Tip:
Highlight text to annotate it
X
Wierzę w Amerykę.
Pozwoliła mi zbić fortunę.
Swoją córkę
wychowałem po amerykańsku.
Dałem jej wolność, ale nauczyłem,
że nie wolno hańbić rodziny.
Znalazła sobie chłopaka,
nie Włocha.
Chodziła z nim do kina,
późno wracała.
Nie protestowałem.
Dwa miesiące temu zabrał ją
z kolegą na przejażdżkę.
Upili ją whisky...
a potem próbowali wykorzystać.
Broniła się. Zachowała cześć.
Dlatego zbili ją jak zwierzę.
Odwiedziłem ją w szpitalu.
Miała złamany nos.
Pękniętą,
powiązaną drutem szczękę.
Z bólu nie mogła nawet zapłakać.
Ale ja płakałem. Czemu?
Była światłem mego życia.
Była piękna.
Już nigdy nie będzie piękna.
Przepraszam.
Poszedłem na policję
jak dobry obywatel.
Ci dwaj mieli proces.
Sędzia skazał ich na 3 lata,
ale zawiesił wyrok.
Zawiesił wyrok!
Od razu wyszli na wolność!
Stałem w holu sądu jak dureń.
Ci dwaj dranie
uśmiechnęli się na mój widok.
Rzekłem do żony: "Sprawiedliwość
wymierzy Don Corleone".
Czemu wezwałeś policję
zamiast przyjść do mnie od razu?
Dam ci, co zechcesz.
Tylko zrób to, o co cię błagam.
Czyli?
Chcę, żeby umarli.
Tego nie mogę zrobić.
Dam wszystko, czego zażądasz.
Znam cię od wielu lat, ale o pomoc
prosisz po raz pierwszy.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz
zaprosiłeś mnie na kawę.
A moja żona
trzymała do chrztu twe dziecko.
Bądźmy szczerzy.
Nie chciałeś mej przyjaźni.
Bałeś się być moim dłużnikiem.
Nie chciałem mieć kłopotów.
Rozumiem.
W Ameryce znalazłeś raj.
Dobrze zarabiałeś,
chroniła cię policja i sądy.
Nie potrzebowałeś mej przyjaźni.
A teraz przychodzisz do mnie:
"Don Corleone, sprawiedliwości".
Ale nie prosisz z szacunkiem.
Nie proponujesz przyjaźni.
Nie zwiesz mnie ojcem chrzestnym.
W dniu ślubu mej córki prosisz,
bym mordował za pieniądze.
Byś wymierzył sprawiedliwość.
To nie jest sprawiedliwość.
Ona żyje.
A więc niech cierpią,
tak jak ona.
Ile mam ci zapłacić?
Bonasera. Bonasera.
Co ja ci zrobiłem,
że mnie tak nie szanujesz?
Gdybyś przyszedł w przyjaźni...
drań, co skrzywdził twoją córkę,
zostałby ukarany już dziś.
I gdyby ktoś tak uczciwy
jak ty miał wrogów...
twoi wrogowie byliby
moimi wrogami.
A wtedy obawialiby się ciebie.
Będziesz mym przyjacielem?
Ojcze chrzestny?
Dobrze.
Pewnego dnia, może nigdy nie
nadejdzie, poproszę o przysługę.
Ale póki co, dam ci tę...
satysfakcję jako prezent
w dniu ślubu mej córki.
Grazie, ojcze chrzestny.
Zleć to Clemenzy'emu.
To musi załatwić ktoś
opanowany.
Nie jesteśmy mordercami,
choć ten grabarz tak mówi.
- Gdzie Michael?
- Zaraz tu będzie.
Bez Michaela nie robimy zdjęcia.
- O co chodzi?
- O Michaela.
Don Barzini.
Paulie! Nalej mi trochę wina.
Paulie! Jeszcze wina.
- Świetnie wyglądasz na parkiecie.
- Ty sędzią tańca?
Pilnuj swojej roboty.
Sandra, dzieci latają jak głupie.
Sam jesteś głupi, wiesz?
20, 30 kawałków.
Banknoty o małych nominałach.
W jedwabnej torebce.
Gdyby to był ślub kogoś innego.
Sfortunato!
Paulie!
Głupi palant!
Co się stało?
- Wracam do pracy.
- Tom.
W dniu ślubu córki
Sycylijczyk nie odmówi nikomu.
Don Corleone, jestem zaszczycony
i wdzięczny za zaproszenie.
Jazda stąd!
To prywatne przyjęcie. Już!
Co jest? To ślub mojej siostry.
Cholerne FBI niczego nie uszanuje!
No chodź! No chodź!
...pod koniec zwolniony,
by pomóc w wysiłku wojennym.
Pół roku pracował w moim sklepie.
Nazorine, co mogę zrobić?
Skoro jest już po wojnie...
chcą repatriować Enzo do domu,
do Włoch.
Ojcze chrzestny, mam córkę.
Widzisz, ona i Enzo...
Chcesz, by Enzo został w tym kraju
i ożenił się z nią.
Ty wszystko rozumiesz.
Panie Hagen. Dziękuję.
Poczekajcie,
aż zobaczycie tort weselny!
Młoda para i aniołek...
- Komu to zlecić?
- Nie naszemu rodakowi.
Daj to żydowskiemu posłowi
z innej dzielnicy. Ktoś jeszcze?
Michael!
Luca Brasi. Nie ma go na liście,
ale chce przyjść.
Czy to konieczne?
Nie oczekiwał zaproszenia,
więc chce za nie podziękować.
