Tip:
Highlight text to annotate it
X
Straciliśmy sterowność!
Nie mamy sterowności!
Trzymać się!
- Co się dzieje?
- Nie wiem!
Nie możemy sterować...
BŁĘKITNA GŁĘBIA
Szybko...
Wychodzić z wody.
Wychodzić z wody.
Pomóżcie im.
Żadnego ociągania.
Zróbcie coś z tym grubasem.
- Wiesz, że to będzie cię kosztowało obcięcie pensji.
- Zamknij się, dwie sekundy.
Jakbym chciał opóźnienia,
to bym o tym powiedział.
Co z pasem obciążeniowym,
one kosztują po 60$.
- To też mam ci potrącić?
- Mam lepszy pomysł, może sam go wyciągniesz?
/...mamy największy zbiór
/ryb morskich na świecie...
/...nasze rekiny mają po 20 metrów,
/żywią się inaczej niż zwykłe rekiny...
/...niektóre z nich wsysają ofiarę
/przez potężny otwór gębowy...
Słyszeliście to?
- Ugryzł cię kiedyś jakiś?
- Tak, Jenny była kapryśna w zeszłym roku...
ale rekiny atakują zazwyczaj
tylko wtedy, gdy pomylą swoją ofiarę.
Cześć, piesku.
Co my tu mamy?
- Cześć.
- Cześć.
Pięknie tam pachnie.
Co?
Pięknie tam pachnie.
To moje słynne chilli
z chlebem kukurydzianym.
No co?
Jak ostatni raz robiłeś chilli z chlebem
kukurydzianym twoja była dziewczyna na wyspie.
A chwilę przed tym sprowadziłeś do domu
trzynogiego, zapchlonego psa.
Ostatnim razem zrobiłem coś takiego?
Ken Jackson, pamiętasz Kena Jacksona?
On znalazł ten złoty krzyż na północ od wyspy.
Przyszedł huragan i przesunął mnóstwo piasku,
znasz Simona, on zawsze na coś trafi.
I to stąd się wzięło twoje chilli?
To ja powinienem zarabiać kokosy.
- Rzucasz pracę?
- Nie, wywalili mnie...
ale to część mojego planu.
Jak tylko to uruchomię,
oczyszczę łódź...
to resztę życia spędzimy...
na własnym jachcie.
- Przecież mamy łódź.
- Tak, ale będziemy bogaci.
Nic ci nie jest?
Pokaż to.
Nic mi nie jest.
- Kochanie...
- Głupia łódź.
Wiesz, że będę z tobą mieszkać
na tej tonącej łodzi?
Uwielbiam, jak tak mówisz.
Wszystko w porządku?
Tak.
Musimy zapchać tutaj
parę dziur.
- Robin, to jest świetne.
- Właśnie skończyliśmy.
Udało nam się spłynąć przed sztormem,
od tego czasu *** nim pracowaliśmy.
Czego tu chcesz szukać?
Titanica już znaleźli, nie słyszałeś?
Mnie interesują tylko złoto i srebro,
przecież wiesz.
Sam...
Masz.
Znalazłem to dziś rano.
Może jemu uda się znaleźć jakiś kamień,
który tam będzie pasować.
Przepraszam was, chcecie może
rzucić okiem na moją łódź?
Myślę, że ta się nieźle trzyma.
- Wszystko mam pod kontrolą.
- Jasne.
To tylko propozycja, wypływam w morze,
więc oferuję pracę.
Zawsze możesz pracować dla mnie.
Wolę rozkręcić coś własnego.
Ale jak chcesz podwykonawcę,
to jakoś się dogadamy.
Takie pół na pół.
Lepiej zamontuj sobie robota na dziobie,
by napełniał twoją skrzynię ze skarbami.
Prawie dziesięć lat zajęło mi
znalezienie czegokolwiek.
Pamiętaj co powiedziałem...
jak będziesz chciał
wrócić na morze, to daj mi znać.
- Płyniemy!
- Quinn! Jak chcesz pracować dla prawdziwego kapitana...
- to daj mi znać, dobra?
- Już jesteś kapitanem?
Woda ci wypływa dnem.
Do zobaczenia, Sam.
Wiesz, że nie mogę przez to spać.
Wiem o tym.
Nie ma szans, żebym ja gnił na brzegu,
a on się bogacił.
On nie patrzy na rafę,
ja nie działam w ten sposób.
Wiem.
Chcę tylko, byś był szczęśliwy.
- Wiesz o tym?
- Tak.
Witamy na Bahamach,
cieszymy się z państwa wizyty.
Ja również się z tego cieszę.
Biznes czy przyjemność?
A jak myślisz?
Udanego pobytu.
Niemożliwe.
- Kogo ja widzę.
- Co słychać?
Dobrze.
Ciągle chcesz się bić.
- Za dużo czasu spędzasz w sądzie.
- Czekaj, nie ruszaj się przez chwilę...
Teraz czuję się o wiele lepiej.
- Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też, bracie.
- Jak tam w Nowym Jorku?
- Źli goście potrzebują obrońców.
- To ja ich bronię, tym się zajmuję.
- Aż strach pomyśleć.
Mój Boże, popatrzcie na to ciało.
O kurczę.
Jak bardzo tęskniłaś?
- W każdej minucie.
- Mój Boże.
Ale obcisłe.
Dobrze cię widzieć, Sammy.
Gdybyśmy się spotkali szybciej, to myślę,
że potoczyłoby się to zupełnie inaczej.
Tylko spokojnie.
- Ty musisz być Lisa?
- Kim jest Lisa?
No właśnie, kto to jest Lisa?
Amanda.
Cześć, Amanda. Jestem Sam.
- Cześć.
- Witamy na Bahamach.
- Miło mi poznać.
- Jestem Jared.
- Amanda.
- Przepraszam za tamto.
Oni są śmieszni.
- Jesteś idiotą.
- To szaleństwo! Dobrze ci poszło.
Uwielbiam Karaiby.
Zbyt gorąco, by nosić spodnie, koszulki...
i my też jest jesteśmy zbyt gorące.
- Nurkujesz?
- Tak.
Od kiedy ją znasz?
No nie wiem, będzie z 14 godzin.
