martinowi na spotkanie.
Czy Mistrz Absalon jest w domu?
Nie, wyszedł synowi na spotkanie.
To ja jestem jego synem.
Jesteś jego synem?
A ty jesteś jego żoną?
Wydaje mi się, że widziałam już twoją twarz.
Gdzie to mogło być?
Może w moich myślach.
Tak wiele razy myślałam o tobie...
zastanawiając się, co powiesz tak młodej matce.
Obiecuję być dla ciebie dobrym synem.
Tak... jesteś teraz moim synem.
A ty moją matką.
Mój dorosły syn.
Co zatrzymało ojca?
Właśnie nadchodzi!
Anno, zaskoczymy go? Ukryję się.
Nie ma z tobą Martina?
Nie. Jeszcze nie przybył?
Wkrótce tu będzie.
Tak, pewnie tak.
Co to? To śpiewnik Martina.
Tu jest piosenka o "Dziewczynie i Jabłoni".
/Dziewczyna
/siadła na wysokiej jabłoni. /Przypadkiem przechodził tamtędy chłopiec.
/Dziewczyna nachyliła się, gałąź się wygięła,
/i dziewczyna wpadła w ramiona chłopca.
To takie miłe. Nie pocałujesz swojej matki?
Pójdziemy do mojej pracowni?
Tak, ojcze.
Ty krwawisz!
To nic takiego.
Musisz mi pomóc, ukryj mnie!
Jeśli mnie złapią, spalą na stosie!
Donieśli, że jesteś czarownicą?
Pomogłam twojej matce.
Ją też oskarżono o czary.
Moją matkę?! To nieprawda!
Ależ prawda! Uwolniono ją
tylko dlatego, że jesteś jej córką.
Nie możesz mnie odesłać na śmierć...
Przynieś drwa na opał.
A ty Bente, oczyść rybę.
Dokąd idziesz?
Donikąd.
Czy ten kredens ma być otwarty?
Babciu, babciu.
Dlaczego jesteś taka cicha, Anno?
Szukam Marte od Herlofa.
Tutaj?
W probostwie?
Jakieś dzieci widziały, jak tu wchodziła.
Ale to niemożliwe... więc musimy...
Widziałaś Marte od Herlofa?
Jeśli tu jest, musiała się zakraść... Tak, poszukaj jej.
Tutaj... Plamy krwi...
Jest tu jeszcze jakieś wejście na strych?
Tak, przez inną klatkę schodową.
Powiedz Hansowi i Henrikowi, żeby tamtędy poszli.
Panie, miej *** nami litość!
To powinien być radosny dzień!
/Z nakazu Notariusza Kapituły,
/Wielebnego Absalona Pedersson
/zabieramy wskazaną Marte od Herlofa /na przesłuchanie.
/Aby skrupulatnie ją nakłonić /by wyznała całą prawdę,
/jako, że nie może umrzeć bez pokuty, /aby ocalić swą duszę.
Pomóż mi, Absalonie. Ocal mnie od stosu.
Tylko Bóg może ci pomóc.
Ty możesz. Jeśli zechcesz.
Proszę tylko, byś zrobił dla mnie to, co zrobiłeś dla matki Anny.
Co masz na myśli?
Oszczędziłeś ja.
Nie mów więcej, niż możesz za to odpowiedzieć.
Wiem co mówię.
Wiedziałeś, że jest wiedźmą, lecz zachowałeś milczenie...
Kłamiesz!
Zachowałeś milczenie ze względu na Annę.
Podejdź tu.
Klęknij.
Błagam o życie.
Nie będziesz błagać o zycie. Powinnaś modlić się za swą duszę.
Wyznaj prawdę.
Co mam wyznać?
Że jesteś czarownicą.
Czarownicą? Znałam jedną...
Była nią matka Anny, a ty ją uwolniłeś.
Zamilcz!
Tak bardzo boję się... śmierci.
Chodź ze mną.
/Dzień ów gniewu się nachyla,
/Gdy w proch wieki zmiecie chwila,
Tu jesteś.
Tak, przyszedłem posłuchać śpiewu.
/Będzie strach tam...
/Będzie drżenie...
Dlaczego się tego uczą?
By zaśpiewać, kiedy Marte od Herlofa będzie płonąć.
Przez cały czas słyszę jej krzyki.
Chodź, chodźmy stąd.
