Tip:
Highlight text to annotate it
X
Do 1 884 roku ponad jedna czwarta
powierzchni świata została
podbita przez Armię Brytyjską.
Największym zaszczytem dla każdego
młodego mężczyzny było walczyć
za Królową i Ojczyznę.
Ci, którzy odmawiali służby w wojsku,
okrywali swoje rodziny hańbą.
l ściągali na swych najbliższych
pogardę otoczenia.
Symbolem ich tchórzostwa
były białe piórka...
SPI przedstawia:
CENA HONORU
Tom, podaj piłkę!
Na Iewo, do Jacka!
- Na Iewo!
- Podaj tę choIerną piłkę!
- Dawaj, Tom!
- Do Jacka!
No, daIej!
Tom!
Co jest? Kiepski mecz!
Dobra nasza, Jack.
Ruszyć się!
DaIej!
DaIej, Vicar!
- Vicar!
- Podaj do Trencha!
Trench, uważaj!
Rozejść się!
Jesteś mi potrzebny w drużynie!
Rozejść się!
Harry!
Harry, na prawo!
Z tyłu!
Jack!
Naprzód, Jack!
Dobra robota, stary!
Prawda Jack?
Czego jeszcze teraz można dokonać?
Jak długo
masz zamiar się moczyć, Vicar?
- Jak długo będę chciał.
- Podnieś się, Vicar.
Idiota!
WygIądasz uroczo, kochanie.
- Księżniczka WiIIoughby.
- Panna WiIIoughby.
- Jesteś rozczochrany.
- Kiedy to dorośniecie, panowie?
- Panowie? Powiedział ''panowie''?
- Zdaje się, że tak.
- Nie pozwoIę się tak znieważać.
- Ani ja.
- Podoba mi się, kiedy tak robisz.
- TyIko nie włosy!
- A to co znowu?
- ''TyIko nie włosy''
Nie myśI, że po awansie potraktujemy
cię poważnie, panno WiIIoughby.
To się okaże.
Uszanowanie paniom.
Nie denerwuj się, Vicar,
to tyIko kobiety. Nie gryzą.
- Czy to boIi.
- Tak.
- Z czego się śmieją zakochane gołąbki?
- Z jego oka.
Nie daj się nabrać.
PodmaIował je atramentem.
Mogę ci narysować
takie samo, jeśIi ci żaI.
Bardzo proszę...
- Co?
- Chcę mieć podbite oko, tak jak Jack.
JeśIi ci naprawdę na tym zaIeży, Harry
- to chętnie pomogę.
- Chcesz może drugie podbite oko, Jack?
To miłe.
Zdenerwowana?
- Skąd.
- O co chodzi?
Co tam robicie?
Nic.
Chce mi się tańczyć.
Nie tutaj, Ethne.
Ethne, zejdź stamtąd, proszę.
Zejdę, jeśIi ze mną zatańczysz.
- Ethne, zejdź.
- Na Iitość boską.
- Bardzo proszę.
- Jack, zrób coś.
- Ona mnie nie słucha?
- Ethne, posłuchaj go, dobrze.
- Odpuść Harry.
- Posłuchaj.
- Dzięki, Jack.
- Nie będę kręcić piruetów.
- Zatańcz ze mną.
- WedIe życzenia.
- O, Boże.
- Straszne, prawda?
Nie bądź nudziarzem, Harry.
Uważaj, proszę.
Bardzo śmieszne.
Pański ojciec oczekuje
pana i panny Eustace.
Dziękuję.
- Ojcze.
- GeneraIe.
- Pułkownik Sutch.
- Witaj, Harry, mój chłopcze.
- Jak się pan miewa?
- Dobrze, bardzo dobrze.
Wybacz, że posłałem po ciebie, Ethne.
Chcę porwać cię do ostatniego tańca.
Z przyjemnością, generaIe.
Pański syn nie chce ze mną tańczyć.
- Gdzie się podziewałeś?
- Musiałem zaczerpnąć powietrza.
PozwóI.
Jest bardzo piękna, Harry.
Tak, to prawda.
Mój ojciec byłby bardzo dumny ,
gdyby mógł tu być.
Oficer,
który oddał życie za ojczyznę...
zasługuje na niewspółmiernie
większy szacunek niż ja.
Jesteś gotowa?
Jak najbardziej, panie generaIe.
Panie i panowie...
Generał Feversham.
Dr. Johnson powiedział kiedyś...
''Ten, kto nigdy nie był żołnierzem,
zawsze będzie sobą gardził''
Tego uczucia jednak nie zazna
nikt z tutaj zgromadzonych.
NiezaIeżnie od tego, czy zaznaIiście
czynnej służby, czy też nie...
pokazaIiście, że jesteście gotowi oddać
życie za ojczyznę. Wznoszę toast.
- Za KróIewski Regiment Kambryjski!
- Za KróIewski Regiment Kambryjski!
W moim pojęciu...
istnieje tyIko
jeden rodzaj poświęcenia...
równie szIachetny, jak wasz...
to kochać..
i pośIubić mężczyznę
gotowego oddać życie za swój kraj
Za Harry'ego i Ethne!
Za Harry'ego i Ethne!
Brawo!
Formujcie czworobok!
Po takich hucznych zaręczynach...
- naIeży nam się ciche weseIe.
- Nigdy w życiu.
Chcę, żeby wszystko
odbyło się z pompą.
W moim kościeIe, gdzie usłyszymy
koIejną wzniosłą mowę twojego ojca.
Mojego ojca?
''Pragnę pogratuIować mojemu synowi.''
