Tip:
Highlight text to annotate it
X
Ostrzezenie
---------------
Niniejszy Digital Versatile Disc
przeznaczony jest tylko do uzytku
prywatnego.
Wszelkie prawa odnosnie zawartego
w nim programu ( oraz nagran
dzwiekowych ) sa zastrzezone.
Kopiowanie, dokonywanie poprawek,
edycja, rozpowszechnianie,
dokonywanie zmian, wypozyczanie,
wykorzystywanie do publicznych
przedstawien, rozpowszechnianie
oraz transmisja niniejszej dyskietki
w calosci lub czesci bez zezwolenia
jest zabronione pod sankcja kary i
prowadzi do postepowania sadowego
oraz dochodzenia roszczen
odszkodowawczych.
Co podac?
Piwo.
Jest Chango,
ale cieple jak szczyny.
Moje ulubione.
Co za smak!
Najlepszy browar,
jaki w zyciu pilem.
Chociaz...
Cos jeszcze?
Ciesze sie, ze zyje.
Duzo podrózuje. Znasz Saragose?
Siedzialem w barze.
Dawali piwo, tak jak tu.
Nie takie dobre.
Nie uwierzycie, co tam widzialem.
Siedzialem sobie sam.
A bar byl pelen...
degerów.
Nie tak jak tutaj.
Fatalna nora.
Sami bandyci.
A ja siedze sam, bo tak lubie.
Tymczasem cos sie zaczyna dziac.
Jakis ruch pod stolami.
Nie afiszuja sie z tym...
ale i nie kryja.
A wiec...
Siedze.
I nagle wchodzi...
najwiekszy Meksykanin,
jakiego widzialem.
Jak do siebie.
Nikt nie wie,
co o tym sadzic.
A facet pakuje sie do srodka.
Ciemny koles.
Nie to, ze mial ciemna skóre.
Nie o to chodzi.
Wyglada,
jakby zawsze chodzil w cieniu.
Nawet jesli szedl w sloncu...
nikt nie mógl ujrzec
jego twarzy.
Jakby swiatlo wokól niego...
ciemnialo.
Facet siada...
przy barze.
Zamawia wode
i czeka w milczeniu.
Wode sodowa?
Niewazne, co pil.
Wazne, co niósl.
Dziwna walizke. I to ciezka.
U sadzil ja na stolku,
jak dziewczyne.
I nagle dran przemówil.
Mówil cos waznego,
bo wnerwil barmana.
Szczególnie gdy wspomnial...
Powiedzial cos jak...
" Bicz" albo...
" Bucho" .
Cos w tym stylu.
Bucho!
Barman sie wkurzyl.
Niektórzy z tamtych zabijaków...
byli inni niz nasi chlopcy,
tez sie wkurzyli.
Wyciagneli spluwy i noze.
Zaczelo sie zamieszanie.
A ten nieznajomy...
zeskakuje ze stolka.
I nurkuje z walizka
w sam srodek sali.
Jak w mlyn.
Nie wiem, co tam robi,
ale szybko otwiera walizke...
i wyciaga najwieksza
kurewska armate, jaka widzialem.
To dopiero poczatek.
A ty co? Nie schowales sie,
ani nie dolaczyles do bójki?
Zamarlem...
Widzialem tylko jak ten typ...
rujnuje lokal.
Zaniemówilem.
Widzialem, jak bydlaki zdychali
z poderznietymi gardlami.
To nie byli kulturalni
faceci z klasa, jak wy.
Nic podobnego.
Najgorsze gnidy na swiecie.
Wybaczcie,
ale nalezalo im sie to.
To byla Noc Sadu.
Zlapal ostatniego...
który jeszcze dyszal.
I zaczal go wypytywac.
U slyszalem jego szept.
Facet zaczal puszczac farbe.
Paplal,
chlapal i sypal jak z nut.
Wygadal mu wszystko.
Wszystko?
Dasz mi drugi kufel?
Ten jest brudny.
Pierdol sie.
Ten jest najczysciejszy.
W kazdym razie...
nieoczekiwanie...
bez zadnego ostrzezenia...
facet odwraca sie...
i widzi...
mnie.
Widziales jego twarz?
Twarz?
Nie.
Jego oczy.
I nic ci nie zrobil?
Nie.
Zajal sie kolesiem z podlogi.
Zastrzelil go.
Podszedl do baru,
zaplacil i wyszedl.