/Śmierć struchleje, wszelkie ciało
/Gdy powstanie, jak leżało,
Stara uległa.
Przyznasz się?
Tak!
W końcu.
Uwolnić ją.
...Następnie zgodziła się na przesłuchanie.
Powiedz nam, jak podjęłaś się służyć Złemu?
Odpowiedz!
A więc nie przyznasz się...
Nie miała jeszcze dość.
Już mam!
Więc odpowiedz.
Gdzie po raz pierwszy spotkałaś Diabła?
Pod szubienicą?
Musiałaś deptać krzyż?
Zakazał ci przyjmować sakrament?
Musiałaś wyrzec się Boga i Chrystusa...
i na wieki zaprzedać duszę Diabłu.
Masz coś jeszcze do wyznania?
Nie.
Wspaniałe wyznanie.
Jest trudna.
Zapytaj, czy wie o innych.
Jeszcze nie skończyliśmy. Znasz jakieś inne czarownice?
Nie.
A znałaś kiedyś jakąś?
Czy jest ktoś, na kogo możesz donieść?
Ona już nie żyje.
Kto to był?
Kto to był... kto to był?
No więc, kim ona była? Podaj mi jej imię.
Nie pamiętam.
Ale ciebie zapamiętam!
Co to ma znaczyć?
Poślij mnie na śmierć...
a podążysz za mną!
Twoje groźby na mnie nie działają.
Lepiej powiedz, jak się nazywała.
Nic więcej nie powiem.
Powiedziałam już dość.
Lepiej rozwiąż swój język...
Wystarczy. Sam z nią porozmawiam.
Ocal mnie od stosu!
Wiem... że będziesz przy mnie.
Usilnie proszę Cię, o Panie,
żeby ta kobieta odczuła żal
i żeby zwróciła się do Ciebie
i odnalazła swoje zbawienie.
Miej odwagę... bądź silna.
Zabierzcie ją.
Chodź ze mną.
Na nikogo nie doniosła?
Może znowu wziąść ją na spytki.
Wszystko będzie ujawnione we właściwym czasie, zgodnie z wolą Boską.
/Marte od Herlofa poddano /bolesnemu przesłuchaniu
/po którym dobrowolnie /przyznała się do wszystkiego
/w obecności Zboru.
/14 czerwca, 1623 /Absalon Pedersson, Jorgen Ravn
Już zbierają drewno na opał?
Nie, to drewno na stos.
Przychodzę, by przygotować cię... na śmierć.
A więc zawiodłeś mnie.
Nie, nie zawiodłem.
Przez te dni myślałem o tobie.
Jak mógłbym uzyskać dla ciebie... Wieczne Życie.
Daj spokój z tą swoją paplaniną!
Nie boję się ani Piekła ani Nieba. Boję się tylko śmierci!
Oszczędziłam Annę.
A ty mnie opuszczasz!
Nie, Marte.
Ale jeszcze nie jest za późno.
Anne będzie cierpieć, tak jak ja cierpię.
Jeśli spłonę na stosie, tak samo spłonie Anna!
Nie, nie...
Jeśli mnie spalą... Jeśli mnie spalą...
Nie chcę być spalona! Nie chcę!
Nie chcę.
Idź!
Idź! Wyjdź!
/Ona pójdzie na stos,
/Ona pójdzie na stos,
/I spłonie. Spłonie...
/A ciało jej będzie się tlić...
/Ona pójdzie na stos,
/Ona pójdzie na stos,
/I spłonie. Spłonie...
/A ciało jej będzie się tlić...
Odchodzisz?
Nie mogę tego znieść.
Zostań tu ze mną.
Chcę rozmawiać z Absalonem!
Po co?
Chcę rozmawiać z Absalonem!
Chcesz na kogoś donieść?
Chcę rozmawiać z Absalonem!
Skazana chciałaby z tobą rozmawiać.
Uwolnij mnie od stosu. Inaczej...
Nie obawiaj się. Pan jest miłosierny.
Otworzy twoje oczy i odwróci twą duszę od grzechu.
Doniosę na Annę, słyszysz?!
Będziesz za to cierpieć!
Diabeł cię dorwie, hipokryto, kłamco!
Kłamca! Kłamca! Kłamca!
/Dzień ów gniewu się nachyla,
/gdy w proch wieki zmiecie chwila,
/świadkiem Dawid i Sybilla.
