Tip:
Highlight text to annotate it
X
www.napiprojekt.pl - nowa jakość napisów. Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
Louis C.K. na żywo...
Louis C.K. na żywo w Bacon Theatre
Tłumaczył: józek
Dobra, zaczynamy. Siadajcie.
Siadajcie, zaczynamy.
Nie ma żadnego otwarcia. Chuj w to, zaczynamy.
Usiądźcie.
Chwytajcie browarki i zaczynamy.
Wyłączcie te światła. Zaczynajmy show.
Nie ma sensu przedłużać.
Może na początek kilka kwestii formalnych.
Wyłączcie komórki.
Możecie robić zdjęcia, ale wyłączcie błysk.
Głupie to.
Oglądam World Series i nagle widzę...
jak twój flash oświetlałby stadion Jankesów.
Wyłączcie błysk.
Nie krzyczcie podczas występu. Chcecie mi coś powiedzieć...
Już mówię, jak to załatwić. Napiszcie to na kartce,
wyjdźcie potem korytarzem, idźcie do domu i zabijcie się,
bo to samolubne.
To ma być występ retoryczny.
Nie ma nic wspólnego z wami.
Nie smsujcie i nie twittujcie. Żyjcie własnym życiem.
Nie mówcie ludziom o tym, co właśnie robicie.
Dlatego, że...
to rozświetla wasze głupie pyski. Rozświetla je.
Widzę wtedy przed sobą ocean ciemności i tylko jednego gościa.
Nie róbcie więc tego.
Co jeszcze? Żadnych Żydów, ale to mówili wcześniej.
Kazali mi to powiedzieć. Żydom wstęp wzbroniony.
Jak jesteś Żydem, to jeszcze masz czas stąd wyjść.
Jak zobaczycie kogoś wyglądającego jak Żyd, zgłoście to odźwiernemu,
a wtedy oni go...
"Proszę pana, wyjdźmy. Zapraszamy z nami".
Naprawdę fajnie was widzieć.
Tworzycie spory tłum. Spora miejscówka.
Jest tu około 2500 ludzi.
To spory tłum.
Idealna ilość, by służyć za przykład rozwarstwienia społecznego.
2500 to idealna liczba, by móc doświadczyć...
To wystarczająco duża liczba ludzi, by powiedzieć, że za dwa miesiące,
przynajmniej jedno z was umrze.
Po prostu wydaje mi się stosownym stwierdzić,
że z każdej przypadkowej grupy 2500 osób nie wszyscy dożyją gwiazdki.
Przynajmniej jeden z was zrujnuje rodzinne Boże Narodzenie
swoją gównianą śmiercią.
Wybaczcie mi, ale nie wiem, kto to będzie.
Wasza śmierć jest, nieważne...
Niektórzy bardzo chcą, by zrobić coś z nimi po śmierci.
"Weź moje prochy i rozsyp..."
Pierdol się, ani mi to gówno w głowie.
Zdechłaś. Nie będę chłopcem na posyłki umarlaka.
Już nikogo nie obchodzisz.
Inni próbują zrobić coś szlachetnego z ich ciałami.
Chcą, by ich ciała nawet po śmierci na coś się przydały,
co generalnie jest dobrą myślą.
My jedynie pożyczamy ciało. Pożyczamy wszystko.
Jeśli ciało jest coś warte, kiedy już umarłeś,
handluj nim. W to wierzę.
Ja tego nie zrobię, bo nie chcę.
To moje. Nie chcę.
Mam wiele przekonań, ale nie żyję według żadnego z nich
Taki już jestem.
To moje przekonania. Po prostu lubię w nie wierzyć.
Lubię tę część.
To moje małe przekonania. Pozwalają mi się dobrze ze sobą czuć.
Gorzej jak stoją na drodze do czegoś, czego mocno chcę.
Jak chcę sobie zwalić, to po prostu to, kurwa, robię.
Ale niektórzy biorą... Moja babcia, raczej babka.
Ona, co ze mnie za profan,
moja babka oddała swoje ciało szkole medycznej,
by na nim ćwiczono, co jest generalnie dobrym pomysłem.
Jej szczątki…
Co to była za kobieta.
To moja babka. Nosiła okulary i głosiła mądrości.
A teraz leży z ogoloną głową na metalowym stole,
a skacowany student próbuje zlokalizować jej trzustkę.
I dostanie jedynkę.
Wyobraźcie sobie bycia ciałem, za które uczeń dostanie jedynkę.
Nauczyciel mówi mu: "Nie, idioto".
I stawia na jej cycku jedynkę, po czym rzuca ciało na stertę innych z jedynką.
Mam ją gdzieś. Morda w kubeł, głąbie.
Zamknij ten pierdolony ryj. Nie słuchałeś wstępu?
Co ja zrobię ze swoim ciałem?
Umrę i będę musiał powiedzieć ludziom, co mają zrobić ze zwłokami.
Mam pewien pomysł wykorzystania mojego ciała tak,
by przyniosło jakieś dobro światu.
Jeszcze nie ma takiej instytucji, ale ja dam jej początek swoim ciałem.
To będzie miejsce, do którego możesz iść
i zostajesz sam z martwym ciałem z którym możesz robić, co tylko chcesz.
Sens tego jest taki, że wokół nas jest wielu ludzi,
których pragnienia seksualne są poza ich kontrolą,
przez co cierpią na tym żywi ludzie.
W taki sposób zostaną poza systemem.
Taki układ. Wchodzisz do pokoju i jesteś tam tylko ty.
Masz 90 minut. Robisz, co tylko chcesz.
Srasz do ust.
Jeśli chcesz...
Wpychasz palce w cipkę. Sikasz mi na twarz.
Cokolwiek cię kręci, robisz.
Onanizujesz się moją chrząstką ucha.
Robisz to, co cię podnieca.
Chcę być Willym Wonką zboków.
Możesz usiąść mi na plecy i udawać, że jestem ojcem.
Już nie żyję, mam to gdzieś.
Perwersja seksualna to problem.
Nie powstrzymasz jej. Ludzie muszą się wyżyć.
Ten kraj jest bardzo zboczony.
Musimy się brandzlować do wszystkiego.
