Tip:
Highlight text to annotate it
X
Murray Rothbard
Wolność słowa
fragmenty zaczerpnięte z
"O nową wolność. Manifest Libertariański". Tłumaczenie z j. angielskiego: Witold Falkowski. Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska 2003.
Do wolności słowa i prasy od dawna przywiązują dużą wagę tzw. „libertarianie obywatelscy".
„Obywatelscy" to znaczy tacy, którzy wolność gospodarczą i prawo prywatnej własności pozostawiają poza obszarem swoich zainteresowań.
Ale, jak już zauważyliśmy, prawdziwa „wolność słowa" jest niemożliwa, jeśli nie zaliczy się jej do kategorii ogólnych praw własności przysługujących jednostce (ze szczególnym uwzględnieniem prawa do samoposiadania).
Ktoś wywołujący fałszywy alarm przeciwpożarowy w kinie pełnym ludzi nie ma prawa tego robić, gdyż narusza w ten sposób umowne prawa własności przysługujące właścicielowi kina i widzom.
Pominąwszy jednak zastrzeżenie dotyczące naruszenia praw własności, niewątpliwie wszyscy libertarianie zgodzą się, że wolności słowa należy zdecydowanie bronić.
Wolność mowy, druku i rozpowszechniania publikacji jest niezbywalnym prawem bez względu na to, jakiej dziedziny dotyczy wypowiedź.
Libertarianie obywatelscy mają duże osiągnięcia na polu walki o te swobody.
Szczególne zasługi w obronie wolności słowa położył sędzia Hugo Black, który na gruncie pierwszej poprawki do konstytucji przeciwstawiał się wprowadzeniu ograniczeń tej wolności przez rząd.
Są jednak dziedziny, w których nawet najbardziej żarliwi libertarianie obywatelscy wykazali się niekonsekwencją.
Weźmy na przykład przypadek „podżegania do rozruchów". Prowadzący wiec uznawany jest za winnego podburzania tłumu, gdy ten tłum rozpęta zamieszki i dopuści się różnych przestępstw przeciwko nietykalności osobistej i prawom własności.
W naszym przekonaniu „podżeganie" można uznać za przestępstwo tylko wtedy, gdy odmówi się ludziom posiadania wolnej woli i prawa wolnego wyboru
oraz przyjmie się założenie, że jeśli osoba A mówi osobom B i C: „Ty i ty, bierzcie się za organizowanie rozruchów", to osoby B i C są w jakiś sposób zmuszone dopuścić się aktów bezprawia.
Jednakże libertarianin, który wierzy w wolność woli, będzie utrzymywał, że „podżegacz" korzystał tylko ze swojego prawa do głoszenia poglądów, nawet jeśli jego sugestie były niemoralne i miały opłakane skutki.
Nie powinien więc podlegać żadnej karze.
Oczywiście, jeśli A weźmie również udział w zamieszkach i złamie prawo, to powinien być ukarany tak samo jak inni.
Co więcej, jeśli A jest szefem organizacji przestępczej i mówi swoim kompanom:
„Ty i on macie obrabować ten a ten bank", to wówczas -- zgodnie z przepisami o udziale pomocniczym w przestępstwie -- będzie traktowany jako uczestnik, a nawet przywódca samego napadu.
Jeśli popieranie jakiejś idei nie może być uznane za przestępstwo, to również nie może nim być „zmowa na rzecz popierania idei".
Choć przepisów dotyczących zmowy niestety przybywa, to „zmowa" (czyli umowa) w sprawie dokonania jakiegoś czynu nie może być bardziej nielegalna niż sam ten czyn.
(Właściwie „zmowy" nie można zdefiniować inaczej niż jako umowy dwóch lub więcej osób dotyczącej zrobienia czegoś, co nie podoba się prawodawcy).
Kolejną kontrowersyjną dziedziną jest prawo dotyczące zniesławienia i pomówienia.
Powszechnie uważa się, że uprawnione jest ograniczenie wolności słowa w przypadku, gdy wypowiedź oparta na kłamstwie może zniszczyć czyjeś dobre imię.
Przepisy dotyczące zniesławienia i pomówienia ustanawiają, innymi słowy, „prawo własności" swojego dobrego imienia.
Jednakże „dobre imię" danej osoby nie może do niej należeć, ponieważ jest tylko i wyłącznie funkcją subiektywnych odczuć i poglądów innych osób.
Skoro zaś nikt nie może „posiadać" umysłu i poglądów innych ludzi, to nikomu nie przysługuje prawo do posiadania „dobrego imienia".
Dobre imię danej osoby podlega cały czas zmianom w rytmie zmian poglądów i opinii reszty ludzi.
Dlatego też wypowiadanie się przeciwko komuś nie może być uznane za naruszenie czyjegoś prawa własności, a zatem nie może podlegać ograniczeniom ani karze.
Podnoszenie przeciwko komuś fałszywych zarzutów jest oczywiście moralnie naganne, ale, jak już zostało powiedziane, moralność i zgodność z prawem są dla libertarian dwiema zupełnie różnymi kategoriami.
Ponadto, z pragmatycznego punktu widzenia, zniesienie przepisów dotyczących zniesławienia i pomówienia przyczyniłoby się do tego, że nie wnoszono by tak chętnie pozwów w sprawach słabo udokumentowanych.
Teraz łatwo daje się wiarę oskarżeniom, ponieważ istnieje przekonanie, że jeśli oskarżenie byłoby fałszywe, to strona przeciwna wszczęłaby postępowanie o zniesławienie.
W tym też znaczeniu dyskryminowane są osoby mniej zamożne, których nie stać na wytoczenie sprawy o zniesławienie.
Co więcej, posługując się przepisami dotyczącymi zniesławienia, osoby zamożne mogą się sprzymierzać przeciwko swoim biedniejszym oponentom w celu uniemożliwienia im wygłaszania oskarżeń pod swoim adresem.
Grożąc wytoczeniem sprawy o zniesławienie, zmuszają oponentów do milczenia, nawet jeśli ci mają w ręku dowody na prawdziwość swoich zarzutów.
Paradoksalnie więc, w świetle dzisiejszych przepisów, osoba mniej zamożna może się łatwiej stać obiektem oskarżeń o zniesławienie i musi się bardziej pilnować z wygłaszaniem poglądów, niż gdyby przepisy o zniesławieniu i szkalowaniu nie istniały.
Na szczęście w ostatnich latach przepisy dotyczące zniesławienia uległy stopniowemu złagodzeniu.
Można już ostro i zdecydowanie krytykować urzędników i osoby publiczne, nie narażając się na kosztowny proces ani karę.
Kolejnym rodzajem działalności, która nie powinna podlegać żadnym ograniczeniom, jest bojkot.
Bojkot polega na tym, że jedna osoba lub grupa ludzi, korzystając z prawa do wolności wypowiedzi, nawołuje innych do powstrzymania się od kupowania jakiegoś produktu.
Jeśli, na przykład, kilka osób zorganizuje z jakiegoś powodu kampanię przeciwko kupowaniu piwa XYZ,
będzie ona polegała wyłącznie na przedstawieniu stanowiska i to na rzecz jak najbardziej legalnego działania, mianowicie na rzecz tego, by nie kupować tego piwa.
Skuteczny bojkot może mieć nieprzyjemne skutki dla producentów piwa XYZ, ale mieści się całkowicie w granicach wolności słowa i prawa prywatnej własności.
Producenci piwa muszą się liczyć z ryzykiem związanym z wolnością wyboru konsumentów, a konsumenci mają pełne prawo słuchać kogo chcą i poddawać się wpływom dowolnych osób.