Tip:
Highlight text to annotate it
X
25.000
Minister wojny otrzymał następującą wiadomość
- od Lorda Chelmsforda... - 23 STYCZNIA 1879 R.
...Naczelnego Wodza Sił Jej Królewskiej Mości w Afryce Płd.
"Z przykrością donoszę o katastrofalnej potyczce,
do której doszło 22 stycznia rano
pomiędzy armiami króla Zulusów Cetewayo
i naszą 3.Kolumną, na którą składało się 5 Kompanii
z Pierwszego Batalionu 24.Pułku Piechoty,
i jedna Kompania z Drugiego Batalionu.
Łącznie 1500 żołnierzy, oficerów i innych rangą".
"Zulusi, mając liczebną przewagę, przypuścili dobrze zorganizowany atak
na zboczach góry ISANDHLWANA,
i pomimo walecznego oporu..."
O co on pytał, ojcze?
Czy słudze Bożemu takiemu jak ja sprawił radość
widok zbiorowego ślubu tylu wojowników i tylu panien.
Jak można sądzić, że to komuś sprawia radość?
Nie powiedziałem, iż mi się to podobało, córko.
Odrzekłem, że ze smutkiem patrzę na tyle młodych żon,
które mogą wkrótce owdowieć.
To była bardzo dobra odpowiedź, ojcze.
Po co im te krótkie dzidy? Mam na myśli dziewczęta.
To symbol ich cnoty, córko.
To wspaniałe, wiem, a zarazem okropne, prawda?
Biblia pyta:"Co oczekiwaliście ujrzeć w dziczy?"
- "Człowieka w miękkim odzieniu?" - Tak, ojcze.
Musisz zrozumieć te rzeczy, jeśli chcesz zostać w Afryce.
Dlatego cię tu przywiozłem.
To wspaniałe plemię, córko.
Dlaczego zgadzają się na takie"stadne" zaślubiny?
Młode dziewczęta... i starzy mężczyźni.
W Europie młode kobiety wychodzą za mąż za bogatych.
Kobiety Zulusów mają chyba więcej szczęścia. Dostają odważnych mężów.
Margareta.
- Zaczekaj. Już dobrze. - Ojcze!
Zaczekaj, Margareta.
- O Panie w niebiosach! - O co chodzi? Ojcze?
Zmasakrowano 1000 brytyjskich żołnierzy.
Podczas gdy ja namawiałem do pokoju, rozgorzała wojna.
Ishiwan!
Czy nie mówił ojciec, że Ishiwan...
Tak. To ich nazwa na naszą misję w Rorke's Drift.
- Zamierzają ją zniszczyć. - Dlaczego?
W Rorke's Drift są brytyjscy żołnierze.
- Ale tylko garstka. - Chodź.
- Powiedz im, że to szpital. - Myślisz, że będą słuchać?
Musimy się tam dostać. Dojdzie do masakry.
Ojcze!
- Gotowe, kapralu Allen. - Tak jest. Kapralu? Do dzieła.
W prawo.
Szybki marsz.
Sierżancie flagowy Bourne, co to za strzelanina?
- Polowanie, Hughes. - Co?
Jak jesteś chory, to lepiej się połóż.
Tak jest, sierżancie flagowy.
Hookie, kto to tam strzela?
- Co? Jak myślisz? - A jak myślisz?
Pan Bromhead zabija bezbronną zwierzynę
na oficerski obiad.
Mógłby nam przynieść trochę świeżego mięsa.
Ciekawe, co gotują na kolację.
To co zwykle. Koninę ze smarem do kół.
Pod którym jest kula?
Zamknij się, kaleko!
No już, zdecyduj się.
- Robi się siny. - Tak, bardzo ładny. Pod którym?
Pod tym.
Mądry chłopak. Dobry chłopak. Może zagramy na pieniądze?
Pięć serii!
Reszta! Ognia!
Pocałuj mnie w tyłek.
Gdyby pies był tak chory jak on, to by go zastrzelili.
Pięć serii! Cała reszta!
Ognia!
Zamknij się, ty zepsuty, chory...
Zostaw go w spokoju.
Jest poważnie chory. Zabijesz go!
Hookie o to nie dba, prawda?
Nie przejąłby się, gdyby Maxfield umarł.
Nie dbam o żadnego z was. A niech to!
Rorke's Drift. Tylko Irlandczyk mógł nadać taką nazwę
zgniłemu, śmierdzącemu zadupiu jak to.
Trzymać tę tratwę!
- Kapralu Allen? - Panie poruczniku?
- Niech pańscy ludzie wejdą do wody! - Tak jest.
Hej!
Słyszeliście oficera inżynierii. Do roboty.
Pchać! Przyłóżcie się do tej liny.
Ma nawet głos kaprala.
Coś w stylu rodzącego hipopotama.
- Ciężka robota? - Bardzo ciężka.
Macie przynajmniej rzekę dla ochłody.
- Coś pan za jeden? - John Chard. Z inżynierii.
Bromhead. Dwudziesta czwarta.
To moja placówka, tam w górze.
Przychodzisz z kolumny?
Tak. Chcą, abym zbudował most przez rzekę.
Kto pozwolił ci wziąć moich ludzi?
Siedzieli na tyłkach nic nie robiąc.
Wolałbym, abyś najpierw zapytał.
Powiedziano mi, że dowódca jest na polowaniu.
Tak.
Każę moim ludziom wyczyścić twój mundur.
- Nie trzeba. - To żaden kłopot.
Nie oferuję się czyścić go sam.
Oficer powinien wyglądać schludnie przed swymi ludźmi.
Nie uważasz?
Cóż, do zobaczenia. Kontynuujcie swoją zabawę w błocie.
Ty.
- Jak się nazywasz? - Owen.
Panie oficerze.
- Powinieneś tu być? - Tak jest.
No, niezupełnie. Widzi pan...
Ma pan tu mojego tenora solistę.
- Co takiego? - 612 Williams, panie oficerze.
Mieliśmy mieć dziś po południu próbę chóru.
Ale mój jedyny tenor solista pracuje tu w zimnej wodzie.
Miejmy nadzieję, że śpiewa lepiej niż pracuje.
Ależ oczywiście, panie oficerze.