/Będzie strach tam, będzie drżenie,
/przyjdzie sędzia sądzić ziemię
/a roztrząsać wszystko wiernie.
/Trąba wyda głos dokoła...
/W tym przepięknym dniu, /Marte od Herlofa z powodzeniem
/spłonęła na stosie. /Chwała niech będzie Bogu.
Panie, błagam Cię z całego serca,
pomóż mi w godzinie potrzeby!
Byłem wiernym sługą, i dochowywałem Przykazań.
Lecz jeszcze w tej chwili zakamarki mej duszy wstrząsają dręczące wątpliwości.
O Panie, niech spłynie na mnie światłość...
abym mógł znaleźć wyjście z tej strasznej ciemności.
Chcesz czegoś?
Tak.
Coś cię dręczy.
Co to takiego? Powiedz matce.
Matko, zgrzeszyłem.
Zgrzeszyłem przeciw Bogu.
Skłamałem mu.
Jak? Powiedz mi. Jestem twoją matką.
- Czyż nie? - Tak.
Lecz jest to walka, którą muszę stoczyć sam.
Zmieniłeś się, odkąd aresztowano Marte od Herlofa.
A teraz, kiedy spłonęła na stosie, stałeś się taki obcy.
Czy ona...
doniosła na kogoś?
I trzymasz to w tajemnicy?
Nie doniosła na nikogo żyjącego.
Na nikogo żyjącego? Na nikogo żyjącego.
Czy kiedykolwiek patrzyłeś Annie w oczy?
Widziałeś, jak płoną?
Myślę o jej matce.
Jej oczy płonęły tak samo.
Dlaczego to mówisz?
Być może nadejdzie dzień, kiedy będziesz musiał wybierać między...
Między czym?
Między Bogiem a Anną.
Mówisz tak, bo jej nienawidzisz.
Nie, ona cię nie kocha.
Dobranoc, babciu.
Dobranoc, Martinie.
Dobranoc.
Dobranoc, ojcze.
Dobranoc, synu.
Anno....
Jest coś, o czym musimy porozmawiać.
To dotyczy twojej matki.
Mojej matki?
Czy to... moja matka?
Więc wiesz?
Tak... Ale czy to prawda?
Ona to wyznała.
Co wyznała?
Że miała moc wzywania.
Że potrafiła przywoływać żywych i zmarłych.
A oni musieli przychodzić.
Jeśli chciała, by ktoś umarł,
umierał.
Czy to prawda, że oszczędziłeś ją, by się ze mną ożenić?
Obwiniasz mnie za to?
Za bycie życzliwym dla matki? Nie.
Ale?
Czy byłeś też życzliwy dla mnie?
Czyż nie byłem życzliwym mężem?
Tak, jesteś życzliwy. Czy kiedykolwiek zapytałeś mnie, czy cię kocham?
Byłaś taka młoda, byłaś dzieckiem.
Ale czy cię kochałam?
To dziwne...
Nigdy o tym nie myślałem.
Nie, przypuszczam, że nie.
Absalonie, obejmij mnie. Obejmij mnie i uczyń szczęśliwą.
Muszę wejrzeć w głąb siebie. Mam o tym Bogu wiele do powiedzenia.
Dobranoc, Anno.
Spójrz mi w oczy.
Twoje cudowne oczy.
Takie dziecinne.
Czyste i jasne...
Dobranoc.
Jak to było z moją matką?
Potrafiła przyzywać żywych i zmarłych.
A oni musieli przychodzić. Czy tak?
Dlaczego pytasz?
Myślę, że to dziwne, że... z mocą, jaką posiadała matka...
że istota ludzka może mieć taką moc...
Martin...
Mogę to zrobić. Mogę to zrobić.
Anno, ty płaczesz.
Widzę cię przez łzy.
Łzy, które przecieram.
Nikt nie ma takich oczu, jak twoje.
Jakie one są?
Dziecięce?
Czyste i jasne?
Nie, głębokie i tajemnicze.
Lecz w ich głębi widzę...
drżący płomień.
Który ty wznieciłeś.
Chodźmy w brzozowy zagajnik.
Jakże jestem szczęśliwa!
Po prostu powiedz "Kocham cię".
By wiedzieć...
że ty i ja...
Zawsze byłaś w moich myślach.
A ty w moich snach.
Tu jest źródło.
Chodź.
Jeszcze?
Wody? Nie.
Więc czego?
Pij.
Posłuchaj jak szepczą.
