Tip:
Highlight text to annotate it
X
synchro by j%j
Ten film oparty jest na prawdziwej historii.
Nowy Jork, 1970
Cholera, co to jest?
Jimmy?
- O co chodzi?
- Uderzy³em w coœ?
Co to jest, do cholery?
Mo¿e z³apa³eœ gumê?
Nie.
Co, do cholery?
Lepiej siê zatrzymaj i sprawdŸ.
On Jeszcze ¿yje. Ty gnojku!
Zdychaj, sukinsynu!
Spójrz na mnie!
Odk¹d pamiêtam,
Zawsze chcia³em byæ gangsterem.
CH£OPCY Z FERAJNY
CH£OPCY Z FERAJNY
Wed³ug mnie...
lepiej by³o zostaæ gangsterem
ni¿ prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Nowy Jork, Brooklyn, 1955
Nawet zanim zacz¹³em pracowaæ po
lekcjach na postoju taksówek...
wiedzia³em, ¿e chcê byæ jednym z nich.
Wiedzia³em, ¿e to moje miejsce.
Dla mnie oznacza³o to byæ kimœ...
w œrodowisku, gdzie nikt nic nie znaczy³.
Byli inni ni¿ wszyscy. Robili co chcieli.
Parkowali w niedozwolonych miejscach
i nigdy nie dostawali mandatów.
Ca³ymi nocami grali w karty...
i nikt nigdy nie wezwa³ policji.
Tony Stacks. Jak siê masz?
Tuddy Cicero.
Czy to ty, niebieski ptaku?
Tuddy.
Tuddy prowadzi³ postój taksówek
i pizzeriê Bella Vista...
i parê innych miejsc za swojego brata,
Paula, który by³ bossem okolicy.
Paul mo¿e i porusza³ siê powoli...
ale to dlatego, ¿e nikomu
nie musia³ schodziæ z drogi.
- To twoja wina!
- Ty zacz¹³eœ!
Ja zacz¹³em? To twoja wina!
Ja zacz¹³em? To twoja wina!
Na pocz¹tku, moi rodzice byli zachwyceni,
¿e znalaz³em pracê po drugiej stronie ulicy.
Mój ojciec, który by³ Irlandczykiem,
zacz¹³ pracowaæ, kiedy mia³ 11 lat.
Podoba³o mu siê, ¿e znalaz³em sobie pracê.
Zawsze mówi³, ¿e amerykañskie
dzieciaki s¹ zepsute i leniwe.
Henry! Uwa¿aj na przejœciu!
Przynieœ mleko!
Mama ucieszy³a siê, gdy siê dowiedzia³a,
¿e rodzina Cicero...
pochodzi z tej samej czêœci Sycylii,
co ona. Dla mamy...
by³o to spe³nienie jej modlitw.
By³em najszczêœliwszym
dzieciakiem na œwiecie.
Mog³em chodziæ, gdzie chcia³em,
robiæ co chcia³em.
Zna³em wszystkich i wszyscy mnie znali.
Ch³opaki podje¿d¿ali, a Tuddy pozwala³
parkowaæ mi ich cadillacki.
No i proszê, taki smarkacz jak ja,
ledwo siêgam nosem *** kierownicê...
a parkujê cadillacki.
Ale nie minê³o du¿o czasu...
i moi rodzice zmienili zdanie
na temat mojej pracy na postoju.
Wed³ug nich,
mia³a to byæ praca na pó³ etatu. Dla mnie...
z pewnoœci¹ by³a na ca³y.
To by³o to, co chcia³em robiæ.
Tacy ludzie, jak mój ojciec nie rozumieli,
¿e sta³em siê czêœci¹ czegoœ wa¿nego.
Nale¿a³em do czegoœ.
By³em traktowany jak doros³y.
Powiedz mu 519.
Ka¿dego dnia uczy³em siê zarabiaæ.
Dolar tu, dolar tam. ¯y³em jak w bajce.
Dobrze ci posz³o w szkole?
Mój ojciec by³ zawsze wœciek³y.
Wœciek³y, ¿e tak ma³o zarabia,
¿e mój brat, Michael...
jest na wózku inwalidzkim.
By³ wœciek³y, ¿e musimy w siedem osób
mieszkaæ w takim ma³ym domu.
Co ty na to?
To list ze szko³y.
Jest napisane,
¿e nie by³o ciê tam od paru miesiêcy.
Od paru miesiêcy!
Bumelujesz!
Chcesz wyrosn¹æ na nieroba?
Potem by³ najbardziej wœciek³y na to,
¿e wystajê na postoju.
Wiedzia³, co siê tam dzieje.
Co jakiœ czas dostawa³em lanie.
Ale wtedy, ju¿ siê tym nie przejmowa³em.
Wiedzia³em...
¿e ka¿dy musi czasem oberwaæ.
Nie mogê robiæ wiêcej dostaw.
Co? Wszystko spieprzysz.
Ojciec mówi, ze mnie zabije. Zobacz.
ChodŸ ze mn¹.
- Czy to on?
- Nie.
- A ten?
- Nie.
- To ten...
- Dawaj go.
Przepraszam.
- Palant.
- ChodŸ tu, gnoju.
- Znasz tego dzieciaka?
- Tak.
- Wiesz, gdzie mieszka?
- Tak.
- Ty przynosisz pocztê do jego domu?
- Tak.
Od dziœ wszystkie listy ¿e szko³y
maj¹ przychodziæ tutaj.
Zrozumia³eœ?
Jeœli jakiœ list ¿e szko³y dotrze do
domu tego dzieciaka...
wyl¹dujesz w piekarniku, g³ow¹ do przodu.
To tyle. Nie by³o ju¿ wiêcej listów
o wagarach. ¯adnych listów ¿e szko³y.
Tak naprawdê, nie by³o listów od nikogo.
Po paru tygodniach,
matka posz³a na pocztê z reklamacj¹.
Po paru tygodniach,
matka posz³a na pocztê z reklamacj¹.
Jak mog³em po tym iœæ do szko³y...
przysiêgaæ wiernoœæ krajowi
i znosiæ to ca³e rz¹dowe gówno?
Paulie nienawidzi³ telefonów.
Nie mia³ telefonu w domu.
Mickey dzwoni³. Mam do niego oddzwoniæ?
W porz¹dku, zadzwoñ.
O telefonach dowiadywa³ siê z drugiej rêki.
Potem trzeba by³o oddzwaniaæ.
Masz pi¹tkê? Zadzwoñ do niego.
Byli faceci, którzy zajmowali siê
wy³¹cznie telefonami Pauliego.
Paulie, który ca³y dzieñ coœ za³atwia³...
rozmawia³ z ludŸmi na osobnoœci.
O k³opotach ¿e zwi¹zkami...
czy k³ótniach o zak³ady...
Paulie rozmawia³ tylko z najwa¿niejszymi.
Wszystko odbywa³o siê w cztery oczy.
Paulie nienawidzi³ konferencji.
Nie chcia³, ¿eby ktoœ s³ysza³ to,
co on mowi...
ani by s³ysza³ to, co mówiono jemu.
Zale¿a³o od niego setki facetów
i od ka¿dego dostawa³ dzia³kê.
To by³ haracz, jak w starym kraju,
tyle ¿e teraz robili to w Ameryce.
Paulie zapewnia³ im ochronê przed ka¿dym,
kto próbowa³ ich or¿n¹æ.
O to tylko chodzi³o.
Nie potrafi³o tego zrozumieæ FBI.
Tego, ¿e Paulie i Organizacja...
zapewniaj¹ opiekê ludziom, którzy nie mog¹
pójœæ do glin. To wszystko.
Coœ jakby oddzia³ policji dla ferajny.
Ludzie patrzyli na mnie inaczej i wiedzieli,
¿e nie jestem sam.
Nie musia³em staæ w kolejce w piekarni
po œwie¿y chleb w niedzielê rano.
W³aœciciel wiedzia³ dla kogo pracujê
i bez wzglêdu na to ile osób czeka³o...
by³em obs³ugiwany jako pierwszy.
S¹siedzi przestali parkowaæ na naszym
podjeŸdzie, chocia¿ nie mieliœmy auta.
Kiedy mia³em 13 lat...
zarabia³em wiêcej ni¿
wiêkszoœæ doros³ych z s¹siedztwa.
Mia³em wszystko.
Pewnego dnia...
Pewnego dnia, dzieciaki z s¹siedztwa
przydŸwiga³y zakupy mojej mamie.
Wiecie dlaczego?
Jako wyraz szacunku.
Jako wyraz szacunku.
Co myœlisz?
Mam œwietne buty, prawda?
Wygl¹dasz jak gangster.
Postrzelili mnie. Pomocy!
Henry, zamknij drzwi.
Pierwszy raz zobaczy³em wtedy rannego.
Nie tutaj. Jezu Chryste!
Nie mogê go trzymaæ w knajpie.
Pamiêtam, ¿e by³o mi ¿al tego faceta, ale...
czu³em, ¿e mo¿e Tuddy ma racjê.
Paulie nie ¿yczy³ sobie,
¿eby ktoœ umiera³ w budynku.
Jesteœ œwir. Upieprzy³eœ osiem
fartuchów na tego faceta.
Co jest z tob¹?
Muszê przeszkoliæ tego dzieciaka.
Co jest z tob¹?
Muszê przeszkoliæ tego dzieciaka.
To by³ wspania³y okres.
Ch³opcy z ferajny byli wszêdzie.
To by³o Jeszcze przed zadym¹
w Apalachin i nim Szalony Joe...
postanowi³ siê zbuntowaæ
i rozpocz¹³ wojnê.
Poznawa³em œwiat.
I wtedy po raz pierwszy spotka³em
Jimmy'ego Conwaya.
Nie móg³ mieæ wtedy wiêcej ni¿ 28 czy 29
lat, ale ju¿ by³ legend¹.
Wystarczy³o, ¿e pojawi³ siê w drzwiach
i wszyscy dostawali sza³u.
Za samo otwarcie drzwi
dawa³ portierowi 100 dolarów.
Rozdawa³ setki
przyjmuj¹cym zak³ady i krupierom.
Barman dostawa³ setkê za to,
¿e lód by³ zimny.
Przyszed³ Irlandczyk po wasze
makaroniarskie pieni¹dze.
- Napijesz siê?
- Whisky z lemoniad¹.
Poznaj Henry'ego.
Jak siê masz?
Dziêkujê.
Dopilnuj, ¿ebyœmy mieli co piæ.
Jimmy nale¿a³ do najgroŸniejszych
facetów w mieœcie.
Pierwszy raz wsadzili go, kiedy mia³ 11 lat,
zabija³, kiedy mia³ 16.
Zabijanie nie by³o dla niego problemem.
To by³ interes.
Ale to, co naprawdê kocha³ robiæ, to kraœæ.
Naprawdê to lubi³.
Jimmy to by³ taki facet, który w kinie
trzyma³ stronê czarnych charakterów.
Dawaj portfel.
Mo¿e domyœlasz siê, kim my jesteœmy,
ale my wiemy, kim ty jesteœ.
By³ najlepszy w przejmowaniu
transportów...
alkoholu, papierosów, brzytew,
krewetek i homarów.
Krewetki i homary by³y najlepsze.
Szybko schodzi³y.
Najczêœciej to by³a ³atwizna.
Oddawali bez problemu.
Nazywano go Jimmy D¿entelmen.
Pomó¿ pani.
Kierowcy go uwielbiali. Dawali mu cynk...
o co lepszych dostawach.
Oczywiœcie, ka¿dy dostawa³ dzia³kê.
Dziêkujê. Wrócê po resztê.
Henry, chodŸ tutaj.
Poznaj Tommy'ego.
Bêdziecie pracowaæ razem.
Pomó¿ mu. Dalej.
Jimmy, masz coœ dobrego?
A kiedy gliny napuœci³y na niego ca³¹
armiê ludzi, co zrobi³?
Wszed³ z nimi w spó³kê.
Zaskar¿y³bym ciê, ale nikt nie zareaguje.
Zaskar¿y³bym ciê, ale nikt nie zareaguje.
- Co dla pana?
- Dwa kartony Lucky Strike'ów.
- Proszê, Henry.
- Dziêkujê.
- Co potrzebujesz?
- Jedn¹ Pall Malli.
Co robisz?
- W porz¹dku.
- Kto tak mówi? Twoja matka?
Ile potrzebujecie?
- Sk¹d bierzesz papierosy?
- Zabieramy go.
- W porz¹dku.
- Nie jest w porz¹dku!
- Nie rozumiecie.
- To ty nie rozumiesz. Sklep jest zamkniêty.
- Zgarnêli Henry'ego.
- Gdzie?
Ko³o fabryki.
Henry Hill. Pozew publiczny
przeciwko Henry'emu Hillowi.
Numer sprawy: 704162.
Tak, wysoki s¹dzie. To ja.
Po prostu stañ tutaj. Stój.
Zaczynamy.
Gratulacje.
Prezent z okazji uzyskania dyplomu.
- Dlaczego? Z³apali mnie.
- Zdarza siê, ale dobrze siê zachowa³eœ.
- Nic im nie powiedzia³eœ.
- Myœla³em, ¿e bêdziesz wœciek³y.
Nie jestem wœciek³y.
Jestem z ciebie dumny.
Zachowa³eœ siê jak mê¿czyzna...
i nauczy³eœ siê dwóch
najwa¿niejszych rzeczy w ¿yciu.
Spójrz na mnie.
Nigdy nie donosiæ na przyjació³...
i trzymaæ buziê na k³ódkê.
Oto on!
Straci³eœ cnotê!
Straci³eœ cnotê!
Gratulacje!
Lotnisko Idlewild
1963
Kiedy doros³em,
na lotnisku Idlewild prze³adowywano...
rocznie towar wart 30 miliardów,
a my staraliœmy siê to wszystko ukraœæ.
Wychowywaliœmy siê w pobli¿u lotniska.
Nale¿a³o do Pauliego. Mieliœmy przyjació³
i krewnych, którzy tam pracowali.
Informowali nas jaki towar przychodzi,
a jaki wychodzi.
Jeœli jacyœ przewoŸnicy
sprawiali nam k³opoty...
ludzie Pauliego w zwi¹zkach
grozili im strajkiem. By³o wspaniale.
Op³aca³o siê to bardziej ni¿ nielegalne
zak³ady. Jimmy by³ szefem.
Kiedy potrzebowaliœmy pieniêdzy,
okradaliœmy lotnisko.
Dla nas by³o to lepsze ni¿ Citibank.
Gdzie jest telefon?
Dwóch czarnuchów w³aœnie ukrad³o
mi ciê¿arówkê. Nie uwierzysz, cholera.
Dwóch czarnuchów w³aœnie ukrad³o
mi ciê¿arówkê. Nie uwierzysz, cholera.
By³ Jimmy, Tommy...
i ja.
By³ te¿ Anthony Stabile.
Frankie Carbone.
I by³ te¿ brat Mo Blacka, T³usty Andy.
I jego ludzie, Frankie...
I Freddy Bez Nosa.
By³ te¿ Pete Morderca, brat Sally Balls.
Jeszcze Nickey Oko...
I Mikey Franzese.
Jimmy Dwa Razy,
bo powtarza³ wszystko dwa razy.
Pójdê po gazetê, pójdê po gazetê.
Co to jest? Futra?
Potrzebujê garniturów, Henry, nie futer.
Garnitury bêd¹ w czwartek.
Ale jest œrodek lata.
Co ja zrobiê z futrami?
Nie chcesz futer? To je zabiorê.
Chcê.
Powieszê je w ch³odni, razem z miêsem.
Dla nas, ka¿dy inny sposób ¿ycia
to by³a g³upota.
