Tip:
Highlight text to annotate it
X
MADAGASKAR
Niespodzianka!!!
Alex. Nie przerywaj mi
snów na jawie.
Kiedy Zebra jest w transie,
lepiej mu nie przeszkadzać.
Daj spokój Marty,
chciałem ci złożyć życzenia.
Dzięki, stary.
Coś mi utknęło między zębami.
To mnie doprowadza do szału.
Pomożesz mi?
Trafiłeś w odpowiednie
miejsce, przyjacielu.
Doktor Marty się tobą zajmie.
Proszę, wskakuj śmiało na mój świeżo
wyjałowiony stół zabiegowy.
- Nic tu nie ma.
- Bardziej na lewo.
O, przepraszam.
Tylko nie rozmawiaj,
kiedy masz pełną gębę.
I po bólu.
A to co takiego?
Wszystkiego najlepszego
z okazji urodzin!
O! Dzięki, stary.
Schowałeś go za zębami.
Jesteś super.
Te cudeńka nie trafiły jeszcze
nawet na półki. Zobacz.
- Popatrz no na to.
- Spójrz. Widzisz? Śnieżek!
10 lat, co?. Dekada.
Pierwszy krzyżyk.
Wielkie 1-0.
Nie podoba ci się?
- Nie, nie, jest wspaniały.
- Nie podoba ci się.
Trzeba ci było załatwić Budzik z Aleksem.
Jest rozchwytywany w sklepach.
Nie, nie, nie.
Prezent jest naprawdę super.
Chodzi tylko o to,
że mija kolejny rok...
...a ja wciąż tkwię
w tym samym miejscu.
"Stań tu, stań tam!"
"Poskub trawę!"
"Podejdź do płota!"
- Wiem, o czym mówisz.
- Może powinienem studiować prawo?
Musisz się wyrwać z nudnej rutyny.
Jak?
Porzuć stare numery.
Zagraj na świeżo.
Wymyśl coś na poczekaniu.
Dodaj czadu.
Improwizuj.
Niech to będzie świeżyzna.
Świeżyzna, co?
Ok, mogę uprawiać świeżyznę.
Dla mnie to się sprawdza.
Idą ludziska, Marty.
Uwielbiam to.
Czas na zabawę z ludźmi.
Dawaj, Gloria!
Zaczynamy.
Jaki dzisiaj dzień?
Piątek.
Będą wycieczki szkolne.
Taa. Dzień wycieczek.
Trzeba wstać i iść.
Jeszcze 10 minut.
Dawaj!
Melman, Melman, Melman!
Wstawaj szkoda dnia!
Kolejny wspaniały poranek
w Wielkim Jabłku.
Idziemy.
Nie dla mnie.
- Idę na chorobowe.
- Co?
Znalazłem kolejną brązową
plamę na grzbiecie. Tutaj.
Tutaj, widzisz?
Melman, masz urojenia.
Phil, obudź się,
ty niechlujna małpo.
Będę świeży.
Jak szczypiorek na wiosnę.
Świeżuteńki. Świeżysty.
Świeży jak mentos.
Panie i panowie
oraz wszystkie dzieci...
ZOO Central Parku z dumą przedstawia...
Kto tu jest wielkim kotem?
Króla Nowego Jorku...
LEW ALEX!
Czas na show.
Zbierzcie się, ludziska.
Zaraz będzie pokaz.
I nie zapomnijcie popatrzeć
na występ zebry.
Uśmiechać się i machać, chłopaki.
Uśmiechać i machać.
Kowalski, melduj jakie postępy?
Jesteśmy 500 stóp od
głównej rury ściekowej.
- A zła wiadomość?
- Złamała się ostatnia saperka.
Dobra.
Rico, na śmieciowe zwiady!
Potrzebne są łopaty.
I poszukaj patyków od lizaków.
Nie będę ryzykował następnej zawałki tunelu.
A ja, kapitanie?
Szeregowy, ty masz być uroczym
pieszczoszkiem.
Dziś się zmywamy z tej wanny.
Taa. Na Animal Planet
takich nie zobaczycie.
Koniec przedstawienia.
Miło, że wpadliście.
Przyznacie, że była świeżyzna.
Będę tu cały tydzień.
W zasadzie, będę tu do końca życia.
365 dni w roku,
włącznie z Bożym Narodzeniem,
Hanuką, Halloween i Kwanzą.
Pamiętajcie, żeby zawsze
dokarmiać zwierzęta...
...i dawać szczodre
napiwki przewodnikom.
Ty, czterokopytny,
Schprechen sie English?
Schprecham.
Co to za kontynent?
Manhattan.
A niech to dunder świśnie!
Ciągle Nowy Jork.
Pod ziemię, chodu, chodu.
Hej, ty we fraku, zaczekaj.
Co wy wyprawiacie?
Usiłujemy zbiec na biegun.
Co? Biec w biegu?
Dochowasz tajemnicy,
mój monochromatyczny przyjacielu?
Widziałeś kiedykolwiek pingwiny,
biegające luzem po Nowym Jorku?
Oczywiście, że nie.
To nie miejsce dla nas.
To nienaturalne.
To wszystko jakiś szemrany spisek.
Wybieramy się na lodowe
bezdroża Antarktydy.
W dzicz.
Dzicz?
To tam można naprawdę iść?
Brzmi wspaniale.
Hej, czekaj. Gdzie jest to miejsce?
Powiedz mi, gdzie to jest?
Niczego nie widziałeś.
- Jasne?
- Tak jest.
To znaczy... Nie.
W swoim ostatnim wystąpieniu dzisiaj...
Król Nowego Jorku...
LEW ALEX!
Dziękuję, dziękuję bardzo.
Jesteście wspaniali.
Wspaniała publiczność.
Brawo, brawo.
Dziękuję.
O! Dziękuję.
To bardzo miłe z waszej strony.
A! Majtasy.
Wracajcie bezpiecznie do domu.
Odwiedźcie moją stronę internetową.
Całodobowa Kamera Alex.
Oglądajcie mnie jak śpię.
To dopiero życie!
Tak mi tu dobrze.
O! Jestem w Niebie.
Marty ma urodziny!
Co to? Co to?
Otwórz to!
Co dostałeś?
Termometr.
Dzięki. Wspaniały, Melman, naprawdę.
Chciałem ci dać coś osobistego.
To był mój pierwszy
termometr doodbytniczy.
- Jasny gwint...
- Będzie mi go trochę brakowało.
Dawaj tort, Melman.
Wszystkiego najlepszego.
Mieszkasz w ZOO, kolego.
Wyglądasz jak małpiszon
I... pachniesz tak jak on.
Coś podobnego!
Co za żenada!
Dla mnie i dla was.
Co ty gadasz?
Cały tydzień to układaliśmy.
Uwaga, pomyśl sobie
jakieś życzenie.
O czym pomyślałeś?
Nie powiem.
Powiedz.
Nie ma mowy. To przynosi pecha.
Chcecie mieć pecha,
to mogę wypaplać.
