Tip:
Highlight text to annotate it
X
Obraz przedstawia Berlin,
jest sobota, trzeci listopada 1923.
Paczka papierosów kosztuje cztery miliony marek,
i zwykli ludzie dawno przestali wierzyć zarówno w przyszłość, jak i w stabilizację.
Panie. Abel?
Pański brat jest w domu. To jest dla was obu.
Dziękuję, Pani Hemse.
Dziękuję.
Może pan usiąść.
Więc pan w ogóle nie mówi po niemiecku?
Cholerny kłopot.
Fräulein Dorst ma zepsutą niedzielę.
- Jak pan się nazywa? - Nazywam się Abel Rosenberg.
mam 35 lat i urodziłem się w Filadelfi.
Moja rodzina pochodzi z Rygi na Łotwie.
Mój brat Max, jego żona Manuela i ja,
przyjechaliśmy do Berlina miesiąc temu.
Nie, to było z końcem września.
Max nadwyrężył nadgarstek, nie mogliśmy więc dłużej występować.
Jesteśmy artystami cyrkowymi. Robiliśmy numer na trapezie.
Czy jest jakiś powód samobójstwa pańskiego brata?
Depresja? Kłopoty miłosne?
Alkoholizm? Nadużywanie narkotyków?
Histeria?
- Objawy przesycenia życiem? - Nie wiem.
A więc jakiś niewytłumaczalny impuls?
No cóż, zdarza się.
Czy nawiązał pan kontakt z jego żoną?
Szukałem jej w nocy i dziś rano, ale jej nie znalazłem.
Nie mieszkacie razem?
Nie Manuela i Max rozwiedli się przed dwoma laty.
Kiedy zwolniono nas z cyrku,
Manuela zaczęła pracować na własną rękę w kabarecie.
Poszukam jej popołudniu.
Kabaret otwierają w niedzielne popołudnie o trzeciej.
Mogę dla porządku zobaczyć pańskie papiery?
Bardzo proszę.
Pan jest Żydem?
- Co? - Nic, nic.
Byłem tylko ciekaw.
Możemy uważać przesłuchanie za zakończone. Dziękuję.
Jakie pan ma plany?
Jak długo zamierza pan zatrzymać się w Berlinie?
Pan wie, że mamy ogromne bezrobocie.
Niechętnie patrzymy na cudzoziemców, którzy tu przyjeżdżają i zabierają te nieliczne wolne miejsca pracy.
Wiem o tym.
Do widzenia, panie Rosenberg.
Do widzenia, panie komisarzu.
Do widzenia, Fräulein Dorst.
Abel!
Ale gonisz, idziesz na obiad? Ja też. Funduję ci. Chodźmy.
Co się z tobą dzieje mój drogi? Jak się mają Max i Manuela?
Czy myślisz, że on się szybko wyleczy z tej swojej kontuzji?
Brak nam was, rozumiesz. Cyrk was potrzebuje.
Pewnie się dziwisz, skąd ja tu w Berlinie skoro cyrk jest w Amsterdamie.
Oglądam nowe numery.
Mogę teraz dostać, jakie tylko zechcę cholerne gwiazdy,
bo wszyscy wiedzą, że płacę dolarami.
Mamy wciąż tłumy na widowni,.
moglibyśmy występować w dwa razy większym namiocie, a i tak zawsze byłoby pełno.
Zobacz co dziś rano przeczytałem w gazecie.
Postaram się przetłumaczyć, bo nie rozumiesz po niemiecku.
´´Nadchodzą straszliwe czasy,
´´kiedy wrodzy chrześcijaństwu obrzezani Azjaci zewsząd
´´wyciągają swoje ociekające krwią ręce, żeby nas zdławić.
´´Krwawej łaźni jaką, jaką urządził chrześcijanom
´´Żyd lsaskar Zederblum, alias Lenin,
´´nie powstydziłby się nawet Czyngis Chan.
´´Wytresowana do zabijania, banda żydowskich terrorystów,
´´ciągnie przez wszystkie kraje,
´´by mordować mieszczan i chłopów na przenośnych szubienicach.
´´Chcecie zobaczyć tysiące ludzi
´´powieszonych na latarniach w waszym mieście?
´´Chcecie czekać, aż bolszewicka komisja
´´morderców rozpocznie działalność w waszym mieście tak jak w Rosji?
´´Chcecie potykać się o trupy waszych kobiet i dzieci?
Dzisiaj istnieć oznacza tylko się bać.´´
Potrzebujesz pieniędzy? mogę ci trochę pożyczyć.
Patrz.
Mam tu sześćset milionów. Weź je. Ja ich nie potrzebuję.
Czemu nic nie mówisz, Abel?
Nie wierzę w całe to polityczne draństwo.
Żydzi są tak samo głupi jak wszyscy inni.
Jeśli jakiś Żyd źle skończy, to będzie to jego własna wina.
Źle skończy tylko dlatego, że jest głupi.
Ja nie zamierzam być głupi, choć jestem Żydem.
Tak więc wiesz już wszystko, Papo Hollinger.
Dziękuje za obiad... no i za pieniądze.
Pójdę już mam się spotkać z Manuelą o czwartej.
Trzymaj się.
Cześć, Abel.
Co się stało?
Kiedy wczoraj wróciłem do domu, Max już nie żył, zastrzelił się.
Wiedziałam, że on to zrobi.
Pilnowałem go jak potrafiłem, ale mimo wszystko...
nie wierzyłem, że on miałby... nie Max.
Miał jakąś robotę w ostatnich tygodniach.
Domyślasz się może, co to była za robota?
Pytałem go mnóstwo razy,
ale mówił tylko, że mu dobrze płacą,
i żebym się nie mieszał do jego spraw.
Napisał list do ciebie.
Jego pismo jest prawie niemożliwe do odczytania.
Nie, ja nie mogę. Potrafisz?
Nie, nie mogę przeczytać co tu jest napisane.
Czekaj.
Coś niecoś można odcyfrować...
tu jest coś:
"Zatrucie ciągle postępuje.´´
´´Zatrucie ciągle postępuje´´?
Nie widywałem go dużo w ostatnich tygodniach.
Mieszkaliście przecież w tym samym pokoju..
Mieliśmy małą bójkę...
...awanturę...
...o dziwkę.
Nie biłem go zbyt mocno,
pamiętałem przecież o jego kontuzji.
Cholera, muszę się przebrać do finału Pomożesz mi?.
- Nie wiedziałem, że występujesz. - I ja też.
Ale jedna z dziewcząt dostała influency i zaproponowałam, ´´Że mogę wskoczyć w rolę i robić jej numer´´
Weź na razie te pieniądze Maxa, nie mam ich tu gdzie schować.
Zabawne patrzeć na to wszystko z boku.
Zdaje mi się, że pana rozpoznaję.
Może wypaliliśmy razem naszego pierwszego papierosa?
