Tip:
Highlight text to annotate it
X
Bogacimy sie.
Wlasnie!
Panowie, mamy oczy.
Jak alarm?
Przeciez sie staram!
Wyluzuj sie. Spokój to podstawa.
Ty tu rzadzisz.
Powaznie?
Powaznie.
Sprawdze, co u Tulleya.
Tulley. Jak tam na dole, spokój?
Cisza i spokój.
To dobrze.
Nie lubie halasu.
Palisz?
Nie. Absolutnie.
Klamca!
Nawet tutaj czuc dym!
Co by na to powiedziala
twoja biedna mama?
Zgas go zaraz!
I badz czujny.
Wszystko gotowe?
Cholera, Eddie, musisz to robic?
To na fart.
Bede mial fart,
jesli w to nie wdepne.
Wiec patrz pod nogi.
Na razie.
Powodzenia.
Jaka pogoda na górze?
Sniezek.
No to prawie mamy Gwiazdke.
Straznik. Szesc metrów.
Trzy. Zbliza sie.
Jest za rogiem.
Odwrócil sie.
Juz go nie ma.
Teraz bedzie trudniej, Kit.
Do diabla!
Denerwujesz mnie.
Spójrz, Eddie.
Brigger 3300.
Najpewniejszy sejf swiata.
- Teraz?
- Wierce zamek.
Blad.
Sprawdzam, czy jest otwarty.
Otwarty!
Co?
Tylko zartuje.
Nigdy by tego nie zrobili.
Nigdy.
Okulary.
- Spotkamy sie na dachu.
- Dobra.
Sezamie, otwórz sie.
Wylaz, Eddie.
Macie go?
Miles go ma.
Co robisz?
17 milionów na czterech?
Za malo dla mnie.
Daj spokój!
Kurcze!
Chodz tu, sliczny.
Nareszcie. Czas sie zwijac.
Szybko!
Spadamy stad!
Do diabla!
Stój!
Na bok!
Jazda!
- ***! Nie ruszaj sie!
- Rece na wierzchu!
- Gdzie Eddie?
- Polecial.
- Kamien!
- Co?
Gdzie towar?
- Co robisz?
- Dawaj!
Nie musisz tego robic!
Mielismy sie tym podzielic!
Dlaczego to robisz?
Cholera.
Glupi gnojku, jestes martwy!
Cholera!
Dobry piesek!
Dobry piesek!
Kosteczke?
Spokojnie.
Jak trafic do wyjscia?
Nie ruszaj sie!
Odwróc sie!
Jestem stolarzem!
Pracowalem na nadgodziny!
To moja pila! Ja tu pracuje!
Aresztuje cie. Masz prawo milczec.
Twoje slowa
moga zostac uzyte na procesie.
Jesli nie stac cie na adwokata,
dostaniesz z urzedu.
Zrozumiales?
3. PlETRO
PÓLNOCNE SKRZYDLO
Nie jestem glupi.
Nie ma to jak wolnosc!
Dwa lata pózniej...
Jestem wolny. Wreszcie.
Pasek, jeden but...
jeden portfel - 22 dolary.
Jeden but?
Wiesz, ile kosztuja takie buty?
Jeden but?
Wchodzilem tu w dwóch.
Ukradles mi but?
Zrobiles to, prawda?
Masz 2 sekundy, by stad wyjsc.
Podpisz sie...
i odlóz moje pióro.
Z przyjemnoscia.
Musze odwiedzic starych znajomych.
Moja pania, Janiece.
Laseczka...
Dokladnie tak!
Powiedz szczerze,
po co ci jeden but?
Natrzesz sobie tylek?
Musze leciec.
Nie gniewajcie sie,
ale na mnie czas.
Szybciej. Otwieraj te furtke.
Dzieki. Wychodze.
Gdzie mozna znalezc
jakies mile panienki?
Wypusccie mnie stad.
Wolny! Nareszcie wolny!
Ide!
Pedze, biegne!
W koncu wyszedlem.
O kurcze!
Co sie stalo?
Jadlas przez caly ten czas?
Kiedy odchodzilem,
bylas mala kruszynka.
Uroslas!
Ale to nic,
moge sie przyzwyczaic.
To milosc sie liczy.
Reszta to tylko dodatek.
Wiecej cialka do sciskania!
Janiece!
Przyszedl ten twój kosciotrup.
Jestes jej kuzynka! Przepraszam.
Kupic ci platków?
W porzadku, Shawna.
To ty! Odpadam!
Dziecinko, jestes...
Pieknie wygladasz.
Jestes piekna.
I nie mówie tego, bo siedzialem.
Musialo byc ci bardzo ciezko.
Cala noc sam,
w takiej malej celi.
Miles, powiedz...
Myslales o mnie?
Caly czas.
Teraz tez o tobie mysle.
Trzeba bylo o mnie myslec,
zanim zaczales krasc!
Ciebie nigdy nie okradlem!
Jestem zresocjalizowany!
Porozmawiajmy!
Celowo nie odwiedzalam
cie w wiezieniu.
Ogladac tam swojego faceta?
Faceta?
Nie jestes moim facetem!
Mówiles, ze jestes bankierem.
Okradam banki.
Mam klopoty z wymowa.
Ale chodze na lekcje dykcji.
Jestes bardzo bystry facet,
ale caly nasz zwiazek to bujda.
Janiece, wysluchaj mnie, prosze.
Klamalem, ale teraz jestem inny.
Nie sadze.
Zegnaj!
Nie zostawiaj mnie tak!
Róg 5. i Grand?
"Sluzyc i chronic"
Przepraszam?
To naprawde posterunek?
Oczywiscie.
Czesc, dostawa dla drogówki.
Walnij parafke.
Co tu mamy? Kanapka z jajkiem,
kurczak w pomaranczy...
Pizza! Goraca pizza!
Pizza dla panów policjantów.
