Tip:
Highlight text to annotate it
X
>
http://KinoMania.org
/Witajcie, śpiący Angelenos.
/Dzień dobry bardzo!
/Mówi wasz kumpel,
/Romeo o Północy.
/Zwykle słuchacie mnie w środku nocy,
/ale dziś mamy wyjątkowy dzień.
/To mój ulubiony dzień w roku.
/Dziś mamy Walentynki.
/Dlatego przez cały dzień i noc
/gramy wasze ukochane piosenki
/i te, przy których kochacie się kochać.
Cześć.
Większość rad mojego ojca
to bzdury.
Ale jedna była genialna.
Powiedział, "Jeśli poznasz kobietę,
która jest dla ciebie za dobra,
ożeń się z nią".
Poważnie?
- Szczęśliwych Walentynek.
- Wzajemnie.
Zgodziła się!
Julia, oddzwoń, jak to odsłuchasz.
Mam ekstra niusa.
- Zgodziła się!
- Nie żartuj.
- Nie żartujesz!
- Myślałeś, że odmówiła?
Szykowałem się na najgorsze.
Mentalność imigrantów.
- Zapomnij. Zgodziła się. Super!
- Nawet nie muszę udawać luzaka.
Dziś mogę być pajacem,
który wszystkim nawija o miłości,
i nikt nie pomyśli, że jestem frajerem,
bo są Walentynki!
I wszyscy są
w romantycznym nastroju.
Patrz na drogę i włącz
cholerny migacz, frajerze!
/Dzień dobry, Los Angeles.
/Tu Sherry Donaldson, wiadomości KVLA.
Zobaczmy, jaka czeka nas pogoda.
/Dzień dobry.
/Od rana świeci słońce
/i ta temperatura.
/16° Celsjusza w Napa Valley,
/a na wybrzeżu mgliście do południa.
/Aż powietrze oceaniczne
/przesunie się...
Susan, co to ma być?
Ma podobno podnieść oglądalność.
/Koniec.
Nie mówię o Fizi Pończoszance,
tylko o tym.
Jestem dziennikarzem sportowym,
nie zajmuję się stylem życia.
Jesteś dziennikarzem
sportowym numer dwa,
więc jak jest mało sportu,
robisz to, co ci każę.
Stacja chce więcej rozgłosu.
Odświeżam kilka starych tematów,
węszę za nowymi. Pokazać ci?
Dziś liczy się tylko jedno.
Teraz to twój temat, nic trudnego.
Pytania do ludzi z ulicy.
Spytaj, "Czym są dla ciebie
"Walentynki?".
Przyprawiają mnie o zgagę.
Wydajemy kupę forsy.
Ludzie maja to gdzieś.
To nawet nie święto.
Nie mamy wolnego.
Daj spokój, Suze.
Wracamy za pięć...
Gram dla drużyny.
Ale między Nowym Rokiem,
a Dniem Św. Patryka przestaję,
żeby uniknąć tego dnia.
Potrzebuję szczęścia, romantyzmu,
miłości i to w twoim wykonaniu.
Potrzebujesz Jezusa...
Idź już!
TARG KWIATÓW
Dzień dobry!
Buongiorno!
Przyszedłem po szczęśliwego bambusa.
A nawet po dwa.
Potrzebuję wszystkich.
- Stokrotek też?
- Tak.
Alphonso je odbierze.
Panie Reed, dlaczego
zawsze taki szczęśliwy?
A czemu nie?
Arigato.
Reed?
Co tam?
Będę w telewizji.
Tam są dziennikarze.
Ekstra.
Musimy pogadać.
Morley się zgodziła.
Tak?
Co z wami?
Żenię się.
Wspaniała wiadomość.
Potrzebuję czegoś ekstra.
Żadne róże. Coś niezwykłego.
- Co to?
- Nie, nie, nie.
Poczekaj na odpowiednią chwilę.
/Jesteśmy gotowi na wywiad.
Dla KVLA z targu kwiatów Kelvin Moore
oraz pan Simon Pham, bez "F".
Ile czerwonych róż sprzedaje pan
w Walentynki?
Captain i Tennille
pobrali się w Walentynki.
Co pan powiedział?
O czym on mówi?
Co roku w Walentynki sprzedaje się
110 mln róż w Ameryce.
- 60% hoduje się w Kalifornii.
- Pracuje pan tu?
Jestem florystą. Właścicielem
Siena Bouquet na 2173 Rosewood.
- Jak się pan nazywa?
- Reed Bennett.
- Miło poznać.
- Koleś od sportu.
Z Santa Montiqua...
Jak?
Siena Bouquet.
Na Alpha Ventura.
Nie jesteś idealny.
- O co chodzi?
- O twoją pracę.
Myślałem, że kobiety
lubią lekarzy.
Lubimy fartuchy, ale te
ciągłe loty to nic dobrego.
Lecę do San Francisco
na jedną noc.
Ktoś inny nie może
się tym zająć?
Nie, jestem najlepszy.
Może to cię pocieszy.
Gdy ja będę leczył czyjeś serce,
ty będziesz mieć moje.
Dziękuję.
BĄDŹ MOJĄ
WALENTYNKĄ
Nie mogę spóźnić się
na samolot.
Nie do wiary, że zostawiasz mnie
w Walentynki.
Mówiłaś, że masz coś
do roboty.
Mam, tylko nie wiem,
czy chcę to robić.
- Znasz moją przyjaciółkę Karę?
- Którą Karę?
Żałosną neurotyczkę.
Urządza coroczną kolację
antywalentynkową.
Trochę to dołujące.
A czego tu nie lubić
w Walentynkach?
Niczego, jeśli jesteś przystojnym,
rozwiedzionym lekarzem.
Ale dla samotnych kobiet
to gigantyczny kop w tyłek.
To jak wspomnienie dojrzewania,
trądziku, ortodonty
i gry na saksofonie, kiedy to nikt
nie zaprosił cię na połowinki.
A nic się nie zmieniło.
Przeczołgałbym się po potłuczonym szkle,
żeby wziąć cię na połowinki.
A potem przepisał coś
na trądzik.
Dlatego jesteś moją walentynką.
/Jest z nami profesjonalista.
/Znasz wiele opowieści o Walentynkach.
/Wciąż wierzysz w miłość?
/Pewnie. Miłość to ostatnia
/szokująca rzecz na świecie.
/Skoro on tak mówi, to musi być
/prawda, w końcu jest florystą.
Wstałaś.
- Dobrze wyszedłem?
- Nie wiem, odwróć się.
Wczorajsza noc...
Była...
- Była niesamowita.
- Dzięki.
- Byłam gimnastyczką.
- To wiele tłumaczy.
Nie zrobiłam ci krzywdy?
Jesteś taki słodki.
Chciałaś być poetką,
nie fotografem.
Po ostatniej nocy
zmieniłam zdanie.
Takiego czegoś na pewno
bym nie opisała.
Mój nos jest trochę duży.
Typowa gadka z L.A.
Masz świetny nos.
- Boże, już ta godzina?
- Co?
Nie, spieszy się trzy minuty.
Nie lubię się spóźniać.
- Muszę iść.
- Tak po prostu?
Przepraszam.
Gdzie moja spódnica?
Tego to nie pamiętam.
- Czemu nie pięć minut?
- To już nadgorliwość.
Może chwilę zostaniesz?
Zjesz śniadanie.
Wiedziałam.
- To techno?
- Co?
- Dzwonek.
- Nie, bardziej retro.
Lata 70-te.
Dzięki za ostatnią noc.
Było cudownie.
- W kuchni masz świeżą kawę.
- Chyba się skończyła.
Pożyczyłam od sąsiadki.
Była zaskoczona damskim towarzystwem.
Uważała cię za geja.
Bez obaw, powiedziałam,
że jesteś hetero.
Cześć.
Cześć.
Całą noc o tobie myślałam.
Przepraszam, że nie odebrałam
za pierwszym razem.
To nie moja wina.
Wyobrażałam sobie, co mi zrobisz
i nie mogłam wytrzymać.
Miałam zajęte ręce.
Kotku, wiesz, jak to lubię.
Są Walentynki, złotko.
Co powiesz na coś specjalnego?
Wróciła moja współlokatorka.
Masz chęć na trójkącik?
Jeśli się zgodzi,
będę musiała się ubrać.
To świetny pomysł.
Gotowe.
- Mieliśmy nie dawać sobie prezentów.
- Wiem, okłamałem cię.
Ja też.
/Dziś zbijam najwięcej kasy.
Dostarczam listy miłosne do biur.
Dziś miałem też list pożegnalny.
/Opinia puszystego posłańca miłości,
/że Walentynki to miłość,
/- romans, ale też komercja...
- Mam klej, babciu.
Dobrze.
To dla niego trudny dzień.
Własnoręcznie robili kartki.
Może powinniśmy
mu pomóc.
Chciałam, ale powiedział,
że tylko z mamą było fajnie.
- Co zjemy dziś na śniadanie?
- Nie mogę jeść, dziadku.
Kto tak powiedział?
Jesteś chory?
Z miłości.
/Julia, to ja.
/Oddzwoń.
O rety.
- Dzień dobry.
- Witam.
Chłopak rano posłał mi SMS-a.
Miałam zaglądnąć za drzwi.
- Patrzę, a jego tam nie ma.
- Rozumiem.
Ale leżał tam ten
wielki biały misiek.
- Czy to nie słodkie?
- Przesłodkie.
Mieszka tu pani, bo często
widujemy się na korytarzu?
- Bo ja tu mieszkam.
- Ja jestem tu gościnnie.
Idę do szkoły.
Wezmę ze sobą miśka.
- Szczęśliwych Walentynek.
- Dzięki.
/Dzień dobry, mówi kapitan.
