Tip:
Highlight text to annotate it
X
Tłumaczenie: Rysia Wand Korekta: Krystian Aparta
Dzień dobry.
Cieszę się, że mamy tak świetną publiczność
i tyle uśmiechniętych twarzy.
Mam dosyć niecodzienne kwalifikacje,
stosunek i podejście do realnego świata,
ponieważ jestem sztukmistrzem.
Wolę takie określenie niż "czarodziej",
bo jako czarodziej
musiałbym używać zaklęć, czarów
i dziwacznych gestów,
żeby naprawdę coś wyczarować.
Nie robię tego. Jestem sztukmistrzem,
czyli kimś, kto udaje prawdziwego czarodzieja.
Jak się to robi?
Zakładamy, że publiczność, taka jak wy,
będzie robić założenia.
Na przykład kiedy tu wszedłem,
zdjąłem mikrofon
i włączyłem go,
założyliście, że to mikrofon. Wcale nie!
(Śmiech)
Tak naprawdę mam tu coś,
czego połowa z was pewnie nie zna.
To trymer do brody.
I marny z niego mikrofon.
Próbowałem już wiele razy.
Oto wasze kolejne założenie.
Chcę tutaj udowodnić,
że będziecie robić założenia.
Nie "możecie" tylko "będziecie",
jeśli je sprytnie zasugerować.
Zdaje się wam, że na was patrzę.
Błąd. Nie patrzę. Nie widzę was wcale.
Wiem, że jesteście, bo słyszałem, że mamy pełną salę.
Wiem, bo was słyszę,
ale nic nie widzę, bo zwykle noszę okulary,
a to tylko puste oprawki.
Całkiem puste.
Po co dorosły człowiek staje przed ludźmi
w pustych oprawkach?
Żeby was oszukać, drodzy państwo!
Oszukać i unaocznić,
że wy też robicie założenia.
Pamiętajcie o tym.
Teraz muszę włożyć prawdziwe okulary,
żeby was wreszcie zobaczyć.
Pewnie tak będzie lepiej, sam nie wiem...
Tak jest niewiele lepiej.
(Śmiech)
Teraz muszę zrobić coś
raczej dziwnego, jak na magika.
Zażyję pewne lekarstwo.
To jest pełna fiolka "Calms Forte".
Już wyjaśniam.
Ulotkę zignorujemy.
Rząd musi je tam wsadzać,
pewnie żeby nas zmylić.
Wezmę pełną garść.
Co tam, wezmę całą fiolkę.
32 tabletki Calms Forte.
Za chwilę wszystko wyjaśnię,
ale teraz muszę wam powiedzieć,
że jestem aktorem.
Aktorem szczególnym.
Gram rolę magika.
Powiedzmy, że prawdziwego czarodzieja.
Gdyby ktoś zjawił się na tej scenie
i dowodził, że jest
księciem Danii o imieniu Hamlet,
uznalibyście, że was obraża.
I słusznie.
Kto by zakładał, że uwierzycie
w coś tak dziwacznego?
A jednak istnieje bardzo duża grupa ludzi,
którzy twierdzą, że mają
nadprzyrodzone, magiczne moce,
potrafią przewidywać przyszłość
i kontaktować się ze zmarłymi.
Na dodatek będą wciskać astrologię
i inne metody przepowiadania przyszłości.
Sprzedadzą to bardzo chętnie.
Powiedzą jeszcze,
że mają na zbyciu perpetuum mobile
i systemy darmowej energii.
Podają się za wróżbiarzy,
albo "jasnowidzów", co który wymyśli.
Ostatnio z wielkim hukiem wróciła moda
na rozmawianie ze zmarłymi.
W swojej niewinności sądziłem
że "zmarły" oznacza
"niezdolny do rozmów".
Być może zgodzicie się ze mną.
Niemniej ci ludzie wmawiają nam,
że porozumiewają się ze zmarłymi...
Jak się masz!
Ale także ich słyszą
i mogą przekazać informacje żyjącym.
Ciekawe, czy to prawda.
Nie sądzę, bo ci ludzie posługują się
identycznymi sztuczkami jak my, magicy.
Identycznymi.
Te samy metody materialne i psychologiczne.
Mimo to skutecznie i do głębi
oszukują miliony ludzi na świecie
na ich szkodę.
Oszukują ludzi.
Kosztują ich mnóstwo pieniędzy,
cierpień emocjonalnych.
Miliardy dolarów przepadają każdego roku
na rzecz tych szarlatanów.
Zatem mam dwa pytania,
które chciałbym im postawić,
gdybym miał okazję.
Po pierwsze poprosiłbym, żeby zadzwonili,
bo przecież słyszą duchy tak, przez ucho,
żeby zadzwonili do ducha mojej babci,
bo przed śmiercią ukryła testament,
nie wiadomo gdzie.
Pytamy babcię: "Gdzie jest testament?".
A co babcia na to? "Jestem w niebie, jest cudownie.
Są ze mną zmarli przyjaciele i krewni,
i wszystkie szczenięta i kocięta, które miałam w dzieciństwie.
Kocham was i zawsze z wami będę.
Do widzenia".
Cholera, a moje pytanie?
Gdzie jest testament?
A przecież mogła bez trudu powiedzieć
"W bibliotece, na półce, za encyklopedią".
Ale nie, nic z tego.
Nie powiedziała nic użytecznego.
Słono zapłaciliśmy za te informacje,
a odeszliśmy z kwitkiem.
Drugie pytanie, dość proste.
Powiedzmy na przykład,
że chcę skontaktować się z duchem teścia.
Czemu duchy z takim uporem mówią,
prosto do ich ucha:
"Moje imię zaczyna się na J albo M"?
Czy to jakaś ciuciubabka?
Szukanie po omacku?
Gra w 20 pytań? Raczej 120!
To okrutne, złośliwe,
pozbawione sumienia...
Nie bójcie się, nic mi nie będzie.
Okrutne gierki tych ludzi.
Wykorzystują niewinnych, naiwnych,
pogrążonych w żałobie i potrzebujących.
Tę metodę nazywamy "zimnym odczytem".
Jest pewien facet,
nazywa się James Van Praagh.
Jeden z największych praktyków.
John Edward, Sylvia Browne
i Rosemary Altea, to kolejni cwaniacy.
Są ich setki, ale tutaj
James Van Praagh ma renomę.
Co takiego robi?
Ano lubi mówić, jak się zmarłym zmarło,
tym, którzy mu szepczą do ucha.
Często więc mówi coś takiego:
"Przed śmiercią...
...miał kłopoty z oddychaniem".
Przecież na tym polega umieranie!
(Śmiech)
Przestajesz oddychać i nie żyjesz.
Po prostu.
I takie nowiny zmarli chcą nam przekazywać?
Wątpię.
Oni zgadują, na przykład:
"Dlaczego wyczuwam elektryczność?
Mówi mi: "Elektryczność".
Był za życia elektrykiem?". Nie.
"Miał golarkę elektryczną?". Nie.
Tylko pytają na chybił trafił.
Tak właśnie działają.
Często słyszę pytanie
w mojej fundacji James Randi Educational Foundation:
"Czemu pan się tak tym przejmuje?
Przecież to tylko zabawa!".
To nie zabawa, to okrutna farsa.
Być może przynosi odrobinę pociechy,
ale ta pociecha trwa może ze 20 minut.
Potem ludzie zaglądają w lustro
i mówią: "Słono zapłaciłam za seans.
I co usłyszałam? >>Kocham cię!