Tip:
Highlight text to annotate it
X
Wierze w Ameryke.
Wierze w sen o Ameryce.
W amerykanski styl zycia.
Kazdy Amerykanin powinien miec prace,
rodzine i wlasny dom.
I dwa samochody w garazu, rzecz jasna.
Co robi auto za 100000 dolców?
Glaszcze kierowce po jajach?
To lepsze niz automatyczna skrzynia.
Facet, który ma wóz za 100000 $,
zasluguje, by mu go ukrasc i rozbic.
- Ja prowadze.
- Na pewno nie.
Jak to "nie"?
Prowadzisz jak niedorozwiniety.
A ty jak cholerny maniak.
Krzycz glosniej.
Jeszcze nikogo nie obudziles.
Mylisz sie.
Widziales, jaka mial spluwe?
Wielka.
Mówiles, ze nie bedzie go w domu.
Mamy towarzystwo.
Cholera!
Nie zabijaj mnie!
Mam mnóstwo planów na jutro!
Boze, nie!
Uwazaj!
Uwaga, ludzie.
Cholera!
Nie stuknelismy ich.
Zadowolony? Napedziles mi strachu.
Dlaczego stoimy przed posterunkiem?
Hej, panie wladzo!
Przepraszam.
Napaliles sie trawki?
Wszystko bedzie dobrze.
Móglby pan nam pomóc?
Chcemy pojechac do Disneylandu.
Jedziecie do Disneylandu?
Mój przyjaciel jest niedorozwiniety.
Pochodzi z Arkansas.
Chce jechac do Disneylandu.
Chcesz jechac ze mna do Disneylandu?
Disneyland.
Slyszal pan? Do Disneylandu. Dokad?
Uwielbiam, jak wymawia to slowo. Powtórz.
Uwielbia Disneyland, wiec tam jedziemy.
Jedzcie na wschód do szosy nr 10.
Potem szosa nr 5 na poludnie do Anaheim.
Wszedzie sa drogowskazy.
Gliniarz nie tylko powiedzial, jak jechac,
ale narysowal mape.
Nastraszyl mnie.
Zrób to jeszcze raz, a przysiegam...
Czesc, mala. Ja stawiam.
Drinki dla wszystkich.
Dzieki, Archie.
Za wystepy Twardziela i Archiego.
Do dna.
Jest cos, czego nie rozumiem.
Dzielimy sie zyskiem równo.
Jasne, jestesmy wspólnikami.
To dlaczego zawsze
masz wiecej forsy niz ja?
Nie masz forsy?
Nie martw sie, poradze sobie.
Co moje, to i twoje. Wiesz o tym.
Wiem.
- Podoba mi sie.
- Spokojnie, kochasiu.
Kobieta, która tak wyglada,
musi miec faceta.
I co z tego?
Walczysz jak Peter McNeeley.
Znów chcesz oberwac?
Wspaniale miec cie przy sobie.
Chronisz mnie.
Nie miej zludzen.
Co?
Jak to "co"? Wolalas mnie.
Nieprawda.
Podobno chcialas, zebym sie dosiadl.
Chcialas sie ze mna zabawic.
Zartujesz?
To on tak powiedzial. Chetnie...
Co jest grane?
Czego tu chcesz, gnojku?
O cholera.
Myslisz pewnie,
ze podrywam twoja dziewczyne, ale...
rzeczywiscie lece na nia bardziej
niz ci sie wydaje,
wiec spieprzaj stad,
zanim zgniote ci jaja!
- Zabije cie.
- O co chodzi?
O tego pieprzonego kutasa.
- Wiesz, co ci zrobie?
- Spokojnie, Archie.
Odgryze ci ucho!
Przestan, Archie.
Nie moge, bo ten dupek mnie wkurza!
Te dzikie oczka i smród potu
doprowadzaja mnie do szalu!
Masz problem do rozwiazania.
Nie. Juz go rozwiazalismy.
Ciesze sie, ze mamy to za soba.
Postawie ci drinka.
To dopiero poczatek.
Ja ci pokaze, sukinsynu!
Keats!
Nie tak, czlowieku.
- O co chodzi?
- To sie robi tak.
Stara szkola.
Kochanie? Kotku?
Jak twój ptaszek?
Co to za padlina?
Wyglada, jakby rok przelezala w trupiarni.
Dziekuje.
Dobra, dziekuje.
Jest biznes do zrobienia.
Kradziez samochodów jest w porzadku.
Dobrze sie przy tym bawimy,
ale facet ma dla mnie cos powazniejszego.
To najwiekszy król narkotykowy
na Zachodzie.
Nie zalewaj.
Wiesz, Ron, te twoje wynalazki,
to naprawde...
Moja matka tego uzywa. To dziala.
I dwa samochody w garazu.
To wlasnie ten facet.
Wstap do Salonu Samochodowego Coltona
i spelnij swój sen o Ameryce.
Co dla niego robisz?
Jestem lacznikiem.
Ustawiam robote, organizuje dostawy.
Uszczesliwiam pana Coltona.
Jesli jest tak wielki, jak twierdzisz,
musi byc szczesliwy.
Przemyslalem to. Potrzebujesz forsy.
Jestes jedynym facetem,
któremu w zyciu ufalem.
Móglbym pogadac z Coltonem,
zeby cie przyjal do interesu.
Jestem tylko drobnym zlodziejaszkiem,
a ty mi proponujesz gruba robote.
To bardzo latwe, przysiegam.
- Czyzby?
- Wchodzisz?
Ufam ci. Wprowadz mnie.
Sluszna decyzja.
Podwiezc cie?
Nie, przejde sie.
- Na pewno?
- Jezdze z toba tylko wtedy, gdy musze.
Trzymaj sie, maly.
Policja! Stac!
Zabawa skonczona. Stój, bo ci leb rozwale.
Wykrecasz mi reke.
- Pieprzony pedal!
- Spokojnie.
Dlaczego za mna lazicie?
Przypadkiem bylismy w poblizu.
