Tip:
Highlight text to annotate it
X
I tak Pan wygnał Adama i Ewę
z ogrodu Edenu
i umieścił tam płomienisty miecz,
by strzegł Drzewa Życia. Genesis 3,24.
Dokończmy dzieła.
ŻRÓDŁO
- Może to pułapka?
- Na pewno.
Co zatem robimy?
Forsujemy przeszkodę.
Tam!
Widzę go.
Poganie!
- Cała naprzód.
- Odwrót!
Nie! Nie zatrzymywać się!
Jesteśmy jej wybawieniem.
Pod jej rozkazami będziemy żyć wiecznie!
Ja nie zginę.
Nie tutaj. Nie teraz.
Nigdy!
Pierwszy Ojciec...
złożył siebie w ofierze...
by wzrosło drzewo życia.
Wejdż...
i podziel jego los.
Śmierć jest...
ścieżką do chwały.
Już niedługo.
Przeżyjesz.
Nie pozwolę ci umrzeć.
Masz dość sił.
Dokończ ją.
Nie martw się.
Będzie dobrze.
Wezmę tylko odrobinę.
Dokończ ją.
- Co ty tu robisz?
- Chod? na spacer.
- Idę do pracy.
- Pierwszy śnieg...
Wiem, ale czekają na mnie.
- No, Tommy.
- Błagam, Izzi!
Przepraszam.
Naprawdę.
Zobaczymy się wieczorem.
Dokończ ją.
Błagam, daj mi spokój.
Nie znam zakończenia.
No dobrze.
Wierzę ci.
Zabierz mnie.
Pokaż mi.
- Co ty tu robisz?
- Chod? na spacer.
- Idę do pracy.
- Pierwszy śnieg...
Wiem, ale czekają na mnie.
- No, Tommy.
- Błagam, Izzi!
Przepraszam.
Naprawdę.
Zobaczymy się wieczorem.
Izzi?
Doktorze Creo,
Antonio właśnie wraca.
Otworzyliśmy Donovana.
Stan jest stabilny.
Do diabła.
Chodżmy.
- Mówił, że działa?
- Kazał mi pana zabrać na salę operacyjną.
- Gdzie jest?
- Nie wiem.
- Zadzwoń.
- Dobrze.
Antonio przysłał mnie ze skanami.
Wciąż jest zajęty.
Breeny, tu Manny.
Gdzie jest Antonio?
- Przyrasta w zatrważającym tempie.
- Aż tyle w ciągu dwóch dni!
Jak to, nie wiesz?
Ściągnij go. Odszukaj.
Już od 50 minut leży z otwartą czaszką.
- Przechodzi przez ulicę.
- A wyniki?
- Nie pytałem.
- Zgarnij go z windy.
Mikromanipulatory - 42 stopnie,
projekcja skośna - 72 stopnie.
Takjest.
I jak, Donovan?
Trzymasz się?
Żle z nim.
Wielka specyficzność, brak oznak supresji.
- Zamykamy?
- Eutanazja.
- Czemu?
- Albo go leczymy, albo guz zwycięży.
Do diabła!
- Przygotuję pentobarbital.
- Nie, zaraz.
- O co chodzi?
- Rok temu badaliśmy pewien związek.
- Który?
- Pozyskany z drzewa w Ameryce Środkowej.
- Ten.
- Natul tortuosa.
- 82-A46. Z Gwatemali.
- Stary okaz.
Próbki były jałowe.
Okulizacja nic nie dała.
- To ten.
- Dobra, co się dzieje?
Łączymy z drugim.
Mają niemal identyczną strukturę.
- Manny, znajdż próbki.
- Nie rozumiem.
Wyobraż je sobie razem.
Jedno na drugim, jak kochankowie,
kobieta na górze.
Uzupełniają się wzajemnie.
- Jeśli...
- To ta?
- Szybko!
- Brak oceny toksyczności. Nie mamy danych.
Róbmy coś, bo Donovan umrze.
- Długo to potrwa?
- Dwie godziny.
Nie wybudzajcie go.
- Pierwszy raz widzę taką prawidłowość.
- Z czym się łączy?
Nie wiem. Ale najwyrażniej obejmuje
obszary największego rozrostu.
Zróbmy to.
0,75... 1,0... 1,25.
- Strzykawka napełniona.
- Daj.
Manny, poświeć mi.