Don Corleone, jestem zaszczycony
i wdzięczny za zaproszenie...
na ślub pana córki. Oby ich
pierwsze dziecko było płci męskiej.
Michael...
Tamten mężczyzna mówi do siebie.
Ale straszny, widzisz?
- Tak, przerażający.
- Kto to?
To Luca Brasi.
Czasami pomaga ojcu.
Michael, on tu idzie!
Świetnie wyglądasz!
Mój brat Tom Hagen,
panna Kay Adams.
Ojciec cię szukał.
- Bardzo mi miło.
- Mnie również.
Twój brat nosi inne nazwisko?
Mój brat Sonny
znalazł Toma na ulicy.
Nie miał domu,
więc ojciec go przygarnął.
I tak już zostało.
To dobry prawnik.
Choć nie Sycylijczyk,
chyba zostanie consigliere.
- Kto to taki?
- To...
ktoś w rodzaju adwokata, doradcy.
Ważne stanowisko dla rodziny.
Smakuje ci lasagna?
Don Corleone.
Jestem zaszczycony...
i wdzięczny za zaproszenie
na ślub pana córki.
Na ślub pana córki.
Oby ich pierwsze dziecko
było płci męskiej.
Ślubuję dozgonną lojalność.
- A to dla pana córki.
- Dziękuję, drogi przyjacielu.
Don Corleone, zostawię pana,
bo wiem, że jest pan zajęty.
Dziękuję.
Signora Corleone!
Nie!
Senator przeprasza,
że nie przyjdzie. Wierzy, że...
zrozumiesz. Podobnie
sędziowie - ślą prezenty.
Co to za hałas?
Johnny! Johnny!
Kocham cię!
Przyjechał aż z Kalifornii.
Mówiłem ci!
- Pewnie znów ma kłopoty.
- To dobry chrześniak.
Johnny, Johnny!
Zaśpiewaj coś!
Znasz Johnny'ego Fontane'a?!
- Jasne. Poznać was?
- Tak! Wspaniale.
- Ojciec dopomógł mu w karierze.
- Tak?
W jaki sposób?
- Posłuchajmy piosenki.
- Michael...
Proszę, Michael. Powiedz.
Kiedy Johnny zaczynał,
podpisał kontrakt na wyłączność...
z szefem wielkiej orkiestry.
Gdy z czasem zyskał sławę,
chciał się z tego wypisać.
Johnny to chrześniak ojca.
Ojciec spotkał się z jego szefem.
Chciał dać 10,000,
by puścił Johnny'ego...
ale ten odmówił.
Więc następnego dnia ojciec
wrócił, tym razem z Luką Brasim.
Po godzinie szef zwolnił go...
w zamian za gwarantowany
czek na tysiąc dolarów.
- Jak to?
- Dostał ofertę nie do odrzucenia.
- To znaczy?
- Luca przyłożył mu do głowy broń...
ojciec powiedział, że na kontrakcie
będzie podpis albo mózg.
To prawdziwa historia.
To moja rodzina, Kay. Nie ja.
Piękne!
Zajmę się tym.
Tom...
Znajdź Santina.
Niech przyjdzie do biura.
Co u ciebie, Fredo?
Mój brat Fredo, a to Kay Adams.
- Cześć.
- Co słychać?
- A to mój brat Mike.
- Dobra zabawa?
Tak. To twoja przyjaciółka?
Nie wiem, co robić.
Mój głos słabnie. Cichnie.
Ale jeśli dostanę tę rolę w filmie,
wracam prosto na szczyt.
Ale ten... facet nie chce
mi jej dać. Szef wytwórni.
- Jak on się nazywa?
- Woltz.
Nie chce mi jej dać.
Mówi, że nie ma szans.
Sonny?
Sonny?
Sonny?
- Sonny, jesteś tam?
- Co?
Stary cię woła.
Moment.
Miesiąc temu kupił prawa
do ekranizacji bestsellera.
Główny bohater
to kropka w kropkę ja.
Nawet nie musiałbym grać.
Ojcze chrzestny,
nie wiem, co robić.
Bądź mężczyzną! Co z tobą?
Czy Hollywood zmieniło cię
w finocchio, płaczesz jak baba?
"Co robić? Co mam robić"?
Co to ma znaczyć?
To śmieszne.
- Spędzasz czas z rodziną?
- Jasne.
Dobrze.
Kto tego nie robi, nie
będzie prawdziwym mężczyzną.
Wyglądasz okropnie.
Masz więcej jeść.
Odpoczywaj, za miesiąc ten
ważniak z Hollywood się zgodzi.
Za późno, zdjęcia już za tydzień.
Złożę mu propozycję
nie do odrzucenia.
Idź na wesele i baw się,
zapomnij o bzdurach.
- Zostaw to mnie.
- Dobrze.
- Kiedy odjeżdżają?
- Niedługo, jak tylko pokroją tort.
Damy twemu zięciowi
coś ważnego?
Nigdy. Daj mu na życie,
ale nie omawiaj spraw rodziny.
Dzwonił Virgil Sollozzo.
- Musimy się z nim spotkać.
- Jak wrócisz z Kalifornii.
- Kiedy jadę do Kalifornii?
- Dziś.
Pogadaj z ważniakiem od filmu
i załatw tę sprawę Johnny'ego.
Jeśli to wszystko,
chciałbym pójść na wesele córki.
Carlo, zrobimy zdjęcie.
Zaraz.
Nie, Michael. Ja nie.
Dobrze, tak jest dobrze!
Nie ruszać się!
- To trzeba wzmocnić.
- Mów.
Przysłał mnie przyjaciel...
