Tip:
Highlight text to annotate it
X
DUCHY MOICH BYŁYCH
tłumaczenie z niemieckiego
pyra10
korekta
bombel
Witaj Connor.
Versage na jedynce.
Dobrze.
Z drogi.
To właśnie to.
Panie nie patrzą na mnie ani w kamerę.
Na trzy.
Raz, dwa, trzy.
Wspaniale.
Zaraz wrócę.
Zredukować tylne światło i więcej Martini.
Connor ustawia jedynkę na nowo.
Idziemy na 2 set.
Na drugim mamy Vanity Fair.
- Halo.
- Halo.
Witam, panie Mead.
Witam panie.
Może później coś zjemy?
Chętnie.
Niestety pełen terminarz.
- Ale odnajdę was, dobrze?
- Dobrze.
- Wpisać je na później?
- Tak.
Razem czy pojedynczo?
Tak.
Dzień dobry.
- Halo.
- Connor Mead.
- Jesteś oszałamiająca.
- Dziękuję.
Stań tutaj.
Bardzo dobrze.
To zaczynamy.
Ale bez zielonej ściany.
Ma być bardziej miło.
Daj mi Kail.
Przynieście mi.
- Co robicie?
- Niech lekarz tu będzie w razie potrzeby.
Dostanę...
...jabłka?
To mój strój.
Hołd dla Williego Tella.
Chcę byś wiedział.
Jestem twym największym fanem.
Nawzajem.
Nie mam 12 lat i nie jestem nie muzykalny.
Nie lubię twojej muzyki.
Ale lecę na twoje loki.
Podkreślcie jej brwi.
Tak zostań.
Wiec tak ma to się odbyć?
To będzie to zdjęcie?
Mam jabłko na głowie i jestem wpół naga.
Właśnie.
To będzie okładka dla Vanity Fair
wielkiego Connora Meada?
Prawie.
Przedstawiam Kakho Tatsumi.
Japoński mistrz w strzelaniu z łuku.
Pomoże nam dziś.
Nie musisz się obawiać.
W Pekinie była szósta.
Żartujesz?
- Czy on żartuje?
- Kalia.
Wyżej brodę,
oczy na mnie, ręce na bok.
- Niech ktoś powie, że to żart.
- Nie ruszaj się.
Kakho, liczę do trzech.
Nawet nie ma medalu.
Posłuchaj mojej muzyki.
Ja nie tylko jestem ładna.
Serio.
Zaraz wiedziałem, że jesteś porywająca.
Ale po co chcesz by dobra w dwóch rzeczach?
Connor.
Potrzebny twój wybór
przy odbitkach burmistrza.
- Teraz?
- Na czacie wiszą trzy twoje ciałka.
- Pukała?
- Przepraszam.
Miałam się postarać byś
o 14 siedział w aucie.
Dokąd?
Na ślub twojego brata w New Port.
To dziś?
Wieczorem jest próba kolacji
w posiadłości wuja Wayne'a.
Boże.
Tam muszę pojechać.
Kiki, Charlece i Nadię na czacie.
- Bez przerwy.
- Kim jest Nadia?
- Kolacja w piątek.
- Racja. Ładna ta mała.
- Wiele nie mówiła.
- Jest Rumunką.
- Ledwo mówi po angielsku.
- To wiele wyjaśnia.
Zeskanuj te i poślij Maikowi.
Nie mam czasu słodziutka.
Załatw te rozmowy.
Dzięki.
Nie będę zrywać za ciebie z dziewczynami.
Mam swoje granice.
- Wierzę w przeznaczenie.
- Dobrze.
- Konferencja.
- Konferencja?
- Konferencja.
- Nie zrobisz tego.
A jednak.
Gotowe.
Kliknij tu i połączenie przerwane.
Witam panie.
Tu Connor Mead.
- Cześć Connor.
- Cześć.
Jeszcze ktoś na linii?
Nie mam wiele czasu,
więc załatwię to za jednym zamachem.
To z nami nie ma szans.
- Czekaj.
- Chyba nie zrywasz ze mną podczas konferencji?
- Podobno wszystko jest świetnie?
- Nienawidzisz kobiet.
Nieprawda, kocham kobiety.
Kocham wszystkie kobiety
i w tym tkwi problem.
Problem w tym,
że spotykasz się z dziewczyną,
ona się w tobie zakochuje...
Dostajesz miłość, a potem rzucasz,
jak wstrętna sknera.
Dziś już nikt nie chcę się tylko zabawić?
- Ja lubię się bawić.
- Nie słuchaj tych panienek.
- Kompletnie im odbiło.
- Connor.
Słyszymy cię nawet przy zakrytej kamerze.
- Racja.
- ... emocjonalnie.
Macie teraz wiele materiału do dyskusji.
Ja się rozłączam,
ale wy możecie dalej rozmawiać.
Dobra?
Kiki, Nadia, Charlece.
Spędziłem świetnie czas.
Z każdą z was.
Życzę wam najlepszego.
- Nie, nie.
- Na razie.
Naprawdę jesteś tak wstrętny jak opowiadają.
Nie, słodziutka.
Jestem gorszy.
Ze mną byś tego nie zrobił,
nieprawda?
Nie.
Zrobiłem to dla ciebie.
Robie miejsce na główne danie.
Jesteś największym gnojkiem na świecie.
I z tego jesteś znany.
Naprawdę...
- Dlaczego to robię?
- Ma to do czynienia z twoim ojcem.
Proszę cię.
Nawet go nie znam.
No to chodź do tatusia.
Dobra.
Do dzieła.
Wszystko jak w Szwajcarskim zegarku.
O godzinie 15.29 powiem:
"Możesz pocałować pannę młodą."
Poradzimy sobie, nieprawda?
- O Boże.
- Pauli.
Connor.
Idź od tyłu.
Tak.
Przyjechał.
- Przyjechał.
- Przyjechał.
- Co jest?
- Czemu?
Wy wszystkie, oprócz jednej druhny,
spałyście z nim.
Więc chyba nie jest tak źle.
Zgadza się?
Nie.
- Jenny, uspokój zdenerwowaną pannę młodą.
- Wszystko w porządku.
Connor.
- Miło cię widzieć.
- Udało ci się.
Tak.
- Świetnie wyglądasz.
- Dzięki.
Jak podoba ci się stara
sala do karate wuja Wayne'a.
Nie wierzę że zdążyłeś na próbę.
Chciałem być wcześniej,
by pomówić o ostatniej rozmowie.
Tej o małżeństwie, miłości,
nieskończonej monogamii.
- Przemyślałem to.
- Naprawdę?
Naprawdę.
Więc jeśli zmieniłeś zdanie,
to tu jest klucz od mojego Jaguara.
Powiedz tylko słowo a wyprowadzę cię stąd.
- Więc mówisz serio?
- Jeszcze jak serio.
Dla ciebie wszystko.
Kto zawsze stoi u twojego boku?
Ty i ja przeciw całemu światu.
Czemu wymachuje kluczami?
Może chce wam sprezentować auto.
Zaczekaj, dowiem się.
Dobrze.
Rozmawialiśmy o tym.
Naprawdę tego chcę.
Kocham Sandrę.
- Teraz tak mówisz.
- Wszystko w porządku?
Jeszcze nie skończyliśmy próby.
- Jenny Perotti.
- Connor Mead.
- Niech mnie szlag trafi.
- Niezły pomysł.
- Panna młoda czeka.
- Już lecę.
- Jeszcze nie skończyliśmy.
- Nie skończyliście? Czego?
- Opcje.
- Opcje.
Dobrze posłuchaj, Connor.
To najważniejszy weekend w życiu Sandy.
Jeśli spróbujesz go sabotować,
wkradnę się nocą do twego pokoju
i utnę ci twoje ulubione przyrodzenie.
- Pierwsza część brzmi nieźle.
- Będzie wyglądać na wypadek.
Lepiej mnie nie prowokuj.
Przydaj się do czegoś.
Bądź normalny.
- Raz bez katastrof.
- Pokażę się z najlepszej strony.
- Właśnie tego się boję.
- Czemu? Pomogę. Naprawdę.
- Serio?
- Tak.
Chodź.
Wiedziałem, że się nie pokłócicie.
- Pamiętasz Sandrę?
- Oczywiście, co u ciebie Sandra?
Jeszcze możesz zrezygnować, moja ślicznotko.
Nie słuchaj go.
- Druhny znasz.
- Jasne.
Denna, Donna.
Wszystko gra? A to...
- Denice.
- Miło cię poznać.
- Mi też.
- Panie.
Moi świadkowie.
To mój brat Connor chłopaki.
- Słyszeliśmy opowiadania.
- To dla nas wielki zaszczyt.
- I dla mnie.
- Cieszyć bardzo. Cholera, zawaliłem.
Niechętnie przeszkadzam podczas flirtowania.
Będziesz stał tu,
bym mogła mieć ciebie na oku.