Opuść niżej.
- Wkłuwam.
- Wkłucie o 23.57.
- 23.57.
- Brawo, Donovan. Grzeczna małpka.
- Co, kapitanie?
- Obrączka.
- Jaka?
- Moja obrączka.
- Gdzie ją położyłeś?
- Tu, gdzie zawsze.
- Widać ktoś ją strącił na ziemię.
- Możemy pogadać?
- Sekundę.
- Co robisz?
- Położyłem tu obrączkę.
- Na pewno tu jest.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Nie przejmuj się. Znajdziemy ją.
Tommy.
- Martwię się.
- Co?
Widziałam w holu Betty.
Jest wściekła. Partaczysz operacje.
- Brednie.
- Wstrzyknąłeś nieprzebadany związek.
Miał otwartą czaszkę.
Groziło mu uśpienie.
Mogą nas za to zamknąć!
Powinnam cię zwolnić.
Szarżujesz. I tracisz dystans.
Może weż sobie parę dni wolnego?
Pobądż trochę z Izzi.
Siedzę tu dla niej.
Ale śmieszne. Naprawdę.
Co robisz?
Patrzę w gwiazdy.
Znalazłam go na strychu.
- Wracaj, straszny mróz.
- Nie, coś ci pokażę. No chod?!
Nie bądż starym pierdołą!
Popatrz.
- Widzisz?
- Złotą gwiazdę?
To mgławica wokół gasnącej gwiazdy.
Nadaje jej złotą barwę.
No co?
- Uczyłam się o tym.
- Kiedy?
W gimnazjum.
Majowie nazywali ją Xibalbą.
To ich zaświaty.
Miejsce odradzania się dusz zmarłych.
O czym ty mówisz?
O mojej książce.
- Piszę o tym.
- Nie dzieje się w Hiszpanii?
Tam się zaczyna.
I tam się kończy.
Już całą napisałaś?
- Prawie.
- Świetnie. Kiedy ją przeczytam?
Pewnego dnia wybuchnie,
dając początek nowym gwiazdom.
Niesamowite, że Majowie skojarzyli zaświaty
z konającą gwiazdą.
Jak ze wszystkich żródeł światła na niebie
udało im się wyszukać umierające?
Gdzie masz buty?
Chod?, rozgrzejesz się.
Ostrożnie!
Ja go wezmę.
Uważaj.
Przestań.
Do środka.
Masz za swoje!
To jakaś ruda?
Co?
Została na sali operacyjnej.
Jak ktoś nie może zaczekać, trudno.
Żartowałam.
- Zrobię kawy.
- Czekaj! Gąbka.
Ogrzej mi ją.
Na zewnątrz nie czułaś chłodu.
- Dzwonię do doktora Lippera.
- Nie! Boję się!
Iz, tak mi przykro.
- I takjuż od dłuższego czasu.
- Co?
- Tracę wrażliwość na temperaturę.
- Czemu nie mówiłaś?
Bo czuję się inna.
Wewnątrz czuję się inna.
Z każdą chwilą.
Z każdą.
Posłuchaj, nie martw się.
Jestem tu.
Zawsze tu będę.
Tak, wiem.
Mam cię!
Alan? Mówi Tommy.
- Tommy.
- O której możemy jutro wpaść?
- Zajrzę do grafika.
- Czas, byś to przeczytał.
- O trzeciej? Przedtem operuję. Coś pilnego?
- Nie. Dzięki, Alan.
- Przyjmie nas jutro po lunchu.
- Powiesz, co myślisz.
- Ale nie jest skończona.
- Nie całkiem.
Nie odbieraj.
- Antonio, co jest?
- Przyjedż.
- O co chodzi?
- O Donovana. Coś niebywałego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Mów, co się dzieje.
- Nie uwierzysz. Sam zobaczysz. Przyjedż.
Nie, teraz nie mogę.
- Za Donovana.
- Co jest?
- Pokaż mu.
- Zajrzałam tu o pierwszej.
- Gdzie Donovan?
- To on.
Co? Niemożliwe.
Skóra się goi, odrasta mu sierść.
- Też nie wierzyłem.
- Antonio kazał mi przeprowadzić testy.
Donovan wspaniale sobie radzi.
Porównałem ze starymi nagraniami.
Dwa razy lepiej.
Wzrost aktywności neurologicznej
w obszarach upośledzonych przez wiek.