To szemrze trawa.
Co szemrze?
Piosenkę o nas dwojgu.
Piosenkę o twojej miłości.
I twojej.
Obejmij mnie mocno. Uczyń mnie szczęśliwą.
...Tak więc możemy kroczyć przyzwoicie
i bezpiecznie pod spojrzeniem Boga.
Przez Twoje Najświętsze Imię. Amen.
Czy mogę przeczytać fragment z "Pieśni *** Pieśniami"?
Tak, proszę.
Jam narcyz Saronu, lilia dolin.
Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt.
Jak jabłoń wśród drzew leśnych, tak ukochany mój wśród młodzieńców.
W upragnionym jego cieniu usiadłam...
Dość już usłyszałam.
Przestaniesz?!
Nędzna kobieta.
Babciu?
Tak, właśnie taka jest.
Martin, co takiego ci zrobiliśmy?
Oddaliłeś się od nas.
Ode mnie i od swojego ojca.
Obiecaj mi, że pomyślisz o ojcu...
i nie dasz mu powodu do żalu.
Martin, pomógłbyś mi?
Oczywiście.
Babka cię nie lubi.
A jakie to ma znaczenie, jeśli ty mnie lubisz?
Jeśli mnie kochasz.
Anno, jak to wszystko się skończy?
Pocałuj mnie.
Więc ja cię pocałuję.
Proszę.
Zamknij drzwi.
Pierwszy raz słyszę śmiech Anny.
Jak ona się zmieniła.
Nawet jej głos jest inny.
Tak... zmieniła się.
Kiedy widzę tych dwoje razem,
po raz pierwszy czuję, jak bardzo jestem stary... a ona młoda.
To dobrze, że Martin wrócił do domu.
Dołączę do nich, wśród młodych poczuję się młody.
Miło było usłyszeć twój śmiech.
Właśnie się wybieraliśmy.
Dokąd?
*** rzekę.
Chciałem cię prosić, byś przeczytał moje kazanie.
Z przyjemnością, ojcze.
Oh, czy to nie może zaczekać? Już to przeglądałam.
Byłbym ostatnim, który pozbawia cię przyjemności.
Idźcie już.
Przyszedł kościelny.
Wiadomość od Mistrza Laurentiusa.
Jest umierający!
Laurentius.
Prosi byś przybył i przygotował go.
Przyniosłem święte naczynia.
Już idę.
Jak żywe są twoje dłonie.
Twoje palce.
Twój nadgarstek.
Wyczuwam twój puls.
Bije dla ciebie.
Słońce rumieni twoje policzki
Nie słońce, szczęście.
Szczęście? Jak długo będzie trwało?
Wiecznie!
Anno, dokąd nas to doprowadzi?
Dokądkolwiek zaprowadzi nas ten strumień!
Pewnego dnia...
Nie myśl o tym. Tak wiele może się zdarzyć.
Przez cały czas widzę przed sobą ojca.
Ja widzę tylko ciebie.
Oto leżę tu.
Miękko i przytulnie jak w ramionach matki.
Marte od Herlofa nie zapomniała o mnie.
Co masz na myśli?
Obiecała mi śmierć.
Zasłużyła na swoją karę.
Tak przypuszczam.
Anno, pozwól mi odejść.
Odejść?
Tak, rozdzielmy się na jakiś czas.
Mamy się rozdzielić?
Rozdzielić.
Jak my dwoje możemy być osobno?
Pomyśl o tym wszystkim, co jedno dało drugiemu.
Spójrz na to drzewo.
Tak, pochyla się ze smutku.
Nie, z tęsknoty.
Opłakuje nas.
Tęskni za własnym odbiciem w wodzie.
Jak tych dwoje nie można rozdzielić,
tak i my nigdy nie będziemy osobno.
Moje ciało... pochodzi z tej ziemi.
I do tej ziemi ponownie je złożę.
Duszę... mam od Boga.
I Bogu ją powierzę.
Podaj mi ręce.
Są tutaj.
Będę je trzymać,
dopóki moje nie staną się zimne.
I ja niedługo za tobą podążę.
Szukasz dla mnie pocieszenia.
Często czuję nadchodzącą śmierć.
Lecz idę na jej spotkanie z odwagą.
I nadzieją!
"Ktokolwiek wierzy, chociaż martwy, żyć będzie."
Gdybyśmy mieli umrzeć... razem, tutaj.