Dobrze sie bawiles w Disneylandzie?
Mamy go, kapitanie.
Wiesz, ze wygladasz jak wypalona zapalka?
Jakie wiesci, Twardzielu?
Jack, czy jak ci tam.
Wiesci sa takie, El Capitán,
ze ostatni rok mojego zycia
przyniesie wreszcie plony.
O czym ty mówisz?
Mówie o tym,
ze Archie Moses
zabiera mnie na spotkanie z szefem.
Wreszcie zbliza sie koniec Franka Coltona.
Gratuluje, Jack.
Przymkniecie Coltona przyniesie ci awans.
Nie dbam o to.
Wazne, zeby ta gnida
znalazla sie za kratkami.
W przyszlym tygodniu w San Pedro
bedzie ogromna dostawa.
Kiedy sie spotkasz z Coltonem?
Moses zaprowadzi mnie tam jutro.
Wez mikrofon.
Raczej nie.
To dobry pomysl.
Przemysle to.
"Disneyland".
Co?
Nic. Przypomnialo mi sie, co zrobil Archie.
On jest stukniety.
Zaczynasz go lubic?
- Nie.
- Posluchaj.
Za dlugo sie z nim kumplujesz...
i zapominasz, ze to bandzior.
Opowiedz mi cos o sobie, Keats.
Nie ma wiele do opowiadania.
Siedzialem troche
za wlamanie z bronia w reku.
Takie tam drobiazgi.
Masz referencje? Ufasz mu, Moses?
Recze za niego glowa, panie Colton.
To dobrze.
Bo zaufanie to podstawa biznesu.
Swiete slowa.
Powiem ci, kto zyskal moje zaufanie.
Ten oto Moses.
Dziekuje.
I mój kumpel, pan Bledsoe.
Ale wazniejsze, kto go nie zyskal.
Ty.
Nie ufam ci, bo cie nie znam.
Przeszukaj go.
Bzdura. Nie chce go przeszukiwac.
Przeszukasz go nie dlatego, ze chcesz,
ale dlatego, ze musisz, jasne?
Jezu.
Mo, to krepujace.
Znam go jak siebie samego.
Jesli to gliniarz, obciagne panu laske.
Przykro mi, bracie.
Widzi pan, zadnych drutów.
Przeszukaj go dokladnie.
Nic nie ma.
W porzadku.
Nie dowiesz sie, jesli nie sprawdzisz.
Rozumiesz?
Pamietajcie,
nikt sie nie rusza, póki Jack nie da znac,
ze Colton jest na miejscu.
- Kapitanie.
- Slucham, Jack.
Niech mi pan pozwoli przymknac Archiego.
Chlopakom podskoczy poziom hormonów.
Nie chce,
zeby którys zrobil Archiemu krzywde.
Wiedzialem. Lubisz tego sukinsyna.
- Znam go. Nie jest taki zly.
- To menda.
Czuje sie za niego odpowiedzialny.
Moze pomoge mu sie pozbierac,
gdy bedzie po wszystkim.
Jestes spiety. Wyluzuj sie.
Wszystko bedzie dobrze.
Spokojnie. To mily piesek.
Jak sie masz, stary?
Lubisz to? Widzisz? Lize mnie.
Przepada za mna.
Przed chwila wylizal sobie jaja
i chce sobie zmienic smak.
Hej, Ese, nie strzelaj. To ja.
Jak leci?
Colton nie wspominal o nowym facecie.
Rigo, to Twardziel Keats, mi amigo.
Co jest grane?
Co z toba? Oprócz mnie nikt cie nie lubi.
To, co widzisz, to stuprocentowa...
heroina najwyzszej jakosci.
Gdzie twój kumpel, Colton?
Przyjdzie sprawdzic, jak sie spisalem.
Pospiesz sie. Do góry.
Dobrze. Troche szybciej.
Co sie tak rozgladasz?
Odpieprz sie. O co ci chodzi?
Chodzi mi o to, ze sie rozgladasz!
- Spokojnie, stary.
- Powiedz cos temu kurduplowi.
Ten pieprzony maricón mnie wkurza.
Zachowuje sie jak glina.
Nie jest glina.
To mój przyjaciel. Uspokój sie.
- Skad mam wiedziec?
- Myslisz, ze to gliniarz?
Na pewno nie.
Spójrz. Zadowolony jestes, dupku?
Ty pieprzony sukinsynu!
- Jazda!
- Co z Coltonem?
Do diabla z Coltonem! Wszyscy do akcji!
Archie Moses, jestes aresztowany.
- Glupie zarty.
- Masz prawo milczec...
Traktowalem cie jak brata!
Jak mogles mi to zrobic?
Moses, przestan!
Co z toba, do cholery?
Nikt nie zrobi mu krzywdy.
Daj spokój, Moses.
Jesli sie teraz poddasz, zawrzemy uklad.
Nie wchodze z toba w zadne uklady,
ty parszywy oszuscie!
Poddaj sie.
Zabija cie tutaj.
Dobra, Keats, wychodze. Nie strzelaj.
Nie wyglupiaj sie, Moses.
Rzuc bron, bo mu odstrzele leb!
Nie zrobisz tego. Lubisz zwierzeta.
Nienawidze psów!
Wynos sie stad, ty glupi, wstretny kundlu!
Próbuje ocalic ci zycie.
Pieprze cie!
Nie. O Boze, nie.
Jack dostal.
Lapcie tego sukinsyna!
Bledsoe, tam byl straszny bajzel.
Gdzie sie podziewaliscie?
Zlapalismy gume, dupku.
Cholera!
To mnie kosztowalo miliony dolców.
Jestem wsciekly.
Przepraszam. Popelnilem blad.
Jak powiedziales?
"Jesli to glina, obciagne panu laske".
Dokladnie tak.
Nie pamietam, zebym tak mówil.
Moze to powiedzial Bledsoe?
To twój ostatni posilek. Smacznego.
Nie rób tego, prosze. Nie musisz tego robic.