- Jesteśmy gotowi?
- Tak, przepraszam sierżancie.
Sierżant?
- Ślubu udziela glina?
- Sierżant Major Volkom, US Marine.
Nie jestem żadnym gliną.
Skąd macie to słoneczko Pauli?
To ojciec Sandry.
Sierżancie, to mój brat Connor.
Connor, to sierżant.
Zaraz po wojnie wyświęcony na kapłana.
Mała jatka w Korei.
Słyszałeś o tym, szczeniaku?
Padło więcej ludzi niż w Wietnamie.
Nie dostaliśmy ani pomnika ani filmów.
Tylko M.A.S.H.
Serial do śmiania.
Chyba, że widziałeś ginących przyjaciół.
Wojna się skończyła, tato.
Skończyła się remisem.
Powinniśmy kontynuować,
bo wypadniemy z planu.
Po pocałunku o 15.30
pan młody chwyta lewą rękę panny młodej,
obraca się o 180 stopni
w kierunku północno zachodnim.
Potem ogłoszę was mężem i żoną.
Po czym...
Po czym będziecie szczęśliwie żyć
aż do końca życia.
Tatusiu.
Ale to słodkie.
Wszędzie tylko obściskiwanie.
Odpuść. Już dobrze.
Wujek Wayne.
Świat jest bez ciebie smutniejszy.
O nie.
Nie.
Tu żadnych dekoracji.
Nie, nie, nie.
Tak.
Nie.
Nie!
Co zrobiliście?
Coś nie tak?
Ponad 30 świeczek zapachowych w pokoju.
Lawenda, zapach ślubny.
Zapach ślubny?
Dziwi się ktoś, że nie biorę ślubu?
Nikt.
Serio, Jenny.
Wujek teraz przekręca się w grobie.
Nie, uwielbiał świetne imprezy.
Impreza, tak.
Ślub, nie.
Używał tego domu do tygodniowych orgii.
W ciuchach i bez.
Wiedziałaś, że Dean Martin
spał w tej łazience?
Pił z bidetu.
Potem zaśpiewał kanadyjski
hymn po hiszpańsku.
- Pamiętam opowieść Wayne'a.
- To była impreza, a nie to.
Ludzie zakładali się czy przyjedziesz.
- Na ślub małego brata?
- Też tak mówiłam.
Styl dupka jest po to,
by wciągnąć panienki do łóżka.
Wewnątrz jesteś prawdziwym skarbem.
Ktoś mnie przejrzał.
Do tego ten sarkazm.
By ukryć twoją sympatię do Paula.
Niczego nie ukrywam.
Z chęcią zdjąłbym resztę
ciuchów by to udowodnić.
Do tego te tanie seksualne zaloty.
Wszystkie te stare triki wróciły.
Nie martw się, nie zdradzę niczego.
Nikomu nie powiem, że posiadasz uczucia.
Nie zadziałało, nadal jestem nerwowa.
No to jeszcze jednego.
- A to kto Sandy?
- Dan Palambo.
- Żonaty.
- Dzieci?
No co?
Nie są prawdziwym małżeństwem bez dzieci.
Usłyszane, zrozumiane i uznane.
/Sandra.
Zostawcie coś o picia dla innych gości.
- Do widzenia, pani Mead.
- Rozgrzej pościele, Sandy.
Powoli, powoli.
- Nie przestawaj tu podawać.
- Załatwione.
- Tylko tak coś z tego będzie.
- Przepraszam, panie Mead.
Podziwiam pana pracę.
- Dzięki.
- Pan sfotografuje ślub?
Nie jestem fotografem ślubnym.
Ale to pański brat.
Dokładnie.
On nie potrafi fotografować ubranych ludzi.
- Śmieszne.
- To nie jego fach.
Wyłącz telefon.
Connor Mead.
Nie, nie zejdę z wynagrodzeniem.
Niech sam sobie obciągnie.
Tak, niech sam sobie obciągnie.
Tak jak kobieta mężczyźnie...
Muszę kończyć.
Mój Boże.
- Najpierw usiądź.
- Mój Boże.
- Co jest?
- Co to?
Sałatka z rucoli i endywi.
Chciałaś...
Nie, nie.
Chciałam sałatkę z figami.
Bo owoce to nowe grzanki.
To...
- To katastrofa.
- Nie.
Rodzina i przyjaciele nie
mają jeść ordynarnej sałatki.
Gdzie są figi?
- Skarbie, skarbie.
- Gdzie są figi?
Cześć, cześć.
- Tak.
- Cześć.
Wszystko w porządku.
Chciałaś figi, ale...
Wszystkim smakuje.
Brakuje komuś fig?
Wcale.
Dressing jest wyśmienity.
- Wspaniała.
- Nie mogła by być lepsza.
Mogę ją tylko polecić.
- Przepraszam.
- Mamy ją znowu.
- Wszystko gra.
- Przepraszam was.
To mój ślub.
Normalnie nie jestem zidiociałym babsztylem.
Jest.
Przestań.
Chcę tylko by było perfekcyjnie.
Chcę maksymalnie 5 razy brać ślub...
Skarbie.
Connor. Razem z Sandy
chcemy byś jutro wygłosił mowę.
Co?
Byłoby świetnie.
Wiem, że to nie twoja broszka,
ale to tradycja.
- Może być super krótka.
- Albo super długa.
- To żart. Żartujecie.
- Tak.
Jesteś jedynym z mojej rodziny.
Więc pomyślałem, że coś powiesz.
- To niezbyt dobry pomysł.
- Tu Jenny ma racje.
Pewnie gdzieś znajdzie się jakiś kuzyn.
Jesteś moim bratem.
Jesteś zabawny, mądry, potrafisz mówić.
Właśnie, właśnie i właśnie.
- Schlebia mi to.
- Powinieneś jeśli już nie robisz zdjęć.
- Kto to?
- Kto to?
Jeff.
Nie wygłoszę mowy, a zwłaszcza jutro.
Dobra?
Nie wygłoszę mowy o tym tu.
Przestań.
Zawsze to samo.
Whiskey na pusty żołądek.
Macie tu kawałek chleba?
Albo zmieńmy temat.
Opowiadajcie, kiedy wylatujecie?
Pauli, wiesz co o tym wszystkim myślę.
Małżeństwo jest dla mnie
archaiczną i represyjną instytucją.
Lata temu powinno było się ją znieść.
A miłość jest pocieszeniem dla słabych
i nieintelektualnych.
Daje uczucie ciepła i znaczenia,
lecz gdy się skończy,
jesteś słaby, uzależniony i gruby.
- Nie byłaby to zbyt piękna mowa.
- Oznacza to, że jestem gruba?
- Nie.
- Nie, nie.
Nie, skarbie.
On żartował, tak myślę.
Uważaj co teraz powiesz, szczeniaku.
Dla Paula chciałbym w ten
cały debilizm uwierzyć.
Serio.
Chciałbym uwierzyć w zajączka wielkanocnego,
tarczę rakietową
i striptizerki ze złotym sercem.
Lecz na nieszczęście, widzę
świat jaki naprawdę jest.
A miłość...
- Miłość jest mitem.
- Świetnie.
Myślałam, że będzie długa cyniczna przemowa.
Prawda jest bolesna kochanie.
Czemu się nie zwiniesz?
Właśnie, czemu nie.
Moją sałatkę wezmę ze sobą.
Z figami byłaby lepsza.
To będzie trudniejsze niż myślałem.
Można tak to nazwać, mały.
Wujek Wayne?
Wujek Wayne.
Nie żyjesz.
Gracze nie umierają,
tylko szukają szczęścia przy innym stole.
Uważaj, uważaj.
Nigdy nie dotykaj faceta
odcedzającego kartofle.
Boże.
Jego płyn po goleniu.
Co robisz...
- Co tu robisz?
- Chcę cię ostrzec, mały.
Nie marnuj życia jak ja.
O czym ty mówisz?
Miałeś wspaniałe życie.
Jesteś legendą.
- Pieniądze, imprezy, kobiety.
- Posłuchaj mały.
Gdy muzyka ucichnie i nie wiesz gdzie
twoje portki, nic to nie jest warte.
Ale jedna, była taka jedna impreza.
Nowy Rok '68.
Filipiny.
Ja, Steve Mc Quenn,
17 stewardes Lufthansy i góra koksu.
Tak wysoka jak Mont Blanc.
Tak, ta noc była niezła.
Brzmi wspaniale.
Świetnie się bawiłem,
rozgrzałem panienki.
Ale uwierz,
nie chcesz skończyć jak ja.
- Co to znaczy, przecież...
- Odpuść sobie te bajki.
Przyglądałem się tobie.
Rozwijasz się w moim kierunku.
Nikt ci nie weźmie tego za złe.
Lecz dziś w nocy wszystko się zmieni.
Dziś w nocy odwiedzą cię trzy duchy.
Chyba żartujesz.