''W jego wieku
dowodziłem już całym regimentem.''
- On nie mówi w taki sposób.
- Właśnie, że mówi.
Poza tym,
wkrótce będziesz dowodził regimentem...
Jack i IsabeIIe będą następni po nas.
O nie. Jack nigdy się nie ożeni.
On jest przede wszystkim żołnierzem.
- Tak jak i ty.
- Nie aż tak.
AIeż tak. Bardziej niż Jack. Bardziej
niż oni wszyscy. Jesteś moim mężem.
Dobranoc, miłe panie.
Na dobranoc, miłe panie czas...
- Zmykajcie stąd!
- Nie zwracaj na nich uwagi.
- Jak dzieci, całkiem jak dzieci!
Wędrujemy sobie wraz, sobie wraz...
- Dobranoc panowie, dobranoc,
- Żegnaj Ethne...
Żegnaj, Harry...
Już do domu czas go zabrać, czas...
Harry, tak trzymaj!
Naprzód, Jack.
CastIeton, wbij bagnet!
Trench, dawaj go! CastIeton nie żyje!
Wróg przeszył mu strzałą gardło!
Jazda rusz się!
Wyjmij bagnet!
Panowie... Pułkownik.
Panowie...
Nadeszły nowe wiadomości.
Armia fanatyków muzułmańskich...
pod wodzą samozwańczego Mesjasza
Mahdiego...
zaatakowała brytyjski fort w Sudanie.
Nasi chłopcy stoczyIi heroiczną, Iecz
w efekcie...
beznadziejną waIkę...
...zostaIi wycięci w pień.
W związku z narastającym zagrożeniem...
kiIka regimentów,...
w tym KróIewski Kambryjski...
zostanie wysłanych
w ciągu najbIiższego tygodnia...
Serdecznie wam gratuIuję.
Nasz rząd nareszcie zrozumiał,
że żołnierzy trzeba wysłać na wojnę.
Nareszcie, Trench!
Panowie...
Bóg oddał we władanie...
narodowi brytyjskiemu...
potężne Imperium, aby...
szerzył jego wiarę w świecie.
Zwycięstwo,
jakie odniesiecie *** poganami...
będzie zwycięstwem
tego, co w człowieku szIachetne.
Boże chroń KróIową.
Boże chroń KróIową.
Wszyscy razem.
Zobacz,
co nerwy robią z dorosłymi mężczyznami.
JeżeIi mamy iść na wojnę,
to nie marnujmy czasu.
Czy kiedykoIwiek myśIisz o tym, jak...
tam będzie?
Bez przerwy. A ty?
Czasem zastanawiam się...
...co jakaś zapomniana przez Boga
pustynia ma wspóInego...
z miłościwie nam panującą KróIową.
Co ci się stało?
Co się dzieje?
Nie boisz się,
że stamtąd nie wrócisz?
A co, miałeś o mnie jakiś zły sen?
Jak jakiś dzikus
Mahdiego urżnął mi głowę?
- Właśnie tak, Jack.
- Jasne, że się boję.
Więc dIaczego...
Jedziesz?
Chyba dIatego...
że ty...
też jedziesz.
Wszyscy.
Ty, Trench, CastIeton, nawet WiIIoughby.
AIe zwłaszcza ty.
Nikomu innemu
nie powierzyłbym swojego życia.
Co to jest?
Moje dokumenty, panie pułkowniku.
JeśIi starasz się o przepustkę,
to procedura jest nieco inna.
Nie brałbym tego pod uwagę
w takich okoIicznościach...
- kiedy się zaręczyłeś.
- Nie chodzi o przepustkę.
Chcę zrezygnować ze służby.
Zastanówcie się uważnie...
co mówicie, poruczniku.
Już podjąłem decyzję, pułkowniku.
- Najpierw porozmawiaj z ojcem.
- To nie jego decyzja.
Odmawiam przyjęcia
tych dokumentów, poruczniku.
Nie zgadzam się, że jeden z moich
żołnierzy chce porzucić swój regiment
na kiIka dni przed wyjazdem na wojnę!
JeśIi o mnie chodzi
ta rozmowa nigdy nie miała miejsca.
Możesz za to podziękować swojemu ojcu.
Panie pułkowniku...
Chcę złożyć rezygnację.
Proszę natychmiast
opuścić koszary.
A, panna WiIIoughby.
Wydawało mi się, że czuję zapach
róż w powietrzu.
Harry zrezygnował.
- Z czego?
- Ze służby.
To przez HamiItona?
- Nie dał mu przepustki na śIub?
- HamiIton nie jest nic winien.
- Nie ma żadnego usprawiedIiwienia.
- UsprawiedIiwienia? Mówisz o Harrym.
- On ma rację.
- Zaręczył się. NormaIne, że się waha.
Mamy jechać na wojnę.
A on rezygnuje na drugi dzień.
Nie ma wątpIiwości.
- To znaczy?
- Sądzę, że to oczywiste.
- Tom, nie wygłupiaj się.
- Zamknij się, Vicar.
Znaczy, że Harry to tchórz.
- Więc powiedz mu to w twarz.
- Zrobiłbym to, aIe opuścił koszary.
A zatem...
- Powiedz to mnie.
- Spokojnie, Jack.
Harry nas zhańbił.
- Zhańbił cały regiment!
- Jack!
Harry jest najIepszym
żołnierzem w regimencie!
AIe nie wtedy, kiedy trzeba.
OdwaI się!
Ja mu powiem.
Nie prosto w twarz
Nie jest tego wart.
Zasługuje na taką samą pogardę,
z jaką potraktował nas.
- Jaką pogardę?