Ale jak nie, to będę
trzymał gębę na kłódkę.
O rany, Marty, powiedz i już.
Co nam się może przydarzyć?
Dobra.
Chciałbym uciec ...w dzicz.
Dzicz?
Ostrzegałem was, że to
może przynieść pecha.
W dzicz? Czyś ty zwariował?
To najgorszy pomysł
o jakim słyszałem.
Jest tam niehigienicznie!
Pingwiny tam uciekają,
więc czemu nie ja?
Pingwiny są stuknięte.
Spróbuj tylko wyobrazić sobie
jak by to było na łonie natury?
Powrót do korzeni.
Czyste powietrze.
Przestrzeń życiowa.
Podobno mają przestrzeń
w Connecticut.
W Connecticut?
Tak, trzeba iść na Dworzec Centralny,
I pojechać linią północną
na północ.
Więc można tam jechać pociągiem?
Teoretycznie rzecz biorąc.
Marty, co też Connecticut
miałoby nam do zaoferowania?
- Boreliozę.
- Dziękuję, Melman.
Nie, nie, ja tylko...
W dziczy takich nie serwują.
To jest wysokiej jakości... sztuka mięsa...
...jakiej nie znajdziesz w dziczy.
Czy pomyslałeś kiedyś, że w życiu może
liczyć się coś więcej niż kotlety, Alex?
On nie chciał cię urazić, skarbie.
Nie martwi was to,
że nie wiecie nic...
...o życiu poza ZOO?
- Nie. Skądże.
- Hmmm
Wiecie co?
Lepiej zmieńmy temat.
Zabrudziłeś sobie...
Dzięki, kochani. Dzięki za imprezę.
Było bardzo fajnie.
Naprawdę.
Co go gryzie?
Pogadaj z nim, Alex.
Podbuduj go trochę na duchu.
Już mu dałem śnieżną kulę.
Nie uda mi sie przebić tego.
- Alex...
- Widzę, do czego to zmierza.
Robi się późno.
Myślę, że pójdę...
Rusz się, to twój
najlepszy przyjaciel.
Dobrze, dobrze, OK.
Dobranoc, Marty.
Dobranoc, Glo.
Co za dzień!
Powiadam ci, lepiej już
chyba być nie może.
O! Nie do wiary!
Nawet gwiazda świeci jaśniej.
W dziczy takiej nie znajdziesz.
To helikopter.
Marty, słuchaj, bracie.
Każdemu czasem wydaje się, że gdzie
indziej trawa może być zieleńsza.
Alex...
...spójrz na mnie.
Mam 10 lat.
I pół życia za sobą.
A ja nawet nie wiem, czy
jestem czarny w białe pasy...
...czy biały w czarne pasy.
Marty...
...mam na myśli
pewną piosenkę?
Alex, doprawdy...
Nie teraz.
Właśnie, że tak.
To wspaniała piosenka.
Na pewno ją znasz.
O nie, o nie, nie, nie, nie...
Nie słucham cię.
Start spreading the news,
Nie przyznaję się do ciebie.
I'm leaving today.
We are a great big part of it.
Baaardzo śmieszne.
No dalej, przecież znasz słowa.
Dwa małe słówka.
New York, New York.
Zamknijcie się!
Próbuję zasnąć!
Nie każdy jest nietoperzem!
Za to masz niewyparzoną gębę?
Pasiasty chuligan!
Zadzierasz z nim, to
zadzierasz ze mną, Howard.
Widzisz, panie "Pasiasty Smutasku"?
Dobrana z nas para.
Jasna sprawa.
Ma się rozumieć.
A ty co, zamierzasz
sam uciec w dzicz?
- Nie.
- To dobrze.
Z tobą.
Chodźmy.
- Co?
- W dzicz.
Dalej, ty i ja, razem.
Piątą Aleją do dworca,
prosto jak w mordę strzelił.
Wsiądziemy do pociągu na północ.
Rano będziemy z powrotem
i nikt się nawet nie dowie.
Żartujesz, prawda?
Tak, żartuję,
no pewnie, że żartuję.
Daj spokój,
my w pociągu?
Nie rób tak.
Już się zacząłem martwić.
No cóż. Chyba uderzę w kimono.
Tak, ja też. Muszę mieć na jutro
wypoczęty głos.
Jutro przychodzą starsze osoby.
Przy nich trzeba ryczeć
dwa razy głośniej.
Potrząsnąć nimi trochę.
Kapujesz?
Dobranoc Ally-al.
Znowu zapomnieli wyłączyć
podkład muzyczny.
Nic nie szkodzi.
Nie przejmuj się.
Ja się tym zajmę.
Tak lepiej.
Chodź do mnie, skarbie.
Mój mały fileciku.
Mój malutki fileciku z
tłuszczykiem na brzegach.
Lubię to.
Lubię tłuszczyk na kotlecie.
Mój ty słodki, soczysty kotlecie.
Jesteś prawdziwym przysmakiem.
Alex. Alex. Alex!
Co? Co?
Ssiesz palec?
O co chodzi, Melman?
Jak wiesz, nabawiłem się
zapalenia pęcherza...
...i muszę wstawać co 2 godziny.
Wstałem na siusiu, i...
...zajrzałem na wybieg Marty'ego,
czego zazwyczaj nie robię.
Nie wiem dlaczego,
ale tym razem zajrzałem i...
Do rzeczy!
Marty... uciekł.
Uciekł?
Jak to uciekł?
Ciekawe, jak długo
*** tym pracował?
Marty, Marty!
On by się tu nie zmieścił.
Marty? Marty, Marty!
To przecież nie ma sensu.
Dokąd mógłby pójść?
- Connecticut!
- Niemożliwe!
O nie! Co my teraz robimy?
Trzeba kogoś zawiadomić!
Halo! Proszę z
"Zaginionymi Zwierzętami". Tylko szybko.
Zaginęła nam zebra.
Jest pewnie w drodze do Connecticut.
- Halo? Halo?
- Chwila.
Nie możemy przecież
dzwonić do ludzi.
Wściekną się.
I wywalą Marty'ego na dobre.
Nie gryzie się ręki,
która cię karmi.
Hmm. Racja.
Musimy go poszukać.
Coś mu się chyba poprzestawiało w głowie.
Powstrzymajmy go, zanim popełni
największy błąd w swoim życiu.
Pewnie się gdzieś błąka,
zmarznięty, zagubiony...
Biedaczysko.
Melman, dawaj!
Może jedno z nas powinno zostać?
Na wypadek gdyby wrócił.
Nie tym razem. Robimy poważną akcję.
Wszyscy idą.
Jak się najszybciej
dostać na dworzec?
- Pójdźcie wzdłuż Lexington.
- Melman!
- OK, my pójdziemy wzdłuż Lexington.
- A może Park Avenue?
Nie, na Park Avenue jest zła
synchronizacja świateł.
Podobno Tom Wolfe przemawia
dzisiaj w Centrum Lincolna.
