Tip:
Highlight text to annotate it
X
...
...czwarte piętro Muzeum Sztuki Współczesnej
i sala poświęcona pop-artowi. Patrzymy na naprawdę wspaniały obraz.
To naprawdę ogromny obraz.
Nie jest to obraz, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
To "Złota Marilyn", jak Marilyn Monroe, obraz z 1962.
I nie chodzi tylko o to, że jest ogromny, ale wydaje się też kosztowny, ponieważ płótno pokryte jest
metaliczno-złotą farbą w odcieniach brązu.
Głowa Marilyn wygląda tak, jak gdyby się unosiła w prostokącie pośrodku obrazu.
Jest za mała... Chodzi mi o to, że wygląda na dziwnie osamotnioną na tej złotej płaszczyźnie.
Spójrzcie na jej głowę. Jest szalenie interesująca, ponieważ o ile dobrze pamiętam,
pochodzi z jej ostatniej sesji zdjęciowej, którą wnikliwe sprawdziła i w jakiś sposób zaaprobowała.
Prawdę mówiąc, jeśli jednak na nią spojrzycie, zobaczycie, że nie jest namalowana, ale w okropny sposób nadrukowana.
No właśnie, to odbitka.
Dokładnie, z gazety. Ze zdjęcia z gazety, które zostało powiększone,
wydrukowane na czarno, a następnie nadrukowane w bardzo złej jakości.
Do tego te okropne kolory, które pochodzą wprost z komiksów o Dicku Tracym.
Ten żółty na czarnym na włosach i czerwony dla szminki,
do tego zielony cień do powiek...
O Boże, ten turkusowy jest straszny, nie?
Ale najkrzykliwsza jest jednak czerwień ust na czarnym podkładzie.
To było zaraz po jej samobójstwie. To naprawdę mocna rzecz.
To prawie jak pomnik. Moim zdaniem chodzi o podtekst religijny - to coś w rodzaju ikony.
Myślę, że ten złoty działa w ten sam sposób, jak złoto na bizantyjskich obrazach.
Marilyn zastąpiła Marię Dziewicę. W naszej konsumpcyjnej kulturze,
w kulturze blasku, sławy, która jest niesamowicie ważna dla Warhola.
Ona jest...
To nasza kultura, to co nas tworzy.
To prawda. Na tym właśnie polega geniusz Warhola.
Warholowi nie tyle chodzi o historię sztuki, co o to, co jest nam współczesne.
Wróćmy do kwestii nadruku. Moim zdaniem podejście Warhola jest bardzo ciekawe.
W 1962 roku kiedy malarstwo przestaje być procesem autentycznym.
Żyjąc w świecie masowej produkcji, maszynowego wytwarzania dóbr,
on robi krok w tył i przestaje malować, zaczyna robić niezliczone odbitki,
zatrudnia ludzi, żeby robili je za niego. Jakby tego było mało, swoją pracownię
nazywa "Fabryką".
To musiało zaniepokoić ludzi, którzy oczekiwali kunsztu malarskiego.
Co gorsza, istotą pop-artu było odwrócenie się od martwej natury, krajobrazów,
tradycyjnego malarstwa,
pozostała jedynie popkultura.
Malowanie już nie Marii Dziewicy, ale ikony popkultury, to niewiarygodnie potężny
i agresywny sprzeciw wobec zachodniej kultury.
W 1961 a może '62 zapytano Lichtensteina, czym jest pop-art,
odpowiedział tak: "Wiecie, po ekspresjonizmie abstrakcjonistycznym możemy wziąć dywanik namoczony w oleju
i powiesić go sobie na ścianie. I znajdą się tacy, którzy nazwą to dziełem sztuki.
Szukaliśmy czegoś, co nadal wzbudzałoby pogardę".
I powiedział, że czymś, co nadal wzbudzało pogardę,
była popkultura, produkt naszego komercyjnego świata.
Niska kultura...
Według mnie otwiera to kwestię tożsamości i sposobu, w jaki ją postrzegamy.
To nie jest Marliyn. Tak naprawdę nie wiemy, kim właściwie była.
To co tu widzimy, to jedynie maska, którą przywdziała.
...