Zabierzcie tego kundla!
Zawiodles mnie, gnojku!
Szybciej.
- Spada cisnienie.
- On krwawi.
Za wystepy Twardziela i Archiego.
Do dna.
Kiedy to sie stalo?
Jestes jedynym facetem,
któremu w zyciu ufalem.
Disneyland.
Witaj wsród zywych.
Musisz byc cierpliwy.
Nie bedzie ci latwo stanac na nogi,
ale jestes w dobrych rekach.
- To Traci Flynn, twoja terapeutka.
- Czesc.
Informuj mnie na biezaco.
Dobrze.
Opusc.
Smialo, Jack.
Chce, zebys doszedl do konca drazków.
Wysun noge.
Przenies ciezar ciala. Teraz druga noga.
Piec razy.
Swietnie ci idzie.
Smialo, Jack. Jestes juz gotów.
Jestem z ciebie dumna.
Duch we wlasnej osobie.
Nawet kula w mózgu nie dala mu rady.
Milimetr w prawo lub w lewo
i byloby po nim.
Nie chcialbym z nim zadzierac.
Prosze pana!
Dokad pan jedzie?
Do Meksyku. Zaczac zycie od nowa.
Chce zostac toreadorem.
Pil pan?
Pól butelki piwa, ale pies sie urznal.
Prosze wysiasc
i przejsc kawalek po prostej.
Juz sie robi.
Wiec macie Mosesa.
Co ja mam z tym wspólnego?
Moses bedzie swiadkiem oskarzenia.
Bedzie sypal Coltona?
Colton sie nie ucieszyl,
ze Moses sciagnal mu na kark gliniarza.
Wydal na niego wyrok.
Moses zajrzal smierci w oczy...
i jest gotów podac nam Coltona na tacy.
Steve Finch z wydzialu narkotyków.
On tu rzadzi.
Co Moses bedzie z tego mial?
Lagodny wyrok.
- Jak lagodny?
- To jeszcze do ustalenia.
- Bzdura! Jak lagodny?
- Jack, uspokój sie.
Mam sie uspokoic?
Ten palant strzelil mi w glowe.
A jeszcze wiekszy palant
chce mu to puscic plazem.
Jack, to nie jest tak.
- Moses pójdzie siedziec...
- Wiesz co?
Zalatwcie to sami. Mnie w to nie wciagajcie.
Zaczekaj, Jack.
Zawarlismy z Mosesem uklad.
Postawil jeden warunek.
Jaki warunek?
Nie obchodzi mnie, dlaczego chce,
zebys to ty go przywiózl!
Doprowadzimy sprawe do konca.
Nie masz sie czego obawiac.
Damy ci obstawe.
Myslisz, ze boje sie Mosesa?
Po tym jak go zdradziles,
nie zdziwilbym sie, gdyby ci wpakowal...
Uspokój sie, Jack.
Masz racje, Stench.
Boje sie Mosesa.
Boje sie, ze gdy go znów spotkam,
zabije go.
Daj spokój.
Pilnuj wlasnego nosa!
Niech ktos inny go przywiezie.
Dla mnie ta sprawa jest skonczona.
Twoi kumple mówia to samo.
Mówia, ze juz nie jestes ten sam, Jack.
Ten strzal pozbawil cie czegos.
Nie znalam cie przedtem, ale...
mysle, ze maja racje.
- O co ci chodzi? Jestem szczesliwy.
- Daj spokój.
Udajesz, ze lubisz swoja prace.
To ci zajmuje 8 godzin na dobe.
Udajesz, ze Moses nie istnieje...
i to ci zajmuje 24 godziny na dobe.
Póki nie zamkniesz tej historii z Mosesem...
Chodz do mnie.
Masz racje, jak zwykle.
Masz racje.
Dobra, Keats, siad.
Grzeczny piesek. Teraz blagaj o zycie.
Tak, Keats.
Skomlij. Potrafisz.
To za malo. ***.
Trafiony!
Biedaczyna.
Dziwie sie, ze przyjechales.
Dlaczego ten wiezien nie jest skuty?
Skad my to znamy? Wylazl z niego gliniarz.
- Nie zamierzal uciekac.
- Skujcie mu...
rece, nogi, stopy.
Skujcie mu nawet jaja.
A potem wsadzcie go do samolotu.
Zanim zalozycie mi kajdanki,
pozegnam sie z psem.
To najlepszy przyjaciel czlowieka.
Co ty na to? Popatrz tylko.
Lize mnie, bo mnie lubi.
Nie udaje przyjaciela,
zeby mnie wykorzystac.
Czy ja mówie niewyraznie?
- Nie.
- Wiec zalóz mu kajdanki!
Nie chcesz wiedziec,
dlaczego poprosilem o ciebie?
Wiem, dlaczego.
Chcesz skonczyc, co zaczales.
Ostrzegam cie, Moses,
zabije cie pod byle pretekstem.
Spróbuj tylko kichnac, pierdnac, beknac,
a zastrzele cie jak psa.
A co z mlaskaniem?
Glosno mlaskam przy jedzeniu.
Zastrzelisz mnie za to?
Nie bede próbowal sztuczek.
Jestes wsciekly za tamto.
Nie chce slyszec, co masz do powiedzenia,
na zaden temat.
I zastrzele cie za glosne mlaskanie.
Padnij! Snajper!
- Chca mnie zabic!
- Do samolotu!
Szybciej! Biegiem!
Co tam sie dzieje?
- Pilot nie zyje.
- Mam za soba 1000 godzin.
- Co?
- Przelatalem 1000 godzin.
- Bzdury!
- W biznesie Coltona import-eksport.
Przepraszam, stary.
No dobra, pilotuj.
Najpierw musisz mnie przeprosic.
- Co?
- Przepros! Zrobiles mi swinstwo.
Lepiej sie pospiesz.
Pilotuj ten samolot, bo ci leb rozwale.
Pilotuj go!
Jestes zlym czlowiekiem, stary.
