Tip:
Highlight text to annotate it
X
Ziemia 2
WYPRAWA DO MODUŁU TOWAROWEGO - Nigdzie go nie widać.
- Powinien tu być. DZIEŃ ÓSMY
Oni muszą wracać.
Doszło do pomyłki.
Właśnie odebraliśmy mocny impuls, trochę za mocny.
Jak to?
Sądzimy że to było coś w rodzaju ostatniego tchnienia.
- Gdzie jest źródło sygnału. - 250 kilometrów na północny wschód.
- To dzień drogi stąd. - Tym razem trop jest dobry.
- Wszystko na nic. - Wcale nie.
- Chyba żartujesz. - Skoro już tu jesteśmy...
- To szaleństwo. - Przekroczyliście granicę bezpieczeństwa.
- Macie natychmiast wracać. - Nie wiemy co jest dalej.
Właśnie. Ryzyko jest zbyt wielkie.
Nawet nie wiemy co to jest. Ten impuls może być mirażem radiowym
albo echem sygnału jakiegoś nieznanego źródła.
Ale może też pochodzić z Dziewiątki.
- Zmniejszymy racje żywnościowe. - Już są zmniejszone.
- Hej, Morgan. - To tylko parę kropel.
A jeśli to jest Dziewiątka a my postanowimy wrócić?
- Co powiemy pozostałym? - Że nie chcieliśmy popełnić samobójstwa.
- Powinniśmy jechać dalej. - Nie wieżę własnym uszą.
Chciałbym mieć pewność co tam jest.
Decyzja powinna być jednomyślna.
Jedziemy.
Chodź Morgan.
Następnym razem od razu mi powiedzcie, że się do tego nie nadaję.
- Możesz na mnie liczyć. - John zatrzymaj się.
Nie macie dosyć żywności.
Ogranicz się do podawania kierunku.
DZIEŃ DZIESIĄTY
Spójrzcie.
- Widzicie? - To moduł?
Nie wiem.
Udało się. To Dziewiątka. Wyobrażam sobie jak wszyscy sie ucieszą.
O nie.
Już po nas.
Nie mamy szans.
{C:$0000ff}{y:b}NOWA ZIEMIA
SURVIVAL OF THE FITTEST
Sto siedemnasty dzień na tej planecie przyniósł największe jak dotąd rozczarowanie.
W module numer Dziewięć powinna być żywność, sprzęt i pojazdy.
Nieważne czy uległ zniszczeniu w atmosferze czy za sprawą Grendlerów.
Ryzykowaliśmy życie bo liczyliśmy że coś znajdziemy.
Nic niema. Wszystko zniknęło.
Wracajmy.
Nie możemy. Pojazd się przegrzał.
- Musi postać parę godzin. - Jeszcze trochę i umrzemy z głodu.
Więc idź piechotą. Nie mogę ryzykować awarii pojazdu.
Bez niego nie mamy szans.
Najlepsze wyjście to schować się gdzieś i zużywać jak najmniej energii.
- Niemieli nawet dość jedzenia na powrót. - Próbowaliśmy ich powstrzymać.
- Nie mają pojęcia co im grozi. - Musimy zachować spokój.
Wiesz co to znaczy przymierać głodem? Jeść ziemię i wysysać wilgoć z błota?
Wygląda na to... że oni mają kłopoty.
Wszystko będzie dobrze. Tata ich uratuje. Na pewno.
Chodźmy.
- Ty też wyjeżdżasz? - Twoja Mama zostanie tutaj,
gdzie jest najbardziej potrzebna.
Pojazd gotowy.
Jeśli są nieprzytomni, od razu przystąpcie do ratowania.
Dotrzecie do nich za cztery, pięć dni.
- Jak dobrze pójdzie. - Dokładnie.
Proszę, meldujcie się jak najczęściej.
Devon, nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Spokojnie, znajdziemy ich.
DZIEŃ TRZYNASTY
Jeśli skręcimy o dwa stopnie, zyskamy pół dnia.
- Nie wiadomo. - Ja tylko zgaduję.
Wspaniale. Żeby przeżyć trzeba mieć pewność.
- Musisz dogadywać. - Ten skrót może być niebezpieczny.
- Zaryzykujmy. - Już raz zaryzykowaliśmy.
Trzymajmy się kursu i módlmy się, żeby Yale i Walman nie bawili się w zgadywanie.
- Jechalibyśmy szybciej gdyby nie ten balast. - Przestańcie.
Mówisz tak bo to nie ja chciałem przekraczać granicy bezpieczeństwa.
- Morgan, zamknij się. - Trzeba było mnie posłuchać.
Sam posłuchaj. Jeśli się nie zamkniesz...
- Żyjecie? Heller? - Żyję.
- Alonzo? - Też.
Morgan?
Źle ze mną.
Nie mogę ruszać nogami.
Co z nim będzie?
Wszyscy zginiemy.