Wed³ug nas, porz¹dniccy, którzy mieli
gówniane prace za gówniane pieni¹dze...
jeŸdzili metrem do roboty i martwili siê
o rachunki, byli martwi.
To byli frajerzy. Faceci bez jaj.
Jak czegoœ chcieliœmy,
to po prostu to braliœmy.
Jeœli ktoœ protestowa³, dostawa³
takie lanie, ¿e mu siê odechciewa³o.
To by³a rutyna.
Nawet siê *** tym nie zastanawia³eœ.
Frankie, do cholery, co 520...
ma wspólnego z 469?
520 nie jest nawet w pobli¿u 469.
O co tu chodzi?
To proste. Nie martw siê o alarmy.
Muszê tylko zdobyæ klucze.
- ¯adnych problemów?
- Zajmê siê tym.
- Powiedz mu, co mi mówi³eœ.
- Zbyt piêkne, ¿eby by³o prawdziwe.
Niesamowita okazja z Air France.
Przychodz¹ worki pieniêdzy.
Amerykanie wymieniaj¹ dolary na
franki, a Francuzi przysy³aj¹ je tutaj.
- Uspokój siê.
- To wspania³e.
To jest kompletnie nie do wytropienia.
Jedyny problem to zdobyæ klucze,
ale mam ju¿ plan.
- Ja, Frenchy i ten obywatel.
- Tak, on jest fantastyczny.
Jeœli siê nie mylê,
to mo¿e chodziæ o pó³ bañki, gotówk¹.
Najlepszy moment to chyba weekend.
Mo¿e w sobotê wieczorem.
W poniedzia³ek jest ¿ydowskie œwiêto.
Nie zorientuj¹ siê a¿ do wtorku. Œwietnie.
Co ¿e stra¿¹?
Stra¿¹?
Masz j¹ przed sob¹. To ¿art.
Ja mam nocn¹ zmianê.
Wchodzisz,
jakbyœ wchodzi³ po zagubiony baga¿.
- Wspaniale.
- Nie bêdzie ¿adnego problemu.
- Dobra.
- Wchodzimy w to.
Naprawdê œmieszna to by³a
ta robota w banku w Secaucus.
Le¿ê w chwastach.
On mówi: "Co robisz?"
A ja na to: "Odpoczywam".
"Tutaj?"
"To nie pla¿a ani park".
"Odpoczywam!", mówiê.
Zabiera mnie na posterunek i zaczyna
wypytywaæ. O to, o tamto.
"Co nam powiesz?"
Mówiê: "Jak zwykle. Nic".
"Dlaczego mia³bym ci mówiæ?" Cholera.
A on: "Nie, dziœ mi coœ powiesz".
Ja mówiê:"OK, idŸ, pieprz swoj¹ matkê".
Widzia³eœ w gazecie, Anthony.
Mia³em ³eb spuchniêty jak bania.
Przychodzê do siebie i kogo widzê?
Znowu tego kutasa.
Mówi: "Co mi teraz powiesz?"
A ja: "Co ty tu robisz? Mia³eœ iœæ,
pieprzyæ swoj¹ matkê".
Myœla³em, ¿e siê zesra.
Kutasy. Chocia¿ raz chcia³bym byæ
wielkim facetem.
Œmieszne. Jesteœ naprawdê zabawny.
Co przez to rozumiesz?
To zabawne. To dobra historia.
Jesteœ zabawnym facetem.
Chodzi ci o to, jak mówiê? Tak?
Po prostu, wiesz. Jesteœ zabawny.
To, jak opowiadasz tê historiê.
Dlaczego zabawny?
Co jest w tym zabawnego?
- Tommy, Ÿle zrozumia³eœ.
- Anthony...
To du¿y ch³opiec. Wie, co powiedzia³.
Co to znaczy, zabawny?
Po prostu. Jesteœ zabawny.
Niech ja to zrozumiem.
Mo¿e mam trochê œwira.
Ale zabawny jak? Zabawny jak klown?
Bawiê ciê?
Rozœmieszam ciê?
Jestem tu, do cholery, ¿eby ciê bawiæ?
Co rozumiesz przez"zabawny"?
Dlaczego jestem zabawny?
Wiesz, jak opowiadasz tê historiê.
Nie wiem. Ty to powiedzia³eœ,
¿e jestem zabawny.
Dlaczego jestem zabawny?
Co jest we mnie takiego zabawnego?
Powiedz mi, co ciê tak bawi?
Jaja sobie robisz, Tommy.
Sukinsyn! Prawie go nabra³em!
Ty j¹kaj¹cy siê kutasie, ty!
Frankie, czy on siê trz¹s³?
Czasem siê *** tob¹ zastanawiam, Henry.
Czy nie wypaplasz na przes³uchaniu!
O co ci chodzi?
Przecie¿ ju¿ mnie raz zgarnêli.
Przyczepi³ siê jak rzep. Czego chcesz?
Ten facet nie chcia³ ci podaæ rachunku.
Mo¿esz siê tym zaj¹æ?
Nie ma problemu. Niech po³o¿y na stoliku.
Chcê z tob¹ porozmawiaæ.
Nie chodzi tylko o to.
Jesteœ mi winien siedem tysiêcy.
Siedem tysiêcy to niema³o forsy.
Nie chcê byæ niegrzeczny...
To dobrze,
¿e nie chcesz byæ niegrzeczny, Sonny.
Tak mnie zawstydziæ przy kumplach,
jakbym nie p³aci³ d³ugów.
Jesteœ dupkiem.
Wiesz, ile wydajemy w tym pieprzonym...
- Nie b¹dŸ taki.
- Jaki?
Widzieliœcie tego fiuta?
Myœlicie, ¿e to zabawne?
Na co siê, cholera, gapisz? Ty idioto!
Nie chcesz podaæ rachunku?
Widzieliœcie tego fiuta?
To ty powinieneœ to robiæ.
Jesteœ zabawnym facetem.
DoϾ tego, Henry!
Chcecie siê poœmiaæ? On chcia³,
¿ebym trzyma³ do chrztu jego dziecko.
Za¿yczy³em sobie 7000 dolarów.
Naprawdê jesteœ zabawnym facetem.
Naprawdê jesteœ zabawnym facetem.
Martwiê siê. Dochodzi do mnie wiele
z³ych wiadomoœci.
Traktuje mnie jak jakiegoœ
cholernego peda³a.
Muszê ci¹gle wiaæ przed tym facetem.
To nie jest w porz¹dku.
Nie mogê ci¹gle uciekaæ.
Rozmawia³em z nimi milion razy.
Nie s³uchaj¹.
Jak mu powiesz, przestanie. Dojdzie do
tego, ¿e uznaj¹ mnie za zaginionego.
Znajd¹ mnie w samochodzie,
gdzieœ w polu.
Znasz Tommy'ego od dziecka.
Ten sukinsyn to bandyta.
Kiedy wychodzê rano z domu,
ogl¹dam siê za siebie.
Tak nie mo¿na ¿yæ.
Nie mogê siê ci¹gle wymykaæ.
- Powiedz, co mam zrobiæ, to zrobiê.
- Co ja mogê zrobiæ?
Gdybym móg³ coœ zrobiæ, to bym zrobi³.
Chcia³bym ci pomóc.
Powiedz mu, o czym rozmawialiœmy.
Móg³byœ siê przy³¹czyæ do tego interesu.
To by³oby rozwi¹zanie.
O czym ty mówisz?
Masz na myœli restauracjê?
To dobra knajpa.
By³eœ tu setki razy.
Jeœli Tommy to przejmie,
to bêdzie tak, jakby daæ ch³opu zegarek.
Nie chcê nikogo obra¿aæ,
ale tak to wygl¹da.
B³agam ciê. Co mam powiedzieæ?
Co mam zrobiæ? Czego on ode mnie chce?
Nie znam siê na prowadzeniu restauracji.
Umiem tylko zamówiæ jedzenie.
Wystarczy. Bêdziesz mia³ gdzie posiedzieæ.
Kucharz jest œwietny. Dobre wystêpy.
Du¿o dziwek.
Czego ode mnie chcesz?
Tommy to nic dobrego.
Co mam zrobiæ? Zastrzeliæ go?
To nie by³by taki z³y pomys³.
Przepraszam, nie mia³em tego na myœli.
Po prostu, bojê siê go.
Potrzebujê pomocy. Pomó¿ mi, proszê.
Znasz siê na prowadzeniu restauracji?
Wie wszystko. Spêdza tam ca³y czas.
Jeszcze trochê,
a zamieni siê w sto³ek barowy.
Chcesz, ¿ebym wszed³ z tob¹ w spó³kê?
To mi proponujesz?
O tym w³aœnie mówiê. Paulie, proszê.
To nie w porz¹dku.
Nie rozumiesz.
Ty prowadzisz knajpê.
Mo¿e spróbujê ci pomóc.
Niech ciê Bóg b³ogos³awi, Paulie.
Zawsze mog³em na ciebie liczyæ.
I tak Paulie zosta³ jego wspólnikiem.
Jak ma k³opot, idzie do Pauliego.
K³opot z rachunkiem, idzie do Pauliego.
K³opoty z glinami, dostawcami, Tommym...
wzywa Pauliego.
Ale teraz musi Pauliemu p³aciæ...
co tydzieñ, bez wzglêdu na wszystko.
"Interes nie idzie? Twoja broszka, p³aæ.
Po¿ar? Twoja broszka, p³aæ".
"Piorun strzeli³ w knajpê?
Twoja broszka, p³aæ".
Pauli równie¿ na wszystko sobie pozwala³.
Na przyk³ad bra³ kredyty na restauracjê.
Dlaczego nie? I tak nikt ich nie sp³aci.
Dostawy od frontu
sprzedawa³ od ty³u za pó³ ceny.
Bra³ alkohol za 200 dolarów
i sprzedawa³ za 100.
To bez znaczenia.
I tak wszystko siê op³aca³o.
W koñcu, gdy nic nie zostanie...
kiedy nie mo¿na ju¿ nic po¿yczyæ z banku...
puszczasz wszystko z dymem.
Zapalasz zapa³kê.
Pomóc ci?
Wygl¹dasz jakbyœ ubiera³ choinkê.
Ona jest z Five Towns.
Kto?
Ta ¯ydówka. Diane.
Od miesi¹ca próbujê j¹ przelecieæ.
Nie chce siê spotkaæ ze mn¹ sama.
- Nie.
- Nie, co?
Nie, co? Ktoœ ciê o coœ pyta³?
Poczekaj, a¿ ci powiem,
co mam do powiedzenia.
W porz¹dku, co?
Nie spotyka siê z W³ochami.
Jest uprzedzona.
Nie do wiary, prawda? W dzisiejszych
czasach? Do czego ten œwiat zmierza?
Nie mogê w to uwierzyæ. ¯ydowska
dziewczyna uprzedzona do W³ochów.
Nie umówi siê bez przyjació³ki.
Spotkajmy siê razem.
Widzisz? Wiedzia³em.
Co w tym z³ego, do cholery?
- Kiedy?
- Jutro wieczorem.
Jestem umówiony z Tuddym.
Spotkasz siê z Tuddym.
PrzyjdŸ wczeœniej i wyjdziesz.
- Dlaczego zawsze to robisz?
- Nie wciskaj mi gówna.
O co ciê prosi³em? O przys³ugê.
Ci¹gle coœ dla ciebie robiê.
Próbujê przelecieæ tê panienkê. Pomó¿ mi.
Nie rozumiem ciê. Ona jest piêkna!
Jej rodzina mieszka w Five Towns.
Ci ¯ydzi maj¹ pieni¹dze.
Mo¿e jej rodzina ma pó³ dzielnicy.
NieŸle by ci siê trafi³o.
Twoje cholerne gadanie!
Twoje cholerne gadanie!
By³em umówiony z Tuddym o 11:00,
a co robiê? Pomagam Tommy'emu.
Najad³aœ siê?
To by³o pyszne. Ale muszê uwa¿aæ na liniê.
Pozwól, ¿e ja siê tym zajmê.
Nie mog³em siê doczekaæ koñca.
Zamówi³em deser, jak oni byli przy drugim.
Kiedy pili kawê, poprosi³em o rachunek.
Napij siê kawy. Obudzisz siê.
Joe, podasz rachunek?
Co robisz?
- Muszê iœæ.
- Dopiero przyszliœmy.
Jestem umówiony.
Wyjdziemy razem.
Nie bêdziemy wychodziæ jak banda
w³óczêgów, pojedynczo.
Nie mog³am go znieœæ.
By³ obrzydliwy.
Nie móg³ usiedzieæ spokojnie.
Móg³byœ przestaæ? To mnie denerwuje.
Dobre? Mo¿e wolisz wino koszerne,
ale to by dziwnie wygl¹da³o na moim stole.
- Gotowi?
- Rozchmurz siê.
Dopiero przyszliœmy. Co ty robisz?
Ledwo wyszliœmy, wepchn¹³ mnie do
samochodu...
a potem wyci¹ga³. To by³o ¿a³osne.
Diane i Tommy kazali nam przyrzec,
¿e spotkamy siê z nimi w nastêpny pi¹tek.
Zgodziliœmy siê.
Ale kiedy nadszed³ pi¹tek,
Henry wystawi³ mnie do wiatru.
Czujê siê okropnie. Nie wiem, gdzie on jest.
Naprawdê mu siê podoba³aœ.
Ca³y czas o niej mówi³.
Zamiast spotkania w dwie pary,
stworzyliœmy tercet.
Powinien by³ zadzwoniæ.
Mam nadziejê, ¿e to nic powa¿nego.
Ale poprosi³am Tommy'ego,
¿ebyœmy go poszukali.
Tommy, o co chodzi, do cholery?
Masz jaja, ¿eby mnie wystawiæ.
Jeszcze mi siê to nie zdarzy³o.
Myœlisz, ¿e kim jesteœ, Frankiem Vallim,
czy nie wiadomo kim?
Zapomnia³em.
Myœla³em, ¿e to w przysz³ym tygodniu.
Nie, to ten pi¹tek i sam siê zgodzi³eœ.
Jesteœ k³amc¹.
Mo¿emy o tym porozmawiaæ.
Porozmawiaæ, po tym, co zrobi³eœ?
Zapomnij.
Myœla³em, ze mnie wystawisz do wiatru.
Wydawa³aœ siê znudzona.
Pozwól mi to wynagrodziæ.
Pomyœlê o tym.
Pamiêtam, jak krzycza³a na ulicy
i to krzycza³a naprawdê g³oœno.
- Ale wygl¹da³a wspaniale.
- Pomyœlê o tym.
Ale bêdzie ciê to kosztowa³o, Hill. Drogo.
Mia³a piêkne oczy, jak Liz Taylor.
CzeϾ, Henry.
- Gotowa?
- Tak.
ChodŸmy.
- Poczekaj chwilê.
- O co chodzi?
Musisz zakryæ ten krzy¿yk.
Jak moja mama zobaczy...
Mamo.
Poznaj mojego przyjaciela, Henry'ego Hilla.
Moja córka mówi³a,
¿e jest pan w po³owie ¯ydem.
To ta dobra po³owa.
To ta dobra po³owa.
Do zobaczenia póŸniej.
Zostawiasz samochód?
On go popilnuje.
To prostsze ni¿ szukaæ parkingu.
I o wiele szybsze.
Wolê iœæ têdy. Lepiej ni¿ czekaæ w kolejce.
Ja siê masz? Jak leci? Bardzo proszê.
- Jak siê masz, Gino?
- Dobrze. Co u ciebie?
Zawsze jak przychodzê, jesteœcie tu.
Nie pracujecie?
Henry, mi³o ciê widzieæ. Jak siê masz?
Anthony, tam z przodu.