- A guz?
- Bez zmian.
Rozrost w normie.
Brak reakcji in plus czy in minus.
- Powiadommy dr. Guzettiego.
- Nie.
Przygotuj nowy koktajl.
Ta sama substancja botaniczna...
- Próbujmy dalej.
- Zaczekaj.
To może być przełom w medycynie.
Odkrycie! Musimy to powtórzyć,
zduplikować wyniki.
Interesuje nas guz, nie proces starzenia.
- Wiem, ale...
- Przygotować kolejnego pacjenta do operacji.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
W porządku.
ŻRÓDŁO
Rozdział pierwszy
Hiszpania w ogniu.
Wielki Inkwizytor uśmiecha się do siebie.
Inkwizytorze?
Wejść.
Heretycy.
Przyznali się do winy i przekazali ziemie
twemu świętemu urzędowi.
Czekają na twój wyrok.
I oto kolejny odłam jej rodaków
należy do mnie.
Wkrótce stanie się zupełnie bezsilna.
Królowa bez włości,
władającajedynie grzechami.
Co z nią zrobisz?
Ona także przyzna się do winy.
A wówczas...
ją także czeka śmierć.
Kapitanie, królowa.
Jest osaczona.
Inkwizytor pała żądzą krwi.
Więc nie możemy dłużej zwlekać.
Jak na to zareagujemy?
Id?. Ostrzeż królową.
- A ty? Dokąd się udasz?
- Trzeba go usunąć.
- Zabroniła nam.
- Nie mamy wyboru.
To jedyna nadzieja.
Zostań.
Nasze ciała są więzieniem naszych dusz.
Nasza skóra i krew
to żelazne pręty odosobnienia.
Lecz nie lękajcie się.
Ciało podlega rozkładowi.
Śmierć wszystko obraca w proch.
A tym samym,
śmierć przynosi duszy wyzwolenie.
Wy, skazańcy,
wyznaliście swoje winy.
Przyznaliście się do tego,
iż chroniliście królową.
która przeinacza Słowo Boże
i pogrąża Hiszpanię w odmętach grzechu.
Królowa szuka nieśmiertelności na ziemi.
Fałszywego raju.
To herezja.
Wiedzie was w stronę próżności,
odciągając od spraw ducha.
Ale to świadczy o głupocie.
Bo śmierć istnieje.
Dzień Sądu jest nieunikniony.
Wszelkie życie zostanie osądzone.
- Co tu robisz?
- Szybko.
- Chroń królową!
- Przysyła mnie. Żąda twego powrotu.
- Po jego trupie.
- Nie, Tomas. Zostaw go.
Chce pomówić w cztery oczy.
Lecz nie lękajcie się.
Nie będzie w piekle osamotniona.
Zadbam o to,
by czekali tam na nią dworzanie.
Wierny sługo, dlaczego płaczesz?
Bo widzę, jak Hiszpania zgina kark.
A wróg panoszy się w jej granicach,
żerując najej potędze.
Nie zniosę tej hańby.
Zawiodłem ją.
Nie waż się litować *** Hiszpanią.
Nastał mroczny czas.
Ale nawet najgłębszym cieniom
zagraża blask poranka.
Oczywiście.
Twoja lojalność
każe ci chronić Hiszpanię za wszelką cenę.
Lecz uśmiercenie Inkwizytora
to samobójstwo.
Europa zażądałaby mojej głowy.
Ja nie jestem jeszcze gotowa,
by ponieść śmierć. A ty?
Oddam życie za Hiszpanię.
Wiem, Konkwistadorze.
Wiem.
I być może twoja dzielność
zapewni nam ocalenie.
Bowiem Hiszpania ma pewien plan.
Jest nadzieja.
- Nadzieja?
- Ojcze.
Ojciec Avila
z królewskiego zakonu franciszkanów.
Pozostajemy wierni Hiszpanii.
Ojcze.
Straże, wyjść.
Konkwistadorze,
poznaj przyczynę, dla której Inkwizytor
wystawia krzyż przeciw koronie.
Rok temu ojciec Avila
przywiózł z dżungli Nowej Hiszpanii
wielką tajemnicę,
zdolną wyzwolić ludzkość z okowów tyranii.
Hiszpania pragnie zdobyć ten skarb,
ponad wszystko.
Lecz Inkwizytor równie mocno się go boi.