I tu nawet nie idzie o seks. Seks jest we wszystkim.
Oglądasz wiadomości i spikerka mówi:
"A w Libii..."
No, mów o Libii. Mów mi, kurwa, o Libii.
Powtórz to.
Powiedz to prosto w ekran mojego telewizora.
Powiedz jeszcze raz słowo "Libia".
To może być człowiek, zwykłe "W Libii..." czy cokolwiek.
Dlaczego wszystko seksualizujemy?
A muzyka? Każdy muzyk jest atrakcyjny.
Czy to nie dziwny przypadek, że każdy, kto gra, dobrze wygląda?
Prędzej myślałbym, że znajdzie się niesamowity brzydal z gitarą.
Ale ni chuja.
Idole nastolatek, którzy są dziećmi.
W telewizji robią...
To jeszcze dzieciak, a wszyscy kolesie sobie do niego walą.
"Kolesie". Tylko "kolesie" mogą sobie walić.
Kolesie brandzlują się pod laski w tivi.
Niektórzy z nich są bardzo młodzi. Nie znam ich imion.
Już nie. Jestem za stary.
Nastoletni idol kojarzy mi się z Britney Spears.
Bo jesteśmy rówieśnikami. Tak dawno to było.
Wbiła mi się w pamięć.
Kiedy miałem 35 lat, ona miała 18. A teraz mamy po 44 lata.
Oto jak mało wiem o tych gwiazdkach.
Któregoś dnia myślałem, co by było, gdyby narodziło sie dziecko,
wokół którego byłoby mnóstwo zjebanych dzieciaków wszelkiego rodzaju.
Dzieci z twarzą zrośniętą z psim pyskiem,
dzieci z trzema nogami i rękami z nich wyrastającymi.
A nawet chińskie dzieci.
To... Dobra, to...
To najgorsze, co w życiu powiedziałem.
Chyba właśnie palnąłem najgorszą rzecz w moim życiu.
To okrutne słowa.
Ale dobrze mi z tym. Dobrze osiągnąć dno.
Dobrze jest wiedzieć, że właśnie powiedziało się coś najgorszego w życiu.
Jak dobrze.
Dobra.
Tak, nie jestem przyjemniaczkiem.
Choć chciałbym nim być.
Podoba mi się pomysł bycia dobrym człowiekiem.
Czasem mam okazję nim być, ale wcale z niej nie korzystam.
Leciałem kiedyś samolotem, pierwsza klasą.
Taki kaprys.
Latam pierwszą klasą. Kogo to obchodzi?
Tak to już jest. Nie jestem taki jak wy.
Nie jestem.
Cokolwiek robicie, ja robię to w lepszej wersji.
To potrwa jeszcze góra rok. Nie będzie tak zawsze.
Jeszcze jakieś osiem miechów. Potem będę taki, jak wy.
Ale póki co jest inaczej.
Siedzę w fotelu w pierwszej klasie, a ta klasa jest szaleńczo lepsza.
Cholernie lepsza.
Większy fotel, jedzenie. Ale najpierw musisz usiąść.
Usiąść, zanim zrobią to inni.
Siadasz sobie, dostajesz do ręki szampana
i spokojnie przyglądasz się spoconym i żałosnym
samotnym matkom dźwigającym wózek i dzieciaka.
"Wygląda na ciężkie i nikt nie pomaga. Kanał".
A ty tylko...
Więc siedzą w samolocie. Pierwsza klasa.
Nagle wsiada żołnierz.
Często widzę w powietrzu żołnierzy, bo tak lecą na wojnę.
Lecą gównianymi liniami.
Myślicie, że latają fajnymi zielonymi samolotami?
Nie. Lecą Deltą.
Czekają w kolejce, by dostać się na wojnę.
I zawsze lecą klasą ekonomiczną.
Nigdy nie widziałem żołnierza lecącego pierwszą klasą.
Choćby to był pułkownik, i tak siedzi miedzy dwoma tłuściochami
w ekonomicznej. I zawsze są mili.
Nigdy nie widziałem żołnierza typu: "Hej, jestem w wojsku".
"Pierdol się. Mam gnata".
Jest inaczej: "Tak jest. Bardzo pani dziękuję".
Są jak pomocnicy. Każdemu pomogą z tobołami.
Są niesamowici.
Zawsze, kiedy widzę żołnierza w samolocie, myślę:
"A co mi tam, oddam mu moje miejsce.
Tak wypada. To łatwe, a jak gościa ucieszy".
Mógłbym podejść ze słowami: "Synu". Dokładnie, synu.
"Synu, zajmij moje miejsce".
Dlaczego stać mnie na pierwszą klasę? Bo jestem zawodowym dupkiem.
Latam pierwsza klasą, bo gadam o dzieciach z wielkimi fiutami.
Za to stać mnie na ten fotel.
A on myśli, że poświęca życia krajowi. Dlatego może...
Ale to dobrze. To dobrze, że tak myśli.
Serio.
Każdy mu pierdoli o tym, że to świetna sprawa
i on to robi. Przerażające, ale on to robi.
Siedzi przez to na chujowym miejscu i mógłbym się z nim zamienić.
Ale tego nie robię, żeby było jasne.
Nawet raz tego nie zrobiłem. A miałem mnóstwo okazji.
Nie byłem nawet blisko oddania mu tego miejsca.
I to jest najgorsze.
Wciąż cieszę się tylko fantazją.
Byłem nawet z siebie dumny, że pomyślałem o ustąpieniu mu miejsca.
Byłem dumny.
Ale ze mnie dobry człowiek.
To takie miłe z mojej strony,
że o tym myślałem, ale nigdy tego nie zrobiłem.
Powinieneś być dobry dla ludzi...
Pokaż się z dobrej strony ludziom, których często spotykasz.
Tego też nie robię.
Kiedy wsiądę do windy w moim bloku...
To mój pierwszy kontakt z istotami ludzkimi
po wyjściu z domu, w którym czułem do nich odrazę.
Wchodzę do windy i zawsze spotykam tam miłego faceta.
Nienawidzę tego.
Wkurwia mnie, kiedy ludzie mówią do mnie coś miłego.
To zły odruch.
Wchodzę do windy, a tam zawsze jest gość, który...