Będziesz musiał czuć rzeczy
jakich od dawna nie czułeś.
Rzeczy jak np:
"Uczucia".
Zapamiętaj, obojętnie jak będzie to bolesne,
to tylko dla twojego dobra.
A to co nie jest dla twojego dobra,
jest dla mojej rozrywki.
Posłuchaj wujku Wayne...
Co?
Dobra, nic tu nie zaszło.
Dobra.
/Melanie!
Gdzie jesteś Melanie?
Potrzebuję cię tu.
Jesteś moją asystentką,
dlatego musisz mi asystować.
Blue Lagle i to migiem.
Oddzwoń o mnie.
- W dotyku jak prawdziwe.
- No, bo są, słodziutki.
Stuprocentowo.
Nie wiem co o mnie słyszałeś,
ale zazwyczaj najpierw dostaje drinka.
Chyba ciebie z kimś pomyliłem.
Vonda. Volkom.
Matka panny młodej.
Connor Mead.
Brat pana młodego.
Proszę usiądź, Vondo Volkom.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Szampana dla tej damy.
Urocze.
- Zatem od jak dawna po rozwodzie?
- Proszę?
Jesteś porywająca.
Żadna żona, w twoim wieku,
nie jest w takiej formie.
Jestem rozwiedziona od ośmiu lat.
Od tamtej pory milczymy
z sierżantem do siebie.
- Dziecinne i smutne.
- Ani słowa więcej, serduszko.
To nie twoja wina.
Małżeństwo jest skorumpowaną
i godną znienawidzenia instytucją.
Mówiłem na ten temat wcześniej przy stole.
Chcę o coś z pytać.
Od kiedy przypadkowy
seks jest przestępstwem?
Czy być singlem to utrata orientacji?
Że czegoś brakuje?
Oprócz tego,
że co noc kąpie się w morzu seksu.
A oni leżą na łyżeczkę...
i zasypiają.
Leżenie na łyżeczkę jest piękne.
Tak, ale podrywanie jest piękniejsze.
Przecież mam racje.
W rzeczy samej.
Wiesz co powiedział właściciel tego?
Powiedział:
"Wrzuć na luz, Dutch".
Nigdy nie zrozumiałem
czemu nazywał mnie Dutch.
Myślę,
że jego mądrości nadal mają prawo bytu.
To jest piękne.
Podoba mi się.
Zatem kochanie,
zanim przejdziemy na wyższy poziom,
czy to z nami będzie tabu?
Spokrewnieni będziemy dopiero od jutra.
Bardzo mi to schlebia.
Lecz tak.
- To z nami jest definitywnie "Tabu".
- Co za szkoda.
- Pewnie jesteś bombowa w sypialni.
- Zawsze tak rozmawiasz z kobietami?
Tak.
Działa to?
Tak.
To jeśli ja nie w chodzę w rachubę
to ona na pewno.
Blondynka, na szóstej?
Niebieska suknia, nogi aż do ramion.
Właśnie ta.
Zjada cię spojrzeniami.
- Rozmowa z tobą to przyjemność.
- Dla mnie również.
Kobiety jak ty nazywa się "Inspiracją".
Muszę cię porwać na sekundkę.
Na razie.
Co jest?
- Dam ci teraz prezent druhny.
- Naprawdę?
- Opowiadałam ci o Bredzie.
- Nie, nie chcę być swatana.
- Często przez to przechodziłam.
- Słodziutka, spójrz.
To jest Brad.
Dobra, ostatni raz.
- Jak moje zęby?
- Lśniąco.
Perfekcyjnie.
- Nie rób wielkiego halo.
- Oczywiście.
- Ma być na luzie.
- Brad.
- To jest Jenny.
- Gorąca lekarka i singiel.
- Cześć.
- Paul z Sandrą ciągle o tobie mówili.
Tak, wiem jakie masz auto,
gdzie studiowałeś, ile masz psów.
Racja, oboje uwielbiacie zwierzęta.
Co za przypadek.
- Dobrze, że nie jest to przykre.
- Racja.
Zapomniałam czegoś.
Brad bierze udział w triatlonach.
Czyż to nie niesamowite?
- Poszłabyś gdzie indziej?
- Myślałam, że wcale nie zapytasz.
- Na razie.
- Bawcie się dobrze wy dwoje.
Cześć Connor.
Cześć.
Co u ciebie?
Jestem na ślubie, w ubikacji widzę duchy.
Bywało już lepiej.
A o czym tak intensywnie rozmawiałeś
z mamą Sandry?
O przypadkowym seksie.
Jaką pozycje ty obierasz
w tym interesującym temacie?
Góra.
Znaczy, jestem za.
Chyba muszę cię przeprosić.
Byłem już z każdą druhną.
Oprócz ciebie.
Musisz czuć się strasznie zaniedbana.
W rzeczy samej.
Mam nadzieję,
że możemy usunąć tą niesprawiedliwość.
Powiem tylko:
"Myśl globalnie, działaj lokalnie".
Zanim zacznę odliczanie,
zdradź mi,
czy z tobą spał mój brat?
- Nie lubię wchodzić nikomu w paradę.
- Chwila. Co?
Twój brat spał z jedną z druhen?
Dobra, więc to nie ty.
Zapomnijmy więc o wchodzeniu w
paradę. I zapomnij, że coś mówiłem.
Biegnij w podskokach do mojego pokoju,
wstaw wodę, wyjmij kurzą stópkę
zrób parę ćwiczeń na rozgrzewkę,
za 5 minut będę na górze.
- Kurzą stópkę, dobrze.
- Kurzą stópkę.
/W walizce.
Tak to działa mój synu.
Tak to działa.
Działa to też z chłopakami?
Prawdopodobnie.
- To miejsce jest wolne?
- Tak, proszę.
Dziękuję.
Witam.
Connor Mead.
- Brat pana młodego.
- To Brad.
Frey, miło mi.
Mi też.
Ty jesteś seksem sprowadzonym dla Jimmiego.
A ty seksem dla całej reszty.
Widzisz, robi się czerwony z zazdrości.
Ma tak od małego.
Słodkie.
Gdybym był zazdrosny nie leciał bym
na górę, by zaliczyć ostatnią druhnę.
Robisz to, bo się boisz,
że zostaniesz sam ze swoją pustą duszą.
Niezłe ziółko sobie poderwałeś.
- Chyba sobie pójdę.
- Nie, nie pójdziesz.
Ja pójdę.
Pośpiesz się.
Druhna czeka na połowiczne zaspokojenie.
Właśnie.
Było miło.
Pewnie lubisz walki na poduszki,
rozmawiasz o uczuciach
i uwielbiasz masaże w ubraniu.
- Jenny.
- Connor.
Brad.
Pewnie prasuje swoje jeansy.
To jest lepsze.
Jak czuję się mój 1,80 wysoki,
długonogi, blond włosy,
niebieskooki, Happy Meal z druhny?
Witaj Connor.
- Brakowało ci mnie?
- Kim jesteś?
Co?
Nie pamiętasz mnie?
Allison Vandermeersh?
Connor...
...Mead.
Więc pamiętasz.
Teraz mogę umrzeć.
- Żart, tylko żart.
- Co tu robisz?
Jestem coś w rodzaju ducha.
Dokładniej duchem byłych dziewczyn.
Trochę łaskocze.
Connor.
Chcesz wykiwać ducha?
Tak możemy cały dzień, stary.
Nie jesteś prawdziwa.
Nie możesz być.
Jesteś wspomnieniem,
przywołanym przez alkohol i ślub.
Ale nie jesteś prawdziwa.
No to miłej podróży.
W każdym razie ja cię widzę.
- Dość prawdziwe, słodziutki?
- Uważaj, powoli.
Co masz ze mną w planach?
To będzie wspaniałe.
Zabiorę cię do wszystkich byłych.
Może dowiemy się
dlaczego jesteś takim dupkiem.
Wszystko jasne?
Co to do diabła ma być?
Nadal jesteśmy u wuja Wayne'a.
Tyle, że jest 1982 rok.
A to było lato twojego pierwszego związku.
Spójrz jaki byłeś słodziutki.
Mogłabym cię wyściskać.
- Oczywiście wiemy kim ona była.
- Jenny Perotti.
Wygrałem. 1,26 ty, a ja 1,20.
Byłem 6 sekund szybszy.
Bzdura, masz urodziny.
Dałam ci wygrać, to mój prezent.
A to co?
- Widzi nas?
- Nie, jesteśmy duchami.
Ale odlot.
- Podoba ci się?
- Tak, jest wspaniała.
- Jesteś najlepsza Jenny.
- Naprawdę?
Co jeszcze o mnie myślisz?
- Sam nie wiem.
- Taki mały a już się zaczyna.
Chwila, uważaj.
Tak, tak.
Duże ujęcie.
Podejdź bliżej.
Nie podobna do ciebie.
Wyglądasz jak dziewczyna.
Co się stało, Connor?