Każdy kawałek drewna w tym kraju jest zjedzony przez mrówki.
Gorąco i kurz. Straszne dla krtani.
Bromhead pozwala na prowadzenie chóru?
Każdy walijski pułk ma chór.
Pan Bromhead jest Anglikiem i prawdziwym dżentelmenem.
W to nie wątpię.
- A jakie partie ty śpiewasz? - Ja? Barytonowe, panie oficerze.
To dobrze.
Mam robotę zarówno dla tenorów, jak i barytonów.
Powiedz, co o tym sądzisz. Poniżej tej skarpy.
- Dwóch jeźdźców. - Posłańcy z kolumny?
Wspaniała rzecz, lornetka, nieprawdaż?
- Kapralu Allen? - Tak jest?
Proszę natychmiast zabrać swoich ludzi na brzeg.
Dobra, słyszeliście oficera inżynierii.
Zabezpieczyć tratwę i na brzeg. Biegiem.
Chodź, chłopcze.
- Jakieś kłopoty? - Możliwe.
Mogę zakotwiczyć tratwy na środku rzeki.
Uważa pan, że oficer inżynierii nie poradzi sobie z tym?
- Nie. Proszę mi wybaczyć. - Niech formują szeregi.
Nie skończyliśmy budowy mostu.
- Niech formują szeregi, kapralu. - Tak jest.
Do szeregu, ludzie. Oddział, uwaga!
W lewo zwrot.
Lewa noga. Od lewej. Szybki marsz.
Lewa, lewa.
Lewa, lewa, prawa, lewa.
Hej, ty! Co się tam dzieje?
- Budują barykady. - Co takiego?
Pędź jak wiatr. Powiedz im, aby przybywali tu jak najprędzej.
Kapralu, proszę stąd zabrać Wszystkich ludzi.
Zagaś ogień i wywróć gary do góry nogami.
- W garach jest zupa. - Zalej nią ogień.
- Zdobądź strzelbę. - Strzelbę? Ja nie...
Panie Chard?
- Oficer Dalton, tak? - Zgadza się.
- Rozkazał pan temu człowiekowi... - Zagasić zupą ogień.
Ma pan dopilnować, aby to zrobił. Worki z kukurydzą do środka.
Te namioty nie mogą stanowić osłony dla wroga.
Czy on wie, co to znaczy gotować dla stu w tym upale?
Nie rozpaczaj, kolego. Tam jest twój oficer.
- Idź z nim porozmawiać. - Tak jest.
Chard?
To Adendorff, z Kontyngentu Tubylców w Natal.
Z Isandhlwany. Bromhead, 24.Piesza.
Przybywasz stamtąd?
Dobrze, czy to prawda?
Proszę mi wybaczyć. Chodzi o zupę.
Co takiego z zupą?
Ten dżentelmen, panie oficerze, kazał ją wylać do ognia.
- Doprawdy? - Mamy tu słomiane dachy.
Nie ma co dawać Zulusom ognia w prezencie.
Tak.
Do roboty.
- No już. - Mam też chwycić za strzelbę?
Cała kolumna.
- To niemożliwe. 800 osób? - 1200.
Był tam również oddział 400 tubylców.
Do cholery z tubylcami. Tchórzliwe czarnuchy.
Jak to"tchórzliwe czarnuchy"?
Umierali po waszej stronie.
Myślisz, że ci, co nadchodzą, aby zrównać z ziemią waszą placówkę
to Straże Grenadierów?
Co się z nim, do diabła, dzieje?
- Adendorff? Zostajesz? - A mam dokąd pójść?
Porozmawiaj z tubylcami. Uświadom im, po czyjej są stronie.
Czy goniec przyniósł rozkazy?
Przyniósł rozkazy komendantowi tej placówki.
- Co mamy robić? - Bronić placówki.
Bronić placówki?
Co za wojskowy geniusz to wymyślił?
Czyjś syn i następca,
który został oficerem zanim zaczął się golić?
Nie jest teraz niczyim synem ani następcą.
- Co to za jedni? - Wittsowie.
- Wittsowie? - Szwedzcy misjonarze.
To ich placówka.
Wybrali sobie niezły czas na spotkanie modlitewne.
Powinieneś ich stąd zabrać.
Wydajesz mi rozkazy, stary?
Bromhead?
Wyjaśnijmy sobie jedno. Jestem oficerem inżynierii.
- Przybyłem tu, aby zbudować most. - Miałeś szczęście.
W przeciwnym razie, już byś nie żył, jak reszta kolumny.
Dobrze. Kiedy zostałeś oficerem?
Nie mów mi, że masz starszeństwo.
W 1872. w maju.
W 1872. w lutym.
No cóż. Załóżmy, że zdarzają się utalentowani amatorzy.
Podważasz moje prawo do dowodzenia?
Nie twoje prawo. Nieważne.
Możemy... spróbować tak zwanej współpracy.
- Przecież tu będę. - Bromhead?
Czy zdążyłeś już wysłać obserwatorów na to wzgórze?
Nie od czasu rozpoczęcia naszej pogawędki.
Rozpocząłem jednak budowę barykad. Zdołałem na to wpaść.
Kim jest ten muskularny sierżant?
Sierżant Windridge. Dobry człowiek.
Znowu ty?
Tak, doktorze Reynolds. Chodzi o moją rękę.
Jedyny problem w tym, że odwykła od roboty.
Mam straszny ból.
No dobrze. Zdejmuj podkoszulek.
- Teraz? - Teraz.
Dobrze.
Boli, kiedy ją zginam.
Wiesz, co tam masz, Hektorze-symulancie?
Nie, doktorze. Mam na imię Hook.
Masz tu dorodnego czyraka, przyjacielu.
Na każdego żołnierza w Afryce przypada jeden ropiejący czyrak.
Medali w tej kampanii możesz się nie dorobić.
Ale więcej czyraków z pewnością.
Czyszczę jedną ranę postrzałową, a przecinam trzy czyraki.
Lecznicza brandy postawiłaby mnie na nogi.
Brandy jest dla bohaterów.
Reszta z was musi znosić wrzody na skórze,
muchy w mięsie i dyzenterię w brzuchach.