Przykłada swoją gębę prosto do mojego łba.
"Cześć!". Wypełnia gębą windę jak balon.
"Jak leci?".
Wkurzam się.
Czuję dziwną chęć spuszczenia mu się na twarz.
Nie wiem, skąd takie myśli, ale tak jest.
Chciałbym móc to zrobić bez seksualnego kontekstu.
Raczej w samoobronie, jak skunks.
Nie seksualnie, a agresywnie.
"Cześć!".
"Chryste, stary.
Spuściłeś mi się w oko".
Chcę zjechać. Nie chcę gadać.
Trochę zszedłem z tematu. Straciłem wątek.
Chciałbym być lepszym człowiekiem.
Chciałbym.
Chciałbym być lepszym człowiekiem.
Myślę jednak, że robię się coraz gorszym człowiekiem.
Z wiekiem zaczynasz powoli roumieć...
Zilustruję to przykładem.
Kilka tygodni temu wypożyczyłem samochód w Los Angeles.
Miałem go kilka dni.
Przed powrotem do domu musiałem oddać go do centrali.
Jedziesz więc tam, a to poza lotniskiem,
oddajesz samochód i tę rzecz z milażem.
Potem wsiadasz do autobusu, na terminal i odprawę.
Byłem spóźniony i bałem się, że nie zdążę na lot.
Wiedziałem, że nie mam czasu na takie pierdoły.
Dlatego, a robiłem to pierwszy raz, podjechałem samochodem
prosto pod terminal i zostawiłem go tam.
Potem wsiadłem do samolotu.
W samolocie zadzwoniłem do Hertz i powiedziałem:
"Słuchajcie, wasz samochód stoi przed terminalem cztery.
Kluczyki są w środku. To na tyle".
A gość na to: "Nie można.
Musi pan do nas wrócić i...
Nie zrobiłem tego, a na dodatek opuszczam Kalifornię.
Chcecie odzyskać wóz, to wiecie, gdzie go szukać".
A on na to: "Chryste, człowieku.
Dobrze, odbierzemy go".
I to było wszystko.
Zrozumiałem, że mogę to robić za każdym razem.
Bo im zależy, żebyś robił wszystko za nich.
A jak nie robisz, to i tak zależy im na samochodzie.
Wyślą po niego jakiegoś gościa.
Możesz jeździć do chwili, kiedy nie będzie potrzebny.
Wtedy wysiadasz i idziesz dalej.
"Nie, znudziło mi się siedzieć w tym wozie".
Dzwonisz do Hertz. "Wasz samochód jedzie w kierunku
skrzyżowania 28. i Broadway. Teraz to wasz problem".
To okrutna świadomość, bo powinieneś zachowywać się tak,
jak chciałbyś, by zachowywali się inni.
Powinieneś, bo gdyby było inaczej zrobiłby się burdel jak cholera.
A większość ludzi ma wszystko gdzieś.
Większość ludzi to egoiści.
Większość ma gdzieś to, co się dzieje
dopóki oni mogą robić, co im się żywnie podoba.
Ludzie nie chcą przestać robić ulubionych rzeczy.
Nawet nie robią mniej ulubionych, ale jednak ulubionych rzeczy.
Widzieliście kogoś zakłopotanego?
Jak stojący na skrzyżowaniu. Chcą skręcić w lewo,
ale jadą w prawo, bo się rozmyślili.
Mamy gościa na prawym pasie.
A wokół dużo samochodów, jak na szóstej.
Masa.
A on chce skręcić w prawo.
I co robi? I tak skręca.
Robi to. Wpycha się swoim wozem w życie innych bez...
Słychać klaksony i gniew, ale gość ma to gdzieś,
bo on musi.
"Nie ma innej opcji.
Co innego mogę poza przejechaniem skrzyżowania
i skręcenia na następnym za cztery sekundy?
Ale ja wolę tędy!
"Tylko ta mi w pełni odpowiada".
Ale jestem egoistą.
Chciałbym być kimś lepszym, bo mam dzieci.
Chcę stać się lepszym...
Jednak czasem nie wiadomo, co tak naprawdę jest dobre.
Kiedyś rzuciłem papierek po cukierku na ulicę.
Nie zrobiłem tego celowo.
Po prostu..
"Taaa. Żryj to gówno, ulico".
Zrobiłem to, bo mną trzęsło. Chciałem cukierka.
W każdym razie byłem z kumplem, który powiedział:
"Zaśmieciłeś ulicę. Nie martwisz się o środowisko?".
Pomyślałem chwilę i rzekłem: "To nie jest środowisko.
To Nowy Jork. To nie środowisko.
Tu mieszkają ludzie".
Nowy Jork to nie środowisko. To kupa śmiecia.
To największe po Mexico City cuchnące śmietnisko
na świecie.
Zaropiałe i zadymione cuchnące śmietnisko.
A jak masz w ręku śmiecia, to co z nim robisz?
Rzucasz na kupkę innych śmieci.
Bo jeśli wrzucisz go do kosza,
zostanie zebrany i wywieziony na śmietnisko,
skąd z kolei załadują go na łódź.
Potem wyrzucą to gdzieś w oceanie i wyląduje na pysku delfina.
Nigdy go nie będzie umiał zdjąć z twarzy.
Jezu.
Wszystko, co daliśmy światu to kupa ścierwa...
Znaczy biali.
Bo...
Naprawdę uważam, że biali ludzie są z zupełnie innej planety.
Kiedy przyjechaliśmy do Ameryki, była pięknym miejscem.
Byli tu Indianie.
Nawet nie wiedzieli, że nimi są.
Nazwaliśmy ich tak przez przypadek.
I nadal tak nazywamy.
Wiedzieliśmy, że to nie Indianie, ale mieliśmy to w dupie.
Nie naprawiliśmy tego.
Przyjechaliśmy tu, a oni nas powitali.
My na to: "Jesteście Indianami, nie?".
A oni: "Nie".
- "Ale to Indie, prawda? - Nie, to zupełnie inne miejsce.
- Nie jesteście Indianami? - Nie.
Będziecie Indianami.
Za sto lat też będziecie".
Wszystko tu zniszczyliśmy. To był wielki...