- Poderwałem ją wczoraj.
- To ja cię wczoraj poderwałam.
Nie zaczynaj już ściemniać.
Zakochałem się, poważnie...
Nie mówię poważnie.
Gość, który jest tego właścicielem,
miał małe problemy z prawem,
jestem jego przedstawicielem.
Tak właśnie spłaca swój rachunek.
Chyba żartujesz!
Problem z łodzią?
Żaden problem.
Łódź i skutery wliczone w cenę.
- Dostaliśmy łódź?
- Ma się te koneksje.
- Dostaliśmy łódź?
- Dostaliśmy.
Dostaliśmy łódź!
Uważaj!
Podoba się?
To było odlotowe!
- Jak było?
- Niesamowicie.
- Gdzie jesteśmy?
- Nasze tajemne miejsce, fajne, prawda.
Rekiny...
Rekiny, wyłaź z wody.
Wychodź, są rekiny.
Płyń, płyń do mnie!
Szybko wychodź!
Z czego się śmiejesz!
Wyłaź z wody!
Tam są rekiny!
- Podaj mi maskę, muszę zanurkować.
- Po co ci maska!
Przecież te rekiny są ogromne.
Może i masz rację,
ale zgubiłem zegarek.
By nosić zegarek,
potrzebujesz ręki!
Możesz wyjść z wody?!
- To prezent od Sam.
- Nie odchodzi mnie to!
Sam, co ty robisz?
Jest dobrze, one są tylko ciekawskie.
Ciekawskie od kiedy?
Czego, jak smakuje?
Wyłaź, mówię poważnie, popatrz na tego!
Sam, co on robi?
W porządku?
Nie rób tak!
- Nie jest śmiesznie?
- Nie.
Patrzcie, co znalazłem.
No nie, to kamień.
Trzy minuty nurkowania
i wypływa z kamieniem.
To co mam powiedzieć chłopakom,
jak wrócę do biura?
- To kamień balastowy.
- No tak.
Kiedyś statki
miały wyładowane nimi dna.
Mam pudełko cygar
i butelkę rumu...
wystarczy na resztę dnia.
- Możemy to zużyć.
- Ciągle je gdzieś znajduje.
To z tego zaginionego statku.
Ja mówię poważnie, pomóżcie, wskakujemy do wody,
zanim zajdzie słońce.
- Serio?
- Tak.
- Myślisz, że coś tam jest?
- Nie wiem.
Sam, zakładaj sprzęt.
Chwileczkę!
Poszaleliście?
Myślicie, że wrócę tam pływać?
- Tak.
- Spadam stąd.
One nie są agresywne,
obawiać to się możesz rekinów tygrysich.
Tak ona ma rację,
rekin tygrysi to zła wiadomość...
to te owłosione, z paskami.
To żart!
Chciał być teraz zabawny.
Nie.
I tak nie wchodzę do wody.
To złoto, tak?
Znalazłeś coś?
Tak.
Co?
Samolot.
Taki prawdziwy?
Tak, taki prawdziwy.
To dziwne.
- Myślisz, że ile tam tego jest?
- No nie wiem.
Wystarczy pewnie, by kupić dom.
A raczej taki narkotykowy pałac.
Z basenem,
w którym będzie wodospad.
I rzeką przed podjazdem.
A co powiecie na celę
i brak widoku na słońce przez 10 lat?
Spadamy stąd.
Jared?
A co z tym?
- Nie chcemy, by się zamoczyło.
- Czekaj, nie bądź głupia.
- Nikt mnie nie złapie.
- Masz rację.
- Daj spokój, tylko jedno.
- Jestem spokojna.
Zostawimy sobie na deszczowe dni,
albo miesiące.
Mówię poważnie.
Sam.
Czekaj.
Sam, stój!
Daj mi powiedzieć parę słów.
Nie zażywam narkotyków.
Nienawidzę narkotyków.
Jasne.
Ale wyrzucać to...
no nie wiem...
to raczej głupota, co?
Nie wydaje ci się to głupie?
Wrzucać to do oceanu.
Jak śmieć.
- Pokaż.
- Myślę, że...
No wiecie.
Co ty robisz?
Zamacza.
- Serio?
- Tak.
Szkoda.
To nowa łódź, Jared.
Właśnie wyrzuciłeś nową łódź.
- Płyniemy.
- Wyrzuciłeś nową łódź do oceanu.
Jesteście zabawni.
Ale to zatrzymam, dobra?
Co?
Dureń.
Dobra, fajnie.
Co myślisz, Jared?
Będzie tam na dnie więcej skarbów?
Duże sztormy,
odkrywają duże skarby.
Dobrze, ale co to znaczy?
W tej okolicy
huragany nie należą do rzadkości.
I czasami zasysają piasek,
który zalegał na dnie od stuleci.
Więc trzeba tam jutro wrócić.
Ale nie, jak powiemy o samolocie.
To miejsce zamieni się
w miejsce zbrodni.
Straż przybrzeżna,
spece od narkotyków...
będzie ich pełno,
nie zbliżmy się tam.
- A co szkodzi pojechać tam przed nimi.
- My nie gramy według takich zasad.
Chodzi o to,
że musisz zgłosić znalezisko.
Aby je zgłosić,
musisz zidentyfikować wrak.
Musisz określić dokładnie
rodzaj jednostki i port docelowy.
Więc jak już mówiłem, wracamy tam jutro,
kopiemy i dowiadujemy się reszty.
- A co z samolotem?
- Co z nim?
Znaleźliśmy tam ciało, nie uważasz,
że powinniśmy to komuś zgłosić?
To byli handlarze narkotyków, Sam.
To nie byli misjonarze, którzy chcieli
dostarczyć żywność dzieciom głodującym w Afryce.
Nie przejmuj się nimi.
W ich robocie jest taka rotacja,
jak butelek mleka w naszej lodówce.
Nie wydaje ci się,
że ktoś będzie szukał zaginionego towaru?
Z pewnością.
I to jest dodatkowy powód,
dla którego powinniśmy trzymać język za zębami.
No, a my w końcu
szukamy tylko zatopionych statków.
Masz rację, kochanie.
Nas interesują wraki.