Jak bêdziesz czegoœ potrzebowa³,
daj mi znaæ.
Tony, dziêkujê bardzo. Jestem wdziêczny.
Da³eœ ka¿demu 20 dolarów.
Henry, to od pana Tony'ego, siedzi tam.
- Gdzie?
- Tam.
Dziêkujê, Tony.
- Gdzie pracujesz?
- Co?
- Gdzie pracujesz?
- Na budowie.
Nie masz r¹k kogoœ,
kto pracuje na budowie.
Jestem dzia³aczem zwi¹zkowym.
Panie i panowie...
Copacabana ma zaszczyt
przedstawiæ króla dowcipu...
Henry'ego Youngmana.
Jak siê macie? Bardzo siê cieszê, ¿e tu
jestem. Porozmawiajmy o mojej ¿onie.
Wywo¿ê j¹ gdzie siê da, a ona zawsze
odnajduje drogê do domu.
Pytam: "Dok¹d chcesz pojechaæ
na nasz¹ rocznicê?"
A ona: "Gdzieœ, gdzie nigdy nie by³am".
Ja na to: "To mo¿e do kuchni?"
Mamy tu doktora Wellslera.
Da³ choremu pó³ roku ¿ycia.
Ten nie móg³ zap³aciæ.
To da³ mu Jeszcze pó³ roku.
Kocham was wszystkich.
NIEZATRUDNIONYM
WSTÊP WZBRONIONY
Skok na Air France ustawi³ mnie.
Wyszliœmy z 420 000 dolarów,
nie oddawszy jednego strza³u.
I zrobiliœmy to, co nale¿a³o.
Daliœmy Pauliemu dzia³kê.
Szeœædziesi¹t tysiêcy.
To bêdzie udane lato.
Jestem z ciebie dumny. To du¿o pieniêdzy
dla takiego dzieciaka, jak ty.
Jak ktoœ ciê zapyta sk¹d je masz, to mów,
¿e wygra³eœ w koœci, w Vegas.
Rachunek, proszê pana.
Nie. Tu trzeba tylko podpisaæ.
Mam daæ napiwek?
- Jak siê masz?
- Dobrze. A ty?
- Henry, to jest Bruce.
- Mi³o ciê poznaæ.
Zobaczymy siê póŸniej.
Znasz go?
Tak.
Mieszka po drugiej stronie ulicy.
"Czerwone ró¿e s¹
"A fioletowe bzy
"Cukier ma s³odki smak
"Lecz s³odsza jesteœ ty"
Jednego wieczoru Bobby Vinton przys³a³
nam szampana. By³ znakomity.
Nie widzia³em w tym nic dziwnego.
Takie znajomoœci u ch³opaka,
który ma 21lat.
Podnieca³ mnie.
By³ naprawdê mi³y.
Wszystkim mnie przedstawia³.
Ka¿dy stara³ siê byæ dla niego mi³y.
Wiedzia³, jak z nimi postêpowaæ.
Wiedzia³, jak z nimi postêpowaæ.
Nie kupuj peruki,
która spada w nieodpowiedniej chwili.
Peruki Morriego nie spadaj¹!
Nawet pod wod¹.
Pamiêtaj, peruki Morriego s¹ sprawdzone
w huraganowym wietrze.
Nie myœl o pieni¹dzach.
Mo¿esz sobie pozwoliæ na perukê Morriego.
Zadzwoñ!
PrzyjdŸ na przymiarkê.
Morrie, Jimmy czeka.
SpóŸniasz siê z zap³at¹.
By³em dla ciebie dobry.
Ale dzieje siê tu coœ dziwnego.
Jimmy przesadza.
Postaw osiem do piêciu na Cleveland.
Nigdy nie musia³em p³aciæ takiej lichwy.
Co ja jestem, frajer?
Po¿yczy³eœ od niego pieni¹dze.
Teraz oddaj.
Nie zgodzi³em siê na trzy procent.
Co masz zamiar zrobiæ?
Walczyæ z Jimmym Conwayem?
Chce swoich pieniêdzy.
Daj mu je i pójdziemy.
Pieprzê go!
Pieprzê go w ucho! I w drugie ucho!
Czy kiedyœ mu siê narazi³em?
Mog³em go zakablowaæ milion razy.
Nie wzywaj glin. Oszala³eœ.
Dosta³eœ pieni¹dze na reklamê!
Gdzie jest mój cholerny szmal?
Jimmy, on ci zap³aci.
Cholera, zabijê ciê!
Oddaj pieni¹dze, sukinsynu!
P³aæ!
Zap³aci, on zap³aci.
Zak³ad Morriego. Kto mówi? Jest tutaj.
Jimmy, przykro mi.
Powinno ci byæ. Niech to siê nie powtórzy.
Dawaj mi te cholerne pieni¹dze.
S³yszysz? Dawaj pieni¹dze.
Dam ci... Dostaniesz je.
Dostaniesz, wierz mi.
Karen, mów wolniej.
Gdzie? Czekaj tam. Nie ruszaj siê.
To Karen.
Co siê sta³o?
Co siê sta³o? Nic ci nie jest?
Kto to zrobi³?
Ten facet z naprzeciwka,
którego znam od dziecka.
Zacz¹³ mnie dotykaæ. Z³apa³ mnie.
Powiedzia³am, ¿eby przesta³. Nie przesta³.
Uderzy³am go. I wtedy siê wœciek³.
Wypchn¹³ mnie z samochodu.
Na pewno nic ci siê nie sta³o?
IdŸ do domu i ogarnij siê.
Czego chcesz, dupku?
Przysiêgam na moj¹ matkê,
jeœli j¹ dotkniesz Jeszcze raz, zabijê ciê.
Nie strzelaj.
Nie strzelaj.
Schowaj to. Wszystko w porz¹dku?
Wiem, ¿e niektóre kobiety...
zostawi³yby natychmiast faceta, który...
daje im pistolet do schowania.
Ale ja tego nie zrobi³am.
Muszê przyznaæ, ze mnie to podnieci³o.
Dlaczego nie zrobisz tak jak Henry?
Znalaz³ sobie mi³¹ dziewczynê.
Ustatkowa³ siê, o¿eni³.
Wkrótce bêdzie mia³ mi³¹ rodzinkê.
A ty ci¹gle skaczesz
od jednej dziewczyny do drugiej.
By³o tak, jakby mia³ dwie rodziny.
Kiedy po raz pierwszy pozna³am ich
wszystkich, to by³o czyste szaleñstwo.
Paulie i jego bracia mieli
mnóstwo synów i bratanków.
Prawie wszyscy mieli na imiê
Peter albo Paul.
Trudno by³o w to uwierzyæ.
Poznaj Pauliego juniora, mojego bratanka.
A to jest Petey.
Musia³o byæ tam ¿e dwa tuziny
Peterów i Paulów...
To jest Marie.
...a ich ¿ony mia³y wszystkie na imiê Marie.
Wygl¹da na W³oszkê.
I wszystkie ich córki mia³y na imiê Marie.
A to jest Pete. To znaczy, Paulie.
Sam siê w tym gubiê.
Zanim zd¹¿y³am wszystkich poznaæ,
mia³am wra¿enie, ¿e jestem pijana.
Paulie, nie powinieneœ.
Witamy w rodzinie.
Obiad w niedzielê?
Tak piêknie. Chce mi siê p³akaæ.
A tu coœ na dobry pocz¹tek.
- Torba.
- Jaka torba?
Torba z kopertami, wszystkie pieni¹dze.
Nie martw siê. Tutaj nikt jej nie ukradnie.
Nie dzwoni³?
- Jest z przyjació³mi.
- Co to za cz³owiek, co nawet nie zadzwoni?
Jest doros³y.
Nie musi dzwoniæ co piêæ minut.
Jakby by³ doros³y, to by kupi³ mieszkanie.
Nie zaczynaj. Mamo, to ty chcia³aœ,
¿ebyœmy tu mieszkali.
Mieszkacie tu od miesi¹ca i wiem,
¿e on czasem nie wraca na noc.
Co to za ludzie?
- Co mam, wed³ug ciebie, zrobiæ?
- Co mo¿esz zrobiæ?
On nie jest ¯ydem.
Czy ty wiedzia³aœ kim oni s¹?
Twój ojciec zawsze dzwoni³,
kiedy mia³ nie wróciæ na noc.
Ojciec nigdy nie wychodzi³, Mamo!
Nie wtr¹caj siê!
Nie wiesz, co ja czujê!
Co czujesz?
Nie wiesz ani gdzie jest, ani z kim!
Jest ¿e swoimi przyjació³mi! Tato!
Zostaw go. Doœæ siê wycierpia³.
Od szeœciu tygodni
nie mo¿e normalnie jeœæ.
Od szeœciu tygodni
nie mo¿e normalnie jeœæ.
Gdzie by³eœ? Dlaczego nie zadzwoni³eœ?
Martwiliœmy siê!
¯onaty mê¿czyzna wraca na noc do domu.
Normalni ludzie tak siê nie zachowuj¹!
O co ci chodzi?
Nie jesteœ normalny. Ona ma racjê!
Co z tob¹ jest?
Co z ciebie za cz³owiek?
Jaki masz problem?
Kim oni s¹?
Nasi mê¿owie nie pracowali
jak normalni ludzie.
Ale pierwszy raz zda³am
sobie sprawê z ró¿nicy...
kiedy Mickey wyda³a babskie przyjêcie.
- Karen, sk¹d jesteœ?
- Z Lawrence.
Na Long Island? £adne miejsce.
Ja jestem z Miami. By³aœ tam kiedyœ?
Jest OK, tylko tak, jakbyœ umar³a
i obudzi³a siê w ¿ydowskim niebie.
Nie skub.
Mia³abym ochotê daæ mu w twarz.
Temu rudemu?
Wszêdzie wsadza³ swoje ³apy.
To mu mówiê:
"Rêce przy sobie albo ci je poobcinam".
Ona by to zrobi³a.
Ma szczêœcie.
Niech tylko wspomnê o tym Vinniemu...
Nie mo¿esz mu wspomnieæ.
Vinnie by go zabi³.
Vinnie zabije tego gnojka
i wsadz¹ go do pud³a na resztê ¿ycia.
Jak mówimy o k³opotach.
Co siê dzieje z dzieckiem Jeannie?
Wda³ siê w k³ótniê. Grali o 10 dolarów.
Wyci¹gn¹³ pistolet.
Pistolet wystrzeli³. Jakiœ dzieciak zgin¹³.
Jak siê dowiedzia³a o tym babcia...
dosta³a ataku serca i umar³a.
Teraz Jeannie ma mê¿a i syna w wiêzieniu,
a matkê w kostnicy.
- Jeannie pije.
- Mo¿e jest przygnêbiona.
Daj spokój. To pijaczka.
Jak coœ siê z³ego stanie,
to robi siê z takich œwiêtych.
Mia³y niezdrowe cery i za du¿o makija¿u.
Nie wygl¹da³y dobrze.
Wydawa³y siê przybite. A ciuchy...
mia³y Ÿle dobrane i tanie.
Jekieœ kombinezony i dzianiny.
Spêdza ca³e ¿ycie w szlafroku.
Ta kobieta to nie anio³, wierzcie mi.
Rozmawia³y o swoich
niedobrych dzieciach...
i o tym jak bi³y je
kijem od szczotki i pasem.
A dzieci i tak nie s³ucha³y.
Kiedy Henry po mnie przyjecha³,
by³o mi s³abo.
Nie wiem, czy potrafiê tak ¿yæ.
Niech Bóg broni, co by siê sta³o
gdybyœ poszed³ do wiêzienia?
Mickey mówi³a, ¿e m¹¿ Jeannie...
Czy wiesz dlaczego m¹¿ Jeannie
jest w pudle?
Bo chcia³ od niej uciec.
Coœ ci powiem. Nikt nie idzie do wiêzienia,
jeœli tego nie chce.
Chyba, ¿e sam da siê z³apaæ.
Oni nie s¹ zorganizowani.
A ja wiem, co robiê.
Wiesz, kto idzie siedzieæ? Czarnuchy.
Wiesz, dlaczego ich ³api¹?
Bo zasypiaj¹ w samochodzie,
którym uciekaj¹.
Daj spokój, nie martw siê, kochanie. ChodŸ.
Daj spokój, nie martw siê, kochanie. ChodŸ.
Po jakimœ czasie
zaczê³o mi siê to wydawaæ normalne.
To wszystko nie wygl¹da³o
na przestêpstwo.
Henry mia³ po prostu tak¹ pracê.
On i jego koledzy robili pieni¹dze na
nielegalnych interesach, a inni...
siedzieli na ty³kach i czekali na zasi³ki.
Nasi mê¿owie nie byli neurochirurgami,
tylko prostymi facetami.
To by³ jedyny sposób,
¿eby mogli wiêcej zarabiaæ.
Gdzie jest sejf, ty dupku?
Nie ruszaj siê, cholera!
- Do zobaczenia w knajpie.
- Jadê z przodu.
Widzia³eœ, jak odda³ bez szemrania?
Wracamy i dzielimy siê ³upem.
Wszyscy siê dobrze znaliœmy.
Nigdy nie pojawia³ siê nikt z zewn¹trz.
Absolutnie nigdy.
Trzymaliœmy siê zawsze razem
i wszystko wydawa³o siê normalne.
Policja.
Ja jestem detektyw Deacy.
A to detektyw Silvestri. Mamy nakaz rewizji.
Proszê to przeczytaæ i podpisaæ.
Gdziekolwiek?
Musimy przeszukaæ wszystko.
Napijecie siê panowie kawy?
Nie teraz, dziêkujemy.
- Ostro¿nie.
- Musimy zrobiæ, co do nas nale¿y.
Zawsze by³y jakieœ szykany.
Chcieli porozmawiaæ z Henrym
o tym czy o tamtym.
Kazali podpisywaæ
jakieœ wezwania czy nakazy.
Ale przede wszystkim chcieli pieniêdzy.
Parê dolarów wycisza³o sprawê
bez wzglêdu na to, co znaleŸli.
Zawsze proponowa³am im kawê.
Niektóre ¿ony, jak Mickey Conway...
przeklina³y ich i spluwa³y na pod³ogê.
Na swoj¹ w³asn¹ pod³ogê!
Wed³ug mnie by³o to bez sensu.
Lepiej by³o byæ grzecznym
i zadzwoniæ po adwokata.
"Najlepsze ¿yczenia urodzinowe"
Zawsze robiliœmy wszystko razem,
Zawsze z tymi samymi ludŸmi.
Rocznice, chrzciny. Odwiedzaliœmy siê
nawzajem w tym samym gronie.
Kobiety gra³y w karty.
Kiedy rodzi³y siê dzieci, Mickey i Jimmy
byli zawsze pierwsi w szpitalu.
Jak jechaliœmy na wakacje
na Wyspy albo do Vegas...
jechaliœmy razem.
Nikt obcy nie by³ dopuszczany.
Przyzwyczai³am siê do tego.
Zaczê³am byæ dumna,
¿e mój m¹¿ nadstawia karku...
¿eby zapewniæ nam lepsze ¿ycie.
Poprosi³am ju¿ Mamê,
¿eby przypilnowa³a dzieci jutro wieczorem.
- Nie mogê.
- Dlaczego?
Po prostu nie mogê.
Mam coœ do za³atwienia.
Ale ona mo¿e tylko jutro.
- Kochanie, proszê.
- Nie mogê. Co mam zrobiæ?
- Muszê ju¿ iœæ.
- Poczekaj chwilê.
Potrzebujê pieniêdzy na zakupy.
Ile?
Tyle.
Tyle. Daj mi buzi.
Do zobaczenia póŸniej.
No dobrze.
No dobrze.