Barman przezyl?
Barman zawsze sie wywinie.
Ale...
gdy byl przy drzwiach...
KLIENT
NIE MA RACJI
Chlopie,
barman mial najgorsza smierc.
Prosze.
Na koszt firmy.
Jak wygladal?
Dzieki, ale nie.
Zmywam sie.
Bo mysle...
ze on tu jedzie.
Dzieki!
Trzymajcie sie!
Kto tam?
Twój jedyny przyjaciel.
Chyba przesadzasz z ostroznoscia.
Pewnego dnia ta spluwa
wypali ci prosto w leb.
Czego chcesz?
On tam jest.
Wspomnialem go i wszyscy zbledli.
Bucho tam jest?
Na poczatku wszyscy mnie olewali...
ale gdy o nim wspomnialem...
sluchali.
Nagle bardzo sie toba
zainteresowali.
Wiec zaczalem mocno
sciemniac.
Bardzo?
Cokolwiek.
Zostales
wielkim Meksykaninem.
Wspaniale.
Przeholowalem, ale lykneli to.
Sraja teraz po nogach.
Dokad isc?
Najpierw do baru Tarasco.
Nie rób tam krwawej lazni,
jak ostatnio.
To nie moja wina.
Oczywiscie.
Sami zaczeli.
Niewazne. Pamietaj.
Bucho ma mnóstwo zbirów,
ale bez nich zginie.
Nie marnuj kul.
Nagle gadasz...
jak starszy brat.
Czuje sie za ciebie
odpowiedzialny.
Moge cie o cos zapytac?
A gdy go juz zabijesz?
Gdy zabije Bucha...
bedzie po wszystkim.
On jest ostatni.
Koniec zemsty. Oko za oko.
Bedziesz wreszcie zadowolony?
Chyba tak.
Mam nadzieje.
Bo juz mnie to nie bawi.
Nigdy cie nie bawilo.
Ciebie tez nie.
Dzwonilem do baru Oro Verde
w Saragosie.
Nie odbieraja.
W razie czego, daj mi znac.
Zaostrzyc srodki ostroznosci.
Sprawdzac wiele razy,
nawet stalych klientów.
Zalatwione.
Gdzie mój wóz? Zrobiony?
lle mam czekac?
Odeslalem go.
Znowu?
Predzej sam bym go zbudowal.
- Kto to?
- Mój siostrzeniec.
Szuka roboty.
Chce ci pokazac, jak sie bije.
To ma byc popis?
Walka z Piponem?
Jesli nie pokona Cristosa,
nie ma o czym gadac.
Spieprzaj!
Póki co, fatalnie.
Teraz lepiej.
Juz nie potanczy.
- No i po Cristosie.
- Mówilem.
Sluchaj.
Powiem ci, co masz zrobic.
Daj wiecej ludzi
kolo baru Tarasco i La Azteca.
Kolumbijczycy pytaja,
czy zwieksze obroty.
Dosc sie juz napatrzyli.
Co z nim?
Zlozyc mu noge.
I witamy w rodzinie.
Ile w dolarach?
Kurwa.
Zaplacimy, czy zabijemy go?
Wiecej dla nas.
Splacam dom.
Zabijemy go.
Przepraszam.
Ale...
bylam kelnerka...
i wiem,
jak nalezy obslugiwac klienta.
Widze, ze tutejsza obsluga...
pozostawia wiele do zyczenia.
Czyli ze co?
Czyli ze co?
Kelner.
Gdzie on jest?
Wciaz siedzi w lazience?
Nie spytal,
czy czegos jeszcze potrzebujemy.
Nie przyniósl rachunku.
Chcemy zaplacic
i wyniesc sie stad.
Prosze.
Powinno starczyc.
Nie liczcie na napiwek.
Badz mila,
bo nie wezme cie na randke.
Wasze piwo to zwykle siki.
- Wiemy!
- Sikamy do niego!
I nie tylko!
Nic im nie pasuje.
Niech tu nie wlaza.
2 cervezas.
To dla was.
Chwileczke.
Chcialem zobaczyc gitare.
Grasz?
Tak. A ty?
Troche.
Zagraj cos.
Nie teraz.
Nalezala do ojca,
ale on juz nie gra.
Nie?
Nie ma pracy dla mariachi.
Ciagle oglada telewizje.
Przykro mi.
On nigdy nie byl dobry.
Ja bede lepszy. Posluchaj.