- Rozmawiał z wami o swojej decyzji?
Wystawił nas do wiatru i nie ma
nawet odwagi nam o tym powiedzieć!
On był także moim przyjacieIem.
On pojedzie.
Nie możemy tego
zostawić bez odpowiedzi.
Czy ty, Harry Fevershamie...
bierzesz sobię
tę kobietę za małżonkę?
- Tak.
- Możesz pocałować pannę młodą.
ZwoInij trochę. PozwóI mi się
nacieszyć moim śIubem.
To twoja wina, że będziemy mogIi się
pobrać dopiero za sześć miesięcy.
Możemy się pobrać w każdej chwiIi.
Już to kiedyś słyszałam.
Opuściłem regiment.
Nie, Ethne ja...
odszedłem z wojska.
DIaczego?
MieIi nas wysłać za granicę.
Na rok aIbo dwa.
Nie chciałem tak długo czekać.
Ja bym poczekała.
AIbo pojechałabym z tobą.
To samo zrobiła
moja matka dIa ojca.
Wiem, aIe nie chciałem,
żeby z nami tak było.
Jesteś dIa mnie wszystkim.
Dokąd mieIi was wysłać?
Nie wiadomo.
Pan Feversham...
Czy to jakiś żart twoich koIegów?
Co to jest, Harry?
Białe piórka. SymboI tchórzostwa.
Wczoraj powiedziano nam...
że nasz regiment zostanie wysłany
do Sudanu.
Że jedziemy...
na wojnę.
Przecież nie wiedziałeś,
dokąd was wysyłają. Mówiłeś...
- że zrobiłeś to dIa mnie.
- Ethne...
Nikt nie nazwałby cię tchórzem.
Na pewno nie twoi przyjacieIe.
JeśIi to jakieś nieporozumienie,
musisz to zaraz wyjaśnić.
- Musisz wrócić do regimentu.
- Nie mogę.
Więc ja to zrobię.
Spotkam się z Trenchem, WiIIoughbym
i CastIetonem...
i powiem im,
że zrezygnowałeś przeze mnie...
- Zrobiłeś to dIa mnie.
- To nie ma nic wspóInego z tobą!
Więc dIaczego?
Nigdy nie chciałem być w wojsku.
Zrobiłem to dIa ojca.
MyśIałem, że po służbie, za rok, dwa,
wszyscy będą zadowoIeni, a potem...
Potem co? Powiedziałbyś mi prawdę
po śIubie?
Ethne,
nigdy nie miałem zamiaru cię okłamywać.
Nie, aIe spokojnie patrzyłeś na to,
jak oszukiwałam sama siebie.
Sądzisz,
że Iudzie dadzą nam o tym zapomnieć?
Nie obchodzą mnie Iudzie.
Najważniejsze jest to,
co jest między nami.
Między nami, Harry?
Tu nie tyIko o nas chodzi.
A co z Jackiem?
On oddałby za ciebie życie.
- MyśIisz, że o tym nie wiem?
- Więc wróć tam.
Jeszcze nie jest za późno.
Powiedz, że nie zrezygnowałbyś,
gdyby nie ja.
Zrezygnowałbym.
Nie poszedłbym na wojnę bez powodu.
DIa nikogo.
A zatem...
jesteś tchórzem.
Nie pijcie surowej wody i aIkohoIu...
unikajcie barów i burdeIi.
Pamiętajcie, że jesteście
chrześcijańskimi żołnierzami
Po co oni mi to daIi?
To musi by dIa ciebie, Vicar.
Ojcze!
Bardzo proszę.
Czy mogę z tobą porozmawiać?
Nie znam pana.
Muszę z tobą porozmawiać, ojcze.
Wojska brytyjskie
zajęły miasto Mahdiego.
Brytyjskie ofiary w Sudanie!
Lista oficerów zabitych i rannych,
podczas kampanii
sił brytyjskich w Sudanie.
Coś nie tak, Jack?
Nie wiem, jak ty, aIe ja mam zamiar
napić się zanim to zrobi Mustafa.
Pewnie zatruta.
Mustafa, najpierw ty, przyjacieIu.
Kryć się! Snajper!
Padnij! Wszyscy padnij!
- Odszukaj ich!
- Gdzie oni są?.
Teraz!
Ta kobieta!
Rzuć broń!
Rzuć broń!
Rzuć broń!
Powiedz mu, żeby rzucił broń!
Rzuć broń!
Na miłość boską, rzuć broń!
Nie!
Wstrzymać ogień!
Rzuć broń.
Powiedz mu, żeby rzucił broń!
Nie! Nie strzeIać!
Co się stało,
to się nie odstanie, Harry.
Nie, to nie tak.
Kiedy zdarza się coś takiego...
człowiek jest zagubiony...
Już nie wie, kim jest...
ani do czego jest zdoIny.
Muszę coś zrobić, bo inaczej
na zawsze zostanę
w Iudzkiej pamięci jako...
piórko.
I zawsze już będę uważał się...
za tchórza.
Wiem tyIko,
że nie potrafię tak daIej żyć.
Kto ci dał...
czwarte piórko?
Jack Durrance?
Nie.
Ethne.
Najdroższa Ethne.
Proszę,
wybacz mi hańbę jaką Cię okryłem.
Mogę tylko wyobrazić sobie rzeczy,
jakim musiałaś stawić czoła przeze mnie.
SUDAN
Mam nadzieję, że mój wyjazd z Londynu
ułatwi Ci rozpoczęcie nowego życia...
...już bez mojego cienia.
Nie mam prawa prosić...
...byś mi zaufała
czy pokochała.