Musza sluzyc i chronic,
ale musza takze jesc!
Posilek dla policji.
Jestem z pizzerii,
roznosze pizze. Dziekuje.
Oficerowie! Wasza pizza.
Trzecie pietro:
Kradzieze-zabójstwa.
Ostroznie. Goraca pizza.
Nikomu nie stanie sie krzywda.
To tylko pizza.
Wasza pizza.
Tak sie u nas tanczy.
Uwaga!
Na dwa frunie! Zlap ja, kolego!
Pizza dla "Zabójstw i kradziezy".
"Zabójstw i kradziezy"?
Jakos nie widze na formularzu...
takiego zamówienia.
Cos ci powiem.
Zostaw ja pod moja opieka.
To ja ci cos powiem.
Ostatnim razem zostawilem...
a ona jakby wyparowala.
To tak jak zostawic mnie
ze slodyczami.
Nie poleza dlugo,
bo zaraz je schrupie.
Tu wchodza dwa rodzaje ludzi...
albo w kajdankach,
albo z odznakami.
Ty ich nie masz.
Nie mam ani jednego,
ani drugiego.
Sierz. Carlson!
- Trzeba odwrócic karte.
- Wlasnie ja dostalem.
Sierzancie.
Chlopaki z zabójstw zamówili
te pizze godzine temu.
Nie chce jej przy nim zostawiac.
Co moge zrobic?
Wez je!
- Nie moge. Sluzba.
- Mozesz!
Prosze to wziac!
Bardzo dziekuje!
Wytancz to!
Dwa razy w lewo!
Raz! I do dolu!
Tak jest!
Lewa noga! Piruet!
Smialo!
Ukryles brylant na policji?
Nie wiedzialem, gdzie jestem.
Mozesz to podrobic?
Tak, ale dostawca z plakietka
bedzie podejrzany.
Nie pójde tam jako dostawca.
A jako kto?
Jako glina.
Glina?
Przeniesiony.
Po to mi identyfikator
i legitymacja detektywa.
Detektywa?
Bo tam ukrylem brylant.
To bedzie kosztowalo.
Lou, jestesmy niemal jak rodzina.
"Jak rodzina" znaczy,
ze nie rodzina.
Gdybys byl z rodziny,
chcialbys za darmo.
Nic sie nie zmieniles.
Do zobaczenia.
GLINY
Na ziemie!
Zalóz jakies ciuchy!
Na ziemie!
Na ziemie, golasie!
Jest nagi i smierdzi.
Dajcie mu jakies lachy.
Chowa w tylku pistolet!
Na podloge. Ale juz!
My sie znamy?
Stój!
Skuj go!
Tak, skuj cholere.
Kajdanki, tak to idzie.
Jestem dobrym glina,
ale moge byc tez zlym.
Stój! Podnies raczki!
Nogi szeroko.
Jestem strózem prawa.
Co z Deaconem?
Slyszalem, ze robil
jakies skoki w Carson.
- Ostrzeglem cie przed nim.
- Fakt.
- AKTA PERSONALNE
- Dowie sie, ze wyszedles.
Palcem na wodzie. Poznaja sie.
Nie martw sie,
nie zabawie tam dluzej niz godzine.
Powodzenia.
Psie detektywie!
Pracuje tu.
Przykro mi.
To pierwszy raz.
Pewnie przez to pastrami.
Na góre?
Tak, na trzecie.
Dziekuje.
Co?
Co?
To fura twego kumpla,
a nie wiesz, jak sie nazywa?
Nazwisko?
Cholera! Te kajdanki sa za ciasne!
Pani Green,
prosze mu kazac je rozluznic.
Naprawde nie czuje dloni.
Prosze.
- Tak.
- Detektywie.
Nie tak ciasno.
Poluzuje, ale tylko troche.
Masz swietnego prawnika.
Sam szczyt listy.
Tu jest!
Jezu!
Jak leci?
Carlson! Znowu ty?
Rzucil sie na mnie.
Polubil cie.
Co ci zrobil?
Zabrac go stad! Odbilo ci?
To nie bylo za bystre!
Zabierzcie go.
Co sie tam stalo?
Tam?
Próbowal tamtedy zwiac.
A ty kim jestes?
Malone. Przeniesiony. Prosze.
Moja odznaka.
- Znasz go?
- Nie.
Nic o tym nie wiem.
Chlopaki...
Przepraszam pania.
Przepraszam.
Tylko splucze.
Pomyslalem, ze moze
chcialaby pani tam wejsc.
Jest dla mnie jakies zadanie?
Od 8 miesiecy
prosze o nowego detektywa.
I nagle zjawiasz sie ty.
Nigdy nie pojme systemu.
Kradzieze?
16 pochwal, dobra rekomendacja.
Pracowales w Zachodniej Covinie?
Skoro tak napisali.
Chyba cie znam. Tylko skad?
Startuje pan
w zawodach kreglarskich?
Jasne. Grasz w kregle.
Staram sie.
Przyda nam sie fachowiec.
Carlson, do mnie.
Myslalem, ze dostane robote
przy biurku. Tutaj!
Zartujesz?
Taki gosc jak ty?
Plyniesz na ulice.
Jeszcze jedno.
Carlson potrzebuje partnera
z doswiadczeniem.
Dostalem wezwanie.
Malone do nas dolaczy.
Oprowadz go.
Niech on zajmuje sie skuwaniem.
Dobrze, rozumiem.
Przejrze to.
To areszt tymczasowy. Ksiegowosc.
Cele sa tam. Chcesz je obejrzec?
Wszystkie sa takie same.
To moje biurko.
Sliczne.
Dzieki. Spójrzmy...
Góra na piatym.
Zabójstwa na 3.
A tam park sztywnych.
- Toalety za tymi drzwiami.
- Kapuje.
Reszta potem.
- Chodz.
- Dokad?
Wezwanie w sprawie kradziezy.