Oczywiście, że obrzucimy go kupą.
Trzeba było pójść Park Avenue.
Na pewno to jest najszybsza
droga do dworca?
Nie wiem, Melman tak twierdzi.
Hej, słuchajcie...
Tam są fajne korytka, gdzie
można się umyć, i zobaczcie...
Darmowe miętówki!
To nie jest wycieczka, Melman.
Tylko misja ratunkowa dla Marty'ego.
Gdzie ten pociąg?
Właśnie nadjeżdża.
Co ci powiedział Marty?
Miałeś z nim pomówić.
I pomówiłem.
Ale nie rozumiem...
Powiedział: "Chodźmy".
A ja: "Czyś ty zwariował?"
A on: "Mam 10 lat".
A potem: "Białe czy czarne pasy?"
I zaczęliśmy śpiewać i...
Musisz iść prosto
przez 42-gą West.
Na lewo od Vanderbilta.
Jak zobaczysz budynek Chryslera,
to zaszedłeś za daleko.
Dziękuję, panie władzo.
Hej, zaczekaj na światła.
Świr.
- Czy powiedziałeś "zebra"?
- Tak, zgadza się, zebra.
Tuż przy mnie.
- Mam ją zastrzelić?
- Nie.
W takim razie, proszę o wsparcie.
O! Knicksi znowu przegrali.
No i co zrobisz?
Powiedzieli: "następna stacja",
czy "posępna ubikacja"?
Wysiadamy.
Wielki Dworzec Centralny.
Jest wielki i centralny.
Z drogi, mamy nagły wypadek.
Hej, hej, wyluzujcie.
Nie aż tak nagły.
W górę, na dół.
Jak ci się to podoba?
Babciu, odbiło ci?
Weźcie się w garść, ludzie.
Niedobry kotek.
O, psia kość.
Ekspres mi zwiał.
Chyba będę musiał jechać rzeźnią.
Mam go! Mam go!
Ma go!
Ma go, ma go, maaa...!
Mam coś dla ciebie!
Nic mi nie jest.
Co wy tu robicie?
Tak się cieszę, że
cię znaleźliśmy.
Bardzo martwiliśmy się.
Nic mi nie jest. Patrzcie.
Wszystko w porządku.
Nic ci nie jest?
O, nic mu nie jest. Świetnie
Słyszałeś?
Marty'emu nic nie jest.
Dobrze wiedzieć.
Bo właśnie się zastanawiałem...
Jak mogłeś nam to zrobić, Marty?
Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
O co ci chodzi?
Miałem zamiar wrócić przed świtem.
Nigdy więcej tego
nie rób, rozumiesz?
- Rozumiesz?
- Kochani, czas ucieka.
Oh, Melman, zepsułeś zegar?
...nigdy, przenigdy więcej
tego nie rób!
Chodź tu.
Wytropili nas, chłopcy.
Wstrzymać ogień!
Milusińskie pieszczochy.
Udawajcie milusińskie pieszczochy.
Jeśli dysponujesz kupą, to rzucaj.
To ludzie.
Dobry wieczór, panom.
Nie, nie, nic nie mów.
Nie radzisz sobie zbyt dobrze z
przekazywaniem przyjaznych sygnałów.
Bądź cicho.
Hej, jak się macie?
Wiecie co? Wszystko gra.
Mieliśmy tylko małe nieporozumienie.
Ale, wszystko zostało w rodzinie.
Mój kumpel nieco zaszalał.
Każdemu może się to zdarzyć.
Życie w mieście wpływa na nas wszystkich.
Trochę mu odbiło.
Hej! Nie wmawiaj mi tu takich...
Bądź cicho!
Ja się tym zajmę.
Dostał!
Nie można liczyć na chwilę spokoju?
Zabierzemy naszego
przyjaciela do domu...
...i zapomnimy, że to w ogóle
miało miejsce. Dobra?
Bez urazy, bez obrazy.
Hej, wszystko w porządku.
To ja, Lew Alex. Z zoo.
Co się z nimi dzieje?
Czuję się jakoś dziwnie...
Hej, kocham was.
Tak baaardzo...
Wczorajsze zajścia na
Dworcu Centralnym...
...były przykładem tego,
o czym obrońcy praw zwierząt...
...mówią już od lat:
Zwierzęta nie powinny być
trzymane w niewoli.
Dlatego zostaną one przywrócone
do ich naturalnego środowiska...
...gdzie będą mogły żyć na wolności,
tak jak tego pragną.
- Hej, przepraszam...
- Obudził się! Obudził się!
Zrób coś!
O, rany!
O, moja głowa!
A to co do...?
Chwila. Gdzie? Co?
Jestem w skrzyni!
O nie, nie, nie. Tylko nie w skrzyni.
O nie. Nie mogą mnie wydalić!
Nie mnie.
Duszę się.
Duszę się.
Ciemno wszędzie...
Duszę się.
Duszę się.
Ściany się zbliżają do mnie.
Jestem taki sam. Taki sam.
- Alex! Alex, jesteś tam?
- Marty?
- Tak, mów do mnie, stary.
- O, Marty, to ty?
- Co się dzieje? Wszystko w porządku?
- Nie wydaje mi się.
- Alex? Marty? To wy?
- Gloria!
- Też tu jesteś?
- Kocham wasze głosy.
- Co się dzieje?
- Wszyscy jesteśmy w skrzyniach.
- To spanie mnie otępia.
- Melman!
Czy to Melman?
- Wszystko w porządku?
- Tak, jak najbardziej.
Na rezonansie magnetycznym
często ucinam sobie drzemkę.
- Melman to nie rezonans.
- Tomografia?
Żadna tomografia.
Wydalają nas z ZOO.
Wydalają z ZOO?
O, nie. Mnie nie można wydalić.
Ja mam umówioną wizytę
z Dr Goldbergiem o 5:00.
Mam recepty do wykupienia.
Żadne inne ZOO nie będzie w stanie
pozwolić sobie na moje leczenie.
Nie zgadzam się na leczenie
w Kasie Chorych.
Spokojnie, Melman,
wszystko będzie dobrze.
Będzie w porząsiu.
Nie, Marty, nie będzie.
Przez ciebie jesteśmy zrujnowani.
Przeze mnie?
Nie sądzę, aby to była moja wina?
- Żartujesz, co Marty?
- Zraziłeś ludzi.
Ugryzłeś rękę, Marty,
ugryzłeś rękę.
"Nie wiem kim jestem",
"Muszę odnaleźć swoje ja w dziczy..."
Nie prosiłem, żebyście mnie szukali.
Jest w tym trochę racji.
Uprzedzałem, że powinniśmy
zostać w ZOO, ale wy...
Melman, stul pysk.
Sam zasugerowałeś mu ten pomysł.
- Alex, nie mieszaj w to Melmana.
- Dziękuję, Gloria.
Poza tym, to nie z mojej
winy nas przenoszą.
Melman, zamknij się.
Czy was też mdli?
- Mnie mdli.