To mój ulubiony moment.
Zatrzymam je na zawsze.
- Zatrzymam je na zawsze.
- Nigdy tego nie powiedziałem.
Dokleiłaś to?
- Zatrzymam je na zawsze.
- Mój brat mówił takie rzeczy.
Zatrzymam je na zawsze.
... na zawsze... na zawsze.
Dobra, wszystko jasne.
Powiedziałem to.
Zatrzymam je na zawsze.
Ludzie, nie jest tak
głupi na jakiego wygląda.
Start.
Nie, tak nie można...
Mama i tata.
To było to lato przed wypadkiem.
Spójrz, jacy byli szczęśliwi.
Zostali ci tylko wujek Wayne, Paul i Jenny.
Znała cię, zanim stałeś się kim jesteś.
No dobrze.
Co następne?
Szkoła średnia?
Serio?
Chyba tego nie zapomniałeś, prawda?
Powiedzmy, że próbowałem zapomnieć.
Na coś takiego nie mamy czasu.
Ty i Jenny dorośliście.
/Zapoczątkowałeś przejście
/z przyjaźni dziecięcej w inną przyjaźń.
- Ten taniec jest taki nudny.
- Całkowicie.
Te białe rękawiczki budzą we mnie grozę.
Racja.
Dobre posunięcie.
Kto przytuli się teraz do kogo?
Zredukuję trochę tempo.
Niech chłopaki chwycą tą
jedyną i wtedy na parkiet.
Poproś ją.
Przecież błaga o to.
Zapytaj ją.
- Zatem...
- Mój Boże, Jenny.
Susi powiedziała, że Pit Hastings
chce zatańczyć z tobą przytulańca.
Pit Hastings to super ciacho.
Teraz ma glace i bawi się
w bitwy z wojny domowej.
I na pewno chce się całować.
Jest w dziewiątej klasie.
Więc z języczkiem.
Mój Boże, jakie masz szczęście.
Pit Hastings!
Ja...
- Dobra. Zatem...
- Tak.
Jenn.
Zawsze mu stawał po prysznicu z chłopakami.
Nie martw się.
- Przynajmniej nie połknął języka.
- Nie połknąłem języka.
Gdybym chciał, poradziłbym sobie.
Byłem gentelmenem.
Brakuje mi powietrza.
Jej i tak nie chciałeś poderwać.
Mały.
Co to za beczenie?
Jenny.
- W ciąży.
- Nie.
Gnidy?
Nie.
W przebieralni odkryłeś,
że ma wielką fujarę pod sukienką.
Nie martw się, każdemu się to przytrafiło.
Chwila, co?
Nic, nic.
Co naprawdę zaszło?
Jenny całowała się z Pitem Hastingsem.
Był to jej pierwszy pocałunek.
Teraz nie wiem czy się pobierzemy.
Właśnie ci się udało.
Nie chcesz być tym
od pierwszego bądź ostatniego pocałunku.
Mów co chcesz.
Ten człowiek był wizjonerem.
- Wiesz, że wynalazł skrót "MILF"?
- Co mam teraz począć?
Jeszcze nigdy się tak nie czułem.
Jakbym dostał w żołądek i musiał wymiotować.
Nienawidzę dziewczyn.
Tak gada tylko beksa.
Tak się nie gada w bryce do podrywu.
- Gdzie są pasy?
- I znów gadka beksy.
Nigdy nie miał pasów.
Nigdy.
Przykro mi mały.
Nie chciałem na ciebie krzyczeć.
Nie jestem zbyt profesjonalny jako ojciec.
Wiem o tym.
Nie nauczę cię o matematyce,
kempingu lub moralności.
Ale jeśli chodzi o baby...
...to mam szczególny dar.
Naprawdę?
Zrobię wszystko co powiesz.
Nie chcę już nigdy czuć się jak dziś.
Nigdy.
Dobra Dutch.
Nigdy.
Trzymaj się.
Jesteśmy w barze?
Przedstaw sobie że to sala klasowa.
Witaj Tomy.
Dwa drinki, zimne.
Dutch, sprawdź czy siodło nie jest za małe.
Reguła pierwsza.
"Nie spoglądaj do nich".
Baby są jak konie, łatwo się płoszą.
Zdrówko, Dutch.
Reguła druga:
"Nie pluj na twojego skrzydłowego".
- Przepraszam.
- Czegoś się z tego nauczysz.
Bo jeśli chcielibyśmy poderwać laski
zrobiłbym z tego coś śmiesznego.
Dziewczyny lubią się śmiać.
Zwłaszcza z mężczyzn.
Przez co czują się silniejsze,
przez co czują się lepiej,
przez co tracą zdolność oceny,
przez co dochodzi do seksu z obcym
w toalecie na dworcu autobusowym.
- Ale mi nie wolno rozmawiać z obcymi.
- I dobrze, dobrze.
Milczenie jest dobre. Żadnych telefonów,
nazwisk a jeśli potrafisz to i imion.
- Zadzwońcie po urząd spraw ochrony dziecka!
- Cisza, przemawia prorok.
Brzydką panienkę mógłbyś dobić za
szopą. Ta i tak nie załapie żadnego.
Ale brzydki facet z wielką rurą ma szanse.
Bo być czadowym pochodzi z wnętrza.
- Brakuje mi go.
- Dam ci parę wskazówek.
Jeśli poznajesz dziewczynę
prawisz jej komplementy na temat twarzy.
Mówisz, że ma ładne usta, oczy, włosy.
Że jest inteligentna,
każde gówno które ci wpadnie na myśl.
I wtedy gdy myśli, że jesteś mięczakiem
z którym zabawi się nockę bez rozbierania...
...obrażasz ją.
Odwracasz dynamikę władzy.
Pokazujesz jej, że to twoja gra.
- Lecz Jenny mówi, że nie lubi gier.
- Zapomnij tą laskę.
- Ale myślałem, że tym ją odzyskam.
- Dlatego musisz ją zapomnieć.
Twoje uczucia do niej psują twoją grę.
Jeśli jest coś czego możesz
się dziś nauczyć, to to:
"Władzę w związku ma ten,
któremu jest ona obojętna".
Amen ci za to, bracie.
Kiedyś będziesz leżał na łyżeczkę
z jakąś myszką myśląc, że to miłość.
I to jest chwila kiedy musisz wstać.
Nie szukaj butów, uciekaj jak poparzony.
Może nie jutro, lub za tydzień
ale w bliskiej przyszłości przegrałeś.
Ponownie.
A tego nie chciałeś znów doświadczać.
- Nie.
- Nie.
Tak.
Dobra.
To zajmijmy się istotą rzeczy.
Powiedzmy, że chcę poderwać blondynkę
na ósmej godzinie.
Ósmej godzinie?
Jak ją zauważyłeś?
Reflektującymi powierzchniami
zajmiemy się później.
Mam podejść ze stokrotką i spytać:
"Hej, pojedziemy do dyskoteki?"
- Nie.
- Nie.
Równie dobrze mógłbym powiedzieć:
"Jestem gejem, zostańmy przyjaciółmi".
Co byłoby mądrym posunięciem.
Wymyśl coś zabawnego.
Sam nie wiem, może mógłbyś...
...najpierw porozmawiać z tą obok,
by stała się zazdrosna.
Przyrzekam na Boga.
Myślałem, że nigdy nie będziesz moim synem.
Teraz jesteś.
Dlaczego już przed laty
nie przeprowadziliśmy tej rozmowy?
Dobra, na dziś wystarczy.
Osiodłajmy konie.
- A co z blondynką?
- Nie, nie.
- Te malutkie wrzucasz z powrotem do wody.
- Proszę.
- Przestań, to nie byłoby fair.
- Proszę.
No to do ataku.
Teraz się zaczyna.
Uważaj.
Pamiętam je jako bardziej atrakcyjne.
Tak to właśnie działa, Dutch.
Właśnie tak.
Ale ona dała ci kosza.
Widocznie nie ma chęci.
Ze mną jest inaczej.
Szczególny dar.
Dlaczego to tak długo trwało, słodziutka.
Od tej chwili stałeś się inny.
Chodź.
Imprezowa piwnica Mickiego.
Wszędzie rozpoznam ten
zapach męskich singli.
Tak, ładnie pachnie.
Tam jest Jenny.
Nie widziałeś jej 2
lata ucząc się u mistrza.
...to było okropnie przykre.
Ludzie, nadchodzi Connor.
Mam nową "Poison".
To Connor Mead.
Słyszałam, że wujek dawał
mu prywatne lekcje w Vegas.
- Serio?
- Słyszałam, że w Bangkoku.
- Niezłe posunięcie, chłopie.
- Jasne.
To właśnie najgorsze w radach wuja.
Naprawdę działają.
Bogu dzięki i wujowi Waynowi.
- Nawet nie chce z tobą mówić.
- Wygląda jak Duran Duran.
Ale jak obu na raz.