"Zawsze marzy³am, ¿e zjawi siê ch³opiec,
którego pokocham"
"Bêdzie wysoki, przystojny i bogaty".
11 czerwca 1970
Queens, Nowy Jork
Witaj w domu, Batts.
Czeœæ, jak siê macie?
Siadaj, napij siê.
Przynieœ nam coœ do picia.
Przynieœ drinki
tym irlandzkim twardzielom.
Tu jest tylko jeden Irlandczyk.
Uczcijmy to.
- Mi³ego dnia.
- Dobrze byæ w domu.
To mój przyjaciel Jimmy.
Henry. To jego knajpa. To jest Lisa.
Tommy. Ca³y wystrojony.
Ale wyros³eœ.
Zapomnia³em, ¿e wydajesz
przyjêcie na jego czeœæ.
ChodŸ tutaj.
Przywitam siê. Jak siê masz, Billy?
Nie widzia³em ciê od szeœciu lat.
Chryste, wygl¹dasz wspaniale.
Uwa¿aj na garnitur.
Ty ma³y fiucie. Znam ciê od dziecka.
- Nie zadzieraj nosa.
- Nie wkurzaj mnie.
Jakbym chcia³ ciê wkurzyæ, powiedzia³bym:
"Gdzie masz pastê do butów?"
Ten dzieciak by³ œwietny.
Nazywa³em go"Tommy B³ysk".
Czyœci³ buty tak, ¿e b³yszcza³y jak
pieprzone lustra. Wybaczcie wyra¿enie.
By³ najlepszy. Zarabia³ mnóstwo szmalu.
Ju¿ nie czyszczê.
Ju¿ nie czyszczê butów.
D³ugo ciê nie by³o. Nie powiedzieli ci.
Nie czyszczê ju¿ butów.
Uspokój siê. O co ci chodzi?
Chcia³em siê tylko z tob¹ podroczyæ.
Tylko ¿artujê.
Nie jestem tego pewny. Jest tu sporo ludzi.
Tylko ¿artujê. Przecie¿ jest impreza.
Nie widzia³em ciê od tak dawna,
a ty siê dowalasz.
Przykro mi. Nie chcia³em ciê obraziæ.
Mnie te¿ przykro.
No to skocz do domu po pastê do butów.
Pieprzony fiucie.
Cholerny gnojku.
No chodŸ, chodŸ.
Wkupi³ siê do mafii!
Zgrywa siê na twardziela.
Wkupi³eœ siê, cholera!
- Nie denerwuj siê.
- Ty sukinsynu!
Zatrzymajcie tego sukinsyna!
Zatrzymajcie go!
No chodŸ, jak jesteœ taki odwa¿ny.
Wybacz. Tommy jest trochê wstawiony.
Nie chcia³ ciê obraziæ.
Nie chcia³ mnie obraziæ? Chyba ¿artujesz.
Trzeba go nauczyæ dobrych manier.
Co wolno, to wolno.
- Rozumiesz co mówiê?
- W porz¹dku.
Obejmujemy siê, ca³ujemy,
a potem ten œwiruje.
Obrazi³eœ go trochê.
Nie zachowa³eœ siê w porz¹dku.
- Nieprawda.
- Trochê go obrazi³eœ.
- Nikogo nie obrazi³em. Nalej wszystkim.
- OK.
Napijmy siê. Na koszt firmy.
Nie, ja stawiam.
Firma stawia.
W pudle takim gówniarzom
nie popuszcza³em.
Nie pozwolê, ¿eby zepsu³ mi przyjêcie.
Nie by³o ciê szeœæ lat. Wiele siê zmieni³o.
Odsiedzia³em, co moje, Jimmy.
Wracam do domu i chcê dostaæ, co mi siê
nale¿y. Mam rodzinê do wykarmienia.
- Dostaniesz.
- Rozumiesz?
Zamknij drzwi!
Strzelê mu w ten pieprzony ryj!
Rozwalê go.
Ten pieprzony dupek zniszczy³ mi buty.
Jego ludzie bêd¹ go szukaæ.
Niedobrze. Co z nim zrobimy?
Nie mo¿emy go zostawiæ na ulicy.
Znam jedno miejsce na pó³nocy stanu,
gdzie nigdy go nie znajd¹. Obrusy.
Nie chcia³em ci pobrudziæ pod³ogi.
IdŸ, otwórz baga¿nik.
WeŸmiemy ³opatê z domu mojej matki.
Tu gdzieœ powinna byæ ³opata.
Cicho, nie chcê jej obudziæ.
Kogo ja widzê.
Co siê sta³o?
Przejecha³em coœ na drodze.
Jimmy ci opowie.
Co mu siê sta³o?
Tak dawno ciê nie widzia³am.
Co mu siê sta³o?
Ciebie te¿. Jak siê masz?
Dlaczego pani Jeszcze nie œpi?
On przyszed³. Ty przyszed³eœ.
Tak siê cieszê, ¿e go widzê.
WejdŸcie. Rozgoœæcie siê.
Zrobiê wam coœ do jedzenia.
- Proszê iœæ spaæ. My idziemy.
- Nie mogê, kiedy on tu przyszed³.
Nie widzia³am go tak dawno.
Chcê z nim pogadaæ.
WejdŸcie.
To jest ciê¿kie, jak o³ów.
Powiedz, co siê z tob¹ dzia³o?
Tak dawno ciê nie widzia³am.
Nie dzwoni³eœ. Gdzie by³eœ?
Pracowa³em nocami.
A dziœ zasiedzieliœmy siê do póŸna.
Byliœmy za miastem
i przejechaliœmy jelenia.
To st¹d ta krew. Jimmy ci mówi³.
To mi przypomnia³o, potrzebny mi ten nó¿.
Biorê go, dobrze? Na trochê.
Biedaczek.
Przejechaliœmy jelenia i jego ³apa...
Jak siê to nazywa?
£apa.
- Kopyto.
- Wbi³o siê w ch³odnicê.
Muszê je odci¹æ.
Mamo, to by³by grzech tak go zostawiæ.
Oddam nó¿.
Wyœmienite.
Czemu nie poszukasz
sobie jakiejœ mi³ej dziewczyny?
Robiê to prawie ka¿dego wieczoru.
Ale znajdŸ sobie kogoœ i ustatkuj siê.
Robiê to co wieczór. Potem jestem wolny.
Kocham ciê! Chcê byæ z tob¹.
Ustatkuj siê.
Jak siê ma twój przyjaciel, Henry?
Co ci jest?
Co ci jest? Nic nie mówisz.
Pogadaj. Dlaczego siedzisz tak cicho?
Prawie nic nie jesz, nie odzywasz siê.
- S³ucham.
- Coœ nie tak?
Kiedy byliœmy dzieæmi,
odwiedzali nas ró¿ni znajomi.
By³ taki jeden facet. Nigdy nic nie mówi³.
Siedzia³ tylko przez ca³y wieczór.
Mówi¹ do niego:"O co chodzi?
Dlaczego nic nie mówisz?"
A on: "Co mam mówiæ,
¿e ¿ona mnie zdradza?"
A ona na to: "Zamknij siê!
Zawsze tyle gadasz!"
Ale po w³osku to brzmi o wiele lepiej.
- Cornuto contento.
- W³aœnie tak.
To znaczy,
¿e nie przeszkadza mu bycie rogaczem.
Nie obchodzi go, kto o tym wie.
Czy Tommy mówi³ ci o moim obrazie?
Popatrzcie.
Piêkny.
Jeden pies patrzy w jedn¹ stronê,
drugi w drug¹.
Jeden na wschód, drugi na zachód.
A on mówi: "Czego ode mnie chcecie?"
Ten facet ma piêkn¹, siw¹ czuprynê.
Piêkny. Pies tak samo.
Wygl¹da jak ktoœ, kogo znamy.
Bez brody. To on.
To on.
Cholera, co to jest?
Dla wiêkszoœci z nich
zabijanie nie by³o problemem.
Zabijanie by³o sposobem,
¿eby nikt nie podskakiwa³.
Jak podskoczy³eœ, zabijali ciê.
Wszyscy znali zasady.
Czasem nie trzeba by³o podskoczyæ,
¿eby ciê ukatrupili.
Wesz³o to w zwyczaj. K³ócili siê o byle co.
Zanim siê po³apa³eœ, ju¿ ktoœ nie ¿y³.
Strzelali do siebie nawzajem
przez ca³y czas.
Strzelanie do ludzi by³o normaln¹ spraw¹.
Zadnych ceregieli.
Mieliœmy powa¿ny
problem z Billym Battsem.
To by³a delikatna sprawa.
Tommy zabi³ faceta z mafii.
Batts nale¿a³ do rodziny Gambino
i by³ nietykalny.
¯eby za³atwiæ takiego faceta,
trzeba by³o mieæ dobry powód.
Potrzebna by³a zgoda...
jak nie, to by³eœ nastêpny w kolejce.
jak nie, to by³eœ nastêpny w kolejce.
Sobota wieczór by³a dla ¿on, ale...
w pi¹tek spotykaliœmy siê
w Copacabanie z przyjació³kami.
Widzieliœmy Sammy'ego Davisa juniora.
Musicie to zobaczyæ. Jest œwietny.
Doskonale parodiuje ludzi.
Nie do wiary. Mo¿na zrozumieæ, dlaczego
bia³a dziewczyna siê w nim zakocha³a.
Co?
Ja nie. Ale mo¿na to zrozumieæ.
Na przyk³ad ta Szwedka.
Uwa¿asz, ¿e to w porz¹dku.
Nie denerwuj siê.
Nie zamierzam ca³owaæ Nat King Cole'a.
Nie chodzi mi o mnie.
Ale, rozumiesz, on ma osobowoϾ.
"OsobowoϾ"?
Ma talent. Rozumiem ciê.
Ale uwa¿aj na to, co mówisz.
Ludzie mog¹ odnieœæ b³êdne wra¿enie.
Powiedzia³am tylko, ¿e ma talent.
Daj ju¿ temu spokój.
Ma talent. Zostañmy przy tym.
"Udawaj, ¿e jej nie widzisz, kochanie"
"Chocia¿ zmierza"
"W nasz¹ stronê"
"Udawaj, ¿e jej nie widzisz"
"Kochanie"
"Uœmiechnij siê i udawaj"
"¯e jesteœ szczêœliwa"
"Za póŸno na ucieczkê"
"Kochanie"
"Zaciœnij zêby, jeœli ³zy"
"Zaczn¹ p³yn¹æ"
"Nie patrz jej w oczy"
"Udawaj, ¿e jej nie kochasz"
"Udawaj, ¿e jej nie widzisz"
"W ogóle"
Nie? Nawet wujka Pauliego?
S³ysza³eœ coœ o tej sprawie?
O tej z Brooklynu?
O tym facecie z miasta.
Tym, który mieszka³ tam, gdzie Christie?
Tym, który znikn¹³, ktoœ go za³atwi³.
Wiesz o kogo chodzi?
Nazywa³ siê Batts.
Jego ludzie szukaj¹ go
i doprowadzaj¹ wszystkich do sza³u.
Nikt nie wie, co siê sta³o.
By³ w knajpie tego wieczoru,
a potem znikn¹³.
Miej oczy otwarte. Mêcz¹ mnie o to.
OK, wszyscy do sto³u.
Chcê moich pieniêdzy.
Chcê moich pieniêdzy. Jest mi winien.
Pamiêtasz tê sprawê na pó³nocy stanu?
- Paulie mnie o to pyta³.
- Musimy go przenieϾ.
W³aœnie sprzedali ten teren
na budowê osiedla.
- To ju¿ szeœæ miesiêcy.
- Musimy go natychmiast przenieϾ.
Henry, pospiesz siê.
Mama sma¿y dla nas paprykê i kie³baski.
- O tutaj jest rêka.
- Bardzo œmieszne.
Tutaj noga.
A tu skrzyde³ko.
Co wolisz, nó¿kê czy skrzyde³ko?
Czy jak zwykle serca i p³uca?
Och, to okropne.
Co siê sta³o z samochodem?
Przejecha³em skunksa, w porz¹dku?
IdŸ z mam¹.
To jest obrzydliwe, Henry.
Wynaj¹³em dla Janice mieszkanie.
Dziêki temu mog³em z ni¹ spêdzaæ
kilka nocy w tygodniu.
Moja nowa lampa.
Karen wychowywa³a dzieci.
Nigdy o nic nie pyta³a.
Wszystkie meble od Maurice'a Valencii.
Wygl¹daj¹ jak od Romy.
To wszystko jedwab. Z Syjamu.
ChodŸcie zobaczyæ sypialniê.
- Tommy, weŸmiesz go?
- Zjem tego pieprzonego pieska na kolacjê.
Podoba wam siê ta kryszta³owa kula?
Tu w³aœnie spêdzamy wiêkszoœæ czasu.
Podoba mi siê ten deseñ w kwiaty.
Francuskie.
Bawiliœmy siê z Janice tak dobrze,
¿e zaczê³a nawalaæ w pracy.
Musia³em pogadaæ z jej szefem.
Janice mo¿e robiæ to, na co ma ochotê!
Zrozumia³eœ?
Spróbuj tylko. Jeszcze raz rzuæ s³uchawk¹
i bêdziesz mia³ do czynienia ze mn¹.
Zostaw j¹.
Zwierzê.
Zwierzê.
Paj¹k, po drodze przynieœ mi
whisky z wod¹.
- Jedliœcie ju¿?
- Umieram z g³odu.
- A ja tak zagram.
- Tak zagrasz?
Czy ja siê j¹kam? Tak zagram.
Co ja jestem? Fatamorgana?
Gdzie jest mój drink, do cholery?
- Chcia³eœ drinka?
- Prosi³em, ¿ebyœ mi przyniós³.
Powiedzia³eœ: "U mnie w porz¹dku, Paj¹k".
Czy ja jestem na liœcie"mam ciê w nosie"?
Nie, s³ysza³em jak ktoœ mówi³: "Paj¹k".
- Myœla³em, ¿e to Henry.
- Jesteœ j¹kaj¹cym siê fiutem.
Powiedzia³eœ: "U mnie w porz¹dku, Paj¹k".
U ciebie nie w porz¹dku.
Nie, powiedzia³eœ, ¿e u ciebie w porz¹dku.
U mnie w porz¹dku. U ciebie nie, ty fiucie.
Ca³y wieczór tak mnie traktujesz.
Chce drinka? To mu przyniosê.
Przynieœ mi tego pieprzonego drinka!
Ruszaj siê, fiucie!
Chodzisz jak mucha w smole.
Innych obs³ugujesz w podskokach.
Poskaczesz dla mnie.
Zatañczysz z tym drinkiem.
Jak siê nazywa ten film z Bogartem?
- Ten, gdzie gra³ kowboja.
- Oklahoma Kid.
Oklahoma Kid. Shane? Oklahoma Kid to ja.
Pieprzony bezmózgowiec. Tañcz!
O tak, sukinsynu!
Zaganiaj byd³o.
Teraz siê rusza.
Postrzeli³eœ go w stopê.
Nic mu nie jest. Ma postrzelon¹ nogê.
Nic wielkiego.
Przynieœ rêcznik.
Mi³a partyjka.
Zabierzcie go do Bena Caseya.
Czo³gaj siê tak jak siê czo³ga³eœ po drinki.
Zabierzcie go do lekarza,
tego na koñcu ulicy.
Mam potrzaskane koœci.
Nie denerwuj mnie.
Nie rób z tego sprawy, Paj¹k!
Chcecie, ¿ebym siê tym przej¹³?
To by³ wypadek.
Nêdzny komediant.
- Wchodzisz?
- Wchodzê.
- Osiemset.
- Osiemset?