Rozluznij palce.
Tak.
Rozumiesz co mam na mysli?
Rozluznij.
Jak to robisz?
Zaczekaj.
Daj.
Zapomnij o tej rece.
Chcesz grac szybciej?
Oto sekret.
Rozumiesz?
Dobrze.
Cwicz.
Codziennie.
Caly dzien.
Przy okazji...
pokaze ci, jak zagrac melodie...
tym sposobem.
Cwicz.
Jest taki kawal.
Facet wchodzi do baru...
i mówi do barmana.
" Proponuje ci zaklad.
Stawiam $300, ze naszczam...
do tamtej szklanki...
i nie uronie kropli.
Barman patrzy na
szklanke która stoi 3 metry dalej.
Mówi...
"Stawiasz $300, ze naszczasz...
stad do szklanki...
i nie uronisz ani kropli?"
A klient na to...
" Pewnie" .
Barman mówi: "Zaklad stoi" .
A facet: " Dobra, jedziemy" .
Wyciaga faje.
I mysli o szklance.
Mysli o szklance
i swoim fiucie.
Fiut, szklanka.
Fiut, szklanka.
I puszcza strumien.
Obszczywa caly lokal.
Szczy na bar.
Na krzesla,
na podloge, na telefon.
Na barmana!
Naszczal wszedzie,
tylko nie do szklanki.
Barman sie smieje.
Trafil 300 dolców.
Na twarzy ma siki.
Mówi: "Odjebalo ci!
Nalales wszedzie,
tylko nie do szklanki.
Wisisz mi 300 dolców" .
A facet na to:
"Zaczekaj chwile" .
Idzie za bar.
Tam kilku facetów gra w bilard.
Podchodzi do nich.
I wraca do baru.
Mówi: " Masz tu swoje $300" .
Barman na to...
" Co sie cieszysz?
Straciles 300 dolców!"
A facet: "Widzisz tych typków?
Kazdy zalozyl sie o $500...
ze nie naleje ci na bar...
na podloge, telefon i na ciebie.
I nie tylko
nie wsciekniesz sie na mnie...
ale bedziesz sie smial" .
Super kawal.
Jeszcze sie smial!
Wiesz co?
Odpadl.
A ty...
Ty przeszedles.
Wiedzialem, poniewaz...
ja i Buko znamy sie...
od lat.
Z nim tez.
A tego...
- Poznalem dzis.
- Wejdz.
Swietna robota.
- Swietna.
- Wchodz.
Dobrze, ze jestescie ostrozni.
Naprawde super.
Prowadz.
NIECZYNNE
Tam?
Rzygac sie chce.
Czego chcesz?
Szukam pracy.
Tu nie znajdziesz.
Rozumiem.
Mozna sie napic?
Masz cos w futerale?
Tak.
Co?
Gitare.
Naprawde nie chcecie posluchac,
jak gram?
Chcemy zobaczyc, co tam masz.
Jesli nie klamiesz...
opijesz sie po pachy.
Przeciez mówilem.
Jestem muzykiem.
To moja gitara.
Nie dotykaj!
Odsunac go!
Szybko.
Jak leci?
Co to?
Gitara.
Gitara.
Ktos nosi futeral pelen broni.
Wiem.
Musialem sprawdzic.
Rozumiem.
To on!
Tak.
To ja.
Nic do was nie mam. Spokojnie.
Spokojnie.
Szukam faceta,
na którego mówia...
Jeszcze nie.
Co, do kurwy nedzy?!
To prawda?
Pilnuj go!
Co jest?
Twoi kumple?
Przysiegam, ze nie wiem,
co tu sie dzieje!
Cholera!
Spudlowales!
Wstawaj.
Chodz tu.
Szukam faceta zwanego Bucho.
To wszystko.
Ale ty wlazles mi w droge.
Posluchaj.
Nie chce cie zabic.
Zaprowadz mnie do niego.
Jasne?
Lubisz strzelac w plecy?!
Palant!
Jesli chcesz wyjsc...
Idz.
Jesli chcesz zostac...
Wyluzuj sie.
Kurwa mac!
Forsa zostala.
Kurier tez.
Lezy na podlodze
z 3 kulkami w glowie.
- Tavo go zalatwil.
- Gdzie on jest?
Na zewnatrz.
Gdzie?
2 ulice stad.
Sciagnij go tu!
- Niech opowie.
- On nie zyje.
Szefie...