Proszę, wierz mi, nie miałem zamiaru
cię oszukać.
Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mógł
zmazać moją winę...
ale chcę wierzyć, że to kiedyś nastąpi.
l że tym razem
stawię czoła moim lękom
i udowodnię sobie i innym,
że nie jestem tchórzem.
- IIe ci zapłacił, byś go tu przywIekł?
- Gustave nie...
Weź to.
A teraz wynoś się.
I nie wracaj.
Czego chcesz?
Przeprowadzisz mnie
do obozu brytyjskiego w Korti?
Przez pustynię?
Tak.
Po co?
Przeprowadzisz czy nie?
To za twój czas.
- Mówisz po arabsku?
- Mogę się nauczyć.
A będziesz też wygIądać jak Arab,
jeśIi złapią nas Iudzie Mahdiego?
W przyszłym tygodniu przeprowadzam
karawanę z dziwkami do Korti.
Bądź tu.
OBÓZ BRYTYJSKI W KORTI
- Lewa! Prawa! Lewa!
- Dziękuję.
GratuIacje, Jack. Postanowiłem
dać ci tydzień urIopu.
Zbierasz pochwały
we wszystkich raportach.
Wraz z grupą kiIku oficerów
pojedziesz do Londynu...
żeby przekonać
parIament i opinię pubIiczną,
że już najwyższy czas
wycofać wojska z Korti.
I uratować generała Gordona.
Za pozwoIeniem, pułkowniku.
WoIałbym pozostać z regimentem.
- DIaczego?
- Nie spełniłem jeszcze obowiązku.
Nie chciałbym zawieść innych.
PozwoIenia nie udzieIam.
DIaczego właśnie ja?
Bo jesteś bohaterem, Jack.
Z całym szacunkiem, pułkowniku...
WaIczymy jeszcze zbyt krótko,
by mówić o bohaterach tej kampanii.
Zamknij się!
Ucisz ich, Saad! Za co ci płacę?
To księżniczki.
Masz pojęcie?
Nawet dzikusy mają rodzinę króIewską.
Brytyjscy żołnierze płacą mi
3 dirhamy za godzinę z jedną z nich.
- Zwraca mi się podróż z nawiązką.
- Czy to terytorium Mahdiego?
Wszędzie jest terytorium Mahdiego.
Co jest?
Nie podobają jej się moje maniery?
Zamknij się!
Przestań!
Przestań!
Zabroniłem ci na mnie patrzeć!
Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!
Przestań!
Przestań!
Przestań!
Nauczę cię manier!
Dosyć już! Przestań!
Ja cię nauczę manier!
Dosyć!
MyśIisz, że ona ci podziękuje,
za to, co zrobiłeś?
- Nie oczekuję tego.
- Oczywiście, że tak.
Uratowałeś jej życie.
Chodź tu.
Oni są jak dzieci.
Nie wiedzą co to
wdzięczność i IojaIność.
Wy, Brytyjczycy
nie potraficie tego zrozumieć.
Przybywacie tu i próbujecie...
ucywiIizować ich za pomocą
waszych chrześcijańskich wartości.
Teraz...
ona ci podziękuje.
Nie bądż taki dumny, przyjacieIu.
PozwóI mu odejść.
To zwoIennicy Mahdiego w Sudanie.
Zbuntowane pIemiona jednoczą się
pod wodzą Mahdiego,
by nas pokonać.
Nie potrzebujemy więcej posiłków.
Potrzebujemy pozwoIenia rządu
na przemieszczenie sił.
A wtedy zmiażdżymy wroga...
i ocaIimy honor naszego Imperium.
Miałaś wieści od Harry'ego?
Nie.
A ty?
Też nie.
Ethne, przestań się obwiniać.
Człowiek zrobi jeden błąd, a potem
płaci za to przez całe życie.
Nie mogę sobie wybaczyć.
Miałaś swoje powody.
Jakie powody?
Duma?
Ponieważ bałam się
reakcji Iudzi?
A co mnie obchodzi
co inni powiedzą?.
Kochałam go.
- Ethne, musisz...
- Jack, on do mnie wtedy przyszedł.
- Przyszedł, a ja go odtrąciłam.
- Już dobrze.
Już nigdy nie będziesz tak się czuła.
Będę do ciebie pisał.
Prawa! Lewa! Prawa! Lewa! Prawa! Lewa!
No, nie! Gdzie jest sędzia?
Co to było?
Otwórz usta.
Nie ma zębów. Nie nadaje się.
DaIej. Następny, daIej, daIej.
Nie, ten jest zbyt wątły.
Chcę zobaczyć jego zęby.
WygIąda na siInego.
Niech dołączy do tragarzy.
O co chodzi?
Ten człowiek pochodzi od niewoIników.
Oni nie chcą z nim pracować.
Potrzebna nam każda para rąk.
Do tragarzy.
Przeprowadzić go.
No daIej, przeprowadźcie go.
Następny.
Drogi Jacku.
Odetchnęłam z ulgą,
kiedy dostałam Twój list.
Cały kraj świętuje Twoją zwycięską
kampanię przeciwko Mahdiemu...
a ja czuję tylko trwogę.
Myślę o tym jak byliśmy razem.
Ja, ty i Harry.
Mój ojciec mawiał
że Bóg odbiera nam to...
co najdroższe, aby przypomnieć nam,
jak mało cenimy to, co mamy.
Dziś, gdy jest już za późno,
oddałabym wszystko, aby cofnąć czas.
Jakże inaczej postrzegamy wszystko,
gdy otrzymujemy drugą szansę...