Johnny'ego, który będzie
przyjacielem pana Woltza...
Jeśli pan Woltz nam pomoże.
Woltz słucha.
Niech Johnny dostanie rolę
w tym nowym filmie.
A jaką pomoc dostanie Woltz
od pańskiego przyjaciela?
Rozwiąże przyszłe kłopoty
ze związkami.
Obecnie jedna z gwiazd
ma kłopoty z ***ą.
Próbujesz swych sił?
Grozisz mi?
Postawię to jasno.
Johnny Fontane u mnie nie zagra!
Nieważne, ilu makaroniarzy
wyskoczy spod ziemi!
Pochodzę
z niemiecko-irlandzkiej rodziny.
- Wniosę skargę.
- Jestem prawnikiem. Nie grożę...
Znam prawników z Nowego Jorku.
Kim ty jesteś?
Prowadzę szczególną kancelarię.
Jeden klient. Czekam na telefon.
Nawiasem mówiąc,
podziwiam pana filmy.
Sprawdzić go.
- Bardzo piękne.
- Spójrz na to.
- Stało w królewskim pałacu.
- Bardzo ładne.
Więc pracujesz dla Corleone?
Wziąłem cię
za podstawionego oszusta.
- Wolę się na niego nie powoływać.
- Jak twój drink?
Dziękuję, dobry.
Chodź, pokażę ci coś
naprawdę pięknego.
Doceniasz prawdziwe
piękno, tak?
600 tysięcy na 4 kopytach.
Na pewno nawet car
tyle nie zapłacił.
Khartoum.
Khartoum.
Nie będzie się ścigał.
Zostanie rozpłodnikiem.
Dzięki, Tony.
Chodźmy coś zjeść.
Corleone
to ojciec chrzestny Johnny'ego.
Dla Włochów to uświęcony związek,
bardzo bliski.
Szanuję to. Ale tego muszę odmówić.
Niech poprosi o coś innego.
On nigdy nie prosi
o drugą przysługę.
Nie rozumiesz. Johnny Fontane
nie dostanie tej roli.
Jest dla niego wymarzona.
Stałby się gwiazdą.
A ja chcę go wykopać z interesu.
Powiem, czemu.
Johnny Fontane zrujnował
jedną z mych protegowanych.
Kształciliśmy ją przez 5 lat.
Śpiew, taniec, szkoła aktorska.
Wydałem setki tysięcy,
by uczynić ją gwiazdą.
Powiem ci więcej.
Udowodnię,
że nie myślę tylko o pieniądzach.
Była piękna. Młoda i niewinna!
I była najlepszą dupą, jaką miałem,
a miałem ich wiele.
Wtedy zjawia się Fontane ze swoim
makaroniarskim czarem i głosem.
I ona z nim uciekła.
Odrzuciła wszystko,
by mnie ośmieszyć!
A ktoś na moim stanowisku
nie może sobie na to pozwolić!
Więc zabieraj się stąd!
Gdyby on chciał coś kręcić,
nie prowadzę orkiestry.
Tak, znam tę historię.
Dziękuję za kolację i miły wieczór.
Odwieźcie mnie na lotnisko.
Pan Corleone
lubi szybko słyszeć złe wieści.
- Zmęczony, Tom?
- Nie, spałem w samolocie.
Mam tu dane dotyczące Sollozza.
A więc...
Sollozzo, znany jako "Turek".
Doskonale posługuje się nożem...
jeżeli interesy
naprawdę tego wymagają.
Jego branża to narkotyki. W Turcji...
ma pola, na których rośnie mak.
Na Sycylii
produkuje z niego ***ę.
Potrzebuje forsy
i ochrony przed policją.
W zamian odda udziały.
Nie wiem, ile.
Stoi za nim rodzina Tattaglia.
Muszą coś z tego mieć.
- Karany?
- Wyrok we Włoszech, drugi tutaj.
Ma dobrą reputację w branży.
- Santino, co o tym sądzisz?
- W białym prochu jest dużo forsy.
Tom?
Tak.
Narkotyki są najbardziej dochodowe.
Jeśli się tym nie zajmiemy,
zrobią to inne rodziny.
Za te pieniądze kupią
więcej policji i polityków.
A wtedy przyjdą po nas.
Mamy związki i hazard, świetnie,
ale przyszłość to narkotyki.
Jeśli nie weźmiemy tych udziałów,
za 10 lat możemy stracić resztę.
A więc? Co zdecydujesz, tato?
Don Corleone.
Potrzebuję wpływowych przyjaciół.
Milion dolarów w gotówce.
I polityków, których pan
nosi w kieszeni jak drobne.
- Ile możemy z tego mieć?
- 30%.
W pierwszym roku
to jakieś 3-4 miliony dolarów.
Potem coraz więcej.
A ile dostanie rodzina Tattaglia?
Wyrazy uznania.
Ja ich opłacę, z mojego udziału.
A więc 30% dla mnie
za dofinansowanie, wpływy...
polityczne i ochronę prawną?
Właśnie tak.
Czemu ja?
Czym zasłużyłem na tę hojność?
Jeśli dla pana milion w gotówce
to zwykłe dofinansowanie...
ti saluto, Don Corleone.
Zgodziłem się to omówić, bo ma
pan opinię człowieka solidnego...
i godnego szacunku.
Niestety muszę jednak odmówić.
Powiem panu, dlaczego.
To prawda,
mam przyjaciół wśród polityków.
Ale przyjaźń skończy się,
jeśli zajmę się...
narkotykami, a nie hazardem,
który uważają za nieszkodliwy.
Ja nie pytam,
jak mężczyzna zarabia na życie.