No dobrze. Z radością stwierdzam, że będzie cię bolało
o wiele bardziej niż mnie.
Cetewayo nadciąga tu z dwoma grupami wojowników,
aby was zniszczyć.
Proszę porozmawiać z por. Chardem. On tu dowodzi. Margareta.
Jestem gotów zabrać stąd waszych chorych i rannych.
Proszę tylko o wozy. Córko, każ się ludziom przygotować.
Chwileczkę, panno Margareto. Panie Witt?
Nie jest pan chyba na usługach Jej Królewskiej Mości?
Jestem pacyfistą.
Proszę więc pozwolić, aby oficer wydawał rozkazy Jej żołnierzom.
Skąd pan wie, co Cetewayo szykuje?
Wracamy z jego wioski. Należy do mojej parafii.
Pańskiej parafii? Czy jest pan po właściwej stronie rzeki?
Wykonuję tylko swoją powinność. Oczekuję pańskiej współpracy.
Jaka jest nasza liczebność?
Siedmiu oficerów, wraz z lekarzem, oficerowie od zaopatrzenia.
I Adendorff. 36 rannych i chorych.
97 zdolnych do służby. I około 40 tubylców.
Nie można tego nazwać armią.
Idzie na was 4000 Zulusów.
Musicie porzucić tę misję.
Chard?
Adendorff wysłał człowieka do Helpmekaar.
- Stacjonują tam posiłki. - Stacjonowały - trzy dni temu.
Proszę rozdać tym, co mogą chodzić, broń i amunicję.
Zginiecie jak tamci rano.
Razem z chorymi w łóżkach. wszyscy.
Nie sądzę, panie Witt.
Jedna porażka dziennie to dla armii aż nadto.
Źle to wygląda w gazetach i odbiera cywilom apetyt.
Biblia mówi: "Nie ma króla,
który zostałby oszczędzony przez rzeszę..."
Panie Witt?
Kiedy w swej impertynencji wejdę na pańską ambonę
i wygłoszę kazanie, wtedy może mi pan mówić o obowiązkach.
Do pana obowiązków nie należy poświęcanie chorych.
Widzę, że jest pani także studentką taktyki.
Czy jest pan chrześcijaninem?
Sierż. Windridge?
Ma pan obowiązek pozwolić nam zabrać tych ludzi.
Nie tędy, panno Witt.
- Poruczniku. - Chodź, córko.
Niech pan wyśle na to wzgórze dwóch ludzi.
Mają się dobrze rozglądać.
- Bromhead? - Pośpiesz się, do cholery!
Wykonać, sierż. Windridge.
Sierżancie flagowy Bourne? Bromhead?
Miałem kiedyś takiego cielaka w domu.
Przyniosę ci trochę mleka. Nabierzesz siły.
Co ty na to?
Co ty, do cholery, robisz? Zamknij się!
Owen!
Tak, sierżancie?
- Masz mocny głos? - Tak, baryton, sierżancie.
Zbieraj się na to wzgórze i wrzeszcz, jak coś zobaczysz.
Ty też.
I weź ze sobą muszkiet, ty tępy walijczyku!
Klasyczna formacja Zulusów ma kształt walczącego bizona.
Głowa, rogi i lędźwie.
Do ataku rusza najpierw głowa. Wróg wychodzi jej na spotkanie.
Ale to rodzaj pułapki.
Wojownicy z głowy rozpraszają się tworząc zacieśniające się rogi.
Wróg wciągany jest w stronę lędźwi.
Rogi zamykają się z tyłu i po bokach.
To już koniec.
Dość proste, co?
Dość śmiertelne, kolego.
Dobra robota. Zrobimy jeszcze z ciebie Anglika.
Nie, dziękuję. Jestem Burem.
Zulusi to wrogowie mojej krwi. A co wy tu robicie?
Nie odrzucasz chyba naszej pomocy?
To zależy, czego wy Anglicy będziecie w zamian chcieli.
Dobrze. Szpital. Kościół.
Zagroda dla bydła. Stajnie.
Zewnętrzne ogrodzenie łączy budynki tutaj i tutaj.
Nie wyjdziemy na spotkanie głowy bizona.
Bronimy zewnętrznego ogrodzenia. Jeśli nie wytrzyma, cofniemy się
na ten teren. Jak wysoką ścianę możesz zbudować, Bromhead?
Powinna sięgać do ramion.
Ale jeśli kędzierzawi wyruszyli bez zwłoki,
mogą tu być lada chwila.
To tylko kwestia czasu.
Będziemy musieli znaleźć czas.
Twój plan zakłada ukrywanie się za workami z mąką
i czekanie na atak?
Zgadza się. Będziemy czekać.
1200 ludzi nie zdołało utrzymać swych pozycji dziś rano.
Jakie szanse mamy my z setką?
Posłuchaj, zabiorę kompanię w góry.
Wiem, jak ich rozstawić.
Uderzymy z zaskoczenia. Wybijemy ich w przełęczach.
Ściana z pudeł ma przebiegać tędy:
Od zagrody dla trzody do zewnętrznego ogrodzenia.
Jeśli się przez nią przedrą... napotkają fortyfikację.
I ostatnia fortyfikacja tutaj.
Postawcie to na środku.
Co wy tu robicie?
To jest kościół! Nie wiecie, że to ołtarz?
Przykro mi. Nie mamy nic większego.
Nie mamy chloroformu.
Idź do szpitala. Niech chorzy przygotują się do drogi.
Będę potrzebował dużo zimnej wody, zgłębnik, piłę i kwas azotowy.
Proszę się tak nie przejmować.
Czyż to miejsce nie jest równie dobre jak inne dla człowieka w bólu?
Przepraszam pana. Schować głowy zanim polecą.
Przepraszam. Mam rozkaz wynieść na zewnątrz te worki.
Dobra, do roboty.
Modliłem się, aby wasz oficer otworzył się na słowo Boże.
Tak. W taki dzień modlitwa jest równie dobra jak bagnet.
- A ty się modliłeś? - Będę miał na to czas.
Co powiesz Bogu?
Podnieś to. Chyba urywki z Psalmów.
Mój ojciec był świeckim kaznodzieją.
Uwielbiał Psalmy.
Znam jeden, który mógł być napisany z myślą o żołnierzu.