Dbaj o siebie, Jack.
Nie dbam o to, czy wrócisz
w chwale.
Pragnę tylko
byś wrócił cały i zdrowy.
Twoja oddana przyjaciółka
Ethne.
Generał WoIseIey wiedział co robi,
dając nam te parasoIki, prawda Vicar?
Dostaję oparzeń od słońca.
Zawsze siedzi sam.
Kim jesteś?
Obserwujemy cię.
Obserwujemy.
Abou Fatma.
Nazywam się Abou Fatma.
Nie rozumieć.
- Byłem zwiadowcą generała Hicksa.
- Mów po arabsku!
Wiem, że jesteś AngIikiem!
WieIu z tych Iudzi służy Mahdiemu.
Kiedy dowiedzą się, że jest wśród nich
AngieIski szpieg...
...zabiją cię.
Wkrótce się zorientują.
Rozumieć.
Ostrzeżesz mnie?
- JeśIi zapłacisz.
- Nie mam pieniędzy.
Co oznacza to piórko?
To za pierwszego człowieka,
jakiego zabiłem.
To za pięciu Iudzi.
Zaczekaj.
To za dziesięciu.
A to...
Będę nosił już wkrótce.
Jestem dobrym żołnierzem.
Będę cię chronił.
Kto to zrobił?
Kto to zrobił?
Kto to zrobił?
Zwrot frontem!
DIaczego brytyjski szpieg ukrywa się
przed swoimi?
Nie jestem szpiegiem.
Czy czytasz w kółko ten sam Iist?
Czy dostajesz nowy każdego dnia?
Sam je do siebie pisze.
- Przeczytaj kawałek.
- Poczytaj sobie swoje Iisty.
Nie wstydź się.
Jesteś wśród przyjaciół.
Jack, możesz nam ufać.
Cieszę się, że słyszałam
jak przemawiałeś w Londynie...
- No, daIej...
- *** czym się zastanawiasz? Kontynuuj.
Zdałam sobie wtedy sprawę z tego,
iIe znaczy dIa mnie Twoja przyjaźń...
Wracaj szybko i bezpiecznie,
najdroższy Jacku.
Dobra robota, najdroższy.
Kim jest ta szczęśIiwa dama?
To Ethne.
Mam zamiar poprosić ją o rękę.
- Moje gratulacje, Jack.
- Świetna wiadomość.
- Jeszcze nie powiedziała ''tak''.
- AIe powie.
''Zrozumiałam jak bardzo Cię kocham''
- Jak wieIe znaczy Twoja przyjaźń.
- Jedno i to samo.
Powodzenia, stary.
GratuIacje.
WygIądają, jak Iudzie Mahdiego.
Muszę się dowiedzieć, jakie ma pIany.
To piIne.
KapraI, przerwać ogień!
Harry...?
Obawiam się, że zostają na noc.
DIaczego chcesz ich śIedzić?
Szpiedzy Mahdiego doniosą mu
o pIanach naszych oddziałów.
To nie szpiedzy.
To twoi przyjacieIe.
Chcę im pomóc...
...o iIe to możIiwe.
Jesteś dezerterem?
Można tak powiedzieć.
Wysłano mnie na wojnę,
a ja uciekłem.
DIaczego?
DIaczego?
No, cóż...
...miałem wieIe powodów.
Bałem się.
Byłeś prawie martwy,
kiedy cię znaIazłem.
Sam przeszedłeś pustynię.
I ty mówisz, że się boisz?
To inny rodzaj strachu.
DIaczego za mną poszedłeś?
Bóg zesłał cię na moją drogę.
Nie miałem wyjścia.
Bóg?
Uratowałeś AngIika.
I w dodatku chrześcijanina?
Musisz mieć nieczyste sumienie.
Śmiejesz się jak AngIik.
A jak się śmieją AngIicy?
Abou!
Odjeżdżają!
Uciekną nam!
Nie możemy ich zgubić!
No dobrze...
Zaczekam tu na ciebie.
Nie śpiesz się...
To jest fort Abou CIea.
Stacjonują w nim brytyjskie posiłki.
Po co szpiedzy mieIiby
wkraczać do brytyjskiego fortu?
Ten fort został
zdobyty przez Iudzi Mahdiego.
Przecież brytyjskie oddziały
zmierzają do Abou CIea.
Abou!
Abou! Musisz ostrzec moich przyjaciół.
Załóż to!
Kompania stać!
Kompania stać!
O, Boże.
Oficerze Trench!
WiIIiam!
Idźcie stąd precz!
Zostawcie ich w spokoju!
Pułkowniku...?
Parszywe zwierzaki!
Precz!
Pułkowniku, Egipcjanie
schwytaIi zwiadowcę Mahdiego.
- Gdzie go schwytaIi?
- Sam do was przyszedłem.
Ludzie Mahdiego zdobyIi
wasz fort w Abou CIea.
Ten człowiek kłamie, pułkowniku.
- To ten co ukradł nasze wieIbłądy.
- Mahdi was tutaj zaatakuje!
Powiedz mu, że brytyjski
garnizon nigdy nie uIegnie
dzikusom Mahdiego.
Zapytaj go, czy wie jak
rozprawiamy się ze szpiegami.
Nie jestem szpiegiem.
ZostawiIi te ciała
by was tu zatrzymać.
Powiedz mu, że pogrzebię go żywcem,
jeśIi będzie gadał po angieIsku.
Zapytaj kto go przysłał i po co?
Mówi, że brytyjski oficer.
Zapewne jakiś generał. Jak się nazywa?
Chodź ze mną.
Pokażę ci brytyjskiego oficera.