/W imieniu swoim i całej załogi
/życzę szczęśliwych Walentynek.
/Mam nadzieję, że zdążą
/państwo wypocząć,
/bo według wskazań przyrządów
/czeka nas jeszcze 6 h podróży do LA.
/Po trzech dniach deszczu
/zapowiada się piękna pogoda.
- Dzień dobry. Jest Reed?
- Tak.
Cześć, Julia.
Jak tam ostatnia noc?
Cała na nogach?
Wszyscy tu dziś są.
Czyje to dziecko?
Jest mamusia.
- Cześć, Nikki.
- Dzień dobry.
- Są... żółte. Gdzie Reed?
- W kawiarni. Spóźnili się z ciastkami.
Ciężki poranek.
Cześć.
Odsłuchałam wiadomość.
- Wszystko dobrze?
- Tak.
- Co się stało?
- Brzmiałeś, jakby...
Zgodziła się.
Co z wami, ludzie?
- Tak, zgodziła się.
- Dobry Boże.
Nie załapałam.
Gratulacje.
- Mów mi panie narzeczony.
- Żenisz się.
Zamawiałam tulipany.
Nie wolno sadzać dziecka
na ladzie. To niebezpieczne.
- Wyciągnę portfel.
- Ja ją potrzymam.
Dziękuję.
- Jesteśmy Żydówkami.
- Bóg kocha nas wszystkich.
/Halo, Siena Bouquet?
To pierwszy porządny
facet od dawna.
Dobrze poszło?
Mam dość randek.
Zazdroszczę wam.
- Kiedy poznam tego medyka widmo?
- Wkrótce.
- Zaplanował coś na dziś?
- Nie.
Jest w San Francisco.
Pogadamy przez telefon.
Wiesz, co zrób?
Poleć za nim.
- Tak myślisz?
- Czemu nie?
- Nie.
- Daj spokój.
- Nie wiem, gdzie się zatrzymał.
- Zadzwoń, to się dowiesz.
- Naprawdę mam to zrobić.
- Czemu nie?
Są Walentynki.
Nie myśl.
Działaj.
Leć.
- Jazda stąd.
- Gratulacje.
/- Cześć, najdroższa.
- Cześć.
Dojeżdżam na lotnisko.
/Zadzwonię po przylocie.
Rozumiem. Bezpiecznego lotu.
Do usłyszenia.
Dzięki.
Pa.
Dzień dobry.
Wróciłem.
- Cześć, tato.
- Cześć, brzoskwinko.
Cześć, kotku.
- Wyleczyłeś wszystkie złamane serca?
- Tak.
- Szczęśliwych Walentynek.
- I wzajemnie.
Operacja się przedłużyła,
zostałem na noc.
Domyśliłam się.
Ale kuglarz z naszego taty.
- Co pan robi?
- Przepraszam, zasłaniałem okno.
Przepraszam.
Zasnęła mi pani ramieniu.
Chociaż tyle mogłem zrobić.
Tak lepiej.
- Wojskowa?
- Tak jest.
- Dwie belki, porucznik?
- Kapitan.
Ukochany w Los Angeles?
Na pewno się ucieszy
na pani widok.
Długo nie była pani
w domu?
Jedenaście miesięcy.
- A jak długo zostaje?
- Do jutra.
Dwa razy czternaście godzin lotu
dla jednej nocy?
Romantyczne.
Piękny gest.
To się nazywa
zaangażowanie.
Ma pani facebooka?
- Potrzebuję chryzantem.
- Co?
Proszę po angielsku.
Ja uczyłem się po przyjeździe.
- Chryzantemy i lilie.
- Nie rozumiem...
Michael, spokojnie.
Po jakiemu pani mówi?
Mówiłam po bułgarsku,
ale teraz jestem Amerykanką.
Ktoś tu mówi po angielsku
z bułgarskim akcentem?
/Ja!
Idźcie sobie pobułgaryzować.
Oto i ona,
przyszła pani Bennett!
/- Chryzantemy.
- Witaj, narzeczona.
Brzmi dziwnie.
Nikki, zastąp mnie. Chodź.
Te są dla pana.
- Sarah, znasz moją narzeczoną?
- Cześć, Morley.
Uwielbiam to mówić.
Czuję się taki dorosły.
/Następny.
Patrz, czego zapomniałeś.
To...
Goła dłoń.
Tak, nie złość się.
Czemu mam być zły?
Martwię się.
Pomyśl, co byłoby w pracy,
gdybym go włożyła.
- Ludzie wypytywaliby...
- Skąd masz taki duży pierścionek?
"Ile planujesz druhen?".
"Jak to zrobił?".
"Ile chcecie mieć dzieci?".
Trójkę.
- Co?
- Dwa psy i kurczaka.
Możemy to przedyskutować.
Myślę, że na razie
lepiej utrzymać to w tajemnicy.
Możecie założyć
bułgarską wioskę.
Patrzcie państwo,
jest panna młoda!
Gadałem z moim przyjacielem
i już szyje ci suknię.
Zajmował się całym Vegas.
Cher, Celine i resztą.
Ale będzie zabawa!
- Oddychaj.
- Staram się.
- Widzisz?
- Rozumiem.
Więc to miłość jest problemem?
- Zakochałeś się kiedyś?
- Tak.
Ile miałeś lat?
Zacząłem pracę w biurze
projektowym.
Była tam piękna dziewczyna.
Studiowała aktorstwo.
Serce biło ci tak?
Dokładnie tak.
Pewnego dnia odważyłem się
jej przedstawić.
Podszedłem do niej,
otworzyłem usta i... cisza.
- Nic?
- Ani słówka.
Czekała, aż coś powiem,
a ja stałem jak słup soli.
W końcu ona się odezwała,
"Spotkajmy się o 18:30".
- Wiedziała, co chcesz powiedzieć.
- Czyta w moich myślach od 51 lat.
- To była babcia?
- To jest babcia.
- Kiedy dojedziemy?
- Za chwilę.
Jeszcze jeden skręt w lewo.
Przeczytaj Moorpark od tyłu.
- Nie umiem.
- "Sracz".
- Dziadku!
- Nie mów tego w szkole.
Pojadę z tobą.
Musimy się pospieszyć.
- Już dolatują.
- Ja zawsze się spieszę.
Mówię poważnie.
Żadnego obijania się.
Ja się nie obijam.
Czasem odpocznę.
Szaleństwo, koleś chciał
zniżkę rodzinną dla 30 kuzynów.
Co to jest?
Przepraszam.
Czym mogę służyć?
Chcę dwanaście takich
dla najfajniejszej dziewczyny w szkole.
- I tę grającą pocztówkę.
- Dwanaście za...
No dobra.
Pod jaki adres wysłać?
Szkoła podstawowa Falcon Crest.
Znajdzie pan na zumi.
Wiem, gdzie to.
Mam tam znajomą.
Najlepiej będzie
podczas przerwy.
Proszę przynieść kwiaty,
a ja zajmę się resztą.
Przyjadę.
Dziękuję panu.
A gdzie słodkie dzieciaki?
Rozkazują i zdzierają ze mnie.
Dał mi 15 dolców za bukiet róż.
- Mogę prosić o rachunek?
- Miałeś skarbówkę na głowie?
Ja tak. Zawsze biorą się
za uczciwych.
- Proszę.
- Dzięki.
Ostatnia noc była ekstra.
Dziś bardziej spieszyć się nie mogła.
Może była, powiedzmy,
rozczarowana?
Nie, ani trochę.
Może...
Nie, było dobrze.
- "Dobrze" to za mało.
- Było lepiej niż dobrze.
Było na szóstkę.
Z minusem.
Pięć plus.
Nie, sześć z minusem.
Nie cierpię Walentynek.
Czemu osobiście nie dostarczą
sobie tych kwiatów?
- Co?
- Zostawiają je z pocztą.
Nie chcą poświęcić...
Dziś Walentynki?
Szczęśliwych Walentynek.
Mamy poniedziałek.
Walentynki zawsze są w czwartek.
To Święto Dziękczynienia.
- Serio?
- Masz 25 lat.
Całe życie tak myślałeś?
On jest z Indiany.
Tam świętują dzień kochania kuzynów.
Mówisz o Kentucky.
Jasne, że Liz się tak zachowywała.
Zaplanowałeś coś na wieczór?
Niby jak? Dopiero teraz
się dowiedziałem.
Mogę w przerwie na obiad
albo po siedemnastej.
Świetnie.
Nie, fetysze
nie stanowią problemu.
Jestem bardzo kreatywna...
Chwileczkę.
Dzień dobry.
Jesteś silna i pewna siebie.
Dzień dobry.
Coś ty za jedna?
Liz, recepcjonistka.
Zastępuję Monicę.
Chciała dziś wolne.
Cholera, ma własne życie.
Miała pogrzeb.
Ale żyje.
Jestem Paula.
Nazywają mnie "Paula, co ma fioła",
ale ty tak nie rób.
Powinnaś wiedzieć,
że przechodzę kryzys.
- W porządku.
- Nie chcę o tym gadać.
Nie ma to nic wspólnego
z samotnymi Walentynkami.
Oczywiście.
Za to wszystko
z klientami i kryzysem.
- Brzmi jak wyzwanie.
- Wyzwanie?
Muszę wiedzieć, czy facet ma
wciąż kondycję.
- Jeśli nie, mamy problem.
- Jestem tu, żeby pomóc.
Kto dzwoni?
Moja mama.
Przepraszam.
Rozłączać własną matkę?
Oziębłe.
Chyba się dogadamy.
/Witam, mówi Hannah Storm.
/Jako, że sezon dobiegł końca,
/jedyne nurtujące pytanie brzmi,
/"Co zrobi Sean Jackson?".
/Sromotna porażka
/w meczu finałowym
/stawia pod znakiem zapytania
/jego przyszłość.