Przytocz go. Podnieś swój głos do Boga.
- Teraz? - Tak. Niech usłyszą twój głos.
Oni znają mój głos.
Niech usłyszą, jak chwali Pana.
Zawołaj do niego. Poproś o wasze wybawienie.
Z tego, co pamiętam, idzie to tak.
"Poczynił, że wojny ustały na całym świecie;
odrzucił łuk
i połamał włócznię na kawałki". Zna to pan?
"Będę postawiony ponad poganami,
będę wywyższony na ziemi. Pan zastępów jest z nami".
To ten.
Nikt nie kazał wam przestać pracować.
Wy ołowiane tyłki... Do roboty.
Dużo *** tym myślałem.
Wszystko zaplanowałem.
Towarzystwo!
Co pani tu robi?
On nie potrzebuje pomocy. Ja się nim zajmę.
Nieprawdaż?
Macie być wkrótce ewakuowani w wozach.
- Kto tak powiedział? - Mój ojciec.
A to miłe. Pani ojciec?
Ty i ja, Hookie. Rozkaz pana Charda. Tutaj.
Proszę bardzo.
O czym ty mówisz? Jestem chory. Jestem zwolniony ze służby.
Co pan robi?
Lukę, widzi pani?
Ja i Hookie będziemy tu walczyć.
Żartujesz sobie! Jestem chory.
Nikt nie ma prawa kazać mi brać udziału w bitwie.
Wychodzę stąd.
- Szeregowy Hook! - Tak?
Tak, sierżancie.
Znam cię, Hook.
Tak, powinieneś.
Żaden z ciebie żołnierz.
Dali cię nam, bo nie byłeś nikomu przydatny,
oprócz królowej i sierżanta Maxfielda.
Bardzo wam obu dziękuję.
Bierz tę strzelbę i do roboty!
Zrobię jeszcze z ciebie żołnierza.
Po co? Czy Zulusi spacerują po ulicach mojego miasta? Nie!
Więc co ja tu robię?
Jesteś tu, bo byłeś złodziejem.
- I wciąż nim jesteś... - Pewnie.
...Hook, mój chłopcze.
A teraz będziesz żołnierzem, za to ci płacą.
W Brecon załatwiłeś mi 28 dni kary na poligonie. Czy to nie wystarczy?
Łap się za bagnet i pomóż Williamsowi.
I załóż mundur!
28 dni na poligonie. Bez zapłaty.
Wie pani, co zrobił? Wysłał pieniądze mojej żonce.
Dlaczego to zrobiłeś?
Nienawidzi go pan za to?
A co mam zrobić? Wypłakać sobie dla niego oczy?
Dać mu dużego buziaka?
Mógłby się pan za niego pomodlić.
Jest wyniosła. Zimna.
Wiecie, czego jej potrzeba.
Rozegraj to dobrze, a może padnie na ciebie.
Mogę komuś pomóc?
Wkrótce przybędą wozy, aby was stąd zabrać.
On umiera. Nic nie można już zrobić.
Nic?
Musi być coś.
- Uwaga! - Słuchajcie uważnie.
Kto z rannych, którzy mogą chodzić, nie ma strzelby?
Ja.
Ty, Holender? Nie doszedłbyś do kibla.
Walczyłem już wcześniej. Proszę.
Oczekuje pan, że chorzy będą walczyć?
Co on chce zrobić, 593?
Chce chyba zostać bohaterem, 716.
Czy wy nie macie nazwisk?
To walijski pułk, stary.
Choć jest w nim paru przybłędów z Anglii.
Jestem Jones z BwIchgwyn. To jest Jones z Builth Wells.
W Kompanii C jest jeszcze czterech Jonesów.
Mylące, co, Holender?
A jak ty się nazywasz?
Nazywam się Schiess. I nie jestem Holendrem, tylko Szwedem.
Ale z niego głupek. Wplątał się w prywatną wojnę.
Jestem z Policji Konnej w Natal.
A więc to prawda. To żandarm, 716.
Przyszedł zaaresztować Zulusów.
A co ty wiesz o Zulusach?
To zgraja dzikusów.
Dobrze, ile kilometrów zdołacie przejść w ciągu dnia?
24 czy 32?
Pułk Zulusów może przebiec 80 km i na koniec stoczyć walkę.
To głupota. Nie widzę sensu, żeby biec, by stoczyć walkę.
Co pani tu robi? Proszę stąd uciekać.
Nie. Nie dopóki wy tu jesteście.
Cetewayo ma pułk młodych dziewcząt, wojowniczek,
zwanych: "Dojrzałe w południe".
A to niezłe.
Hej, no chodź. No chodź tu.
Daj mi... Tylko małego buziaka?
No już!
Hej! Chłopaki! Spójrzcie na to.
- O co chodzi, chłopie? - Cholerny kurz. Co innego?
Nie, to konie!
Kawaleria!
To nasze wsparcie, ty dalekowzroczny snajperze.
Sierżancie flagowy?
Tak?
Stephenson, Lekka Darnforda.
- Dzięki Bogu. - Dziwi mnie, że tu wciąż jesteście.
W tę stronę zmierza 4000 Zulusów.
Możecie stanąć murem na południe?
Wie pan, co Zulusi myślą o kawalerii.
Wiem, co moi myślą o Zulusach. Mieliśmy już z nimi do czynienia.
- Stephenson. - Bromhead. Za jaką cenę?
Twój cały pułk nie żyje.
Znasz tego człowieka. Wytłumacz mu, że go potrzebujemy.
Przykro mi. Niech pan spojrzy na moich ludzi.
Stać w miejscu, wszyscy!
Gdzie oni jadą? Proszę ich wezwać z powrotem!
- Puszczaj uzdę! - Niech pan ich wezwie z powrotem!
Jeżeli mają umrzeć, umrą na własnych farmach.
Wy jesteście profesjonalistami. Walczcie tu, jak chcecie.
Jesteście nam potrzebni! Nie odjeżdżajcie! Zostańcie!
Jesteście nam potrzebni, do cholery!
Jesteście nam potrzebni.
Nie odezwałeś się słowem, aby pomóc.
Kiedy się obejmuje dowodzenie, jest się zdanym tylko na siebie.