- Melman, ciebie zawsze mdli.
Melduj.
Jakiś starszy kod, kapitanie.
Jeszcze go nie rozgryzłem.
Ty, naczelny!
Umiesz czytać?
Nie, ale Phil umie.
Phil!
Przesyłka do Kenii.
Rezerwat dzikich zwierząt.
Afryka.
Afryka? To nie dla nas.
Rico.
Byłem gwiazdą w najwspanialszym
mieście na Ziemi.
- Chłopaki, słuchajcie.
- Królem, uwielbianym przez naród.
A ty wszystko zepsułeś.
"Uwielbianym"?
Jeśli cię kochali, to tylko dlatego,
że tak naprawdę to cię nie znali.
Nie każcie mi, abym tam do was weszła
bo wam obu spuszczę lanie!
Ja myślałem, że ciebie znam.
A tak przy okazji, to twoje białe
i czarne pasy są bez sensu.
Przestańcie, przestańcie.
Wcale nie polepszacie
naszej sytuacji.
Meldować.
Wszystko na nic, kapitanie.
Nie znam kodu.
Nie chcę słuchać wymówek.
Chcę rezultatów! Nawigacja!
Dobra, niech pomyślę.
Uciszcie go!
- Udało się!
- W takim razie cała wstecz!
Gloria!
Melman!
Marty!
Alex!
Marty?
Aleeex!
Marty!
Nie, zaczekaj.
Wracaj tu, Marty!
Nie odchodź!
Małty?
Mełman?
Glołia?
Marty! Melman! Gloria!
Marty!
Melman! Gloria!
Hej, niech ktoś się odezwie!
Marty! Melman! Gloria!
Pomocy!!!
Pomocy!
Wypuście mnie.
Halo!
Wypuście mnie stąd, i to już!
Jest tu kto?
Melman!
Alex, to ty?
Melman, mam cię,
Spokojnie. Zaczekaj.
Melman, mam cię, stary.
Zaczekaj chwilę, Melman.
Nigdzie nie idź.
- Co ty robisz?
- Zaraz cię uwolnię z tego pudła.
- Odpręż się.
- Alex?
Żyrafy wychodzą z szafy.
- Zaczekaj, zaczekaj.
- Nie ruszaj się!
- Zaczekaj, Alex.
- Nie ruszaj się!
- Nie, no co ty.
- Nadchodzę!
Zobacz! Zobacz!
To Gloria! To Gloria!
Hej, to naprawdę Gloria.
O rany.
Gloria!
Gloria!
Dobra chłopaki,
koniec draki.
Gloria!
Alex!
-Marty?
-Marty!
W lewo! W lewo! W lewo!
Tutaj jest dobrze.
Nie mam portfela przy sobie.
Odwdzięczę się kiedy indziej.
... wam też.
Marty, Marty!
Alex!
Marty!
O kurde blade.
- Zaczekaj.
- Zabiję cię!
- Chodź tutaj! Nie uciekaj ode mnie!
- Uspokój się!
Jeśli będziesz ciągle uciekał,
to zabiję cię bardziej.
O, spójrzcie na nas.
Znowu jesteśmy razem.
Cali i zdrowi.
Tak, jesteśmy.
Tylko gdzie?
San Diego.
San Diego?
Plaża z białym piaseczkiem...
Wierna symulacja środowiska
naturalnego, przestrzenne wybiegi.
Mówię wam, to na pewno
ZOO w San Diego.
Są nawet sztuczne skały.
Ta wygląda jak prawdziwa.
San Diego? Co może być
gorsze niż San Diego?
Nie wiem, ale dla mnie
to miejsce to bomba.
Podoba mi się tutaj.
- Zabiję cię, Marty!
- Wyluzuj, bracie.
- Uduszę cię.
- Spokojnie.
A potem cię zakopię, odkopię, sklonuję
i wytłukę wszystkie twoje klony.
- 20 sekund przerwy.
- I na zawsze o tobie zapomnę.
Słuchajcie, poszukajmy ludzi...
...zameldujmy się i wszystko
na pewno się wyprostuje.
Świetnie. Po prostu świetnie.
San Diego.
Teraz będę musiał rywalizować z Orką
Shamu, i tym jej cwanym uśmieszkiem.
Tego nie uda mi się przebić.
Jestem zrujnowany, skończony.
Wypadam z biznesu.
To przez ciebie, Marty.
Zrujnowałeś mnie.
Daj spokój, Alex.
Czy naprawdę uważasz...
...że zaplanowałem to wszystko?
Chcesz abym powiedział,
że jest mi przykro? Tego chcesz?
- OK, jest mi...
- Cii...
Uciszył mnie!
- Marty, musisz być trochę bardziej...
- Cii.
- Nie waż się mnie uciszać!
- Słyszycie? Nie słyszycie?
- Słyszę teraz.
- Tam gdzie jest muzyka, są ludziska.
- Idziemy prosto do działu kadr.
- Nie mają tu chodników?
Co za wiocha?
Powinni to nazywać
San Denne ZOO.
Kto to wymyślił, żeby zwierzęta
biegały jak jakaś dzicz?
Zanim się obejrzysz, masz kwiaty we włosach,
i wszyscy ściskają się nawzajem.
Mnie się podoba.
Tędy, szybko!
Najważniejsze to zrobić dobre
wrażenie na ludziach.
Wszyscy uśmiech. Do dzieła.
- Tylko na tyle cię stać?
- Ja się nie uśmiecham. Mam szczękościsk.
Dobra, zrób tylko,
żeby ładnie wyglądał.
- Ale.
- To nie ludzie. To zwierzaki.
Kalifornijskie zwierzaki, brachu.
To jakaś impreza klubowa.
Lemury wszystkich krajów łączcie się!
Mówi wam to Król Julian.
Kocham piękne dziewczyny.
Lubię jak się ruszają.
Ruszaj ciało, by nie stało.
Co to za ZOO?
Naliczyłem 26 przypadków
naruszenia przepisów BHP.
Kocham San Diego.
27!
Szkoda ze nie przynieśliśmy
jakichś chipsów ze sobą.
Zaczekajcie.
Gdzie się podział Alex?
Gdzie go wcięło? Był tuż za nami.
Nie wiem gdzie jest,
ale omija go niezła imprezka.
Foosa!!!
Foosa!!!
Foosa atakują!
Ratuj się kto może!
- Foosa głodne.
- Foosa jeść.
Nie cierpię pajęczyn.
Wielkie dzięki.
Dzięki, że zaczekaliście.
Ładnie z waszej strony.
Cześć, właśnie przyjechaliśmy
z Nowego Jorku, i szukamy nadzorcy.
Siedzieliśmy na plaży
przez wiele godzin...
...i nawet pies z kulawą nogą
się nami nie zainteresował.
Nie wiem, kto tu zarządza...
...ale ktoś tu nieźle schrzanił
swoją robotę.
Jeśli moglibyście nam pokazać gdzie
tu jest administracja, to bylibyśmy...