Niemów tak.
Nie mamy jedzenia, rano skończyła się woda. Zostało nam półtorej dnia, może mniej.
- Nie wolno się poddawać. - Alonzo, czuję się taka bezradna.
- I jak? - W tych warunkach niewiele można zrobić.
Nie możemy go nigdzie przewieźć.
- Jak ci idzie? - Dobrze że to wogóle działa.
Ale bez narzędzi nie naprawię fonii a tym bardziej wizji.
Może to i lepiej.
Biorąc pod uwagę sytuację.
Tato.
Co ja bez ciebie zrobię.
Nie, proszę, nie.
DZIEŃ SIEDEMNASTY
To ich pojazd.
Żyją?
Nie wiem, nie ruszają się.
Jedziemy.
Co się stało? Dobrze się pani czuje?
Tak. Daj mi to.
- I jak? - Rama nienaruszona.
Zanim go uruchomimy trzeba posprawdzać mechanizmy.
Coś tu nie gra.
Powinni być bardziej wycieńczeni.
Nie tylko to. Wogóle się do siebie nie oddzywają.
Poza tym używali pocisków MaqPro.
Jak to?
Podobno którejś nocy wydawało się panu Danzigerowi, że widzi intruza.
- Ty w to nie wierzysz? - Sam nie wiem.
Coś musiało się tu wydarzyć.
Przyjechali.
Morgan. O mój Boże.
Ma stłuczony kręgosłup ale bardziej mnie martwi jego gorączka.
- Jesteś ranny? - To nic wielkiego.
- To musiało cię kosztować sporo nerwów. - Najważniejsze że wróciliście.
Wszystko w porządku.
Mamo, chodź tutaj.
Co się stało?
- On nie żyje, prawda? - I to od dłuższego czasu.
Został zastrzelony.
Dostał pociskiem MaqPro.
John, co się dzieje? Co tam się stało?
Tato?
Co?
Widziałem Grendlera, tam na zboczu. Może ma jakieś zapasy.
- Co jest? - Danziger widział Grendlera.
Pójdziemy za nim.
To bardzo zły pomysł.
- Może mieć jedzenie. - Nie wiadomo, szkoda energii.
- Nie będę leżał i czekał na śmierć. - Nie odejdziemy daleko.
- Zgubiliśmy go. - Nie, spójrz.
Słyszysz?
- Co to? - Kwas.
Uważaj na głowę.
Nie widze go.
- Co dalej? - Nie wiem.
Jak tu cuchnie.
Zaczekaj.
Alonzo odsuń się.
- Niemiałeś wyjścia. - Niemiałem wyjścia.
On był rozjuszony. Mógł zabić Alonzo'a albo mnie.
Hej, musicie coś zobaczyć.
- Jest ich więcej? - Nie widzę innych.
To nie znaczy że ich niema.
Nikomu nie wolno opuszczać obozu.
- Czego on może chcieć. - Trzeba się dowiedzieć.
Zabierz stąd dzieci.
- True, no chodź. - Już idę.
Idź do środka.
Solace, Solace, obudź się.
- Co? - Widziałem Grendlera.
Tam na zboczu. Może ma jakieś zapasy.
- Co jest? - Danziger widział Grendlera.
- Pójdę za nim. - To bardzo zły pomysł.
- Może mieć jedzenie. - Zmarnujesz tylko energię.
To może być daleko stąd.
Chodź znajdziemy go.
- Może lepiej dać spokój. - Nie będę bezczynnie czekał na śmierć.
Nie może iść sam. Nie odejdziemy daleko, obiecuję.
- Alonzo. - Damy sobie rade.
- Zgubiliśmy go. - Nie, spójrz.
Słyszysz?
W porządku?
- Co to jest? - Kwas.
Chodźmy.
Alonzo, odsuń się.
Nie strzelaj.
Więc on nie musiał go zabić?
Siedzi tam od kilku godzin i wszystkich denerwuje.
- Strzele, może to go przepędzi. - Co?
- On nie robi nic złego. - Tak, więc o co mu chodzi.
Zabiliśmy jednego z nich.
- To był tylko głupi Grendler. - Skąd wiesz, że one są głupie.
Głupi, mądry. Co za różnica. Mamy prawo się bronić.
- Ale nie musimy do wszystkiego strzelać. - Przestańcie.
Nikt nie będzie do niczego strzelał. Wyłącz to Walman, wyłącz.
Dopóki nie dowiemy się o co mu chodzi powinniśmy zachować spokój.
- Mamy to odczytać w jego myślach? - Może jemu chodzi o wyrównanie strat.
- A może chce się zemścić. - I tak nie unikniemy konfrontacji.
- On nam nie zagraża. - Wiem jedno. Oni coś przed nami ukrywają.
To prawda. Powiem wam co się stało.
Pójdę tam.
Po co?
Przyniosę trochę jego mięsa.
- Do jedzenia? - Nie mówisz poważnie.