To pierwsza lekcja, jakiej udzielił mi mój dziadek generał.
Do roboty!
Nikt nie kazał wam przerwać pracy.
Bracia! Objawiona nam została droga Pana.
"Nie będziesz zabijał", powiedział Pan.
Bracia!
Bóg kocha pokój.
- Sierżancie flagowy Bourne? - Idźcie w pokoju!
Nie zostawajcie, aby zabijać i być zabijanymi. Idźcie.
Grzech Kaina spocznie na was.
"Czyż jestem stróżem brata mego?", zapytał Kain.
"Wszyscy jesteśmy stróżami naszych braci.
Narody są tylko kroplą w morzu,
nic nie znaczącymi pyłkami kurzu".
Zabrać go.
Panie Witt, odbieram panu tę placówkę.
Oni wszyscy uciekli. Wszyscy.
Dajcie mi te wozy, to uratuję chorych.
Chce pan wozy?
Bourne? Windridge? Wyciągnąć wozy.
Bóg kocha grzeszników, którzy wracają do niego.
Hej, mamy szczęście.
Wygląda na to, że stary pastor namówił Charda, aby nas puścił.
Razem!
Dobra, chłopcy. Razem.
Razem!
Panie Boże daj mi siłę!
O Boże! Boże wybacz mi.
Mam siłę tysięcy, kiedy duch Boży jest ze mną.
Sierżancie flagowy Bourne?
O Boże, wybacz mi.
Proszę go stąd zabrać.
Zostawcie go!
Panno Witt!
Zwierzęta! Wy wszyscy!
- Zwierzęta! - Sierż. Woodridge.
Nie opuścimy tego miejsca. Jeśli nas pan odeśle, wrócimy.
Zamknij go w magazynie. Ma być pilnowany.
Wracać do roboty, chłopaki.
A pani...! Proszę ją umieścić w kościele z Reynoldsem.
Było smutne. I chore.
Wyczuło bitwę, wiesz? Zwierzęta są czułe na hałas.
Po co martwić się cielęciem?
Myślałem, że znudziła mi się uprawa roli. Nie ma w niej wyzwania.
Ale po głębszym zastanowieniu,
ten kraj nie dorównuje Bala i tamtejszemu jezioru.
Nie jest tu tak zielono.
I ta ziemia.
Nie ma w niej wilgoci.
Nie utrzyma człowieka w grobie.
Chodzi o jednego z moich - Hooka.
- Znasz go? - Nie.
Jest w szpitalu, symuluje, odsiaduje karę.
To złodziej, tchórz i niesubordynowany wichrzyciel.
- A ty dałeś mu strzelbę. - Co?
Przepisy królowej wyraźnie zakazują...
A to śmieszne.
To jak... Jak odgłos pociągu w oddali.
Co mówiłeś o Hooku?
Poruczniku Bromhead? Wrócili wartownicy ze wzgórz.
Sierżancie flagowy? Jakieś wieści?
- Panie poruczniku? - Więc proszę mi je przekazać.
Dobrze. Wartownicy widzieli Zulusów od południowego zachodu.
Tysiące Zulusów.
Dobrze, sierżancie, przygotować się na atak.
Przygotować się na atak.
Patrzeć przed siebie. Wykonywać polecenia.
Namierzyć wroga, kiedy się pojawi. Patrzeć przed siebie.
Namierzyć wroga, kiedy się pojawi. Patrzeć przed siebie.
Patrzeć przed siebie. Namierzyć wroga, kiedy się pojawi.
Namierzyć wroga. Patrzeć przed siebie.
- Hitch, zapnij mundur. - Mój mundur?
Zapnij go. Co ty sobie wyobrażasz?
Patrzeć przed siebie.
Namierzyć wroga, kiedy się pojawi. Przed siebie.
- Namierzyć wroga, kiedy się pojawi. - Patrzeć przed siebie.
Wykonywać rozkazy. Namierzać wroga, kiedy się pojawi.
Chłopcze? Słyszysz mnie?
Czy będziesz zabijał braci jak Kain?
"Nie będziesz zabijał", powiedział Pan.
Wierzysz w słowa Pana, prawda?
Przestrzegaj słowa Pana, chłopcze.
Dołącz do innych.
Dołącz do innych, chłopcze.
On...
- Pan Witt mówi... - Nie zwracaj na niego uwagi.
Wracaj do wału obronnego, do kolegów.
Tak jest.
Panie Witt? Proszę bardzo, aby pan milczał.
Nie chcemy denerwować chłopców.
- Mój ojciec walczył pod Waterloo. - Doprawdy?
Otrzymał tam tytuł pułkownika.
Doprawdy?
A mój pradziad
był jednym z żołnierzy klęczących u boku Wolfe'a w Quebecu.
Jego też zrobili pułkownikiem?
Nie, nie rozumiesz do czego zmierzam.
Mówisz mi, że ty jesteś profesjonalistą, a ja amatorem.
Nie. Chodzi o to...
Chciałbym być teraz...
...cholernym szeregowcem
jak Hook czy Hitch.
Ale nim nie jesteś.
Jesteś oficerem i dżentelmenem.
Posłuchaj.
Znowu ten cholerny pociąg.
"Odrzuca łuk
i łamie dzidy na kawałki!"
"Będę postawiony ponad poganami".
"Będę wywyższony na ziemi".
"Pan zastępów jest z nami".
Mam taką nadzieję. Tak żyjąc, jak i umierając.
Kompania. Chwycić za bagnety!
Przygotować się!
Bagnety!
Uwa-ga!
Hitch, ty niezdaro.
Ładuj broń!
Północny wał, trzymać pozycje!
Południowy wał... na 100 metrów!
Salwa ognia!
Prezentuj broń!
Ognia!
Ładuj broń!
Ognia!
Ognia!
Ładuj broń!
Reszta. Strzelać do woli!
To miłe z jego strony.
- Proszą się o to. - Strzelaj, żołnierzu.
Namierzać cel przed strzałem.
Adendorff, co się dzieje?
- Dlaczego nie walczą? - Liczą waszą broń.
Co?
Widzisz tego tam na górze?
Liczy wasze strzelby.
Testuje waszą moc ognia poświęcając swoich wojowników.