To my.
Ulica?
Jak zawsze.
Nie moge tak od razu.
Musze sie tu rozejrzec,
poznac uklady.
Potrzebuje partnera.
Dlugo robisz kradzieze?
Ja? Cale moje zycie.
Slyszalem, jak szef mówil,
ze masz 16 pochwal. Niesamowite!
Tak to jest,
gdy Lou uklada twój zyciorys.
Mozesz jechac z przodu.
Wiedzialem.
Trzeba tu uwazac.
Duzo przechodniów.
Wychodza stamtad.
Z prawej w porzadku?
Czysto? Moge jechac?
Dostalem promocje.
Powaznie?
Przez trzy lata bylem w drogówce.
Dobrze mi szlo.
Nie musiales stawac na zóltym.
Mogles spokojnie przejechac.
Nie mówilbys tak, gdybys
widzial tyle wypadków, co ja.
Masz zielone.
Moge o cos spytac?
Jasne.
Ile razy zdawales egzamin?
Jaki egzamin?
Na stopien detektywa.
A, ten!
- Raz.
- Powaznie?
Rozwalilem go.
Na piatke.
Ja podchodzilem piec razy.
Bylem dobry na pisemnym,
ale oblewalem praktyke.
A ilu prób potrzebowales,
zeby zdac na prawo jazdy?
Rany! Obudz mnie, jak dojedziemy.
Dobrze. Przepraszam.
Na Boga! Czlowieku!
Bardzo ladny garnitur. Naprawde.
Dziekuje.
Bardzo dziekuje.
Muzyka?
Tak. Chetnie.
Lubie to.
Tylko nie za glosno.
To jest niezle.
- Nigdy nie slucham radia.
- Funky. Podoba ci sie?
Jeszcze zeszlej nocy
na tych pólkach staly Elite.
Moje najlepsze felgi.
Nic innego nie zginelo?
Wiedzieli, co brac. Chrom ze
zlotem. Warte piec kawalków.
A co z alarmem?
A co? Uruchomili go.
Dlugo was nie bylo.
Kola sa juz pewnie w Tijuanie.
Tedy weszli do srodka.
Wybili szybe, otworzyli klamke
i po prostu weszli przez okno.
Na pewno.
Zeslizgneli sie po gzymsie.
Marnujesz czas.
Nie tedy weszli.
Na pewno tedy.
Daj spokój. Nie tedy.
Popatrz tutaj.
Ja wszedlbym tedy.
Gdybym byl zlodziejem.
Gdybym byl zlodziejem!
Lufcik.
Potem wystarczy wylaczyc alarm.
Mialbym czas.
Po co?
Po co mi czas?
Ciezkie.
Sam powiedz.
Ile trwa noszenie 36 sztuk
i ukladanie ich w ciezarówce?
- Dlugo.
- Bardzo dlugo.
Pewnie bylo ich
trzech lub czterech...
Cicho! Zamknij sie, Frank.
Zawsze wiesz lepiej, co?
Nie klam, Frank. Znam sie na tym.
Znasz sie.
Wybacz, ale twoje 5000
warte jest na ulicy niecale dwa.
Podzial, oplacenie ciezarówki.
Zostaja grosze.
Co trzeba miec,
by wynajac ciezarówke?
Karte kredytowa...
prawo jazdy.
Chyba, ze...
ma sie wlasna.
Nie wolno nam tego robic.
Jak to "nie wolno"?
Jestesmy z policji.
Musimy miec nakaz.
Nie musimy miec nawet klucza.
Nie masz prawa.
To wbrew konstytucji.
Co my tu mamy. Spójrz!
Popatrz.
Pierwszy dzien w pracy
i od razu sukces!
Jestesmy najlepsi.
Sa!
Zlozenie falszywego zeznania
to powazne przestepstwo.
Ja sie tym zajme.
Chodz no tutaj, tlusciochu.
- Umiesz grac w pilke?
- Tak.
Jesli to sie powtórzy,
to zagram sobie toba.
Widzisz ten wzór?
Nastepnym razem
taki sam znajdzie...
sie na twoim tylku. Na stale.
Kapujesz?
Tak.
Bedziesz go nosil na zadku
do konca zycia.
Jako pamiatke po nas.
- I klamstwie.
- Dobrze.
Nie chce go nosic.
I przestan jesc mrozonki,
wyciekaja ci przez pory.
Zrobi sie.
Bedziesz mial tylek w paski.
Zwijajmy sie. Wszystko zalatwione.
Wiem, jestem jeszcze zielony...
ale myslalem,
ze mamy lapac takich jak on.
Zostal naszym dluznikiem.
Wiec tak to dziala.
Puszczamy plotke,
zeby zlapac szczupaka.
Rozumiem.
Moge poprowadzic? Znam skrót.
Zapnij pas.
Spieszy ci sie?
Sprawdzam tylko,
co ta bryka potrafi.
Przydusiles ja ostatnio?
Nigdy niczego nie przyduszam.
Zycie musi czasem
nabrac troche predkosci.
Uwaga!
Tu policja!
Zabieraj z drogi to pudlo!
Szybko! Szybko!
Mówi policja.
Zaraz oberwiesz.
Mamy tu spluwy.
Przyzwyczajam sie!
Bomba!
Podoba mi sie!
Do czego?
Do prowadzenia.
Dawniej kierowal mój partner.
Kto to byl?
Nie chce o nim mówic.
Dlaczego?
Jestem bardzo wrazliwy.
To bolesne wspomnienia.
Powiedz. Jestesmy partnerami,
to jak w malzenstwie.
To nie jest jak malzenstwo.
- A jak?
- Raczej jak szybkie bzykanie.
Rach, ciach i do widzenia.
- Powaznie?
- Powaznie.
Walczymy z przestepczoscia,
reszta sie nie liczy.
Jestes zonaty?
- Panna?
- Juz nie.