Sprawcy nie chodzilo o forse.
Chodzilo mu o mnie.
SZUKAM BUCHO
Slyszeliscie o gosciu
z futeralem pelnym broni.
To tylko opowiesci.
Zwykle plotki.
Chyba, kurwa, widac,
ze zamkniete!
Znajdziemy go.
Kolumbijczycy nas obserwuja.
Pospieszcie sie.
Pewnie juz wyjechal.
Wie, ze tu jestem.
Nigdzie nie pojedzie.
Gdzie ja jestem?
W ksiegarni.
Ksiegarni-kawiarni.
Co ty mi dalas?
Srodki przeciwbólowe.
Operuje.
Gdzie sa wszyscy?
Zamknelam wczesniej.
I tak nikt tu nie zaglada.
Czemu?
Nikt nie czyta.
To wszystko twoje?
Te ksiazki?
Tak.
Moi rodzice nie zyja.
Zostawili mi dom i pieniadze.
Na górze mam mieszkanie.
Czemu ksiegarnia?
Tu nigdy nie bylo ksiegarni.
Podchwycilam pomysl.
Na pewno wiesz, co robisz?
Czemu ksiegarnia?
Dobra. Jest tu szpital?
Zaufaj mi.
Nie chcialbys tam trafic.
Nie znajdziesz tu pracy.
Co?
Gitara.
Nikt tu nie chce muzyków.
Wiem.
Leca na nia dziewczyny.
Przestan!
- Widzisz?
- Tak.
Miala na sobie twoje imie.
Nie wiesz, jak brzmi.
Racja.
Nie wiem.
Palisz?
Nie.
Dzieki.
Przeciez uratowales mi zycie.
Polknij.
- Co to?
- Srodki przeciwbólowe.
Goraca.
Cholera!
Co jest?!
Ty idiotko!
Spoko. Tu jest zimna.
Lepiej?
Zaszyje cie.
Wynos sie!
Juz wiem.
Naprawde?
Mówi sie tu o tobie.
Zabijasz handlarzy narkotyków.
Znasz Bucha?
Chyba wiesz,
ze sam nie dasz mu rady.
Znasz go?
Tak.
Skrzykne kumpli.
Pomoga.
Nie narzekaj.
Byloby równo, ale sie kreciles.
Ten jest gorszy.
Kto szyl?
Ja. Dawno temu.
Nie obchodzi mnie to wszystko.
Kilka razy uratowalo mi zycie.
Wez sobie.
Nie, dzieki.
Nie trzeba.
Pomozesz mi?
Chyba nie bede umiala.
Musze zostawic tu moje rzeczy.
Dobra.
Moge ci ufac?
Tak.
Dokad teraz?
Do kosciola.
Po co?
Wyspowiadac sie.
Grzesze.
Wiem.
Podziekowalem ci?
Nie.
Podziekuje.
Co ty na to?
Kuloodporne szyby.
Boki.
Maska.
Tak jak chciales.
Sluchaj.
Dzis odbieramy towar
tylko w barze Hidalgo.
Trzymaj sie z dala.
Buszuj po miescie.
Bierz fure i znajdz go.
Wezme mój.
Bierz! Po to go kupilem!
Zobaczysz nieznajomego...
zabij.
Nie moge ryzykowac.
Kuloodporna.
Moze sluzyc za tarcze.
Popatrz.
Skuteczna. Znajdz mi go.
Wez ja. Na pewno
przyda ci sie kazda pomoc.
Ty tez.
Wybacz mi ojcze,
bo zabilem kilku ludzi.
Pierdolisz.
Rozwaliles caly bar Tarasco.
Pieknie. Szuka cie
kazdy zabijaka w Coahuila.
Ponioslo mnie.
I znowu krwawa laznia.
Mówilem ci.
Bucho jest ostatni.
Potem koniec.
Raczej koniec ze mna.
Zabili ci ukochana.
Przestrzelili dlon.
Dwa punkty. Ocknij cie.
Tego sie nie da pomscic.
Odpusc.
Zaufaj mi.
Ta rozgrywka nie skonczy sie
dla ciebie dobrze.
Co masz na mysli?
Poniuchalem troche.
Z Buchem lepiej nie zadzierac.
Zaufaj mi.
Nie odpuszcze mu.
Nie chcesz juz zyc? Dobra.
Ja chce.
W razie czego, do mnie...
nie dzwon.