Nie by³eœ w domu przez dwa tygodnie!
Nigdzie nie pójdziesz!
Doroœnij wreszcie! W³aœnie, ¿e wyjdê!
Nie masz kluczyków.
Zwariowa³aœ? O co ci chodzi?
Tak! Coœ siê dzieje!
- Przestañ. Dosyæ tego! Przestañ!
- Nie!
Patrzê na ciebie i wiem, ¿e k³amiesz!
- Wynoœ siê!
- Zamknij siê!
Wynoœ siê z mojego ¿ycia!
Poprzestawia³o ci siê w g³owie.
Wymyœli³aœ sobie coœ.
- Ty zawszony sukinsynu!
- Masz problem.
IdŸ do swoich dziwek.
Do tego tylko siê nadajesz!
Wynoœ siê z mojego ¿ycia. Mam ciê doœæ!
Paj¹k, co siê tak spieszysz?
Dziêkujê.
Paj¹k, ten banda¿ jest wiêkszy
od twojej g³owy.
Zaraz trzeba ci bêdzie za³atwiæ wózek.
Ale mo¿esz Jeszcze tañczyæ.
Poka¿ nam parê kroków, Paj¹k.
Ty pieprzony gnojku.
Powiedz prawdê. Chcesz wzbudziæ litoœæ.
Pieprz siê, Tommy.
Nie dos³ysza³em.
Nie wierzê w³asnym uszom.
To dla ciebie.
Mam szacunek dla tego dzieciaka. Ma jaja.
Dobrze. Nie daj siê nikomu gnoiæ.
Ten do niego strzela, a on mu mówi,
¿eby siê pieprzy³.
Tommy, pozwolisz,
¿eby mu to usz³o na sucho?
Do czego ten œwiat zmierza?
Do tego zmierza ten pieprzony œwiat.
- O co chodzi?
- Co z tob¹?
Co jest z tob¹, do cholery?
Zwariowa³eœ, czy co?
Ja tylko ¿artowa³em. Jesteœ chory?
Sk¹d mam wiedzieæ, ¿e ¿artujesz?
Ja ¿artujê, a ty strzelasz do tego dzieciaka?
Nie ¿yje.
Dobry strza³. Mam cela.
- Trudno spud³owaæ z tej odleg³oœci.
- Nie podoba wam siê coœ?
Ca³a jego rodzina to kapusie.
On te¿ by wyrós³ na kapusia.
Palant! Nie mogê w to uwierzyæ.
Teraz trzeba wykopaæ dó³. Nie mam wapna.
Wykopiê dó³. Gówno mnie to obchodzi.
Czy to mój pierwszy dó³?
To nie pierwszy dó³, który muszê kopaæ.
Gdzie ³opaty?
- Przykro mi.
- Co z tob¹ jest?
Jestem Karen Hill.
Chcê z tob¹ porozmawiaæ.
Halo? Nie roz³¹czaj siê!
Chcê z tob¹ porozmawiaæ!
Trzymaj siê z daleka od mojego mê¿a,
s³yszysz?
Otwórz!
Odpowiedz!
Powiem ka¿demu, kto tu bêdzie wchodzi³...
¿e pod 2R, Rossi, mieszka dziwka!
Czy to dozorca?
Musi pan wiedzieæ, ¿e mieszka tu dziwka...
pod numerem 2R!
Rossi, Janice Rossi. S³yszysz?
To jest mój m¹¿!
ZnajdŸ sobie innego faceta!
ObudŸ siê, Henry.
Co ty robisz?
Karen, oszala³aœ?
Oszala³am.
Oszala³am na tyle, ¿eby was oboje zabiæ.
Karen, uspokój siê.
Kochasz j¹?
Kochasz?
Kochasz?
Kocham ciebie. Wiesz, ¿e ciê kocham.
Nie kochasz.
Nie, nie kochasz.
Uwa¿aj, kochanie. Nie strzelaj.
Nie mog³am mu zrobiæ krzywdy.
Jakbym mog³a go skrzywdziæ?
Nie potrafi³am nawet go zostawiæ.
Prawda by³a taka, ¿e...
niewa¿ne jak bardzo by³am nieszczêœliwa...
wci¹¿ mnie poci¹ga³.
Dlaczego mia³abym go komuœ oddaæ?
Dlaczego ona mia³aby wygraæ?
Od³ó¿ to. Wiesz przecie¿, ¿e ciê kocham.
Tylko ciebie pragnê, Karen.
Proszê, od³ó¿ pistolet.
Kochanie, no ju¿.
Zwariowa³aœ, cholera?
Wystarczy, ¿e muszê siê martwiæ,
¿eby mnie nie zabili na ulicy!
Mam mieæ to samo w domu?
Powinienem ciê zabiæ!
- Jak siê czujesz?
- Przepraszam.
Jak siê czujesz, Karen?
Przepraszam!
Czeœæ, Jimmy! Jak siê masz?
- Dobrze wygl¹dasz.
- Dziêkujê. Mi³o ciê widzieæ.
- CzeϾ, Paulie!
- Czeœæ, z³otko. Jak siê masz?
- Skocz po papierosy, OK?
- Jasne.
- Coœ wam Jeszcze potrzeba?
- Ja dziêkujê, nie.
- Chcecie coœ do picia?
- Nie, to...
- Chiñskie jedzenie?
- Nie, chodŸ, siadaj.
Karen do mnie przysz³a.
Jest bardzo zdenerwowana.
Musisz to za³atwiæ.
Musimy j¹ uspokoiæ.
Nie wiadomo, co ona zrobi.
Wpad³a w histeriê. Nie panuje *** sob¹.
Szaleje. Ty musisz siê opanowaæ.
Macie dzieci.
Nie mówiê, ¿e musisz wróciæ do niej
natychmiast, ale musisz to zrobiæ.
Musisz zachowaæ pozory.
Obie przychodz¹ do mnie codziennie.
Tak nie mo¿e byæ.
Nie mogê tego robiæ, Henry, nie mogê.
Nikt nie mówi,
¿e nie mo¿esz robiæ, co chcesz.
Wszyscy to wiemy. Tak to jest.
Wszyscy wiemy, jak jest.
Musisz zrobiæ, co nale¿y.
Musisz wróciæ do rodziny.
Musisz wróciæ do domu, OK?
Popatrz na mnie.
Musisz wróciæ do domu. I zm¹drzeæ.
Porozmawiam z Karen.
Wszystko wyjaœniê.
Wiem dobrze, co jej powiedzieæ.
Powiem, ¿e wrócisz do niej i bêdzie tak
jakbyœcie byli zaraz po œlubie.
Uwiedziesz j¹. Bêdzie piêknie.
Wiem, jak z ni¹ rozmawiaæ.
Jimmy i Tommy mieli jechaæ do Tampy
w ten weekend, coœ mi za³atwiæ.
Zamiast Tommy'ego pojedziesz ty.
Pojedziesz ze mn¹.
Zabawicie siê.
Posiedzicie na s³oñcu.
WeŸmiesz parê dni wolnego.
Zabawimy siê.
A po przyjeŸdzie wrócisz do Karen.
Proszê ciê, nie ma innej drogi.
¯adnego rozwodu.
Nie jesteœmy zwierzêtami.
¯adnego rozwodu.
Ona siê nigdy na to nie zgodzi.
Prêdzej go zabije ni¿ da mu rozwód.
Zap³acisz?
Tampa, Floryda
Dwa Dni PóŸniej
Dawaj te pieprzone pieni¹dze!
Nie mam.
ChodŸmy.
Damy tego sukinsyna lwom na po¿arcie.
Lwom? Nie zbli¿am siê do lwów!
Przerzuæ go przez fosê.
Znajdê pieni¹dze!
Te lwy to nie mog³o byæ nic nowego,
bo pieni¹dze znalaz³y siê natychmiast.
Bêdê mia³ pieni¹dze.
Resztê weekendu
spêdziliœmy na wyœcigach.
Oni nie ¿artuj¹.
Nie mog³em uwierzyæ
w to, co siê potem wydarzy³o.
Kiedy wróciliœmy do domu,
gazety pisa³y tylko o nas.
Na pocz¹tku nie wiedzia³em nawet
za co nas aresztowali.
PóŸniej dowiedzia³em siê,
¿e siostra tego faceta...
którego przycisnêliœmy,
pracowa³a jako maszynistka w FBI.
Trudno w to uwierzyæ.
Musieliœmy akurat na ni¹ trafiæ.
Wyda³a wszystkich. Jimmy'ego, mnie.
Nawet swojego brata.
S¹d potrzebowa³ szeœciu godzin,
by orzec o naszej winie.
Sêdzia da³ nam po dziesiêæ lat,
jakby rozdawa³ cukierki.
Dziesiêæ lat w wiêzieniu federalnym.
Dalsze decyzje nale¿¹...
do Prokuratora Generalnego.
Na zdrowie. Dobrej drogi
i pomyœlnoœci. Wracajcie szybko.
Dobrej drogi, kochanie.
Zaopiekujemy siê rodzin¹.
Pozdrów klawiszy.
I daj im popaliæ przy ka¿dej okazji.
Zadzwoniê, jak tylko bêdê móg³.
Do wiêzienia.
Do wiêzienia.
W wiêzieniu
kolacja by³a zawsze wydarzeniem.
Na pierwsze by³ makaron,
potem miêso albo ryba.
Paulie zajmowa³ siê kuchni¹.
Dosta³ rok za obrazê s¹du...
i mia³ wspania³y sposób
na robienie czosnku.
Kraja³ go brzytw¹ cieniutko...
i rozpuszcza³ na patelni z odrobin¹ oleju.
To by³ bardzo dobry sposób.
Vinnie by³ odpowiedzialny
za sos pomidorowy.
Czujesz zapach?
Tu s¹ trzy rodzaje miêsa :
cielêcina, wo³owina i wieprzowina.
Nie mo¿e zabrakn¹æ wieprzowiny.
Nadaje smak.
Wed³ug mnie dawa³ za du¿o cebuli,
ale i tak to by³ znakomity sos.
Nie dawaj za du¿o cebuli do sosu.
Nie da³em za du¿o cebuli, Paul.
- Tylko trzy ma³e cebulki.
- Trzy cebule? Ile pomidorów?
- Dwie du¿e puszki.
- Nie potrzeba a¿ trzech cebul.
Johnny Dio zajmowa³ siê miêsem.
Nie mieliœmy rusztu,
wiêc robi³ wszystko na patelni.
Pachnia³o w ca³ym wiêzieniu
i klawisze umierali ¿e strachu...
ale stek by³ wspania³y.
- Jak ci go podsma¿yæ?
- Lekko krwisty.
Lekko krwisty. Arystokrata.
Kiedy wyobra¿asz sobie wiêzienie,
przychodz¹ ci do g³owy obrazy...
z filmów: te rzêdy facetów za kratami.
Nie dotyczy³o to naszych ch³opców.
Nie by³o Ÿle, ale brakowa³o mi Jimmy'ego,
który siedzia³ w Atlancie.
Daj mi dwa steki.
Wszyscy pozostali odsiadywali na serio,
gnie¿d¿¹c siê na kupie jak œwinie.
My mieszkaliœmy osobno.
Wiêzienie do nas nale¿a³o.
St³ukliœmy tych sukinsynów tak,
¿e trudno ich by³o rozpoznaæ.
Zas³u¿yli sobie.
Nawet klawisze, którzy nie dawali siê
przekupiæ nie donosili na innych.
Kiedyœ nie trzeba by³o
nawet zamykaæ drzwi.
Przepraszam, ¿e tak d³ugo to trwa³o.
Ten chudy klawisz jest upierdliwy.
- Musimy go nauczyæ rozumu.
- Ju¿ to zrobi³em.
Co przynios³eœ?
Chleb.
Mam paprykê i cebulê.
Salami, szynka i du¿o sera.
Co jeszcze?
- Szkock¹.
- To mi³e.
- Czerwone wino.
- W porz¹dku.
- Mo¿emy coœ zjeœæ.
- Trochê bia³ego.
Wspaniale. OK, ch³opcy, jemy.
ChodŸcie, Johnny, Vinnie.
Od jutra jemy kanapki.
Musisz zadbaæ o liniê, Vinnie.
Teraz wam poka¿ê.
Co robisz?
Do³¹czê do was póŸniej.
Idziesz na spacer po parku?
Z³apiê ciê w przysz³ym tygodniu.
- Jeszcze?
- Nie, to wszystko.
Dziewczynki, stañcie tutaj.
- Trzymajcie siê za rêce.
- Proszê do przodu.
Co?
Widzia³am jej nazwisko w rejestrze goœci.
Chcesz, ¿eby ciê odwiedza³a?
To niech nie œpi po nocach,
p³acze i pisze proœby o zwolnienie.
Co ja tu robiê?
Gdzie jestem? Jestem w wiêzieniu.
Nie mogê nikomu zabroniæ odwiedzin.
Niech przemyca to dla ciebie co tydzieñ.
Niech siê wyk³óca z tymi sukinsynami!
Patrz, co robisz! Przestañ!
Przepraszam.
Niech przemyca to gówno.
Przestaniesz?
- Niech ona to robi!
- Przestañ!
Nikt mi nie pomaga. Jestem sama.
Belle i Morrie zbankrutowali.
Prosi³am twojego przyjaciela, Remo,
¿eby odda³ co jest winien.
Powiedzia³, ¿ebym wziê³a dzieci
i posz³a po zasi³ek.
Wszystko bêdzie dobrze.
Nie widzia³am Pauliego odk¹d wyszed³.
Nie widujê nikogo.
To siê zdarza, kiedy ciê wsadz¹.
Jesteœmy sami. Zapomnij o nich.
Zapomnij o Pauliem.
Dopóki jest na warunkowym,
musi byæ ostro¿ny.
- Nie mogê ju¿.
- Mo¿esz.
Musisz mi tylko to przynosiæ.
Jest tu facet z Pittsburgha,
który pomo¿e mi to opyliæ.
Wszystko siê u³o¿y.
Nikt nie bêdzie nam potrzebny.
Bojê siê.
Bojê siê, ¿e jak Paulie siê dowie...
Nie pomaga nam.
Przynosi ci do domu jedzenie?
Musimy sobie pomagaæ nawzajem.
Musimy byæ bardzo ostro¿ni.
Nie chcê nigdy wiêcej o niej s³yszeæ.
Nigdy.
Nigdy.
Cztery Lata PóŸniej
- Têskni³yœmy za tob¹.
- Zostaniesz ju¿?
Widzia³eœ nasze rysunki?
Ten z domkiem i têcz¹ jest mój.
Ja narysowa³am s³oñce.
Mój chór ma koncert za dwa tygodnie.
Przyjdziesz?
Podoba ci siê dom?
- Pakuj rzeczy. Wyprowadzamy siê.
- Za co?
Nie martw siê.
Zacznij rozgl¹daæ siê za nowym domem.
Muszê pojechaæ do Pittsburgha.
S¹ mi winni 15000 dolarów.
Bêdzie dobrze. Wszystko ustawiê.
Do Pittsburgha? Musisz siê spotkaæ
¿e swoim kuratorem.
Nie przejmuj siê tym.
Wszystko bêdzie dobrze.
Kto chce iϾ do wujka Pauliego?
Co chcesz?
Kochanie, pozwól mamie zjeœæ.
Dobrze wygl¹dasz.
Jad³eœ tak dobrze w wiêzieniu?
Nie chcê, ¿ebyœ zajmowa³ siê tym gównem.
- O czym ty mówisz?
- Trzymaj siê od tego z daleka.
Robi³eœ to, bo musia³eœ.
Ale teraz daj spokój.
- Dlaczego mia³bym to robiæ?
- Nie rób ze mnie g³upiego.