Była tu tylko zieleń, brąz i piękno.
Ludzie chodzili sobie z pomalowanymi twarzami.
Jedli wszystko, co im się spodobało.
I jedli z ziemi. A potem spali na trawie.
Potem budzili się i pierdolili.
Potem poszli popływać i tańczyli.
Cały kontynent zachowujących się tak ludzi.
W Meksyku za to odcinali dzieciom głowy
i puszczali je w dół schodów.
Ale to...
Zawsze to samo.
Tak można długo.
Myślę, ze jesteśmy z innej planety, bo nic nam się tutaj nie podoba.
Skoro jesteśmy z Ziemi, to dlaczego nic nam się tu nie podoba?
Potrzebujemy gładkich nawierzchni,
właściwych kątów, wszystko musi być chłodne,
nie za gorące. Po prostu idealne.
Skoro jest gorące, to dlaczego nie podejść do tego:
"Jebać to".
Dlaczego tak nie robimy, skoro jesteśmy stąd?
I to dziwne, bo są tacy ludzie...
Nazwijmy ich środowiskowcami
i ludzie, którzy ich nienawidzą.
Ludzie się na nich wściekają, bo myślą, że spowalniają gospodarkę
tworząc zakazy. Najgorsze, że wielu z nich to chrześcijanie.
Wielu z nich to oddani chrześcijanie, i to mnie najbardziej dziwi.
Jeśli wierzysz, że to Bóg dał nam ziemię,
dlaczego się nią nie zajmiesz?
Dlaczego, do kurwy...
Dlaczego nie pomyślą, że gdyby Bóg powrócił, powiedziałby:
"Co wy, kurwa, narobiliście?
Dałem wam Ziemię, chuje. Pojebało was?
Niedźwiedzie polarne są brązowe. Co im zrobiliście?
Osraliście wszystkie niedźwiedzie polarne?.
Kto to zrobił? Kto rozlał to gówno?
Chodź tu, kurwa. To twoja sprawka?
To tylko olej. Nie chciałem rozlać...
Po kiego chuja wyciągałeś go z ziemi?
Bo chciałem poruszać się szybciej. Jestem za wolny.
- I marzłem. - Co to, kurwa, znaczy, "marzłem"?
Dałem ci wszystko, czego potrzebujesz, łajzo.
Ale praca, i chciałem...
Co to takiego "praca"? Co to, do chuja wafla, jest ta praca?
Pracujesz w jednym miejscu i ludzie dzwonią,
kiedy ich gra nie działa i ty pomagasz im to rozgryźć.
- Po co to robisz - Dla pieniędzy.
- Na cholerę ci te pieniądze? - Na jedzenie.
Jedz to, co znajdziesz na ziemi. Przecież po to tam wszystko rozrzuciłem.
Jebaną kukurydzę i pszenicę. Ugnieć to, zrób chleb.
Ale nie widzę na nim boczku.
A lubię położyć na nim boczek".
Przyglądałem się kolesiowi robiącemu: "Ech, to było..."
Zastanowiło mnie, co to oznacza? Co to symbolizuje?
To oznacza, że zjadłeś coś pysznego, potem pocałowałeś kogoś w odbyt,
który po tym eksplodował.
To dobre jedzenie. Smaczny sosik.
"- Dobre było? - Pokażę ci.
Kurwa, daj spróbować".
To zniszczyło mój odbyt.
Mam dzieci i to próbuję wam powiedzieć.
Ciężko mieć dzieci, bo to nudne.
To najcięższe w posiadaniu dzieci.
Zapytajcie innych rodziców. Czy będzie to dbanie o ich zdrowie?
Dbanie o to, by ich edukacja...
Nie, to tarzanie się z nimi po podłodze, kiedy są dziećmi.
To...
Czytają ci książkę o Cliffordzie, wielkim czerwonym psie
jakieś 50 minut na stronę.
A ty musisz siedzieć i być dumnym i znudzonym zarazem.
Nienawidzę Clifforda.
Nie znoszę.
Napisano o nim jakieś 50 książeczek.
Pięćdziesiąt.
O Narnii jest siedem i zmieszczono tam narodziny i śmierć narodu
mysz z mieczem i lwa, który jest bogiem.
Zmieścili to w siedmiu książkach.
Pięćdziesiąt książek o Cliffordzie i każda o tym samym.
Zobacz, jaki wielki pies.
To jest to.
Zobacz, jaki wielki pies.
Cała książka.
Zobacz, jaki wielki był w remizie.
Zobacz, jaki wielki był w Święto Dziękczynienia.
Kogo to, kurwa, obchodzi? Narysowaliście wielkiego psa.
Celowo narysowaliście go większym od człowieka.
Powinno być inaczej: "Zobaczcie, jakiego wielkiego psa narysowałam".
To nie pomyłka?
I nawet nie ma żadnej historii.
Może rysując go byłaś za blisko kartki?
Szczerze mówiąc, to i tego nie wiem.
Opowiedz historię o Cliffordzie.
Niech coś sie dzieje. Niech nastąpi na policjanta
i roztrzaska mu kręgosłup niszcząc społeczność.
Facet umrze po dwóch miesiącach.
Wtedy będzie pogrzeb z dudami i wszyscy będą płakać.
A Clifford dostanie wyrok śmierci.
Powstanie książka o procesie apelacyjnym
i o tym, jak odnalazł Jezusa, ale wszyscy uznają to za ściemę.
A żona gliniarza powie: "Chcę śmierci tego psa!".
Posadzą go na krześle, ale ogolą jego czerwoną sierść
i będzie Cliffordem, wielkim różowym psem.
Posadzą go na wielkim krześle, które zbuduje miasto.
Nudno mieć dzieci. Musisz się z nimi bawić.
Grać w planszówki, w których...
A potem...
"Masz szóstkę, słonko.
- Jeden. Dwa. Trzy. - Idź tam, to tutaj.
- Tatusiu, ja się uczę. - Wyrośniesz głupia, bo mnie to nudzi.
Nie mogę patrzeć.
Nudzę się bardziej niż cię kocham. Nie mogę... "
Dajcie spokój.
Moje córki mają sześć i dziewięć lat.
To fajny wiek, bo uczą się robić fajne rzeczy.