/Jego kontrakt dobiegł końca.
/A w wieku 35 lat jest jednym
/z najstarszych rozgrywających ligi.
/- Czy drużyna chce go jeszcze?
/- Oczywiście, że go chcę.
/Ale to nie moja decyzja.
/Jeśli nie, czy zostanie
/wolnym zawodnikiem?
/Czy może ułatwi wszystkim wybór
/i przejdzie na emeryturę?
Daj spokój, Hannah.
Nie przesadzaj.
- Cześć, sąsiedzie!
- Cześć, Sean!
- Cześć, dziewczyny.
- Kiedy przyjdziesz popływać?
Wybaczcie, mam dziś
kupę roboty.
- Kończy mi się cierpliwość.
- A mnie silna wola.
Ale teraz muszę zadzwonić.
Nie.
Pomocy!
Heather!
Już idę.
- Słucham?
/- Kara, tu Sean.
Co tam?
/Zaczynają wieszać na mnie psy.
Wiem.
Wszystko dobrze?
Jasne.
A jak ma być.
Chciałbym, żeby specjalistka
od PR-u się tym zajęła.
Już się robi.
Moi ludzie już prawie skończyli
oświadczenie prasowe. Coś jeszcze?
Mam dziś spotkanie z agentem.
Spotkamy się tam za godzinę?
/Halo?
/Halo?
/Jesteś tam?
LICZBA GOŚCI: 0
/Płacisz fortunę a nie masz
/tam nawet zasięgu.
Nie, jestem.
Przyjadę.
/Cudownie.
Zapisy na egzamin są do przyszłego
tygodnia, pamiętajcie.
Grace.
Myślałam, żeby pouczyć się
grupowo do testu.
Może byś mi powiedziała,
na czym się skupić,
skoro już go zdałaś,
a ja nie.
- Jasne, nie ma problemu.
- Może dziś po szkole?
Dziś nie mogę.
Opiekuję się dzieckiem.
A w porze obiadu?
Normalnie by mi to pasowało,
ale dziś pierwszy raz mam
się kochać z chłopakiem.
- To nasz pierwszy raz.
- Przed tobą wyjątkowe chwile.
Są Walentynki, kochamy się,
mamy po 18 lat.
Chcemy, żeby było wyjątkowo.
Moi rodzice wtedy pracują,
więc możemy to zrobić.
- Ale jutro będę wolna.
- Nie będziesz uprawiać seksu?
- Tak, do jutra.
- Dobra. Cześć.
Podpisujcie się pod petycją
w sprawie latte.
Tu.
- Zjecie coś najpierw?
- Nie.
- Może się napijecie.
- Dobre, nie chcę się odwodnić.
- Nie zjecie obiadu?
- Nie.
- A zjadłaś śniadanie?
- Nie.
Ćwicz pompki.
Mnie pomagają w bieganiu.
- Szybciej biegasz?
- Nie, ale lepiej wyglądasz.
Przyniosę ci kanapkę,
jak wrócisz.
- Dobra myśl.
/- Uratujcie latte!
Latte będzie w automatach?
Nareszcie!
Idę na angielski,
a potem się przyszykuję.
Do zobaczenia.
Dziękuję, Felicia.
Super, że się pan tym zajmuje.
Osobiście lubię latte karmelowe.
Już zapisuję.
Baw się dobrze!
- Co ty na to?
- My poczekamy.
Powinniśmy rozkoszować się
tą chwilą.
Dobra.
Prezent się podoba?
- Nie otworzyłem go.
- Zrób to!
Moja sportowa koszulka.
Ale wprasowałam na plecach
twoją szczęśliwą liczbę.
Trzynaście.
To twoja szczęśliwa liczba.
- Nawet ci się nie podoba.
- Nie, bardzo mi się podoba.
Nie mogę się doczekać,
żeby ją ubrać.
Przymierz teraz.
Teraz?
Nie czuję się dobrze
zdejmując publicznie koszulkę.
Później ją włożę.
Cały dzień
będziesz go nosić?
Milcz! Spróbujmy
zmieścić go w szafce.
To jego piąty test do bractwa.
O czym my tu mówimy?
Rozmawiałam z szefostwem
i odpuścili.
Odpuścili?
Dotarliśmy do playoffów.
Grałem cały sezon.
Postanowili pójść inną drogą.
Wolą tego dzieciaka z Alabamy.
Przygotuję oświadczenie,
że to za porozumieniem stron.
I co teraz?
- Szukamy innego zespołu.
- Sam nie wiem.
- Może nic tam po mnie.
- Wcale nie.
Ani trochę. I nie mówię jako ktoś,
kto zarabia na tobie krocie.
Mówię jako twoja fanka.
Ciągle możesz zarabiać kupę kasy
robiąc to, co lubisz.
Problem w tym, że nie tylko
tego chcę od życia.
Związek, dzieciaki...
Możesz mieć i to,
i grać w futbol.
Nie narzekam.
Miałem fart.
Co on gada?
Co zrobimy?
Zróbmy sobie przerwę.
Damy Seanowi przemyśleć, czego chce.
- Zgadza się.
- Nie ma czasu na myślenie.
Proszę dopisać
do mojego rachunku.
Daj spokój!
- Siódmy raz z rzędu!
- Niesamowite.
Ta kobieta to stary wyjadacz.
Dobra w tym jesteś.
Nie bardzo.
Wystarczy patrzeć.
To gra taktyczna oparta na obserwacji
i analogicznym działaniu.
Obserwowałaś mnie?
Dziękuję.
- Szczęśliwych Walentynek.
- Dziękuję.
Obserwowałam cię.
To część mojego szkolenia.
- Każdy daje subtelne znaki.
- Jakie?
Podpowiedzi.
Masz garnitur, ale żadnej obrączki.
Poważny, ale nie lubi
zobowiązań.
Pozwalasz nieznajomej
spać na ramieniu.
Uprzejmy, ale lubi też
czuć się potrzebny.
Cukierek w kształcie serca.
Kolejna podpowiedź.
Albo masz problemy z cukrem,
co, patrząc na twoją sylwetkę
i naleśniki rano,
jest wątpliwe.
Albo masz problem z cukierkami
w kształcie serca.
Co wskazuje, że możesz
mieć problem z romantyzmem.
A w szczególności
z dzisiejszym dniem.
Nieźle, żołnierzu.
Dziękuję, Edison.
Widzieliście, jak włożyć walentynki
do naszej super koperty.
Śmiało.
Róbcie to w ciszy i posłuchajcie
o historii Walentynek.
W Walentynki była masakra
w Chicago.
Wszystkich zastrzelono
i przeklęto Chicago Cubs.
Dziękuję za to spostrzeżenie,
ale to były inne Walentynki.
W starożytnym Rzymie
cesarz Klaudiusz II,
znany też jako
Klaudiusz Okrutny,
zakazał małżeństw, by żołnierze
skupili się na wojnie.
Ale był duchowny, Walenty,
który potajemnie udzielał ślubów,
ponieważ wierzył w miłość.
Klaudiusz się o tym dowiedział
i wtrącił Walentego do więzienia...
Dziewczynki, widzę was.
14. lutego napisał list do swej
ukochanej i podpisał go,
"Żegnaj, od twojego Walentego".
Macie jakieś pytania?
Franklin, aż nie mogę
się doczekać, pytaj.
Kocha pani kogoś?
Widziałem dziś pana
w telewizji.
- Puścili to?
- Dlatego tu przyszedłem.
Jesteśmy sławni!
Pan jest właścicielem?
Dziadek zaczął we Włoszech,
ojciec przeniósł to tu, a teraz ja mam sklep.
Świetnie.
Rodzinny interes.
Nie lubię grać tą kartą,
ale jestem lekarzem.
Za 1,5 h mam operację,
da radę ominąć kolejkę?
- Proszę nic nie mówić.
- Dziękuję.
Możesz podać mi formularz zamówień
dla wspaniałego lekarza?
Potrzebuję dwa bukiety.
Coś wyjątkowego
dla moich pań.
Liczę na dyskrecję.
Rozumiemy się?
Jasne, jest taki
kodeks florystów.
To moja karta kredytowa,
a to adresy tych pań.
- Harrison Copeland?
- Pokazać dowód?
Nie.
Julia Fitzpatrick
to pana dziewczyna?
A Pamela Copeland, to samo
nazwisko, to żona?
Myślałem, że macie kodeks,
rozumiecie...
Kodeks to kodeks.
Chciałem się upewnić,
że dobrze pana rozumiem.
Może pan skasować kartę?
/Zapomniałam portfela.
/Zaraz wracam.
ZARAZ BĘDĘ
- Życz mi szczęścia.
- Prawiczki całego świata są z tobą!
W razie czego ślij SMS-a.
Puszkin.
Dobry piesek.
Idź się pobawić.
Puszkin, nie!
Na dół!
"O, Grace, gdy ujrzałem cię...".
"O, Grace..."
Chodź, piesku.
Mamusia wróciła na chwilę.
Chodź.
"...serce zabiło mi,
gdy pojawiłaś się ty".
Grace?
- Alex!
- Pani Smart! O mój Boże!
- Co ty tu robisz?
- Ćwiczę.
- Nago?
- Właśnie tak!
To taki eksperyment.
Robię eksperymentalne...
Show.
Bardzo awangardowe.
Cholera!
Znaczy, przepraszam.
W porządku. Słyszałam.
Ale późno. Muszę lecieć.
Dziękuję za wszystko.
- Przepraszam!
- Nic nie szkodzi.
- Nic pani nie jest?
- Nie podchodź.
To nie wygląda dobrze.
- Dziękuję za wszystko.
- Dobry Boże.
Puszkin, przestań!
- W porządku, ja po prostu...