Po prostu, zostaw to.
Nie rób tego.
Chcê pogadaæ o Jimmym. Uwa¿aj na niego.
On jest dobry, ale za du¿o ryzykuje.
Nie ryzykowa³bym tak jak Jimmy.
Tommy to dobry ch³opak, ale œwir.
Musi ci¹gle coœ udowadniaæ.
- Musisz na nich uwa¿aæ.
- Nadaj¹ siê tylko do niektórych spraw.
Nie dam siê urz¹dziæ jak Gribbs.
Gribbs ma 70 lat i umrze w wiêzieniu.
Nie mam na to ochoty.
Wiêc ostrzegam ka¿dego. To móg³by byæ
mój syn, czy ktokolwiek inny.
Gribbs dosta³ 20 lat za samo przywitanie
siê z kimœ, kto handlowa³ prochami.
Mnie to siê nie mo¿e przydarzyæ.
Wyszed³eœ wczeœniej,
bo mam dla ciebie robotê.
Nie chcê ¿adnych k³opotów.
Jak zobaczysz kogoœ z tym gównem,
daj mi znaæ.
Ktokolwiek by to by³.
- W porz¹dku.
- Tak?
Tak. Oczywiœcie.
Tak. Oczywiœcie.
Zajê³o mi tydzieñ,
¿eby pozbyæ siê towaru z Pittsburgha.
Ale jak mi siê uda³o, by³a z tego kupa forsy.
Mieszaliœmy prochy u Sandy.
Nawet jeœli Sandy wiêcej w¹cha³a ni¿
miesza³a, to i tak siê op³aca³o.
W drugim tygodniu
zarobi³em 12000 dolarów.
Zap³aci³em pierwsz¹ ratê za dom
i wszystko siê krêci³o.
Co jakiœ czas musia³em tylko mówiæ
Sandy, ¿e j¹ kocham.
Wszystko sz³o doskonale.
Bra³em towar z Pittsburgha, wiêc Paulie
nie mia³ jak siê o tym dowiedzieæ.
Po paru tygodniach interes tak siê
rozwin¹³, ¿e potrzebowa³em pomocy.
Wci¹gn¹³em Jimmy'ego i Tommy'ego.
To wspania³e.
Ma pan potwierdzenia wyp³at?
Wydzia³ Zwolnieñ Warunkowych
Cztery i pó³ miesi¹ca roboty.
- NieŸle.
- To ja.
- Podoba ci siê?
- Jest piêkne.
By³a robiona na zamówienie.
Usi¹dŸ, proszê.
Na innych nie da³o siê siedzieæ.
OK, gotowi?
Popatrzcie na tê œcianê z kamienia.
Elektrycy siê specjalnie postarali.
To z importu. Zrobione z dwóch czêœci.
Niesamowite, co potrafi¹ zrobiæ.
- £adne, nie?
- ChodŸ tu. Rozmawia³eœ z Jimmym?
Bada sprawê.
Air France to przy tym ma³e piwo.
Rozumiesz?
- On to zrobi, tak?
- Mówi³em ci.
Bada sprawê. Zobaczymy co bêdzie.
¯adnych obietnic.
Czy ty to rozumiesz? Chodzi o miliony.
Pracowa³em *** tym sukinsynem
przez dwa lata.
Jest mi winien 20000. To ¿yciowa szansa.
Potem móg³bym odejœæ.
Nie martwiæ siê ju¿ o pieni¹dze.
Moje marzenia spe³ni³yby siê.
Napijmy siê.
Napijmy siê.
To ci faceci. Jimmy zorganizowa³ coœ,
co okaza³o siê...
najwiêkszym skokiem w historii Ameryki.
Skok na Lufthansê.
Tommy i Carbone mieli z³apaæ stra¿nika
i zmusiæ go do otworzenia drzwi.
Frenchy i Joe Buddha mieli
zaj¹æ siê robotnikami.
Johnny Roastbeef mia³ ich zwi¹zaæ
i trzymaæ z dala od alarmu.
Nawet Stacks Edwards zosta³ w³¹czony.
Grywa³ u nas na gitarze.
Wszyscy go bardzo lubili.
Mia³ za zadanie ukraœæ ciê¿arówkê...
a potem zez³omowaæ j¹
u znajomego w Jersey.
Tylko Morrie doprowadza³ nas do sza³u.
Napij siê i zamknij pysk.
Poniewa¿ on to nagra³...
domaga³ siê od Jimmy'ego zaliczki
na konto przysz³ego ³upu.
Nie mia³ nic z³ego na myœli.
Po prostu, taki by³.
Wszyscy dla mnie pracowali. Nawet
nasza opiekunka do dzieci, Lois Byrd.
Mia³aœ dobr¹ podró¿?
Nienawidzê Pittsburgha. To s¹ palanty.
Nie s¹ tacy Ÿli.
I op³aca siê, prawda?
Czy to to samo dziecko
co w zesz³ym tygodniu?
Nie, tamto by³o mojej siostry.
To jest Deirdry.
Ale ziewa.
Podobna do ciebie.
Stewardesa te¿ tak powiedzia³a.
Spokojnie.
Daj spokój. Nie zabraknie.
Masz ca³y dzieñ. Ten bêdzie ostatni,
w porz¹dku? Spokojnie.
- Muszê iœæ.
- Dok¹d idziesz?
Nie zaczynaj. Wiesz, ¿e muszê to za³atwiæ.
Gdzie moje klucze?
Tam.
Co za ba³agan. Jak w chlewie.
Po co ci kupi³em zmywarkê?
Niszczy mi paznokcie.
Musisz myœleæ.
Wystarczy tego, by nas pos³aæ do
wiêzienia na resztê ¿ycia.
Wyluzuj siê.
Co robisz?
Nie musisz nigdzie iϾ.
Niech poczekaj¹.
Nikt dok³adnie nie wie,
ile zagarniêto w napadzie...
na ³adunek Lufthansy
na lotnisku Kennedy'ego.
FBI podaje, ¿e 2.000.000 dolarów,
policja lotniska, ¿e 4.000.000.
Te sukinsyny!
...nadajemy bezpoœrednio z lotniska.
Byæ mo¿e to najwiêkszy skok
w historii miasta.
ChodŸ tu, ty!
Spójrz na geniusza! Geniusza!
Weso³ych Œwi¹t, Jimmy!
- Kto to jest?
- To moja ¿ona.
ChodŸ no tu. Chcê ci coœ pokazaæ, Jimmy.
Czy nie wspania³y? Kupi³em ¿onie.
To coupé. Piêkny.
Co ci mówi³em?
Rozmawia³em z tob¹, prawda?
Mówi³em, ¿ebyœ nie kupowa³ nic przez
jakiœ czas? Cholerny wóz.
To prezent œlubny od mojej matki.
Na jej nazwisko. W³aœnie siê o¿eni³em.
- Uwielbiam ten samochód.
- Przepraszam na moment.
- W³aœnie siê o¿eni³em.
- Oszala³eœ?
- Dlaczego siê tak denerwujesz?
- Zg³upia³eœ?
Tam siê krêc¹ miliony glin.
Wszyscy patrz¹ nam na rêce.
Jest na nazwisko mojej matki.
To prezent œlubny.
Mam to w dupie.
S³ysza³eœ, co powiedzia³em?
Nic nie kupuj. Nic nowego. Co jest z tob¹?
O co siê tak wkurzasz?
Bo nas wszystkich wkopiesz.
- Co z tob¹ jest?
- Przepraszam.
- Przykro mi.
- Co z tob¹ jest?
Przykro mi, Jimmy.
Jest na nazwisko mojej matki.
Co mówi³em? Chcesz przechytrzyæ?
- Przykro mi. Przepraszam.
- Co ci mówi³em?
Co ci powiedzia³em?
Nic masz nie kupowaæ, s³yszysz?
Nic masz nie kupowaæ!
Przepraszam, Jimmy.
Trzeba uwa¿aæ na tego fiuta.
Nie wierzê w³asnym oczom. Jesteœ g³upi?
Przepraszam.
- Zdejmij to.
- Dlaczego?
Zdejmij to!
Mówi³em ci, ¿ebyœ nie kupowa³ nic,
co zwraca uwagê?
Jeden sobie kupuje cadillaca,
a drugi norki za 20000 dolców.
Oddam je.
Oddaj sk¹d wzi¹³eœ. Zabierz je st¹d.
Rozumiesz? Zabieraj je st¹d!
Ten drink jest lepszy ni¿ seks, kochanie.
Idê zobaczyæ siê ¿e Stacksem.
Nie ogl¹daj siê za nikim, bo ciê zabijê.
Jest taki zazdrosny. Nie mogê na nikogo
spojrzeæ, bo by mnie zabi³.
Wspaniale.
Mówiê wszystkim, ¿eby nie œci¹gali na
siebie uwagi. I co robi¹?
Wszêdzie ciê szukam.
S³uchaj, potrzebujê pieniêdzy.
- Morrie, odprê¿ siê, OK? S¹ œwiêta.
- Potrzebujê pieniêdzy.
Jestem odprê¿ony. Potrzebujê pieniêdzy.
- Zrobi³em, co do mnie nale¿a³o.
- Nie dziœ, Morrie.
Odwali³em swoj¹ robotê. Nale¿y mi siê.
Ka¿dy sobie coœ kupuje. Maj¹ pieni¹dze.
Tylko ja ci¹gle chodzê w tym samym.
Popisuj¹ siê. Muszê z nim porozmawiaæ.
Nale¿y mi siê 500 kawa³ków.
Nigdy wczeœniej nie zarobi³ tyle pieniêdzy.
Porozmawiam z nim. IdŸ siê napij.
- Porozmawiam z nim.
- Zatruwa mi ¿ycie.
- Morris, wszystko w porz¹dku?
- Nie.
Gwiazdka. Twoja dzia³ka. Ma³a zaliczka.
Uda³o siê!
- Kto tam?
- To ja.
Pete? Sekundê.
Nie zrób tego co Frankie i Johnny.
Nie wyg³upiaj siê ¿e szmalem.
Karen, Judy, Ruth, chodŸcie tu!
Najdro¿sza choinka jaka by³a.
- Co myœlisz, Mamusiu?
- Sliczne s¹.
Podoba mi siê ta z³ota sukienka.
- Weso³ych Œwi¹t.
- Dziêkujê.
No i? No i?
Szczêœliwej Chanuki.
- Bardzo œmieszne.
- Kup sobie coœ ³adnego.
Lufthansa by³a naszym
najwiêkszym skokiem.
Szeœæ milionów w gotówce.
Wiêcej ni¿ mo¿na wydaæ.
Stacks!
Otwórz!
Co jest? Nie jest gotowy.
Wiedzia³em, ¿e tak bêdzie.
- Nie przynios³eœ kawy?
- Czy wygl¹dam jak kelner?
Frankie zrobi kawy.
Myœla³em, ¿e masz tu jak¹œ dziwkê.
Mia³em. Gdzie ona jest, do diab³a?
Zawsze s¹ tu albo œwierszczyki,
albo dziwka.
Która godzina?
- Jest 11:30. Mieliœmy byæ o 9:00.
- Bêdê gotowy za minutê.
Zawsze siê spóŸniasz.
SpóŸnisz siê na w³asny pogrzeb.
Na co siê gapisz?
Zabierzemy kawê ze sob¹. Idziemy.
Co ty, cholera, robisz? To by³ ¿art.
¯art. Od³ó¿ ten dzbanek.
Stacks zawsze by³ szalony.
Zamiast pozbyæ siê ciê¿arówki tak,
jak by³o umówione, naæpa³ siê...
poszed³ do swojej dziewczyny i zanim siê
obudzi³, gliny znalaz³y ciê¿arówkê.
By³o o tym g³oœno w telewizji.
Mówili nawet,
¿e znaleŸli odciski palców na kierownicy.
By³o tylko kwesti¹ czasu,
kiedy znajd¹ Stacksa.
By³o tylko kwesti¹ czasu,
kiedy znajd¹ Stacksa.
Muszê z tob¹ pomówiæ.
- Napij siê.
- Napij siê, dalej.
Napij siê. Co robisz? Jest okazja. Napij siê.
Muszê z tob¹ pogadaæ.
- Co siê sta³o ¿e Stacksem?
- Nie przejmuj siê tym.
- Ci z FBI s¹ wszêdzie.
- Co z tego? Co mog¹ zrobiæ?
- Pisz¹ o tym w gazetach.
- On siê przejmuje.
Czym siê przejmujesz?
Telewizj¹ i gazetami. Ca³ym tym gównem.
- Czym ty siê przejmujesz?
- Za du¿o siê przejmujesz.
Wszystko gra. Nie mówi³eœ mu nic?
Jeszcze nie.
- Co?
- Zgadnij.
Przyjmuj¹ go do mafii.
Paulie ciê wprowadza?
Jest na liœcie. Paulie dosta³ zgodê.
Mo¿esz w to uwierzyæ? Ten makaroniarz.
Przyjmuj¹ go. Przyjdzie dzieñ, ¿e bêdziemy
dla niego pracowaæ. Zostanie szefem.
Nie do wiary.
Cieszê siê. Gratulacje.
Sukinsyny, mamy ich.
Jimmy, wszêdzie ciê szukam.
Mo¿emy chwilê porozmawiaæ?
Przemyœla³em to wszystko.
Zosta³em z rêk¹ w nocniku.
Gdyby nie ja, gówno by z tego by³o.
Pieprzê go! Chcê moich pieniêdzy.
Chcê moich pieniêdzy! Mam tego dosyæ!
Nêdzny z³odziejaszek papierosów.
- Pieprzê go! Chcê mój szmal!
- Dobra. IdŸ mu powiedz.
Zamkniesz siê teraz?
Morrie, dostaniesz forsê.
Przestañ byæ upierdliwy.
W porz¹dku. S³yszysz?
Wszystko bêdzie za³atwione.
"O, Henry, ch³opcze,
ju¿ wzywaj¹ ciê kobzy"
Pó³ Irlandczyk, pó³ makaroniarz?
Bêdê œpiewa³ z w³oskim akcentem.
"Biegnij do doliny, biegnij w dó³ po zboczu"
"Lato siê skoñczy³o"
"I ró¿e umieraj¹"
Wtedy po raz pierwszy zauwa¿y³em,
¿e Jimmy ma strzaskane nerwy.
Myœli rozbiega³y mu siê w oœmiu
kierunkach jednoczeœnie.
Myœlisz, ¿e Morrie powiedzia³
o wszystkim ¿onie?
Morrie? On?
Wtedy domyœli³em siê,
¿e Jimmy ma zamiar za³atwiæ Morriego.
Tak to jest. Tyle tylko trzeba,
¿eby za³atwiæ faceta.
On jest walniêty. Nadaje na okr¹g³o.
Zawsze zachowuje siê jak œwir.
Nikt nie s³ucha tego, co mówi.
Gada tak du¿o,
¿e nikt ju¿ nie zwraca na to uwagi.
PrzyprowadŸ go dziœ wieczorem.
- OK?
- W porz¹dku.
Zacznijmy tak. Przepraszam.
Czy ja ci siê narazi³em?
Przestañ mnie wkurzaæ.
Próbowa³em zyskaæ na czasie.
Mia³em czas do ósmej albo dziewi¹tej,
¿eby odwieœæ Jimmy'ego od jego planu.
Póki co, Jimmy by³ przekonany,
¿e popieram jego plan.
Ci¹gn¹³em go za w³osy. Gryz³em.
On, jak nieprzytomny.
By³em wœciek³y. Chcia³em zabiæ tego fiuta.
Odchodzê. Wchodzimy do knajpy.
Nie odwracam siê. Jimmy tak robi.
Nie chcê siê odwróciæ.