Ale pańska branża...
jest dość niebezpieczna.
Bezpieczeństwo
zapewni rodzina Tattaglia.
- Oni mają ręczyć...
- Chwilę.
Mam słabość do dzieci
i rozpuściłem je.
Mówią, gdy powinny słuchać.
Sollozzo...
moja odmowa jest ostateczna.
Ale gratuluję panu.
Oby pana interesy szły dobrze.
Zwłaszcza że nie są sprzeczne
z moimi. Dziękuję.
Santino.
Chodź tu.
Co z tobą? Mózg ci mięknie
od zabaw z tą dziewczyną.
Nigdy więcej nie zdradzaj
przy obcym, co myślisz.
Idź.
Tom, co to za bzdura?
Od Johnny'ego. Dostał tę rolę.
- Zabrać to.
- Postawcie tam.
I...
niech przyjdzie Luca Brasi.
Ten typ, Sollozzo,
trochę mnie martwi.
Przyjrzyj mu się od podszewki.
Idź do Tattagliów.
Daj do zrozumienia,
że nie układa ci się u nas...
i dowiedz się jak najwięcej.
To coś dla twojej matki
i Sonny'ego.
Dla Freddy'ego krawat,
a Tom dostanie pióro Reynoldsa.
- A co ty chcesz pod choinkę?
- Tylko ciebie.
Andiamo, Fredo.
- Niech Paulie sprowadzi wóz.
- Już.
Sam podjadę.
Paulie dzwonił, że jest chory.
To dobry chłopak.
Sam to załatwię.
Buon Natale, caro. Grazie.
- Luca! Jestem Bruno Tattaglia.
- Wiem.
- Lampkę przedwojennej whisky?
- Nie piję.
A mnie znasz?
Znam.
Przyszedłeś do rodziny Tattaglia?
Sądzę,
że ty i ja możemy dobić targu.
Potrzebny mi silny człowiek.
Słyszałem, że nie jesteś zadowolony
z rodziny Corleone.
- Chcesz się do mnie przyłączyć?
- Co będę z tego miał?
50 tysięcy dolarów, na początek.
Nieźle.
Umowa stoi?
Tom! Tom Hagen.
Wesołych Świąt.
- Miło cię widzieć. Chcę pogadać.
- Nie mam czasu.
Znajdź czas, consigliere.
Wsiadaj.
Boisz się? Gdybym chciał
cię zabić, już byś nie żył.
Wsiadaj.
- Fredo, kupię trochę owoców.
- Dobrze, tato.
Wesołych Świąt.
Chcę kupić owoce.
Podobałabym ci się bardziej,
gdybym była zakonnicą?
Nie.
- A gdybym była Ingrid Bergman?
- To co innego.
Michael.
Wolę cię taką, jaka jesteś.
Co się stało?
ZAMACH NA VITO CORLEONE
Szef podziemia ciężko ranny.
Nie piszą, czy żyje.
- Sonny, tu Michael.
- Gdzie byłeś?
- Co z nim?
- Wciąż nie wiemy.
Krążą różne wersje.
Ciężko go zranili.
- Jesteś tam?
- Tak, jestem.
- Martwiłem się.
- Tom nie mówił, że dzwoniłem?
Nie. Wracaj do domu, mały.
Mama cię potrzebuje.
Boże.
Sonny!
Zostań tam.
- Kto to?
- Otwórz. To ja, Clemenza.
Są wieści o twoim starym.
Mówi się, że już nie żyje.
- Co ty gadasz?
- Spokojnie!
- Gdzie Paulie?
- Ostatnio chorował.
- Często?
- Tylko 3, 4 razy.
- Freddy nie chciał go wymienić.
- Jedź.
W nosie mam, jak ciężko
jest chory. Przywieź go.
- Przysłać tu kogoś?
- Nie, jedź.
Wezwę tutaj kilku naszych ludzi.
- Tak?
- Santino Corleone?
- Tak.
- Mamy Toma Hagena.
Za 3 godziny zwolnię go
z propozycją.
Wysłuchaj go,
nim cokolwiek zrobisz.
To już się stało.
Trzymaj słynne nerwy na wodzy.
Poczekam.
Twój boss nie żyje.
Wiem, że nie jesteś
od zadań siłowych, więc bez obawy.
Możesz pomóc rodzinie
Corleone. I mnie także.
Dopadliśmy go przed biurem
godzinę po złapaniu ciebie.
Wypij.
Doprowadź do pokoju
między mną a Sonnym.
Sonny palił się
do tego układu, co?
Ty też uważałeś,
że to dobre posunięcie.
- Sonny będzie się mścił.
- Taka będzie pierwsza reakcja.
Więc przemów mu do rozumu.
Popiera mnie rodzina Tattaglia.
Inne nowojorskie rodziny
chcą tylko zapobiec wojnie.
Bądźmy szczerzy. Don, niech
spoczywa w pokoju, starzał się.
Czy 10 lat temu
mógłbym go dopaść?
On już nie żyje, Tom,
i nic tego nie zmieni.
Pogadaj z Sonnym, z dowódcami,
z Tessio i z grubym Clemenzą.
To dobry interes, Tom.
Spróbuję. Ale nawet Sonny
nie może odwołać Luki Brasiego.
Tak, cóż...
Pozwól, że sam zajmę się Luką.
Tylko namów Sonny'ego.
Dwóch pozostałych także.
- Postaram się.
- Dobrze.
Możesz już iść.
Nie lubię przemocy, Tom.
Jestem biznesmenem.
Rozlew krwi drogo kosztuje.