A teraz słuchajcie, co zrobimy,
zejdziemy na dół...
zidentyfikujemy wrak...
i potem zgłosimy samolot.
Chyba, że macie jakieś obiekcje...
i chcecie,
by ktoś inny zabrał wam skarb.
Nie mówimy tutaj
o scalonym kadłubie.
On może być rozrzucony
po całym dnie.
Ona ma rację.
Sam, wydaje mi się,
że możemy to zrobić.
A wyposażenie, które potrzebujmy,
a którego nie mamy?
Tutaj wchodzi nasz pomocnik.
- Tak?
- Dokładnie.
Całus.
Jak teraz nie wypłyniemy, to możemy czekać
do końca życia na druga taką szansę.
Dobrze.
Co?
Dobrze.
- Może tak więcej entuzjazmu w tym głosie?
- Pod jednym warunkiem.
- Dobrze.
- Zgłosimy ten samolot,
jak tylko dowiemy się
czegoś o statku.
I do tego czasu nie będziemy się
do niego zbliżać.
Nie patrzcie na mnie.
No to ja zostanę tutaj.
A wy będziecie szukać sławy.
Jeszcze jedno.
Nikt nie mówi, ani słowa.
Dobra?
Jasne, rozumiem.
Możemy za to wypić?
Będziemy bogaci!
Zdrówko!
Toast za bogactwa!
Potrzebuję kompresor...
podnośniki powietrzne...
jakiś agregator.
Masz to wszystko?
- Nic z tego.
- Nie?
A co z łodzią,
muszę ją wyładować elektroniką.
To żaden problem.
Potrzebuję magnetometr, sonar gęstości...
Wszystko mogę dostarczyć, sonar
i inne bajery, ale musisz zapłacić.
Ile?
30 kawałków.
Jesteś tam?
- Zrób coś ze swoim kolegą, denerwuje mnie.
- Wiem, ale jest najlepszy, na jakiego mnie stać.
30 kawałków,
odroczenie płatności na dwa tygodnie.
Dostanę wyciąg, to wiem, że się spisałeś
i wtedy masz swoje zabawki.
Co to znaczy widzenie?
To przestępca,
przestępcy nie mają widzeń!
- Nie rozłą...
- Co jest?
Nie mogę uwierzyć!
Nie rozumiem tego.
Mówiąc wprost,
uratowałem tego gościowi życie.
10 lat bez warunku,
a to wszystko wyzerowałem.
A on nie chce mi pożyczyć
paru tysięcy dolarów.
Co chcesz powiedzieć?
Nie masz własnych pieniędzy?
- Przecież opowiadałem ci o Vegas.
- Tak.
Ale mówiłeś, że to nic wielkiego.
Powiedziałeś, że to nie problem.
Skłamałem.
Tak, skłamałem.
Mam problem z długami.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Czego ci nie powiedziałem?
Chcesz posłuchać moich historyjek?
Jak chcesz, Jared.
Pożyczałem pieniądze od złych ludzi...
zaciągałem pożyczki,
a teraz jest porządnie spłukany.
Trzeba było mi powiedzieć,
że nie masz ani grosza.
Co, rozbijesz skarbonkę,
wystarczy na bilet do metra.
Jestem tylko...
Dlaczego mi
nie powiedziałeś, bracie?!
Dlaczego nie przyszedłeś do mnie,
skoro miałeś takie problemy?
Marnujesz mój czas.
To pieprzenie!
Hej, to ja.
Namierzyłem tego gościa,
przez którego beknąłeś.
Patrz na to.
- Gdzie Amanda?
- Z tobą.
- Dawaj butlę.
- Co się dzieje?
Dawaj butlę.
Nie jest z tobą.
Dawaj butlę, szybko!
Butla!
Co tutaj robisz?
A jak myślisz?
Szukałam tego twojego
głupiego statku...
oddaliłam się i wszyscy zniknęli.
No co?
Miałaś się nie zbliżać do samolotu.
Nic nie wzięłam.
Chcesz mnie przeszukać?
To śmiało.
Płyniemy stąd.
Słona woda zmienia srebro
w siarczan srebra...
a elektrody odwracają ten proces.
Cokolwiek...
byle to się zamieniło znowu w skarb.
To pistolet kapitański.
Taka staroświecka broń.
Widzisz młoteczek?
Chcesz potrzymać?
Co to za znaki?
Co tu jest napisane, to po hiszpańsku.
Nie bądź takim mądralą.
- To nie hiszpański.
- Daj zobaczyć.
To po łacinie.
"Sic Semper Tyrannis".
"Tak skończą tyrani".
No co?
Szkoła katolicka.
Więc co, to rzymski statek?
Z XVII wiecznym sztyletem?
Raczej nie.
To będzie Amerykański statek.
Znalazłem tutaj.
"Sic Semper Tyrannis".
"Tak kończą tyrani".
Byłaś blisko.
Motto stanu Virginia.
Wypowiedzenie podobno również
przez Wilkersa Bootha,
podczas jego zamachu
na Abrahama Lincolna, w 1865.
Jared...
patrz na to.
Czy to nie wygląda ci
na mapę Providence?
- To jest ta wyspa?
- Tak.
Srebrny pojemnik na proch.
Srebrny róg
i dwa srebrne pistolety.
Co?
Okazało się, że został zatopiony przez pirata
ze srebrnym rogiem i dwoma pistoletami,
z którymi nigdy się nie rozstawał.
I to jest właśnie to.
Czyje?
Tim Martorse.
Zbiegły niewolnik, pirat.
To był szaleniec.
Zatapiał wszystko, co pływało.
Jego załoga, to nie byli normalni ludzie,
jedli aligatory, brali odwet na Konfederatach...
to była banda wyrzutków.
Tutaj jest jego portret.
Więc to są jego
srebrne pistolety.
- Tutaj jego załoga, luzuje się...
- Luzują się?
Luzują się, tak.
Więc jak myślisz, co mamy?
Parę flag Konfederatów czy co?
My chyba nie znaleźliśmy jego statku.
My znaleźliśmy Zefiru.
- Tak?
- Tak.
Zefir to był francuski statek handlowy,
pływał do Nowego Orleanu.