Nie?
A Amalfi, w pewien letni dzień przed dwudziestu sześciu laty.
Na letnisku nasi rodzice byli sąsiadami.
Miał pan starszą siostrę, która nazywała się, zaraz...
Rebeka! No i co?
Czy nie byłby pan tak uprzejmy mnie przepuścić? Trochę mi się śpieszy.
Naturalnie...Abel Rosenberg.
Podnieś się,
zdejmęci płaszcz.
Zaraz zaparzę,
gorącej herbaty,
to ci dobrze zrobi.
To facet, który wymienia beczki klozetowe.
Przychodzi zwykle o czwartej rano co poniedziałek.
Mój Boże!
Latem mieszkaliśmy w Amalfi ze względu na matkę.
Chorowała na płuca.
Pamiętam, że Max i ja bawilismy się z chłopcem, który się nazywał Hans Vergerus.
Rodzina ta pochodziła z Düsseldorfu.
ojciec był jakąś grubą rybą,
radcą stanu czy czymś w tym rodzaju.
Matka nie lubiła Hansa.
Właściwie nikt go nie lubił.
Ale wszyscy uważali go za geniusza.
Raz...
...złapaliśmy kota i związaliśmy go.
Hans pokrajał
go żywcem,
i pokazał mi jak bije serce,
szybko, szybko.
Dziesięć lat temu spotkałem Hansa w Heidelbergu...
...kiedy byliśmy tam z cyrkiem.
To pamiętam.
Spotkałem go dzisiaj.
Hansa?
Nie widziałaś go?
Był w kabarecie.
Nie.
Jesteś pewna?
Już ranek.
Korzyścią ze spotykania wpływowych osób jest,
że można pić na śniadanie prawdziwą kawę.
Rozdmuchałam już dobrze płomień,
ale potrwa to jeszcze chwilę zanim, zanim kawa będzie gorąca.
Drzewo dostajesz w taki sam sposób?
Tak się składa, że faktycznie znam pewnego handlarza drzewa.
Nie znam natomiast nikogo, kto by mi dostarczył masło,
tak, że musisz zadowolić się tymi konfiturami,
składającymi się przeważnie z chemikaliów.
Jesem ci winien dolara. Musimy to zapisać.
Nieważne.
Więc...
lepiej weź te pieniądze żebym ich nie przepił.
- Dużo pijesz? - kiedy mam forsę.
To nie chcesz wrócić do cyrku?
Co byśmy tam robili bez Maxa?
Naturalnie musimy się postarać o nowego partnera.
- Wiesz, że to niemożliwe. - Nie, nie wiedziałam.
W takim razie trzeba wymyślić jakiś nowy numer tylko z tobą i ze mną.
Abel, może pokaz czarnej magii?
Znam fantastycznego magika, który już się wycofał.
Markus, znasz go, moglibyśmy przejąć jego show.
Nie wiem.
Ale ta historia z Maxem...
Odkąd spotkałam Maxa, byłeś dla mnie moim starszym bratem.
Musimy teraz się trzymać razem.
To jakby zbudzić się z sennego koszmaru
i stwierdzić, że rzeczywistość jest ohydniejsza niż sen.
Ależ Abel, jest nam chyba dobrze.
Mamy przecież wszystko czego można zapragnąć.
Sam nie rozumiem, co to jest.
Wczoraj wieczorem bili jakiegoś mężczyznę. Policja odwróciła się plecami.
Abel, posłuchaj. Jesteś bardzo zmęczony,
i ostatnio za dużo piłeś.
Zajmę się teraz tobą i zobaczysz,
że za kilka dni poczujesz się dużo lepiej. Zobaczysz.
Porozmawiamy o wszystkim,
ale teraz bardzo mi się śpieszy, bo muszę iść do pracy.
Idziesz pracować?
Mam taką ekstra robotę.
- Tak wcześnie rano? - Właśnie. Tak wcześnie rano.
- I nie wolno mi się spóźnić. - Co to za praca?
Nie wiem jeszcze dobrze. Zresztą to tajemnica.
- Tajemnica? - E tam, żartowałam tylko.
-Pracuję w biurze.Nalepiam znaczki na listy i biegam jako goniec - Co to za biuro?
To coś z importem i eksportem, nie wiem dokładnie.
Jak się ta firma nazywa?
Cholera, jak też ona się nazywa?
Ferkel. Ferkel i Syn.
Gdzie się mieści biuro?
Na Bayerstrasse.
Zachowujesz się jak zazdrosny małżonek.
Wrócę koło drugiej. Zjemy wtedy obiad, dobrze?
Postaraj się zdobyć kawałek mięsa, skoro mamy pieniądze.
- Dwadzieścia dwa dolary. - Jesteśmy bogaci.
- Panie Rosenberg? - Tak?
Czy nie zechciałby pan przyjść do mnie na chwilę?
Nazywam się Holle. Jestem gospodynią Manueli.
Manuela zdążyła mi powiedzieć o panu przed wyjściem.
Jest pan tu mile widziany i może mieszkać przez jakiś czas.
Te gwałtowne zmiany pogody sprawiają, że dostaję bólu w krzyżu,
więc muszę leżeć cały dzień w łóżku.
Mimo to bardzo jest ładnie, kiedy słoneczko wyjrzy zza chmur w listopadzie,
nieprawdaż, panie Rosenberg?
Nie napiłby się pan kieliszka sherry?
Jestem bardzo przywiązana do Manueli.
Proszę mi wybaczyć, gdy powiem,
że kocham ją, jakby była moją własną córką.
Panie Rosenberg.
Taka jest zacna i łatwowierna.
Tak jakby wszystkie straszne rzeczy, które się dzieją wokół nas, jej nie dotyczyły.
Zdaje mi się, że pańska szwagierka wplątuje się w jakieś tarapaty, panie Rosenberg.
Dziwna rzecz z Manuelą, że ona się nie broni, jeśli pan rozumie co chcę przez to powiedzieć.
Nie wolno dopuścić, żeby jej się coś stało.
Na przykład ta nowa praca.
Jest w tym coś dziwnego.
Zjednoczenie demokratycznych kobiet, co to takiego, panie Rosenberg?
Nie ma tego nawet w książce telefonicznej.
Muszę już iść, pani Holle.
Ale, jaki jest czynsz za mieszkanie? Mam zapłacić z góry?
Nie, skądże,
choć jeśli ma pan pieniądze, nie będę oponować.
Pan ma dolary, prawda?
Powiedzmy trzy dolary miesięcznie? A może to za dużo?
Nie, oczywiście nie.
Płakał pan?
Nie, a dlaczego?
Takie miałam wrażenie. Przepraszam, panie Rosenberg.
No to do widzenia, pani Holle.
Do widzenia, panie Rosenberg.
Czekamy na pana.
Wolno spytać, gdzie się pan podziewał przez całą noc?