Przerwać ogień!
- No i? - Wrócą tu.
Trzymać pozycje!
60. Padło ich co najmniej 60, jak sądzisz?
To daje tylko 3940 żywych.
"Wstań, moja miłości, moja sprawiedliwa, odejdź".
"Ty jesteś sprawiedliwa, moja miłości!"
Za ile?
10-15 minut. Może mniej.
Jak tylko się przegrupują.
"Twe usta jak szkarłatna nić,
a twa mowa piękna".
To niemożliwe!
A jednak. Pijany jak bela.
- 15 minut. - Jeśli dobrze pójdzie.
Sierżancie flagowy Bourne?
"Woda nie ugasi pragnienia miłości,
ani powódź jej nie zatopi".
Tak, ten dżentelmen ma butelkę.
Więc zabierz go stąd.
Wsadź go na wóz. Przywiąż go, jeśli to konieczne.
Im szybciej się go pozbędziemy, tym lepiej.
Nie będą mieli szansy z Zulusami.
To parafianie Witta.
A co z kobietą, chcesz, aby ją zabili?
A ty, Bromhead?
Bo tak się stanie, jeśli ich stąd nie wyprawimy.
Proszę ze mną. Po dobroci.
Podnieście go.
"Zgrzeszyłem przeciw niebu i tobie".
O, nie!
Ojcze!
"Pokój niech będzie w twoim domu..."
Ojcze!
Jedźcie w przeciwną stronę do słońca. Powinno wam się udać.
Sierżancie!
- Ojcze! - Zostaw mnie w spokoju!
Proszę spróbować go zrozumieć.
Czeka na was śmierć!
Zawarliście umowę ze śmiercią i z piekłem weszliście w konszachty!
Wszyscy pomrzecie!
Nie rozumiecie?
Nie widzicie tego?
Wszyscy pomrzecie!
Pomrzecie!
- Czeka was śmierć! - On ma rację.
Pomrzecie!
Dlaczego my?
- Pomrzecie! - Dlaczego my?
Bo oprócz nas, nikogo innego tu nie ma, chłopcze.
Tylko my.
Sierżancie flagowy.
Wracajcie na stanowiska. Pośpieszcie się.
Nadchodzą!
Salwa!
Ognia!
- Nie widzę ich. - Ukryli się.
Ładuj broń!
Nadchodzą!
Przed siebie. Patrzeć przed siebie!
Co się, do diabła, dzieje?
Powiedz mi, co się dzieje. Muszę to wiedzieć.
Są po dwóch stronach!
Północny mur ma za mało ludzi.
Weź paru z południowego.
Nie utrzymamy go, jeśli tak zrobimy.
Czy uderzą na nas ze wszystkich stron na raz?
Mówiłem ci, pamiętasz? Rogi bizona.
Południe mogło być pułapką.
Nie zdołamy obsadzić każdej strony. Musimy ich gdzieś zagiąć.
Bromhead, Weź ludzi z południa,
co drugą sekcję.
Wzmocnij północny mur.
A jak znowu natrą z południa?
Wykonać, Bromhead. Pośpiesz się.
Sierżancie flagowy Bourne, co drugi żołnierz
z sekcji jeden, trzy i pięć ma przejść do północnego muru.
No już, pośpieszcie się.
Dwóch pierwszych.
Za mną.
A gdzie ja mam stanąć?
Wybierz własną pozycję.
To twój kraj, prawda?
Hej, co się dzieje?
Cholera! Skąd oni je wzięli?
Od trupów waszego pułku w Isandhlwana.
To gorzka pigułka, nasze własne strzelby!
Nie wychylać się.
- Kapralu Allen! - Poruczniku.
To teraz twój odcinek.
Nie pozwól, aby ci strzelcy się wychylili.
- Nie widzę ich. - Strzelaj w kierunku dymu.
- To oni mają się kryć, nie my. - Tak jest. Strzelać w kierunku dymu.
Strzelać w kierunku dymu!
Bromhead!
- Nie najlepsi z nich strzelcy. - Zbierz pluton.
Jeden nie wystarczy, jeśli mam ich gonić.
Nie będziesz. Wybierz tych, co dobrze władają bagnetem.
Atakujecie wszystkich, co zdołają się przedrzeć.
- To wciąż akcja defensywna? - Zgadza się.
Masz zatkać dziury od środka.
- I znajdź sobie dobrego sierżanta. - Tak jest, poruczniku!
Hitch! Złaź!
Jak mam do nich strzelać, kiedy ich nie widzę?
Hitch!
Moja noga! Kapralu!
Kapralu?
Mogę rozpiąć mundur, mogę, kapralu?
Nosze!
No już, atakujcie, do cholery!
Nadchodzą!
Północny mur, salwa! Prezentować broń!
Na 100 metrów!
Ognia!
Ładować broń!
Reszta strzelać do woli!
- Bromhead! - Za mną!
Bromhead!
Panie Chard, sprowadzę pomoc.
Sierżancie, trzymaj mur.
Chard! Nic ci nie jest?
Przejmij... dowodzenie.
Kapralu!
Ty jesteś profesjonalistą.
- Przejmij dowodzenie. - Starszy szeregowy!
Posłuchaj, stary, nie dostałeś ciężko.
Potrzebujemy cię! Potrzebujemy, do cholery! Rozumiesz?
Zabierz go do Reynoldsa.
Przejmij dowodzenie. Chcesz tego, prawda?
- Sierżancie Windridge! - Tak jest!
Skalpel.
Sanitariusz! Odganiaj muchy!
Wachluj go!
A niech cię cholera, Chard! I wszystkich was rzeźników!
Dlaczego?
Już dobrze, chłopcze, śpij.
Żebym to ja wiedział dlaczego.
Znasz tego chłopca?
Nazywa się Cole. Był tapeciarzem.
Teraz jest martwym tapeciarzem.
Sanitariusze!
Dobrze się czujesz?
Uciekają, chłopaki. Za nimi!
Trzymać pozycje! Wycofują się, poruczniku.
Północny mur, wstrzymać ogień.
Kryć się!
Co tym razem? Kolejna cholerna sztuczka?
Grupują się po południowej stronie.
