Tip:
Highlight text to annotate it
X
Świetnie.
(Polski) Witam Państwo!
(Brawa) (Polski) Cześć.
(Śmiech) (Polski) Czołem.
(Polski) Przepraszam, rozumiem troszkę,
(Polski) ale nie mówię bardzo po polsku.
(Polski) Przepraszam.
(Polski) Angielski jest dobrze? (Śmiech)
(Polski) Mam nadzieję.
(Polski) Zobaczymy, (Angielski) zobaczymy.
Trochę tu gorąco, czy można zmniejszyć...
Czy można trochę przyciszyć dźwięk?
Czy jest operator dźwięku? Dobrze.
Życie w Polsce to wspaniałe doświadczenie.
Od trzech lat mieszkam w Krakowie.
Kocham to miasto, ludzi i Polskę.
Dziękuję, to wspaniałe miejsce.
(Brawa)
Gdy wracam do Seattle, gdzie mam biuro,
pytają "Co ty robisz tam, w Polsce?"
Odpowiadam, "Nigdy tam nie byliście, co?"
(Śmiech)
Polska jednak trochę różni się od Ameryki.
Polska jednak trochę różni się od Ameryki.
Pod koniec naszego 3,5-dniowego seminarium dla liderów
podszedł do mnie jeden z uczestników.
Zapytałem, jak mu się podobało.
Odpowiedział: (Polski) "Nieźle, nieźle".
(Śmiech)
To był mój pierwszy tydzień w Polsce.
Kiedy facet już odszedł, spytałem kolegi,
Darka, co to znaczy po angielsku.
A on mówi: "Nieźle". (Śmiech)
Pytam: "Nieźle?"
(Śmiech)
Jejku, trzy i pół dnia!
A Darek mówi: "On chciał powiedzieć, że odmieniłeś jego życie".
(Śmiech)
(Brawa)
Spytałem, dlaczego tego nie powiedział.
A on na to: "Przecież powiedział - było nieźle!" (Śmiech)
"John, to jest Polska!" (Śmiech)
Fajnie tu u was.
Chciałbym opowiedzieć o czymś dla mnie ważnym,
a mianowicie:
Jak uczynić pracę środkiem rozwoju osobistego?
Jak uczynić pracę środkiem rozwoju osobistego?
Wiecie, co to kryzys wieku średniego?
To moment, gdy docieramy do szczytu swojej drabiny
i odkrywamy, że opiera się o niewłaściwą ścianę.
(Śmiech)
(Brawa)
A więc...
(Brawa)
W ciągu najbliższych 16 minut zrobię, co się da,
aby pomóc wam oprzeć drabinę o właściwą ścianę.
(Polski) Dobrze?
Ktoś z widowni (Polski): Nieźle.
John Scherer: (Polski) Nieźle! (Śmiech)
(Polski) Nieźle, OK. Zobaczymy.
OK. (Śmiech)
Tym, którzy już przeszli kryzys wieku średniego,
mogę powiedzieć,
że nigdy nie jest za późno, by stać się tym, kim moglibyście.
OK? No to zaczynamy.
Będzie szybko.
Gdzie spędzacie większość czasu czuwania?
Jaka jest odpowiedź?
Widownia: W pracy. J.S.: W pracy.
Pomijając studentów,
ile z was spędza 8 godzin dziennie w pracy?
Podnieście rękę.
A 9 godzin dziennie?
10 godzin dziennie?
A 11, 12?
Widzicie? O to mi chodzi. (Śmiech)
Pracujecie więcej, niż śpicie.
Poświęcacie więcej czasu czuwania pracy,
niż czemukolwiek innemu w życiu,
więc miejsce pracy to niezmiernie ważna część życia.
Pytam o to ludzi i zapytam was.
Jako istota ludzka, czy jesteście skończonym produktem,
czy dziełem wciąż rozwijanym?
Jaka jest odpowiedź?
Zmieniamy się, każdy tak mówi.
Ale gdzie się zmieniacie?
Gdzie szukacie rozwoju?