Nie mogłem przecież nocować w tym pokoju.
- Gdzie pan był? - U mojej szwagierki.
Ona mieszka przy Bergmannstrasse 35, prawda?
- Tak, tak mi się zdaje. - Zdaje?
- Zdaje mi się, że to numer 35. - Teraz już pan wie.
- Mogę spakować parę moich rzeczy? - Jeszcze nie, panie Rosenberg.
Muszę też pana prosić, żeby podzedł pan z nami do kostnicy. Chodzi o zidentyfikowanie zwłok młodej dziewczyny
- Czy to konieczne? - Obawiam się, że muszę na to nalegać.
No cóż, w takim razie chodźmy.
Radzę panu palić tam w środku To pomaga.
- Czy poznaje pan tą dziewczynę? - Tak.
- Kto to jest? - Greta Hofer.
- Gdzie ją pan widział? - Była zaręczona z moim bratem.
- Kiedy ją pan widział ostatni raz? - Tydzień temu.
- Czy brat był z nią w dobrych stosunkach? - Tak sądzę.
Panna Hofer była napadnięta.
Przyczyna śmierci...utonięcie.
Czy poznaje pan tego mężczyznę?
Nie.
- Jest pan pewny? - Nie.
Proszę pomyśleć, Rosenberg. To ważne.
- Kogoś mi przypomina. - kogo?
Przypomina mi ojca.
- Może się pan bardziej przyjrzeć. - To wszystko.
Wygląda jak mój ojciec. Mój ojciec umarł pięć lat temu.
Ktoś wbił mu bardzo cienką igłę do zastrzyków w serce.
I wstrzyknął do lewej komory jakiś preparat,
trucizną, która musiała spowodować u ofiary straszliwe skurcze przed śmiercią,
co prawdopodobnie trwało kilka godzin.
Więc nie widział pan wcześniej tego mężczyzny?
Widział pan przedtem tą kobietę?
Tak.
Kto to jest?
Nie wiem.
- Ale ją widziałem. - Gdzie?
Zdaje mi się, że to roznosicielka gazet.
Spotykałem ją zwykle pod pensjonatem pani Hemse.
Raz pomogła mi wejść na górę do mego pokoju,
bo byłem zbyt pijany, żeby sam sobie poradzić.
- Ona się nazywa Maria Stern. - Nie wiedziałem.
Powiesiła się w swojej suterenie,
gdzie mieszkała z mężem i dwojgiem dzieci.
Ale zostawiła po sobie bardzo dziwny list,
trudny do odcyfrowania i zupełnie chaotyczny.
Twierdzi w nim, że zastraszono ją na śmierć
i że ból był nie do wytrzymania.
Chyba tego nie wytrzymam.
Będzie pan łaskaw,
wytrzymać jeszcze trochę!
Widział pan kiedyś tego chłopca?
Nie.
Pracował w kabarecie. Nigdy go pan nie spotkał?
Nie.
Stał zwykle przy wejściu i obsługiwał reflektor skierowany na artystów.
Musiał go pan widzieć.
Tak, możliwe.
Nie jesteśmy pewni w jaki sposób pozbawiono go życia.
Wygląda, jakby został przejechany przez samochód ciężarowy,
ale coś nam mówi, że wcześniej poddano go gwałtom albo torturom.
Dlaczego pokazuje mi pan to wszystko?
W ostatnim miesiącu zdarzyło się siedem niewytłumaczonych wypadków śmierci...
w pobliżu pana, panie Rosenberg.
Pan chyba mnie nie podejrzewa?
Proszę ze mną do mego gabinetu, dostanie pan coś na wzmocnienie.
Kawa to może za dużo powiedziane, ale coś to jest przecież.
Nie jest pan zbytnio rozmowny, Rosenberg.
Czy może pan powiedzieć co pan robił w niedzielę
dwudziestego ósmego października wieczorem?
- Nie? - Byłem pijany.
Jeśli mnie pan spyta przykładowo o piątek 19 października to też byłem pijany.
Byłem pijany co wieczora odkąd opuściliśmy cyrk.
Coś tu się nie zgadza.
Nie?
Jeśli zatem byliście poważną trupą...
z dobrymi gażami i dobrą renomą,
czemu zaczęliście pić, kiedy opuściliście cyrk?
Jestem alkoholikiem.
Wybitny akrobata na trapezie... alkoholikiem?
Czułem się może niezbyt mile widziany w waszym pięknym mieście.
Czemu ja muszę tu być?
Myślałem, że mi pan pomoże przy siedmiu niewyjaśnionych wypadkach śmierci.
Jutro otworzy się przepaść i wszystko zniknie w ostatecznej katastrofie.
Po cóż morduje się pan *** kilku marnymi wypadkami śmierci?
Zaraz to panu wyjaśnię, Rosenberg. Robię to dla siebie.
Wiem dokładnie, że katastrofa może na nas spaść w każdej chwili.
Ludzie głodują. Kurs dolara wynosi podobno pięć bilionów marek.
Francuzi okupowali zagłębie Ruhry.
Zapłaciliśmy właśnie miliard marek w złocie zwycięskim mocarstwom.
W każdym miejscu pracy są bolszewiccy agitatorzy.
W Monachium, jakiś Hitler przygotowuje zamach..
wraz z dziesiątkami tysięcy wygłodniałych żołnierzy i umundurowanych szaleńców.
Mamy rząd, który nie wie co począć i od czego zaczynać każdego nowego dnia.
Wszyscy chodzą wystraszeni. Ja też.
Nie mogę spać po nocach z trwogi.
Nic nie funkcjonuje z wyjątkiem strachu.
W piątek chciałem pojechać do Szczecina żeby odwiedzić matkę staruszkę.
Która kończy 80 lat. Ale nie ma już żadnych rozkładów jazdy.
Był pociąg, który może miał tam odejść, ale nie było rozkładu.
Niech pan sobie wyobrazi! Niemcy bez rozkładu jazdy!
Cóż więc robi komisarz Bauer pośród własnego strachu i przerażenia innych?
Cóż, komisarz Bauer wykonuje swoją robotę.
Usiłuje stworzyć mały skrawek porządku i opamiętania...
w chaosie nieuchronnego rozkładu.
I nie jest sam, Rosenberg. Wszędzie w Niemczech,
milliony równie przerażonych i równie niepokaźnych,
małych urzędników, myślą dokładnie tak samo.
Pan upija się co dzień?
To jest także godne szacunku, Rosenberg.
Choć byłbym bardziej zadowolony gdyby fruwał pan na trapezie wraz ze swymi kolegami,
ponieważ w ten sposób dużo skuteczniej zwalczalibyście swój niepokój.
Tak więc wie pan już teraz, dlaczego siedzę tu...
i badam coś, co uważam za nader dziwne,
by nie powiedzieć straszne.