Wiedziałem, że tak będzie! Zaatakują nas z obu stron naraz.
Wątpię, chyba że nie będą mieli wyjścia.
Stary generał nie chciał ostrzeliwać Wzgórza,
aby nie zranić swoich ludzi.
W ten sposób bada wytrzymałość jednego muru,
trzymając drugi w potrzasku.
Tak.
Ruszyli, poruczniku!
Północny mur. Ostrzeliwać tych na wzgórzu.
Południowy mur - salwa!
Prezentować broń!
Ognia!
Ładować broń!
- Hookie, zrób coś! - Jestem zwolniony ze służby.
- Ja ciebie nie zwolniłem. - Ty potrzebujesz pomocy?
Dlaczego nic nie mówiłeś?
Ta strzelba! Nie mogę sobie z nią poradzić.
Słyszałeś, co powiedział oficer. No już.
Gdyby przyszło co do czego, nie mógłbym nikogo zastrzelić.
Uważaj! Niech go ktoś zabije!
Dobry chłopak.
Widzisz?
Poruczniku!
Poruczniku!
Nic ci nie będzie.
Gdzie...
Chcesz tu trochę odpocząć?
Uważaj!
Możesz ruszać nogą?
- Cokolwiek pan powie. - Masz się czołgać.
Chodź, ty leniwy żołnierzu, robota czeka.
Już dobrze, my się tym zajmiemy.
- Nic mi nie jest. - Powinien pana obejrzeć lekarz.
Sprowadzę panu pomoc.
Dam sobie radę.
Masz.
Masz.
Powstrzymać ich!
Hej, Noel, Tommy, spójrzcie!
O mój Boże!
Bromhead, zreorganizuj z sierż. Windridgem swój pluton.
Ale ja... Tak, oczywiście.
Panie poruczniku.
- Dobra robota. Proszę zaczekać. - Tak jest.
Sierżancie flagowy Bourne!
Nic panu nie jest?
Nie, dziękuję.
Ludzie na dachu kościoła -
niech wspomagają pański ogień na wzgórze.
- Kapralu? - Tak jest.
Sekcja na dachu, strzelby na wzgórze.
Strzelajcie w kierunku dymu.
Ludzie we wnękach szpitala nie mają w co strzelać.
Niech przejdą do okien na froncie i wspomogą północny mur.
Sierżancie flagowy?
- Tak. - Chcę połowy pańskich ludzi.
Parzyste numery?
- Stwórzcie szybko dwa szeregi. - Tak jest!
Kompania!
Kompania! En garde!
Odsunąć się! Oczyścić linię ognia!
Pierwszy szereg! Ognia!
Drugi szereg!
Ognia! Do przodu!
Reszta, strzelać do woli!
Wstrzymać ogień!
Hej, Thomas. Napij się wody.
Och, dzięki Bogu!
- Wiesz, 470 Davies dostał. - Nie!
Tak, w gardło.
Jaka szkoda.
To świetny niski baryton.
W gardło, tak?
Gdzie idziesz?
- Zobaczyć cielę. - Wracaj! Co ty robisz?
Tommy!
Przy tej fortyfikacji powinno pracować dodatkowo 12 ludzi.
Są bardzo zmęczeni.
Nic mnie to nie obchodzi.
Ma być wysoka na 2,7 metra, ze schodkami w środku.
Niech ekipy usuną ciała zuluskich wojowników.
Odbudujcie południowy wał ochronny.
Niech się ruszają.
- Zrozumiał pan? - Tak jest.
Dobrze, panie poruczniku.
Chłopaki, dajcie pary.
Nasza kolej, chłopaki. Mamy ograniczoną widoczność.
Nawet jeśli nasi oficerowie tego nie wiedzą, to Zulusi tak.
- Howarth, stawiaj forsę. - Czyś ty zgłupiał?
Co ci to da, jeśli wygrasz?
- I tak już po nas! - Więc nie zaszkodzi, jak przegrasz!
Hej, Hookie.
Hughsie.
W szafce szpitalnej Reynoldsa jest brandy. Pożycz trochę.
- Jest zamknięta. - To walnij ją z kopa.
Cała kompania zostanie ukarana.
Cała kompania zostanie ukarana.
Po prawej.
Formować ścisłe kolumny plutonów.
- Po prawej! - Ty szczęśliwy sukinsynu!
O rany boskie.
Twoją mamę trzeba będzie teraz doić.
Zająć pozycje!
Dobra, dobra, słyszę.
Wychodzisz, Hookie, zrobiłeś swoje.
Szybko! Jest ich tysiące! 612!
Wybij dziurę w tej ścianie!
Niech pan lepiej zejdzie.
Poruczniku!
Niech pan schodzi!
Nie! Jones, to ja!
No już, przełaź, ty cholerny Angliku!
Wynocha! Wynocha! Wynocha!
Jonesy!
Wstawaj!
Do szpitala. Dobra, do muru.
Hook!
Znam cię!
A co z forsą, którą wysłałeś mojej starej?
Hook!
Tak jest, Hook. Mój chłopak!
Tak jest!
Hookie!
Zostań, gdzie jesteś, Maxfield!
Hookie!
Wyłaź stąd!
Mój chłopak, Hook!
Prawdziwy z ciebie żołnierz! Zrobiłem z ciebie żołnierza!
Gdzie nasz cholerny sierżant?
Wyłazić! No już!
To już wszyscy? Do muru.
Hookie? Gdzie Hookie? Hookie! Złaź, Hookie!
Hookie!
Dostaniesz za to baty!
Na miłość boską, wyłaź, człowieku!
- Wszyscy wyszli? - Ci, co mogli.
- Opuścić zewnętrzne wały obronne. - Trębacz! wszyscy do tego muru!
Sierżancie flagowy, budujcie dalej wewnętrzną fortyfikację.
Tak jest!
Nikt nie kazał wam przestać pracować!
Spójrz na to.
- Myślisz, że tak chciał? - Spójrz jak się pali!
Zostało jeszcze coś?
Będziemy je musieli zabrać z zewnętrznych wałów.
- Sierżancie flagowy Bourne. - Poruczniku?
Hej, Owen?
- Nie śpisz? - Czego chcesz?
Nie sądziłem, że zdechnie.