Siema!
Pająk! Pająk!
Mam pająka na plecach.
Maurice, widziałeś to?
Odstraszył foosa.
Królu Julianie, kto to są?
Kto to?
To obcy. Dzicy obcy
z dalekiej przyszłości.
Przyszli nas zabić, zabrać
nasze samice oraz nasze zapasy.
Wstawaj, Mort. Nie zbliżaj się
do królewskich stóp, OK?
Kryjemy się. Wszyscy mają
być cicho, włącznie ze mną.
Cii... Kto to jeszcze gada?
A, to znowu ja.
- Sio.
- Jeszcze raz.
- Dosyć, daj mi to.
- Chyba go trafiła.
Jeszcze go mam na plecach?
Nienawidzę pająków.
Już dobrze, uciekł sobie.
To jacyś dzicy?
Dzisiaj chyba umrzemy?
Stopy! Co ci mówiłem o stopach?
Chyba ci coś mówiłem o stopach?
Chyba ci coś mówił o stopach?
- Czekaj, mam plan.
- Naprawdę?
Wymyśliłem sprytny test.
Przekonamy się czy to dzicy zabójcy.
Cześć, mały.
Pozwól, że ja się tym zajmę.
Alex idzie, Marty zostaje.
Cześć, mały.
O, przepraszam, Cii, cii.
- Patrz Alex, co narobiłeś?
- Nic się nie stało, wszystko gra.
Jestem tylko... śmiesznym lwem.
O, rany.
- Alex!
- Oh ty malutki, biedny szkrabie?
Czy ten wielki lew cię przestraszył?
Tak? Niedobry, zapchlony
kawał futra, prawda?
Chodź, mamusia cię przytuli.
Jakie one słodkie na odległość!
Jesteś najsłodszym, malutkim dzidziusiem.
Mogłabym go zjeść i popić kawą.
To jakieś ciemięgi.
Nie jestem tego pewien.
Ten, z głupią szopą na głowie...
...wygląda trochę podejrzanie.
Nonsens, Morris.
Uwaga wszyscy.
Idziemy powitać ciemięgi.
Przedstawiam Jego Wysokość, naszego
znakomitego Króla Juliana XIII.
samozwańczego pana lemurów,
etcetera, etcetera. Wiwat.
Gość ma styl.
Kim on jest?
Królem świnek morskich?
Według mnie to wiewiórka.
Witajcie, olbrzymie ciemięgi.
Możecie swobodnie przebywać
w blasku mego majestatu.
- Na pewno wiewiór.
- Niewątpliwie.
Składamy wam wielkie dzięki,
za przepędzenie foosa.
- Hoosa?
- Foosa.
Nękają nas, wchodzą na nasz teren,
psują nam imprezy...
- ...oraz wyrywają nam członki.
- Brzmi doskonale.
Chcieliśmy się tylko dowiedzieć
gdzie tu są jacyś ludzie?
O jejku, jakie ty masz wielki zęby.
Wstydź się, Maurice.
Nie widzisz, że obraziłeś tego świra?
Powiedzcie mi,
kim wy, u diabła, jesteście?
Ja jestem Alex. Ten Alex.
A to Gloria, Marty i Melman.
A skąd wy, olbrzymy, przybyliście?
Z Nowego Jorku, i...
Wiwat Nowojorskie Olbrzymy!
Nowojorskie Olbrzymy!
Co to ma być? Jakiś program
wewnętrznej resocjalizacji?
Zapytajmy te nawiedzone
wiewióry, gdzie są ludzie.
Przepraszam. My nawiedzone
wiewióry mamy też ludzi.
Hej, mają tu ludzi!
O, no to świetnie.
Są tam.
Czyż ludzie nie są uroczy? Chociaż
niezbyt ruchliwa z nich gromadka.
A macie jakichś żywych ludzi?
Nie, tylko takich.
Gdybyśmy mieli tutaj
żywych ludzi...
...to to nie byłaby Dzicz, prawda?
Dzicz?
Czekaj no chwilę,
futrzasty kubełku.
Masz na myśli "mieszkanie w ziemiance
i podcieranie się liściem"? Taka dzicz?
- A kto by się podcierał?
- Aj-waj.
- Aj-waj.
- Wszyscy Aj-waj.
Aj-waj.
Mogę was na chwilę przeprosić?
Zabierzcie mnie stąd!
Musimy stąd uciekać!
- Pomocy!
- Co ty robisz?
Płynę z powrotem
do Nowego Jorku.
Wiem, że nie mam dużych szans,
ale muszę spróbować.
- Nie umiesz pływać!
- Mówię, że nie mam dużych szans.
Natura mnie osacza, nic nie widzę,
nic nie widzę!
Ja widzę!
Posłuchaj, na pewno zaszła
mała pomyłka.
Ludzie nie mogli nas tu
zostawić celowo.
Jak się zorientują co sie stało,
zaczną nas szukać.
Nie wiem jak to określić,
ale czuję się wolny.
Wiesz co? Założę się,
że już po nas jadą.
2501 KM NA POŁUDNIE.
No, chłopaki, na śniadanie
będzie mrożone sushi.
Rico!
Skoro pisana mi jest śmierć
na tej samotnej wyspie...
...ja, Melman Mankiewicz...
...będąc zdrowy na umyśle,
choć chory na ciele...
...rozdzielam mój majątek
równo pomiędzy was troje.
Przykro mi, Alex.
Hej, latryna. Dobra robota Melman.
Kibelek na wolnym powietrzu.
Nie, to nie latryna.
To grób. Wpędziłeś Melmana
do grobu. Zadowolony?
Daj spokój.
To nie jest żaden koniec,
to dopiero początek.
To może być najlepsze, co nam
się kiedykolwiek przydarzyło.
Nie. Nie. Nie. Nie.
Nie. Nie. Nie. Nie. To nie jest najlepsze
co nam się przydarzyło.
Nadużyłeś mocy życzenia urodzinowego,
i sprowadziłeś nieszczęście na nas wszystkich.
Nie trzeba było go wyjawiać.
Moment. Ja nie chciałem
wyjawiać, pamiętasz?
- Wy mnie zmusiliście.
- Aa, rzeczywiście.
Poza tym, to nie pech,
tylko szczęście.
Rozejrzyj się. Nie ma klatek,
nie ma rozkładu zajęć.
Tu jest pięknie.
Kotku, urodziliśmy się...
Dobra, mam tego dość.
To twoja strona wyspy,
a to nasza strona wyspy.
To jest ciemna strona, gdzie
możesz sobie skakać jak źrebak,
i robić, co tylko do diabła zechcesz.
A to jest jasna strona, dla tych, którzy
kochają Nowy Jork i chcą wrócić do domu.
- Daj spokój.
- Nie, nie. Cofnij się.
To mi się nie podoba.
OK, miejcie sobie waszą stronę,
a ja moją.
A gdybyście mnie potrzebowali,
będę tutaj w pobliżu...
...na wesołej stronie wyspy,
dobrze się bawiąc.