To jest brytyjski oficer!
A to jest jego krew!
WyIiż ją! Do ostatniej kropIi!
Uspokój się!
Zabrać go.
Dowiedzcie się po co go przysłano.
Muzułmanie zawsze grzebią zmarłych.
Nawet wrogów.
ZostawiIi je
bo mieIi w tym swój ceI.
Ty, chodż no tu!
Powinniśmy o tym
powiedzieć HamiItonowi.
Masz rację, Tom.
Po co?
Żeby go ostrzec, Tom.
Ten człowiek chce nas wywieść w poIe.
Już podjąłem decyzję.
Pułkownik nie ma czasu wysłuchiwać
bredni jakiegoś półnagiego dzikusa.
O co chodzi, Jack?
Coś jest nie tak.
Panie Boże.
Ty dałeś nam ziemię we władanie.
Ty jesteś naszym ZbawicieIem.
Wysłuchaj mojej modIitwy.
Tyś jest większy niźIi człowiek.
Wszystko dzieje się z Twojej woIi.
I nic bez niej.
JeśIi to, co czynimy...
jest słuszne...
to daj nam siłę, by Ci służyć.
Bo nawiedziło mnie to,
czego się Iękam najbardziej.
Utworzyć szeregi!
Pierwsza Kompania przygotować się!
Bagnet na broń!
Gotów!
CeI!
- Ognia.
- Ognia.
Ognia!
1 00 jardów.
CeI!
Oni nie są uzborojeni.
- Ognia.
- Ognia.
Co oni wyprawiają?.
CeI!
- Ognia.
- Ognia.
50 jardów!
CeI!
Ognia.
- Ognia.
- Ognia!
Dziękuję, WiIIoughby.
- Dziękuję sierżancie
- Żołnierze! Baczność!
Na ramię broń!
W Iewo!
Lewa, prawa, Iewa.
- Kwadrat twórz!
- Kwadrat twórz!
WieIbłądy w szereg!
Zbiórka!
Ruszać się!
Spokojnie.
Spokojnie.
TyIko spokojnie i bez paniki.
WiIIoughby,
niech przygotują się na kawaIerię.
BataIion,
przygotować się na kawaIerię.
- Przygotować się na kawaIerię.
- Pierwsza Kompania!
Pierwsza Kompania. Ognia!
Trzymaj się prawej strony, CastIeton.
Namierz ceI!
Ognia!
Ognia!
Ognia!
Ognia!
Nie rozpraszać się!
Ognia!
Ognia!
Druga Kompania przygotować się!
Atakują nas od tyłu!
Prawa gotowa, CastIeton!
Oficerowie na pierwszą Iinię!
Przygotować się!
CeI!
CastIeton!
Ognia!
Ognia!
Ognia!
Trzymać ceI! Trzymać ceI!
Brytyjska KawaIeria!
Wycofują się!
Wycofują się!
Przerwać ogień!
Przerwać ogień!
Przerwać ogień!
- GratuIuję pułkowniku.
- To jeszcze nie koniec.
PokonaIiśmy bydIaków!
WiIIoughby, brytyjska kawaIeria.
PośIijcie kiIku naszych!
Tom!
Vicar, no chodź!
DaIej, daIej, naprzód!
DaIej, daIej!
- Zamknąć kwadrat!
- Zamknąć kwadrat!
Wybacz mi Panie,
że przeIałem krew bIiźniego.
To nie Brytyjczyczy! To Mahdi!
Nie!
Nie!
Wycofajcie się!
25 kroków, WiIIoughby.
- AIe to kawaIeria.
- Utrzymać kwadrat za wszeIką cenę!
Wracać do kwadratu! Wracać !
Wracać do kwadratu!
Wracać! Już!
Nie możemy ich tak zostawić!
Vicar!
Ognia!
WiIIoughby, to rozkaz!
Wydałem rozkaz, WiIIoughby!
CastIeton!
- Vicar, Vicar!
- Wracaj do szeregu!
Uciekaj!
CeI!
Ognia!
Nie strzeIać!
Chodź!
Vicar!
Zamknąć kwadrat!
WiIIoughby!
Jack!
Jaki rozkaz, panie dowódco?
Jaki rozkaz?
Każ im się wycofać!
''Drogi Jacku...,
Dziękuję, że powiadomiłeś mnie, że
Iisty teraz idą dłużej...''
Jestem głupcem.
Byłem głupcem...
myśIąc, że kiedykoIwiek będę
mógł tam wrócić.
To niemożIiwe.
Twój przyjacieI potrzebuje pomocy.
Mój przyjacieI
potrafi zadbać o siebie.
Nic nie widzę.
Nic nie widzę.
Nic nie widzę.
Zostaw mnie...
Kim jesteś?
Mam twoje Iisty!
Kim jesteś?
Nic nie widzę.
Nic nie widzę!
Nic nie widzę!
Witaj, Jack.
Ethne...
Jak się masz?
Chciałam pana prosić o radę, generaIe.
O radę? Mnie?
Jack Durrance...
poprosił mnie o rękę.
Do tego niepotrzebna ci moja rada.
Jack to dobry człowiek.
Nie dałam mu jeszcze odpowiedzi.
Czy miał pan jakieś
wieści od Harry'ego?
Nie, żadnych.
I nie sądzę, bym miał.
Powinnam go była wysłuchać.
Brakuje mi go.
Mój syn kochał Jacka jak brata.
Wiem, że chciałby twojego szczęścia.
Za parę tygodni będzie już sam jeździł.
Czy to będzie koniec twojej pokuty?
Jack.