Ludzie mówią zwykle o seminariach, o religii,
Ludzie mówią zwykle o seminariach, o religii,
książkach i tak dalej.
Pytam: "A co z pracą"? A oni, "Praca?
Co praca ma wspólnego z rozwojem?"
To jest moja życiowa misja.
Pomagać w zmianie miejsca pracy
w miejsce, gdzie mogą się rozwijać.
W Ameryce wiele osób tak do tego podchodzi.
Oddzielają życie i pracę.
Nie można inaczej?
Niektórzy mogą.
Jest tu jakiś wskaźnik? Działa?
Tak, fajnie.
Niektórzy oddzielają życie od pracy
i starają zrównoważyć te dwie sprawy.
Niektórzy mówią inaczej.
Może artyści, których widzieliśmy?
Niektórzy myślą tak: "Praca to część życia,
ale nie całe moje życie".
To widzę w Polsce.
Widzę, że...
(Śmiech)
Wygłaszałem niedawno wykład we Wrocławiu.
Podszedł do mnie młody człowiek,
fotograf. Zagadnął: "Wie pan, moja mama
pyta, czemu marnuję wykształcenie, które mi dano.
pyta, czemu marnuję wykształcenie, które mi dano.
Czemu nie znajdę prawdziwej pracy?"
I ponieważ...
Powiedział, że mama jest z pokolenia,
dla którego "posada" jest ważna.
Nieważne, jaka to posada,
czy nam odpowiada, czy nie,
czy ma coś wspólnego z tym,
co naprawdę chcemy robić.
Masz posadę? No to ją trzymaj.
"Czemu nie znajdziesz sobie jakieś posady?"
Zaraz będę was namawiał, żebyście...
Kto z was ma posadę?
OK, za chwilę zobaczycie, będę was namawiał
żebyście ją rzucili. Skupcie się.
(Śmiech)
Spokojnie, wszystko w porządku. (Śmiech)
Często widzę to w Polsce.
Ludzie budują mur
pomiędzy swoim życiem, a pracą.
Przyjaciele opowiadali mi, że w przeszłości
rodzina, przyjaciele i koledzy
byli zupełnie odrębni od pracy.
Można było pracować z kimś przez lata
i nie znać współmałżonka tej osoby,
nie wiedzieć, czy ma dzieci, problemy.
Zupełnie oddzielne światy.
A ja twierdzę, że tego się nie da oddzielić.
Jak można oddzielić życie od pracy?
Jesteśmy ludźmi w każdym z tych miejsc.
Mam tu dla was propozycję.
O, nic nie widać.
To naprawdę fajne zdjęcie, ale go nie widzicie.
(Śmiech)
Nie chodzi tylko o to, co zrobiliśmy dziś w pracy,
czego dokonaliśmy,
ale co dokonało się z nami.
Liczy się nie tylko to, co wytworzyliśmy,
ale co wytworzyło się w nas,
gdy tworzyliśmy dla firmy.
Nie chodzi tylko o to, co się dziś działo w pracy,
ale co się dzieje w nas,
gdy różne rzeczy działy się w pracy.
Dwie osoby idą do pracy, ramię w ramię.
Jedna po powrocie mówi: "O Boże!
Co za katastrofa... Ja chyba nie mogę..."
Druga, która pracuje zaraz obok, po powrocie mówi:
"Mnóstwo się nauczyłam. To niesamowite".
"Doświadczenie ma każdy, uczy się niewielu".
Mój ulubiony cytat z T.S. Eliota.
Szybko o tym opowiem.
Mamy zadanie złożone z 3 części:
odkryć kim jesteśmy, wyrazić to światu
w sposób znaczący i kreatywny.
Proponuję więc, by zmienić miejsce pracy
w salę lekcyjną albo dojo - trenuję trochę Aikido.
Miejsce, w którym można ćwiczyć bycie sobą.
Czemu nie?
Współpracownicy czekają codziennie.
To ci kretyni, z którymi musisz pracować.
(Śmiech)
Najgorszy z nich to twój najważniejszy nauczyciel.
Ale to zajęcia dla zaawansowanych.