A teraz - poważnie - muszę pana prosić o zachowanie ciszy przez kilka minut,
podczas gdy piszę te słowa do komisarza Lohmanna,
który zajmuje się innym przypadkiem, też robiącym wrażenie zwariowanego.
Proszę usiąść, panie Rosenberg.
O co pan mnie podejrzewa?
- Czy nie mam prawa do adwokata? - To jest rozmowa, nie przesłuchanie.
Pan mnie szykanuje.
Chciałbym zapalić.
Wiem, że próbuje mnie pan zastraszyć.
Pan mnie szykanuje bo jestem Żydem.
Siedzę tu, bo mówię po angielsku.
Wolno palić. Mają państwo 10 minut na rozmowę.
Rozmawiałam z komisarzem Bauerem.
Był bardzo życzliwy i wyrozumiały.
Powiedział, że chciał ci pomóc.
Mówił, że zachowywałeś się jak wariat.
Co ci jest, Manuela?
Jestem tylko trochę niespokojna.
Ukradziono mi wszystki oszczędności.
Nie wiesz może gdzie się podziały te pieniądze.
Nie wiedziałem, że masz jakieś oszczędności.
Tak czy inaczej, przepadły.
Jakie szczęście, że są te pieniądze Maxa.
Co takiego? Komisarz Bauer powiedział,
że przy rewizji znaleźli u ciebie pieniądze Maxa.
Bauer pytał mnie, czy wiem skąd Max wziął te pieniądze.
Powiedziałam, że to były nasze oszczędności,
Byliśmy przecież z cyrkiem w Szwajcarii...
i tam wielu artystów wymieniło swoje gaże na dolary...
przed tournee po Niemczech.
Jak myślisz kto ukradł twoje pieniądze?
Co mówisz?
Tak?
Ty nie słuchasz co mówię.
Jesteś chora?
- O co chodzi? - Ona jest chora.
Czuję się już dużo lepiej.
To dlatego, że cały dzień nic nie jadłam.
Chcę tylko przypomnieć, że zostały jeszcze 2 minuty na wizytę.
- Manuela. - Tak, panie Rosenberg?
Zamierzam pana wypuścić, panie Rosenberg.
Mimo, że pobił pan mnie i kilku moich kolegów,
cholernie pan zresztą narozrabiał w uniesieniu.
Ale jest pan przecież artystą cyrkowym.
Na co pan patrzy?
Nie patrzę, zastanawiam się.
Zastanawiam się, czy powinienem panu powiedzieć *** czym się zastanawiam.
Ale myśle, że damy temu spokój.
Panno Dorst proszę pokazać panu, gdzie może odebrać swoje rzeczy.
Natomiast zatrzymamy na razie banknoty dolarowe pańskiego brata.
Dostanie pan oczywiście kwit.
- Co ty tu robisz? - Wpadłem na chwilę do Manueli.
Właśnie dowiedziałem się o śmierci twego brata.
Idź do diabła.
Co?!
Masz jakieś papierosy?
Na stole.
Kto tam?
- Chodź tu na moment, Manuelo. - Jestem straszliwie zmęczona.
Czy nie mogłybyśmy porozmawiać jutro, kiedy wrócę do domu na obiad?
Chcę pomówić z tobą teraz.
Nie mogę spać przez ten ból.
Dodatkowo mam zmartwienie.
Czy to coś co mnie dotyczy?
Dawniej tak byś nie zapytała, Manuelo.
Jestem strasznie zmęczona i zdaje się, że się przeziębiłam.
Chcę się położyć.
To dotyczy pana Rosenberga.
Nie chcę żeby mieszkał w moim domu.
- Dlaczego? - Nie wzbudza zaufania i jest arogancki!
Ponadto, władze nie lubią, kiedy pozwalam ludziom,
którzy nie są małżeństwem mieszkać w jednym pokoju.
Rozmyśliłam się!
Pan Rosenberg musi się jutro wyprowadzić!
Ale on przecież zapłacił czynsz.
Proszę, tam leżą pieniądze. Wymieniłam je na marki niemieckie.
Chodzić z dolarami jest niedozwolone. Powinnaś o tym wiedzieć, Manuelo.
Jeśli pan Rosenberg się wyprowadzi, to ja też się wyprowadzę.
Musisz to sama rozstrzygnąć.
Uważam, że pani jest niedobra! Uważam, że pani jest cholerną wiedźmą!
Zobaczysz, że damy sobie radę.
Bylebyśmy tylko trzymali się razem.
Spałaś z Hansem Vergerusem?
Tak, spałam.
- Ile razy? - Nie bądź głupi, Abel.
Chcę wiedzieć.
Zdaje się, że trzy lub cztery razy. Nie wiem.
- Płacił ci? - Nie.
Tak...raz.
- Dlaczego zapłacił tylko jeden raz? - Nie wiem.
- Chcę wiedzieć? - Może było mi go żal.
Zakochałaś się w nim?
- Nie wiem. - Nie wiesz?
Żal mi go. Wzbudza we mnie czułość.
Może potrzebuje trochę dobroci i kogoś kto by go lubił.
Gdzie byłaś dzisiaj?
Poszłam do biura.
Później wróciłam do domu na obiad z tobą.
Czy import i export ma coś wspólnego z kościołem,
czy nie? Co?
Pracowałam w burdelu rano.
O ile wiem to nie jest zabronione.
To bardzo szanowany burdel,
tylko dla dyplomatów i menedżerów wydawców i sławnych aktorów.
To takie typowe.
Bądź dla mnie miły, Abel.
Proszę bądź miły, Abel.
Proszę bądź miły dla mnie.
Wtorek, szóstego listopada.
Gazety czarne są od strachu, gróźb i pogłosek.
Rząd wydaje się bezsilny.
Krwawa konfrontacja między skrajnymi partiami...
wydaje się nieunikniona.
Pomimo to, ludzie stawiają się do pracy,
deszcz pada bez przerwy...
i strach gęstnieje jak wzbijający się z asfaltu dymek.
Odczuwa się go jak ostry zapach,
wszyscy noszą go w sobie jak porażającą nerwy truciznę,
powolnie działający jad,
który daje znać o sobie przyśpieszonym nierównym pulsem,
lub nagłym napadem mdłości.
Abel, jestem spóźniona. Zaspałam.
Wrócę do domu o 2:00 na obiad.
Nie wiem, dlaczego tu przyszłam i księdza niepokoję.
Nazywam się Manuela.
Mój ojciec jest artystą-magikiem. Moja matka była cyrkową ekwilibrystką.
Przeżyłam całe życie w różnych cyrkach.
Mój mąż, który nie żyje był też artystą cyrkowym.
Może to źle, że kłopoczę księdza,
ale musiałam pomówić z kimś kto zrozumie.
W ostatnim tygodniu przychodziłam tu na mszę poranną.
Byłam zagubiona.
Słyszałam, jak ktoś powiedział, że ksiądz jest Amerykaninem.