Spójrz, tam ja jestem.
Boże, to ja.
Boże, chodziliśmy ze sobą
przez następnych 39 minut.
Były to najlepsze 3 kwadranse mojego życia.
Widzisz jacy byliśmy szczęśliwi.
Ale...
...widocznie nasza miłość
nie miała zaistnieć.
Nie dostałeś tej, którą kochałeś,
ale za to każdą inną w szkole.
Począwszy ode mnie. Pamiętasz,
tej nocy był to twój pierwszy raz.
Nie, nie.
- Nie chcę tego widzieć.
- Spokojnie, nie trwało długo...
Już po wszystkim.
Pierwsza seks partnerka Connora
Meada. Czuję się jak Nil Armstrong.
Tylko z tym mogę się utożsamić.
To co dla ciebie zrobiłam.
On na księżycu a ja u ciebie.
On też był pierwszy.
Tak jak Jenny była twoją pierwszą miłością.
Lecz tobie musiały włosy o 30 cm urosnąć
zanim ją znów zobaczyłeś.
Uważam, że każda kobieta
jest na swój sposób piekna.
Muszę tylko znaleźć w jaki. Muszę
to widzieć, uchwycić w kadrze,...
...wtedy duszę na guzik.
- I uwieczniłem to.
- Jenny, napijesz się?
- Nie, nie trzeba.
- Jenny Perotti.
- Connor Mead, cześć.
- Przepraszam.
Wyglądasz świetnie, kochanie.
Dziękuję, kochanie.
Musicie obejść się beze mnie na chwilkę.
Postawię drinka kobiecie,
która z powodu Pita Hastingsa dała mi kosza.
Nie dałam ci kosza.
Połknąłeś język.
- Chciałem robić to powoli.
- Powoli, przez 10 lat?
No, może połknąłem język.
- Więc...
- Jenny Perotti.
- Co robisz z tymi kobietami?
- Pracuję dla Herb Ritz.
- Ten znany fotograf.
- Jesteś fotografem?
Jestem.
- Sprezentowałam ci pierwszą kamerę.
- To prawda.
A ty, co ty robisz?
Jestem lekarzem, asystentką
na pierwszym roku.
- Herb Ritz, to robi wrażenie.
- Jestem jego drugą ręką.
- Wspaniale.
- Wyciągam 150 kawałków rocznie.
Jest czadowo. Kocham swoją pracę.
Tom, dwa czarne Martini.
Dla mnie czarne.
- Nie wierzę w to, co powiedziałeś.
- Sam nie wierzę.
- Mówisz o zarobkach i po hiszpańsku.
- Tak.
- Jesteś prawdziwym samochwałą.
- Bzdura, to nadal ja.
Próbujesz zaciągnąć mnie do łóżka?
Masz całkowitą rację.
Wyglądasz niesamowicie.
Myślałaś, że postawie drinka,
by się dowiedzieć co u ciebie?
- Co u ciebie?
- Wspaniale.
Pit Hastings i ja nadal
jesteśmy w sobie zakochani.
Cholera.
W naszym apartamencie.
To miłość.
- Tańczymy tuląc się, całujemy z języczkiem.
- Tak, tak.
- Nieraz ubieram czerwoną sukienkę, wtedy...
- Nie, różową.
- ... może dotykać mój tyłek.
- Tak.
Gorąca różowa sukienka.
Co?
Miałaś ją ubraną tańcząc z Pitem zamiast...
...ze mną.
Jenn.
Idziemy.
Ale możemy jeszcze poczekać.
Idę z wami, dzięki.
Tak po prostu?
- Miło było cię zobaczyć.
- Jenny.
Najlepszego.
- Zaczekaj.
- Chodź ze mną.
Musisz mi dać twój numer.
- Nie, nie muszę.
- Musisz, pani doktor.
Mam medyczną sprawę.
Prawo nakazuje ci mi pomóc.
- Jaka to sprawa?
- Złamane serce.
No dalej.
Wyjdziemy gdzieś, zabawimy się, zjemy.
Trochę seksu.
- No dobra, to tylko seks.
- A może tylko jedzenie?
Dobra, jak chcesz.
Dziewczyny, jest wasz.
Zatem jedzenie.
To dobry pomysł.
Tak.
Uwielbiam jedzenie.
Akurat jestem strasznie głodny.
Pod jednym warunkiem. Zapniemy
koszulę, wyglądasz jak gejowski pirat.
- Zadzwonię ci po taksówkę.
- Nie, mieszkam tu.
- Ładny dom.
- Dziękuję.
Mogłabyś sobie polepszyć
zarabiając 150 kawałków!
Jak ja!
Sposób z samoironią działa.
Chyba wezmę ją znów do repertuaru.
Chyba pomału zapominasz co mamy tu za cel.
Dobranoc.
Chwilkę.
Nie mogę choć wnieść twoich bagaży?
Nie.
Dziś dopiero się poznaliśmy.
- O czym ty mówisz?
- Nie.
Znamy się już całe życie.
Wieczór był piękny, nie
może się tu skończyć.
Naprawdę to potrafisz, ale...
...nie możesz wejść.
Nie chcę jednorazowej rzeczy.
- Musisz o mnie zabiegać.
- Proszę?
Zabieganie prowadzi na manowce.
Nie mi wyjdzie zabieganie na dobre.
Przejrzała mnie.
Tak tego nie pamiętam.
Co dalej?
Zobaczymy romantyczny skrót z tobą i
Jenny do piosenki "Time after time".
Obudź mnie jak będzie jakaś akcja.
Było całkiem inaczej...
Witam panie. Co u was?
Dziękuję, było bardzo smaczne.
Macie kartę z deserami?
Skąd to masz?
- To był piękny wieczór.
- Tak.
I wtedy, po paru tygodniach zabiegań...
Teraz się zaczyna.
Tak.
To było niesamowite.
Nie rozumiem, mieliśmy
tylko 20 lat gry wstępnej.
Co robisz?
Lecę do domu.
Rano mam coś do roboty.
- Ważne sprawy.
- Ja też, budzik już ustawiony.
Nigdy nie zostaję na noc Jenny.
- Rozumiesz co mam na myśli?
- Teraz ty posłuchaj.
Na świecie są dwa rodzaje kobiet.
Te z którymi sypiasz i odchodzisz
i te z którymi sypiasz a potem się tulisz.
Niestety ja należę do tego drugiego rodzaju.
Masz 3 sekundy na powrót do łóżka,
gdzie twoje miejsce,
i gdzie z przekonania chcesz być,
albo opuścisz moje mieszkanie
i nie będziesz dzwonił do mnie.
Jeden...
...dwa...
Trzy.
Ludzie, nie jest tak
głupi na jakiego wygląda.
W tej chwili zakochałeś się w Jenny na amen.
Wpuściłeś ją do twojego serca.
A w tej chwili uświadomiłeś sobie,
że leżycie na łyżeczkę.
Więc zrobiłeś to co najlepiej potrafisz.
Już dobrze. Nie chcę tego widzieć.
Jasne.
Zadzwoniłem?
Nie pamiętam.
Halo.
Tak, tu dr Perotti.
Dobrze, tak.
Za 15 minut będę.
Dobrze.
To był ostatni przystanek. Potem
stałeś się oficjalnie Connerem Meadem.
Chodź.
Postawię ci drinka.
Po Jenny stały się twoje
afery krótsze i krótsze.
Tak krótkie,
że lepiej załatwić to za jednym zamachem.
- Pamiętasz stewardesę Ammy?
- Witaj Connor.
Uprawialiśmy seks w samolocie *** Albonny.
I Rochester i Southband Indiana.
Potrójna kanapka.
Robiłeś to z moją siostrą.
Wtedy byłem Shanna, byłem kelnerką.
W komórce, podczas przerwy na papierosa.
- To byłeś ty?
- Przyniosłeś hańbę mojej rodzinie.
Żryj gówno Connor Mead.
- Byliśmy razem 2 dni.
- My godzinę.
- My 48 sekund.
- Uprawialiśmy seks w aucie.
- Na twoim aucie.
- Podczas, gdy je myłam.
- Potem nigdy nie zadzwoniłeś.
- Nigdy nie zadzwoniłeś.
Gdy ze mną spałeś, nazywałeś mnie Jenny.
- Ile muszę ich jeszcze wytrzymać?
- Sporo, spójrz.
O kurcze.
Robi się to dość odjechane.
- Brakuje nam ciebie.
- Zostań z nami.
Odejdźcie.
Kocham cię, Connor.
Koszmar.
Alkohol.
To nie jest skomplikowane.
Nasi goście odgrywają aliantów.
Paul, ty i twoi goście to naziści.
Spróbuję nie brać tego zbyt osobiście.
Ci niebiescy to poddani.
Kelnerzy, fotografii,
catering, członkowie zespołu itd.
Spójrz Donna, masz granatnik.
Boże, kocham granatniki.
Dziękuję.