Gdy odmówiłam zaniechania poszukiwań,
odpowiedział zamachem stanu,
by powalić Hiszpanię na kolana.
Ale my się nie poddaliśmy.
A teraz go pokonamy.
Oto nasza nadzieja.
- Sztylet?
- Narzędzie obrzędów religijnych.
Zabrałem go martwemu kapłanowi Majów.
Znaki na rękojeści...
Widzisz je?
To mapa.
Wiodąca do największej tajemnicy Majów.
Większej niż Chichen Itza i Yaxchilan.
Większej niż sam Tikal.
Tutaj, w sercu wymarłej
wielkiej cywilizacji Majów,
odkryjemy zagubioną piramidę.
Nie. Nie zagubioną.
Ukrytą.
Ukrytą piramidę, o której mówią mity Majów.
Mity mówią nam o świętej piramidzie
wzniesionej na pępku świata.
O kolebce życia.
Rośnie tam wyjątkowe drzewo.
Powiadają. że kto napije się jego soku,
będzie żył na wieki.
Żywot wieczny?
Hiszpanii zagraża bezlitosny wróg,
a ty nas mamisz pogańskimi bajdami?
To nie bajdy.
Pamiętaj...
potwierdzaje nasza Biblia.
Księga Rodzaju mówi o dwóch drzewach
rosnących w ogrodzie Edenu:
Drzewo Wiadomości Złego i Dobrego
i Drzewo Życia.
Gdy Adam i Ewa zjedli owoc
z Drzewa Wiadomości,
Bóg wygnał ich z raju i ukrył Drzewo Życia.
Czyż to możliwe?
Uklęknij, Konkwistadorze.
Wpuśćcie blask poranka.
Bestia grasuje w moim królestwie.
Odcięła mnie od poddanych.
A teraz ostrzy szpony,
by zadać jeszcze jeden cios.
Ale ocalenie kryje się
w dżunglach Nowej Hiszpanii.
Czy wyzwolisz Hiszpanię z niewoli?
Klnę się na honor i na własne życie.
Weż więc ten pierścień,
byś pamiętał o swej przysiędze.
Miej go na palcu, gdy odnajdziesz Eden.
A kiedy wrócisz,
będę twoją Ewą.
I razem żyć będziemy na wieki.
BOSKIE SŁOWA
- Jesteś!
- Co tu robisz?
- O trzeciej idziemy do Lippera.
- To autentyczna księga Majów.
Dotyczy mitu stworzenia.
To Pierwszy Ojciec. Najpierwszy z ludzi.
Nie żyje?
Złożył sam siebie w ofierze,
by stworzyć świat.
- Z jego brzucha wyrasta Drzewo Życia.
- Chod?.
Posłuchaj. Jego ciało zmieniło się w korzenie.
Rozrosły się, tworząc ziemię.
Jego dusza zmieniła się w gałęzie,
które utworzyły niebo.
Zostałajedynie głowa Pierwszego Ojca.
Jego dzieci zawiesiły ją na niebie,
tworząc Xibalbę.
Gwiazdę!
Mgławicę.
- Co myślisz?
- O czym?
O tej koncepcji.
Śmierć jako akt stworzenia.
Nie rozdzielać się.
Podstawię auto pod główne wejście.
Będzie dobrze.
- Już niedługo.
- Nie.
Są inne rozwiązania.
- Musimy dokonać pewnych wyborów.
- Alan.
Miałaś atak. Doszło do wznowienia,
guz pnia mózgu szybko się rozrasta.
Następnym razem...
Nie. Dokonaliśmy odkrycia.
Wiem, że będziemy w stanie ci pomóc.
Potrzebuję tylko trochę czasu.
Jest nadzieja. Prawdziwa nadzieja.
- Tommy...
- Co, kochanie?
- Nie bałam się.
- Wiem.
Jesteś bardzo dzielna.
- Co?
- Kiedy upadłam...
Czułam się spełniona.
Coś mnie trzymało.
Wiem. Złapałem cię.
Trzymałem cię.
Już dobrze, Iz.
Wszystko będzie dobrze.
Jest czas. Mamy czas.
Zbadajmy hipokamp pod kątem neurogenezy.
- Co się tu dzieje?
- Zaprosiłam dziekana Katariego i dr. Handla.
Co tu robicie?
- Antonio i Betty...