- Jak chcesz.
Do zobaczenia wkrótce,
pani Smart.
Alex, złotko,
zakryj siusiaka.
Grace!
Co robisz?
Co się stało?
- Mama.
- Twoja mama?
Tak, jasne, moja mama
była u ciebie.
Moja mama!
Co jej powiedziałeś?
- Że miałem próbę.
- Nago?
- Kupiła to?
- Chyba tak.
Mój strach był bardzo
przekonujący.
Napisałem dla ciebie
piosenkę.
Jeśli zrobisz to znowu,
nie będę miała innego wyboru,
jak zsiąść z konia
i cię ukarać.
Mam na sobie czarne, skórzane buty,
a w ręku szpicrutę.
Opuść spodnie
i pochyl się.
Cóż za śliczny tyłeczek.
Będę go bić szpicrutą
aż ulegniesz, plugawa świnio.
Będę bić i bić, i bić...
Do swidania.
Dziękujemy za telefon
do Niegrzecznych Nimfomanek.
Podany numer karty
jest nieprawidłowy.
Cześć.
Czy to nie gimnastyczka?
Tak.
Parafrazując pewnego poetę,
za rogiem mamy świetny
wszechświat.
- Chodźmy.
- E.E. Cummings.
Dobra rzecz.
Mówiłaś, że to
twój ulubiony poeta.
Tak, od małego.
Głupio mi, że zapomniałem
o Walentynkach.
- Nic się nie stało.
- Dla mnie tak.
Wyjdziemy gdzieś
wieczorem?
Byłoby cudownie.
Jak szybki jest ten wózek?
Zobaczmy.
Dzwoni facet, który chce, żeby go
nasmarować wazeliną i owinąć folią.
Zajmę się tym.
Głupi żartownisie!
Nie ma rosyjskiego akcentu,
więc koń ci się nie przyda.
- Słyszała to pani?
- To moja linia.
Bardzo przepraszam.
Zwalnia mnie pani?
Znasz się na sprośnej gadce,
podoba mi się to.
Tylko najpierw odbieraj
moje telefony.
Oczywiście.
Nie ma się pani o co...
martwić.
Na pracownika miesiąca
nie mam co liczyć.
/Słuchacie "Mike & Mike in
/the Morning" w radiu ESPN,
/najlepszej audycji
/sportowej w Ameryce.
/Najnowsza wiadomość: Sean Jackson
/jest wolnym zawodnikiem.
/- Co teraz powinien zrobić?
/- Może poszukać ofert pracy?
Widzisz to, chłopie?
Czemu to zrobiłeś? Zabulisz za to.
Spokojnie, wielkoludzie.
To moja wina.
Zadzwoń do mojego agenta,
ma wszystkie moje dane.
Powiem mojemu agentowi,
żeby zadzwonił do twojego?
Sean Jackson.
Moja szyja i plecy...
I klatka piersiowa.
Żartowałem.
- Podpiszesz się na czapce?
- Jasne.
35 celnych podań, 4 przyłożenia
i każą ci skończyć.
- Niewdzięcznicy.
- Dzięki, kolego.
Nieźle rozwaliłem ci te drzwi,
masz inny wóz?
Tak, ale już jestem spóźniony.
Walentynki to ważny dzień.
Jeśli chodzi o kwiaty.
Nie wiem, czemu ludzie nie kupią
kwiatów i sami ich nie wręczą.
Niektórzy lubią
dostawać je w pracy.
Dla innych nie ma miłości,
póki nie okażesz jej przy innych.
Jesteś gwiazdą, Sean.
Jeździj ostrożniej.
Kara, to ja.
Wiem, co chcę zrobić.
Tak sądzę.
Tylko nie dziś!
Powiedzieć jej i złamać serce
czy nie wtrącać się w nieswoje sprawy?
- Chcesz znać moje zdanie?
- Tak. Nie.
Mów.
A gdyby było na odwrót,
chciałbyś wiedzieć?
Musisz być taki
wrażliwy?
Ty za to jesteś
delikatny.
Atom obojętny chloru ma
17 protonów i 17 elektronów.
I jeśli te dwa atomy...
Zostały zamówione w sklepie
i pomyślałem, że sam je dostarczę.
Dzieci, to mój
przyjaciel, Reed.
Przywitajcie się.
Przeczytajcie rozdział X,
część II, w ciszy.
Od Harrisona? Przyszedł
do kwiaciarni? Poznałeś go?
Musimy porozmawiać.
Masz chwilę?
Jasne.
Edison, teraz ty tu rządzisz.
Bawmy się!
Siadaj i bądź cicho.
Cieszę się, że go poznałeś.
Jest słodki.
Ekstra facet.
Zarezerwowałam lot.
Wylatuję o 17:30,
dolecę na kolację.
To chyba nie najlepszy pomysł.
To twój pomysł.
- Czasem mam złe pomysły.
- Ten był genialny.
- A co z moimi kwiatami?
- Wszystko dobrze?
Zapłaciłem 13$!
Pamiętam.
Są na ciężarówce.
Bez obaw.
Niedługo tu dojadą.
Znam pana Bouquet
bardzo długo.
Jeśli mówi, że kwiaty
dojadą, to dojadą.
Daj mi jeszcze moment.
Zaraz wracam.
Nie leć tam.
Dlaczego?
Jesteś kochany.
To dlatego, że Harrison był u ciebie.
Zrozumiałeś, że może się
między nami zmienić.
Nie chodzi o mnie.
- Do tej pory byłam cała twoja.
- Nie o to chodzi.
Gdy Morley pracowała do późna.
Albo chciałeś obejrzeć film,
którego ona nie chciała.
Albo miałeś ochotę na niezdrowe
żarcie, którego ona nie je.
- To byłam ja.
- Jesteś najlepsza.
A teraz pojawił się on.
Nie jakiś tam facet.
Prawdziwy mężczyzna.
- Myślisz, że mnie ukradnie?
- Przyszedł po...
Jestem twoją kumpelą.
Nic się nie martw.
Nigdzie się nie wybieram.
Miło, że wpadłeś.
Zadzwonię później.
Co tu się dzieje?
Wracajcie na miejsca.
Pogłupieliście?
Na miejsca!
- Julia!
- Nie mogę teraz gadać!
Zadzwonię!
Przestań tak na mnie patrzeć.
Próbowałem jej powiedzieć.
Za słabo.
- Nic nie wiesz.
- Nie wiem?
Nie widziałeś jej smutnej.
Gdy płacze, wygląda
jak porzucony szczeniak.
Nie zrobię jej tego. Nie dzisiaj.
Nie popsuję jej Walentynek.
Po ilości kwiatów wiem,
jaki dziś dzień.
Chociaż się pospiesz,
jesteśmy spóźnieni.
Nie można poganiać
miłości.
Zostawię to w sypialni
dla Morley. Zaraz wracam.
Nie pospieszy się.
Idę na ryby.
- Jak ci minął dzień?
- Jedź.
- Nie, czekaj.
- Chcę stąd jechać.
Oddychaj.
Tak jak cię uczyłam.
Teraz mów, co się stało.
Nie wie, że ją kocham.
Nie dostała kwiatów. Nic nie wie!
Muszę to naprawić.
Pomożesz mi? Proszę.
Ale najpierw piłka.
Czekaj.
Teraz cię słyszę.
Będę sama na swojej
imprezie.
Nikt nie potwierdza
przybycia, to LA.
Masz myśleć,
że mają własne życie.
Nie znoszę tego,
że jesteś zakochana.
Wiem, dziękuję.
A propos, lecę do San Francisco.
/Przepraszam, że mnie
/nie będzie.
Złam za mnie serce.
Muszę kończyć.
Carmine, to ja.
Reed.
Co ty tu robisz?
Co się stało?
Przepraszam.
Kocham cię, ale nie jestem
gotowa na takie zobowiązanie.
Rano tego nie wiedziałam.
W porządku.
Nie powinienem tego przyspieszać.
Możemy poczekać.
Nie zrobiłeś nic złego.
Powinnam była się tego spodziewać.
Powinnam myśleć
o wspólnej przyszłości.
Ale ciągle skupiam się
na własnej.
Dalej możesz robić karierę.
Pobieramy się, nie zostajemy
mnichami czy coś.
- I moi rodzice...
- Po co się pakujesz?
To że oni się rozwiedli,
nie znaczy, że też tak skończysz.
To nie jest dziedziczne
czy zaraźliwe.
Nie rozumiesz.
Po oświadczynach zadzwoniłam
najpierw do biura.
Potwierdzić spotkanie
o dziesiątej.
Jest przepiękny...
Ale dla innej.
Nie martw się...
Carmine i ja poradzimy sobie.
Prawda, piesku?
Carmine?
Chodź tu.
Tak, jasne.
Myślałaś w ogóle
o małżeństwie ze mną?
Oczywiście.
Ale czy oświadczając się dziewczynie,
chcesz, żeby tylko myślała?
Czy żeby to wiedziała?
/Tu znowu Romeo o Północy.
/A jeśli te wszystkie uczucia
/skręcają wam trzewia,
/pomyślcie o biednym Rumim,
/który 800 lat temu powiedział,
/"Wszyscy tak naprawdę pragniemy
/przewrotnej rozkoszy miłości".
/Amen, bracie.
Była w domu?
To koniec?
W to już wierzysz?
Nie dałeś wiary,
gdy się zgodziła.
Ale nie dziwi cię,
że mnie rzuciła.
Miałem przeczucie.
- Słucham?
- Że to nie było to.
Tak mi się wydawało.
Tak ci się wydawało
i nic nie powiedziałeś?
O takich rzeczach się mówi!
Mówisz kumplowi, że ci się wydaje,
że poniesie porażkę!
Tak robią kumple. To powszechnie
znany fakt, podstawa.