Wpłynęło to na mnie uspokajająco, bo moja niemczyzna nie jest zbyt dobra.
Droga pani, niech będzie pani uprzejma powiedzieć, o co chodzi?
Mam bowiem za chwilę posiedzenie.
Rozumiem.
Może pani przydzie jeszcze raz?
Nie mam już sił dźwigać tej winy.
Uważam, że to moja wina, że Max odebrał sobie życie.
Ponosi się odpowiedzialność za kogoś i człowiekowi nie udaje się z tą odpowiedzialnością..
stoi więc z bezradnie opuszczonymi rękami, pełen wstydu i poczucia winy,
zastanawiając się bez przerwy, co powinien był zrobić.
A teraz czuję, że muszę uważać także na jego brata,
- i to jest najgorsze. - Najgorsze?
On jest dokładnie taki sam jak Max. Nie mówi, co myśli.
Miota się tylko z wszystkimi swoimi uczuciami,
cały czas jest taki przestraszony.
Staram się mu wytłumaczyć, że pomożemy sobie nawzajem,
ale to dla niego tylko słowa.
Wszystko co się mówi uważa za nonsens.
Jedynie rzeczywisty jest strach.
W dodatku sama jestem chora. Nie wiem co mi jest.
Czy nie ma żadnego przebaczenia?
Jeśli pani chce, mogę się za panią pomodlić?
- Myśli ksiądz, że to pomoże? - Nie wiem.
- Zaraz? - Tak, zaraz.
- Czy to jakaś specjalna modlitwa? - Tak. Pozwól mi się skupić.
Żyjemy daleko od Boga, tak daleko...
...że z pewnością nie usłyszy nas gdybyśmy prosili go o pomoc.
Dlatego...
musimy sobie pomagać wzajemnie,
musimy dawać sobie nawzajem przebaczenie, którego daleki Bóg nam nie odmawia.
Powiadam ci,
że otrzymujesz przebaczenie za śmierć twojego męża.
Nie ciąży już na tobie żadna wina.
Proszę cię o przebaczenie...
...za moją tępotę...
...i obojętność.
Przebaczysz mi?
Tak, przebaczam.
Oto co możemy zrobić.
A teraz naprawdę muszę się śpieszyć.
Kanonik się gniewa, kiedy ktoś się spóźnia.
Młoda kobieto, mógłbym zamknąć.
Co to ma znaczyć, u licha?
Będziemy tu mieszkać ty i ja.
Czy to nie wspaniałe?
Kiedy przeszedłeś wczoraj do kabaretu,
opowiedziałam właśnie Hansowi Vergerusowi o naszych trudnościach.
Zaproponował natychmiast żebyśmy przenieśli się do tego mieszkania,
którym dysponuje klinika Świętej Anny,
i które właśnie się zwolniło.
Powiedz, że to dobrze.
Nie musimy na razie płacić czynszu.
Powiedział także, że ma dla ciebie pracę w archiwum kliniki.
Moglibyśmu tu mieszkać, dopóki nie postanowimy czegoś na przyszłość.
Nigdy w życiu nie zamierzam tu mieszkać,
ani przyjmować żadnych usług od tego cholernego Vergerusa.
Będzie dużo lepiej jeśli każde z nas zajmie się sobą.
Przypuszczalnie nie zobaczymy się przez jakiś czas.
Dużo lepiej nie mieszać wszystkiego w jeden wielki bałagan.
Nie ma żadnego sensu siedzieć dalej w Berlinie.
Niech się pan rozejrzy, panie Rosenberg.
Szesnastu gości, i taki program.
Mogę zaoferować panu coś do picia? Koniak?
Koniak dla pana Rosenberga.
Jak pan myśli, panie Rosenberg?
Kabaret z burdelem na przykład w Bejrucie?
Całkiem inny klimat, całkiem inne zrozumienie.
Zamykamy dziś wieczór wcześnie, skracamy program.
To się nie opłaca.
Jeszcz nigdy nie widziałem podobnej pluchy.
Może to potop.
Na zdrowie, panie Rosenberg.
Co pan powie na moją angielską wymowę?
Świetna.
Żyłem kilka lat z kobietą fakirem z New Jersey.
Nauczyła mnie wszystkiego co umię po angielsku.
Oczekiwałem tego.
Nie możesz spać?
Muszę być pijany, żeby spać.
Tam w mojej walizce jest pół flaszki dżinu.
Właściwie to bardzo fajnie mieć gorączkę.
Człowiek fantazjuje.
Budzi się i zasypia,
miesza mu się wszystko.
Nagle mam 6 lat, to znów 15.
Wszystko jest takie wyraźne.
Słyszysz ten motor. Znowu rusza.
- Jaki motor? - Nie słyszysz?
Coś huczy.
Tak! Właśnie jakiś motor.
Ten płasz kąpielowy, który nosisz należał do papy.
To naprawdę wzruszające.
Pamiętam, jak siedziałam na słońcu...
i patrzyłam na biednego papę, który ćwiczył nowy numer.
Zupełnie mu to nie wychodziło.
Mama wyszła z wozu i powiedziała:
´´Jeśli będziesz robić, o tak, pójdzie ci lepiej.´´
I pokazała mu, jak ma robić.
Stał z zażenowaną miną...
z zawstydzonym uśmiechem.
Wiesz, co jest najgorsze?
Ludzie nie mają żadnej przyszłości.
Wszyscy ludzie stracili swoją przyszłość.
Jestem zadowolony bo wreszcie zaczynam być pijany.
Pozwoli pan, że się przedstawię? Jestem doktor Soltermann,
a oto mój współpracownik doktor Silbermann.
To my sprawujemy władzę...
*** archiwum kliniki Świej Anny,
największym archiwum szpitalnym w Europie,
jednym z największych na świecie.
Mamy tu powierzchnię kilku tysięcy metrów kwadratowych,
a nasza kartoteka zawiera ponad sto tysięcy kart.
Ale też, klinika Świętej Anny istnieje od 357 lat...
naturalnie w różnych postaciach.
To będzie pańskie miejsce pracy, panie Rosenberg?
Tak, dziękuję.
Dr Silbermann i ja cieszymy się bardzo, że nareszcie dostajemy współpracownika.
Latami upominaliśmy się o to u naszego szefa, profesora Vergerusa,
ale, nadaremnie.
Niech się pan czuje tutaj serdecznie, panie Rosenberg.
Jest pan tutaj mile widziany, panie Rosenberg.
Nie uważa pan, że doktor Soltermann mówi znakomicie po angielsku?
- Znakomicie. - Doktor Silbermann jest nazbyt uprzejmy.
Przebywałem 7 lat w Anglii przed wojną.
Moja dysertacja doktorska dotyczyła perwersji erotycznych...
w poezji Bena Johnsona, temat interesujący, acz wąski.
Przejdźmy tam.