- Synaptogeneza skoczyła o kolejnych 13%.
Jego mózg wrócił do formy sprzed 12 lat.
A co z guzem?
No właśnie. Błagam.
Błagam!
Zaczekajcie na mnie w moim gabinecie.
Zaraz tam przyjdę.
- Tomas, porozmawiajmy w cztery oczy.
- Po operacji.
Pierwsze nacięcie.
Dzwonił dr Lipper.
Izzi lepiej się czuje.
Rano przeniosąją na zwykły oddział.
Kiedy skończymy, przygotujesz Kaina.
Zatrzymam ją. Zajmie się tym.
Co ty wyprawiasz?
Nie można lekceważyć wyników!
Powtarza się zabieg, potwierdza działanie.
Potwierdza się, że guz jest nietknięty?
A tymczasem ona umrze.
Miała atak.
Bardzo mi przykro.
- Jak z nią?
- Stan jest stabilny.
Kto z niąjest?
- Jest sama?
- Musi odpocząć.
Nie odkryjesz nowego leku w jedną noc!
Nie myślisz racjonalnie.
- Nie wszystko da się leczyć!
- Nie pouczaj mnie.
- Żona cię potrzebuje. Co tu robisz?
- Ajak, kurwa, myślisz?!
O cholera.
Zostawię was samych.
Wybacz mi tamto.
Jest niezwykła.
Lillian...
czy...
Poprosisz Henry'ego
o powtórzenie tomografii małp?
- Dobrze.
- Dzięki.
Przyniosłem twój rękopis.
Może zechcesz popracować.
Jak się czujesz?
Dobrze.
Przepraszam.
Za co?
Robimy postępy w pracy.
Mój Konkwistadorze.
Wiecznie podbijasz nowe światy.
- Coś niezwykłego. Badaliśmy...
- To dla ciebie.
Dla mnie? Co to?
Rozpakuj.
Pióro i atrament. Do pisania.
Prawie skończona,
z wyjątkiem ostatniego rozdziału.
Chcę, byś mi pomógł.
Jak?
Dokończ ją.
- Nie znam zakończenia.
- Znasz.
Poznasz.
Przestań.
- Pamiętasz Mosesa Moralesa?
- Kogo?
- Przewodnika Majów.
- Z twojej wycieczki?
Ostatniego wieczora mówił mi,
że zmarłjego ojciec.
Ale nie wierzył w jego śmierć.
Nie. Posłuchaj.
Powiedział, że umarłby dopiero wtedy,
gdyby wykopali jego ciało.
Zasiali najego grobie ziarno.
Z ziarna wyrosło drzewo.
Moses twierdził,
że jego ojciec jest częścią tego drzewa.
Wrósł w jego drewno. Wjego pąki.
A kiedy wróbel zje owoc z drzewa...
jego ojciec będzie latał z ptakami.
Powiedział, że...
śmierć była dlajego ojca ścieżką do chwały.
Takją nazwał.
Ścieżka do chwały.
A teraz...
Próbowałam napisać ostatni rozdział
i prześladowało mnie to wspomnienie.
Czemu mi to opowiadasz?
Już się nie boję, Tommy.
Spytałam Lilly...
czy mogę spocząć najej farmie.
Przestań!
- Masz być ze mną.
- Jestem z tobą. Popatrz.
Zawsze z tobą będę.
Przyrzekam.
Zostaniesz dziś ze mną na noc?
Tak. Zostanę.
Nie martw się.
Już niedługo.
Za tą ostatnią ciemną chmurą
jest konająca gwiazda.
Wkrótce Xibalba dokona żywota.
A wraz z jej wybuchem, urodzisz się na nowo.
Rozkwitniesz.
Aja będę żył.
Nie martw się.
Już niedługo.
Franciszkanin stoi samotnie...
Dzięki Ci, Panie!
Jesteśmy na miejscu!
Koła.
Wodzi nas w kółko.
Tylko my uszliśmy z życiem.
Reszta waszych rodaków nie żyje.
Zabił ich wszystkich, szukając na oślep.
Już czas. Czas go powstrzymać.
Kapitanie... zabłądziliśmy.
Franciszkanin i jego bajki
są przesiąknięte fałszem.
Nie ma tu dla nas nadziei.
Jest tylko śmierć.
- Wytyczyłem trasę powrotną.
- Tchórz.
Do diabła z mapami!