Tato, chyba nie chwalisz
się znów rozkładem miejsc?
/Nie, jest perfekcyjny.
Jest bez zarzutu.
/W rzeczy samej.
/Wiedziałem.
Alkohol, alkohol.
Alkohol.
Tylko na przemowę weselną.
Nic innego nie ma.
Dawaj.
Tak.
Nie dobrze.
Nie, nie jest dobrze.
Nie dobrze.
Gdzie słupek?
Dobra.
Potrzebuję jakiejś podpórki.
Butelka.
Dobra, to pomoże.
Dobrze.
Sierżant i Sandy.
Bardzo ładnie.
Paul i pani Volkom.
- Spróbuj dotrzymać kroku, synu.
- Potem dochodzi reszta gości.
Uważajcie na kwiaty.
Chcesz zatańczyć?
- Dziękuję, muszę pilnować muzyki.
- Zatańcz.
- Chodź.
- No dobrze.
- Co za postawa.
- Nawzajem.
- Skąd umiesz tak tańczyć?
- Byłem trochę w Kolumbii.
- Jako diler narkotyków?
- Nie, lekarze bez granic.
- Mówiłam, że jest idealny.
- Przestań w końcu.
No dalej.
- Co jeszcze tak świetnie potrafisz?
- Wykształcony w masażu ***-Atsu.
- Niesamowite, że to wiem, co?
- Tak, tak.
Co jest...
O Boże.
O Boże, tort.
- Widziałaś co się stało?
- O mój Boże.
Chodzi o to, że te rzeczy
są źle skonstruowane.
Bardzo się chwieją.
- Teraz się zacznie.
- Nie!
Mogę...
Naprawię to.
Jeśli cię to pocieszy,
to nie smakował zbyt dobrze.
Ty...
...jadłeś go?
Nie, wpadł w moje usta...
...podczas upadku.
To było nieuniknione.
To był tort ślubny ty głupi parszywcu.
- Żaden tort próbny.
- Sandy, nie!
- Nienawidzę cię.
- Sandy odwrót.
Odwrót, odwrót.
Nie jest tego wart, skarbie.
Czuję się dobrze, czuję się dobrze.
Jestem damą.
Jestem profesjonalistką.
I czuję się dobrze.
- Chodź, idziemy.
- Ustabilizuj stan panny młodej, Paul.
Ja zajmę się tortem i dziećmi.
Brad, masaż panny młodej proszę.
Chcę widzieć szczęśliwe twarze.
A ty dokąd?
Oddychaj, oddychaj.
- Miło z twojej strony.
- Dziękuję.
- Zbzikowała.
- Wiem.
Connor psuje cały ślub.
Psuje też operację:
"Seks z każdą druhną".
- Już go prawie miałam.
- Co?
Miałam przyjść do jego pokoju.
Ale drzwi były zamknięte
i słyszałam jak sam ze sobą rozmawiał.
To gierki psychiczne na najwyższym poziomie.
- Stara szkoła.
- Która następna?
Moja kolej.
Chwila.
Spałaś z Paulem?
- Nie.
- Wspomniał, że jedna z nas spała.
Wypij to.
- Co?
- Chyba ja.
Siedź cicho, siedź cicho.
Zapłacę za to.
Pewnie się upiję i będę rżnąć
klasę niżej z kolegą z pracy Paula.
Ma wi-fi, pagera,
nawigację i synchronizację częstotliwości.
Ludziska, chować to.
- Dlaczego?
- Kobiety.
- Powiedz, że to nieprawda.
- To nie jest czadowe.
Ktoś się nieźle bawi.
Za mało powiedziane.
Connor Mead sprząta swoje śmieci.
Podoba mi się.
Wiesz co, przykro mi.
To tylko ciasto.
Pewnie gdzieś znajdę piekarza.
O tym nie mówię.
Mówię o nas.
O tym...
...jak to się wtedy skończyło.
Ty naprawdę przepraszasz.
Nie róbmy z tego ceremonii państwowej.
I jak?
Czyściutko, żadnej plamki.
Po części była to moja wina.
Zawsze miałam słabość do dupków.
- Dziękuję.
- Wiesz co mam na myśli.
Chciałam zmieniać facetów.
- Pewnie to wina mojego ojca.
- Możliwe.
Po twoim odejściu obiecałam sobie
spotykać się normalnymi mężczyznami.
Żadnych których trzeba przerabiać,
żadnych niedołęg.
- Więc kobiety.
- Więc kobiety.
Jak poważnie traktujesz tą obietnicę?
Mam ją jako tatuaż na tyłku.
Mogę zobaczyć?
Nie.
- Co robisz?
- Co?
- Dlaczego?
- Co ja wyprawiam.
Wiem, że wtedy schrzaniłem sprawę,
ale zmieniłem się, przyrzekam.
- Nieprawda.
- Prawda.
W międzyczasie widzę...
...wszystko innymi oczyma.
Kocham cię.
Myślę... znaczy...
Zawsze cię kochałem.
- Jesteś dla mnie przeznaczona.
- Przestań, Connor.
Słyszę co mówisz i teraz może i wierzę.
Tak.
Lecz znam ciebie.
Obudzę się rankiem...
...a ciebie nie będzie.
Nie chcę być sam dziś w nocy.
- Zostaniesz ze mną?
- Wszystko jasne.
Serio, zostaniesz ze mną?
Mam duchy w sypialni!
Halo, Connor.
Wielki Boże.
Co jeszcze na tym ślubie trzeba zrobić,
by kogoś zaliczyć?
/- Centrala.
- Tak.
Proszę z Four Season's.
Dalej, odpalaj.
Dokąd jedziesz?
Mel.
Bogu dzięki, że cię widzę.
Nic nie nauczyłeś się od ostatniego ducha?
Ty jesteś duchem aktualnych przyjaciółek?
- To bzdura.
- Komu to mówisz.
Jest to smutne, ale jestem jedyną
stałą kobietą w twoim życiu.
Więc przyjechałam i popracuje w weekend.
- Znów.
- Ale my nigdy...
- Przecież jesteś lesbijką, nieprawda?
- Co?
- Nie jesteś?
- Nie.
Tylko raz na uniwerku.
Był żeński.
- Dobrze.
- Nie dało się inaczej.
Przykro mi.
Gdybym wiedział to już
wcześniej bym cię poderwał.
- Za co?
- Dziś w nocy ja jestem szefem.
Możemy?
Na co czekasz?
Myślałem, że polecimy lub coś w tym stylu.
To teraźniejszość, idioto.
Już jesteśmy.
Mel.
Zobacz jak się bez ciebie bawią.
- Nie jest beznadziejny.
- Nie jest?
Ogląda sam w Gwiazdkę mecz Nixsów.
- Jest powierzchowny.
- Ale na jego obronę powiem...
...że ma gorącą powierzchnie.
- Nie jest aż tak zły.
- Dzięki Pauli.
- Paul, on podrywał twoją teściową.
- Bzykałam się już z gorszymi.
Dzięki, Vonda.
Nie znacie go tak dobrze jak ja.
Naprawdę.
Praktycznie mnie wychował.
Miałem 2 lata, gdy zginęli rodzice.
Connor miał 7.
W wieku gdzie powinien być dzieckiem
musiał zajmować się innym.
On nauczył mnie czytać.
Nauczył jeździć na rowerze.
I sprał każdego, kto
krzywo się na mnie spojrzał.
Zawsze mówił:
"Ty i ja przeciw całemu światu".
Chcę tym powiedzieć,
że miałem możliwość bycia miłym chłopcem.
Connor jej nie miał.
Wiem, że nie bierzecie mojego brata na serio
i macie ku temu powody.
On jest jedyną rodziną jaką mam.
A jeśli rodzina coś oznacza,
to pomimo przeciwności
wierzę w to co w nim najlepsze.
Kocham go.
Tak długo jak żyję będę wierzył,
że może się zmienić.
Bo jest...
moim wielkim bratem.
Zadzwonię do mojego brata.
Już dawno do niego nie dzwoniłem.
Oczywiście nie ma to dla ciebie znaczenia.
Bo nie ma miłości, nieprawda?
Jest magicznym pocieszeniem dla słabych
i nieintelektualnych.
Ja nie będę miała takich uczuć do Connora.
Szacunek.
- W barze go podrywałaś.
- I nadal bym go nie odrzuciła.
Teraz bzykałabym tragicznego typa.
Jak Denice z tym karłem z domu strachów.
Byłam pijana a on miał
takie małe miękkawe ręce.
Jeśli to ci się nie podoba Denice,
to spójrz co Connor robi z biedną Jenny.
Tak ją zakręcił, że jest jak precel.
Nie może rozkoszować się cukiereczkiem
który dla niej sprowadziła Sandy.
Usłyszano, zrozumiano.
Jenny, ona tylko...
Jenny.
- Boże, coś jej jest?
- A jak myślisz?
Jenny.