Jak wybuchła wojna, właściciel
załadował wszystkie kosztowności na niego.
- I chciał się szybko wynieść do Francji.
- No właśnie...
ale nasz przyjaciel
z dwoma pistoletami i rogiem...
- zawłaszczył sobie statek.
- I nie zabrał tylko statku, ale jeszcze córkę Francuza.
- Porwał ją?
- Nie.
Ona z nim uciekła.
Długo po tym, jak zatopiono statek,
znaleziono ich, żyjących razem na Lutrze.
Mój Boże, jak w bajce.
Wiedzieli,
że Francuz będzie ich ścigał,
więc zatopili statek,
żeby zatrzeć ślady.
Jasne, porzucił tyle złota dla dziewczyny.
Nie całujcie się!
To obrzydliwe!
Nie całujcie się!
Żaden szanujący się pirat,
by tak nie postąpił.
To jest śmieszne.
10 do 1, że ten gość
tak się zapatrzył...
w ten francuski towar,
że przestał uważać na kurs
i rozbił się o skały.
To się właśnie stało.
To mój nowy Romeo,
tuż obok mnie.
Taka jest rzeczywistość.
Nie obchodzi mnie,
co się z nim stało.
Jedno jest pewno,
Zefir jest tam na dnie.
A skoro my go znaleźliśmy,
to mamy skarb *** skarbami.
O jakim skarbie my tutaj mówimy,
tak rozsądnie...
Dziesiątki milionów.
W 1861.
To teraz będą setki milionów.
Więcej.
To szaleństwo!
I tu jest haczyk,
jak chcemy, by to było nasze...
legalnie bez żadnych podtekstów, musimy
znaleźć coś, co ma na sobie napisane "Zefir".
Nie, wiecie,
co musimy zrobić?
Wymyślić,
jak te tysiące milionów wydamy.
*** tym musimy pomyśleć.
- Boże, to jest szaleństwo.
- Nie mogę sobie tego wyobrazić.
Amanda, zostaniesz na powierzchni.
Dlaczego?
Bo musisz uważać na ewentualnych gości.
Ale dostanę swój udział?
Jasne kochanie,
wszyscy jesteśmy partnerami.
Dobrze, w takim razie się poopalam.
Przycumujcie!
Wszystko w porządku?
Tak.
Na pewno?
Chcę się tylko cała opalić.
Może się pani zakryć?
Jasne.
Ma pani na pokładzie broń,
albo narkotyki?
Nie, nie mam.
Tutaj jest terytorium Wysp Bahama,
więc mamy prawo przeszukać jednostkę.
Coś znalazłem.
Wygląda mi to na narkotyki.
To pani?
Nie, nie moje.
Jak się pani nazywa?
Amanda.
Coś się stało?
Jared?
Cześć.
Tak, w porządku.
- Nie rozpoznałem łodzi.
- Tak, to mojego przyjaciela.
- Cześć, Sam, co słychać?
- Cześć, Roy.
Dobrze.
- Co u Alisson i Emily?
- Wszystko dobrze.
Dobra chłopaki, zwijamy się!
- To mój przyjaciel, Bryce.
- Cześć, Bryce.
Co słychać?
- Tam jest Amanda.
- Już się poznaliśmy.
Co się stało w rękę?
Za bardzo zbliżyłem się do rafy.
Lepiej to porządnie owiń.
- Dlaczego nie oznaczyłeś miejsca nurkowania?
- Robię się leniwy, no wiesz.
Nie ma tu dziś zbyt dużego ruchu,
a nurkowałem dla przyjemności.
Dla przyjemności. Ostatnio w tej okolicy
spadł do wody samolot z Kolumbii.
Zauważyliśmy rekiny
i nie mogliśmy się powstrzymać.
Chcieliśmy pokazać tym mieszczuchom,
jak wygląda prawdziwy rekin.
Nie pomyśleliśmy.
Zbliżyłem się za bardzo
i prawie dostałem płetwą.
Szaleni jesteście.
Jakbym zobaczył rekiny, to zamieniłbym się
w Jezusa i przeszedł po wodzie do brzegu.
To do zobaczenia.
- Muszę zobaczyć dziewczynki.
- Jasne.
Uważaj na rękę.
Dobra chłopaki, płyniemy!
Na razie!
Miłego dnia.
Pa.
Dzięki.
Wszystko, co wyłowimy,
jest wspólne.
Dzielimy się wszystkim pół na pół.
Połowa dla mnie
i taka sama połowa dla ciebie i Sam.
Co masz na myśli?
Nic nie mów, nie mów tego.
Amanda to nie rodzina.
Ty i ja to rodzina.
Amanda to nie rodzina.
- Chcesz ją wyłączyć?
- Tak.
Wtedy na pewno wszystkim powie.
Powie?
Skąd, wyślemy ją za rok
na olimpiadę specjalną.
Nic nie powie.
Chłopaki.
Idziemy, już!
Dokąd?
Chronić mój tyłek,
chodźcie!
Muszę ochłonąć!
Co?
Cześć, Jared.
- Co słychać, Danny?
- Szukali cię jacyś ludzie.
Trochę się przestraszyłem, pytali,
gdzie nurkowałeś i z kim się zadajesz...
I co im powiedziałeś?
Nic nie powiedziałem,
przecież nic nie wiem.
Uważam na twoje plecy,
możesz mi zaufać.
Ale będą dopytywać dalej,
tego jestem pewien.
Dzięki, doceniam to.
Wszystko w porządku?
Tak.
Wszystko w porządku.
Jeszcze raz dziękuję, Danny.
Idzie białas!
Zrobić przejście!
Gdzie Amanda?
Nie wiem.
Hej, człowieku.
Człowieku.
Ona jest ze mną.
Teraz rozmawiam z damą, chłopcze.
Właśnie mówię,
że ona jest ze mną.
- Kochanie, jest w porządku.
- Co jest w porządku?
To Freeman, to właściciel.
Fajnie, fajnie, brachu.
Chcesz...
chcesz może kreskę?
Tak kreskę, to dla frajerów.
Wiesz, o co chodzi?
Idziemy.
Myślałem, że zostaniemy przyjaciółmi?
- Jeszcze miała zapłacić?