Dlaczego?
Poszlo o prace.
A widzisz?
Ktos rozwalil hydrant.
- Zajme sie tym.
- Wracajmy. Glowa mi peka.
Sluzba nie druzba.
Musze wziac aspiryne.
Wielka jak stodola.
Panowie.
Prosze tu na chwile podejsc.
Spokojnie. Nerwy nic nie daja.
Witam pana policjanta.
Witam. Gdzie sa leki?
Z tylu, przy automatach.
Dzieki.
Jak doszlo do wypadku?
- Kasa!
- Nie strzelaj!
Ruszaj sie!
O Jezu!
Cala. Z sejfu tez!
Szybko.
37-K-5.
Padly strzaly. Prosze o wsparcie.
Piata Zachodnia, nr 418.
Detektywie!
Jestes caly?
Cholera!
Wszyscy do tylu! Szybko!
Ani kroku!
Rece na lade!
- Rece na lade!
- To nie lada!
To niech beda paczki.
- Juz.
- Kurczak, wolowina?
Kurczak!
Spokojnie.
Nie lubie halasu.
Miles?
Tulley?
Co robisz?
Co ja robie?
Co ty robisz?!
Taka mam prace.
Wchodze!
Odlóz tego gnata!
Odlóz bron!
Malone, odezwij sie!
Wiej tylem!
Szybko! Tylnym wyjsciem!
Ruszaj sie!
Detektywie!
Dwa kroki w tyl!
Co z toba? Idz!
Stój!
Nie strzelaj!
W porzadku?
To slepy zaulek!
Nie zalewaj!
Schowal sie za kontenerami.
Odbilo mu. Ma bron.
Cofnac sie!
Wezwijcie antyterrorystyczna!
Dla snajpera to pestka.
Zadnych snajperów.
Dlaczego?
Co ty tu robisz?
- Do kogo mówi?
- Nie wiem.
Jest nacpany! Ma halucynacje.
Nacpany.
Odlóz bron i wyjdz!
Potrzymaj, moja kolej.
Dokad?
Zwariowales?
Miles, co ty tu robisz?
Chce pogadac, zanim ktos oberwie!
Odlóz pukawe!
- Stary.
- Zamknij sie!
Lamiesz mi serce.
Nie sadzilem, ze sie tak wpakujesz.
- Byles dobry.
- Wychodze!
Ja? A co z toba, do cholery!
Co ty wyprawiasz?
Co ja wyprawiam?!
To ty mnie w to wpakowales.
Ile razy ci powtarzalem...
zapomnij o sejfie? Bierz,
co lezy i zmiataj. Krótka pilka.
Ryzykowne, stoi na linii ognia.
Na mojej tez.
Teraz robisz zieleniaki?
Przeciez jestes kierowca.
Umiesz cos. Powinienes byc
na drodze. Robic swoje.
Jestem pod kreska. Potrzebuje kasy.
Dlaczego szepczemy?
Widze cie! Wynocha!
- O czym gadaja?
- Nie wiem.
Mam tu robote,
a ty mi wszystko pieprzysz!
Wiem. Namieszalem.
- Namieszalem.
- W porzadku.
Nie jestem zly.
Ale musisz mi oddac pistolet
i pozwolic sie aresztowac.
Sluchaj. Dam ci dziesiec kawalków.
Slowo harcerza.
Lepiej 50.
Tulley, 50?
Przeginasz! Naprawde!
Dwadziescia i spedzisz noc w kiciu.
To ostatnia oferta.
Ani centa wiecej.
Pod warunkiem, ze zatrzymam bron.
Nie moge cie aresztowac
z bronia w reku! Pomysl.
To rarytas. Trudno go kupic.
Musisz oddac spluwe!
Nie ma wyjscia. Wiec jak?
Oddasz gnata, czy maja
naszpikowac ci tylek olowiem?
Dawaj go!
Nie podawaj mi go!
Musze ci go zabrac.
Tamci patrza.
Odrobine zaboli.
Bedzie bolalo.
Jezu!
Niesamowite!
I pamietaj: Nie znamy sie.
Pewnie, ze nie.
Nigdy nie byles brutalny.
A on: "Carlson, trzymaj".
A potem: "Wychodze".
A my: "Co ty wyprawiasz?"
Poszedl prosto do tego typa.
Zanim sie obejrzalem,
juz go rozbroil.
Powalil go jednym ciosem.
Zaskoczyl go.
To byl moment.
Blyskawiczny cios.
Malone, do mnie!
Juz!
Ty nie, Carlson.
Przegladalem twoje akta.
Nic o tobie nie wiem.
Bylem tajnym agentem.
Potrzebujemy kogos w Kradziezach.
Po to tu jestes?
Tak, jasne.
To jasne.
Odkad stracilismy szefa wydzialu,
kradzieze kuleja.
Na ogól promujemy swoich...
ale zrobie wyjatek.
Jesli chcesz, posada jest twoja.
Slucham?
Zostales nowym dowódca wydzialu.
Ja?
Regulamin nakazuje
30 dni okresu próbnego...
ale u ciebie
nie bedzie z tym problemu.
Powiedz cos!
Dziekuje.
Balujemy?
Co to? Ogólniak?
Sluchajcie! Od tej chwili Malone
jest szefem Wydzialu Kradziezy.
Zajmij sie tym. Na razie.
Dzieki.
Musze cos zalatwic.
Potem sie spotkamy.
Ja to wezme.
- Wiesz, co to?
- Jasne.
Tak, jasne.
- Kpt. Penelli?
- Nie teraz.
Cholera!
Do diabla!
O co chodzi?
Jak mam rozlozyc zmiany?
Nie kapuje. Jak to "zmiany"?
Mam na mysli dyzury.
To mój pierwszy dzien,
nie wszystko na raz.
Widze tu przeciek.
Co sie stalo?
Pekla jakas rura
i zalalo caly system.