Jaja mi sie wciskaja do gardla.
Znów chcesz mnie zabic!
Mayday. Czy ktos mnie slyszy?
"Mayday"? To film z Kirkiem Douglasem?
Ze wszystkiego stroisz sobie zarty?
Tracisz czas.
Dolecimy do Los Angeles?
Bez paliwa nie.
Przestrzelili nam zbiorniki.
O cholera!
Najpierw rozbije sie dziób, prawda?
Bede w ogonie, przy czarnej skrzynce.
Teraz dopiero sie zacznie!
O cholera! Zatrzymaj sie!
Ocalilem ci zycie!
Dam ci dobra rade. Nie ruszaj sie.
Nie ruszaj sie.
Mówilem: "nie ruszaj sie!"
Nie ruszylem sie, dupku!
Samolot sie zeslizguje.
Pomalu.
Spokojnie.
Nie krzycz. Echo wytwarza wibracje.
Musisz mówic szeptem. Szepcz.
Cholera! To tez nie skutkuje!
Raz,
dwa,
trzy!
W ten sposób Bóg nakazal ci mnie puscic.
Chyba sluzymy róznym bogom.
Mój kaze mi cie zastrzelic
i zepchnac w przepasc.
Nie lubie twojego boga.
Przeraza mnie.
Teraz ja jestem twoim bogiem.
Jestes kawalkiem gówna, wiesz?
Czasem wolalbym, zeby ta kula cie zabila.
Uwazaj, co mówisz.
To okropne.
Przez rok udajesz przyjaciela,
a potem mnie przyskrzyniasz.
Tak robia stworzenia zimnokrwiste,
a nie istoty ludzkie.
To byla moja praca! Rozumiesz?
Teraz twoja praca
to dostarczenie mnie calym i zdrowym.
A ty jestes gliniarzem,
który robi, co do niego nalezy. Mam racje,
policjancie Keats?
Masz racje.
Gdybys sie dziwil, ze to tak bardzo boli,
wiedz, ze dzieki tobie
mam w glowie metalowa plytke.
Od tej chwili uwazaj, co do mnie mówisz.
Powaznie, Keats.
Zmruz tylko oko, a juz mnie tu nie ma.
Czyzby?
Dostarczysz do Los Angeles
tylko wlasnego fiuta.
To mi przypomnialo, ze chce mi sie siusiu.
Sikaj w spodnie. Nie zatrzymamy sie.
W spodnie?
Nie robie tego, odkad skonczylem 24 lata.
Mówie powaznie. Musze sie wysikac.
Musze sie wysikac!
Masz 15 sekund.
To za malo.
Musze rozpiac rozporek,
a potem strzasnac.
Masz 10 sekund.
O Boze!
Wiem, ze mi nie uwierzysz,
ale to, ze cie postrzelilem,
- to byl...
- Czas minal.
- Nie skonczylem.
- Owszem.
Przestan! Zmoczylem spodnie!
Wstawaj!
Obsikalem sie!
Popelniles wielki blad,
powodujac, ze obsikalem spodnie,
bo nadejdzie czas zemsty. Nie wiem kiedy,
pewnie wtedy, gdy zasniesz,
bo wiem, ze niedlugo zasniesz.
Wiesz, co sie stanie?
Nasikam na ciebie.
To znacznie gorsze.
Jestem oblany wlasnym moczem.
Z wlasnym moczem mozna wytrzymac.
Ale ty bedziesz oblany moim,
a to jest okropne.
Kaze innym sikac na ciebie.
Kaze sikac na ciebie zwierzetom.
Krowom, swiniom.
Calej farmie kaze cie obsikac.
Co to za dziwne miejsce?
DOMEK MYSLIWSKI - FILMY ***
W porzadku, maja ***.
Czym moge panom sluzyc?
Musze skorzystac z telefonu.
Nazywasz sie Charlie?
Charles.
Widzialem szyld. Macie tu ***?
Tak. W znakomitym wyborze.
Swietnie. Lubie pornosy.
Ciesze sie.
To ja, kapitanie.
Ktos dal Coltonowi cynk
o miejscu spotkania.
Wiemy. Slyszelismy o napadzie.
Nic ci nie jest?
Nie. Kto jest z panem?
Finch.
Jestesmy na przedmiesciu Flagstaff.
W motelu Domek Mysliwski.
Znajdziemy. Przyslemy tam kogos rano.
Niech pan nikomu nie mówi.
Nikomu nie mozna ufac.
Pewnie sie nudzisz w tej dziurze.
Nie masz tu nic do roboty.
Czesto sie onanizujesz?
Co rozumiesz przez "czesto"?
Masz piec minut wolnego.
Idziesz sobie do jednego z pokoi,
sciagasz majteczki i do roboty.
Przepraszam.
Potrzebny nam pokój.
Nie jestescie chyba...?
Mialem ciezki dzien, daj mi ten pokój.
Dobrze,
wypelnij ten formularz,
prosze.
Charlie, podejdz tu.
Chce z toba pogadac.
Mówi, ze nie jest gejem, ale...
nie wiadomo, jak by na niego podzialalo
kilka drinków i masaz.
Moze zmienilby zdanie?
Patrz, jak on stoi.
Czyz nie jest gejem?
Czeka na ciebie.
To jest... Ja nie...
To twoja zona?
Tak.
Cholera, ostra.
Dziekuje.
Moglibysmy sie niezle zabawic we trójke,
nie sadzisz?
Co masz na mysli?
Dobrze wiesz.
Który pokój?
Zobaczymy.
Wolny jest tylko...
apartament dla nowozenców.
Bierzemy.
Charlie, podejdz, prosze.
Co o tym myslisz?
Ja, ty i ta dama
moglibysmy zrobic kanapke.
Jak to?
Ty jestes kromka chleba,
ona jest kromka chleba, a ja jestem salami.
Nie moze jesc kanapek. Jest na diecie.
Przemysl to.
Chodzmy.