Wolno zapytać, panie Rosenberg,
czy już ma pan za sobą jakąś praktykę w służbie archiwalnej?
- Nie. Niestety nigdy... - Tak przypuszczałem, ale to nic nie szkodzi.
Już dziś mogę panu dać odpowiedzialne,
choć z archiwalno-technicznego punktu widzenia niezbyt wyczerpujące zadania.
Jestem bardzo wdzięczny.
A jak ja się stąd wydostanę?
Kiedy będzie obiad, albo ja, albo doktor Silbermann przyjdziemy po pana.
Może pan na nas polegać. Nie zapomnimy o panu.
Hm, o jednym byłbym faktycznie zapomniał...
cały materiał w tym pokoju jest ściśle poufny.
Nie wolno go stąd wynosić i nie wolno go panu czytać...
ani próbować interpretować akt, które przechodzą przez pańskie ręce.
Wszystkie te teczki są pełne raportów o niepojętym ludzkim cierpieniu,
o walce nauki, jej zwycięstwach i klęskach.
To będzie pańskie miejsce pracy, panie Rosenberg.
Zaczynamy pracę o 8 rano, a kończymy o 6 wieczorem.
Obiad jemy o 13:30.
Przynosimy go na zmianę z kuchni szpitalnej.
Mamy także prawo zabierać do domu kolację w menażkach.
Jest to dziś nieocenione uzupełnienie poborów.
Do widzenia, panie Rosenberg.
Przepraszam, jedno pytanie. Ale co ja mam robić?
Na tej półce widzi pan szare teczki.
Tam widzi pan żółte teczki tańszego gatunku.
Pańskim pierwszym zadaniem będzie przeniesienie zawartości...
z szarych teczek do żółtych teczek,
które ponumeruje pan i oznaczy litererami...
w taki sam sposób jak teczki szare.
Powodzenia, panie Rosenberg.
- Jak tu jest? - Bardzo ciężko.
- Nie czujesz się dobrze. - Nie.
Dostałaś coś do jedzenia?
Jemy obiady w stołówce dla personelu szpitalnego.
Kiedy kończysz pracę?
Zdaje mi się, że o 7:00.
Wolno mi wziąć kolację z kuchni. To wchodzi do płacy.
Jak ci tam jest w tym archiwum?
Dobrze.
Nie wiem, czy się odważyć stać tu dłużej.
Panuje tu ogromny rygor.
Wyglądasz tak mizernie i marnie.
Wszystko dobrze, Abel. Mogło być gorzej.
Muszę już iść.
- Nie możesz powiedzieć, że jesteś chora? - Nie mam odwagi.
- Omal nie zostałeś przejechany. - Dziękuję.
- Jak się u nas czujesz? - Właśnie zacząłem.
- A Manuela? - Zapytaj ją sam.
Spotkajmy się wieczorem we troje.
Wybacz, trochę mi się śpieszy.
Doktor Soltermann poszedł do domu po obiedzie.
Jest słabego zdrowia.
Najczęściej jest tu teraz sam w archiwum.
Teraz kiedy nie ma doktora Soltermanna mogę panu to powiedzieć.
Tu się dzieje coś straszliwego.
Gdzie?
Tu, w klinice.
Wie pan, co to jest, panie Rosenberg?
Nie rozumiem po niemiecku.
To są sprawozdania, bardzo szczegółowe sprawozdania. Tajne.
No i co?
Sprawozdania dotyczące pewnych eksperymentów podjętych w klinice...
pod kierownictwem profesora Vergerusa.
Nie rozumiem.
Nie domyśla się pan, o jakie eksperymenty tu chodzi, panie Rosenberg?
Nie, nie umiem odgadnąć.
Bardzo dziwne eksperymenty.
Tak?
Eksperymenty na ludziach, panie Rosenberg.
Ten motor doprowadza mnie do szału.
Nie słyszałam go.
Ale chyba teraz go słyszysz?
Tak, kiedy to mówisz.
- Tu jest jak w pułapce. - Co?
Czy ty jesteś idiotką. Nie czujesz, że jesteśmy zamknięci.
Nie histeryzuj, Abel.
Głowa mnie boli!
- Jesteś pewna, że gaz się nie ulatnia? - Nie, nie ulatnia się.
- Skąd ta pewność? - Bo próbowałam.
A więc też myślałaś, że się ulatnia?
Zachowujesz się jak wariat.
Idź sobie stąd, jeśli nie chcesz tu zostać!
Więc mnie wyrzucasz.
Mówię tylko, że możesz iść, dokąd chcesz.
Zrobiłam, co mogłam, żeby nas jakoś urządzić,
ale już dłużej nie mogę.
Słyszysz? Nie mam już siły!
Kicham na twój strach!
Kicham na ciebie!
Więc chcesz, żebym sobie poszedł.
Nie.
Już dłużej nie mogę.
Nie mogę.
- Leżymy tylko. - Nie, nie mogę.
Leż tylko spokojnie.
Nie, ja nie mogę tu tak leżeć.
Jeszcze tylko chwilkę, Abel?
Odejdź.
Chodź ze mną do domu.
Tam jest ciepło.
Możesz to mieć jak chcesz.
Masz parę dolarów, prawda?
Idź do diabła!
Gdzie myślisz, że jesteśmy?
Chodźmy.
Próbujesz mnie zabić! Próbujesz mnie wykończyć!
Próbujesz mnie wyssać!
Stella mówi, że ja nie umię pieprzyć!
To najbardziej plugawa dziwka na całym cholernym świecie.
Ona ma zęby w cipie. Zęby! W cipie!
Widziałem je! Widziałem je!
Mike, powiedz tej dziwce, że ty i ja...
pieprzyliśmy się już z siedem razy na siedem różnych sposobów.
Mikaela, znasz Monroe,
i wiesz cholernie dobrze, że on potrafi pieprzyć tylko cioty...
i jeśli powiesz, że przespał się z tobą choćby tylko pół raza, to będzie to zwykłe kłamstwo.
Pamiętasz te czasy? Pamiętasz te czasy, Stella,
byłaś w szpitalu, bo myślałaś, że masz syfa?
- Nie miałam syfa! - Ale myślałaś, że masz.
I kto był dobry...
i leżał z tobą w łóżku do nocy...
i cię pocieszał, kichając na zarazę?
Chcesz? To przyjemnie.
- Nie miałam syfa! - Ale myślałaś, że masz,
wyglądałaś cholernie źle!
Jesteś zaraza.
Zwykle była piękna. Ona zwykle była piękna.
Ale teraz wszyscy mówią, że z ciebie najgorsz kurwa na całej Steinstrasse.
Z tobą mógłbym się pieprzyć w każdej chwili. To tylko ta krzykliwa...
dziwka w łóżku mnie denerwuje!
Mógłbym ciebie pieprzyć...
Mógłbym pieprzyć ile byś chciała.
Zobaczysz, nie jestem pedzio!