Musieli potem wszystko plukac.
A wiec to ta nasza nowa gwiazda.
Penelli, Malone.
Malone, Penelli.
Slyszalem o panu wiele dobrego.
Milo pana poznac.
I nawzajem!
Jestem zaszczycony!
Ja takze.
Musze leciec!
Dziwak.
Zamkniete.
Zamkniete. Wlasnie wychodze.
Kope lat, Lou.
Szukam Milesa.
Nie widzialem go.
Mam dla niego wiadomosc od matki.
Nie widzialem go.
Cicho.
Cholera, dobry jestes.
Naprawde dobry.
Uwaga.
Plotka glosi, ze przyjezdza
Jean LaFleur i jego narkotyki.
Gnoili go w San Diego.
Ich policja odwalila dobra...
robote,
odcinajac go od portu i lotnisk.
Detektyw Malone,
nowy szef Wydzialu Kradziezy.
Detektywie...
jestesmy ciekawi pana planów.
Mam zamiar zwalczac zbrodnie.
Wiecie, takie tam.
Wspaniale.
Sa jakies pytania do Malone'a?
Ja mam jedno.
Co pan mysli o P-31?
P-31.
A pan?
To chlam.
Wszyscy mieli problemy z P-31.
Mam racje?
Ciekawe, czy ma pan zamiar
cos z tym zrobic.
Rozumiem.
Nazywasz sie Diaz, tak?
A co twoim zdaniem
powinnismy z tym zrobic?
Wywalic na zlom.
Ile osób uwaza,
ze powinnismy wywalic P-31?
Niech bedzie.
Idzie na zlom. Wasza decyzja.
Koniec! P-31 wypadl z gry.
Juz go nie ma.
Chcielibyscie po kulce?
Nie ma to jak dobre lody.
Na razie!
To mój partner.
Detektywie.
Co znowu?
Chcialbym dostac P-40.
P-40 to jest to.
Dostaniecie P-40!
Oszalal? Wlasnie przyszly.
Wywraca wydzial na nice.
Tego nam bylo trzeba.
Nie jestem glina.
Tulley domaga sie rozmowy z toba.
Jest na przesluchaniu.
Ide. Sprawdze, czego chce.
Do przesluchan tedy.
Wiedzialem. Puscil farbe?
Mówi,
ze wie cos o jakiejs kradziezy.
Ale chce gadac
tylko ze swoim pogromca.
Pogadam z nim. W cztery oczy.
Bedziemy za szyba.
Co jest grane? Mówiles,
ze spedze tu jedna noc.
Co masz mi do powiedzenia?
Gadaj.
Mialem siedziec przez noc.
I dokladnie tyle minelo.
A gdzie moje 50 kawalów?
Mowa byla o 20.
Ale teraz jest 50! Dlatego...
Panowie, przydzielono mi
sprawe pana Tulleya.
Swietnie. Oto on.
Na Boga! Co do diabla?
- Pomocy!
- Co to?
Ratunku!
Co sie dzieje?
Mój Boze!
Zabieraj lapy od mojego klienta!
To na nic. Milczy!
Bo go dusisz!
Jak na jeden dzien
osiagnalem sporo.
Mówil,
ze wie cos o jakiejs kradziezy.
Chyba sobie z nami nie pogrywasz?
Nie koles, nie pogrywam.
Ten gosc, Logan, jest mi
krewny piecdziesiat tysiecy.
I jesli ich nie dostane...
zaczne spiewac!
Kim jest Logan? Co o nim wiesz?
Moge panu powiedziec tylko tyle,
ze jest gejem! Gejem!
Mam tego dosyc!
Na pewno. Chodzmy.
Jeszcze pan o nas uslyszy!
Kazal mi ugryzc sie w jezyk.
Uderzyl mnie.
Ksiazka telefoniczna go!
A sznurowadla?
Ten sie smieje...
Ale sie do niego klei.
A potem nazwal
mnie glupim analfabeta.
Czesc! Co slychac?
Byl do ciebie telefon.
- Kto?
- Stary partner.
Zyczyl ci odszukania zguby,
nim ona znajdzie ciebie.
Cokolwiek to znaczy.
Cholera!
Bingo!
Dlaczego zagladasz
do rur grzewczych?
Zimno.
Bardzo zimno.
Jestem zajety. O co chodzi?
Chcialem znalezc twoje dane.
Nic o tobie nie ma.
Pewnie dlatego, ze moje nazwisko...
Wpisalem je na liste...
Twoja odznaka nie istnieje.
Pogadajmy.
- Chce wiedziec, co sie dzieje.
- Dowiesz sie.
Posluchaj.
To scisle tajne.
Pisniesz choc slowo
i ladujesz w patrolu ulicznym.
Juz tam bylem.
Ale tym razem
zostaniesz tam na zawsze.
Wasi ludzie biora lapówki.
Nie przyszedlem tu...
z Zachodniej Coviny.
Sprawy Wewnetrzne.
Jezu!
Rozumiesz? Lapówki.
- Nie wierze!
- Ale to prawda!
Nic nie zauwazylem.
Lepiej w to uwierz!
Sporo sie tu dzieje.
Dlatego mnie tu przyslali.
Jestem asem.
Mówia: " Idz, zbadaj to.
Znajdz innego asa.
Polaczcie sily
i ukreccie leb tej hydrze".
"Ukrecic leb". Takie zadanie.
Tylko my o tym wiemy?
Ale wdepnelismy!
Jestes dobrym glina.
Ale chcesz za duzo wiedziec.
To zle.
Co mam robic?
Dobrze, ze pytasz.
Miej oczy szeroko otwarte.
Bede tego potrzebowal.
I oslaniaj mnie. Oslaniaj.
Rozumiem. Znikam.
Wróc. Nie tedy.
Cholera!
Dowody rzeczowe.
Cholera!
Zbieraj sie. Mamy wezwanie.