Grałem z nimi w Monopoly. To dopiero ubaw.
Dziewięciolatka radziła sobie dobrze.
Sześciolatka załapała, o co chodzi w grze,
ale emocjonalnie nie była gotowa na przegraną
Bo przegrana w Monopoly jest mroczna.
Ciężka.
Nie ma nic wspólnego z przegraną w Candyland.
"Utkwiłaś w babeczce, baby.
Utkwiłaś w galaretce i już nie wygrasz".
Ale kiedy przegra w Monopoly, musisz spojrzeć na tę buźkę i rzec:
"I co teraz, kochanie?
Wszystkie posiadłości, wszystko, co masz,
koleje, domy i pieniądze są teraz moje.
Musisz mi oddać wszystko.
Oddaj mi to.
Nie, już nie możesz grać, bo choć oddałaś mi to wszystko,
to i tak nie jest w stanie spłacić twego długu u mnie.
To nawet nie jest maleńka część.
Idziesz na dno. I to na samo dno.
Wszystko na co dziś zapracowałaś, za chwilę ci zabiorę
i wykorzystam do zniszczenia twojej siostry.
Doprowadzę ją do ruiny.
Zrobię jej na tej planszy pieprzony armageddon".
Mając dzieci przynależysz do kultury dzieci i rodziców.
Musisz znać rodziców i mnóstwo innych dzieciaków.
Musisz z nimi przebywać.
Czasem nawet są to dzieciaki, których nie znasz.
Kiedy idę do parku z moimi dzieciakami, bawię się z nimi.
Bawię się z moimi dziećmi.
Niektórzy tego nie robią.
Zabierają dzieci do parku, żeby z nimi nie gadać,
więc bachory przyczepiają się do nas.
Bawię się z moimi dziećmi w parku, a na ławce siedzi baba.
Ma w ręku telefon i ciągle się w niego gapi.
Dzieciak woła: "Mamo, prozmawiajmy".
"Daj mi spokój, właśnie zdradzam twego ojca!".
Wtedy dzieciak podchodzi do nas i pyta, czy może się przyłączyć.
Przerażające.
Pewnego razu byłem z dziećmi na basenie.
Trzymałem moją sześcioletnią córkę za ramię.
Chwyciła mnie kleszczowo i kopała. Było zabawnie.
Nagle odpłynęła i przyczepił się do mnie inny dzieciak.
Jak szczur. Won.
"Ale cię kocham".
Nie znam cię, dziecko.
Tam chyba leży martwy dzieciak.
Lubię niektóre dzieciaki z klas moich córek.
Niektóre są fajne. Przychodzą do nas i bawią się... Lubię je.
Innych nie lubię, a szczególnie małych chłopców.
Nienawidzę małych chłopców z klas moich dzieci.
Jestem przeciwieństwem pedofila. Nienawidzę...
Jest taki jeden dzieciak w klasie córki, którego nienawidzę tak bardzo,
co jest mocno zjebane, bo mam w końcu 44 lata
i nienawidzę sześciolatka.
Nienawidzę go dojrzałą nienawiścią.
Tylko kiedy tu szedłem, wpadł mi na myśl trzy razy.
Tak bardzo gnoja nienawidzę.
Opowiem wam o nim, ale zmyślę imię, bo to prawdziwa postać.
Mieszka w tym mieście, więc zmyślę imię i opowiem o nim.
Nazwijmy go Wpiczybryzg.
To imię w sam raz dla niego.
Jest w klasie córki. To pierwszoklasiści.
Prowadząc dzieci do klasy trzymamy się pewnej procedury.
Przyprowadzasz dziecko z plecakiem i kurtką,
po czym idą do swojego kącika zdejmują to i tam zostawiają.
Potem biorą pracę domową i pudełko z lunchem,
po czym wrzucają do woreczka.
To ich małe obowiązki.
Pomagasz im w tym, żeby bla, bla, bla.
Ale Wpiczybryzg...
Kiedy przychodzi, nic sobie z tego nie robi.
Wchodzi i zrzuca z siebie wszystko.
A jego matka, chujowa jak nic, wszystko to podnosi.
Nienawidzę jej, bo będąc rodzicem zawsze nienawidzisz słabych rodziców.
Bo tacy wychowają Hitlera, skurwielu. Rób swoje!
Właź tu.
Gdyby rodziców dzieci z klasy córki porównać do żołnierzy z "Plutonu",
ona byłaby ta jedyną, która obilibyśmy skarpetą z mydłem...
obilibyśmy sukę we śnie.
Dostałaby konkretny wpierdol.
Nie przeżyłaby tego.
Kiedy Wpiczybryzg zrzuca swoje klamoty,
ta suka je podnosi.
Mówi przy tym: "On tylko... Podniosę to..."
"Wrzucę to do pojemnika za niego".
Więc zbiera to wszystko, a gnój ma czas bić inne dzieci,
bo to cholernie agresywny bachor.
Któregoś razu byłem w szkole jako ochotnik na przerwie.
Czasem tak robisz, kiedy jesteś dobrym rodzicem.
Raz na miesiąc czy jakoś tak.
Idziesz do szkoły i pilnujesz porządku na przerwie.
Walisz konia, robisz co chcesz.
To jednak jest najgorsze. Najgorsza rzecz.
Najgorsza wypowiedziana przeze mnie rzecz.
Znajdziemy to.
W sumie mógłbyś. To publiczna szkoła, więc nikt by nie wnikał.
Tak daleko jednak się nie posunąłem. Az tak źle nie było.
W każdym razie obserwuję, co jest ciekawe.
To tak intensywne jak wszechświat.
Kiedy obserwujesz fale oceanu przez długi czas,
zaczynasz myśleć, że rozumiesz działanie świata.
Tak samo wygląda przerwa. Cały chaos świata to właśnie przerwa.
Jakiś dzieciak wiruje tym dziwnym czymś.
Inny dzieciak w spazmach wpada na drugiego.
Dwójka dzieciaków trzyma się za ręce,
po czym biegną i koszą wszystko na swojej drodze.
Wysokość ustalają na poziomie piaskownicy.
Przyglądam się więc przerwie i widzę Wpiczybryzga.
Przechadza się z tym złym...