Tu jest wesoła strona...
...gdzie będziemy się świetnie bawić,
czekając na powrót do domu.
- Zabawa jak za starych, dobrych czasów.
- Moja strona jest najlepsza.
Twoja jest do kitu.
Jesteś po stronie Jersey.
I co teraz?
Nie martw się, mam plan
aby nas uratować.
Mina mu zrzednie jak to zobaczy.
Popatrzcie tylko,
bez nas jest bezradny.
Zamknij się, Spalding.
Stoję tu i stoję.
Długo mam jeszcze pozować?
Już. Finito.
Żadna łódź ratunkowa
w promieniu miliona mil...
...nie przeoczy tej ślicznotki.
We właściwym momencie
zapalimy płomień wolności...
...i zostaniemy uratowani
od tego koszmaru.
Co powiedzie?
Niezły wypas, co?
- Jak tam płomień wolności, Melman?
- Świetnie... palancie.
- Świetnie... palancie.
Słyszałem.
Dlaczego nie możemy po prostu
pożyczyć ognia od Marty'ego?
To dziki ogień. Nie możemy Lady Liberty
zapalać dzikim ogniem.
- Pocieraj, Melman.
- A niby co ja tu robię?
Nie mogę, nie mogę.
Nie umiem tego zrobić.
Pali się.
Pali się.
Pali się. Pali się.
Pali się.
Jeszcze nie! Nie, nie! Nie!
Pali się.
Melman, nie ruszaj się!
Skacz! Alex, skacz!
Nie bój nic.
Koty zawsze spadają na...
Pysk?
Rany, co z ciebie za kocur?
Ty maniaku!
Spaliłeś ją!
Niech cię diabli!
Do diabła z wami wszystkimi.
Możemy już iść na wesołą stronę?
Wszyscy, cisza.
Zbierzcie się. Zajmujcie miejsca.
Uspokójcie się. Zajmujcie miejsca.
Proszę rozdzielić tych dwóch.
Ty tu, a ty tam.
Wszyscy...
Uwaga.
Proszę o spokój.
Przed wami Jego Wysokość,
Najznamienitszy bla, bla, bla...
Etcetera, etcetera.
Wiwat. Jadziem z tym koksem.
Słuchajcie.
Wszyscy jesteśmy ciekawi, co to
za goście, te Nowojorskie olbrzymy.
- Tak, Willy?
- Mnie się podobają.
Mnie się też podobają. Podobali mi sie pierwszemu.
Podobali mi się nawet zanim ich poznałem.
Podobali mi się od razu.
W porównaniu z tym, jak bardzo
ja ich lubię, ty ich nienawidzisz.
Dobrze już. Wystarczy.
Działacie mi na nerwy.
Nie należy zapominać, że od
niepamiętnych czasów...
...byliśmy atakowani
i pożerani przez foosa.
Foosa!
Foosa atakują!
To książka kucharska!
Morris!
Cii, uciszcie się.
No przecież nie atakują
nas w tej chwili.
A więc, wpadłem na genialny pomysł.
Uczynimy z Nowojorskich olbrzymów...
...naszych przyjaciół, i
zatrzymamy ich u nas.
A pod opieką Pana Aleksa...
...będziemy bezpieczni
i nic nam nie zagrozi.
I nie będziemy się musieli
już nigdy martwić o foosa.
Ja to wymyśliłem,
ja to wymyśliłem. Tak ja.
Poczekajcie, spokój.
Tak sobie myślę...
Czy nie zastanowiło was
dlaczego foosa...
...tak się przeraziły pana Aleksa?
Może i my powinniśmy się bać?
Może Pan Alex jest jeszcze
gorszy niż foosa?
Mówię wam, na widok tego gościa
ciarki przechodzą mi po plecach.
Maurice, nie podniosłeś ręki.
Wobec tego twój ohydny komentarz
zostanie wymazany z protokołu.
Czy ktoś jeszcze ma ciarki?
Nie? To dobrze.
Zatem morda w kubeł.
Kiedy Nowojorskie olbrzymy
się obudzą...
..mają myśleć, że trafili do raju.
Komu ciasteczko?
Ty, Al. Melman i Gloria
świetnie się bawią.
Jest jeszcze miejsce dla jednej
osoby po wesołej stronie.
Nie, dziękuję.
Tak sobie pomyślałem, że gdybyś
zechciał dał temu miejscu szansę...
...to by ci się nawet
mogło tu spodobać?
Marty, jestem zmęczony i głodny.
Chcę wracać do domu.
To ma być szansa?
Zastanów się jeszcze.
Zastanów się jeszcze.
Bez ciebie nie jest tak
wesoło po naszej stronie.
- Cii, to on.
- Kto tam?
Pizzak. A któżby inny do diabła?
Tak? W czym mogę pomóc?
Mogę się przyłączyć?
Co proszę?
Byłem głupi, Marty.
Przemyślałem to co powiedziałeś,
i przepraszam.
Witaj w Casa del Dzicz.
Wejdź i odrzuć wszystkie zmartwienia.
Hej, hej, wytrzyj nogi.
NIE MA TO
JAK W DZICZY
- Alex!
- Mi casa is su casa.
Jestem pod wrażeniem.
Hej, napij się.
Firma stawia.
Słona woda.
Nie przełykaj. To jest tymczasowe,
dopóki nie podłączą rur.
Hej, wyglądacie na głodnych.
Co byście powiedzieli na dary natury?
Masz jakieś jedzenie?
Specjalność wesołej strony.
Wodorosty na patyku.
Wodorosty?
Na patyku.
Polubisz jak skosztujesz.
Łewelacja.
- Pycha.
- Dzięki.
Troszkę łykowate.
Hmm… Przydałaby się
odrobina cytryny.
Wyśmienite. Naprawdę.
Niebo w gębie.
To nie wszystko.
Patrzcie na to.
Tylko spójrzcie.
Jak miliardy helikopterów.
Spadająca gwiazda,
pomyśl życzenie, prędko.
A może tak: mięsisty,
soczysty kotlet.
Wiesz co, Alex?
Obiecuję, że jutro będziesz miał
swój kotlet, żebym sczezł.
Dzięki, Marty.
Robi się późno.
Chyba pójdę...
Ja też idę uderzyć w kimono.
Słodkich snów.
Alex!
Co ty robisz?
27, 28, 29, 30. 30 czarnych, 29 białych.
Wygląda na to, że jesteś
czarny w białe pasy.
I po dylemacie.
Dobranoc.
Widzisz, Maurice?
Pan Alex troszczy się o przyjaciół.
Jest najwyraźniej czuły i kochający.
Jak możesz mieć od niego ciarki?
Spójrz tylko. Jest taki uroczy.
Nie wydaje mi się,
że był to objaw troski.
Wyglądało bardziej
jakby go smakował.
Myśl jak uważasz.
Nie obchodzi mnie to.
Wkrótce zaczniemy realizować
mój doskonały plan.
Musimy tylko zaczekać...