Bawcie sie dobrze.
Dziekuje, ze sie tu zatrzymaliscie.
"Ty
"moja ukochana
"Slodko-gorzkie
"wspomnienia
"To wszystko
"co biore ze soba
"Wiec zegnaj
"nie placz, prosze
"Oboje wiemy, ze nie jestem tym
"czego potrzebujesz
"A ja
"zawsze bede cie kochal
"Zawsze bede cie kochal"
Zamkniesz sie wreszcie?
Keats, zawsze bedziesz moim gorylem.
Wiesz o tym.
Niech zgadne. Upusciles mydlo?
Zabierz to z mojego tylka.
Chodz natychmiast do lózka.
Hej, Charlie.
Czego chcesz, Chuck?
Nie, jestesmy w jakims zapyzialym
Beaver Pelt.
Jak sie stamtad wydostaniecie?
Wylacz to.
Facet na niej lezy, a ona je jablko.
To zabawne.
Przepraszam. Co powiedzialas?
Co sie tam dzieje?
Odglosy jakby sie ktos kochal.
Nikt sie nie kocha. To tylko Moses.
Wylaczysz to wreszcie?
To *** z lat 70. Wiesz, co ci powiem?
Facet ma fiuta z pejsami.
Co masz na sobie, mala?
Co mam na sobie?
Te czarna, koronkowa koszulke,
która ci kupilem?
Tak, rzeczywiscie.
Dlaczego pytasz?
Nie wiem.
Tak tu sobie siedze i mysle o tobie.
Naprawde za toba tesknie.
Ja za toba tez.
Musze konczyc.
Skad to masz? Nie przeszukali cie?
Schowalem w tylku. Chcesz pociagnac?
Tak.
Co ty wyprawiasz?
Zmarnowales dobry towar.
Z kim rozmawiales? Ze swoja dziewczyna?
Nie wiedzialem, ze masz dziewczyne.
Chyba sie z nia ozenie.
Ozenisz sie z nia? Ja sie nigdy nie ozenie.
Nie móglbym nikogo wciagac
w moje zalosne zycie.
I dwa samochody w garazu, rzecz jasna.
Jak to sie stalo,
ze wplatales sie w takie gówno?
Nie wiem.
Tylko w lamaniu prawa jestem dobry.
Mialem normalna prace. Pomocnik kelnera.
Wylecialem po trzech dniach.
Nie umiem podawac ludziom masla.
Stawiam na faceta w zóltych spodenkach.
20 dolców na faceta w zielonych.
Jestes mi juz winien 20 dolców.
Za co?
Za mecz Knicksów w Forum.
Pamietasz, chciales sie zalozyc
o cala forse. Oszalales...
ze szczetem.
Moze to ja oszalalem.
Te cholerne kajdanki!
Okropnie mnie wkurzasz, czlowieku.
Zrobilbym dla ciebie wszystko.
Zaslonilbym cie wlasna piersia, Keats!
Zaloze sie,
ze to nie jest twoje prawdziwe nazwisko.
Cholera jasna. Nie nazywasz sie Keats?
Nazywam sie Jack Carter.
Mówilem ci o najintymniejszych sprawach,
jak nikomu innemu w calym moim zyciu.
A ty nawet nie powiedziales,
jak sie nazywasz?
Bylem tajniakiem. Co mialem robic?
Nie powiedziales nikomu?
O czym?
O tym, co ci mówilem!
Pewnie kazdy gliniarz o tym wie!
O tym, ze za mocno cie obrzezali?
Bzdura! Wymyslilem to,
zeby cie rozsmieszyc.
Nie martw sie, nikomu nie powiedzialem.
Jestes klamca.
Odczep sie.
To nie ja zszedlem na zla droge!
Moze i jestem przestepca,
ale nikomu nie zrobilem tego, co ty mnie.
To manipulowanie ludzkimi uczuciami.
Dlatego boli cie glowa. Czujesz sie winny.
- Boli mnie glowa, bo mi ja przestrzeliles.
- Keats.
Carter. I nadstawialem tylka,
zeby ci nikt nie zrobil krzywdy.
A co za to dostalem? Kule w leb.
To byl wypadek.
- Nie wciskaj mi kitu.
- To prawda.
Przyznaj, ze to, co mi zrobiles,
bylo gorsze niz to, co ja zrobilem tobie,
albo siedz cicho!
Tak bylo.
Nie mów tego!
Wypadek!
Z moja glowa jest znacznie lepiej.
Bede spal dzis jak dziecko. A ty?
Przepraszam, ze zabrudzilem muszle.
To byl wypadek.
"A ja
"zawsze bede cie kochal"
Kochanie, zawsze mówilas,
ze trzeba spróbowac czegos nowego...
dla podtrzymania naszej namietnosci.
Skad wiesz,
ze nie smakowalaby ci kanapka?
Dosyc, ogierze, powiedz dobranoc.
Musze konczyc, kochanie. Dobranoc.
Gdzie oni sa?
- Kto?
- Dobrze wiesz.
Spytam jeszcze raz,
a potem twój mózg wyladuje na panu Losiu.
Bungalow 7.
Dobranoc.
Wsiadajcie!
Dobra, Charlie! Jedz!
Schyl glowe.
Ci goscie zadarli z niewlasciwym hombre.
Nie wyjda z tego zywi! Jedzmy!
- Zblizaja sie!
- Cholera.
Nie jedziesz za szybko, Charlie?
Nie martw sie.
Znam te lasy jak wlasna kieszen.
Uwazaj!
Ten wiaz przewrócil sie
podczas burzy tydzien temu.
Oni chyba nie sa miejscowi.
To Potok Jimmy'ego.
Wpadnijcie kiedys na ryby, dobrze biora.
Staje ci, gdy to robisz?
Raz mi stanal, zanim wyruszylismy.
Dalej, Charles.
Nie podoba mi sie ten blysk w jego oku.
Dokad jedziesz? Co ty wyprawiasz?
Boze Wszechmogacy! Charlie!