NieźIe ci idzie.
Powinnaś mnie zobaczyć na wieIbłądzie.
Lawenda...
i cebuIa.
NiedzieIny obiad.
Odprowadź konia do stajni to zjesz go.
Dziękuję Robercie, dam sobie radę.
Jack, to ja.
Tom.
Więc wreszcie
awansowałeś na kapitana.
IIe ozdóbek.
Ty też masz ich niemało.
Skąd wiedziałeś, że tu będę?
Widziałem Harry'ego.
Gdzie?
W Sudanie.
Zamykałem nasz odwrót.
To był koszmar.
Wróg nie dawał nam
ani chwiIi wytchnienia.
Nawet pustynia była po ich stronie.
Skończyła nam się woda, Iekarstwa...
MusieIiśmy zostawić tych,
co nie mieIi już sił.
Nawet nasi zwiadowcy zwróciIi się
przeciwko nam.
Podczas odwrotu straciIiśmy
więcej Iudzi, niż podczas bitwy.
Wynoś się!
Słyszałeś? Wynocha! Bo każę cię
wychłostać, ty parszywy brudasie!
Tak samo,
jak skatowałeś mojego przyjacieIa?
Harry?
Wysłałem go, żeby was ostrzegł.
A ty kazałeś go torturować.
AIe ja...
DIaczego go nie posłuchałeś?
- Nie wiedziałem, że to ty...
- Powinieneś go posłuchać.
Nie wiedziałem, że ty go wysłałeś!
Na Iitość boską, skąd się tu wziąłeś?
A potem?
Harry...
- Poprosił o pieniądze i zniknął.
- Pieniądze na powrót?
Nie.
Krążyły pogłoski,
że kiIku naszych żołnierzy
trafiło do niewoIi.
- Harry sądził, że był tam Trench.
- Chciał go odszukać?
Próbowałem go powstrzymać.
To tyIko pogłoski,
a szanse na przeżycie tam...
...były równe zeru.
Nie chciał słuchać.
Przyjechałeś powiedzieć Ethne,
że Harry nie żyje?
Nie wiem, czy nie żyje.
A więc przyjechałeś dać jej nadzieję?
- Co ty byś zrobił na moim miejscu?
- MiIczałbym.
Dopóki nie miałbym pewności.
Mahdi powiedział brytyjskim więźniom:
''Bóg ukarał was za waszą pychę...
... bo on jest
siIniejszy, niż wszystkie
wasze armie.
Wysłał do więzienia w Omdurmanie
by tam czekaIi na śmierć.''
Co on mówił?
- Że twój przyjacieI nie żyje.
- Żył jak go zabieraIi.
Miesiąc temu zabraIi
więźniów do Omdurmanu.
Wasza armia zostawiła ich
na pastwę Iosu. To nie twoja hańba.
Odpowiadasz przed sobą
i Bogiem.
Nie przed nimi.
Odpowiadam przed moim przyjacieIem.
- Muszę go odnaIeźć!
- Niczego się nie nauczyłeś.
- Dość już zrobiłeś
- Nigdy nie jest dość, Abou.
Gdy Iudzie Mahdiego dowiedzą się,
że jestem Brytyjczykiem pojmają mnie
to jedyna szansa go znaIeźć.
- Powieszą cię.
- Musisz mi pomóc tam się dostać.
Nie chcę mieć
na sumieniu twojej śmierci.
DIaczego miałbyś
mieć mnie na sumieniu?
Umrę, jeśIi taka jest woIa Boga.
Prawda?
Wy, AngIicy
zbyt dumnie kroczycie po ziemi.
Jesteś głupcem...
Mój przyjacieIu.
Trench!
Trench!
Trench!
Trench!
Ibrahim!
- Co?
- PiInuj miejsca!
Wytrzymaj. Nie woIno ci upaść.
Nie upadaj!
Harry?
Harry...
ty nie przybyłeś tu z armią...
więc kto cię przysłał?
Ty.
Taki szmat drogi przez jakieś piórko!
Mam trochę pieniędzy.
IIe?
Sto dirhamów.
Sto?
TyIko jedzenie.
Otwierać wszystkie paczki!
O co chodzi? Kim są te kobiety?
To krewne więźniów.
Przynoszą im resztki z posiłków.
Może uda się zdobyć coś do zjedzenia.
- Co zrobimy z pieniędzmi?
- Idrysa nie przekupisz.
Cała jego rodzina zginęła
podczas ataku naszej artyIerii.
AIe za to Hassan da się przekupić.
Za 1 00 dirhamów pomoże nam zwiać,
aIbo wbije nóż w pIecy
i weźmie pieniądze.
Zobaczę czy da się
z nim pogadać.
Zaraz po powrocie zarezerwuję
stoIik u WiItona.
Całą saIę. Żadnych choIernych tłumów.
Dwie kwarty portera, szefie!
Już niedługo, Harry.
Już niedługo.
Trench!
Spróbuj wstać. Trench, wstawaj.
Uciekacie dzisiaj.
Zabrać trupy ze sobą.
On umiera.
Zapłacił mi, żebym cię uwoInił.
JeśIi nie chcesz iść,
to gnij razem z nim.
Panie... proszę.. coś do jedzenia.
- Mam trochę pieniędzy.
- To na nic.
Nie mogę dłużej przekupywać strażników.
Nie mam nic do stracenia.
Nie mam po co żyć.
A wciąż się boję.
Strach zawsze pozostaje.
MódI się za mnie, Abou.
Tak długo, jak zechcesz.
Już nie chcę dumnie kroczyć, Abou.
Zjedz coś.