...aż pogrążą się
w głębokim śnie.
Jak długo to jeszcze potrwa?
ANTARKTYDA
Jest do bani.
Obudź się, Panie Alex.
Obudź się, Panie Alex.
Wstawaj, szkoda dnia.
Pobudka, pobudka, panie Alex!
Wstawaj, Alex.
Ssiesz palec?
Gdzie my jesteśmy?
Co się dzieje?
- Gdzie jest plaża?
- Spokojnie.
Ho, ho, nie ma powodu do niepokoju,
olbrzymie świry,
Podczas gdy spaliście...
...zabraliśmy was do naszego
małego, niebiańskiego zakątka.
Witajcie na Madagaskarze.
- Madahoo-ha?
- Co?
Nie, nie hoo-ha. Askar.
Marty!
Wygląda dokładnie jak rysunek
na ścianie w naszym ZOO.
Nie, panowie, to jest prawdziwe.
Niezły widok, co?
To, o czym zawsze marzyłeś,
a teraz jest tutaj.
- Prawdziwa wersja...
- Co powiesz na małą przebieżkę?
Niech krew tętni w żyłach,
a wiatr hula we włosach.
Kto jest ze mną?
- No, nie wiem...
- Berek!
Hej, chcesz mi uciec?
Mam cię.
Chodź tutaj!
Berek.
Dobra, Marty.
Jestem berkiem.
Jestem berkiem.
Wygrałeś.
Dawaj, Alex.
Nie bądź mięczakiem.
Od dwóch dni nic nie jadłem.
Mam niski poziom cukru we krwi.
Brak mi energii.
Myślę, że nie na tym
polega twój problem.
Po pierwsze, nie tak
biega się w dziczy.
Dawaj, stary. Wszystkie łapy na bieżnię.
Musisz uwolnić z siebie
prawdziwego lwa.
- Kto jest kocurem?
- Marty, ja naprawdę nie...
Ty, właśnie ty.
Dawaj!
O to chodzi. Dodaj pary.
Jesteś kotem.
Kto jest kotem?
TY.
Kto jest kotem?
TY.
Kto jest kotem? Kto jest kotem?
Kto jest kotem? Kto jest kotem?
Kto jest kotem? Kto jest kotem?
Kto jest kotem? Kto jest kotem?
Ja jestem kotem!
Niespodzianka!
Berek.
Nie złapiesz kota.
Jest zbyt szybki.
Czuję się odlotowo-kolorowo,
astronomicznie-fantastycznie.
- Zaszalejmy w dziczy!
- To rozumiem!
Ale odlot.
Cho no tu! Cho no tu! Cho no tu!
Czuję dziwny przypływ energii.
- Marty, Marty, jest jak mówiłeś.
- Jedwabiście.
- Prawda Melman?
- O, tak. O, tak.
Jestem w Niebie.
Widzisz Maurice, Alex jest teraz naszym
przyjacielem, a po Foosa ani śladu.
Przyznasz, że mój plan
działa bez zarzutu?
Alex, spróbuj jakie pyszności.
Czuję się znów jak król.
Król?
Tak, powinieneś go zobaczyć w akcji.
Dawaj, Alex.
Pokaż im swój numer.
No, nie wiem, doprawdy... OK
Panie i panowie, oraz
wszystkie naczelne.
Dzicz z dumą przedstawia:
Króla!
LEW ALEX!
Dajcie czadu, chłopcy.
O tak, Król jest w domu.
Jaki z niego król? Nawet nie ma
korony. Ja mam koronę.
Bardzo piękną.
I noszę ją na głowie.
Patrzcie. Mam ją jeszcze?
Ryknij, stary, ryknij.
Rany, takiego jeszcze nie słyszałem.
Tak, pokaż co potrafisz.
Rób fale!
Przepraszam.
Wpiłeś zęby w mój tyłek.
- Skądże.
- Ależ tak.
- Alex, co z tobą?
- Ugryzłeś mnie w tyłek.
Nie. Nieprawda. Prawda?
Tak jakby.
Co ci odbiło?
Czemu mnie ugryzłeś?
- To dlatego, że jesteś jego kolacją.
- Co takiego?
- Że co, proszę?
- To jest głupie.
Daj spokój Morris. Co znaczy jeden
gryz w pośladki między przyjaciółmi?
No, spróbuj sam.
Impreza skończona, Julian.
Twój plan zawiódł.
O czym wy gadacie?
Twój koleś jest, jak my tu mówimy...
...doskonałym modelem
maszyny do polowania i zabijania.
Żywi się mięsem...
...czyli tobą.
- Spadaj stąd.
- Oki-doki, Morris, przyznaję.
Plan zawiódł.
Wszystko na nic!
Wszyscy zginiemy.
Foosa powrócą i pożrą
nas wszystkich, ponieważ...
...wszyscy jesteśmy mięsem.
Ja jestem mięsem, ja, ja, ja.
Pan Alex nie może tu pozostać.
Należy do innego rodzaju zwierząt,
i zamieszka po stronie foosa.
Na mocy powierzonej mi władzy...
...przez prawo dżungli, bla, bla, bla...
Odejdź!
No nie... Czy ja wyglądam
dla ciebie jak kotlet?
Taaaak.
Widzicie? Mówiłem, że...
Chwila, co powiedziałeś?
O tak!
- On zamienia się w dziką bestię.
- Ratuj się kto może.
Marty, uciekaj.
Strzał w dziesiątkę, Maurice.
Dziękuję.
Marty?
Tak mi przykro, Marty.
Co się ze mną dzieje?
Jak?
O, nie.
Co ja narobiłem?
To prawda.
Jestem potworem.
Muszę stąd uciekać.
ZAWRÓĆ!
STRONA DRAPIEŻNIKÓW - 3 MILE
TERYTORIUM FOOSA - 1 MILA
Co ja narobiłem?
To jakiś koszmar.
To wszystko moja wina.
Przeze mnie straciliśmy Aleksa.
I co zrobimy?
Znajdziemy sposób,
żeby mu pomóc.
OK.
Jesteśmy Nowojorczykami, racja?
Jesteśmy twardzi i z charakterem.
Jesteśmy elastyczni!
I nie poddamy się, jak
jakaś zgraja Melmanów.
Nie ma mowy.
Gloria?
To nie ja.
To statek
- Statek!
- Statek?
Statek po nas wrócił.
Szybko, musimy zdążyć.
Jest!
- Hej! Tutaj!
- Tutaj!
Tutaj! Hej!
Melman, podnieś mnie!
Szybko!
Pomocy! Pomocy!
- Moja szyja, moja szyja.
- Tutaj!
- Melman, spokojnie. W tą stronę.
- Chyba nie wiesz ile ważysz?
Hej, tam na statku!
Jesteśmy Tutaj!
Patrzcie, zawraca!
Płynie z powrotem!
Udało się!
Wy zatrzymajcie statek,
a ja biegnę po Aleksa.
Nie tak szybko.