- Widzisz coś? - Nie, mówię o cielaku.
Przykro mi.
Tak.
Taka szkoda, nieprawdaż?
Ile razy nacierali od zachodu słońca?
Nie wiem. Myślisz, że przyjdą znowu?
Myślę, że mają więcej odwagi niż my.
Żołnierze!
Wracacie na swoje stanowiska.
Ty tam, zostań tu.
Sanitariusz, zajmij się nimi.
Sierżancie flagowy.
Jedna trzecia naszych ludzi do fortyfikacji.
Przyślij do mnie trębacza.
Zasnąłem, poruczniku.
Pozwoliłeś mi spać?
Nie powinieneś był.
Mamy trochę wody?
Posłałem co było Reynoldsowi.
Tak, oczywiście.
To ze strachu ma się sucho w ustach.
Kiedy człowieka tak suszy.
Mógłbym wypić rzekę.
Dziękuję za to, co powiedziałeś.
O tym, że cię potrzebujemy?
Tak. Nie martw się, stary, to prawda.
Panie poruczniku?
Chodź ze mną.
Do fortyfikacji, szczęściarze.
Ruszajcie się.
No już.
Zajmijcie pozycje na schodkach.
Nie wychylajcie się.
- Ile masz lat, chłopcze? - Słucham?
To nie ma znaczenia.
Wiesz, co zagrać?
Tak jest.
Zostań przy mnie.
Myślisz, że walijczyków stać na więcej, Owen?
To prawda, że mają bardzo dobrą sekcję basów,
ale brak im tenorów.
Śpiewać!
No już, śpiewać!
Na 100 metrów!
Salwa ognia! Prezentować broń!
Cel!
Pal!
Przygotuj się. Sucho w ustach?
- Sierżancie! - Przygotować się!
Teraz!
Spluń, chłopcze!
Ludzie w fortyfikacji!
Ognia!
Salwa szeregami!
Pierwszy szereg, ognia!
Drugi szereg, ognia!
Trzeci szereg, ognia!
Wstrzymać ogień!
Minęły trzy godziny, a oni nie wrócili.
Poruczniku Chard.
Patrol wrócił. Zulusi odeszli. Wszyscy.
To cud!
Jeśli to cud, sierżancie,
to ma na imię Boxer-Henry kaliber 45.
Z dodatkiem bagnetów i krzty odwagi, poruczniku.
- Niech staną w szeregach i odliczą. - Tak jest.
- Do szeregów. - Cóż, dokonałeś tego.
Ja?
- Abel? - Na rozkaz.
Adams?
- Barry? - Na rozkaz.
- Beckett? - Jest ranny.
- On umiera. - To smutne.
Nie podnoście głosów.
Byrne?
- Camp? - Na rozkaz.
Chick?
Cole?
- Kto tu został? - Nie wiem.
Mieli imiona i twarze. Jak to, nie wiesz?
Chard!
No dobrze.
470 Davies?
- 363 Davies? - Na rozkaz.
Cóż...
...to była twoja pierwsza akcja.
Czy każdy tak się czuje po fakcie?
A jak się czujesz?
Chory.
Trzeba być żywym, żeby czuć się chorym.
Zapytałeś, więc odpowiedziałem.
Jest jeszcze coś.
Jest mi wstyd.
Czy ty też tak się czułeś? Po pierwszym razie?
Po pierwszym razie?
Myślisz, że zniósłbym taką jatkę więcej niż raz?
Nie miałem pojęcia.
Mówiłem ci...
...przyjechałem tu, aby zbudować most.
Fagan?
Green, 459?
Na rozkaz.
- Hughes? - Zwolniony ze służby.
Bez żartów, proszę.
- Hughes? - Tak, sierżancie flagowy.
Powiedz: "Na rozkaz". Jak oficer na paradzie.
Na rozkaz!
Hayden?
Hitch?
Hitch, widziałem cię.
- Żyjesz. - Tak? Och, dziękuję bardzo.
- Odpowiedz: "Na rozkaz". - Na rozkaz!
No dobrze. A teraz idź do szpitala, gdzie twoje miejsce.
- Hook? - Na rozkaz, ja też.
Zostań na miejscu, Hook!
Cóż, nie poszło nam najgorzej.
Co?
O mój Boże!
Adendorff, dlaczego się zatrzymali?
A niech cię cholera!
- Odpowiadaj! - Nie macie dość?
Obydwaj! Mój Boże, nie widzicie, że to już koniec!
Wasza cholerna duma się już więcej nie liczy!
Już po nas!
Na co czekacie?
No już.
Chodźcie!
Sukinsyny!
Szydzą sobie z nas!
Nie.
Jesteś w błędzie.
Oni... oni oddają wam cześć.
Oddają cześć równym sobie.
Oni oddają wam cześć.
A niech mnie! Zobacz!
Wciągu 100 lat od ustanowienia Krzyża Wiktorii,
nadawanego za męstwo i odwagę ponad tą,
jakiej oczekuje się od brytyjskiego żołnierza w obliczu wroga,
przyznano ich tylko 1344.
Na 11 z nich zasłużyli obrońcy placówki
Rorke's Drift, w Natal, w dniach 22-23 stycznia 1879 r.
Frederick Schiess, kapral, z Kontyngentu Tubylców w Natal.
William Allen, kapral, Kompania B, 2.Batalion, 24.Piechoty.
Fred Hitch, szeregowiec, Kompania B, 2.Batalion, 24.Pułku Piechoty.
James Langley Dalton, Podoficer Zaopatrzenia,
z Działu Zaopatrzenia Armii.
612 John Williams, szeregowiec, Kompania B,
2.Batalion, 24.Piechoty.
716 Robert Jones,
593 William Jones, szeregowcy, Kompania B,
2.Batalion, 24.Piechoty.
Henry Hook, szeregowiec, Kompania B, 2.Batalion, 24.Piechoty.
James Henry Reynolds, major, Korpus medyczny.
Gonville Bromhead, porucznik,
Kompania B, 2.Batalion 24.Pułku Piechoty,
z Ochrony Pogranicza Płd. Walii.
John Rouse Merriott Chard, porucznik,
Królewska Inżynieria, oficer dowodzący w Rorke's Drift.