Lekcją jest wszystko, co zdarza się w ciągu dnia.
Znam to słowo po polsku, ale mam go nie mówić.
Ale to wszystko, co dzieje się w ciągu dnia
to nasze lekcje.
I wiecie co? Nie ma ocen,
prócz tego, co się dzieje w nas
po powrocie do domu.
Tak oceniamy to, co się stało w pracy.
I jest egzamin końcowy, ale wtedy już jest za późno.
Angielskie słowo "job"
pochodzi od staroangielskiego "gobbe",
które oznacza "bryłę czegoś".
Kiedyś praca polegała na przekładaniu rzeczy.
A zapłatę dostawało się za ilość przeniesionych brył lub "gobbes".
A zapłatę dostawało się za ilość przeniesionych brył lub "gobbes".
Czyli stąd tam.
Dzisiaj: wkład, produkt.
Wkład, produkt.
Cały dzień, co dzień, nieważne gdzie, na jakim poziomie.
Bierzesz coś i przesuwasz dalej.
To jest posada.
Osobiście, nie chcę mieć posady.
Jeśli ma to polegać na tym.
Zalecam, byście też nie mieli posady,
ale poszukali pracy.
Co jest dla was pracą?
Jaka praca jest waszym powołaniem?
Angielskie słowo "work" pochodzi od greckiego "erg",
które, jak sądzę, a spojrzę teraz na fizyka,
oznacza ilość kalorii potrzebną,
żeby przesunąć gram o centymetr.
Jeśli dobrze pamiętam. Mniej więcej tyle?
Widownia (Polski): Nieźle. J.S. (Polski): Nieźle.
(Śmiech)
(Brawa)
Czyli praca zmieniła się z "erg" na "werk"
w staroniemieckim,
a potem stała się angielskim "work".
Czyli "work", praca, to ukierunkowana energia.
To celowa energia.
Osobiście uważam, że powinniście
zrezygnować z posad i znaleźć pracę.
Poważnie, to trzeba zrobić.
Opowiem wam teraz historię, bardzo szybko.
Prowadziłem warsztat dla kobiety,
która zarządzała dużą korporacją w Seattle,
i dla jej zespołu wiceprezesów.
Miała na imię Charlotte.
Po cichu nazywano ją "Dragon Lady".
OK? (Polski) Po polsku?
Jak się mówi "dragon lady" (Polski) po polsku?
Widownia: (Polski) Smoczyca. J.S.: O, coś takiego.
W pewnym momencie seminarium powiedziała:
"Wszystko fajnie, ale co to ma wspólnego
z przywództwem i zarządzaniem firmą?"
Odparłem: "Co zrobiłabyś ze swoim życiem,
gdybyś nie musiała chodzić do pracy?"
Powiedziała: "Bawiłabym się w domu z wnukami".
Powiedziałem: "Zajmijmy się tym".
Poprosiłem wiceprezesa,
żeby robił notatki.
Podszedł do stojaka z flipchartem.
Poprosiłem, żeby opowiedziała o wnukach.
Odparła: "Po pierwsze, muszę przygotować dom".
"Co to znaczy?" - "Chcę się upewnić, że jest bezpieczny,
że są tam różne ciekawe rzeczy,
którymi dzieci mogą się zająć.
Muszę zapewnić im jedzenie i rozrywkę,
a potem sama się przygotować,
wyrobić dobre podejście.
Muszę być gotowa i pokazać im,
jak bardzo mi na nich zależy".
To wszystko było zapisywane.
"OK, dzieci przyszły, co robisz?"
"Przyklękam i witam się z nimi przy drzwiach".
"Przyklękasz? Dlaczego?" - "Chcę, żeby wiedziały,
że jesteśmy na tym samym poziomie".
"Co robisz w ciągu dnia?"
"Towarzyszę im i mam nadzieję, że wszystko jest OK.
A jeśli mam okazję czegoś ich nauczyć, robię to".
Wszystko to jest zapisywane.
A potem żegna się z nimi przy drzwiach.