On wciąż żyje.
Dostał 5 kul i wciąż żyje!
To nieszczęście dla wszystkich,
jeśli ich nie przekonasz.
Matka jest w szpitalu z ojcem.
On chyba przeżyje.
Dużo złej krwi. Sollozzo, Philip
i Bruno Tattaglia, Ramon...
- Zabijesz ich?
- Nie wtrącaj się.
Usuń Sollozza
i będzie po sprawie.
A Luca?
Turek myśli, że go kontroluje.
Jeśli Luca się sprzedał,
mamy duże kłopoty.
- Ktoś z nim mówił?
- Próbowaliśmy całą noc.
- Zrób mi przysługę...
- Luca nie sypia u dziwek.
Tom, jesteś consigliere.
Co zrobimy, jeśli Vito umrze?
Razem z nim stracimy kontakty
polityczne i połowę naszej potęgi.
Inne rodziny mogą poprzeć
Sollozza, by uniknąć wojny.
Nadchodzi rok 1946.
Przelano dosyć krwi.
Jeśli ojciec umrze...
zawrzyj tę umowę.
- Łatwo mówić, to mój ojciec.
- Nie bardziej niż mój.
Co jest?
- Paulie, miałeś czekać.
- Ktoś przyniósł do bramy paczkę.
Tessio, zobacz, co to.
- Zostać?
- Jak zdrowie?
- Nic mi nie będzie.
- Jedliśmy. Głodny?
- Nie.
- Może drinka? Wypocisz chorobę.
- Śmiało.
- Chyba się napiję.
Zajmij się tym skurczybykiem.
Paulie sprzedał starego.
- Wpisz go na szczyt listy.
- Jasne.
Mickey, weź ludzi
i jedź jutro do mieszkania Luki.
Może nie trzeba
mieszać do tego Mike'a.
Bardzo byś pomógł,
przyjmując tu telefony.
Dzwoń jeszcze raz do Luki.
- A to co?
- Sycylijski telegram.
To znaczy,
że Luka Brasi śpi z rybkami.
- Idę.
- Kiedy wrócisz?
Pewnie późno.
- Nie zapomnij cannoli!
- Tak, tak.
Rocco, usiądź z drugiej strony.
Blokujesz lusterko.
Sonny dostał szału.
Chce iść na materace.
Musimy znaleźć kryjówkę
na West Side. Może na 43.?
- Znasz tę dzielnicę?
- Niech pomyślę.
Myśl jadąc.
Nowy Jork nie będzie czekał.
Uważaj na dzieci.
Paulie, jedź na 39., kup
18 materaców i weź rachunek.
Dobra.
Tylko żeby były czyste.
Trochę tam posiedzimy.
- Są czyste i eksterminowane.
- Paskudne słowo.
Uważaj, bo ciebie
eksterminujemy!
Zjedź. Muszę się odlać.
Zostaw broń. Weź cannoli.
Hej, Mike! Mikey!
- Tak.
- Telefon!
- Kto to?
- Jakaś dziewczyna.
- Tak. Kay?
- Jak ojciec?
Wyjdzie z tego.
Kocham cię.
Kocham cię!
- Michael?
- Tak, wiem.
- Powiedz to.
- Teraz nie mogę.
Nie możesz mówić?
Przyjadę dzisiaj.
Czemu nie powiesz,
że ją kochasz?
Kocham cię z całego serca.
Jeśli cię nie zobaczę, umrę!
Naucz się gotować dla 20 facetów.
Przyda ci się.
Trochę oliwy,
potem podsmażasz czosnek.
Dodajesz pomidory, sos
pomidorowy, i często mieszasz.
Gdy zacznie się gotować,
wrzucasz kiełbasę i mięso.
Dodajesz trochę wina.
I trochę cukru. To mój patent.
Dosyć tych bzdur.
Są ważne sprawy. Jak Paulie?
Już go nie zobaczysz.
- Dokąd idziesz?
- Do miasta.
- Daj mu ochronę.
- Jadę do szpitala.
Nic nie będzie.
Wiedzą, że to cywil.
- Bądź ostrożny.
- Tak jest.
Daj mu ochronę.
- Muszę iść.
- Mogę iść z tobą?
Nie, Kay.
Tam jest policja i prasa.
Wzięłabym taksówkę.
Nie chcę cię w to mieszać.
Kiedy znów cię zobaczę?
Jedź do rodziców, do
New Hampshire. Zadzwonię.
- Kiedy znów cię zobaczę, Michael?
- Nie wiem.
Co pan tu robi?
To wbrew przepisom.
Michael Corleone.
To mój ojciec.
Gdzie jest ochrona?
Pana ojciec miał zbyt wielu gości.
Przeszkadzali w pracy.
10 minut temu
policja kazała im odejść.
Proszę z Long Beach 45620.
Siostro, proszę chwilę poczekać.
Sonny, jestem w szpitalu.
Nikogo tu nie ma.
Ludzi Tessia ani policji.
Tata jest sam.
- Nie panikuj.
- Nie panikuję.
Przykro mi, ale musi pan wyjść.
Przeniesiemy go gdzie indziej.
Może pani to odłączyć?
- Wykluczone!
- Wie pani, kto to?
Ktoś przyjdzie go zabić.
Rozumie pani?
Proszę mi pomóc.
- Kim jesteś?
- Enzo, piekarz.
- Pamięta pan?
- Enzo.
Lepiej idź, będą kłopoty.
Jeśli tak, to zostanę i pomogę.
Dla pana ojca.
Poczekaj na mnie przed
wejściem, dobrze?
Zaraz tam przyjdę.