Kradziez na lotnisku.
Dogonie was.
Akurat! Wlasnie ktos ukradl
eksponat muzealny z lotniska.
To mój problem?
Jak najbardziej.
Bierz sie za to!
FBI i celnicy juz tam wesza.
- Co tak stoisz?
- Nie wpuszczaja.
Wszedzie federalni.
Pieprzenie!
W tych skrzyniach byla
cala swiatynia.
Przepuscie mnie.
Niech spojrze! Rany!
A ty kto?
Malone. Policja.
Agent Gray. FBI.
Wpuscimy was, jak skonczymy.
Popatrz tylko.
Strasznie narozrabiali,
ale nic nie wzieli.
Sierzancie Malone.
Detektywie.
Przekracza pan swoje kompetencje.
To pana przerasta.
Przerasta mnie to?
To ja przerastam pana.
Ledwo odrosles od ziemi.
Detektywie,
utrudnia pan sledztwo federalne.
Jesli chcecie sie przydac,
to pomózcie...
zabezpieczac plyte lotniska.
Zrozumiano?
Zrozumiano.
I powiedz...
swym kolesiom, zeby po drodze
niczego nie dotykali.
- Naprawde?
- Wlasnie.
"Nie odrósl od ziemi"!
Nie moglem w to uwierzyc.
Nazwal mnie "sierzantem".
Jestem szefem wydzialu,
mam szesnascie pochwal.
To niby nic?
Racja. Nadety palant.
Mysli,
ze potrafimy tylko wcinac paczki.
Niech szuka tej swiatyni!
Wcale jej nie szukaja.
Chodzi im o narkotyki.
Narkotyki.
Najstarszy numer swiata.
Ukrywasz towar...
w transporcie, który sam potem
okradasz. Jeszcze przed clem.
Tak to robia grube ryby.
Wystarczy znalezc auto
oznakowane "N".
Jak to "N"?
"Nieoclone".
Takie auto moze wjechac
do skladu celnego.
Chwileczke.
Skad to wiesz?
Troche w tym kiedys robilem.
Na co wlasciwie czekamy?
Zabierajmy sie za to.
Wezwij wsparcie lotnicze.
Centrala, tu 37-K-5...
polacz mnie
ze wsparciem lotniczym.
Uwaga. Widze biala ciezarówke...
B- 961, na drodze do Wheeler,
w poblizu Manhattan Beach.
Zrozumialem.
Spieszy ci sie?
Czasami trzeba troche przydepnac,
prawda?
Mamy ich.
Zerknij na kierowce.
170 cm,
wlosy ciemne, potargane...
Jestes fryzjerem
czy detektywem?
Wiezienny tatuaz.
Musial juz siedziec.
Potrzebne posilki.
Tu agent Gray. FBI.
Wycofac sie.
Powtarzam: Wycofac sie.
Bzdura!
Chrzanic ich! Do dziela!
Szybciej!
Otwieraj drzwi.
Szybko!
Rzucic bron!
Odlózcie ja.
Stac i nie ruszac sie!
Rzucic!
Malone! Ten jest twój!
Stój! Nie uciekaj!
Rece do góry.
Chodz tu!
Chcesz mnie wkurzyc?
Wracaj!
Stój!
Skopie ci tylek!
Wracaj!
Chodz tu!
Spokojnie, jestem z policji.
W porzadku?
Cholera!
Policji nie uciekniesz.
Wiem.
Zmeczyles mnie, a tego nie lubie.
Lubie za to...
komus wlac.
I zaraz to zrobie. Podnies tylek!
Bingo.
Mamy towar.
Pokazalismy im, kto tu rzadzi!
I o to wlasnie chodzi!
Zawiez to do magazynu.
Ja to zalatwie.
Ty masz ich zaraz przesluchac.
Najpierw musze odwiezc towar...
i wciagnac go do ewidencji.
Po co?
Moze znajde jakies slady.
Przesluchaj ich.
Dowiedz sie, dokad jechali.
Zmus ich do mówienia,
potem szukaj sobie, czego chcesz.
Latwiej mi bedzie...
ich przycisnac,
jesli bede mial jakis trop.
Brawa dla Malone'a!
Chce prawnika.
Nic mi nie mozecie zrobic.
Nie jestem glina!
Rany, dobry jest.
W Covinie go nie znaja. Pytalem.
- Wiec wiesz.
- Co wiem?
Sprawy Wewnetrzne.
O czym ty mówisz? Cos ty!
A skad?
Z FBI.
I mówilby takie rzeczy?
Myslisz, ze to byl przypadek?
Zaplanowal to.
Od poczatku o wszystkim wiedzial.
To wtyka FBI.
Mysleli, ze nie damy sobie rady,
wiec go przyslali.
Kutasy.
Juz tak nie szkola.
To prawda. Stara szkola.
Miazdzysz mi glowe!
To rzadowy trening.
Jak w Navy Seals.
Chodz! Pomozemy mu.
Dobra! Dobra! Bede mówil!
Mój piekny.
Wiedzialem, co robilem.
Co tam robisz?
Tak sie ciesze,
ze ten towar nie trafi na ulice.
Ja tez, ale zlaz.
Przyszli go zabrac.
Jak to?
FBI chce go przepuscic
przez swoje laboratoria.
Zabierac.
Chodz!
Do diabla, Malone.
Chodz.
Detektywie.
To heroina Jeana LaFleura.
Tropimy go od 5 lat.
Ale narkotyki
ciagle do nas naplywaja.
Zabieramy to do laboratorium.
To niedobry pomysl.
Dlaczego?
Moze zostawic je tutaj.
Mozna ich uzyc w charakterze
przynety na LaFleura.
Jako wabia?
Dokladnie! Tak!
LaFleur za 3 godziny
oczekuje towaru w San Diego.
Za malo czasu,
by zmontowac taka operacje.