Przepraszam, Reed.
Masz rację.
Muszę powstrzymać Julię.
To podstawa.
Lepiej, żebyś to zrobił.
Jedziemy.
/Następny.
Odwiedzam chłopaka.
Robię mu niespodziankę.
- Faceci to uwielbiają.
- To sarkazm?
Raz zrobiłam niespodziankę mężowi.
Teraz jest moim byłym.
- Do kitu.
- Proszę nie dotykać ochrony.
Tak jest.
Zrozumiano.
- Następny.
- Miłego dnia.
To było moje pierwsze przeczucie.
Nie wiedziałem, co robić.
Musimy jechać na lotnisko.
- Cholera, kwiaty.
- Dostarczę je, ty jedź.
Mam tylko tego vana.
Mój kuzyn mieszka w okolicy.
Pożyczy nam wóz. To chevrolet.
Hybryda.
Tamtędy.
Koleś zostawił psa, niby na chwilę.
A mówiłem mu, że nie wolno.
Potrzebuję bilet do San Francisco
z terminalu G.
Tu przyjmujemy
duże gabaryty.
- Ale sprzedajecie bilety.
- Tu przyjmujemy duże gabaryty!
- Ale sprzedajecie bilety?
- Tu przyjmujemy duże gabaryty.
To mój bagaż.
Teraz mamy komplet.
Mam 52 lata i noszę niebieską koszulkę.
Nie irytuj mnie już bardziej.
Przepraszam.
- Jest dziewczyna...
- Nie mów. Niech zgadnę.
Będzie ciężko.
Jest piękna dziewczyna,
która chce wsiąść do samolotu.
Jeśli jej nie powstrzymasz,
nie pozna twoich uczuć.
- Nie do końca.
- O czym zapomniałem?
Jeśli wsiądzie na pokład,
brutalnie się przekona,
że facet, którego myśli, że kocha,
to tchórzliwy, durny kłamca.
Fatalnie.
Nie mogę na to pozwolić,
bo ta dziewczyna jest wspaniała.
Jest jak...
Promyk słońca.
Wszystko staje się
przy niej lepsze.
Nie zniosę, że jakiś
palant ją rani.
Nie zniosę.
Możesz się uciszyć, żeby ten
miły pan sprzedał mi bilet?
Spokojnie.
Dzięki temu przejdziesz
wszystkie bramki.
- Jest jak promyk słońca?
- Tak.
To mnie przekonuje.
Biegnij za nią.
Dziękuję.
Proszę to pokazać.
Proszę poczekać.
/Uwaga, pasażerowie lotu 464
/do San Francisco
/będą wpuszczani na pokład
/z bramki 13, terminal G.
Pan zostawił buty!
Załóżcie mu buty.
Mamy kod "Foxtrot".
- Przepraszam.
- Kod "Foxtrot".
To mój znajomy.
Co robisz? Gdzie masz buty?
Nic ci nie jest?
- Ma żonę.
- Co?
Harrison ma żonę.
- Jest rozwiedziony.
- Dalej są razem.
Nazywa się Pamela i mieszkają
Brentwood. Dostarczałem jej kwiaty.
Próbowałem
powiedzieć ci w szkole.
Powiedział ci, że wysyła
kwiaty dla żony?
Nie musiał.
Sam zauważyłem.
Tak jak to, że mój były
chłopak Eddie jest gejem.
- Bo jest.
- Ma żonę.
- I dwójkę dzieci.
- Nazwał kota "Babs".
Zniechęcasz mnie
do wszystkich facetów.
- Mówię prawdę.
- Lecę.
Zaczekaj.
Witam, jestem z ochrony.
Uważasz, że Morley i ja
jesteśmy sobie przeznaczeni?
Co to ma z tym
wspólnego?
Odpowiedz.
Nie wiem. Jeśli ty kochasz ją,
a ona ciebie...
- Odpowiedz na pytanie.
- Dobra.
Nie.
- Po pierwsze, nie widzę tego.
- Dlatego tu jestem.
Bo wszyscy tak uważali, ale nikt
nie miał odwagi mi o tym powiedzieć.
Więc zostałem z durnym
pierścionkiem, pustą szafą
i bólem brzucha jak cholera,
bo nikt mi nie powiedział.
- Zostawiła cię.
- Dziś.
Przykro mi.
/Ostatnie wezwanie pasażerów
/lotu 464 do San Francisco.
Nie chcę, by cię
to spotkało.
Przykro mi z powodu Morley.
Ale lecę zobaczyć się z chłopakiem.
Wiesz, że to prawda.
Buty ma pan przy stanowisku ochrony.
Nie wolno nam ich dotykać.
Kto zdejmuje buty
w miejscu publicznym?
Podłoga jest brudna.
ZAKAZ PALENIA
PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY
Przepraszam.
/Panie i panowie, wpadliśmy
/w lekkie turbulencje.
/To nic groźnego, ale proszę zapiąć
/pasy dla bezpieczeństwa.
/Proszę na ten czas wrócić
/na miejsca.
Uwaga na palce.
- Jesteś piękna.
- Dziękuję.
- Denerwujesz się?
- Tak.
Nie masz powodu.
Jak tylko przejdzie przez drzwi,
- wszystko inne przestanie się liczyć.
- Dziękuję.
/- Dobrze, Bill.
- Franklin górą!
- Edison, rozgrzejemy się razem?
- Rozgrzej swoją dziewczynę!
Dorośnij, Franklin.
Będziesz dziś oglądać program
o żyrafach na Discovery?
Nie mogę. Muszę pracować
u mamy w restauracji.
- Tej z wieżą?
- Tak.
Byłem tam na twoich
urodzinach.
Czeka nas ciężki wieczór.
Mamy ślub i przyjęcie
dla antyfanów Walentynek.
- Czego tu nie lubić w Walentynkach?
- Nie wiem.
Mamy je co roku dla przyjaciół
pani Fitzpatrick.
Serio?
Nie takie numery z Franklinem!
Chodźcie, mecz się zaczyna!
- Edison, co z tobą?
- Zakochałem się.
Ja też, ale jakoś
pamiętam jak biegać.
Widziałaś?
Uderzyłem z główki!
Widziałam, kotku.
Mamusia jest taka dumna.
Poszukajmy tatusia.
Mówił Kelvin Moore, Kanał 13.
Szczęśliwych Walentynek!
/Zapraszam na wycieczkę
/po Hollywood!
/Myślałeś, że cię nie znajdę?
Co się stało?
Cisco Martinez
to kłamca i oszust?
To wariatka, chłopie.
Nie wiem, o czym mówi.
- Kłamca i oszust!
- Co ty robisz?
Trafiła prosto w orzeszki.
Łączę się z tobą w cierpieniu.
Nic się nie stało.
A tak poza tym, mówił Kelvin Moore.
Szczęśliwych Walentynek.
KVLA, Kanał 13.
Koniec?
Dostałem SMS-a.
Sean Jackson zwołał konferencję.
Mogę mieć wyłączność.
Kręć dalej.
Zapełnij czas antenowy.
Spokojnie, szefie.
Dziś jest mój dzień.
Cześć, muszę chwilkę
pogadać z Karą.
Dostałeś wszystko na temat
konferencji Seana Jacksona.
- Więc jest dobrze.
- Przygotowuję coś wyjątkowego.
Patrz na ten profil.
Jestem z KVLA.
- Jesteś numerem dwa sportu.
- Chcę być liderem.
Zadam parę pytań
o Seana Jacksona.
Muszę mieć możliwość zadać mu
pytanie przed kamerą.
Jest zajęta. Ma konferencję
telefoniczną. Chyba nie da...
Mój pęcherz.
Muszę iść do łazienki?
- Upuściłem notatnik.
- Nie!
- Kara.
- Nie wolno...
- Nic ci nie jest?
- A jak wyglądam?
- Wezwać pogotowie?
- Nie, to ten dzień.
Gwiazdka, Nowy Rok, 4. lipca -
nic jej nie jest.
Inaczej niż w Walentynki.
Jakie masz plany
na wieczór, Kelvin?
Przyszedłem w sprawie Seana Jacksona,
ale możemy pogadać.
Spokojnie, nie zapraszam cię
na randkę.
Jestem ciekawa, jak spędzasz
ten najszczęśliwszy dzień w roku.
- Nie.
- Wezmę to.
Na pewno nie chcesz
po nikogo zadzwonić?
Chcę wiedzieć, czy jestem
jedyna osobą na tej planecie,
która jest zupełnie sama
w Walentynki.
Zadałam ci pytanie.
Pracuję. Mam trzy wejścia
na żywo między 21 a 23.
Zwykle mam dwa, ale reszta
ma wolne, więc z chęcią to zrobię.
Nie lubisz wychodzić
w Walentynki?
- Nie cierpię tego.
- Ja też.
Moja wina, że jestem sama.
Jestem neurotyczką.
Nie mam czasu *** sobą pracować,
bo jestem zbyt zajęta innymi.
Najbardziej związana jestem
z moim BlackBerry.
Bogu dzięki, że ma wibracje.
A wiesz, kto mnie
zawsze wspiera?
- Kto?
- Mój najlepszy przyjaciel.
- Cukierek.
- Przynajmniej coś masz.
Nigdy nie mam dość.
Wiem, że to złe, ale potrzebuję tego.
A Walentynki mi nie pomagają.
Moja przyszłość będzie taka:
Stara panna z zepsutymi zębami
i czekoladowym wąsikiem.
Wcale nie.
Może przerzucisz się na tofu.
To ukoi twoje nerwy.
Nie chcę mieć wąsika.
Z wąsikiem będziesz sexy.
Bez też. Nie ważne.
- Możesz już mnie puścić.
- Jasne.
Chyba na tym skończymy.