- To patrz. - Nie pójdziesz.
- Dlaczego. - Bo to nie w porządku.
Co się stało to się nie odstanie.
- Chciałeś go zabić. - Alonzo przestań.
- Od samego początku. - Oszalałeś.
- A teraz chcesz go poćwiartować. - Nie mam zamiaru umrzeć.
Przestańcie. Słyszycie.
Przestańcie.
Alonzo, grozi nam śmierć. Morgan może nie przeżyć doby.
- Stajesz po jego stronie. - Nie staję. Chodzi o nas wszystkich.
Nawet mały kawałek pozwoli nam przetrwać kilka następnych dni.
Ten Grendler może nam uratować życie.
Nie chcę umierać. Nie chcę.
- Nie mogę. - Musisz spróbować.
- Nie mogę. - Proszę, spróbuj.
Nieeee.
- Zabił go żeby mieli co jeść. - Nie.
On zaatakował Alonzo'a. Musiałem strzelić.
- Alonzo mówi że nie był agresywny. - Wiem co widziałem.
On na nas napadł. Nie prowokowaliśmy go.
Niemiałem wyjścia.
- Potem go zjedliście. - To była jednogłośna decyzja.
Umieraliśmy z głodu.
Chwileczkę. A gdyby to był ktoś z nas.
- Czy można zjeść człowieka? - Jest pewna różnica.
- To było tylko zwierze. - Nie wiemy który gatunek jest tu ważniejszy.
Jak możesz porównywać nas z nim.
To była ona.
Pójdę z tobą. Znam się na tym.
- Dam sobie radę. - Zaczekam na zewnątrz.
Morgan, ja zrobiłabym dokładnie to samo.
Dziękuję.
Nie obchodzi mnie co tam się stało. Liczy się tylko to że znów jesteśmy razem.
Wiesz co? Bałem się...
Bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.
Myślałem tylko o tobie.
Musiałem do ciebie wrócić.
Wszystko w porządku.
Tak naprawdę nie wiem co tam się stało. Być może popełniłem błąd.
To był wypadek.
Nigdy nie będę tego wiedział na pewno.
- Nigdzie jej niema. - Coś ty robił przez całą noc.
Wszyscy pilnowaliśmy Grendlera ale nagle zniknął.
Nie wiadomo czy to on ją zabrał. Co robisz?
- Muszę ją znaleźć. - Niech ktoś z nim idzie.
Najlepiej Alonzo. A wy jedźcie za nimi.
- My pojedziemy na zachód. - Musimy ich znaleźć pierwsi.
- Żadnego śladu, nic. - Szukajcie dalej.
Devon, niech pani spojrzy.
- Ślady Grendlera. - A ślady True dochodzą z boku.
Wiesz co to znaczy.
On jej nie porwał. Sama do niego przyszła.
- Puść ja. - Tato, nie strzelajcie.
On mi nic nie zrobi.
True uciekaj od niego.
Nie ruszajcie się bo go wystraszycie.
Tato przestań.
Tato przestań. Nic mi nie grozi.
Posłuchaj mnie. On mi nic nie zrobi. Nie strzelaj.
Przepraszam. Bardzo mi przykro.
Nie chciałem zabić twojej towarzyszki. Bałem się i nie opanowałem strachu.
To moja wina ale uwierz mi. Nie chciałem żeby to się tak skończyło.
Wiele bym dał żeby cofnąć to co się stało. Ale to niemożliwe.
Postaraj się zrozumieć że ona nie zginęła na próżno.
Ten tragiczny błąd, przyniósł też dobry skutek.
Ocalił nam życie.
Jej śmierć pozwoliła nam przeżyć.
Niebyła bezsensowna.
Błagam cię uwolnij moja córkę.
Jest dla mnie wszystkim.
Wiem co czujesz, ale nierób jej krzywdy.
Spójrz.
Widzisz?
Ja za nią.
Co on robi?
Ja za nią, proszę.
Ja za nią.
Jemu nie chodziło o zemstę.
Chciał się tylko dowiedzieć, dlaczego to się stało.
To najbardziej podstawowa potrzeba.
On pragnął poruszyć nasze sumienie.
- Chciał żebyśmy zrozumieli jego ból. - I zrozumieliśmy.
W ciągu ostatnich dwustu lat powstało wiele teorii o pochodzeniu uczuć.
Teraz po drugiej stronie wszechświata
okazało się że właściwie nie wiemy co czyni nas ludźmi.
Co sprawia że ogarnia nas dojmujący smutek albo paniczny strach.
I dlaczego istoty tak różne od nas odczuwają emocje,
które dotąd uważaliśmy za esencje człowieczeństwa.
Podziękowania dla: Wampira i Drakana.
Tłumaczenie: Tv Napisy: Li Hor
Korekta: Gildor4
{c:$00ccff}..:: (XviD asd) :: tvshows.yoyo.pl ::..