Diabelski Uskok.
Gleboki na 70 m.
Latwo tam wpasc po ciemku.
Po ciemku chetnie wpadlbym do ciebie.
- Daj mi spokój. Wysiadaj.
- Nie badz taki wstydliwy.
W porzadku, Charlie.
Tak?
Panie Colton,
zgubilem ich i nie wiem, gdzie sa.
Zaczekaj chwile.
Pieprzony idiota! Palant!
Naturalnie, skoro ich zgubiles,
to nie wiesz, gdzie sa, idioto.
Przepraszam.
Gdzie oni moga byc?
Pewnie w drodze do Los Angeles.
Do zobaczenia.
Zachowales sie jak bohater, Charlie.
Znów mi zakladasz kajdanki. Dziekuje.
To Finch.
To musi byc Finch.
- Jednego nie rozumiem.
- Czego?
Jest z wydzialu narkotyków.
Oni zazwyczaj nie biora lapówek.
Colton potrafi kupic kazdego,
kto moze mu sie przydac. Ty sukinsynu!
Zrujnowales mi zycie!
Przepraszam.
Dokad idziesz?
- Dzwonie do FBI.
- Co?
Czy ty sluchasz, co ja mówie?
Uwazasz, ze Colton kupil tez agentów FBI?
To chyba ta plytka w twojej glowie.
Przedtem nie byles taki glupi.
Colton ma notes z nazwiskami.
Gliniarze, sedziowie,
agenci FBI.
Wiem, bo sam tam wpisalem kilka nazwisk.
Boisz sie FBI, bo trudniej ci bedzie uciec.
Klopot w tym,
ze swiat jest dla ciebie czarny lub bialy.
Nie zdajesz sobie sprawy,
ze wiekszosc ludzi zyje w szarosciach.
Oszczedz mi tej filozofii dla ubogich.
Ufam FBI bardziej niz facetowi,
który strzelil mi w glowe.
Mozesz mnie nazwac dziwakiem.
Autobus przyjezdza o 19:00.
Dobrze. Czesc.
Moge zadzwonic do matki?
Po co?
Wlasnie mnie zabiles.
Chce z nia pomówic ostatni raz.
- Nie.
- Wiesz, ze dzwonie do niej w kazdy wtorek.
Bedzie sie martwila, jesli nie zadzwonie.
Masz drobne?
Zawsze lubilem twoja mame.
Co u niej slychac?
Gdyby przestala pic i palic trawke,
wszystko byloby w porzadku.
Lekarz mówi...
Nie rozmawiajmy o mojej matce.
Dlaczego sie tak najezasz?
Serce by jej peklo,
gdyby wiedziala, co mi zrobiles.
Wykonywalem swoja prace. To wszystko.
Ona cie uwielbiala! Mówila, ze jestes moim
jedynym prawdziwym przyjacielem.
Jest sygnal.
Powiedziales jej, co sie stalo?
Nie móglbym.
Mozesz mi pomóc? Dziekuje.
Co slychac?
Jestes na haju, mamo?
Nic nowego pod sloncem.
U Twardziela Keatsa wszystko w porzadku.
Tak, jest tutaj. Stoi kolo mnie.
Chcesz z nim rozmawiac?
Dam mu sluchawke.
Powiedziales, ze nie czujesz sie winny.
- Nie chce z nia rozmawiac.
- Porozmawiaj z moja mama, Carter.
Osobiscie. Tak wypada.
Czesc, mamuska.
Znakomicie.
Nie, mam nowa dziewczyne.
Nazywa sie Traci.
Nie Stacy. Traci.
Nie jest taka jak ta dziwka z Meksyku.
Tak, opiekuje sie Archiem.
Wiem.
On tez jest moim najlepszym przyjacielem.
Nie moge sie doczekac,
kiedy sie zobaczymy.
Upieczesz dla mnie ciasto? Wspaniale.
Pa.
Ja tez cie caluje.
- Zabije cie za to.
- Przestan, Carter.
To nasi.
- Blues Brothers?
- Tak.
Zgadnij, który z nich jest twoim ojcem.
Ten w kapeluszu.
Detektyw Carter?
Agenci specjalni Gentry i Cole.
Ciesze sie, ze was widze.
Gentry i Cole?
I co z tego?
Nie zwracajcie na niego uwagi.
To przyglup.
Miales pewnie trudna przeprawe.
Jeszcze jak.
Darryl Gentry.
To moje imie. Nie wzywaj go na daremno.
Masz na imie Darryl, prawda?
Po bracie mojej matki.
Skoro mowa o przyglupach,
wuj Darryl to dopiero byl kretyn!
Skad znalem twoje imie?
Co?
Skad wiedzialem, jak masz na imie?
Pewnie przedstawilem sie na dworcu.
Rzeczywiscie. Pamietasz, Keats?
Na dworcu powiedzial:
"Jestem Darryl. Darryl Gentry".
Bo ja nie jestem jasnowidzem.
Gdybym byl jasnowidzem,
wiedzialbym, ze jestes glina.
Co robisz, zeby sie przymknal?
To zazwyczaj skutkuje.
Trzymaj kierownice!
Cholera. Zamierzasz strzelac?
Wysiadaj z mojego auta!
Nic ci nie jest?
To dobrze. Szerokiej drogi.
O Boze. Toczy sie jak pilka.
Wystep Twardziela i Archiego.
Dobra robota.
Nie klamalem, mówiac ci o facetach z FBI.
Faktycznie.
Ani wtedy, gdy mówilem,
ze postrzelilem cie przypadkiem.
Nie zaczynaj.
Moze nie wiem, skad pochodzisz,
do jakiej szkoly chodziles,
czy twój ojciec byl handlarzem narkotyków,
ale ty znasz mnie. Przyznaj.
Powiedz, ze nie jestem klamca.
Przyznaj to, Keats.
Nie jestes klamca.
Alleluja.
Hej, Mo.
Mój ojciec naprawde zmarl
z przedawkowania.