Wezwij Campe i Quina.
To wariaci.
Chce liczyc na ciebie.
To juz minelo.
Zaczekaj!
Powodzenia. Unikaj kul.
Chcesz sie wyspowiadac?
Moze pózniej.
Bo tam, gdzie ide...
nagrzesze jeszcze wiecej.
Posluchaj...
Wczesniej nie dzwonilem,
poniewaz...
Radzilem sobie.
Tak. Nie ma dokad pójsc.
Scigaja go moi ludzie.
Sciagnales kogos?
Dawno temu?
Kto to?
Co ty wygadujesz?
Sami to zalatwimy.
Ktos taki rozwali cale miasto.
Narobi halasu.
Jak on wyglada?
Musze wiedziec,
zeby nie narazac innych.
Nastepnym razem zadzwonie
wczesniej, ale skoro sobie radzilem...
Cholera!
Jaki jest numer telefonu
w moim wozie?
Kutafony,
jaki jest numer w samochodzie?!
Numer!
To twój wóz, szefie.
Jaki jest, kurwa,
numer do mojego wozu?!
- Co ty wyprawiasz?
- Nie mozesz mnie zostawic.
Potrzebuje cie.
Znów mi sie snila.
Co z tego!
Posluchaj!
Masz racje.
Masz racje.
Odpuszcze im.
Nareszcie gadasz do rzeczy.
Posluchaj.
Nie brnij dalej,
bo cie wykoncza.
To znowu ja.
Jak wyglada facet,
którego wyslales?
Nie chce,
by moi ludzie sie pomylili.
Ciemne wlosy, sniady,
tak myslalem.
Znaki szczególne?
Tatuaz na piersi.
Na piersi tatuaz kobiety.
Co jeszcze?
Bron?
Rzuca nozami.
I co?
Drobne na telefon,
by mógl do ciebie dzwonic.
Dobrze.
To chyba wystarczy.
Nie wejdziemy mu w droge.
Dzieki.
Kurwa!
Wlasnie o tym mówilem.
Nasi ludzie juz nas szpieguja.
Byl tu od rana i obserwowal nas.
Dranie!
Znajdz go!
Ale kogo?
Nikogo nie ma.
To Kolumbijczyk. Nie chca
przyznac, ze chodzi im o ciebie.
Jest jeszcze ktos.
Chce go znalezc!
Niby kogo?
Gitarzyste?
Ten facet to mit.
- Mit.
- Ty niedowiarku.
Zgubi cie to.
Jade z toba.
Nie moge na ciebie liczyc.
Chodzi o mój tylek.
Manito!
Czemu nie cwiczysz?
Mówilem ci.
Codziennie, caly dzien.
Nie da sie na niej grac.
Chodz.
Dokad?
Po moja gitare.
Zaczekam.
To niedaleko.
Co tam jest?
Moja gitara.
Chce ci pokazac, ze cwiczylem.
Glupi dzieciak.
Zostan.
Tylko ja moge tam isc.
Widzisz? Jedzie.
Widzisz? Na tej moge grac.
Nawet o tym nie mysl.
Dawaj gitare.
Gitara!
Zjezdzaj.
Cholera.
To gitara twojego ojca?
Dlatego juz nie pracuje?
Zamieniaja je co kilka dni.
Co z tego macie?
Ojciec nie musi pracowac.
Oglada telewizje.
Towar jest wszedzie.
W wózkach dzieciecych,
w kosciele...
w ksiegarniach.
Spytaj Caroline.
Powie ci.
Robi to samo.
Co? Jezu.
Co mu powiedzialas?!
- Pracujesz dla niego.
- Nieprawda.
Co mu powiedzialas?!
- Nic.
- Nic?!
O co ci chodzi?!
Byl w kosciele!
- Nic nikomu nie mówilam!
- Spójrz na mnie!
Oslaniasz go!
- Nie!
- Tak!
W takim razie
i teraz bym cie wydala!
Kryjesz go!
Po co w ogóle zabijac?
To niczego nie rozwiazuje.
Co?!
Wiem jedno.
Jestes taka sama jak on.
To samo gówno!
Kazdego mozna kupic.
Nie kazdego.
Taki jestes dobry?
To moja ksiegarnia.
Ktos wpadnie i cos zostawi.
Za kilka dni...
ktos to odbiera.
To wynajem.
- I koniec.
- Ile?!
Wolny pokój.
Ile ci placi?