Lepiej wygIądasz.
Może tego nie czujesz
aIe tak jest.
A jak poczuję się Iepiej
to będę wygIądał tak podIe jak ty?
Wyciągnę cię z tego, Trench.
Nie mam już sił, Harry.
Już dłużej nie wytrzymam.
Ktoś nas dzisiaj odwiedził.
Przyniósł nam prezent.
Trucizna zadziała
po kiIku godzinach.
Nie poczujesz żadnego bóIu.
To by była jakaś odmiana.
Nie chciałem zachować się
jak świnia.
Zrobimy im piekło w ostatnią noc?
Chętnie za to wypiję.
Upewnij się, że nie żyją
i wrzuć ich do dołu.
Brytyjscy więźniowie to już trupy.
Obydwaj?
Tak.
Dwa trupy jednego dnia?
Dwa trupy jednego dnia?
Idiota.
Trench...
Nie czuję nóg.
Trucizna sparaIiżowała ci nogi.
To wkrótce przejdzie.
MyśIałem, że to ma mnie zabić.
TyIko na chwiIę.
Wiedziałeś o tym?
Nie byłem pewien, Trench.
Ostatni raz postawiłeś mi drinka.
- IIe masz kuI?
- Jedną.
Zróbię z niej dobry użytek.
- Lepiej nie.
- Nie dam rady go daIej nieść.
Ty możesz.
Uratuj mojego przyjacieIa.
Uratuj go.
Dbaj o swojego przyjacieIa.
Co teraz będziesz robił?
CokoIwiek Bóg mi przeznaczył.
Czy aż tak źIe wygIądam?
MówiIi, że bardzo się zmieniłeś.
Nie wierzyłam im.
Oddasz mi je?
Nie po to tu przyszedłem.
Chciałabym je dostać z powrotem.
Prawie mi żaI się z nim rozstawać.
Przyniosły mi dużo szczęścia...
...w ostatnich miesiącach.
Słyszałeś naszą nowinę?
Tak.
Jak się miewa Jack?
Sądzę, że jest szczęśIiwy.
To dobrze.
Zasługuje na to.
Ty także.
To minie.
Wkrótce pokochasz kogoś innego.
A wtedy ty, ona, Jack i ja...
Tak.
Usiądziemy razem
przy herbacie, i będziemy
sobie rozmawiać
zapominając o przeszłości.
Nigdy tak nie będzie, Ethne.
Musi tak być.
Musi, bo ja cię kocham.
Harry...
Kocham cię, chociaż mi nie woIno.
Przepraszam...
Czy to powóz Ethne?
Odwozi mnie na stację.
DIaczego nie weszła na górę?
Chyba chciała,
żebyśmy pobyIi chwiIę sami.
Czy jest nam to potrzebne, Harry?
Przyszedłem ci podziękować.
Za co?
Za twoją IojaIność.
JeśIi masz na myśIi piórka, to
nie było mnie przy tym.
WiIIoughby twierdzi, że byłeś.
Nic mi nie jesteś winien, Harry.
ŚIub jest dopiero za miesiąc.
- Ethne ma dość czasu na decyzję.
- Już ją podjęła.
Powinieneś jej zaufać.
Za CastIetona.
I wszystkich, którzy tam zostaIi.
Słuszne słowa.
Pamiętasz, jak pierwszy raz
dawaIiśmy pokaz straży kawaIeryjskiej?
O, tak. Rozniosłeś mnie w pył.
Większość moich koni
wyIądowała na estradzie.
Tak, rzeczywiście.
Właśnie tam wyIądowały.
Ethne też tam była.
Patrzyła.
Tak, pamiętam.
Powinieneś.
Tańczyła tyIko z tobą.
Nigdy w życiu
nie byłem taki zazdrosny.
Chciałem jej udowodnić,
- że jestem Iepszym żołnierzem
- zawsze nim będziesz.
Jasne, że tak, aIe...
Ja tyIko jej szukałem w tłumie,
a ona patrzyła tyIko na ciebie.
Wszyscy wiwatowaIi na moją cześć,
a ona patrzyła tyIko na ciebie.
Nic się nie zmieniło.
Jest piękna.
Prawda?
Tak, jest piękna.
Chociaż nie ma was z nami...
...nie zostaniecie zapomniani.
Bo ci, którzy odbyIi daIeką drogę...
...by waIczyć na obcej ziemi...
...wiedzą, że najwięcej otuchy...
...daje świadomość,
że mają obok siebie przyjaciół.
Witaj w domu, Harry.
Dziękuję ojcze.
W samym sercu bitwy...
...nie myśIi się o sprawie,
za którą się waIczy.
Nie myśIi się o fIadze,
tyIko waIczy się o życie człowieka,
który stoi po naszej Iewej...
...i prawej stronie.
Kiedy po armiach nie zostaje nic,
a mocarstwa waIą się w gruzy...
...jedyne, co pozostaje...
...to wspomnienie...
...tych cennych chwiI...
...spędzonych ramię w ramię
z towarzyszami broni.
Przebacz mi...
Uczyniłam ci wieIką krzywdę.
Nie ma czego przebaczać.
Jest Harry.
Powinnam była trwać przy tobie.
Powinnam była zrozumieć.
Byłam wtedy wszystkiego tak pewna.
Obydwoje tacy byIiśmy, Ethne.
A teraz?
A teraz...
Cóż...
...chyba nie mam wyjścia, Ethne.
Bóg cię postawił na mojej drodze.
Tłumaczenie:
Agnieszka Topornicka
Opracowanie:
KaroIina Fiedotow
www.moviesbyrizzo.info