Jestes jedyna osoba,
której to powiedzialem.
Uscisnalbym cie,
gdyby nie te cholerne kajdanki.
Pocaluj sie gdzies.
Colton chce mnie dorwac,
a policja zaproponowala mi uklad,
bo wiem, jak funkcjonuje interes Coltona.
Jak przepuszcza narkotyki i brudna forse
przez salon samochodowy...
i co jest zapisane w jego notesie.
W tym z nazwiskami?
Móglbys wsadzic Coltona na dozywocie.
Pomóglbym ci...
Gdybym cie puscil?
Glinom na mnie nie zalezy. Chca Coltona.
Nie moge.
A mozesz poslac mnie za kratki?
Wystawisz Coltona i nie posiedzisz dlugo.
Przemyt narkotyków i postrzelenie gliny.
Spotkamy sie za 10 lat.
Jesli Finch nie zabije mnie
w drodze do komendy glównej.
Nie zawioze cie tam.
Zawioze cie na mój posterunek.
Ufam tym ludziom. Nic ci sie nie stanie.
Jestesmy przyjaciólmi, Keats.
Czy to cos dla ciebie znaczy?
Tylko mi nie mów, ze to twoja praca.
To bzdura!
Wykonywalem swoja prace wtedy
i wykonuje ja teraz.
To podla robota!
Przechyl glowe w lewo.
Plytka zaklóca odbiór!
Jezu! Masz racje.
Gdzie kapitan?
Nie widzialem go.
Marnie wygladasz. Idz do domu.
Zajmiemy sie tym gosciem.
Mówia ci cos nazwiska Sulliman i Jones?
Co z toba, Jack?
Nagle przestales ufac wszystkim?
Nie ufam nikomu, Whoopi.
Sulliman, Jones.
Pierwsze slysze.
Nie dopuszczajcie do niego Fincha,
jest na liscie plac Coltona.
Sukinsyn. Od razu mi sie nie spodobal.
Zrobisz cos dla mnie?
Sprawdzisz od czasu do czasu,
co z moja mama,
czy nie pali za duzo trawki?
Nie mam kogo o to porosic.
Zalatwione.
Zaopiekuje sie nia.
- Witaj, jasnooka.
- Jack, gdzie jestes?
Jestem... Halo?
Witaj w domu, Jack.
Ty sukinsynu.
Zrób jej krzywde, a przysiegam...
Posluchaj. Jestem biznesmenem,
wiec zróbmy interes.
Ty masz cos, czego ja chce,
ja mam cos, czego ty chcesz.
Wymienmy sie.
Nie mam Mosesa. Odstawilem go.
Fatalnie sie sklada, co?
Lepiej go odzyskaj.
Przyprowadz mi Mosesa,
albo juz nie zobaczysz swojej dziewczyny.
Wpadnij tutaj.
Uwazaj.
Nie rób tego, o co cie posadzam,
bo zadnemu z nas to sie nie spodoba.
Zaczekaj! Musze go miec z powrotem.
Co ty wygadujesz?
- Sam go zawioze do komendy.
- Dlaczego?
Co cie to obchodzi? Odpieprz sie.
Jesli mnie zabiera, idziemy.
Przykro mi, ze sie nie zabawisz.
Wiedzialem, ze nie zawiedziesz.
Zadzialalo ostatnie spojrzenie?
Tak, wszystkie.
Dokad idziecie?
Musi mi pan zaufac, kapitanie.
On jest trefny.
Co?
Slyszal pan.
Oszalales?
- Wyjasnie to pózniej.
- Nie, wyjasnisz to natychmiast.
Jensen.
Ten facet nazywa sie Jensen?
Dlaczego?
- To nie Finch. Jensen pracuje dla Coltona.
- O czym on mówi?
Zabierz mnie stad natychmiast!
Mówi, ze pracujesz dla Coltona. Odsun sie!
Klamie, sukinsyn.
On nie klamie.
Slowo tego palanta przedkladasz *** moje?
Nie mam innego wyjscia.
Jestes zawieszony, sukinsynu.
Odprowadz wieznia z powrotem.
Nawet o tym nie mysl!
A ty...
Powinienes sie wstydzic.
- Czesc, stary.
- Jak leci?
Nie moge uwierzyc, ze to Jensen.
Byl dla mnie jak ojciec.
Cholera!
Nie powiem ci, bo sie wsciekniesz.
Co takiego?
Jest szansa,
nie jestem pewien na 100%, ale...
moze to byl Benson, nie Jensen.
Robisz sobie jaja?
Nie jestem pewien.
Raczej jestem pewien, ze to Benson.
- Jensen brzmi podobnie.
- Kopne cie w tylek!
Jensen, Benson, to sie rymuje.
Nie czepiaj sie mnie!
Ja sie czepiam?
Powinienes sie cieszyc,
ze twój szef jest czysty.
Podnioslem reke na przelozonego,
grozilem mu bronia.
Mam sie cieszyc?
Dobrze sie stalo, bo wreszcie
zareagowales jak czlowiek, nie jak glina.
Nie zostawiles mnie w celi
i uwielbiam cie za to.
Moses.
Przysiegam, odwdziecze ci sie.
Musze ci cos powiedziec.
- Wal smialo.
- Nie wkurzysz sie?
Nie. Zakochalem sie w tobie od nowa.
Dobra. Colton ma Traci.
Wypusci ja, jesli dostanie ciebie.
Teraz wiesz.
Ciagle robisz mnie w konia!
Nie robie cie w konia,
ale bez ciebie nie moge jej odzyskac.
Tylko ty wiesz, gdzie on mieszka.
Jesli tam pójde, nie wyjde zywy.
Nie ma mowy.
W porzadku!
Mysle, ze mnie oklamales.
Odnosnie czego?
Mówiles, ze zaslonilbys mnie
wlasnym cialem.
Kiedys bym tak zrobil,
ale to juz historia.
Wiec nie rób tego dla mnie.