Ten dzieciak to zło uwięzione w czasie.
Zawsze widzę go w futranym płaszczu z koścmi,
i obrączkami ludzi, których zabił. I idzie.
I widzę moją córeczkę, która spokojnie sobie stoi.
Wiem też, że Wpiczybryzg podejdzie właśnie do niej.
To jak w filmie akcji.
Myślę sobie, ze muszę do niej podejść i ją obronić.
Ale potem postanowiłem pozwolić mu wykonać pierwszy ruch.
Niech coś zrobi, bo chce gnojka ustawić.
Potrzebuję powodu.
Chcę mieć wizję jego, jak krzywdzi moją rodzinę,
żebym mógł wysłać go do ONZ i poddać chujka waterboardingowi.
Chcę wsadzić go do samolotu do Wenezueli
z kapturem na głowie, taśmą klejącą i takimi tam akcesoriami.
Podbiega do niej, chwyta za ramię i wykręca jej rękę.
Ona zaczyna piszczeć
Podbiegłem i chwyciłem go za fraki.
Spojrzałem w tę małą twarz i powiedziałem:
"Posłuchaj, Wpiczybryzgu. Jeśli jeszcze raz kiedykolwiek jej dotkniesz..."
Robiąc to opamiętałem się.
To było bardzo lekkomyślne. Bardzo złe.
Spore przegięcie. Zbyt dorosłe.
Jakby był dilerem, którego złapałem w swoim domu...
"Dosyć tego, skurwielu. Teraz cię pochlastam".
Zaczął żałośnie płakać.
A ja odszedłem, naprawdę. Po prostu odszedłem.
Wtedy nauczyciele... Wszyscy do niego przybiegli.
Wpiczybryzgu, co się stało?
Na co on...
Nie mógł tego wyartykułować, bo jeszcze niewiele umie.
Chuj z nim.
Obserwowałem to myśląc: "Możesz mnie sprzedać, dziwko,
ale na twoje nieszczęście jesteś jeszcze na to za głupi.
Ty przyszły pierdolony kopaczu rowów.
Z rozkoszą będę przyglądał się, jak stajesz się coraz większym zerem, chuju.
Będę się temu przyglądał.
Zerżnę twoją matkę, a potem do niej nie zadzwonię.
Zepsuję jej lato.
Zerżną ją nawet dwa razy i nigdy do niej nie zadzwonię.
Nie znam twego ojca, bo was zostawił, ale go znajdę.
A potem zamienię się w geja i jego też zerżnę.
Wypierdolę... Będę ssał mu pałę tak dobrze,
że to zmieni całe jego życie.
Wprowadzę się z nim do małej wioski na kilka miesięcy i...
Odetnie się od dotychczasowego życia
i zacznie nosić ciasne szorty.
A wtedy...
Potem pójdę do miejscówki, gdzie chrześcijanie odmienią mnie w heteryka.
Potem wrócę do niego i zapytam: "Pogięło cię, pedale?".
Sprawię, by czuł się źle z tym, co zrobił".
Musisz chronić swoje dzieci.
Musisz je chronić.
Nie masz wyjścia, człowieku.
Wielu ludzi lubi puste gadki.
Wielu to kocha. "Dla swoich dzieci rzuciłbym się pod autobus..."
Zerżnąłbyś ojca cudzego dzieciaka,
by zakręcić jego orientacją, jak i swoją zresztą,
i wykorzystać homofobię jako broń przeciwko niemu,
tylko dlatego, że dokuczył twemu dziecku?
"To moja dziewczynka. Muszę to zrobić, synek.
Muszę ssać tę pałę. Wszystko dla mojej małej".
Dobrze.
Nie znoszę bachora. To próbuję wam powiedzieć.
Przywołuję wspomnienia, bo mam dzieci.
Są teraz w wieku, który i ja już pamiętam.
Pamiętam bycie sześciolatkiem. I dziewięciolatkiem.
Moje dzieci przekroczyły pewien próg.
Sam go pamiętam.
Bo kiedy jesteś rodzicem, nie wychowujesz go na dziecko.
Wychowujesz je na dorosłego, którym będą później.
Też byłem dzieckiem.
Kiedy one były maluchami, nie porównywałem ich ze sobą.
Maluch niczego nie pamięta.
Mając malucha baw się życiem i nie daj mu umrzeć.
Dziecko i tak tego nie zapamięta.
Bo ono niczego nie gromadzi.
Są jak te zmywalne szkicowniki.
Mają to gdzieś.
Możesz codziennie mu mówić: "Pierdol się, maluchu",
a to i tak bez znaczenia. "Dzieciaku!".
Możesz to robić codziennie.
Wyrosną najwyżej na smutnych ludzi.
Ale i tak nie...
Nie będą pamiętać dlaczego.
Wspomnienia są dziwne, bo wypaczone przez to, kim jesteśmy dziś.
I kim byłeś doświadczając ich.
Pamiętam pierwsze stand-upy.
Żyłem w Bostonie i był tam pewien klub należący do geja.
Pamiętam, że zawsze próbował mnie wypierdolić.
To moje wspomnienie. 20 lat je nosiłem.
Koleś gej, który próbował mnie wyjebać.
Ostatnio spotkałem kumpla z tamtych lat, którego wieki nie widziałem.
Rozmawialiśmy o ludziach i nagle o nim wspomniał.
Powiedziałem: "Ten typ zawsze próbował mnie zerżnąć".
On na to: "Serio?". Przytaknąłem.
On dalej swoje: "Poważnie chciał...
Zabrał cię do siebie i fizycznie chciał...
Nie, wiesz o co mi chodzi. Ciągle chciał mnie wyjebać".
Wreszcie kumpel mówi: "Powiedział albo pchnął cię,
czy mówił jakieś sprośne rzeczy?
Nie, po prostu... ".
Kiedy zaczęliśmy o tym gadać, cała prawda wyszła na jaw.
Prawdziwe było tylko to, że facet był gejem.
I tyle.
Tylko to było prawdą.
On był gejem, ja miałem 19 lat.
A po latach: "Ciągle próbował mnie zerżnąć".
Połowę życia tak myślałem.
Próbowałem przypomnieć sobie pierwsze wspomnienie.