Umrzeć? Umrzeć?
Dlaczego?
By odpokutować za nasz grzech.
Grzech? Czy grzechem jest kochać?
Nic nie mów, nie myśl o niczym innym, tylko o tym...
że my dwoje należymy do siebie.
"Jak jabłoń wśród drzew leśnych,
"tak ukochany mój wśród młodzieńców...."
"W upragnionym jego cieniu usiadłam..."
Co za pogoda!
Po takiej burzy nasłuchamy się o nieszczęściach.
A czy w tych czasach słyszy się co innego?
Pamiętałaś o piwie dla Absalona?
Nie, zapomniałam.
Przyjmij to ciało Jezusa, który oddał swe życie
za ciebie i twoje grzechy,
by umocnić cię w wierze na wieczność.
Przyjmij ten kielich nalany dla ciebie, jako przymierze Jego krwi,
by umocnić cię w wierze na wieczność.
Nie, nie możesz patrzeć.
Och, pozwól mi.
Rozpoznajesz?
Grusza.
Grusza! Przecież widać, że to jabłoń!
A tu jest kwiat jabłoni.
Tylko jeden?
Tak, moja jabłoń ma tylko jeden kwiat.
Mam nadzieję, że Absalon nie będzie szedł przez torfowisko.
Gdybym wiedział, którędy będzie szedł, wyszedłbym mu na spotkanie.
Jeśli pójdziesz przez bagno, on może iść naokoło.
A jeśli pójdziesz naokoło, on może iść przez bagno.
Musisz zrozumieć. Anne chce, żebyś został w domu.
Anne ma rację. Nie ma pożytku z wędrowania po zmroku.
Lepiej zaczekać na ojca tutaj.
W takim razie zaczekamy wszyscy.
Ty również?
W takim razie pójdę się położyć.
Niech Bóg ma miłosierdzie *** tymi, co na morzu!
I *** tymi, co nie na morzu!
Masz na myśli Absalona?
Tak. I ciebie!
Nic nie jest tak ciche, jak serce, które przestało bić.
Martin?
Powinieneś znaleźć sobie żonę.
Nie ma pośpiechu.
Nikogo na świecie nie kocham tak, jak twego ojca.
Poprzez niego, Bóg obdarzył mnie długo wyczekiwanym synem.
I będę bronić go, dopóki nie spocznę w grobie.
Babciu, dlaczego nie lubisz Anny?
Nigdy nie zrobiłam jej żadnej krzywdy.
Ale nie lubisz jej?
Nie, nie lubię jej.
Nienawidzę jej.
Ale to żona ojca.
Jedyny żal, jaki do niego mam jest o to,
że przyprowadził ją do tego domu.
Jak możesz tak mówić?
Bo to prawda.
Mała, niewinna kobieta.
Niewinna...
Powiedziałam swoje zdanie.
Pójdę się położyć.
Dobranoc, Martinie.
Niech Pan ma cię w Swej opiece!
Moja Anna.
Tak, twoja.
Tak... lecz jesteś żoną mego ojca.
Żoną, tak. Ale nigdy go nie kochałam.
Ani on mnie.
Nigdy o nim nie myślisz?
Często myślę, jakby już nie żył...
Chciałabyś, by umarł?
Nie. Tylko o tym myślę.
Jesteś chory, mistrzu Absalonie?
Poczułem, jakby śmierć otarła się o mnie.
Śmierć?
Tak, chodźmy już.
Będziemy mieć mały domek *** morzem.
Każdego ranka będę się budzić...
z głową na twym ramieniu.
Będę cię budzić pocałunkiem.
Potem będziemy słyszeć, jak w kołysce
płacze mały Martin.
Uniosę go.
I tak, jak znalazłam życie na twej piersi
tak on je znajdzie na mojej.
Czułość, jaką mnie obdarzyłeś...
oddam jemu.
Będę dla niego nucić
piosenkę o nas dwojgu.
Czyż to nie cudowne tak o tym rozmyślać?
Tak. To tylko marzenie.
Jakie to ma znaczenie?
Jeśli to tylko piękne marzenie?
Jeszcze nie jesteście w łóżku?
Nie, czekaliśmy na ciebie z Martinem.
Dobry wieczór, ojcze.
Dobry wieczór, Martin.
Długo cię nie było.
Co z mistrzem Laurentiusem?
Bóg dał mu lekką śmierć.
Chcesz trochę piwa? Było przy ogniu ognia.