- Tak.
Pójdzie, jak zapłacisz.
No to trzymaj...
Idziemy na zewnątrz!
Z drogi!
Co wy robicie?
Spokojnie.
Puszczajcie.
Porozmawiaj ze swoim chłopcem, Jared.
Porozmawiaj z nim!
Suka!
To jest do dupy...
Co jest z tobą?
Co się dzieje!
Na co się patrzysz?!
Z nim na pewno
nie chciałbyś się bić.
Z nikim nie chciałem się bić.
Ja nic nie zrobiłem.
Tylko uderzyłeś gościa.
Zamknij się.
Wiesz co, sam się zamknij.
I nie spieprz tego.
Dobrze, przepraszam.
Dobrze?
Przepraszam.
Idziemy.
No dawaj!
W porządku?
Ruszaj, ruszaj!
Zabieramy się stąd!
Jeden z nich złamał mi szczękę.
A tym o co chodziło?
Zbierzcie się tutaj,
tylko nie zbliżajcie się do lin.
- Wiecie, co to jest?
- Nie!
Nazywamy to skrzynkami na listy.
Patrzcie teraz.
Używamy tego do oczyszczania dna.
Usuwamy piasek i gruz,
tak, byśmy mogli znaleźć statki.
Rany, a co to jest?
Co to jest?
To skrzynia ze skarbami!
Co on niesie?
Skarb!
No i proszę!
Wystarczy dla wszystkich.
Jak już wam mówiłem,
nie jestem łowcą skarbów...
tylko poszukiwaczem skarbów!
- Na razie, piraci!
- Cześć!
Do zobaczenia, dzięki.
Jasne, świetnie się bawiliśmy.
- Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzicie.
- Dzięki.
Do zobaczenia!
Bawcie się w szkole!
Cześć, Jared.
Co jest?
Twoich dwóch mięśniaków
coś zgubiło.
Co się dzieje, kapitanie?
Nie wiem.
Jared znalazł czapkę
i bardzo się tym podniecił.
No wiesz, zazwyczaj nie rozdaję prezentów,
ale jak chcesz dolę...
Powiedz chłopakom,
by sobie odpuścili.
Moim chłopakom?
- Zaczepialiście tego człowieka.
- Skąd, kapitanie.
Pracuje dla mnie ponad setka ludzi,
sprzedaję takich pierdół od cholery.
Więc to może należeć
do kogokolwiek.
Nie zbliżaj się do nas, dobrze?
Słuchaj, ty wszedłeś
na moją łódź bez pozwolenia.
Wiesz, że tutaj można
za takie coś zastrzelić?
Zacznij oszczędzać, Jared.
Podniesienie czegoś z dna,
jest kosztowne.
Ja mam łódź.
A ty co masz?
Dużo czasu i rozlatujący się dom?
Dobra, trzymaj się!
Uważaj na drodze.
Wiesz, że to tylko kwestia czasu,
jak Bates się o wszystkim dowie?
A w międzyczasie będzie trzeba
kopać do upadłego.
Tak, jak tylko się dowiem,
kiedy dostanę pieniądze.
Kupię sprzęt, który potrzebujemy.
Sam nie zejdę na dół
i go nie wydobędę.
Będzie trzeba o tym porozmawiać.
A o czym rozmawiamy?
O czym mówimy, Jared?
Nie mówię o wyciągnięciu wszystkiego.
Weźmiemy tylko taką ilość,
jakiej potrzebujemy.
Spójrz mi teraz w oczy...
i powiedz, że o tym nie myślałeś.
No jasne, że o tym myślałem.
A myślałeś o karach, jakie nas czekają
za przemyt narkotyków?
Tak, i znam dokładnie wymiar kar.
- Czyli co, byłeś już w więzieniu?
- Skąd.
Maksimum...
Maksimum za przemycanie narkotyków
po raz pierwszy...
to pięć lat.
Pięć lat, Jared. Dłużej męczyłem się
w szkole prawniczej.
Tylko pięć lat?
Ty nie wytrzymasz tam
nawet pięciu dni.
Ryzykujemy całe życie.
Codziennie ryzykujemy życie nurkując
i szukając 150-letniego statku,
który może być pogrzebany
na dnie oceanu.
A 100 milionów,
banalnych do zabrania...
leży marne 400 metrów dalej.
Musimy wziąć te pieniądze,
jak chcemy znaleźć statek.
A my co robimy, pływamy sobie *** dnem,
jakby samolot w ogóle nie istniał.
Powiedz mi, kto tu oszalał?
Boże, ja znam tych ludzi, Jared.
Bronię tych ludzi.
Ludzie, którzy przemycają
tony tego towaru przez te wyspy.
Oni nie są utalentowani.
To nie jest fizyka rakietowa.
- Nie jestem handlarzem narkotyków.
- Nie.
Nie jesteś handlarzem narkotyków.
Jesteś 29-letnim nurkiem.
No bo jesteś.
Mówię poważnie,
co cię tutaj śmieszy?
Mieszkasz w baraku.
Masz rozlatującą się łódź.
I jak ci się poszczęści,
to zarabiasz dziennie 50 dolców.
No właśnie. Sam...
Pomyśl o Sam.
Myślisz, że jak długo dziewczyna
taka jak ona, wytrzyma, jak tak dalej będzie?
- Sam taka nie jest.
- Wszystkie takie są.
Sam nie.
Mógłbym oddać za ciebie życie.
Teraz może i takie życie
wydaje ci się fajne...
ale co, jak będziesz już starym grubasem,
siedzącym na pomoście...
z kieszeniami wypchanymi piaskiem.
I będziesz sobie tylko wypominał,
że to ty znalazłeś ten wrak.
To byłeś ty,
dopóki nie pojawił się Bates.
I ukradł ci ten statek sprzed nosa.
Chcesz mieć taką przyszłość?
Wiesz, kim jesteśmy? Zwycięzcami.
Zwycięzcy ustalają zasady,
a przegrani się dostosowują.
To tylko jedno nurkowanie.
To jednorazowa sprawa.
Nurkujemy i tyle.
To wszystko.
Gdzie idziesz?
Rozmowa zakończona, Jared?
Jared?
Nie poszedł na to.