Oczywiście, wczuwający się Brad
przybywa na ratunek.
Naprawdę próbujesz naprawić tort ślubny?
Może.
Tu trochę...
- Pracowałem kiedyś jako cukiernik.
- On musi być gejem.
Nie jest. Uwierz mi.
- Uczciwie?
- Nieuczciwie.
Chcesz o tym pomówić?
Jako twój desygnowany seks ślubny
muszę milczeć.
Nie.
Minęło 10 lat od chwili gdy Connor i ja...
Lecz ledwo go ujrzę jestem tam gdzie byłam.
Pewien lekarz mówił, że u nas nie
jest to rozstanie się, lecz zanik.
Przyciągają nas beznadziejne przypadki.
- Do przegranych, do śmiertelnie chorych.
- Kapujemy, Brad.
To tylko takie przykre.
Dopiero wtedy przebolejemy kogoś,
jeśli znajdziemy drugiego,
który ci więcej znaczy.
To koszmar.
Ja ich zbliżam do siebie.
/- Katastrofalny.
- Jest słodki.
/Nie, nie.
/Jenny nie leci na takich.
Nie, bez wątpliwości nie.
- Chodź, idziemy.
- Nie, chcę wiedzieć co będzie dalej.
Dobra, ty jesteś szefem.
Serio?
- Jest świnią.
- Dlaczego...
Zrywa z nami podczas konferencji.
Jak mógł nas tak wyrolować?
Wiecie co jest najgorsze?
Chciał byśmy się w nim zakochały.
A gdy to zrobiłyśmy to zwiał.
To chore.
Przestań, Kitty, nie płacz.
Przynajmniej przez niego poznałyśmy się.
Super Charlece, świetne nastawienie.
Zawsze myśleć pozytywnie.
Tymczasem macie nowe związki, przyjaźnie.
Mam rację?
Możemy zaczynać.
Lubię gdy ktoś wpada.
- Martini?
- To twój apartament?
- Alkohol, świetnie.
- Mel.
Smak jabłka, buble-gum lub panduri.
Brzmi ohydnie, ale po dwóch
zapomnicie jak się nazywacie.
- Zdrówko.
- To był twój pomysł, Mel?
Przestańcie płakać, kurczaczki.
Nie jest tego wart.
Jest jak metal.
Przyszedł na świat bez serca.
Jedno musicie wiedzieć.
Obojętnie gdzie się dziś Connor
położy, jutro rano będzie samiuteńki.
- Za to wypiję.
- Dzięki, Mel.
Czuję się już o wiele lepiej.
I jak tam leci, Dutch?
- Nie specjalnie.
- Cóż.
Dlaczego nienawidzą mnie wszystkie?
Ja nie nienawidzę ich.
Kobiety lubią, gdy się je dyma,
ale nie lubią zostać wydymane.
Wiem, że to wnerwia.
Jest parę kobiet, które skrzywdziłem.
Parę kobiet?
Dutch, proszę.
Nie okłamuj kłamcy.
Co to?
Trik pogodowy?
Żaden trik.
To łzy które kobiety
wypłakały z twojego powodu.
A to...
...chusteczki, którymi je wycierały.
A to bombonierki, które im wysłałeś.
Racja.
Nie wysyłasz bombonierek.
- Odkładają się na udach.
- Właśnie.
A to prezerwatywy, których używałeś.
Nie.
Nie, nie, nie!
- Przestań.
- Nie.
Nie przedstawicie sobie,
co stało mi się w aucie.
- Czy to z powodu tortu?
- To nie z powodu tortu.
Tylko, że Paul spał z Donną.
Tą informacje udostępniłeś Denice.
Nie bądź taka.
To lata temu.
Są nieporozumienia co do czasu.
Nie ma nieporozumień.
Chodziliśmy ze sobą, zdradziłeś mnie.
Dopiero co się poznaliśmy.
Masz rację.
Nie gra to roli.
Liczy się to, że cię skrzywdziłem.
Przestań z tym:
"Posłuchaj, kochanie".
Uprawiałeś z nią seks i
nawet mi nie powiedziałeś.
- Co jeszcze przemilczałeś?
- Nic. Nic więcej.
Skarbie, tak mi przykro.
Nie chciałem cię zranić.
Spokojnie, rozumiesz?
Powiedział to.
Przeprasza.
Mówi poważnie.
- Sprawa skończona.
- Skończona?
Bo wszystko wróciło do normy
po jednych przeprosinach. Racja?
Nie, Jenny.
Jest w porządku, bo Paul
kocha ją całym sercem.
Ekspert od miłości.
Nawet w to nie wierzysz.
Jeśli ja widzę, że się kochacie,
to musicie naprawdę się kochać.
To prawda.
Kocham cię, skarbie.
Cholera, zachowywała się jak wariatka
a on nadal jest.
- Connor, zamknij się.
- Pytaniem jest, jak ma mu zaufać?
Mówisz o moim bracie, czy o mnie?
Nie zapomnijmy,
że wszystko zaczęło się przez Donnę.
To pewnie,
sterowana przez estrogen, zapomniałaś.
A jeśli chcesz wyjść za kogoś kto
nie spał z druhnami jedź za granicę.
- I tam szukać męża.
- Idź do diabła, Connor.
- Ja...
- Sandy.
- Pauli.
- Connor.
- Chcę byś zniknął.
- Takie rzeczy wyjaśnia się zawczasu.
Connor! Znikaj stąd!
Nic nie odpuściłeś, by
zepsuć każdemu ten weekend.
Sandy!
Pauli!
Pauli, no chodź.
- Naprawdę mi przykro.
- Mieli rację.
Nie powinienem był cię zapraszać.
Od lat wmawiam sobie,
że jest w tobie coś wartościowego.
- Teraz wiem, nic nie ma.
- Próbowałem uratować ci tyłek.
Ty i ja przeciw całemu światu.
Ale nie chcesz tu być.
I nikt tego nie chce.
Więc idź. Idź, proszę.
Sandy!
Jeden duch brakuje w mojej umowie.
Ale poproszono mnie o
opuszczenie posiadłości.
Więc jeśli mnie chcesz to chodź tu.
Najchętniej zobaczyłbym ducha
moich przyszłych przyjaciółek.
Był to duch na którego
najbardziej się cieszyłem.
Róbcie co chcecie.
Ja...
Ty jesteś moją przyszłą przyjaciółką?
Chciałabyś nią zostać?
Cholera, nie.
Ja się ożenię?
To mogłoby zadziałać.
Co znaczy mogłoby?
To może być naprawdę dobre.
Brad?
Nie.
Nie, nie, nie.
- Jeśli ktoś ma coś przeciw temu związkowi...
- Tak, ja.
- ... niech mówi teraz lub...
- Jesteś przeznaczona dla mnie.
- Zawsze była dla mnie.
- Nie słyszę sprzeciwu...
- To błąd. Przestań.
- ... ogłaszam was mężem i żoną.
Nie!
Tu jestem, Jenny!
Jestem tu!
Nie!
Nie!
Pauli.
Nie masz obrączki?
Chwila.
Nie ożenił się?
Dlaczego?
Ja jestem winien?
Co zrobiłem?
Niewiele mówisz, co?
Wygląda na to, że wszyscy są.
Zacznijmy.
/Panie, znaleźliśmy się tu, by oprowadzić
/Connora Meada na ostatni spoczynek.
/Był wielkim człowiekiem
/i wielkim przyjacielem kościoła.
- Tylko jedna osoba na moim pogrzebie?
- Tak właśnie to jest, Dutch.
Chłopaki jak my...
...nie dostają wielkich pogrzebów.
Nie mówię o wielkości.
Ale to jest śmiechu warte.
Nie wiem jak ci to delikatnie przekazać.
Nikomu nie będzie ciebie brakować.
Chcę pan o zmarłym coś powiedzieć,
zanim oddamy go ziemi?
Connor Mead...
...dał wielu różnie wiele.
Nie wszystko było dobre,
lecz dla mnie był wspaniałym bratem.
Teraz jestem sam przeciw reszcie świata.
To nieprawda, Pauli.
Nie musi to tak być.
- Nie dojdzie do tego.
- Nic przeciw temu nie zrobisz.
Tak sobie pościeliłeś,
więc musisz bzyknąć co tam wskoczy.
Cały czas ci to tłumaczę.
Co mam powiedzieć?
Życie jest jak szybka kawa.
Jeśli nie potrafisz kogoś całkowicie
pokochać, wypijasz ją na końcu sam.
- Nie, wujku Wayne.
- Przykro mi chłopcze, koniec imprezy.
Panie, do dzieła.
Nie, nie!
Mogę się zmienić!
Przyrzekam!
Nie!
Mogę się zmienić!
Ja żyję.
Żyję!
Ej, ty.
Młody człowieku.
Co dziś za dzień?
Czy dziś gwiazdka?
Nie.
Dziś jest sobota przygłupie.
Kurcze.