Nie chcê siê odwróciæ.
On podnosi g³owê i mówi: "Ach..."
Ja na to: "Nie mów tego!"
"Palant!"
No i co byœcie zrobili? Co?
Rzuci³em siê na niego!
Dopad³em go i walê w ³eb i po pysku.
Wyrywam mu w³osy.
St³uk³em go na miazgê. Na miazgê.
Le¿y tam ca³y we krwi.
A mnie brakuje oddechu.
Zapomnij o planach na dziœ wieczór.
Ciê¿ar spad³ mi z serca.
Morrie nie dowie siê nigdy,
jak blisko otar³ siê o œmieræ.
Nawet gdybym mu powiedzia³,
nie uwierzy³by.
- Jimmy, mo¿emy pogadaæ?
- Ale¿ ty jesteœ upierdliwy.
Chcesz pogadaæ? Dobra, gadaj.
Nigdy Jeszcze nie spotka³em
tak upierdliwego faceta.
Nikt ciê nie kocha tak jak ja.
- Wszystko bym dla ciebie zrobi³.
- Tylko nie przestaniesz mnie wkurzaæ.
- ChodŸmy gdzieœ na kawê.
- Do jakiejœ knajpki?
ChodŸmy do tej na bulwarze.
- Do której?
- Na Rockaway. Jest otwarta ca³¹ noc.
- Maj¹ tam p¹czki?
- Maj¹ wszystko.
Wezmê trochê ciastek dla Belle.
S³ysza³eœ o naszych wygranych w
Bostonie? Rewelacja. Nunzio...
Myœla³em, ¿e nigdy siê nie zamknie.
Ale¿ upierdliwy facet.
- Co z nim zrobimy?
- Poæwiartuj go i pozb¹dŸ siê auta.
Zadzwoñ do mnie jak skoñczysz.
- Frank, poæwiartujemy go.
- W porz¹dku.
- Dok¹d, sukinsynu?
- Powiedzia³eœ, ¿e mamy go pokroiæ.
U Charliego, nie tutaj!
Dalej, co ty robisz? Zmywamy siê st¹d.
Ju¿ lepiej jakby on prowadzi³.
Silnik jest zimny.
Zmywamy siê! Trzeba go rozgrzaæ?
Spadajmy!
- Kto tam?
- Belle. Otwórz.
To Belle. WpuϾ mnie.
Morris nie wróci³ do domu. Nie ma go.
Wiem, ¿e coœ siê sta³o.
Uspokój siê.
Nie ma go! Coœ siê musia³o staæ.
Upi³ siê na pewno i gdzieœ zasn¹³.
Przez 27 lat nie zdarzy³o siê,
¿eby nie uprzedzi³, ¿e nie przyjdzie.
Coœ siê sta³o. Ty to wiesz.
Muszê siê ubraæ. Odwiozê ciê do domu
i pojadê go szukaæ.
By³am w domu! Dzwoni³am...
Gra w karty.
- Co powiem Belle?
- Gówno mnie to obchodzi.
Powiedz, ¿e uciek³ z kochank¹.
Czym siê przejmujesz?
- Popatrz.
- Nie zadzieraj z nimi.
Powkurzam ich trochê.
Niech siê nie ciesz¹, fiuty.
Pobudka, fiuty. Przejedziemy siê.
Nie poœpi¹ sobie.
Do zobaczenia.
Do zobaczenia.
Jimmy zaciera³ wszystkie œlady,
które mog³y ³¹czyæ go z napadem...
ale nie mia³o to nic wspólnego ze mn¹.
Ja mu da³em cynk,
a on mi da³ pieni¹dze na Gwiazdkê.
Od tamtej pory trzyma³em gêbê na k³ódkê.
Zna³em Jimmy'ego.
Nie chcia³ siê rozstaæ z gotówk¹.
Przekaza³ trochê forsy do góry,
do Pauliego, i to by³o wszystko.
By³ chory na myœl,
¿e mia³by siê dzieliæ z tymi, co j¹ zwinêli.
Wola³ ich wykoñczyæ.
Co mnie to obchodzi³o?
O nic nie prosi³em.
A Jimmy zarabia³ nieŸle
dziêki moim interesom z Pittsburghiem.
Jeszcze szeœæ miesiêcy po napadzie
znajdowali cia³a.
Kiedy znaleŸli Carbone'a w ch³odni,
by³ tak sztywny...
¿e dopiero po dwóch dniach
mogli zrobiæ sekcjê.
¿e dopiero po dwóch dniach
mogli zrobiæ sekcjê.
Nie widzia³em Jeszcze Jimmy'ego
tak zadowolonego.
By³ jak dziecko.
Z Pittsburgha nap³ywa³a forsa...
a po jakimœ czasie
ucich³a te¿ sprawa Lufthansy.
Tego ranka Jimmy by³ bardzo szczêœliwy...
bo by³ to dzieñ,
kiedy mieli przyj¹æ Tommy'ego.
By³ tak podniecony,
jakby to jego przyjmowali.
Dzwoni³ do Tommy'ego ze cztery razy.
Ustalili sygna³, ¿eby wiedzia³,
kiedy zakoñczy³a siê ceremonia.
- Mamo, gdzie jesteœ?
- Tutaj.
- Jesteœ w domu.
- W domu? W³aœnie wychodzê.
- Wygl¹dasz piêknie.
- NieŸle, prawda?
Wspaniale. Uwa¿aj na siebie. Gratulacje.
Kocham ciê.
Nie maluj ju¿ religijnych obrazków.
Niech Bóg ma ciê w opiece.
Nazywaliœmy siê wzajemnie
ch³opcami z ferajny.
Mówi³o siê o kimœ:
"Polubisz go. Jest w porz¹dku.
Nale¿y do ferajny. Jest jednym z nas".
Rozumiesz?
Byliœmy ch³opcami z ferajny.
Jimmy i ja nie mogliœmy byæ w mafii,
bo mieliœmy irlandzk¹ krew.
Nie mia³o znaczenia,
¿e moja matka by³a z Sycylii.
¯eby zostaæ cz³onkiem, trzeba by³o byæ
w stu procentach W³ochem...
tak, ¿eby mogli odszukaæ
twoich krewnych w starym kraju.
To najwiêkszy zaszczyt,
jaki móg³ kogoœ spotkaæ.
Oznacza³o to, ¿e nale¿ysz do rodziny,
do grupy.
Nikt ci nie mo¿e podskoczyæ.
A ty, z ka¿dym, kto nie nale¿y do mafii,
mo¿esz zrobiæ, co ci siê podoba.
To pozwolenie na kradzie¿.
Pozwolenie na wszystko.
Od jak dawna nale¿ysz?
Jestem weteranem. Trzydzieœci lat.
Ile wspomnieñ.
Góra Pike'a by³a Jeszcze pagórkiem.
Jimmy uwa¿a³, ¿e przez Tommy'ego...
my te¿ jakby zaczynamy nale¿eæ.
Jeden z nas zostawa³ cz³onkiem mafii.
- Kto mówi?
- Vinnie.
Co siê sta³o? Za³atwione?
Mieliœmy problem.
Zrobiliœmy, co by³o mo¿na.
Wiesz, o co chodzi.
Nie ¿yje i nic siê nie da³o zrobiæ.
Co ty masz na myœli?
Nie ¿yje.
To wszystko.
Wiedzia³em!
Nie mogê w to uwierzyæ, cholera!
- Za³atwili go.
- Cholera.
W porz¹dku?
To by³a zemsta za Billy'ego Battsa
i wiele innych spraw.
To wszystko.
Nic nie mogliœmy na to poradziæ.
Batts by³ w mafii, a Tommy nie.
Nie mogliœmy ruszyæ palcem.
Sprawa miêdzy W³ochami.
Makaroniarskie gówno.
Strzelili Tommy'emu w twarz...
¿eby matka nie mog³a mu urz¹dziæ
pogrzebu z otwart¹ trumn¹.
¿eby matka nie mog³a mu urz¹dziæ
pogrzebu z otwart¹ trumn¹.
Niedziela, 11 maja 1980
6:55
Mia³em gor¹cy dzieñ.
Musia³em podrzuciæ pistolety Jimmy'emu...
¿eby dopasowa³ do nich t³umiki.
Musia³em pojechaæ po brata do szpitala...
i odebraæ towar od Lois...
by przes³aæ go klientom z okolic Atlanty.
Zaraz wiedzia³em, ¿e nie bêdzie ich chcia³
i nie odda mi pieniêdzy.
Kupi³em je, bo mnie o to prosi³,
a teraz ich nie chce.
Na co mi one? Nic nie pasuje.
Nie zap³acê za nie!
Nic nie powiedzia³em. Jimmy by³ tak
wkurzony, ¿e nawet siê nie po¿egna³.
Prochy robi¹ ci z mózgu wodê.
Zabiorê je z powrotem.
Faceci z Pittsburgha zawsze
potrzebowali broni.
Mia³em siê z nimi widzieæ po po³udniu
w sprawie towaru...
i by³em prawie pewny, ¿e odzyskam forsê.
O Bo¿e.
W szpitalu lekarz Michaela
chcia³ mnie po³o¿yæ do ³ó¿ka.
Co siê panu sta³o?
O ma³y w³os mia³bym wypadek po drodze.
Powiedzia³em mu te¿,
¿e imprezowa³em ca³¹ noc.
Nic mi nie jest.
Proszê ze mn¹.
Zbadam pana.
Zlitowa³ siê nade mn¹, da³ mi relanium...
i wys³a³ do domu.
Mia³em zamiar odwieŸæ brata do domu
i pojechaæ po Karen.
To on. Widzisz ten helikopter?
Wprost *** nami.
Wydaje mi siê, ¿e œledzi mnie od rana.
- Odwal siê. Zwariowa³eœ?
- Mówiê ci.
Ju¿ trzeci raz go widzê. By³ ko³o szpitala.
Zatrzymywa³em siê parê razy.
Za ka¿dym razem go widzia³em.
Je¿d¿ê po ca³ym mieœcie
i ca³y czas go widzê.
Tego wieczoru ja gotowa³em.
Zacz¹³em podsma¿aæ miêso
do sosu pomidorowego.
To by³ ulubiony sos Michaela.
Robi³em makaron z sosem...
pieczon¹ paprykê...
i fasolkê z oliw¹.
Mia³em trochê piêknych kotletów...
pokrojonych na kawa³ki...
które mia³em usma¿yæ na przystawkê.
Tak ¿e spêdzi³em w domu jak¹œ godzinkê.
Chcia³em, ¿eby obiad by³ wczeœniej,
tak bym móg³ za³atwiæ sprawê pistoletów.
Potem po towar do Lois,
¿eby go wieczorem up³ynniæ do Atlanty.
Wygl¹da³em ci¹gle przez okno:
helikopter znikn¹³.
Michael, pilnuj sosu.
Zostañcie z wujkiem Michaelem.
Poprosi³em brata, ¿eby pilnowa³ sosu,
a my z Karen wyruszyliœmy.
O Bo¿e, widzê go.
- Popatrz, jest tam.
- Szlag by to trafi³!
To ten.
Musimy pojechaæ do twojej matki.
Widzisz, mówi³em ci.
Dziwne.
- To nie koniec œwiata.
- Jedziemy do twojej matki.
Powiedz matce, ¿eby nie rusza³a niczego
na podwórku. Niczego.
Dlaczego nie pojedziesz do swojej mamy?
"Dziœ rano wszystko bêdzie w porz¹dku"
ChodŸmy na zakupy.
Nie, nie mam œwira, œledz¹ mnie od rana!
W porz¹dku.
On myœli, ¿e jestem paranoikiem!
Jak mu sprowadzê ten helikopter na kark,
to zobaczymy kto jest paranoikiem.
ChodŸ do œrodka.
Dobra, znikn¹³.
- Nic nie s³ychaæ.
- JedŸmy do twojej matki.
- W porz¹dku?
- Znakomite.
Nie mówi³em, ¿e jesteœ paranoikiem?
Nie mówi³em mu?
Potrzebujê dzia³ki.
Chcesz zobaczyæ helikoptery?
ChodŸ, poka¿ê ci.
Na dziœ mam ju¿
doœæ helikopterów, dziêki.
Musia³em wracaæ do domu
i przygotowaæ pakunek dla Lois.
Musia³em te¿ pojechaæ do Sandy
doprawiæ prochy.
Wiedzia³em, ¿e Sandy nie da mi spokoju.
Musia³em skoñczyæ gotowanie
i przygotowaæ Lois do drogi.
- To Sandy.
- Co za maruda.
- Kiedy przyjedziesz?
- Za godzinê.
- Zostaniesz na noc, prawda?
- Nie mogê. Mój brat jest u mnie.
Daj spokój, przestañ.
Porozmawiamy o tym póŸniej. Do widzenia.
- Halo?
- To ja. Jesteœ gotowa?
Powiedz Michaelowi,
¿eby nie przypali³ sosu.
- Henry mówi, ¿ebyœ nie przypali³ sosu.
- Ca³y czas mieszam.
- S³uchaj, wiesz co masz robiæ?
- Tak, tak.
Nie przytakuj bez sensu, Lois! To wa¿ne.
W ¿adnym przypadku nie dzwoñ z domu.
Zrozumia³aœ? Zadzwoñ z budki. Pamiêtaj!
Bo¿e, przecie¿ nie jestem g³upia.
Wiem, co robiê.
Pamiêtaj o tym, têpe stworzenie!
Marudny jesteœ!
- Hej! Zrób, jak mówiê!
- OK.
Nie do wiary, cholera. Wszystkie.
Wszystkie powariowa³y.
- Co mówi³?
- Nic.
I co robi po od³o¿eniu s³uchawki?
Po tym, co jej powiedzia³em?
Po tym,"tak, tak"?
Dzwoni z domu. Jeœli ktoœ pods³uchiwa³,
wiedzia³ wszystko.
Kiedy paczka wychodzi ode mnie z domu
i którym samolotem leci.
Jak tylko wróci³em do domu,
zabra³em siê do gotowania.
Mia³em parê godzin do odlotu Lois.
Poprosi³em brata, ¿eby dopilnowa³ kuchni.
Biedaczek, ca³y dzieñ patrzy³ na
helikoptery i sos pomidorowy.
Musia³em pojechaæ do Sandy,
wymieszaæ prochy i z powrotem do kuchni.
Co, przychodzisz tu,
pieprzysz mnie i wychodzisz?
- Gdzie indziej masz lepiej?
- Nie mów tak. No ju¿.
- W porz¹dku?
- Tak.
Wierzysz mi?
Wierzysz mi?
- To ostatnia?
- Tak.
K³amliwy sukinsyn. Nienawidzê ciê!
Nie karm psa przy stole...
i to Jeszcze z talerza. Przestañ.
- Muszê.
- Nie musisz.
Muszê pojechaæ do domu.
Co to znaczy, musisz pojechaæ do domu?
Musimy przykleiæ ci towar do nogi.
Musimy zaraz wyje¿d¿aæ.
Muszê pojechaæ do domu po kapelusz.
Zapomnij o tym pieprzonym kapeluszu!
¯artujesz sobie!
Mam jechaæ do Rockaway,
bo tobie potrzebny jest kapelusz?
Muszê go mieæ. Przynosi mi szczêœcie.
Nie latam bez niego.
Czy ty zdajesz sobie sprawê
z tego, co my robimy?
Nie obchodzi mnie. Muszê mieæ mój
kapelusz. Nie polecê bez niego.
Co mia³em zrobiæ, jak upar³a siê jechaæ
po ten przeklêty kapelusz?
Schowa³em pakunek i chcia³em
podrzuciæ j¹ do domu.
Kapelusz?
Co to ma byæ, cholera?