Leż sobie, tatku.
Ja się tobą zajmę.
Już jestem z tobą.
Jestem z tobą.
Wyrzuć je. Chodź.
Włóż rękę do kieszeni,
jakbyś miał broń. Będzie dobrze.
Dobrze się spisałeś.
Myślałem,
że wszystkie makarony siedzą.
- Czemu nikt nie pilnuje ojca?
- Ty śmieciu!
Nie pouczaj mnie!
Ja ich odwołałem.
- Trzymaj się z daleka!
- Najpierw dajcie ojcu ochronę.
- Skuć go!
- Dzieciak jest czysty.
- To bohater wojenny...
- Mówię, skuć go!
- Ile Turek ci płaci?
- Trzymać go! Wyprostować!
Trzymać go prosto.
Adwokat rodziny Corleone.
Ci ludzie to ochrona Vita.
Mają pozwolenie na broń.
Jeśli pan wkroczy, będzie
pan się tłumaczyć sędziemu.
Puścić go.
- Co to za nowe twarze?
- Przydadzą się.
Wczoraj Sonny się wściekł.
Rano zdjęliśmy Bruno Tattaglię.
Jezu Chryste.
Co za forteca!
Tommasuccio!
Mam na ulicy 100 ludzi.
Niech tylko Turek się pokaże,
to zginie.
Mike, pokaż się.
Pięknie wyglądasz.
Cudownie.
Turek chce pertraktować!
Ale skurczybyk ma tupet.
- Prosi o spotkanie.
- Co mówi?
Chce, by to Michael
wysłuchał tej oferty. Dziś.
Obiecuje bardzo dobre warunki.
- A Bruno Tattaglia?
- Wliczony.
- Wyrównanie za ojca.
- Wysłuchajmy ich.
Nie tym razem, consigliere.
Dość spotkań, dyskusji i sztuczek.
Chcę Sollozza lub będzie wojna...
- Rodziny...
- Wydadzą Sollozza!
Interes to nie sprawa osobista!
- Postrzelili mego ojca...
- Nawet to były interesy.
A teraz ucierpią.
Zrób mi przysługę.
Dość rad, jak zalepić dziury.
Pozwól mi wygrać.
Szczękę złamał Mike'owi
kapitan McCluskey.
Jest na liście płac Sollozza
i musi brać dużo.
McCluskey zgodził się
ochraniać Turka.
Z taką ochroną Sollozzo
jest nietykalny.
Nikt jeszcze nie zabił
kapitana policji.
Wszystkie rodziny to potępią!
Będziemy wyrzutkami!
Politycy ojca schowają się
do mysiej dziury.
Zrób mi przysługę.
Weź to pod rozwagę.
Dobrze, poczekamy.
Nie możemy czekać. Nie możemy.
Sollozzo kłamie, on zabije ojca.
To jego klucz do sukcesu.
Trzeba go usunąć.
- Mike ma rację.
- O coś cię zapytam.
Co z McCluskeyem?
Co z nim zrobimy?
Chcą się ze mną spotkać?
Będzie nas trzech:
ja, McCluskey i Sollozzo.
Umówmy to spotkanie.
Niech informatorzy sprawdzą,
gdzie się odbędzie.
Nalegajmy na miejsce publiczne.
Bar, knajpa.
Wśród ludzi,
dla mego bezpieczeństwa.
Zaraz mnie przeszukają.
Nie mogę mieć przy sobie broni.
Ale jeśli Clemenza znajdzie
sposób, by mi ją podrzucić...
to zabiję ich obu.
Grzeczny studencik!
Z dala od rodzinnego interesu.
A teraz zabijesz glinę,
bo cię walnął?
To nie wojsko! Musisz podejść
blisko, a mózg obryzga ci garnitur.
Wziąłeś to do siebie.
Traktuje interes
jak sprawę osobistą.
Kto powiedział,
że nie można zabić gliny?
Mówię o glinie zamieszanym
w narkotyki, o nieuczciwym glinie.
Pchał palce w drzwi
i dostał za swoje.
To świetna historia.
Opłacamy paru dziennikarzy, tak?
- To może im się spodobać.
- Tylko może.
Nic osobistego, Sonny.
To czysty interes.
Nie wytropią, skąd pochodzi,
więc się nie martw.
Rękojeść i spust
okleiłem specjalną taśmą.
Spust ciężko chodzi?
Moje uszy!
Nie wygłuszona, huk odstraszy
przypadkowych ciekawskich.
Zastrzeliłeś obu.
Co teraz robisz?
- Siadam i kończę kolację.
- Nie żartuj.
Opuść rękę i puść broń.
Będą myśleć, że wciąż ją masz.
Patrzą na twarz...
więc idź szybko, ale nie biegnij.
Nie patrz w oczy
i nie odwracaj wzroku.
Będą wystraszeni, więc ani drgną.
Będzie dobrze.
Pojedziesz gdzieś na wakacje...
a tu wybuchnie piekło.
- Aż tak źle?
- Lub jeszcze gorzej.
Inne rodziny
zwrócą się przeciw nam.
To się powtarza co 5, 10 lat.
Zła krew musi odpłynąć.
Trzeba działać szybko.
Jak 10 lat temu.
Hitlera też trzeba było
powstrzymać już w Monachium.
Wiesz, Mike, byliśmy tu dumni
z ciebie. Bohater i w ogóle...
Twój ojciec też.
Ani śladu. Nic.
Zupełnie nic.
Ludzie Sollozza też nie wiedzą,
gdzie to będzie.
Ile mamy czasu?
Odbiorą cię za półtorej godziny
przed knajpą Jacka Dempseya.