Dzień w którym żeni się mój brat.
Bogu dzięki.
Nie przegapiłem go.
Przygotować się do ślubu!
Pauli.
- Przegapiłem ślub?
- Nie, dostałeś co chciałeś.
- Sandra odwołała ślub.
- Co?
- Dlaczego?
- A jak myślisz?
- Z powodu Donny?
- Tak.
Nie, nie.
Nie możecie się rozejść.
Jesteście dla siebie przeznaczeni.
Na całe życie.
Bez niej będziesz śmiertelnie nieszczęśliwy.
- Jesteś sarkastycznym skurwielem.
- Nie jestem sarkastyczny.
Gdzie Sandra?
Sierżant odwozi ją i druhny na lotnisko.
To koniec.
Nie, nie.
Sandra!
Co ty wyprawiasz?!
Żadnego pasa.
Sandra.
Sandra robisz wielki błąd!
Był to Connor?
- Czy to Connor?
- Prawie nas zabiłeś.
- Nie otwieraj.
- Sandra!
- Odejdź, odejdź.
- Muszę pomówić z pańską córką.
Po moim trupie, szczeniaku.
Jasne? Odmaszerować.
Naprawdę mi przykro,
lecz była to długa droga.
Sandra.
Zamknął nas?
- Nie dotykaj mnie.
- Wysłuchasz mnie.
Dobrze.
Pierwszy punkt:
Przykro mi, że zniszczyłem tort ślubny,
obmacywałem twoją matkę,
pobiłem ojca do nieprzytomności,
a najbardziej za zrujnowanie ci ślubu.
Przepraszam.
To było to.
A teraz błagam cię.
Błagam, nie uciekaj.
Wasz związek jest taki rzadki, taki wielki.
- Nie bądź tchórzem.
- Tchórz? Miał inną.
No i?
Zapomnij.
To było lata temu.
To była zdzira.
Twoja przyjaciółka.
- To prawda.
- Przyjaciółka na którą nie jesteś wkurzona.
Wiesz czemu?
Bo jest ci to obojętne.
Paula tak kochasz,
że przebaczyłaś mu słysząc to.
- To sprawia, że się boisz.
- Co wiesz o moich uczuciach? Nic.
Nieprawda.
Przechodziłem przez to samo.
Tak samo się bałem jak ty.
Co jeśli mnie zrani?
Co jeśli mnie zostawi?
Jeśli umrze?
To byłby mój koniec.
Więc powiedziałem koniec,
zanim ona mogła to powiedzieć.
I wiesz co?
Większego błędu nie popełniłem w życiu.
Ty popełniasz ten sam. I niech mnie
diabli jeśli będę się tylko przyglądał.
Do miłości potrzeba odwagi.
Więc bądź odważna.
Ja nie byłem.
A teraz spójrz na mnie.
Jestem zagubionym,
pustym duchem mężczyzny.
Nie oznacza to,
że nikt cie nigdy nie skrzywdzi.
Ale jedno mogę ci zagwarantować.
Każdy ból jaki czujesz,
będzie niczym w porównaniu
z żalem, że uciekłaś przed miłością.
Mam to za sobą i wierz mi.
Ból to jedno.
Ale żal czujesz co dzień
i podwójnie w niedziele.
Nie uciekaj.
Nie rób tego.
Nie wierzę, że to mówię.
Ale chyba masz rację.
Więc...
Wyjdziesz za Paula?
- Tak, wyjdę.
- Wyjdziesz?
- Tak.
- Wyjdziesz?
Tak. Ona wyjdzie.
Wyjdzie.
Kochanie.
Kwiaty, tort, kolacja odhaczyć.
Fotograf?
Znam dość dobrego fotografa.
/Zacznijmy.
/Dziś będziemy świadkami
/wejścia w związek małżeniski
/Sandry Mary Volkom i Paula Meada.
Przestań w końcu.
Było zimno i ciemno.
Byliśmy od godziny pod ostrzałem.
Wtedy uderzył granat moździerzowy.
Rozdarłem jego kurtkę i
wylały się jego wnętrzności.
Były jak krwawe kawałki w mojej ręce.
Były ciepłe, miękkie i śliskie.
Wcisnąłem je do jego ciała
i zmusiłem płacząc by żył.
I to jest prawdziwa miłość.
Zdrowie.
To chyba dobry moment na mowę świadka.
Nie robiłem tego dotąd.
Więc proszę o wyrozumiałość.
Ktoś mi powiedział, że władzę w związku
ma ten któremu jest ona obojętna.
Miał rację.
Ale władza to nie szczęście.
Myślę, że możemy być
dopiero wtedy szczęśliwsi,
gdy będziemy siebie nawzajem bardziej
szanować a nie być sobie obojętnym.
Nie ma lepszego dowodu,
niż mój brat Pauli.
Obdarowujesz wszystkich twoją miłością.
Nie żądasz nic w zamian.
Od dziś chcę być,
jak ty.
Chcę byś znów był ze mnie dumny.
Tak.
Teraz wypiję za moją nową siostrę.
Sandra.
Jedno wiem z pewnością.
Jedno mogę ci powiedzieć.
Że mama i tata, kochaliby cię.
Ciszę się, że należysz do naszej rodziny.
Za Paula i Sandrę.
Na zdrowie.
Tu, spójrz tu.
Dobrze. Ile masz lat?
Ty w środku.
Spójrz tu.
Świetnie. Zatańcz.
Wypij ajekoniak.
- Seksowny fotograf.
- Moje damy.
- Martwiłyśmy się o ciebie.
- Masz obowiązki co do damskich singli.
Zaangażowali cię na ślub jako ***.
Brzmi kusząco. Serio.
Ale...
...odpadam z gry.
Dziękuję, panie.
Lecz, nie, dziękuję.
Tak gadasz,
bo na końcu i tak zmienisz zdanie.
No dobrze, ostatni raz.
Dobranoc.
- Cześć.
- Gratuluję ci.
Udało ci się.
Ślub wyszedł ci świetnie.
Nam wyszedł świetnie.
Nie trzeba by było nic naprawiać,
gdybym nic nie zrujnował...
Tu masz całkowitą rację.
Dobrze, muszę wiedzieć.
Co stało się z tobą zeszłej nocy?
Wczoraj byłeś jeszcze sobą.
Ładnie wyglądający, ale okropny.
Lecz dziś jesteś tym,
którego znałam.
Takim jak myślałam, że naprawdę jesteś.
Prawdę mówiąc,
to nie wiem co się ze mną stało.
Nie wiem.
Jedno co wiem to,
że widzę wszystko jaśniej niż kiedykolwiek.
Tak jak moje uczucia do ciebie.
To jest coś co nigdy się nie zmieniło.
Chciałabym tobie wierzyć.
Przechodziliśmy przez to już raz.
Skąd mam wiedzieć,
czy to nie zdanie z rodzinnego repertuaru?
Przypominasz sobie ją?
Zatrzymałeś je.
Tak.
Mam je przy sobie od dnia kiedy je zrobiłem.
Nie...
...mogę uwierzyć.
Daj mi jeszcze jedną szansę.
Poprawię się.
Obojętnie co będę musiał zrobić.
Zabieganie, leżenie na łyżeczkę.
Również masaże w ubraniu?
- Nie, tego nie.
- Nie.
Żadnych masaży w ubraniu.
W żadnym wypadku.
Jedno obiecuję ci.
Jeśli obudzisz się rano...
...będę.
Za każdym razem.
Co jest?
Co?
Nic.
Znam tą piosenkę.
O tak.
- Mogę poprosić o ten taniec?
- No, wreszcie.
Niech Pit Hastings się
zezłości, aż zczernieje.
Tak to właśnie działa, Dutch.
Tak to działa.
To mamy za sobą.
To możemy wyskoczyć z ciuchów.
Wytrawne, takie lubię.
Chciałbym zatrudnić nową sekretarkę.
Dobrze władasz językiem?
Jasne?
Ob-cią-ganko.
Proszę.
Jestem na żywo na imprezie.
- Cześć.
- Cześć.
Teraz już tylko my pozostaliśmy, słodziutka.
Kocham gumki we włosach.
Mam dopiero 16 lat.
Jesteśmy duchami, kochanie.
Nie znamy wieku.
(DODATKOWE SCENY W NAPISACH)
Connor Mead wypadł z gry.
Na kogo teraz kolej?
Koledzy z pracy Paula?
A teraz do ciebie.
- No to startujemy do nich.
- Dobra.
Biorę małego. Chce go mieć.
Powiedziałam, że chce małego.
Wyglądasz jak moja siostra.
Mogę odbić?
Wiesz co mnie uszczęśliwia?
Dobrze ją wychowałaś, Vonda.
Ty też, Mervis.
Jeśli kiedykolwiek wspomnisz o tym imieniu,
będziesz trupem.
Tutaj, tutaj.
Tutaj.
Kakho.
Wygrana jest moja.
Tak.