Jak daleko sięgają wspomnienia? Przypomniałem sobie wreszcie.
Miałem cztery lata.
Stałem przed domem rodziców i srałem w gacie.
Wysrałem megabolesnego kloca.
Pamiętam drugą jego połowę. To pamiętam, połowa...
Pierwszej części kloca nie pamiętam.
To nadal okrywa mgła niemowlęctwa.
Środek tego kloca był tak szeroki,
że z powodu bólu analnego zaczałem rejestrować świat.
To mnie przebudziło.
Rozpoczęło strumień świadomości trwający do dziś.
Tak zaczęło się moje życie. Tym właśnie jestem.
Nie lubię wielu wspomnień.
Kiedy byłem nastolatkiem, nienawidziłem wszystkiego.
Nienawidziłem bycia nastolatkiem do czasu odkrycia narkotyków.
Wtedy zacząłem martwić się tylko tym.
Jak ja powiem to dzieciom?
Jak sobie z tym poradzić?
Jak wziąć żałosnego gnojka bez kontroli *** swoim życiem
i powiedzieć mu z poważnym wyrazem twarzy:
"Nie bierz narkotyków. Nie można, dziecko.
Narkotyki są najlepszym rozwiązaniem na twoje obecne problemy".
Jak to przebić?
Narkotyki są tak zajebiste, że zrujnują ci życie.
Takie są dobre.
Nie moge ich brać, bo mam 44 lata
i jestem za stary. Nie umiem.
Jak masz tyle lat i chcesz sobie przyćpać, musisz mieć problem z plecami.
To chyba jedyna opcja.
Wtedy dostajesz Percoset.
Potem bierzesz niańkę i jesz trzy tabletki do obiadu.
Smutne.
"Mam lekką fazę!".
Nigdy nie mogłem... Chciałbym być pijakiem.
Kocham romantyczną ideę bycia pijakiem.
Cały dzień w szlafroku.
Wszyscy kochający mnie ciągle płaczą. "Robi sobie krzywdę.
Nie mogę na to patrzeć".
"To morda w kubeł".
Pokazywałbym się w czasie ważniejszych szkolnych wydarzeń.
"Pokaż im, dziecko".
Chciałbym być pijakiem.
Ale nie mogę pić, bo mnie to męczy.
Idę spać.
Nie wiem, jak inni mogą pić, a potem robić inne rzeczy.
Kiedy widzę w kinie ludzi w biurze,
którzy mają jakieś spotkanie i robią...
Robią drinka w czasie dnia i pod krawatem.
"Senatorze, mam nadzieję, że popiera pan nas
w kwestii umowy o budowę, jeśli mnie pan rozumie.
Zobaczmy, ile będę z tego miał".
Zawsze mnie dziwi, że w następnej scenie
nie leżą na podłodze belkocząc: "Kurwa, piłem whiskey w południe".
Trawki nie jaram z tego samego powodu. Jestem za stary.
Czasem po występie przychodzą do mnie młodzi ludzie.
"Zajarasz trawkę?".
Wtedy pytam, czy dadzą mi trochę na później, do samotnego jarania.
Nie chcę stać na parkingu z dwudziestolatkami.
Ostatnio najarałem się w Kansas City.
Jarałem przez Kansas City. Bo jest chujowe.
Po występie dzieciaki pracujące w klubie pytają:
"Zajaramy?". Odpowiedziałem, że chcę.
Stoję z nimi na parkingu jak dwudziestolatek i jaram blunta.
Zaciągnąłem się ostro, bo myślałem, że to klasyczny joint.
Nie wiedziałem, że pracowali *** tym, jakby było lekiem na raka.
Nie rozumiałem technologii, która robi z trawki taki młot.
Za dzieciaka jarało się całe blunty.
Teraz weźmiesz dwa buchy i zaczyna się faza.
Teraz to nie do zrobienia.
A jarałem wielkie blunty. Lata 70.
Kurtka jeansowa, hity Bad Company.
/Nadchodzi Jesters, raz, dwa, trzy.
/To wszystko część mojej fantazji.
A ja na to: "Noooo"
Nawet dzieciak z drewnem w miejscu ucha.
Nie wiem, jak to nazwać.
Nawet on mówił:
"Uważaj, to sporo zioła. Silna marihuana".
"Spoko".
I nagle w 10 sekund zrobiło mi się...
I wtedy myślę: "Kurwa".
Ciężkie przeżycie.
Będę się podle czuł przez długi czas.
A oni stoją i gadają.
A ja mam nadzieję, szczerą nadzieję
że wyglądam tak.
Ale miałem pewność, że skanuję szaleńczo.
Odliczałem.
Spojrzę na nią przez...
cztery...
trzy...
dwa...
jeden. Teraz on.
Pięć...
cztery...
trzy...
dwa. Losuj, ale w innym kierunku.
Pięć... Cztery...
Trzy. Kiwnij głową. To wygląda jakbyś słuchał.
Zrozumiałem wkrótce, że musze się ewakuować,
bo powietrze dziwnie porusza moją ręką i zrozumieją.
Dowiedzą się,
że nie mam wpływu na prawą rękę.
Dlaczego tak robię ręką. To dziwnie wygląda.
Nikt tak nie stoi. Nikt.
Tylko kurwa... Nie, to też.
To dziwne. Szalone.
Cholera, muszę iść.
Ale nie wiedziałem jak wyjść, bo miałem dylemat.
Staliśmy w kółeczku, twarzą do siebie.
Pomyślałem, że to szalone, kiedy się odwrócę...
Będę jedynym odwróconym plecami.
Cofnąć się trochę z nadzieją, że oni zapełnią puste miejsce?
Potem pomyślałem, że coś powiem.
Powiem na głos coś, co pozwoli się wycofać.
Tylko co powiedzieć? Żegnam?
To koszmar. To...
Żegnajcie? To tylko szum.
Wreszcie powiedziałem: "Idę!".
Wiem, że to było złe.
Bo zareagowali: "Kurczę, dobrze, idź".
Obym ich nigdy więcej nie spotkał.
Musiałem potem wsiąść do samochodu. Zapomniałem o wynajęciu go
i musiałem wrócić do hotelu.