Policja! Staæ! Nie ruszaj siê, sukinsynu!
Rozwalê ci ³eb! Wy³¹cz silnik!
Myœla³em, ¿e ju¿ po mnie, ale po
wrzaskach pozna³em, ¿e to gliny.
Tylko gliny tyle gadaj¹.
Nie ruszaj siê, cholera.
Gdyby to byli nasi,
nie us³ysza³bym nawet s³ówka.
Ju¿ bym nie ¿y³.
Michael! Zamknij drzwi!
Michael! Zamknij drzwi!
Epilog
Odpowiadaj. Kiedy ostatnio siedzia³eœ?
Mówiê do ciebie.
Nie chcesz mówiæ, dobra.
Gówno mnie to obchodzi.
Dostaniesz 25 lat.
Zobaczymy, jak wtedy zaœpiewasz.
Myœla³em, ¿e faceci z helikoptera to by³a...
lokalna policja w sprawie Lufthansy.
Okaza³o siê, ¿e to ch³opcy od narkotyków.
ZnajdŸ sobie adwokata.
Rozpracowywali mnie od miesi¹ca.
Pods³uch, tajniacy, wszystko.
Znasz ich. Wszyscy twoi koledzy s¹ tutaj.
Nie chcesz ze mn¹ rozmawiaæ,
to nie poœpisz spokojnie.
Z ka¿dego paragrafu dostaniesz
w stanie Nowy Jork 25 lat.
25 lat, ch³opcze. Za³atwiê ciê równo.
Byliœcie na zakupach?
Macie zamiar piec jakieœ cholerne ciasto?
Masz tu coœ dobrego?
Dobre?
¯egnaj, fiucie.
Do zobaczenia w Attyce, fiucie.
Rozmawia³am z Jimmym.
Obieca³ mi daæ jakieœ pieni¹dze.
Chce wiedzieæ, co siê dzieje.
Chcia³by z tob¹ porozmawiaæ.
Pieprzê Jimmy'ego i jego pieni¹dze!
Muszê wyjaœniæ sprawy z Pauliem,
w przeciwnym razie jestem trupem.
W takim razie jesteœ bezpieczniejszy tutaj.
Mog¹ mnie za³atwiæ równie dobrze tu,
jak i tam. Boj¹ siê, ¿e ich zakapujê.
Ludzie ju¿ trzymaj¹ siê ode mnie z daleka.
Tu mnie zabij¹. Musisz mnie wydostaæ.
Karen uda³o siê namówiæ swoj¹ matkê,
¿eby zastawi³a dom na kaucjê i wyszed³em.
Mia³em uczucie, ¿e za³atwi¹ mnie,
jak tylko przekroczê próg wiêzienia.
Wiedzia³em, ¿e Paulie jest na mnie
wkurzony, a on by³ prêdki.
I niepokoi³em siê o Jimmy'ego.
Jimmy wiedzia³, ¿e jeœli Paulie odkryje
jego udzia³ w interesie...
zabije go w pierwszej kolejnoœci.
Sprawy mia³y siê Ÿle.
Nie czu³em siê bezpieczny,
dopóki nie dotar³em do domu.
¯eby prze¿yæ,
musia³em sprzedaæ towar, którego...
gliny nie znalaz³y, a potem znikn¹æ
do czasu, a¿ sprawa nie ucichnie.
Cholera!
Gdzie jest towar, który zosta³, Karen?
Spuœci³am go w ubikacji.
Co?
Co mia³am zrobiæ?
To by³o warte 60000 dolarów! Potrzebujê
tej forsy! To wszystko, co mamy.
Mieli nakaz rewizji!
To by³o wszystko, co mieliœmy.
Liczy³em na to. Dlaczego to zrobi³aœ?
Musia³am. ZnaleŸliby!
- Nie znaleŸliby!
- W³aœnie, ¿e tak! Przysiêgam!
ZnaleŸliby!
Dlaczego to zrobi³aœ?
- ZnaleŸliby to!
- Dlaczego to zrobi³aœ?
O Bo¿e!
- Musia³am.
- O Bo¿e!
- Musia³am.
- O Bo¿e!
Paulie, tak mi przykro.
Nie wiem, co powiedzieæ.
Wiem, ¿e spieprzy³em.
To prawda, spieprzy³eœ.
Ale ju¿ jestem w porz¹dku.
Mo¿na mi ufaæ. Jestem czysty.
Przysiêgam na w³asne dzieci.
K³ama³eœ mi prosto w oczy.
Potraktowa³eœ mnie jak palanta.
Jakbym nic dla ciebie nie znaczy³.
Po tym, co mi powiedzia³eœ,
nie mog³em do ciebie przyjœæ.
Wstydzi³em siê.
Teraz te¿ siê wstydzê.
Ale nie mam do kogo pójœæ.
Mam tylko ciebie.
I naprawdê potrzebujê pomocy. Naprawdê.
WeŸ to.
A teraz muszê siê od ciebie odwróciæ.
Trzy dwieœcie.
Tyle mi da³. 3200 dolarów za ¿ycie.
Nie wystarczy³oby na trumnê.
- Musimy wyjechaæ.
- Nie chcê uciekaæ.
Mam zostawiæ wszystko? Ukrywaæ siê?
Nie chcê.
Jeœli tu zostaniemy, zabij¹ nas.
Rozumiesz? Jesteœmy martwi.
Maj¹ racjê. Za du¿o æpa³eœ.
Jesteœ paranoikiem.
Maj¹ racjê. Za du¿o æpa³eœ.
Jesteœ paranoikiem.
Jak on siê ma?
W porz¹dku.
Przesta³ braæ.
To dobrze. Cieszê siê.
- O co go pytali?
- Nie wiem.
Mam tyle innych zmartwieñ.
Nie mam pieniêdzy.
Dziewczynki s¹ ju¿ na tyle du¿e,
¿e czytaj¹ gazety.
Powiedz mu, ¿eby do mnie zadzwoni³.
Jak tylko go zobaczysz, powiedz,
¿eby zadzwoni³. To wa¿ne.
Nie wie, ¿e tu przysz³am.
Zachowuje siê jak wariat.
- WeŸ to. Jest tu parê tysiêcy.
- Dziêkujê, Jimmy.
Nie martw siê, wszystko bêdzie dobrze.
Mam kilka piêknych sukni od Diora.
Chcesz?
Wybierz sobie parê.
- Wezmê dla mamy.
- Jak chcesz.
Nie tutaj. W sklepie na rogu.
S¹ kradzione, wiêc trzymam je tam.
IdŸ tam, kochanie, do zobaczenia.
- Dziêki.
- Nie martw siê.
- Spróbujê.
- Niech do mnie koniecznie zadzwoni.
Tam?
Tak, tam, prosto.
To tam, na rogu.
Tam.
Nie! Jeszcze dalej! Tam!
Nie, Jimmy! Spieszê siê!
Mama jest z dzieæmi!
Muszê wracaæ do domu!
Przyjadê kiedy indziej!
Przyjadê kiedy indziej!
Co siê sta³o?
Nic.
- Co siê sta³o?
- Przestraszy³am siê.
Masz klucze?
Co siê sta³o?
Po prostu siê przestraszy³am. Ju¿ dobrze.
Wszystko w porz¹dku?
Jeœli jesteœ jednym z nich,
nikt ci nie powie, ¿e maj¹ zamiar ciê zabiæ.
Nie dzieje siê to w ten sposób.
Nie ma ¿adnych awantur czy przekleñstw
jak na filmach.
Twoi mordercy przychodz¹ z uœmiechem.
Jako przyjaciele.
Ludzie, którzy pomagali ci przez ca³e ¿ycie.
Przychodz¹, kiedy jesteœ najs³abszy
i najbardziej potrzebujesz ich pomocy.
Spotka³em siê wiêc z Jimmym
w zat³oczonym lokalu.
Przyszed³em 15 minut przed czasem,
a Jimmy ju¿ tam by³.
Usiad³ przy stoliku pod oknem tak,
by widzieæ kto podje¿d¿a.
Chcia³ wiedzieæ, czy nie jestem œledzony.
By³ bardzo zdenerwowany.
Nic ruszy³ nawet jedzenia.
Na pozór wszystko by³o w porz¹dku.
Niby to omawialiœmy moj¹ sprawê.
Ale mia³em wra¿enie, ¿e Jimmy próbuje
wyczuæ, czy nie sypiê go, by ratowaæ skórê.
Powtarza³em ci zawsze,
¿ebyœ nie rozmawia³ przez telefon.
Teraz rozumiesz?
Wszystko bêdzie dobrze.
Masz szansê wygraæ sprawê.
Pamiêtasz tego ch³opaka,
o którym rozmawialiœmy? Wiesz, który?
Okaza³ siê kapusiem.
Jak tylko go zgarnêli, wsypa³ wszystkich.
Wiem, gdzie jest. Ukrywa siê.
Wiesz, o co mi chodzi?
Czy móg³byœ siê tym zaj¹æ
razem z Anthonym?
Oczywiœcie.
Nic nie bêd¹ mieli.
Jimmy nigdy mnie wczeœniej nie prosi³,
¿ebym kogoœ za³atwi³.
Teraz mia³em z Anthonym
lecieæ na Florydê z zadaniem.
To wtedy zorientowa³em siê,
¿e nie wróci³bym z Florydy ¿ywy.
To wtedy zorientowa³em siê,
¿e nie wróci³bym z Florydy ¿ywy.
Prosi³em ju¿ i powtórzê raz jeszcze...
jeœli mam gdzieœ jechaæ...
to ¿eby nie by³o tam zimno.
Nie masz wyboru.
Dajcie spokój. Kto tam o tym decyduje...
byle nie by³o zimno. Zróbcie to dla mnie.
On ma k³opoty z oskrzelami, to dlatego.
To mo¿emy wzi¹æ pod uwagê.
Chcê byæ gdzieœ, gdzie nie jest zimno.
Mogê zadaæ parê pytañ? Co z rodzicami?
O co chodzi?
Czy bêdê mog³a ich widywaæ?
Rozmawiaæ z nimi?
Czy mogê byæ z nimi w kontakcie?
Nie.
Zaraz. Chwileczkê. Czy to znaczy...
¿e jeœli coœ siê stanie, rodzice zachoruj¹,
nie bêdê siê mog³a z nimi zobaczyæ?
Jeœli zachoruj¹,
to, byæ mo¿e, coœ siê da zorganizowaæ.
W wyj¹tkowych okolicznoœciach...
Nie mogê. Henry, nie mogê tego zrobiæ.
Nie mogê zostawiæ rodziców.
Karen, ju¿ ci mówi³em.
Nie pojadê bez ciebie i dzieci.
Nie mogê bez was ¿yæ.
Zrobisz, jak uwa¿asz, ale tak to wygl¹da.
- Chodzi o Henry'ego, nie o mnie, prawda?
- Tak.
Nie obchodzi nas, czy pani pojedzie,
czy nie.
Jeœli mia³by byæ przez to lepszym
œwiadkiem, to powinna pani jechaæ.
Oni chc¹ jego, nie mnie.
Henry bêdzie objêty programem
ochronnym. Nie znajd¹ go.
Mog¹ go dopaœæ tylko przez pani¹
albo dzieci.
Jeœli on w³¹czy siê do programu,
pani bêdzie zagro¿ona.
- Nic nie wiem.
- Niech pani...
nie zgrywa niewini¹tka.
Ods³uchiwa³em taœmy
i s¹ tam pani rozmowy o kokainie.
Sporo rozmawialiœcie
z Henrym przez telefon.
Nie ma znaczenia.
Czy pójdzie do wiêzienia...
czy zostanie tutaj, jest ju¿ martwy.
On to wie i pani to wie.
Co z dzieæmi i ¿e szko³¹?
O co tu chodzi?
Prawdziwi oszuœci s¹ na Wall Street.
Ten co wam sprzeda³ garnitury,
mia³ poczucie humoru.
Jesteœmy waszym jedynym ratunkiem.
Ocalimy ¿ycie pani,
jemu i na dodatek nie pójdzie do wiêzienia.
Rano opowiedzia³ pan ³awie
przysiêg³ych o swojej przesz³oœci.
£atwo by³o nam znikn¹æ.
Dom by³ na nazwisko teœciowej.
Samochody zarejestrowane na ¿onê.
Moje dokumenty i prawo jazdy
by³y fa³szywe.
Nigdy nie g³osowa³em
i nie p³aci³em podatków.
Jedynie metryka urodzenia i nakaz
aresztowania œwiadczy³y o tym, ¿e ¿yjê.
- Widzi go pan na sali?
- Tak.
Proszê go wskazaæ.
Proszê zaprotoko³owaæ, ¿e pan Hill
rozpozna³ oskar¿onego Jamesa Conwaya.
Czy zna pan te¿ cz³owieka
o nazwisku Paul Cicero?
- Czy widzi go pan na sali?
- Tak.
Proszê go wskazaæ.
Proszê zaprotoko³owaæ, ¿e pan Hill
rozpozna³ oskar¿onego Paula Cicero.
Mam tu dokumenty...
Najtrudniej by³o rozstaæ siê
z dawnym ¿yciem.
Podoba³o mi siê takie ¿ycie.
Byliœmy traktowani jak gwiazdy filmowe.
Mieliœmy wszystko.
Zony, matki, dzieci,
wszyscy z tego korzystali.
W kuchni trzyma³em
papierowe torby z bi¿uteri¹.
Przy ³ó¿ku mia³em miskê z kokain¹.
Ludzie nazywaj¹ kapusiów szczurami,
bo zrobi¹ wszystko byle prze¿yæ.
- Sprzeciw!
- Sprzeciw podtrzymany!
- Nic nie wiem o kapowaniu.
- Wiesz o tym wszystko!
Jeœli czegoœ potrzebowa³em,
wystarczy³o zadzwoniæ.
Samochody za darmo.
Kluc¿e do tuzina kryjówek w mieœcie.
Mog³em postawiæ 20 tysiêcy
w ci¹gu weekendu...
i przepuœciæ wygran¹ w tydzieñ,
albo po¿yczyæ na zap³acenie przegranej.
Nie mia³o to znaczenia.
Nie by³o problemu. Jak brakowa³o forsy,
szed³em coœ ukraœæ.
Kontrolowaliœmy wszystko.
Op³acaliœmy gliny.
Op³acaliœmy prawników i sêdziów.
Wszyscy dostawali w ³apê. Wszyscy brali.
I to siê skoñczy³o.
I to siê skoñczy³o.
To by³o najtrudniejsze.
Dziœ wszystko jest inaczej.
Nic siê nie dzieje.
Muszê narobiæ siê jak inni.
Nie mogê nawet dostaæ
przyzwoitego ¿arcia.
Kiedy zamówi³em
spaghetti z sosem marinara...
dosta³em jakieœ kluchy z keczupem.
Jestem nikim, jak wszyscy.
Resztê ¿ycia prze¿yjê jak frajer.
Henry Hill jest wci¹¿ objêty
Programem Ochrony Œwiadków.
Zosta³ aresztowany w 1987 roku, w Seattle,
za handel narkotykami
i dosta³ 5 lat w zawieszeniu.
Od 1987 roku jest czysty.
W 1989 roku, po 25 latach ma³¿eñstwa,
Henry i Karen Hill wyst¹pili o separacjê.
Paul Cicero zmar³ na chorobê p³uc
w 1988 roku, w wiêzieniu federalnym.
Mia³ 73 lata.
Jimmy Conway odsiaduje 20-letni wyrok
za morderstwo
w wiêzieniu w stanie Nowy Jork.
O zwolnienie warunkowe bêdzie siê móg³
staraæ dopiero w 2004.
Bêdzie mia³ wtedy 78 lat.