Nie możesz wracać tam sam.
No co ty?
Znam Aleksa.
Jak się dowie, że jest ratunek,
zaraz otrzeźwieje.
Idą ludzie.
Mogą nam pomóc.
Melman ma rację.
Ludzie będą wiedzieć, co robić.
A teraz musimy zatrzymać ten statek.
To mi się podoba.
Wy?
A gdzie ludzie?
Zabiliśmy ich i zjedliśmy
ich wątroby.
Dałaś się nabrać, co?
Żartuję laleczko,
ludziom nic nie jest.
Wysłaliśmy ich na szalupie do Chin.
Hej, my się chyba znamy.
Gdzie ten stuknięty lew
i nasz monochromatyczny kumpel?
Marty? Jest t... Gdzie on się
podział? Był tuż za nami.
Wrócił po Aleksa.
Igra z życiem.
Chłopaki, nasz czarno-biały
przyjaciel jest w tarapatach.
Mamy robotę do wykonania.
Dziennik pokładowy:
Wyruszamy na nieprzyjazny teren.
Kowalski, trzeba podbić
serca i umysły tubylców.
Rico, potrzebujemy
sprzęt taktyczny.
Staniemy wobec
ogromnego zagrożenia.
Szeregowy pewnie
nie ujdzie z życiem.
Alex, gdzie jesteś?
Jest statek, możemy wracać.
Alex, Alex, Alex...
Alex, Alex, Alex...
Alex, Alex, Alex...
Alex, Alex, Alex...
Alex!
Alex!
Marty?
Otrząśnij się, Alex. Statek wrócił,
możemy stąd spadać.
Wrócimy do cywilizacji
i wszystko będzie po staremu.
Cofnij się.
Proszę.
Jestem potworem.
Alex, nie jesteś potworem.
Jesteś moim kumplem.
Dobrana z nas para.
Ty i ja, pamiętasz?
Nie chcę cię skrzywdzić.
Alex.
Bez ciebie nigdzie nie idę.
Alex? Mam na myśli
pewną piosenkę?
To wspaniała piosenka.
Zapewne ją znasz.
Start spreading the news.
I'm leaving today.
We are a great big part of it.
No, znasz przecież słowa.
Dwa małe słówka.
Nie każ mi śpiewać samemu.
Na pewno nie chcesz,
żebym śpiewał sam.
Alex?
Podejdź tu na chwilę.
Hej, Alex, pomóż mi.
Pomóż mi!
Alex, pomocy!
Niech ktoś mi pomoże.
- Melman?
- Tak jest, kolego.
W nogi!
- Jaki macie plan?
- To jest plan.
- Foosa głodne.
- Foosa jeść.
To jest wasz plan?
Foosa stać.
Foosa Oooo!
Foosa Aaaa!
Foosa Oooo!
Foosa Aaaa!
Przyjdź i weź.
Jest ich zbyt wielu, kapitanie!
To był zaszczyt służyć
razem z wami, chłopcy.
Alex?
To mój łup.
Mój.
Alex głodny.
Alex jeść.
Czas na show.
Dzięki, że mnie nie opuściłeś, Marty.
Facet, mało nie wykorkowałem na serce.
Nie możesz tak się skradać...
Tylko dlatego, że jesteś lwem...
Puść mnie. Puść mnie.
Cii, cii, spadamy stąd.
Kochani, wczujcie się w role.
Jak powiedziałem, czas na show.
Mój.
Mój łup.
Wszyscy są moi.
To król zwierząt! O, nie!
- Nie jedz nas, panie lwie.
- Jest taki wielki i straszny.
Zew krwi.
- Ja nie chcę umierać.
- Jesteś potworem, potworem.
- Wy!
- Ja?
Marzy ci się moje dupsko?
Lepiej zwiewajcie.
- Niech ktoś wezwie gliny.
- Odbiło mu.
To moje terytorium.
Zrozumiano?
I żebym was tu więcej nie widział.
Boo!
Kocur rządzi.
Morda!
Jam to sprawił.
Przytul się. Plan wypalił.
Plan wypalił. Jestem sprytny.
Udało się. Czas na robota.
Jestem sprytnym królem.
Jestem supergenialny.
Król robot wszystkich małpiatek.
- Compute, compute...
- No to, co na obiad?
- No to, co na obiad?
- Zamknij oczy.
- A muszę?
- No już.
- Zamknąłem.
- Mocniej?
- Tak jest.
- Nie podglądaj.
- Gdzieżbym śmiał.
Rico!
Otwórz paszczę.
Piłka w dołku.
Żuj.
Żuj z uczuciem.
Delektuj się.
- I...?
- No?
Niezłe, co?
Mamy jeszcze plan B.
Lepsze niż kotlet.
Wspaniałe, wspaniałe.
Kotek polubił rybkę.
DZIĘKUJEMY WAM ŚWIRY
Wznoszę toast.
Facet bywa czasami
jak wrzód na dupie...
...i wierzcie mi,
coś o tym wiem...
...ale udowodnił nam
bez cienia wątpliwości...
...że serce ma większe niż żołądek.
Zdrowie Aleksa!
Dosyć, przestań.
Co powiecie?
Wracamy do Nowego Jorku?
Nie wiem, Marty. To miejsce
to twoje marzenie.
Na pewno chcesz wyjechać?
Nie dbam o to gdzie jesteśmy.
Tak długo jak jesteśmy razem,
miejsce jest nieważne.
W takim razie...
Ty, Rico!
Zamawiam 300 porcji na wynos.
Tak, tak, ale zanim nas opuścicie,
mam pewne ogłoszenie.
Więc wszyscy morda w kubeł.
Dziękuję.
Po długich i dogłębnych namysłach...
...postanowiłem złożyć ci dzięki...
...za zaprowadzenie pokoju.
A na pamiątkę...
...ofiaruję ci ten wspaniały
dar pożegnalny.
Nie, nie mogę przyjąć
twojej korony.
Nie szkodzi.
Mam jeszcze większą.
Z gekonem.
Patrz, jak się rusza.
Dawaj, Stevie, dawaj.
- Pa, futrzane kubełki.
- Dzięki za wszystko.
Ok, do widzenia.
Do zobaczenia, krokodylu.
Maurice, ręka mi zdrętwiała,
machaj za mnie.
Szybciej, leniwa małpo.
Jak wrócimy do Nowego Jorku,
będzie środek zimy.
No to tak sobie myślę,
po co się śpieszyć?
Może zrobimy parę
postojów ze zwiedzaniem?
- Może Paryż?
- Czytasz w moich myślach.
- Hiszpania!
- Bieg z bykami.
- A może Fidżi?
- Kanada! Możemy?
Tanie leki, aa?
Ja mógłbym wpadać nawet tutaj,
od czasu do czasu.
Ja też...
- Kapitanie?
- Zawsze chciałem pojechać do Australii.
Może im powiemy, że paliwo się skończyło?
Naaa...
Uśmiechać się i machać, chłopaki.
Uśmiechać i machać.