Kierowca mówil,
ze jeden z nich byl nowy.
Mozemy kogos podstawic.
Bedziemy mogli zlapac
LaFleura na goracym uczynku!
Wyjasnijmy sobie.
Zglaszasz sie na ochotnika?
Dostarczysz towar...
do rak tego
najgrozniejszego dealera?
Jasne, ze nie!
Jaki sprzet wezmiesz?
- Ja?
- Nikt nie zrobi tego lepiej!
FBI nam pomoze,
ale dowodzic bedziesz ty.
To bardzo odwazne.
Musimy dzialac szybko.
Brawo, Malone! Swietnie.
- To tylko propozycja.
- Potrzeba nam takich ludzi!
W porzadku! Zmiataj stad!
Poczekaj. Momencik.
Chciales wyjsc,
wiec cie wypuszczam. Idz!
Nie byloby cie tu,
gdyby nie diament.
Moja dola!
Póki co, nie ma czego dzielic.
Odzyskaj kamien.
Próbuje.
Ale wlasnie zostalem przyneta.
Klamiesz!
Zmyslilbym to? Zmiataj stad!
- Spotkamy sie jutro u Lou.
- Pogadajmy!
Nie wiem, co ty krecisz...
ale to sie nie uda!
I oddaj mi moja spluwe!
Moze to wcale nie jest
taki dobry pomysl?
- Jest dobry. Uda sie.
- Doskonaly.
- LaFleur jest ostrozny.
- Spokojnie, detektywie.
Teraz jestem detektywem!
Próba glosu.
W porzadku.
Musisz ich do siebie przekonac.
Niech wezma cie...
za równego sobie.
Musisz mówic i zachowywac sie...
zgodnie z ich oczekiwaniami.
Jak prawdziwy kryminalista.
Kiedy wejdziesz miedzy wrony...
Dokladnie.
Musisz wygladac, mówic...
i nawet myslec jak bandyta.
Zmien tez styl mowy.
Uzywaja okreslen slangowych
i wielu przeklenstw...
zwlaszcza wobec policji
i innej wladzy.
Cos w stylu "zgas sie, federalny...
zlamasie"?
"Tepa palo"?
Starczy!
Sluchajcie.
LaFleur to morderca.
Jesli cos zweszy,
bedzie po Malone'ie.
Jesli cos mi sie zdarzy,
zapomnij o wszystkim.
O Sprawach Wewnetrznych?
O wszystkim, Carlson.
Wskakuj.
Powodzenia.
Pamietaj, Carlson. Zapomnij!
W droge.
Detektywie.
Jesli chocby zadrapie pan
mojego klienta, dopilnuje...
zeby zabrano panu odznake,
a pana samego wsadzono do pudla.
Nie mozesz mnie tknac.
Nic mu nie bedzie.
Przedstawienie czas zaczynac.
Ruszaj. I zapnij pas.
Daj podglad.
Wyjasnijmy cos.
Tu jest moja polowa,
a tam twoja.
I tam masz zostac.
Panowie.
Pogaduszki na potem.
Jak ci sie nie podoba,
to zmien kanal.
Cisza w eterze.
Kto to?
To Malone.
To mi przeszkadza.
Jedz!
Zaraz bedzie zjazd.
Gray do wszystkich.
Zwolnic i trzymac dystans.
Juz niedaleko.
Policja od poludnia.
My od pólnocy.
Wjechali do magazynu nr 3.
Zblizenie.
Jeszcze.
To tu.
- Na pewno?
- Sklad 3.
Dobra, Benny. Zostan tutaj
i trzymaj gebe na klódke.
Dzieki za rade.
Co on wyprawia?
Sa za toba.
Uwaga. Idzie.
I o to chodzi!
- To jest to!
- Tak.
Cale pól tony!
Co ty wygadujesz? Dawaj dole!
- Odbierasz?
- Mamy sygnal.
Zanika.
Slyszysz go?
Jak, madralo? Wszedzie sa gliny.
Jestes glina.
Jestem dealerem.
Nie zalewaj. Jestes zlodziejem.
Teraz jestem handlarzem!
Handlarzem? Brylant ci nie starczy?
Znowu razem.
Tylko tego brakowalo!
Zjazd kolesi?
Co my tu mamy. Dawaj.
Piekny. Pozegnaj sie.
A kuku.
Cholera!
Stracilismy go.
To bedzie przyjemnosc.
Zamknij sie!
O Boze!
- Wiesz cos o tym?
- Gówno wiem!
Porzygam sie.
Co jest?
Alarm, wszystkie jednostki.
Co jest?
Nie wiem!
Ja nigdy nic nie wiem!
Opuszczaj!
Tutaj!
Wysiadac. Wysiadac!
Co jest?
Troche to potrwalo.
- A twoja twarz?
- To nic.
Pestka.
A ich kto zatrudnil?
Ja. Sam mi kazales.
Nie przedstawiles mnie.
Pete. Milo mi.
Wiele o tobie slyszalem.
A ten to kto?
Nie zadzieraj z nim. To morderca.
Zimny jak lód. Nie wkurzaj go.
Zly jak diabel. Widzialem, jak
wyciagnal komus jaja przez tylek...
az mu oczy wylecialy.
Pokaz mu!
Cios "jaja i oczy".
Wyjal je jak na widelcu.
Jestem zly.
Wyrwe ci wargi
i pocaluje sie nimi w tylek.
Tez widzialem.
To mnie odpreza.
Wyrwe ci jezyk i sie nim wylize.
Zamknij sie.
Sprawdz go.
Francois, przeszukaj go.
- Wchodzimy.
- Zaczekaj.
To na pewno czesc jego planu.
Jakiego planu? Jest nieuzbrojony.
Zaufaj mi. Nie widziales jego akt.
Dla niego to kaszka z mlekiem.
Sluchaj, Pete.