- Możemy ich śledzić.
- Sollozzo was zgubi.
- A co z negocjatorem?
- Gra w bezika z ludźmi.
- Cieszy się, dają mu wygrywać.
- Zbyt ryzykowne. Odwołajmy.
Negocjator gra,
póki Mike nie wróci.
- Kropnąć tych w wozie!
- Domyślą się.
Sollozza może tam nie być, Sonny!
Ja odbiorę.
Knajpa Louisa, Bronx.
- To pewne?
- Wtyczka z komisariatu.
Kapitan jest zawsze pod telefonem.
McCluskey zje tam dziś kolację.
- Ktoś zna to miejsce?
- Tak, idealne dla nas.
Rodzinny interes, dobra kuchnia.
Pilnują swego nosa.
Mają tam kibel w starym stylu.
Wiesz, zbiornik i łańcuch.
Możemy przykleić broń z tyłu.
Dobra. Mike,
najpierw zjedz, pogadaj chwilę.
Rozładuj napięcie.
Niech się odprężą.
Potem idź się odlać.
Najlepiej poproś o pozwolenie.
I wal, jak tylko wyjdziesz.
Po 2 strzały w głowę.
Tę broń ma podłożyć ktoś dobry.
Żeby mój brat...
nie stanął tam z fiutem w garści.
- Broń tam będzie.
- Ty go zawieziesz i odbierzesz.
Chodźmy.
Mówił ci, byś zaraz wyrzucił broń?
Tak, milion razy.
Nie zapomnij. Po 2 strzały
w głowę, jak tylko wyjdziesz.
Jak myślisz,
kiedy będę mógł wrócić?
Najwcześniej za rok.
Wytłumaczę mamie, że się nie
żegnałeś przed wyjazdem i...
Zawiadomię tę dziewczynę,
gdy będzie pora.
Uważaj na siebie.
Trzymaj się, Mike.
Dobrze, że jesteś.
Możemy wszystko naprawić.
Nie chciałem, by sprawy
tak się potoczyły. Szkoda.
Chcę wszystko naprawić.
Ojciec ma mieć spokój.
Przysięgam ci to na moje dzieci.
Ale musisz być
otwarty na propozycje.
Mam nadzieję, że nie jesteś w
gorącej wodzie kąpany, jak Sonny.
To dobry chłopak.
Przepraszam za tamtą noc, Mike.
Muszę cię obszukać,
odwróć się do mnie. Na kolanach.
Chyba jestem już za stary
do tej roboty. Zbyt zrzędliwy.
Nie panuję *** nerwami.
Wiesz, jak to jest.
Jest czysty.
KIERUNEK NEW JERSEY
Jedziemy do Jersey?
Może.
Dobra robota, Lou.
RESTAURACJA U LOUISA
- Co tu dają dobrego?
- Cielęcinę. Najlepszą w mieście.
Skuszę się.
- Będę mówił z Mikeyem po włosku.
- Tak.
Czego ja chcę...
Dla mnie najważniejsza jest...
gwarancja, że to koniec
zamachów na życie ojca.
Mnie prosisz o gwarancje?
To na mnie polują!
Straciłem swoją szansę.
Przeceniasz mnie.
Nie jestem taki sprytny.
Proszę tylko o rozejm.
Muszę iść do toalety. Mogę?
Jak mus, to mus.
Jest czysty.
Nie siedź tam za długo.
Znam takich na wylot.
ATAK NA POLICJĘ
MIASTO PRZEŻYWA BURZĘ
KAPITAN POLICJI ZAMIESZANY
W HANDEL NARKOTYKAMI
GANGSTER BARZINI
PRZESŁUCHIWANY
WOJNA GANGÓW
ZAMACHY TRWAJĄ
TRZECI MIESlĄC
Gruba ryba świata przestępczego,
Vito Corleone, wraca do domu.
Dobra, przejmujesz.
Kocham cię, dziadku.
Przykro mi, tato.
Jeszcze cię nie zna.
- Daj to dziadkowi.
- Dobrze.
"Obyś szybko wyzdrowiał, dziadku.
Do zobaczenia. Twój wnuk, Frank".
Idź z matką.
Zabierz je na dół.
Idź, Carlo, ty też.
Idź.
- Coś ci dolega, Carlo?
- Zamknij się i nakrywaj.
Od zabójstwa McCluskeya
policja się na nas uwzięła.
Inne rodziny też.
Było dużo złej krwi.
Uderzyli w nas,
a my odpowiedzieliśmy.
Naszym ludziom w prasie
podsunęliśmy materiał...
o powiązaniach McCluskeya
z handlem narkotykami.
Burza powoli cichnie.
Wysłałem Freda do Las Vegas,
pod opiekę Don Francesca z L.A.
- Żeby odpoczął.
- Uczę się prowadzić kasyno.
A gdzie jest Michael?
To Michael zabił Sollozza.
Jest bezpieczny.
Staramy się go tu sprowadzić.
Wiesz już, gdzie ukrywa się
ten pierdziel Tattaglia?
Sonny, wszystko już przycichło.
Zaatakuj ich, a rozpęta się piekło.
Tata chce pokoju.
- Póki co, ja decyduję...
- Wojna kosztuje, interes stoi.
- Oni też nie zarabiają!
- Nie stać nas.
- Dość zastoju. Zabiję łotra!
- Zyskasz świetną reputację!
Z sycylijskim consigliere bym się
tak nie męczył! Rób, co mówię.
Tato miał Genca. A co ja mam?
Wybacz. Nie chciałem.
Mama zrobiła obiad.