To weźmiesz sprawy w swoje ręce?
Myślę, że to ma znaczenie.
Co ma znaczenie?
Legenda.
O tym piracie i dziewczynie.
Myślę, że to coś znaczy,
że oddali skarby w zamian za miłość.
Myślisz?
Jasne.
Dobrze, że Bryce tego nie słyszy.
A ty?
Oddałbyś skarby za miłość?
Podchwytliwe pytanie.
Zdecydowanie biorę skarb.
Dupek, nie zrobiłbyś tego.
- No jasne.
- Ależ skąd.
Przed nami wspaniałe życie.
Powinieneś zapytać siebie,
czego ci w nim brakuje.
A to ci da pieniądze.
Dobra, płyniemy.
Tutaj?
Czekaj.
Teraz.
Cześć, chłopaki.
Jak leci?
Do dupy.
Co chcesz, na to poradzić?
Mam przeczucie,
że polepszę ci samopoczucie.
Wygrywam.
Co jest, bracie?
Co chcesz zrobić?
Walnę cię w głowę.
Zaraz walnę cię w głowę.
Walnę cię w głowę.
Nie no, między nami w porządku, tak?
Wszystko w porządku.
Wysiadaj z samochodu.
Co?
Muszę lecieć.
Musisz lecieć?
Muszę lecieć do roboty.
- Do zobaczenia, Danny.
- Do zobaczenia.
Tak?
/Co słychać, bracie, to ja.
Co się dzieje?
/Możemy się teraz spotkać?
Tak, jasne.
Cześć, co jest?
To on?
Tak, to miejscowy.
Znam go.
Jest w porządku.
Co się dzieje.
Ty mi powiedz.
Mamy umowę, nie patrz tak mnie,
wszystko w porządku.
W porządku.
Oni tutaj...
Wszystko w porządku...
bo oni myśleli, że jestem złodziejem,
a nie jestem.
Racja, bracia?
Tak?
No dalej.
Pan Nikt z nikąd chciał zniszczyć
moje przyjęcie, nie mając zaproszenia.
Zwykli turyści, fani nurkowania?
Znaleźliście mój samolot, prawda?
Dobra, to jak jest?
Mamy umowę czy nie?
Bo chodzi o to...
Nie, nie mamy.
Co z tobą?
Masz jakiś problem?
- Czy mam problem?
- Tak.
Mówisz, jakbyś pracował w handlu.
Tak, mamy problem.
Najpierw imprezujecie sobie w klubie,
a potem chcecie mi sprzedać moją kokainę?
Twoja kokaina?
To jest coś,
czego nie wiedzieliśmy.
- Słuchaj.
- Przysięgam.
Nie obchodzi mnie,
w jaki sposób towar wróci do mnie.
Chcę go po prostu z powrotem.
Całość.
To jest wszystko.
Nie, nie.
Towar leciał w sześciu paczkach.
Tylko tyle znaleźliśmy.
Tylko tyle znaleźliśmy.
W tym samolocie było 800 kilogramów.
Chcę z powrotem każdy gram
w przeciągu 12 godzin.
Doszły mnie wieści,
że ocean to twoje boisko piłkarskie.
Ja nie opuszczam tej łodzi.
Powiem ci teraz, jak będzie.
Popłyniesz tam z powrotem,
zanurkujesz,
wydobędziesz to, co zostało...
i przyniesiesz mi.
Wtedy pogadamy o liczbach.
Sporo łodzi kręci się
w tamtym rejonie, szukając mojego samolotu.
Jeśli cię złapią...
i podasz im moje imię,
dotrę do tych,
których kochasz najbardziej.
Dobrze?
Nie, niedobrze.
Mówiłeś coś?
Nie mamy sprzętu,
by wszystko wydostać na powierzchnię,
to będzie kosztować 30 tysięcy.
Nie jestem w stanie
wyłożyć tej sumy.
Daj mu pieniądze.
Masz 12 godzin.
Spędź je rozsądnie.
To było coś mocnego.
- Dobrze już.
- Nie mogę uwierzyć!
Dobrze.
Zaryzykowałeś życie wszystkich.
Co z tobą?
Nie rozumiem.
Nie rozumiem,
gdzie widzisz problem, Jared.
Schodzimy tam,
nurkujemy do tego wraku.
Wyciągamy trochę koki,
oddajemy ją tym durniom,
a za miesiąc
jesteśmy w Discovery Channel.
Mając skarb u stóp.
Uśmiechnięci, o tak.
W czym problem?
Lepiej, by to było
takie proste.
Jak coś się stanie Sam,
to przysięgam, zabiję cię.
Chodź.
Sam, jest dobrze.
To nie jest problem,
Jared wszystko naprostował.
Nie trzeba było jej mówić.
Jest słaba.
- Zamknij się.
- Sam.
Amanda, przestań.
Teraz wszyscy w tym siedzimy, jasne.
Ja nie.
Już nie.
- Pa.
- Sam!
- Sam.
- Do zobaczenia w wiadomościach o 10.
Co?
Słyszałeś.
Sam, daj spokój,
co ty robisz?
Co się z tobą dzieje?
Tydzień temu miałeś zbyt dużo godności,
by pracować przy nurkowaniu,
a teraz pracujesz
dla handlarzy narkotyków?
Kochanie...
Wierzę w ciebie bardziej,
niż w jakikolwiek przyszły skarb.
Jak to zrobimy...
tylko ten jeden raz...
trochę wysiłku i po wszystkim.
Tylko tyle.
To już jest koniec.
Daj spokój,
o czym ty mówisz.
Sam, daj spokój.
Sam, daj spokój.
/Jesteś gotowy, Bryce?
/Tak, dawaj, Jared.
/Wyłącz to!
/Bryce, wszystko w porządku?
/Weź wyłącz dmuchawy,
/to ci powiem czy nic mi nie jest.
/Widzisz coś?
/Bryce, słyszysz mnie?
/Widzę coś.
/Ssij, ssij...
/Bingo!
/Wyłączaj!
/Bryce, na czym stoimy?
/Złaź na dół.
/Nadpływamy.
/Tak! Tak! Tak!
/Mój Boże, popatrz na to.