To cholerne kłamstwo, które rozpowiada Stella...
bo nie chciałem jej zajrzeć między nogi!
Człowiek mógłby umrzeć w środku!
Mógłbym cię pieprzyć w każdej chwili!
- Tutaj? - Co znaczy "tutaj"?
Powiedziałeś przecież, że mógłbyś się przespać z nią w każdej chwili.
- Zrób to teraz! - Aha, masz rację!
Mogę to zrobić,
ale jeśli myślisz, że się będziesz przypatrywać za darmo, to się grubo mylisz.
Chodź, Monroe, pokażemy im, że jesteś chłopak co się zowie.
- Ja także dołożę swój grosik. - No i co ty na to?
Staniesz się bogatym człoiekiem, Monroe.
Chodź no, Monroe, spiesz się zanim to przestanie działać.
Możesz sobie wziąć wszystkie pieniądze i pieniądze Stelli, i tego faceta, co nie chce powiedzieć jak się nazywa.
Czekaj, czekaj, czekaj.
Bądź teraz cicho. To nie ładnie śmiać się z niego.
Pomogę mu.
Ma sam sobie poradzić.
Powiedz to, powiedz to. Powiedz to, powiedz to, powiedz to.
To nie działa!
Powiedz to! powiedz, ´´Zrób to, tatku.´´
Powiedz, ´´Zrób to, tatku´´!
Powiedz to.
Monroe, nie płacz. Nie płacz, Monroe.
Wygraliśmy! Wygraliśmy!
Nie śmiej się. Nie śmiej się!
W środę rano 7 listopada,
Tego ranka nie można już dostać mleka w Berlinie,
Wiele sklepów spożywczych pozamykano z powodu braku towarów.
Marka niemiecka przestała w runcie rzeczy istnieć.
paczki banknotów liczy się na wagę,
nie przywiązując już żadnego znaczenia do podanych na nich wartości.
Kiedy zaczął pan tu pracować,
zaznaczyłem, że praca trwa od 8:00 do 6:00.
Może byłby pan taki dobry odprowadzić mnie do mego miejsca pracy?
Nie umiem tam trafić.
Ależ oczywiste.
Są tu jeszcze jakieś inne osoby w archiwum?
Naturalnie.
Mamy codziennie wizyty badaczy z innych instytucji.
Daj mi klucze.
Daj mi klucze.
Zachowuje się pan bardzo niestosownie wobec starego człowieka.
Wszystko jest śmieszne i poniżające.
Musi pan przecież zdawać sobie sprawę, że nic nie opowiem,
choćby pan nie wiadomo jak mnie bił.
W odróżnieniu od pana, mam bowiem przekonania.
Coś niesłychanego dzieje się tam na południu, w Monachium.
Narodził się zbawiciel.
Ale poród jest bolesny i krwawy.
Czekają nas straszliwe czasy.
Ale co znaczy cierpienie i śmierć 30 albo 40 milionów ludzi?
Co znaczy pan albo ja?
Co znaczą miliony ludzkich żywotów?
Ludzi jest po dostatkiem, panie Rosenberg.
Niech mnie pan zabije, panie Rosenberg. Nie będę stawiał oporu.
Moje ciało jest słabe, ale moja dusza jest silna i spokojna.
Zamykam drzwi, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
Doktor Soltermann ostrzegał mnie przed tobą,
ale mu nie wierzyłem.
Nic nie mówisz.
Włącz znowu ten przełącznik, zobaczysz kilka interesujących obrazów.
To zdjęcia z naszych eksperymentów tu,
w klinice Świętej Anny.
To próba odporności.
Trzydziestoletnia kobieta,
która dobrowolnie podjęła się pielęgnowania 4 miesięcznego dziecka...
z uszkodzeniem mózgu, krzyczącego dzień i noc.
Chcieliśmy zobaczyć co stanie się z tą całkiem normalną,
dość inteligentną kobietą,
jeśli zamkniemy ją z dzieckiem, które bez przerwy krzyczy.
Jak widzisz, jest ona po 12 godzinach nadal zupełnie opanowana.
Teraz jednakże upłynęły już 24 godziny.
Widzimy teraz, że sytuacja podziałała na nią.
Jej współczucie dla chorego dziecka zostało zatarte przez nazbyt silne oddziaływanie.
Jej uczucie zostało stłumione, zastąpiła je głęboka depresja,
która z kolei paraliżuje wszelką inicjatywę.
Dziecko pozostawia jego własnemu losowi.
Tu widać wyraźnie,
że myśl o uwolnieniu się od dziecka dojrzała.
Ale trwało jeszcze 6 godzin, zanim kobieta wykonała swój zamiar.
Podziwu godna odporność.
Niestety naszej kamerze nie udało się...
utrwalić dokumentalnie samego czynu.
Jak już wspomniałem, aparatura nasza wciąż ma duże mankamenty.
Chcesz zobaczyć więcej, prawda?
Ten mężczyzna był przez 7 dni zamknięty w celi tak skonstruowanej,
że nie mógł poruszać ani nogami, ani rękami, ani głową.
Poza tym był odcięty, od wszelkich dźwięków...
i znajdował się w zupełnej ciemności.
Wiem co chcesz powiedzieć.
Zastanawiasz się, jak mogliśmy zdobyć osobnika, który by
dobrowolnie zgodził się na taki eksperyment.
Zapewniam cię, że nie ma z tym żadnego problemu.
Ludzie zrobią wszystko za trochę pieniędzy i kilka posiłków.
Te obrazy nie przyniosą zbyt wiele informacji,
ale są może ciekawe fizjonomicznie.
Osobnik doświadczalny dostał zastrzyk Thanatoxinu,
preparatu, który wywołuje gwałtowną udrękę duchową.
Masz tu zatem człowieka wystawionego na nieznośne cierpienia: totalny i nieokreślony strach.
Widzisz go tu, właśnie gdy dostaje zastrzyk.
Jest w pełni zrównoważony,
śmieje się i żartuje.
To zresztą niezwykle miły chłopak.
Był studentem i studiował na uniwersytecie prawo państwowe.
A teraz wracamy do wzrastającego stanu lęku,
który ciągle wzrasta.
Za parę chwil popełni samobójstwo.
Obserwuj dokładnie. To stanie się nagle bez uprzedzenia.
Bierze rewolwer leżący na stole, niestety nie widać go dobrze,
teraz widzisz go,
wkłada lufę w usta.
Broń nie jest naturalnie nabita, ale on o tym nie wie.
Ten student zastrzelił się w kilka dni później,
mimo, że skutki Thanatoxinu zupełnie ustały.
Twojemu bratu Maxowi...
przydarzył się taki sam nieszczęsliwy wypadek.
Był on zresztą jednym z naszych najlepszych współpracowników.
Był bardzo zainteresowany naszymi eksperymentami.
Sam chciał wypróbować Thanatoxin.