Zrób to dla siebie,
bo póki zyjesz,
Colton bedzie chcial cie sprzatnac.
Uda mu sie, to tylko kwestia czasu.
Cholera by to wziela.
Dobra, daj mi bron.
Jestes zbiegiem. Odpowiadam za ciebie.
Nie moge dac ci broni.
Nawet jesli grozi mi smierc?
Nawet jesli Traci grozi smierc?
Daj spokój z ta czernia i biela,
wejdz do swiata szarosci.
Pan Colton nas oczekuje.
Na pewno.
Daj mi to.
Idzcie przodem.
Prosto w oko!
Cieszysz sie, ze dales mi bron?
Te drzwi nie maja alarmu.
- Dokad prowadza?
- Do kuchni. Nigdy tam nikogo nie ma.
Cholera!
Zabierz ja stad.
Mysle, ze jedza fajitas.
Cholera!
Rzuc tym w niego.
Teraz!
Nigdy nikogo tu nie ma?
Cholera.
Tylko na to cie stac?
Chodz tutaj.
Sukinsynu!
Dzieki Bogu. Tak sie balam!
Gdzie Colton?
Odjechal, jak tylko zaczela sie strzelanina.
Chodzmy.
Tam jeszcze moze ktos byc.
Nie mam broni.
Ja mam.
Swietnie. Daj mi.
Rece do góry, Jack.
Nie czas na zarty.
Rece do góry, albo zrobie z ciebie sito.
Idz w kierunku drzwi.
A wiec to bylas ty?
Przykro mi.
Strzel mi w glowe, mniej bedzie bolalo.
Oddaj bron, suko. Dziekuje.
- Gdzie byles?
- Szukalem notesu. Tu jest napisane,
ze praca Traci polega
na zblizeniu sie do kogos i zdradzeniu go.
Nic dziwnego, ze ja lubisz.
Jack, prosze!
Ruszaj!
Colton wiedzial, ze bedziesz mnie szukal.
Naslal na ciebie te wiedzme,
liczac, ze naprowadzisz go na mój slad.
Colton mnie do tego zmusil.
Grozil mi smiercia.
Nabiera cie, Keats.
Ale ja sie w tobie zakochalam.
Stul pysk.
Przysiegam na Boga.
Lze jak pies!
Zamkniesz sie, do cholery?
Spróbuj mnie zmusic.
Musze sie nauczyc bic. To bylo zalosne.
Nie rób tego, Moses!
Twoja dziewczyna do mnie strzela.
Mam jej prawic komplementy?
Traci!
Odlóz bron.
Wychodze stad. Nie próbuj mnie zatrzymac.
Przestaniesz wreszcie?
Nie bierz tego do siebie. Taka mam prace.
Cholera! Juz to gdzies slyszalem.
Zamknij sie, Moses.
Traci, prosze.
Traci, prosze.
To nie jest przyjemne, prawda, Keats?
Wychodze. Dosc juz ofiar.
Wez bron, Keats. Ona jest stuknieta.
Odlóz bron.
Uwazaj!
Hej, Jack, masz niesamowitego wspólnika.
Najpierw daje sie przymknac,
a potem zastrzelic.
Wiesz, co? Zapomnij o nim.
Caly mój biznes polega
na kantowaniu podobnych idiotów.
Wstap do Salonu Samochodowego Coltona.
Wstap do Salonu Samochodowego Coltona.
Odstapie ci nowego wspólnika.
Bez kuli w karku.
Nieuszkodzony ma wieksza wartosc.
Wstap do mojego biura.
Móglbym cie teraz zabic. Ale najpierw...
ostro ci wpieprze.
Cholera!
Powiedzmy sobie jasno.
Wlamaliscie sie tu, zeby mnie zabic.
To za to, ze chciales mnie zmusic
do obciagniecia laski.
Nie moge uwierzyc, ze to zrobiles.
Co?
Naprawde zasloniles mnie
wlasnym cialem.
To milo z mojej strony, prawda?
Usiadz. Obejrze to.
To tylko powierzchowna ranka.
Jestem ranny w ramie. To boli.
A wiesz jak boli rana w glowie?
Pewnie bardziej.
Te notatki powinny udobruchac
tego Bensona czy Jensena.
Nazywa sie Jensen. Lepiej znikaj stad.
Dziekuje, stary.
Uwazaj na siebie. Spróbuj nie narozrabiac.
Skonczylem z lamaniem prawa.
Jade do Cabo.
Pic margarity, piescic seńority.
Do diabla z tym. Zostane toreadorem.
Ci goscie zarabiaja kupe forsy. Przyjedz.
Moze.
Na wystepy Twardziela i Archiego.
Na wystepy Jacka i Archiego.
Do zobaczenia.
Do zobaczenia, Moses.
W Ameryce sa inne zwyczaje
niz w Meksyku.
Tam ludzie sie caluja
juz przy pierwszym spotkaniu,
zeby sie lepiej poznac. To jest przyjemne,
choc moze sie wydawac dziwne.
Jestes taki zabawny, seńor.
Jestem zabawny i przystojny. Przyznajcie.
Nie wygladam nadzwyczajnie,
ale calkiem niezle. Na 7 w skali 1:10.
Która z was robila to z toreadorem?
- Zadna? Reka do góry.
- Nie lubimy toreadorów.
Zal nam zabijanych byków.
Nie zabilbym byka. To w zlym guscie.
Chcialbym go blizej poznac.
Nauczyc go czytac,
namówic, zeby rzucil palenie.
Byki nie powinny palic.
Jak leci?
Nie lubimy,
jak gringos zaczepiaja nasze kobiety!
Podzielam wasze zdanie.
Dlatego wychodze. Milo mi bylo poznac.
O Boze. Dajcie spokój.
Kto ma na pienku z nim, ma tez z nami.
Prawda, Keats?
Nie chcecie mi chyba dolozyc
na oczach mojej matki?
Mamo!
Subtitles by SOFTITLER
Ripped by:
SkyFury