/Poszukajmy złota.
/Z Ł O T A.
/Dmuchaj, dmuchaj.
/A teraz ssij.
/- Tutaj!
/- Co? Co masz?
/Widzisz tam złoto?
/Niemożliwe!
/Co to znaczy?
/Przeczytaj, co tam napisali.
/Rzuć na to okiem, co tam napisali.
/Zefirrrr.
/Zefir!
/Tego właśnie potrzebowaliśmy,
/czegoś, co ma imię statku?
/Dobrze, mamy nasze znalezisko,
/teraz poszukajmy jakiegoś złota.
/Gdzie jest schowek ze złotem,
/te wszystkie skarby?
/Jared, gdzie płyniesz,
/musimy znaleźć złoto.
/Amanda, chodź no tu.
/Popatrz, jakie wino.
/1853, dobry rocznik.
/Pij, póki jest, do dna.
/Oddałbyś skarby za miłość?
/Dajcie torby.
/Uważaj na pokrywę.
/Nigdy nie widziałam
/czegoś takiego.
/Mnóstwo sera,
/patrz na ten cały ser.
/Szybko, miejmy to za sobą.
/- Idź to przypnij.
/- Ale ciężki, ledwo trzymam.
/Dobra, dawajcie kolejne.
/Słuchajcie, ja się zajmę dzwonem,
/a wy napełniajcie torby.
/Bryce, masz coś jeszcze?
/Trzymaj.
Cholera!
Bryce, odezwij się?
O nie!
Bryce!
Co się stało?
O nie, co się stało?
Masz sprzęt ratunkowy?
Wnieśmy ją na łódź.
Obróć ją!
Cholera.
Spadamy stąd!
/Była doświadczonym nurkiem?
Nie, nie wiem.
/A pan?
Przepraszam.
Cieszę się, że nic ci nie jest.
Kocham cię.
/Musimy tam wrócić
/i wyłowić to, co zostało.
/- Zamknij się, Bryce.
- To ty się zamknij, Sam.
- Dlaczego sama się nie zamkniesz?
- To wszystko przez ciebie.
Nic z tego nią miałoby miejsca,
gdyby nie ty.
Tak, już wiem!
Ale teraz jesteśmy tutaj,
więc wracajmy.
Im szybciej tam zejdziemy, tym szybciej
pozbędziemy się tych gości i wydobędziemy skarb.
Amanda nie żyje,
a ty ciągle myślisz o skarbie!
Znałem ją tylko pięć dni!
Pięć dni!
- Ale z ciebie dupek.
- Tak, jestem dupkiem.
Co chcesz żebym zrobił, Sam? Chcesz, bym ubrał się
na czarno i miał żałobę po pogrzebie?
Jestem strasznym człowiekiem.
Taka jest prawda.
Tak?
Masz to?
Kto to?
Masz produkt, szefie?
Mamy pewne komplikacje.
Macie czy nie?
Nie.
W takim razie mamy problem, nurku.
Patrz na mnie,
jak z tobą rozmawiam.
- On ma broń!
- Jedź, jedź!
W prawo.
Uważaj, Jared!
Jared!
Jared!
Cholera!
Nic pani nie jest?
Jared, wsiadaj jedziemy!
Co robisz?
Przepchnę ich.
Uderzą w nas!
Cofaj!
Co ty robisz?
Wszystko widzę.
Bierzmy ich, jedź że!
Rany.
Co robisz?
Jedźcie na wybrzeże,
tam się spotkamy.
Bryce, ty prowadź.
Nie!
- To nie jest bezpieczne.
- Nie bądź bohaterem, bądź tchórzem.
Chodź, Sam, do samochodu, chodź.
Bryce, prowadź.
Widzimy się na miejscu.
Nic wam nie będzie.
- Jedź.
- Nie!
To szaleniec.
Mam tu szaleńca.
Sam, gdzie jedziemy?
Już tutaj.
Zwolnij.
Dokąd idziesz?
Gdzieś, gdzie powinnam pójść
dawno temu.
Co ty robisz?
Gdzie byłaś?
Gdzie Jared?
Możemy porozmawiać?
Głupota.
Wielka głupota.
Jedź, jedź.
Przykro mi, Sam.
Proszę.
Co to jest?
To jest ze statku.
Pełnego skarbów.
Wartych spokojnie 10 razy więcej,
niż kokaina twojego szefa.
Wszystko może być wasze.
Jeśli tylko zapomnicie o nas.
Chyba ubiliśmy interes.
To coś poważnego, Sam.
Jak pójdę z tym do złej osoby...
w ogródku mam szefa policji
ze współpracownikami...
i nie wiem czy mogę im ufać.
Przykro mi.
Przykro mi.
Nie chciałam cię, do tego mieszać.
Ja tylko...
nie wiedziałam,
do kogo innego pójść.
Wykonam telefon.
Znam kogoś, kto może pomóc.
Głowa nisko.
Memo?
Widzę, że jesteś jego partnerem?
Masz coś,
co do mnie należy, Jared?
Nie strzelaj.
Tam jest.
Użyj łodzi, złap go.
Gdzieś musi być.
Tam się chyba coś ruszyło!
To nie on.
Ani po nim śladu, wystraszył się.
/Zapomnij o nim, wracaj na łódź.
- Wszystko będzie dobrze.
- A co z Jaredem?
Na pewno nic mu nie jest.
Reyes, już po nim.
To historia.
Nie będzie już sprawiał kłopotów.
Dziękuję, Roy.
Nie musisz mi dziękować, Sam.
To tutaj, jego łódź.
Bates?
Bryce!
Gdzie jest Sam?
A tobie co się stało?
Gdzie jest Sam?
Poszła do glin, wyskoczyła z samochodu,
nie mogłem jej zatrzymać.
- Daj mi telefon.
- Co się stało?
Zadzwonię do Sam.
Co się dzieje?
Reyes i jego ludzie nie żyją.
Bates ich zabił.
Bates ich zabił?
Jak to Bates ich zabił?
Reyes i Bates byli partnerami,
znaleźliśmy kokę,
a Reyes chciał pominąć Batesa.
Więc Bates tak naprawdę
nie szuka skarbów.