Wygladasz dobrze...
mówisz dobrze...
ale i tak smierdzisz jak glina.
Cholera! No to lezymy.
Nie klam. To klamca.
Pogadaj z nim, to moze chociaz
wyniesiemy stad glowy!
Widzisz? To klamca!
Gliniarze tak nie potrafia!
Ale krwawi!
Zamknijcie go.
Zabierzcie go.
Gdybym byl...
Zamknij sie!
Mój nos!
Cholera!
Mów prawde.
To glina.
Porwal ciezarówke. To zasadzka.
Gdyby to byla pulapka,
FBI juz by tu bylo...
i robilo porzadki!
Chyba...
mam pomysl.
Udowodnij, ze jestes swój.
To klamca?
Dokladnie.
Strzelaj.
Strzelaj.
Dobra.
Ty gnido!
Miales go zabic.
Nie wiedzialem.
Kazales mi strzelic.
Jestes z nami czy nie?
Zabij go.
Juz jest martwy.
Do wszystkich jednostek.
Wchodzimy.
Naprzód!
Cholera!
Brylant albo strzelam!
Miales okazje.
Stój! Policja!
Rece do góry!
Niezle.
Wysiadaj z wozu! Odwróc sie!
Cholera!
Do wszystkich jednostek.
Nie mamy prawa
scigac zbiega poza granice.
Nie przekraczac granicy!
W samochodzie podejrzanego
znajduje sie nasz oficer.
Powtarzam:
Swój na pokladzie. Odbiór!
Zrozumialem!
Trzymaj sie!
Cholera!
Uwaga!
Lapcie go!
Na co czekacie?
Nie mozemy, nie mamy prawa.
Chrzanic to! Chrzanic prawo.
Nie mozemy wjechac do Meksyku.
Nie mozesz?
- Nie?
- Nie!
To patrz.
Uwazaj!
Przesun dupsko!
Cholera! Jedna kula.
RACA
Jazda, Miles!
Cholera!
- Jestes aresztowany.
- Czyzby?
Poddaj sie, zanim oni tu dojada.
Kropne cie, zanim to zrobia.
Na moje oko masz okolo 30 sekund...
zanim zrobia z ciebie pinate.
Co on tam robi?
To doswiadczony negocjator.
Jest ekspertem.
Masz dwa wyjscia...
albo zostaniesz dziewczynka...
albo senorita.
Zastanów sie, co wolisz.
Jest trzecia droga.
Powiem im, kim jestes.
Nic nie powiesz,
to moze wlicze cie do podzialu.
Ty dupku.
Ja mam ten przeklety diament.
Daj. To twoja jedyna szansa!
Dawaj bron.
Chcesz isc tu do pudla?
Nikt nie chce siedziec w Meksyku.
Wsadza ci w dupe burrito.
Zamknij sie!
Dalej Dake! Oddaj pistolet.
Oni mysla, ze jestem glina!
Mam kontakty!
Pomoge ci.
Nie chcesz tu zdechnac. Oddaj.
Jesli mnie kantujesz,
to przysiegam, zabije.
Zabije!
Oddaj bron!
Smialo. Wezme go.
Pusc!
Smialo.
Odrobine zaboli.
Chryste Panie!
Za Eddie'ego.
Ty gnido!
Wracaj!
Ty gnido!
Gin!
Jestes caly?
I tak potrzebowalem urlopu.
FBI chce z panem mówic.
Peterson, dyrektor okregowy, FBI.
Musimy pomówic.
Chwileczke. Zwolnij troche.
Nie zwolnie.
To pana czlowiek...
czy nie?
Mój jak cholera.
Dowiem sie, co tu zaszlo...
nawet jesli bede musial
wziac pod lupe caly wydzial.
Dobra robota.
Moi ludzie od dawna
wisza na telefonie...
próbujac odkryc,
dla kogo pracujesz.
Wiemy juz, ze to nie FBI.
Chyba pora, zebys to wyjasnil.
Jestem federale.
Federale?
Spójrzcie. Co widzicie?
To Demokratyczna Republika Meksyku.
Meksykanin?
Tak jest. Ze strony ojca matki.
To widac.
Glacias. Dzieki.
Nie powinienem wam tego mówic.
Moga mnie skreslic.
Co?
Wywala z federale!
Musialem was oszukac.
Dla dobra ojczyzny.
Dla czerwonego...
bialego...
i zielonego.
Chcialbym teraz
przekroczyc granice.
Musze sie spotkac
z moimi compadres...
mamy sobie wiele do powiedzenia.
Trzymajcie sie.
Co slychac?
Poczestuj moich kolegów taco!
Burrito!
Pomyslec, ze tyle gówna moze
sie zdarzyc w taki piekny dzien.
Slucham?
Dziwny hiszpanski.
Wlasnie powiedziales,
ze masz kocura w spodniach.
To ta poludniowa krew. Macho.
Nie zrozumiesz.
Chyba rozumiem...
Logan.
Co?
Skad wiedziales?
Glówkowalem, co bym zrobil...
na miejscu Logana,
gdybym ukryl skarb na posterunku.
Myslalem jak ty.
Czyzby?
Nie wierze.
To niezle ziólko.
Piekne sledztwo, Carlson.
Nasze wspólne. Szkoda.
Taka szansa na awans.
Co takiego?
Znasz FBI. Sa bardzo zasadniczy...
gdy chodzi
o granice miedzynarodowe.
Jestes poza nasza jurysdykcja.
Jestem?
Jasne, skoro tu jest...
Skoro ja jestem po tej,
a wy po tamtej stronie...
Kocham jurysdykcje!
Chyba widzimy sie po raz ostatni.
Moze cie jeszcze zlapiemy.
Sadzisz?
Kto wie.
Ach tak! Jurysdykcja.
Dzieki.
Viva Las Mexico...
i juz mnie nie ma!
Napisy:
GELULA & CO., INC.
Ripped by:
SkyFury