Pogadaj z Heather,
żeby opłaciła ci parking.
Miłego dnia.
/Na miejsca.
/Gotowi...
/Nazywam się Greg Gilkins, a to
/moja dawna szkoła, Henderson High.
/Temat na dziś to
/"Miłość wśród młodzieży".
Jestem tu z Felicią, której chłopak
Willy jeszcze trenuje,
ale wkrótce do nas dołączy.
Skoro on jest gwiazdą sportu,
to ty jesteś...
Nie jestem cheerleaderką.
Jestem tancerką.
Pokażesz nam coś?
Pięć, sześć, siedem,
osiem!
Nie zrób sobie krzywdy.
Nie widziałem takich ruchów
od trzęsienia ziemi w Northridge w '94.
Jesteście...
Co czujecie w Walentynki?
- Kocham go na zabój.
- Ja za nią szaleję.
Willy, czym ona
cię uszczęśliwia?
Jest piękna, rozśmiesza mnie
i odrabia za mnie matmę.
Taki bonus.
Felicia, a co takiego jest w Willym?
Poza tym, że jest nieziemsko przystojny,
jest ekstra sportowcem.
Pokaż im, kotku.
No dawaj!
Jest świetny.
A może przygotuję dla niej
kolację i zjemy przy kominku.
- To romantyczne?
- To tanie.
Spoko, mam dwa bilety
na film w Hollywood Cemetery.
Laski kochają cmentarze
w Walentynki.
Może kup jej
prawdziwy prezent?
Niby co? Może auto?
Jesteśmy razem dwa tygodnie.
- Są prezenty na "dwutygodnicę"?
- Jeśli chcesz "trzytygodnicy".
Jak się poznaliście?
Zabawna historia.
Na początku go nie lubiłam.
Na hiszpańskim rzucał we mnie
papierowymi kulkami.
Jak w gimnazjum.
Kiedyś w domu czesałam się
i znalazłam kulkę.
Ale to był liścik.
Pisał, "Co tam?".
Pomyślałam, że to urocze
i go polubiłam.
Kotku, nic ci nie jest?
Rozchodź to.
I tak jesteś sexy!
- Robi przewroty jak ninja.
- Zwykle nie ma problemów.
Niezły z niego sportowiec,
a z ciebie tancerka.
- Pięć, sześć, siedem, osiem!
- Już wystarczy.
Tego jeszcze
nie widzieliśmy.
Opowiedziała wam
o kulkach?
- Tak.
- Uwielbia ją.
Ty też.
Brakuje mi liceum.
Oto miłość młodych ludzi.
Pełna obietnic i nadziei.
Ignorująca rzeczywistość.
Z Henderson High na Walentynki
mówił Greg Gilkins, Kanał 13.
Przykro mi, ale nie dostarczą
dziś twoich kwiatów.
- Ale zajmą się tym jutro.
- To musi być dzisiaj!
Zostaw go.
Ten dzień jest stresujący,
nawet dla dzieciaków.
Skądś to znam. Dla mnie też
to nie najlepszy dzień.
Z Aleksem wszystko dobrze?
- Nie do końca.
- Co się stało?
Mieliśmy dziś uprawiać seks.
Pierwszy raz.
Dla nas obojga.
Chciałam, żeby było wyjątkowo,
ale zrozumiałam,
że ciężko zaplanować
coś wyjątkowego.
- Zgadza się.
- Nie można zaplanować miłości.
Ona mówi o seksie...
On idzie do Stanford, ja do Yale
i dotarło do mnie,
że może być nam ciężko
zostać razem.
Myślałam, że będzie łatwiej,
jak połączy nas coś niesamowitego.
Sama nie wiem. Teraz, gdy o tym
mówię, brzmi to głupio.
Przecież nie będę sypiała
z jedną osobą do końca życia.
To szaleństwo.
Kto tak robi?
Szaleńcy tacy jak my.
Nie!
- Niesamowite.
- To były inne czasy.
Ludzie nie byli
tak rozwiąźli jak dziś.
Czasami długo byliśmy osobno,
ale daliśmy radę.
Nie mówię, że było łatwo
ani ci nic nie sugeruję.
Po prostu to możliwe.
Właściwie to na wiosnę
odnawiamy śluby.
- Wybacz nam na chwilę.
- Jasne.
Jestem u Edgara i Estelle.
Co robisz?
Alex, muszę ci coś
powiedzieć.
Nie wiem, czy to
odpowiednia pora.
Oboje chcieliśmy i staraliśmy się,
żeby było to coś wyjątkowego.
Naprawdę chcesz wracać i spotkać
moją mamę po tym, co się stało?
Raczej nie.
W porządku.
Oddzwonię.
Muszę lecieć.
Edison!
Pamiętasz, jak wyjechałeś na Florydę
budować te apartamenty?
Bardzo długo cię nie było.
Tak długo cię nie było,
a ja byłam taka samotna.
Joey tu wpadł.
Były moje urodziny.
- Przyniósł kwiaty...
- Wysłałem ci kwiaty.
Zgadza się.
Wziął szampana...
Joey? Joey Kinnen?
Mój wspólnik.
Siedzieliśmy i gadaliśmy...
Na początku to było
niewinne.
- Miałaś romans.
- Ale bardzo krótko.
Głęboko tego żałowaliśmy.
Przepraszam.
- Tylko ciebie kochałam.
- Po co mówisz mi to teraz?
Gryzło mnie to.
Całe to odnowienie ślubów...
Chciałam powiedzieć ci prawdę.
Prawdę?
Ta prawda czyni
z całej reszty kłamstwo.
Przepraszam.
/Nienawidzisz słodyczy
/w kształcie serca?
Przypominają mi o Walentynkach,
a ostatnio jestem sam.
Nie zgadzaliśmy się.
Nie ważne. Już po.
- Nie dało się nic zrobić?
- Nie. Przeszkodą byłem ja.
Chyba wpadłeś
w oko stewardesie.
Jest miła dla wszystkich.
To jej praca.
- Patrzy na ciebie co pięć sekund.
- Nie.
- Gotowy? 5, 4...
- Założymy się?
- O paczkę precli.
- Stoi.
5, 4, 3, 2...
Proszę bardzo.
Zbieg okoliczności.
5, 4, 3...
Idzie tu.
- Podać coś?
- Paczkę precli.
Dwie.
Dziękuję za kwiaty,
panie Tolken.
- Gotowy na mycie?
- Tak, proszę.
Przepraszam,
mogę o coś zapytać?
Szukam doktora Copelanda.
Pracuje dzisiaj?
- Dziś nie.
- Doktor Harrison Copeland.
Dziś nie.
A gdzie go mogę
znaleźć?
Jest pani pacjentką?
Coś się stało?
Mogę zadać pani pytanie
jak kobieta kobiecie?
W porządku.
Doktor Copeland jest żonaty?
Nie rozwiedziony
czy w separacji, żonaty.
Z Pamelą?
Niedawno mieli 15. rocznicę.
/Kardiologia.
/Szpital w Los Angeles,
/w czym mogę pomóc?
Ma rezerwację
w Bistro Garden.
/Kara, ciągle jestem
/w Los Angeles.
/Mam ci dużo do opowiedzenia.
/Oddzwoń.
/Czy mogę prosić o uwagę?
/Jestem agentką Seana, o którym
/tak wiele ostatnio spekulowano.
/Żeby nie trzymać was w napięciu,
/Sean wygłosi oświadczenie.
Wybacz, szefie.
Winda jedzie godzinę.
- Wystroiłeś się.
- Chcę być taki jak ty.
Po pierwsze, dziękuję
wszystkim za przyjście.
Są Walentynki i macie inne plany,
więc będę się streszczał.
Zwykle, gdy na emeryturę
idzie ktoś, kto tego nie chce,
mówi, że chce spędzać
więcej czasu z rodziną.
Ja nie mam rodziny.
Poza wszystkim, co dał mi football,
to najboleśniej odebrał
mi właśnie to.
Przez to kim jestem
i co robię,
nie mogłem mieć takiego życia,
jakiego chciałem.
Mając to na uwadze,
powiem to, co mam powiedzieć.
Jestem gejem.
Wiedziałam!
Pytania?
Spokojnie, nikomu nie dokopię.
Pierwsze pytanie.
Kelvin Moore, KVLA.
Sean, zgubiłem się.
Przechodzisz na emeryturę?
A, to.
Nie, Kelvin.
Nie idę na emeryturę.
Jestem gejem i chcę grać.
Odbierz telefon,
Estelle, Edgar...
BISTRO GARDEN
Różowe Martini z wodą
do stolika nr 6.
/Nie jestem kelnerką, tylko aktorką.
/Grałam w "Dniach naszego życia".
- Szczęśliwych Walentynek.
- I wzajemnie.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Olivia potrzebuje aparat na zęby.
- Ma to sens. Obydwoje go mieliśmy.
Dobry wieczór!
- Witam.
- Harrison, nic ci nie jest?
- Przepraszam.
- Nic panu nie jest?
Nazywam się Julia i będę
państwa obsługiwać.
Może zaproponuję
specjalność zakładu?
Oczywiście.
Dziś podajemy danie nazywane
"Kłamliwa, wstrętna świnia".
To żart.
Jak się to przyrządza?
Najpierw obcina się świni
jądra i drobno sieka.
Następnie uciera się je
dodając oregano, szałwię i ser.
Żeby na koniec wepchnąć to świni...
Z braku lepszego
słowa powiem, "w dupę".
- Poważnie?
- Tak.
Wycina się lodowate
i bezużyteczne serce,
wywraca na drugą stronę
i podaje z warzywami.
- Wezmę łososia.
- Doskonały wybór.
- A dla pana?
- Nie wiem.
Acha, serce świni jest
mniej więcej takie.