$50.000 rocznie.
$50.000.
Gotówka.
Jak ty wygladasz.
Znowu cie poturbowali.
Na lade.
Nie chcialam dopuscic
do plajty.
Bez dochodów
musialabym to zamknac.
Pewnego dnia Bucho
przyniósl walizke forsy.
Powiedzial: " Carolino, wez to...
i dalej rób swoje.
dostaniesz co roku $50.000" .
Wiele osób tutaj to robi.
Sluzymy im za fasade.
Czesc forsy
wlozylam w ksiegarnie.
A reszte schowalam.
Bo jesli...
sprawy przybiora zly obrót...
bede mogla stad wyjechac.
Ale nie moge wyjechac.
Nie mozna sie z tego wyrwac.
Mój kumpel, prawie brat...
zostal dzis zabity.
Musze skonczyc to, co zaczalem.
Nie cofne sie.
Cholera!
Pomóc ci?
Nie.
Chcialam tylko przeniesc...
moja kase.
Kupie nowa.
A wiec...
co cie sprowadza?
Ostatnio rzadko tu bywam.
Co u ciebie?
Swietnie.
A interesy?
Calkiem dobrze.
O ile to mozliwe.
Mówilem ci.
Ksiegarnia?
Nie w tym miescie.
A co u ciebie?
Szukam kogos,
kto zagraza naszym interesom.
Moze slyszalas juz o barze.
Tak. Byla strzelanina.
Widzialas moze kogos,
kto wyglada...
Podejrzanie?
Nie.
Facet, którego szukam,
jest bardzo grozny.
Nie prosze,
bys z nim walczyla.
Ale jesli...
go zobaczysz...
zadzwonisz do mnie?
Jasne.
To znaczy...
Trzeba zakonczyc te strzelaniny.
Ale nie widzialam go.
Chyba...
bys mnie nie oklamala.
Prawda?
Nie.
Niezly balagan.
Tak.
Posprzatam.
Dzieki za kawe. Zadzwon.
Tak.
Jesli go zobacze...
na pewno zadzwonie.
Zadzwon.
To byl on?
Nie atakuj go teraz,
bo oboje zginiemy.
Nie chce przez to umierac.
Nie podchodz do okna.
Ladny szew.
Calkiem równy.
Czemu nie powiedzialas mu...
ze tu jestem?
Nie wiem.
Masz go za okropnego czlowieka.
Bo taki jest.
Jest.
Niezupelnie.
Ma tez dobre cechy.
I tylko one moga go ocalic.
Co to?
Miala byc dla ciebie.
Miala?
Juz nie jest?
Dobrze, wez.
Bez futeralu,
bo przeciez juz masz.
Piekna. Dziekuje.
Pomyslalam, ze moze...
wyrzucisz bron
i wlozysz ja do futeralu.
Moze.
Zagraj cos.
Nie.
Pomoge ci.
- Przepraszam.
- Ostroznie.
Nie szkodzi.
Nie moge juz grac.
Czemu?
Spójrz na moja dlon.
Nie moge.
Bedziemy improwizowac.
Improwizowac?
Grasz?
Troche.
Dobra.
To nie jest dzwiek.
Pokaze ci.
Przycisnij tutaj.
Tak?
Dobrze.
Pokaz.
Memo...
on jest w ksiegarni.
Na pewno.
Sprawdz.
Jesli ona go ukrywa...
zabij oboje.
Upozoruj wypadek.
To ksiegarnia.
Spal ja.
Uciekaj!
Szybko!
Wez to!
Co?
Chodz!
Co!
Moja torebka!
Pieprz ja!
Czekaj!
Swietnie wygladasz.
Dziekuje.
Dokad idziemy?
Na dól, do wyjscia.
Wez go.
Chryste!
Co robisz?!
Uciekajmy stad!
Szybko!
Skacz!
Przepraszam, Carolino.
Przepraszam.
To on.
Co?
To Bucho?
Moge go stad zastrzelic.
Skurwysyn.
Co?
Co robisz?
Zabij go.
Zniszczyl cale moje zycie.
Nie rozumiesz?
Nie rozumiesz? On mnie zabije.
Cholera!
Co jest?
Nie bedzie lepszej okazji!
Co sie dzieje?
Czemu go nie zabiles?
Chodz.
Chodz!
Zaczekaj!
Rozumiem...
ze nie mozecie znalezc
uciekajacego faceta...
który dobrze sie kryje.