Pod koniec historii zrobiła się małomówna
i trochę poruszona.
Zapytałem, co się stało. "To słodkie,
ale nie rozumiem, co to ma wspólnego z przywództwem".
(Śmiech)
Byłem konsultantem, pamiętacie?
Włos mi się zjeżył ze strachu,
że nie będzie to miało żadnego związku,
że ona go nie znajdzie.
Ale patrzę na flipchart i mówię:
"Popatrz, co tu mamy
i powiedz, co widzisz". Przeczytała
i powiedziała, "Oryginalny sposób
opisania bycia liderem w organizacji.
(Polski) Mój Boże!" Nie, powiedziała (Angielski) "Mój Boże".
(Śmiech)
Powiedziała: "Mój Boże.
Masz na myśli, że mogę babciować w pracy?"
(Śmiech)
A wszyscy wiceprezesi zapalili się:
"O Boże, tak! Prosimy!"
(Śmiech)
Widzicie, to takie ciekawe.
Wróciłem trzy miesiące później,
a recepcjonistka...
Były tam cztery szczeble hierarchii poniżej zarządu.
Recepcjonistka powiedziała: "John, chodź tu.
Babcia jest w budynku".
(Śmiech)
To było wspaniałe.
(Brawa)
Mam więc do was pytanie.
Kogo w waszym wnętrzu trzeba ujawnić w pracy?
Kogo w waszym wnętrzu trzeba ujawnić w pracy?
Pójdziemy jeszcze dalej.
Nazywam to "Odroczonym planem życiowym".
To taki standardowy plan, którego uczą nas w Ameryce.
Jestem pewien, że was tutaj też.
Pracujesz teraz ciężko, robisz, co musisz robić,
aby mieć to, czego ci potrzeba.
Jak już będziesz to miał,
pieniądze, status, czy ładna druga połowa,
twoje ulubione "zabawki"...
Kiedy zbierzesz tego dużo,
wtedy i tylko wtedy będziesz szczęśliwy, spokojny,
zrelaksowany - różnie to można określić.
Jest jednak jeden mały problem z tym wzorem.
Nie działa.
(Śmiech)
(Polski) Dlaczego? (Angielski) Dlaczego? (Śmiech)
Bo nigdy nie masz dość.
Ile pieniędzy wam potrzeba?
"Trochę więcej, niż mam teraz".
Każdy tak mówi.
Więc nigdy nie mamy wystarczająco.
Jeśli bycie szczęśliwym, spokojnym czy zrelaksowanym
zależy od czegoś, nigdy tego nie osiągniesz.
Sprzedawcy to rozumieją.
Jak oni się czują, gdy coś sprzedają?
(Polski) Nieźle, (Angielski) prawda?
(Polski) Dobrze, bardzo dobrze, fantastycznie, zajefajnie.
(Śmiech)
(Brawa)
Właśnie użyłem wszystkich polskich słów, jakie znam.
(Śmiech)
Ale ile trwa to uczucie?
Do następnej rozmowy telefonicznej.
I potem znowu znika.
Tak nigdzie nie dojdziemy. Proponuję coś radykalnego,
co wywraca całość do góry nogami
i pozwala być i wyrażać to, kim jesteśmy,
a wtedy świat odpowiada pieniędzmi,
ale to nieważne.
Bo zaczynamy od tego,
że to, co robimy, jest wyrazem tego, kim jesteśmy.
(Polski) Dobrze? OK?
(Polski) Rozumiecie? (Angielski) OK, fajnie.
A teraz chciałbym pomówić o słowie "tov".
Zamierzam wrócić do moich korzeni
i opowieści o stworzeniu w Księdze Rodzaju.
Indiańscy gawędziarze w Ameryce zawsze mówią:
"Nie wiem, czy tak dokładnie się to stało,
ale historia jest prawdziwa". (Śmiech)
Jestem prawie pewien, że nie było dokładnie tak,
ale historia jest prawdziwa.
Jest taki kawałek:
"Bóg stworzył oceany
i zobaczył, że były..." Jakie?
Widownia: Dobre. J.S.: Dobre.