Jest niedziela.
Czarnuchy obławiają się
na naszych terenach.
Jeżdżą nowymi cadillacami,
robią zakłady.
Dla nich duża forsa to nowość.
Tata nie omawiał interesów
przy stole.
- Zamknij się, Connie...
- Nie mów tak do niej.
A ty się nie wtrącaj.
Chcę z wami porozmawiać.
Mógłbym robić więcej...
Nie przy stole.
Witam uniżenie,
Don Tommasino.
Czemu się oddaliłeś?
- Odpowiadam za ciebie.
- Mam Calo i Fabrizio.
Wciąż jest niebezpiecznie.
Wieści z Nowego Jorku, od Santina.
Twoi wrogowie wiedzą,
że tu jesteś.
Santino mówił,
kiedy mogę wrócić?
Jeszcze nie. To wykluczone.
- Dokąd idziesz?
- Do Corleone.
Weź mój samochód.
Nie, wolę się przejść.
Bądź ostrożny!
- Gdzie są wszyscy?
- Wyginęli w vendettach.
Widzisz te klepsydry?
Hej, żołnierze,
zabierzcie mnie do Ameryki!
Zabierzcie mnie do Ameryki!
Clark Gable!
Ja chcę do Ameryki!
Clark Gable, Rita Hayworth!
Mamma mia, co za piękność!
Jakby trafił cię piorun.
Na Sycylii kobiety są
groźniejsze od strzelb.
Polowanie się udało?
Chyba znacie tu wszystkie.
Widzieliśmy parę piękności.
Widok jednej z nich
poraził go jak piorun.
Ale ona skusiłaby samego diabła.
Krągłe kształty. Co, Calo?
Co za włosy, co za usta!
Tutaj dziewczyny są piękne,
ale cnotliwe.
Ta miała czerwoną suknię.
A we włosach fioletową wstążkę.
Wyglądała bardziej
jak Greczynka niż Włoszka.
Zna ją pan?
Nie ma tu takiej dziewczyny.
Mój Boże, teraz rozumiem!
Co się stało?
Chodźmy.
- To jego córka.
- Niech tu przyjdzie.
Zawołaj go.
Fabrizio, będziesz tłumaczył.
Przepraszam,
jeśli pana obraziłem.
Jestem w tym kraju obcy.
Szanuję zarówno pana,
jak i pana córkę.
Jestem z Ameryki, ukrywam się.
Nazywam się Michael Corleone.
Są ludzie, którzy
zapłaciliby za tę informację.
Ale wtedy pana córka
straciłaby ojca...
zamiast zyskać męża.
Chciałbym poznać pana córkę.
Za pana pozwoleniem
i pod nadzorem rodziny.
Z całym szacunkiem.
Proszę nas odwiedzić w niedzielę.
Jestem Vitelli.
A jak jej na imię?
Zerżnę cię, że popamiętasz.
Poczytasz w bibliotece.
Musimy odebrać moją siostrę.
Co się stało?
Co się stało?
- To moja wina!
- Gdzie on?
To moja wina. Uderzyłam go.
Zaczęłam się kłócić.
Uderzyłam go, więc oddał...
Chcę tylko,
by obejrzał cię lekarz.
Sonny, proszę, nie rób mu nic.
Co z tobą? Czego się boisz?
Że zrobię z twego dziecka sierotę?
Frajerzy, stawiacie na Jankesów?
Dosyć tego. W zeszłym tygodniu...
straciliśmy dość forsy.
Chodź tu!
Jeśli znów ją tkniesz,
to cię zabiję.
Hej! Nie spodziewaliśmy
się ciebie, Kay.
Próbowałam dzwonić i pisać.
Nie mogę dotrzeć...
- do Michaela.
- Nikt nie wie, gdzie jest.
Wiemy tylko, że ma się dobrze.
- Co się stało?
- Kraksa, nie było rannych.
Tom, proszę,
przekaż ten list Michaelowi.
Gdybym to wziął, sąd uznałby,
że znam miejsce jego pobytu.
Odezwie się do ciebie.
Zwolniłam taksówkę,
mogę wezwać drugą?
Chodź. Przepraszam.
- Halo?
- Jest Carlo?
- Kto to?
- Przyjaciółka.
Proszę powiedzieć,
że przyjdę późno.
Dziwka!
- Obiad na stole.
- Nie chcę.
- Stygnie.
- Zjem później, w knajpie.
Kazałeś zrobić obiad!
Pyskata ta mała makaroniara.
Tak, potłucz wszystko,
rozpuszczona babo!
Może zaprosisz na obiad
swoją dziwkę!
Może i zaproszę.
- A teraz posprzątaj!
- Akurat!
Ty koścista, rozpuszczona wydro.
Sprzątaj!
Sprzątaj, mówię ci! Sprzątaj!
Jazda! Sprzątaj, ty...
Sprzątaj!
Tak, zabij mnie!
Jak twój ojciec, zabójca!
- Jak wszyscy Corleone!
- Nienawidzę cię!
Zabij mnie!
Wynoś się!
- Nienawidzę cię!
- To ja cię zabiję.
Nieznośna wydra! Zjeżdżaj!
Connie, o co chodzi?
Nie słyszę cię.
Connie, głośniej.
Dziecko płacze.
Santino, nie rozumiem,
co mówi.
Tak, Connie.
Poczekaj tam.
Nie, tylko tam poczekaj.
Skurwysyn.
- Skurwysyn!
- Co się stało?
Otwierać! Z drogi.
Sonny!
- Sonny.
- Precz!
Za nim, szybko!
Skurwysyn!