Jesteśmy blisko. Znajdziemy je.
Kapitanie!
Ojcze... O co chodzi, mnichu?
W dżungli!
Znaki na rękojeści.
- Na sztylecie?
- Takie same! Jak na kamieniu!
Wybierajcie: gińcie teraz
lub walczcie u mego boku o życie.
- Ty głupcze.
- Kapitanie...
Ojcze!
Weż go.
Jesteśmy u celu.
- Gdzie?
- Tam jest świątynia.
Przykro mi, ojcze.
Dla ciebie jest tylko śmierć.
Ale nam jest sądzone życie.
Miej ją na palcu, gdy odszukasz Eden.
A kiedy wrócisz, będę twoją Ewą.
Szybciej...
Nie... Błagam!
- Proszę odejść.
- Migotanie. Tętno...
Przygotowuję...
Proszę pana.
- Wyprosić rodzinę!
- Niech wyjdzie!
- Elektrody.
- Gotowe.
- Jak?
- Nitkowate.
Ciśnienie?
Wiem, wiem.
Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam.
- Antonio ci nie mówił?
- Czego?
Chodzi o Donovana.
Regresja guza!
Choroba ustępuje!
Proszę pana...
Za póżno.
Proszę stąd wyjść.
- Za póżno!
- Zabiliście mi żonę!
- Zostaw go! Puść!
- Puść!
Nie umieraj! Nie umieraj!
Wygląda na to, że życie wypełnia nam walka
o osiągnięcie spełnienia.
Mamy osiągnąć pełnię, by w chwili zgonu
dostąpić stanu łaski.
Niewielu z nas to się udaje.
Odchodzimy tak, jak przyszliśmy na świat:
wrzeszcząc i wierzgając.
Ajednak Izzi...
mimo swego młodego wieku...
osiągnęła stan łaski.
W ostatnich dniach życia stała się spełniona.
Zmierzyła się z własnym...
Przestań!
Śmierć to choroba.
Podobna do innych.
Istnieje na nią lekarstwo.
Lekarstwo.
Odnajdę je.
Widział tylko i wyłącznie śmierć.
Rozdział dwunasty
Przez te wszystkie lata...
we wszystkich wspomnieniach...
byłaś ty.
Przeciągnęłaś mnie przez czas.
Doktorze Creo?
Słyszeliśmy, że wróciłeś.
Podajcie mi wszystkie dane
dotyczące tego drzewa.
Nic mi nie jest. Wszystko jest w porządku.
Przełom u Donovana to tylko punkt wyjścia.
Baza przyszłych odkryć.
Kres starzenia się, kres umierania.
Kres umierania. To nasz cel.
Skany, posiewy, wykresy.
Bierzmy się do roboty.
Bierzmy się do roboty.
Xibalba.
Jesteśmy u celu.
Prawie się nam udało.
Przepraszam.
Dokończ ją.
Przestań.
Czego chcesz?!
Daj mi spokój!
Błagam! Błagam...
Boję się.
Czy wyzwolisz Hiszpanię z niewoli?
Nie wiem.
Próbuję. Nie wiem jak.
Wiesz.
Dowiesz się.
Już się nie boję, Tommy.
Ja umrę.
Razem żyć będziemy na wieki.
Na wieki.
Będziemy żyć na wieki.
Dokończ ją.
- Co tu robisz?
- Chod? na spacer.
- Idę do pracy.
- Pierwszy śnieg...
- Czekają na mnie.
- No, Tommy.
- Błagam, Izzi!
Przykro mi. Naprawdę.
Zobaczymy się wieczorem.
Antonio właśnie wraca.
Otworzyliśmy Donovana.
Stan jest stabilny.
Chodżmy.
Doktorze Creo, dokąd to?
Pierwszy Ojciec...
złożył siebie w ofierze...
by wzrosło drzewo życia.
Śmierć jest...
ścieżką do chwały.
Dokończ ją.
Pierwszy Ojcze, wybacz.
Nie wiedziałem, że to ty.
Będziemy żyć wiecznie.
Krew pożywi ziemię.
Oto jest.
Moja królowo.
Teraz i na wieki...
Będziemy razem...
ŻONA, CÓRKA, PRZYJAClÓŁKA
Do widzenia, Iz.
Dokończyłem.
Wszystko w porządku.
Tak.
W porządku.
Napisy DVD: Visiontext
POLISH