Jadę autostradą w Missouri.
W pewnym momencie zrozumiałem, że minęło jakieś 25 minut,
odkąd spojrzałem przez przednią szybę.
Zawiesiłem się na gównie na wprost...
Cholera.
Przede mną spektrum odpowiedzialności.
Powinienem wziąć w tym udział.
Potem pamiętam podjazd i przerażenie.
Bo jakaś kobieta przyłożyła głowę do szyby.
Była wściekła. Pyta: "Sir!"
A ja jej na to: "Nie wiem, nie wiem.
Nie wiem!
Miałem zamknięte szyby. Nie wiem ni chuja".
Którą część zamówienia...?
Zapłaciłem? Zamówiłem?
A może siedzę tu od 40 minut
i zjadłem wszystko razem z papierami?
"Sirrr!"
No to ja na to: "Nie wiem, nie chcę!".
I wyrwałem w pizdu.
Dlatego już tego nie robię.
Starzejesz się i pewne rzeczy odstawiasz.
Nie chcesz ich robić.
To fajna zmiana.
Pożądania odchodzą jedne za drugimi.
Cieszą cię nowe rzeczy.
Ale nie wszystko znika i niektóre sprawy denerwują.
Jak te stałe perwersyjne myśli.
Mam ich dość.
Stałe...
Ssij.
To zamienia mnie w debila.
Trzepię się do debili.
"- Spójrz na moje cycki" - No, są zajebiste".
Tego mam szczerze dosyć.
I tak cały dzień.
Calusieńki.
Chciałbym móc normalnie iść do sklepu.
Iść do biblioteki i poprosić:
"Proszę pani, szukam książki o Lincolnie, kiedy był...
Załapałbym cię za te włosy i do fujary... ".
Kurwa.
Próbuję z nią porozmawiać!
To męski problem.
Nieumiejętność kontroli na impulsami seksualnymi.
Kobiety próbują z nami rywalizować.
"Nawet nie wiesz jaki ze mnie perwers.
Mam naprawdę chore fantazje".
Nie, nic o tym nie wiecie.
Nie macie pojęcia.
Wy możecie mieć takie myśli. Ja muszę je mieć.
Jesteście turystkami w świecie perwersji.
Ja jestem więźniem.
Jesteście Jane Fondą na czołgu.
Ja jestem Johnem McCainem w chatce.
Koszmar.
Nie mogę podnieść ramion.
Dla facetów seks jest czymś ciągłym.
I to nawet nie chodzi o seks. Istnieje tylko cipka.
Tak to nazywamy.
Cipka. I to nie ma nic wspólnego z kobietą.
Nie chodzi o laski czy kobiety, jak to było w latach 50.
Na całym świecie nie spotkacie nawet jednego gościa, co powie:
"Poznajmy jakieś laski, pocałujmy w usta i zobaczymy, co się stanie".
Nie ma takich.
"Jak bardzo chciałbym objąć jakąś dziewczynę.
Vanessa, kocham... "
Nie.
Jest tylko ***.
***.
Nawet nie chodzi o cipkę.
Nawet nie o cipki innych.
Tylko ***.
Jak wielkie różowe litery stale przed naszą twarzą.
Dla facetów to element wszechświata.
Powinna zostać umieszczona na tablicy Mendelejewa
zaraz obok amoniaku.
P-y z wagą 12 atomów czy jak to się tam liczy.
Smutne jest to, że przy całej obsesji związanej z seksem,
jesteśmy w nim słabi.
Faceci są fatalni jeśli chodzi o seks.
Nigdy nie robimy tego dobrze.
Kobiety czynią z seksu świetną rzecz.
Kobiety są dobrą stroną seksu.
Przyjmują fiuta z wdziękiem i zamieniają seks w sztukę.
Wspinają się na nas i ujeżdżają.
Robią sobie przejażdżkę.
My nie. My tylko podchodzimy.
"Wsuwam w ciebie fiuta.
Wpycham go. Popycham".
Pierdoliliście się kiedyś bedąc w złej formie?
Wyglądamy wtedy: "Kurna, to....
Mam słabe mięśnie brzucha".
Jesteśmy słabi w seksie,
i zastanawiamy się dlaczego kobiety nie lecą na seks.
Myślimy, że to dlatego, że nie czują pożądania.
Tacy jesteśmy głupi. Uważamy je za dziwaczki.
"Kobiety sa pojebane, bo nie chcą się stale pierdolić.
Będąc kobieta pierdoliłbym się ze wszystkimi.
Dlaczego ona nie chce się tak pierdolić jak ja? ".
Jasne, że chcesz, bo to ty pierdolisz kobietę.
Żeby ona mogła pierdolić, musiałaby pierdolić faceta.
Dziko inne doświadczenie.
Dla faceta uprawianie seksu z kobietą to najfajniejsza rzecz w życiu.
Kobieta przez 40% tego czasu myśli sobie:
"Za tydzień dojdę do siebie. Bywają gorsze rzeczy.
Tym razem nie będę płakała".
Kolejna rzecz potwierdzająca, że faceci są kiepscy w seksie
to że po seksie patrzysz na dwóch kompletnie innych ludzi.
Koleś chce po prostu leżeć, a kobieta chce przytulania.
Faceci uwielbiają się z tego nabijać.
"Zawsze chcą się po tym przytulać. Ale zaborcze.
Zerżnąłem cię. Pozwól mi teraz oglądać mecz.
Jestem zajebisty.
- O czym teraz myślisz? - Zamknij się i daj mi spokój.
Czemu jest taka namolna? ".
Ona nie jest namolna, głąbie.
Jest napalona, bo jeszcze jej nie zadowoliłeś.
Zupełnie nic nie zrobiłeś.
Jej cipka płonie, bo zjebałeś sprawę po całości.
Tobie jest dobrze, bo wszedłeś w nią,
a potem zszedłeś.
A teraz jej kolej:
"Co, do...? To nie może być koniec!".
"Co za syf!".
Jak zrobisz kobiecie dobrze, na pewno da ci spokój.
"Dzięki, koleś".
Wielkie dzięki. Mam nadzieję, że sie podobało.
Byliście świetni, dzięki.
Dobranoc.
Tłumaczył: józek