Rozumiem to.
Ale nie moge pojac...
jak mógl uciec,
skoro znaliscie jego kryjówke.
Jadac po miescie...
macie strzelac do obcych.
To takie trudne?
Patrzcie.
Nie znam go.
Widze go pierwszy raz.
Ma bron!
To na pewno on.
Czy to bylo trudne?
Latwizna.
Patrzcie!
Co to za typy?
Nie znam ich.
Czy to trudne?
Poradzisz sobie,
czy mam to zrobic sam?
Poradze sobie.
Postaraj sie.
Wez mój wóz. Po to go kupilem!
Zostan.
Musze tu miec dobrego straznika!
Szybciej!
Nie zawsze bylem taki.
Domyslam sie.
Bylem muzykiem.
Dobrym?
Niezlym.
Strzelili mi w dlon.
Wiesz...
Latwiej jest strzelac,
niz grac na gitarze.
Latwiej niszczyc niz tworzyc.
Zabili moja ukochana.
Zniszczyli mi zycie.
Odpowiadaja za to ludzie Bucha.
Czemu go nie zabiles?
Dobra.
Oto plan.
Mozesz stad uciec,
mimo ze go nie zabije.
Masz pieniadze.
Nie mam.
Co?
Przepadly.
Byly schowane w ksiazkach.
Spalily sie.
Cholera.
Nic nie mam.
Pieknie.
Moze wezwiesz kumpli?
Campa.
Quino.
Zniszczyliby miasto.
Bucho i tak by zwial. Odpada.
Moze to dla ciebie niewazne...
ale on bedzie mnie scigal
póki zyje.
To dla mnie wazne.
Campa?
Jest tam Quino?
Jak szybko mozecie byc
w Santa Cecilia?
Bede czekal.
Dzieki.
Campa...
Zabierzcie gitary.
AUTOBUS KOS CIELNY
Daj mi sile...
bym byl jak dawniej.
Wybacz, ze sie zmienilem.
Znowu razem.
Pograjmy.
Kryj sie!
To chyba nie tutaj.
Tutaj.
Ide z toba.
Manito.
Co tu robisz?
Myslalem,
ze szukam samego diabla.
A scigalem wlasnego brata.
Nie wiedzialem, ze to ty.
Odkrylem to dzis rano.
Powinienem cie teraz zabic.
Zhanbiles mnie.
Wiedzielismy, ze sie stoczysz.
Ale upadles nizej.
Mlodszy braciszek daje mi...
lekcje.
Poucza, co dobre a co zle.
Jestes gitarzysta.
Czemu zabijasz mych ludzi
i niszczysz mój interes?
Zabili mi ukochana.
A ty ich! Czego chcesz?
Nie zabijam niewinnych.
Ty ich kupujesz.
Nie zabijasz ich...
póki sa ci potrzebni.
Teraz kochasz ja.
Gdy cos odbieramy...
dajemy cos w zamian.
To wspaniala kobieta.
Zaufaj mi. Wiem.
Szkoda ksiegarni.
Mówilem, ze pójdzie z dymem.
Postapilbym inaczej,
wiedzac ze sie z nim rzniesz.
Cesar.
Umiem czytac w ludzkich oczach.
Co widzisz w moich?
Kleske, bracie.
Kleske?
A ty co?
Przyjechales mnie zabic.
Tata nie bylby z ciebie dumny.
Byles jego malym guitarrista.
Malym mariachi.
A teraz?
Kawal gówna jak ja!
Chcesz mnie zabic?
Cos ci powiem.
Juz mnie zabiles!
Rece do góry, manito.
Chodzmy.
Rece!
Wybacz.
Nie bedziesz gral bohatera,
gdy ukarze Caroline...
za zdrade.
Zrobie to i bedziemy kwita.
Czysta karta.
Zabiles moich ludzi.
Dobra.
Stalo sie.
I tak jestem skonczony.
Ale teraz...
Zabije Caroline.
A ty bedziesz patrzyl.
Zegnaj, Carolino.
Kazdy, kogo zabilem...
byl czyims ojcem...
czyims synem...
czyims bratem.
Cwicz.
Dokad pójdziesz?
Nie wiem.
Carolino?
Podziekowalem ci?
Nie.
Podziekuje.
Chce,
zebys teraz mi podziekowal.
Dziekuje.
Na wszelki wypadek.
Do nastepnego miasta daleko.