Tip:
Highlight text to annotate it
X
Jedną z historii,
która wydaje mi się najbardziej uderzająca
w buddyjskim kanonie o Marze
jest historia o Buddzie, który dawał nauki swoim mnichom,
najwyraźniej mówił o nirwanie lub o czymś innym.
Nie wiem o czym mówił, nie pamiętam kontekstu.
Ale w każdym razie stał tam, dawał te nauki
i nagle zobaczyli, albo on zobaczył, rolnika na horyzoncie,
który szedł ich zobaczyć.
I opisali tego gościa jako takiego z potarganymi włosami,
w brudnym starym ubraniu,
z kijem na ramieniu,
jego stopy wysmarowane błotem.
I rolnik podchodzi do Buddy
i mówi do niego: "Widziałeś moje woły?"
i Budda odpowiada "Czym są woły dla ciebie Maro?
Czym są woły dla ciebie, ty demoniczny?
I wtedy Mara powiedział, lub rolnik-Mara powiedział:
"Oczy są moje, uszy są moje,
nos jest mój, język jest mój,
ciało jest moje, umysł jest mój,
widoki są moje, dźwięki są moje, zapachy, smaki, wrażenia dotykowe, myśli są moje,
świadomość wzrokowa, słuchowa, smakowa, węchowa, dotykowa, umysłowa.
Wszystko to jest moje. Jak chcesz mnie uniknąć?"
i Budda odpowiedział:
"Gdzie nie ma oczu, uszu, nosa, języka, ciała, umysłu,
gdzie nie ma dźwięków, widoków, zapachów...
gdzie nie ma świadomości wzrokowej, umysłu,
Gdzie jest wtedy miejsce dla ciebie Maro?"
Oczywiście słysząc to zdenerwowany Mara odchodzi.
Ale puentą historii, jak sądzę,
jest wskazywanie na to jak, dla Buddy, jego wolność od Mary
jest właściwe odnaleziona w sposobie w jaki on rozumiał naturę swojego doświadczenia.
Zamiast widzieć życie lub doświadczenie
jako jakoś podzielone na wiele posegregowanych jednostek
rzeczy które widzisz, które słyszysz, myśli, obrazy, dźwięki, cokolwiek,
to może być oczywiście wraz z "ja", najważniejszą rzeczą w środku tego wszystkiego,
kiedy połamiemy rzeczywistość na rozczłonkowane jednostki,
wypełnione, złożone z tych odrębnych rzeczy
i jeśli potem widzimy te rzeczy jako starające się wewnętrznie przeciągnąć nas lub odepchnąć,
łudzić nas,
w których czujemy się napędzani przyciąganiem do jednych lub awersją do innych,
obojętnością na więcej,
kiedy jesteśmy zamknięci w tym postrzeganiu świata,
wtedy jesteśmy jakoś uwięzieni,
jesteśmy w tyranii, co dla wielu buddystów
jest najgłębszym rodzajem chwytania,
przywiązanie do świata składającego się, posegregowanego na niezależne bity i kawałki,
których nieustannie szukamy by manipulować nimi dla naszej korzyści.
Teraz żeby spostrzec, że wszystkie te rzeczy, bity i kawałki,
wszystkie te aspekty naszego doświadczenia,
nie są odrębnymi, samowystarczalnymi rzeczami
ale właściwie częścią czegoś, znacznie większej sieci doświadczenia i życia,
gdzie są to po prostu aspekty większej całości.
Więc kiedy Budda mówi, że nie ma oka, ucha,
nie ma na myśli tego literalnie, że nie ma oka, ucha...
W końcu jest ucieleśnioną osobą
z oczami, uszami itd.
To nie o to chodzi.
Chodzi o to, że on już więcej nie jest zamknięty w wizerunku świata
rozczłonkowanego, zdefiniowanego
i w jakiś sposób przez to unieruchomionego.
Więc pustka staje się obrazem wolności,
wyzwalającej perspektywy,
która sama w sobie uwalnia tę głęboko ugruntowaną tendencję
trzymania i zamykania.
Więc to jest naprawdę wskazywanie na pustkę
albo pustość, myślę, że to może być lepsze tłumaczenie,
jako na rdzenną perspektywę buddyjskiej ścieżki.
I znowu wracamy tutaj
do tego, co może być, de facto, potencjalnie, najbardziej anty-wizerunkiem
diabła.
I znowu możemy widzieć, jeśli jesteśmy chrześcijanami, myślimy bóg, diabeł, Chrystus, diabeł,
buddyści mogą myśleć Budda i Mara,
to są w jakiś sposób przeciwstawne obrazy,
ale na jakimś poziomie,
co jest naprawdę żywą przeciw-siłą do demonicznego
jest obraz drogi.