Dziękuję wam, że czekaliście.
Ojcze, jesteś zmęczony. Powinieneś odpocząć.
Jestem zmęczony.
Ale nie wydaje mi się, że mogę odpocząć.
Wracam od człowieka, który zmarł w pobożności.
Lecz z drugiej strony,
jeśli pomyślę o tych wszystkich westchnieniach
z innych łoży śmierci, przy których siedziałem,
widzę tylko grzech... i grzech... i grzech.
Przyjemność chwili.
Potajemny grzech.
O, Panie...
Jakież to życie ludzie wiodą.
Mówisz bardzo dziwnie.
To dlatego, że poczułem dziwny niepokój.
Gdzieś tam, wcześniej.
Czułem jakby śmierć trzymała mnie za rękę.
Nic nie słyszałem.
Nic nie widziałem.
Lecz w najskrytszych zakamarkach duszy poczułem,
że moja śmierć już jest postanowiona.
Jesteś osłabiony i chory.
Nie jestem chory. Ale zmęczony, tak.
Połóż się już spać.
Dobranoc, synu. Śpij dobrze.
Chciałbym móc ulżyć twoim ciężkim myślom.
Masz swoje własne.
Nie powinieneś tak wiele rozmyślać o śmierci.
Masz rację Anno, ale nie mogę jej przegnać ze swoich myśli.
Moja śmierć już jest postanowiona!
Kto chciałby twojej śmierci?
Kto?
Anno, czy nigdy nie życzyłaś mi śmierci?
Dlaczego miałabym?
Ponieważ...
popełniłem wobec ciebie wielki błąd.
Nigdy nie zapytałem cię, czy chciałabyś być moja... Wziąłem cię.
Wziąłem twoją młodość.
To błąd, którego już nigdy nie naprawię.
Tak, to prawda.
Zabrałeś moją młodość.
Moją radość.
Płonęłam z chęci pokochania kogoś.
Marzyłam o małym dziecku, które tuliłabym w ramionach.
Nawet tego mi nie dałeś.
Zapytałeś, czy kiedykolwiek życzyłam ci śmierci.
Życzyłam ci tego setki razy.
Chciałam tego, kiedy byłeś ze mną.
Chciałam tego, kiedy mnie opuszczałeś.
Lecz nie pragnęłam tego tak bardzo, odkąd Martin i ja...
Martin... i ty?!
Tak. Martin i ja.
Teraz już wiesz.
Dlatego, życzę ci teraz śmierci.
Śmierci!
Martin!
Ojcze. Ojcze.
Co się stało?
Czy mam przy nim teraz czuwać?
Nie. Martin będzie dziś przy nim czuwał.
Dlaczego jesteś taki cichy?
Powiedz coś.
Czy on wiedział?
Co masz na myśli?
Czy wiedział, że ty i ja...
Powiedziałaś mu.
Wiedział. To dlatego mnie wzywał.
Zimno mi. Ogrzej mnie.
Wciąż słyszę jego głos.
Ojcze. Ojcze.
Płaczesz przez niego?
Czy przeze mnie?
Płaczę przez siebie.
Dlaczego?
Chciałbym umrzeć.
Wszystko teraz przepadło.
Nie, Martinie. To tylko początek.
Nie dla mnie.
Dla nas.
Dlaczego musiał umrzeć?
Myślę, że z naszego powodu.
Boję się o ciebie.
Boję się o tę, którą kocham.
Odchodzisz?
Nie myślisz już o mnie?
Teraz myślę tylko o nim.
Martin!
Zostanę i będę czuwać.
Czy mam czuwać z tobą?
Nie, wolałbym być sam.
Stronisz ode mnie.
Najbardziej stronię od siebie.
Powinniśmy paść na kolana
prosząc go o wybaczenie.
Nie muszę za nic prosić o wybaczenie.
Ale wiem, że wybaczyłby nam.
Stoi teraz przed Bogiem i oskarża nas.
Nie, Martinie. Wstawia się za nami.
Bo widzi, jak cierpimy.
Pamiętasz, co powiedział:
"Gdyby umarł..."
Życzyłaś mu śmierci.
Pomyślałam tylko, "gdyby"...
Życzyłaś mu śmierci.
Ale życząc, zmusiłaś go, by umarł?
Masz moc pragnienia jego śmierci?
Odpowiedz.
Prowadzisz mnie na stos.