Nie, szuka swojego samolotu,
cały czas grał na zwłokę.
/Halo?
Kto mówi?
/Jared?
/Słuchaj, chcę powiedzieć, że...
/jest mi bardzo przykro...
/a twoja dziewczyna mówi,
/że nie wie, gdzie jest samolot.
Jest dobrą kłamczuchą,
lubi ból.
Zresztą ty wiesz to lepiej,
więc jak myślisz?
Dlaczego jej nie wypuścisz?
Powiesz mi, gdzie jest samolot...
i ona wychodzi.
- Daj mi, z nią porozmawiać.
- Dałbym...
bardzo bym chciał,
by z tobą porozmawiała, ale ma...
tę rzecz na ustach.
Chcesz, bym ci pokazał,
gdzie jest twoja koka?
Nie, nie pokazał, Jared.
Powiedział.
Podajesz mi teraz koordynaty
i Sam spokojnie schodzi z łodzi.
/Powiem ci, jak będzie.
/My nie jesteśmy partnerami, Jared.
Dokładnie tak będzie,
pół na pół.
Jak chcesz swoją kokę,
to spotkamy się trzy działki na południe.
Dobra.
Zobaczymy się tam.
Jeszcze coś Jared...
/Widziałeś, co się stało z ostatnim partnerem,
/który chciał mnie wykołować.
Pamiętasz, jak ci mówiłem,
że jak coś się stanie Sam, to cię zabiję?
Nie rób tego.
Tylko nie krzesłem!
Powiedziałeś, że to będzie łatwe!
Powiedziałeś, że to jednorazowe!
Tak, rzeczy nie poszły tak,
jak to zaplanowałem!
- Pomyliłem się.
- Więc teraz to odkręć!
Jakbym nie miał takich zębów...
Zabiłbym cię.
W tej chwili.
/Bates!
Tak, Roy.
Co?
Masz to, co chciałeś?
Ona ma dosyć.
Rozumiem.
To ty tutaj jesteś szefem.
To ty mnie zatrzymałeś
tamtego dnia.
I to ty nie znasz położenia,
to ty?
I mówiłem ci, byś uważał.
Wierzę mu.
To moi przyjaciele.
To także moi przyjaciele!
/Przyłożyłem ci
/pistolet do głowy, Jared?
/Ja cię zmusiłem do targowania
/z tymi gośćmi o dodatkowe pieniądze?
Nie, sam na to wpadłeś.
Byłeś tam tak samo, jak ja.
Twój umysł
pracuje tak samo, jak mój.
Przykro mi, Jared.
Nawaliłem.
Ja nawaliłem.
To ja tutaj nawaliłem.
Bates wie, że ciągle tu jestem?
- Hej, Danny. Potrzebuję pomocy.
- Jared?
Co za niespodzianka.
- Co się dzieje?
- Mam mało czasu...
Płynie!
Sam!
To dla bezpieczeństwa.
Jak chcesz, by żyła,
zabierzesz mnie do mojego samolotu.
- Będzie jak za dawnych czasów.
- Wypuść ją, wykupię ją.
Czym, tym wrakiem,
który masz przy domu?
Psem?
Nie masz nic,
co możesz mi dać, Jared.
Znalazłem Zefira.
Ty będziesz mógł to zgłosić.
Jesteś tutaj, by ją uratować,
a nie by ją zabić.
- Setki milionów, Bates.
- Zefir nie istnieje.
Jak wypuścić teraz Sam,
to się przekonasz, że istnieje.
Chcesz go?!
To ją wypuść!
Wypuść ją!
Chodź, Sam, idziemy stąd!
Wypuść ją!
Znalazł Zefira.
To spotykamy się w Nibylandii, bo słyszałem,
że ma się tam pojawić zębowa wróżka.
I również Święty Mikołaj
zapowiedział wizytę.
Z moją koką.
/Więc od kiedy
/szmuglujesz narkotyki?
/Chcę przeżyć, od początku.
/Inwestorom się nie podoba,
/gdy wracasz z morza z pustymi ładowniami.
Dobra, to tutaj?
Kotwica w dół.
Kotwica w dół!
Dlaczego postawiłeś się
w takim położeniu, Jared?
Co mam teraz zrobić z tobą i Sam.
- Może odpalić mi działkę.
- Tak. Teraz brzmisz, jak człowiek z przyszłością.
Z tego co widzę,
to ty masz przyszłość.
To ty masz ten bajerancki statek...
mnóstwo sprzętu, a nie mogłeś znaleźć
nawet własnego samolotu.
Jesteś do dupy.
/Kapitanie,
/coś widać na powierzchni!
/Tam jest!
/Na drugiej!
Proszę, kapitanie.
I kto teraz jest
poszukiwaczem skarbów?
Co to ma być, Jared?
To twoja koka, kapitanie.
A teraz zejdę na dół
i zniszczę resztę!
Schodzimy!
Dźwig wysiadł.
Pójdę sprawdzić.
Nie!
Dziś jest twój szczęśliwy dzień!
Widziałeś kiedyś coś tak wielkiego?
- W wodzie są nurkowie.
- A co mnie jacyś nurkowie...
To co powiesz na taki okaz?
Powiedziałem, spadaj!
Już!
/Tutaj łódź patrolowa, odbiór.
Chodź tutaj!
Mayday, Mayday!
Zgłasza się Sea Robin...
/Sea Robin,
/czy mnie słyszysz?
/Sea Robin,
/proszę, powtórz położenie.
/Sea Robin,
/czy mnie słyszysz?
/Sea Robin,
/proszę, powtórz położenie.
/Jared!
6 TYGODNI PÓŹNIEJ
Hej, Boon.
- Gotowe.
- Przymocowane?
Śmiało, wyciągaj.
Dlaczego?
Trudno, wrócimy jutro.
Wszystko czego potrzebuję,
mam tutaj.
Bryce?
Co on robi?
Zgrywa się.
/- Mam ser!
- Co?
/Znalazłem złoto!
Na dnach oceanów leżą skarby o łącznej wartości
ponad 6 miliardów dolarów...
które ciągle czekają na odkrywcę.
/- Jak to znalazłeś złoto?!
Tłumaczenie: kampai
korekta: HighCode