A my dostaniemy zabawkę?
Dam panu trochę czasu
na przemyślenie wyboru.
Niezła robota.
Mój syn Franklin
uwielbia pani zajęcia.
Ma wielką wyobraźnię.
- To będzie na koszt...
- Moich przyjaciół.
Tak myślałem, więc dołożyłem
homara i sernik.
Dziękuję, Amos.
Może jeszcze to.
To wsadź tam, gdzie patrzysz.
Świetnie, dzięki.
Dziękuję.
Cholera.
"Golden Kodahi" najlepsza
hinduska restauracja w mieście.
- Czym mogę służyć?
- Namaste.
Mówi Rehka.
Liz.
Trafiłam.
Nie do wiary.
Przepraszam.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
Wymagania co do ubioru w pracy
dobrze wpasowały się w moje plany.
Cudownie wyglądasz.
- Tak sobie myślałem...
- Co?
- Chcesz...
- Ty pierwsza.
Nie, proszę.
Chyba nie chcesz
zostać agentem?
Ale mogę go potrzebować,
więc lepiej poznać ten interes,
póki go nie mam.
Dobry wieczór, państwu.
Witam w "The Boulevard".
Wolą państwo czterodaniowy
zestaw "Zakochani",
czy ośmiodaniową
"Wieczną miłość"?
Spokojnie, macie jednodaniowe
"Spotykamy się dwa tygodnie,
ale dobrze się zapowiada"?
- Żartowałem.
- Zauważyłem.
Wrócę, gdy pan spoważnieje.
Chyba cię polubił.
To moja woda.
Ja mojej nie tknęłam, więc proszę.
Szczęśliwych Walentynek.
I wzajemnie.
- Charlie!
- No co?
Życzyła szczęśliwych
Walentynek.
Przepraszam, że wybrałem
cyrk na obiad.
W porządku. Ci się kłócą, tamci godzą,
a jestem w tym cyrku z tobą.
Dobry Boże...
Jason...
Bardzo cię lubię.
I tak sobie...
pomyślałam, co powiesz
na to, żeby...
- Wyjdę na zewnątrz.
- Jasne.
Dziękuję bardzo
i przepraszam.
Śmiało.
Zaraz wracam.
Dobra, Stanley, słuchaj.
Zrobimy to ostro i szybko.
Możemy dać państwu
pokoje przylegające do siebie.
Pomimo otwartych drzwi
i tak trzeba zapłacić za oba.
Do usłyszenia.
Witam w Beverly Wilshire.
- Ile osób?
- Dwie.
- Dwie?
- Znaczy jedna.
Formalnie rzecz biorąc, dwie.
Ja i mój pies.
Pani i pies. Cała przyjemność
po naszej stronie.
A przy okazji,
szczęśliwych Walentynek.
Wzajemnie.
Julia nawet go nie kocha.
Skąd to wiesz?
Zbyt chłodno do tego podchodziła.
Miała wszystko pod kontrolą.
Miłość to nie delikatne kłótnie.
Kluczem jest wyniszczenie.
Słowa mistrza!
Według Rumiego miłość
musi wyniszczać?
Gdy się zakochujesz,
to na zabój.
Widziałeś kogoś naprawdę
zakochanego na zabój?
To ohydne, bracie.
Toksyczne, zakaźne.
Jeszcze zostało kilka godzin.
Zrób coś dla kogoś.
Ciasteczko?
Dzień się jeszcze nie skończył.
Chodź tu.
Powiedz mi coś.
Skąd wiedziałeś, że twoja
żona to właśnie ta?
To proste, ożeniłem się
z najlepszą kumpelą.
Myślałem, że ja jestem
twoim najlepszym kumplem.
Jesteś swój chłop.
Ale to moja pani.
Dobrej nocy.
- Dasz żonie ciasteczka?
- Najlepsze dla najlepszych.
Najlepsze dla najlepszych.
- Szczęśliwej podróży.
- Dzięki, miło było cię poznać.
/- To moja taksówka.
/- Czekałem na nią.
/- Nie 45 minut!
/- Spokojnie, ludzie.
- Cześć, Redmond.
- Witam, panie Wilson.
- Długo czekasz?
- Wcale.
- Ma pan bagaż?
- Nie.
Pomóc, pani kapitan?
Dziękuję.
- Wszystko gra?
- Tak.
Po prostu mam dziewięć
przystanków do domu.
Chciałam wziąć taksówkę,
ale kolejka jest na kilometr.
Chyba wypożyczę wóz.
Do wypożyczalni
jest godzina autobusem.
Pomogę ci.
Mam samochód.
- Mieszkam w Valley.
- Nic nie szkodzi.
Leciałaś taki kawał
dla kilku godzin.
Każda chwila z twoim
facetem się liczy.
Już zapłacone.
Redmond zawiezie cię, gdzie chcesz.
Podaj tylko adres.
Dziękuję.
Szczęściarz z niego.
Pa.
Rani, czemu jesteś
osowiała?
Chodzi o chłopców
i Walentynki?
Dostałaś dużo
walentynek?
Nie smuć się.
Gdy nadejdzie pora, razem z tatą
znajdziemy ci miłego Hindusa.
Głowa do góry, Rani.
Ja będę twoją walentynką.
Na razie bądź
naszym dostawcą.
Mam tu hinduskie wesele
i imprezę.
Cudownie.
/Beverly Wilshire,
/mówi Michelle.
/Proszę chwileczkę zaczekać.
/Dziękuję, do usłyszenia.
Przepraszam, nie było tu
dziewczyny w niebieskiej sukience?
- Jest pan gościem hotelowym?
- Zarezerwowaliśmy tu stolik.
Rozmawiała przez telefon
i wyszła.
- Dziękuję.
- Proszę.
Zawiąż sobie oczy, Stanley.
Wiesz, co się wtedy stanie.
Cukiereczek i twoja kicia
wyliżą cię od stóp do głów.
Języczki będą ślizgać się
z góry na dół...
Teraz potrzebuję czasu,
żeby dojść do siebie.
Do usłyszenia.
O mój Boże.
Niezwykły sposób
na rozmowę z szefem.
- To nie to, co myślisz.
- Poważnie?
Super, bo myślę, że wyszłaś
poświntuszyć ze swoim chłopakiem.
Dobrze wiedzieć, że nie lubisz
lizać innych swoim zwinnym języczkiem.
Dorabiam jako operator
telefonu dla dorosłych.
- Seks telefonu?
- Tak.
To najgorętszy dzień w roku
w tym biznesie.
Niespodzianka!
Czemu nic nie powiedziałaś?
Jestem spłukana.
Mam kredyt studencki na 100 tys.
i zero pomysłów, jak go spłacić.
Nie mam ubezpieczenia.
Więc jak znasz pracę,
która da poecie
więcej niż 40$ na godzinę
bez rozbierania, to słucham.
Ja wysiadam.
Zadzwonisz?
Chciałbym powiedzieć tak,
ale nie wiem, czy mnie na to stać.
Przepraszam.
Wiesz, że nie to miałem
na myśli.
To dla mnie za wiele.
Jestem z Indiany.
Najbardziej szalona rzecz,
jaką zrobiłem, to stamtąd wyjechałem.
To moja wina, nie twoja.
Przepraszam, Liz.
/Witamy w Hollywood Forever
/Cemetery.
/Życzymy romantycznego
/wieczoru.
/Proszę ustawić się
/w szeregu.
Miałem być przed rozpoczęciem
i jestem, a jej nie ma.
Kupiłem kwiaty na przeprosiny.
To był mały pożar i mały piesek.
Obyło się bez ofiar.
/Bilety wyprzedane.
Przepraszam, bilety wyprzedane.
Zostały tylko rezerwacje.
Muszę mieć bilet.
Mam dla niej koszyk...
Wie pan, mam dodatkowy bilet.
- To pański bilet?
- Nie inaczej.
To pana szczęśliwa noc.
Miłej zabawy.
Uwaga, bilety są wyprzedane.
- Komu mam dziękować?
- Jason, z Indiany.
Edgar, Nowy Jork.
Przychodziliśmy tu z żoną
w każde Walentynki.
- Nie licząc dzisiaj.
- Miałem dodatkowy bilet.
W Walentynki?
To musi być ciekawa historia.
Niezbyt miła. Chyba najgorsza
historia walentynkowa.
Założymy się?
/- Dziękuję, panie władzo.
/- Dzięki, ślicznie pani wygląda.
/Mamy otwarte jeszcze
/przez godzinę.
Jest... mi... pan...
winny... kwiaty.
Gdzie dostarczyć?
Będę już znikać.
Miłego życia.
Przyszłaś.
Co się stało?
Ma żonę.
To ci dopiero operacja
na otwartym sercu.
Miętówkę?
/Proszę nie wchodzić
/na ludzi.
Lubisz tę dziewczynę
od telefonu?
- Ma te trzy parametry.
- Co to takiego?
Trzy "Z": zdolna,
zaangażowana, zmysłowa.
A to moje parametry.
Ona?
- Dosłownie ona?
- Tak.
- Niezła była.
- Dalej jest.
Przyszłyście!
Myślałam, że wychodzisz
z nowym facetem.
A ja, że ty ze starym.
- To ten sam facet.
- Można było się spodziewać.
Zarezerwował dwa stoliki
w tej samej restauracji.
Jakbyśmy miały nie zauważyć.
- Prowadź mnie do baru.
- Siadajcie.
- Co się stało z pińatą?
- Dostała za swoje.
Kolejni smutni i samotni!
Sprawdzam miejsca, gdzie może być.
W każdym razie, oddzwońcie.
Nic się nie stało, wszystko mam
pod kontrolą. Znajdę go.
Jest!
Siedzi w vanie.
Co ty tam robisz?