Czy miałaś moc powodującą jego śmierć?
Nie bądź nierozsądny. Martin! Ja cię kocham.
Kocham cię. To moja jedyna zbrodnia.
Życzyłaś mu śmierci.
Nie doprowadzaj mnie do obłędu, Martinie! Musisz mi uwierzyć!
Nie spowodowałam jego śmierci.
Powiedz to przed jego trumną.
Nie sprawiłam, by umarł.
Teraz mi wierzysz?
Tak.
Czy kiedykolwiek jeszcze się odnajdziemy?
Kto mógłby stanąć nam na przeszkodzie?
Zmarły.
Nie zmarłych powinniśmy się obawiać.
Chodzi ci o Marte.
Tak.
Kocham cię.
A ty kochasz mnie.
Razem zgrzeszyliśmy.
I musimy zostać razem.
Jeśli Marte mnie oskarża, czy będziesz przy mnie?
Obiecuję.
Nie odejdziesz ode mnie?
Jesteśmy tak bardzo związani, że nic nas teraz nie rozdzieli.
Wierzę, że znowu nadejdą szczęśliwe dni.
Nawet, jeśli nie widzimy ich teraz.
Jako syn i spadkobierca zmarłego,
stoję tu, przy jego trumnie
i składam wam, jego matki, żony i moje własne...
podziękowania za dzisiejsze przybycie.
Moje serce przepełnia żal...
że Bóg dał mi ojca...
większego i lepszego niż większość ludzi.
Ojcze.
Byłeś dla mnie takim
przez te wszystkie dni,
że powinienem wyrazić to słowem i czynem.
Teraz, kiedy odszedłeś,
dręczy mnie żal z twojego powodu.
Gdybyś teraz żył, byłbym dla ciebie lepszym synem.
Wybacz mi, że nie mogę lepiej wyrazić swych uczuć.
Jeszcze jedno słowo.
Słowo w imieniu krewnych.
Zgodnie ze zwyczajem, zaręczam przed Bogiem i ludźmi,
że nagła śmierć mego ojca...
nie mogła być skutkiem działań żadnego mężczyzny czy kobiety.
Gdy śmierć przyszła po niego, jego żona była przy nim.
Jego matka i ja byliśmy z nim, kiedy odchodził.
Błogosławiony ten, który tu spoczywa.
Zaczekaj. Teraz ja przemówię!
Jeśli jego syn nie powie prawdy, zrobi to jego matka.
Mój syn kłamie przy trumnie zamordowanego.
A ta, która go zamordowała,
...siedzi tam!
Domagam się życia za życie, krwi za krew.
Nie wierzcie jej! Odpowiadam za jego żonę. Ona nie jest za to odpowiedzialna.
Każde słowo, które powiedziałam, jest prawdą.
Wierzcie mi! Czy nie pomściłbym swego ojca, jeśli...
Tak, wierzymy.
Bo sam jesteś pod jej urokiem.
Z pomocą Złego usidliła cię.
Z pomocą Złego, zabiła swojego męża.
Oskarżam ją o czary.
Niech sama temu zaprzeczy, jeśli się ośmieli.
Panowie, wejrzyjmy w tę sprawę.
Z pomocą Złego?
Słyszałaś zarzut.
Więc cała prawda musi wyjść na jaw.
Żądam...
abyś położyła rękę na zmarłym...
i złożyła przysięgę.
Czy jesteś gotowa i pragniesz tej próby?
Przysięgam.
Zaświadczam... Zaświadczam...
Więc masz swoją zemstę.
Zabiłam cię...
z pomocą Złego.
I z pomocą Złego
zwabiłam...
twego syna, by poddał się mej mocy.
Teraz wiesz. Teraz wiesz.
Widzę przez łzy,
lecz nikt nie przychodzi...
ich obetrzeć.
/Królu strasznej wielmożności,
/co zbawiasz nas mimo złości,
/wybaw mnie, źródło litości.
/Pomnij, Jezu, miłościwy,
/jakoś dla mnie czynił dziwy,
/nie gub mnie w tym dniu straszliwym.
tłumaczenie: Orion1
wykorzystałem fragmenty "PIEŚNI *** PIEŚNIAMI" - STARY TESTAMENT- BIBLIA TYSIĄCLECIA
oraz fragmenty "DIES IRAE" - przekład Anny Kamieńskiej
Odwiedź www.NAPiSY.info