Tu na sali muszą być jacyś luteranie.
(Śmiech)
To jest fatalnie tłumaczenie tego słowa.
Chodzi o hebrajskie słowo tov. "Mazel tov" znaczy "Bardzo tov".
Lepszym tłumaczeniem jest
"Bóg stworzył oceany, spojrzał i powiedział
Tak, tak! (Polski) Tak! Tak!
O to chodzi.
Tak! Tak! Tak!"
(Brawa)
"Na tym świecie jest kawałek mnie,
który możecie zobaczyć.
Chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć?
Obejrzyjcie mój ocean".
(Śmiech)
(Brawa)
To właśnie "tov".
Moja córka... Zróbmy to tak.
O, nie widzicie mojej córki, Emmy, to smutne.
Ma 23 lata, studiuje w Paryżu, we Francji,
aktorstwo, taniec i śpiew.
Zaczęła tańczyć, gdy tylko nauczyła się chodzić.
Gdyby Emma tańczyła tutaj, nie robiłaby tego, żeby wam zaimponować,
albo zobaczyć waszą reakcję.
Tańczyłaby, bo jest Emmą.
A Emma tańczy.
Emma to tancerka, koniec kropka.
Po prostu.
Pewnego dnia na Skypie powiedziała:
"Jeśli złamię nogę i nie będę mogła tańczyć,
nie wiem, co zrobię, bo tym jestem".
Emma tańczy, kropka.
Ciekawe, czy zobaczycie zdjęcie mojego syna, Asy.
Nie? No trudno.
O, jest.
Asa ma 25 lat, gra na fortepianie i puzonie,
muzykę klasyczną, jazz itp.
Wszedłem do naszego małego domku,
w którym fortepian wypełniał całą jadalnię,
a Asa grał utwór Rachmaninowa.
Dom drżał w posadach.
Domek malutki, fortepian wielki.
Stałem przy kuchennych drzwiach i dałem się ponieść muzyce.
Coś wtedy do mnie dotarło.
Widziałem Asę przy fortepianie
i zrozumiałem, że dom drżał nie od fortepianu.
Nie od Rachmaninowa.
Drżał Asą.
Asa wypełniał dom.
Ten fortepian po prostu tam tkwi,
dopóki Asa nie położy palców na klawiszach.
Rachmaninow to tylko nuty na papierze,
dopóki on ich nie zinterpretuje poprzez to, kim jest
i położy ręce na klawiszach.
I wtedy pojawia się muzyka.
Jesteś gdziesz na posadzie, w miejscu pracy,
twoje imię jest wpisane w schemat organizacyjny.
To jest twój fortepian.
A twoje zadanie to tylko Rachmaninow.
To tylko kropki na papierze,
dopóki nie przyłożysz rąk do klawiszy,
a wtedy zaczynasz grać.
Kiedy zmieni cię ktoś inny,
muzyka będzie inna.
Ta muzyka to twoja muzyka.
Nie ma nic wspólnego z posadą.
To twoja interpretacja tej muzyki dla świata.
Dlatego proponuję:
jeśli nie wiesz, co zrobić, szukaj "tov".
Szukaj "tov".
Tov jest wtedy, gdy to, co robisz
w pełni wyraża, kim jesteś w głębi swego jestestwa,
w taki sposób, że dajesz coś ludziom wokół siebie,
w zgodzie z tym, co życie, lub stworzenie
potrzebuje od ciebie.
Więc każdego dnia, idąc do pracy,
zadaj sobie pytanie:
"Jaka to lekcja? Czego mogę się nauczyć?"
Zamiast mówić "Dlaczego właśnie mnie to trafiło?"
Trochę inaczej to potraktuj
i zapytaj, "Co mam z tego, że to się dzieje?
Jak to może dla mnie zadziałać?"
Dziękuję bardzo za możliwość spotkania się z wami.
Bardzo polecam szukanie do tov,
to niezwykły sposób na życie.
Emma tańczy, kropka. To ja, robię to i kropka, OK?
Bardzo dziękuję.
(Brawa)