Odradzałem mu, ale nalegał.
Jego narzeczona także nam wydatnie pomagała.
Byli oboje bardzo do siebie przywiązani i mieszkali w jednym...
z tych mieszkań, które ty sam...
To jeden z naszych ostatnich i może najbardziej intetesujących eksperymentów.
Oboje są operowani,
ostrożnie dawkujemy Kapta Blue,
prawdziwy bezwonny gaz.
Początkowo gaz docierając do ich ośrodków zachowań "zabawia się" nimi
burząc całą równowagę emocjonalną.
Obiekty nie potrafią się przed tym obronić,
tracą swoje zahamowania,
pomiędzy szybkimi zmianami nastroju, które zawładną nimi.
To niemal jak farsa,
czasem trudno powstrzymać się od śmiechu.
Oczywiście, Kapta Blue
może powodować stałe uszkodzenia.
Zastanawiasz się może, jakie miałem zamiary...
wobec ciebie i Manueli,
skoro umieściłem was w jednym z naszych mieszkań eksperymentalnych.
Uwierzysz mi, gdy powiem, że nie miałem żadnych zamiarów?
Chciałem tylko wam pomóc.
Dom był, jak to sam widziałeś opuszczony.
Od pewnego czasu byliśmy zmuszeni przenieść naszą działalność...
w bardziej ukryte miejsca.
Musimy być bardziej ostrożni.
Ponadto nasze zasoby ekonomiczne są ograniczone.
Jesteśmy finansowani całkowicie ze źródeł prywatnych.
Nie jestem żadnym potworem, Abel.
To co widziałeś, to skromny początek koniecznej...
i logicznej ewolucji.
Wiem, że byłeś u komisarza Bauera i opowiedziałeś o swoich przeżyciach.
Wiem też, że nędzna machina sprawiedliwości reprezentowana przez tego głupiego komisarza,
powoli i zacinając się ruszyła.
Za chwilę Bauer będzie tu ze swymi policjantami i zardzewiałą bronią palną.
Ale, za parę minut...
przegryzę kapsułkę cyjanku.
Myślałem przez chwilę, że powinienem spalić archiwum...
i zniszczyć rezultaty naszej działalności,
ale odrzuciłem ten melodramatyczny pomysł.
Sprawiedliwość zajmie się naszymi rezultatami i będzie je studiować, potem umieści je w archiwach.
Za kilka lat, nauka zażąda wydania tych akt...
i nasze doświadczenia będzie się rozwijać na wielką skalę.
Wystąpiliśmy po prostu za wcześnie, Abel.
Musimy się poświęcić.
To logiczne.
Za kilka dni, może już jutro,
oddziały nacjonalistyczne w południowych Niemczech dokonają próby...
rewolty pod wodzą niepojętego pomyleńca, który nazywa się Adolf Hitler.
Będzie to przykładne fiasko.
Panu Hitlerowi brak intelektualnej sprawności i jakiejkolwiek metodyczności.
Nie pojmuje on, jak niesłychane siły...
zamierza właśnie wyzwolić.
Zostanie zmieciony jak zwiędły liść...
w dniu w którym rozpęta się ta burza.
Popatrz na ten obraz.
Spójrz na tych wszystkich ludzi.
Oni nie mieliby siły, żeby zrobić rewolucję.
Są zbyt upokorzeni,
zbyt wystraszeni, zbyt podeptani.
Ale za 10 lat...
kiedy...
10 latki będą miały 20,
15 latki będą miały 25.
Odziedziczyli nienawiść starszych,
ale dodali do tego własną ideowość i niecierpliwość.
Ktoś wystąpi i da wyraz ich nie wypowiedzianym uczuciom.
Ktoś wystąpi i obieca im przyszłość.
Ktoś wystąpi i da im żądania.
Ktoś powie o wielkości i ofierze.
Młodzi i niedoświadczeni dają swą odwagę i swą wiarę...
zmęczonym i chwiejnym.
I wtedy przejdzie rewolucja,
i nasz świat utonie w krwi i ogniu.
Za 10 lat, nie więcej,
ci ludzie ukształtują nowe społeczeństwo nie mające odpowiednika w historii świata!
Stare społeczeństwo bazowało na skrajnie romantycznym wyobrażeniu...
o dobroci człowieka.
Wszystko stało się bardziej skomplikowane, ponieważ wyobrażenia nie zgadzały się z rzeczywistością.
Nowe społeczeństwo będzie bazować na realistycznej...
ocenie możliwości i ograniczeń człowieka.
Człowiek jest konstrukcją wadliwą. Perwersją natury.
To tu właśnie dochodzą do głosu nasze na razie skromne eksperymenty.
Wnikamy w konstrukcję podstawową i obudowujemy ją strukturalnie.
Wyzwalamy siły produktywne i kanalizujemy destruktywne.
Niszczymy mniej wartościowe jednostki i powiększamy liczbę użytecznych.
Zawsze lubiłem ciebie i Manuelę.
Okazywała mi czułość, która jak sądzę, była szczera.
Wbrew rozsądkowi, starałem się wam pomóc.
Czy to nie komiczne, Abel?
Pewnego dnia będziesz mógł powtórzyć to co powiedziałem, każdemu kto będzie chciał słuchać.
Nikt ci nie uwierzy.
Mimo, że każdy, kto zechce wytężyć się choćby trochę, może zobaczyć...
i zdać sobie sprawę, co czeka nas w przyszłości.
To jak jajo węża.
Przez cienkie błonki...
możesz dokładnie dostrzec całkowicie ukształtowanego już gada.
Dostał pan dawkę Veronalu. Spał pan przez dwie doby.
Jaki dziś dzień?
Ranek. 11 listopada.
- Mogę dostać trochę wody? - Tak.
Skontaktowałem się z Hollingerem.
Sądzi, że znajdzie dla pana zajęcie w cyrku.
Państwo niemieckie opłaci bilet na pociąg do Bazylei,
gdzie cyrk będzie przebywał przez najbliższe 2 tygodnie.
Zakładam, że przyjmie pan jego życzliwą ofertę.
Tak myślę.
Tak będzie najprościej, panie Rosenberg.
Policjant odprowadzi pana na stację.
Nocny pociąg odchodzi o 11:20.
Dziękuję.
Żegnam pana, panie Rosenberg.
Tak przy okazji,
pan Hitler poniósł fiasko w swoim monachijskim zamachu.
Można by powiedzieć, że było to fiasko piorunujące.
Pan Hitler i jego kompani nie docenili siły...
niemieckiej demokracji.
Żegnam, panie Rosenberg.
W sobotę wieczorem, 11 listopada,
Abel Rosenberg uciekł policyjnej eskorcie,
która prowadziła go na stację.
Więcej już go nie widziano.
Tłumaczył: Jarek - JARWER
>> Napisy pobrane z http://napisy.org >>>>>>> nowa wizja napisów