Płoń, miłości, płoń!
Justin Levi, zerwał ze mną
w urodziny i przyszedł na imprezę.
Płoń, miłości, płoń!
Hilda Cunteros.
Rzuciła mnie dla pianisty z Beverly
Wilshire. Dwie godziny temu.
- Biedny Charlie.
- Płoń, miłości, płoń!
Strażacy wiedzą
o zabawie z ogniem?
Cześć, Kelvin!
Wracamy do picia.
- Co tu robisz?
- Mam czas do nagrania o dziesiątej.
Powiedziano mi, że zebrali się
tu tacy jak ja.
- Jak nas znalazłeś?
- Heather.
No jasne.
Witamy.
- Jestem Julia.
- Kelvin.
Znacie się? Jaki nieszczęśliwy wypadek
miłosny cię tu sprowadza?
Jestem randką Kary.
Fascynujące.
Edison!
Stój!
Bardzo przepraszam.
Nie możesz mi tego robić.
Wiem, ale to bardzo ważne.
Ona musi dostać kwiaty.
Wszystko dobrze?
- Jestem jego opiekunką.
- A ja kwiaciarzem.
Dobrze, że nic ci nie jest.
Mam iść z tobą?
Nie, to jedna z tych rzeczy,
które muszę zrobić sam.
/Od dawna jestem kierowcą Holdena.
Nikomu jeszcze
nie pożyczył auta.
Musi być pani
kimś wyjątkowym.
/Kocham cię.
Edgar!
Nie zasłaniaj!
Edgar?
Niżej!
Edgar, wiem, że tu jesteś!
- Kto to jest Edgar?
- To mój mąż! Cicho!
- Odezwij się!
/- Odezwij się, Edgar!
- Gdzie jesteś?
- Estelle!
- Odezwij się!
- Estelle!
- To pewnie Edgar.
- Tu jestem. Idę.
Przepraszam.
Widzę cię.
Wiem, że cię zawiodłam i może
nie zasługuję na przebaczenie.
Ale i tak mi to wybaczyłeś.
Bo, gdy kogoś kochasz,
to kochasz całość.
- Tak to działa.
- Wiem.
Przepraszam, ale musisz
pokochać mnie całą.
Nie tylko dobre rzeczy,
ale i złe.
Te, które lubisz, i te,
których nie lubisz.
Rozumiem.
Nigdy cię nie zostawię.
Julia, ten mały kolega Rani
chyba szuka ciebie.
- Nie jestem mały.
- Co się stało?
- Ktoś wie, że tu jesteś?
- Opiekunka jest na zewnątrz.
To dla pani.
- Dla mnie?
- Jest pani moją walentynką.
Dziękuję.
Piękne.
Na pewno chcesz
dać je mnie?
Tak. Chyba.
A co?
Gdy wybierasz walentynkę,
musisz być pewien, że to właśnie ta.
Może przeoczyłeś kogoś,
kto jest dla ciebie ważniejszy.
Rani? Ja kocham panią.
Ale przez różnicę wieku
nie czuje pani...
Chyba tak.
To przez mój wzrost?
Bo jeszcze urosnę.
To nie wzrost.
To byłoby nie w porządku.
- Wiem, że Rani cię lubi.
- Serio? Też ją bardzo lubię.
Tylko ona ma Franka Zappę
na iPodzie.
- No widzisz.
- I lubi żyrafy.
Coś was łączy. Takie rzeczy
zmieniają przyjaciół w zakochanych.
Z panią też tak było,
panno Fitzpatrick?
Halo?
Dziękujmy za czekoladki!
- Ze mnie jest czekoladka!
- Wielkie dzięki, że przyszedłeś!
Jesteś najbardziej wyjątkową
walentynką, jaką dostałam.
- Było świetnie. Na razie.
- Cześć.
- Nie umiem tak.
- Nauczę cię.
Tak...
Dobrze.
Pora wracać do pracy.
Proszę. Szczęśliwych
Walentynek.
Raczej nie lubię dziewczyn
w moim wieku, ale ty jesteś spoko.
Dzięki.
Nie wiem, co więcej
powiedzieć.
Widziałem Edisona. Dogadałem się z obsługą,
żeby mieli na niego oko.
Wóz stoi tam.
Pojedźmy do sklepu.
- Chodź.
- Mogę być z tobą szczera?
To w tobie kocham.
Nie wiem, czy jestem gotowa.
- Kłamiesz.
- Mówię poważnie.
Zbieram się.
Pa.
Myślałam, że jak to zrobimy,
to połączy nas coś specjalnego.
Teraz wiem, że czegoś takiego
nie można zaplanować.
To dzieje się samo.
Mieliśmy szansę,
żeby tak zrobić.
Słyszałeś siebie?
"Tak zrobić".
Nie powinniśmy nic robić.
Usiądź.
To słodkie.
Kocham cię, ale powinniśmy
zaczekać.
Przepraszam.
Nic nie szkodzi.
Ja też cię kocham.
Poza tym możemy
się całować.
Cześć.
SZCZĘŚLIWYCH WALENTYNEK.
ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ, ALEX.
Paula Thomas. Obyś miał dobry powód,
żeby dzwonić o tej porze.
Co mam zrobić?
Wiesz, z kim rozmawiasz?
Vladimir!
Powiem ci coś, Vladimirze.
Nie wiesz, co to ból, póki nie spotkasz
Afrykańskiej Królowej.
Wezmę tylko kij.
Na kolana przed Inzingą!
Uwaga, wracam do domu.
Ale chcę się pożegnać
z najlepszym szefem pod słońcem.
I powiedzieć mu,
że wszyscy go kochamy.
Dobranoc, Meggie.
- Widziałeś?
- Tak.
Chciałbym skomentować
poprzedni temat.
Sean Jackson przerwał zmowę
milczenia i się ujawnił.
Co to dla niego oznacza?
Więcej house'u w szatni?
Pomijając to, jego nazwisko
może zostać zapamiętane
obok Jackie'ego Robinsona,
Muhammada Aliego i Billie Jean King,
którzy również cierpieli
z powodu plotek.
Ale niech przyszłe pokolenia zdecydują,
czy umieszczać go w historii.
Pamiętajmy jednak,
że tu nie chodzi o bunt,
tylko o to, co robi się
z miłości.
Jestem z tobą, Sean.
W przenośni.
- Jezu...
- Dziękuję i dobranoc.
/To wszystkie wiadomości na dziś.
/Szczęśliwych Walentynek.
/Sherry Donaldson dla KVLA.
- Doskonale.
- Dobra robota.
Ty spryciarzu.
Jednak masz duszę romantyka.
Może być z tym trochę szumu,
- ale masz moje poparcie.
- Dziękuję.
- Szczęśliwych Walentynek.
- Wzajemnie.
Te schody nigdy
nie były tak piękne.
W ciekawy sposób
postrzegasz Seana Jacksona.
Moment.
Kto tam?
Zapomniałaś aparatu.
Mogę wejść?
Jasne.
Przykro mi, że w taki sposób
dowiedziałeś się o mojej pracy.
To było niezręczne, ale tylko
za to przepraszam.
To ja powinienem przeprosić.
Jeśli chcesz być operatorką
telefonu dla dorosłych,
to w porządku.
Sama nie wiem.
Gdy się dowiedziałeś o czymś
niemiłym, osądziłeś mnie.
Niezbyt obiecująca
podstawa dla związku.
Masz rację.
Całą noc byłem na cmentarzu
i czegoś się nauczyłem.
W związku trzeba akceptować
całość drugiej osoby.
Nie tylko to, co się lubi.
I głupio odwracać się plecami
do czegoś tak ważnego jak...
miłość.
Kupiłem to dla ciebie.
PRZEPRASZAM!
To powinno być tu.
Cukiereczek nie może
teraz odebrać.
Będzie się kochać
ze swoim chłopakiem.
Tak dla jasności,
to właśnie lubię.
Zwyczajność.
- Niech to będzie zwyczajne.
- Lubię też seks na zgodę.
- Cóż za zbieg okoliczności.
- Ty też?
Cześć.
Przykro mi.
- Co robisz z kwiatami?
- Tych nikt nie chciał.
Dajesz im drugie życie?
Większość ludzi je wyrzuca.
Lubię myśleć, że jutro
ktoś zobaczy, jak płyną.
Zastanawiając się,
skąd się wzięły.
Chciałem wymyślić coś nowego.
Zostawić pod czyimiś drzwiami
z liścikiem, "Ktoś cię kocha".
Potem pomyślałem,
co będzie, jak ta osoba
dowie się, że to ja?
Będzie chciała mnie kochać?
Ja...
bym chciała.
Zaraz pocałuję najlepszą
przyjaciółkę.
Miejmy nadzieję.
- Nie było dobrze.
- Było dziwnie.
Niedobrze.
- To moje...
- To twoje miejsce.
Bardzo mi pomogłaś. Susan dała mi
szansę, żebym został numerem 1.
- Gratulacje.
- Dziękuję.
To ja dziękuję.
To...
Nauczę cię.
Otwórz dłoń.
Mam lepszy pomysł.
Przyjemnie.
- Nie wyszło tak, jak powinno.
- Nigdy nie ćwiczyliśmy.
Może powinniśmy.
Mama!
Ale urosłeś.
Tak urosłeś.
Myślałaś, że będzie lepiej
czy gorzej?
- Lepiej?
- Dam ci jeszcze szansę.
- Nie lubię się nie sprawdzać.
- Sama nie wiem.
/Tu, po raz ostatni,
/Romeo o Północy.
/Zostało 30 sekund
/do początku kolejnego dnia.
/Odliczajcie ze mną, zakochani.
/I wznieście toast za te trzy słowa,
/które wszyscy chcemy usłyszeć.
/"Wyskoczmy z ciuchów".